ROZDZIAŁ XIX (BLOG) ROZDZIAŁ XX (PARAFIA ŚW. BRATA ALBERTA C. D.)

ROZDZIAŁ XIX

BLOG WWW.WYPLYNNAGLEBIE.COM

O powstaniu bloga napisałem tutaj https://wyplynnaglebie.com/o-blogu/ Teraz może tylko w skrócie dodam, że osoba, którą poznałem na praktykach diakońskich w Starachowicach była dla mnie Bożym impulsem do wielu działań. Widziałem, jak Bóg dał jej piękne talenty artystyczne, które wykorzystywała dla Bożej chwały. Ja takowych nie miałem, a ona już w maju 2010 roku mówiła, abym robił teatr w parafiach, gdzie będę. Nie wierzyłem w to kompletnie. Byłem prostym człowiekiem bez darów artystycznych. Bóg jednak dawał mi osoby z talentami. W pierwszej parafii była to niezwykle gorliwa Katarzyna. W następnej parafii pomagali mi: Łucja, Ewa, Michał, Adrian, Jakub i wielu młodych, kreatywnych ludzi. Dlatego też mogłem koordynować ewangelizacyjne, artystyczne działania.

Ale miało być o blogu. Duch Święty natchnął Esterę na początku 2014 roku, aby zachęciła mnie do pisania bloga. Wstydziłem się. Ona podjęła modlitwę i wysyłała regularne smsy przypominające o Bożym natchnieniu. W końcu uległem tej idei, będąc  zawstydzony tą gorliwą modlitwą. Postanowiłem pisać anonimowo, aby nikt mnie nie krytykował. Dlatego też pojawiła się ogólna, ale trafna nazwa WYPŁYŃ NA GŁĘBIĘ. Bardzo szybko blog nabierał rozpędu i zasięgi odbiorców szybowały w górę. Pomogła w tym Pani Małgorzata ze Szczecina, która poprosiła, abym pisał na wszystkich jej stronach na facebooku. I tak dziesiątki i setki tysięcy ludzi mogło czerpać ze słowa Bożego. Nie śniło mi się nawet takie ewangelizowanie.

Później jak ks. Piotr zapoznał mnie z Peterem z Kanady i otrzymałem rolę redaktora na portalach amerykańskich na facebooku, to już odbiorcy byli na całym świecie. Naliczyłem kiedyś ok. 150 krajów, do których dotarło słowo Boże z bloga. Byłem przeszczęśliwy, że światło Bożego słowa niesie się na całej kuli ziemskiej. Całą chwałę oddawałem Bogu i dalej prosiłem o pokorę. Blog wkrótce został nagrodzony na Radomskim Plebiscycie Blogowym w kategorii blok tematyczny. Do udziału w plebiscycie zachęciła mnie Aneta. Mogłem dać świadectwo, że piszę na kolanach. Nie żebym miał laptopa na klęczniku, ale zawsze zaczynałem od rozważania słowa Bożego z dnia na kolanach, a potem przed pisaniem na komputerze modliłem się, aby Duch Święty i Maryja prowadzili mnie. Blog trwał do 1 sierpnia roku 2022. W sumie było 2775 wpisów. ZA KAŻDY WPIS CHWAŁA NIECH BĘDZIE TRÓJCY ŚWIĘTEJ I GORĄCE PODZIĘKOWANIE DLA MARYI I ŚW. JÓZEFA.

Od sierpnia 2022 roku zacząłem głosić słowo Boże już tylko na grupach whatsapp. Nagrywałem rano słowo i dawałem na grupy Wypłyń na głębię. W sumie było to ponad 1000 słuchaczy dziennie.

Dziękuję z serca panu N. za pomoc techniczną związaną z blogiem. Niech Bóg wynagrodzi wszystko jemu i wspaniałej żonie oraz dzieciom. Zawsze byłem zbudowany ich świadectwem wiary, miłości i pokoju serca!

ROZDZIAŁ XX

PARAFIA ŚW. BRATA ALBERTA W RADOMIU CIĄG DALSZY…

Rok 2015 był kolejnym duchowym przełomem w moim sercu. Byłem już po listopadowych rekolekcjach ignacjańskich w Kaliszu w 2014 roku. Z młodzieżą wszystko zaczęło się układać od nowa. Czułem bezpieczeństwo poprzez modlitwę o pokorę, prowadzenie Ducha Świętego, a zwłaszcza o Jego natchnienia i odwagę, abym za potrafił pójść za Bożym głosem.

W roku 2015 bp Henryk zechciał, abym był jednym z diecezjalnych, rejonowych koordynatorów przed Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie. Nasza parafia była centrum młodzieży w dekanacie Radom Wschód. To był czas wielu inicjatyw, które podjęliśmy z otwartym sercem. Najbardziej pomogła mi przebojowa i niezwykle ambitna Iza. Miała pomysł, aby zrobić skarbonę 1 zł na ŚDM. Byliśmy z tą inicjatywą w Radiu i gazecie, a nawet na spotkaniu dla księży dziekanów. Kto skorzystał, to nie miał problemu z finansami.

W wakacje podczas oazy w Białym Dunajcu w 2015 roku otrzymałem niezwykłe potwierdzenie działania porannych modlitw o pokorę i do Ducha Świętego. Przyjechała wtedy osoba z tatuażem. Wziąłem ją na rozmowę i łagodnie powiedziałem, że nie muszę wiedzieć, dlaczego tak zrobiła. Prosiłem jednak, aby przekierowała młodych z pytaniami o tatuaże do mnie, ponieważ mam inne zdanie na ten temat. Odpowiedziała spokojnie, że dobrze, tak zrobi. Dziesiątego dnia pojawiły się pytania w skrzynce pytań. Brzmiały: czy można robić tatuaże? Czy to jest grzech? Czy można robić religijne tatuaże? Postanowiłem ponownie porozmawiać z tą osobą. Było to w obecności moderatorki. Powiedziałem łagodnie wszystko, co będę mówił publicznie do młodzieży, aby była na to gotowa. Popłakała się. Na zakończenie oazy, gdy ta osoba mówiła świadectwo, to powiedziała dosłownie tak: ,,Proszę księdza, ja muszę to powiedzieć. Nikt do mnie przez całe moje życie nie mówił z taką miłością jak ksiądz i to w sprawach dla mnie trudnych”. A ja w tym momencie mógłbym odlecieć na skrzydłach. Jednak usłyszałem w sercu: ,,To nie ty mówiłeś. Przypomnij sobie, jak rano modliłeś się.” No i zamurowało mnie już całkiem. Ja modliłem się faktycznie i o pokorę oraz ,,Duchu Święty bądź w mojej mowie, gestach, spojrzeniach, dotyku itd.” DUCH ŚWIĘTY NAPRAWDĘ DZIAŁA! Chwała Bogu!

Na tej oazie była jeszcze jedna ważna rzecz. Nikt z kadry nie chciał opowiedzieć młodzieży o Krucjacie Wyzwolenia Człowieka na wieczorku poważnym związanym z tym tematem. W końcu powiedziałem do kadry, że ja powiem, tylko proszę mnie poinstruować, co mówić. Dzień później pojechaliśmy do Poronina na Dzień Wspólnoty. Podczas nabożeństwa składania deklaracji jakiś ksiądz mówił świadectwo, a zarazem wszedł mi na ambicję jak mało kto. Mówił między innymi: ,,każdy, kto nie podpisał KWC nie dorósł do Ruchu Światło Życie…” Od razu pomyślałem: no to mi powiedział. Dalej: ,,każdy, kto nie jest w krucjacie, to czegoś się lęka.” Na co ja od razu pomyślałem, że nie boję się. A Duch Święty podpowiedział szybciutko, czyjej reakcji delikatnie mógłbym się lękać. Jeszcze walczyłem ze sobą, że przecież nie mam dla kogo podpisywać. Przecież nie znam za bardzo alkoholików. Szybko dostałem natchnienie: ,,czy mało kobiet po kolędzie płacze przez mężów?, czy mało to młodzieży przychodzi do ciebie i mówi o swoich uzależnionych rodzicach?” Walka była duża. Ksiądz głoszący słowo jeszcze poparł swoje tezy świadectwem uzdrowienia z choroby alkoholowej swojego taty po tym, jak nie tylko on jako syn kapłan zachowywał abstynencję, ale dodał do abstynencji gorliwą, codzienną modlitwę. Przypomniało mi się też mocne zdanie ks. Grzegorza, który powiedział, jak byłem na praktykach, że ponad 20 lat trwa świadomie w KWC. Mimo tak wielu znaków nie podjąłem decyzji od razu. Postanowiłem dać sobie dwa tygodnie i ewentualnie podpisać KWC na drugim turnusie oazy.

W między czasie było śmieszne zdarzenie, podczas którego mogłem spożyć kulturalnie odrobinę alkoholu. Odpowiedziałem osobie częstującej: ,,Nie dziękuję”. A kolega, którego to miałem się lekko obawiać powiedział: ,,nie mów, że podpisałeś krucjatę”. Uśmiechnąłem się mówiąc: ,,nie podpisałem, bo się bałem twojej reakcji, ale poważnie się nad tym zastanawiam.” Załamał się delikatnie, bo wiedział, że jak się zastanawiam, to znaczy, że pewnie tak będzie. I STAŁO SIĘ DZIĘKI ŁASCE BOŻEJ.

28 LIPCA 2015 ROKU PODPISAŁEM ZE SZKLANYM WZROKIEM KRUCJATĘ WYZWOLENIA CZŁOWIEKA JAKO CZŁONEK (DOŻYWOTNIO) W INTENCJI OSÓB, KTÓRE MAJĄ PROBLEM Z NADUŻYWANIEM ALKOHOLU I UŻYWEK.

Bóg zaczął działać błyskawicznie. Kilka dni później byłem z Arturem na Przystanku Jezus przy Woodstocku. Zobaczyłem pod naszą sceną ewangelizacyjną trzęsącego się bezdomnego alkoholika. Byłem w szoku, że ludzie nie reagują. Od razu poszedłem po Artura i po zupę. Karmiliśmy go z Arturem jak samego Jezusa. Bezdomny powiedział, że ma problemy i potrzebuje iść za potrzebą fizjologiczną. Nie był w stanie sam iść. Wzięliśmy go pod rękę z Arturem i szliśmy do toi toja. Zakazano mu skorzystać. Jakiś ochroniarz zrobił to z taką pogardą, że aż mnie poruszyło do głębi. Musieliśmy iść awaryjne pod płot. Trzymaliśmy bezdomnego, a on załatwiał potrzebę. Potem dalej karmiliśmy go. Nigdy wcześniej nie miałem takiej styczności z osobą uzależnioną.

Dużo dały mi świadectwa z seminarium, gdy ks. Mirosław przyprowadzał osoby z AA i AL ANON. Pamiętam do tej pory twarze i świadectwa wielu z nich. Zbierałem wtedy wiedzę z każdej strony, aby jak najlepiej służyć ludziom. Nawet na spotkaniu z paniami z AL ANON po świadectwie pewnej pani mówiącej, że szukała pomocy w konfesjonale, a nie znalazła – wstałem jako młody kleryk, podziękowałem z serca i przeprosiłem, że na sali nie ma wszystkich kleryków. Po świadectwach tych pań czułem, jakby otrzymał lata wiedzy i doświadczenia dzięki ich naprawdę trudnym historiom.

Wracając do znaków Bożych z 2015 roku, które nabrały tempa po podpisaniu KWC, to dosłownie parę dni po Przystanku Jezus poszedłem na pielgrzymkę, a tam było znowu niezwykłe spotkanie… Na przerwie obiadowej przy straży miałem jeść obiad. Przyjechał ks. proboszcz i ks. wikary. Byli w krótkim stroju duchownym. Ja suszyłem sutannę na płocie i byłem tylko w koszulce i spodenkach (dzisiaj szedłbym już w spodniach). Nagle stuknął mnie w ramię Hieronim i zapytał, czy jestem księdzem. Świat się dla mnie zatrzymał. Nie ważny był nikt w tym momencie. Był tylko Hieronim i ja. Hieronim dał mi obrazek święty i powiedział, żebym przeczytał. Ja natomiast zaprosiłem go na zupę przy oddzielnym polowym stoliku. Widziałem, że mój nowy przyjaciel jest chyba po alkoholu, więc powiedziałem, żeby uważał na stolik, bo jest delikatny. Siostra ze służby kuchennej nalała nam zupy. Hieronim nie uważał i wywalił stolik. Spojrzenie siostry wymagało później rozmowy, po której była zawstydzona i skruszona, a Bóg dał jej piękną lekcję (mi także). Poprosiłem spokojnie, aby siostra nalała ponownie dwie porcje zupy. Hieronim opowiadał mi całe życie. Mówił, że jest jeszcze w pracy dla syna, żeby go nie wywalili.

Potem zaprosił mnie do swojego domu. Pokazał mi starszych rodziców. Tata patrzył na niego, jak na człowieka gorszej kategorii. Później poszliśmy do jego żony. Także patrzyła dziwnie na niego i jego pomysł przyprowadzenia księdza bez zapowiedzi. W końcu zaprowadził mnie na górę do syna i synowej. Ci także spoglądali na niego niezbyt życzliwie. Zrobił im mocne zaskoczenie mówiąc dumnie, że księdza przyprowadził. Synowa wybrnęła z sytuacji i poczęstowała sokiem. Po kilku chwilach schodziliśmy na dół i na zewnątrz przechodził sąsiad i powiedział grubiańsko: ,,Hieronim, ty przebrzydły pijaku.” Normalnie nie wiedziałem, co zrobić. Aż pogroziłem palcem temu sąsiadowi. A pokorny Hieronim powiedział mi: ,,Proszę księdza to mój sąsiad, trochę był w więzieniu, ale to dobry człowiek.” Ścięło mnie to z nóg. Hieronim miał w sobie więcej miłości niż ja i to od razu po takim ciosie i wcześniejszych spojrzeniach bliskich z rodziny. Zrozumiałem, że takie osoby będą w niebie przede mną. Zacząłem się modlić za Hieronima każdego dnia. Jest u mnie pierwszy na liście wielu, wielu imion, gdy modlę się modlitwą KWC.

Modlę się od 2015 roku do dziś i imion przybywa, aż często mówię ogólnie:
,,Dziękuję Ci Maryjo za to, że pomagasz mi trwać w krucjacie. Proszę cię, zanieść moje dziękczynienie do twojego Syna i upraszaj u Niego pełnię wolności i miłość do twego Syna dla: osoby z rodziny NN.,
Hieronima, Wiesia, Piotra, Emila, Roberta, Rafała, Rafała, Rafała, Konrada, taty N, N, N, N, N, N, N, ludzi Sycharu, bezdomnych, młodzieży,
N, N, N, N, N, N, N, N, N, N i tych, którym towarzyszę. AMEN.”
Bóg jeden wie, kiedy i jakie owoce wypływają z tych modlitw. Cała chwała niech będzie tylko dla Niego.

Około września 2015 roku spotkałem niezwykłego przyjaciela. Pisałem o nim po raz pierwszy 1 grudnia 2015 roku https://wyplynnaglebie.com/jezus-w-bezdomnym-alkoholiku/ potem jeszcze dawałem zdjęcia podczas wpisu 10 kwietnia 2018 roku https://wyplynnaglebie.com/duch-swiety-kreatywny-rezyser-mojego-zycia/
(Marzyła mi się książka pt. ,,OTO LUDZIE’’. Na okładce miały być czarnobiałe twarze moich przyjaciół bezdomnych, którzy dali się sportretować. Miałem opisać moją relację z nimi.)

Była to wrześniowa sobota. Dzień Apelu Młodych w Radomiu. Szedłem do południa zrobić zakupy spożywcze w Biedronce na Ustroniu. Nie byłem w stroju kapłańskim. Zobaczyłem Wiesia na betonowym murku i usłyszałem w sercu: ,,wieczorem będziesz podchodził do takich osób w sutannie, a teraz bez sutanny nie podejdziesz?”. Ruszyłem więc i usiadłem obok Wiesia. Zapytałem, gdzie mieszka. Odpowiedział wskazując palcem: ,,tam w krzakach”. Nie uwierzyłem. Dałem mu różaniec i pobyłem z nim trochę. Chyba półtora miesiąca później widziałem, że idzie zmarznięty i wykrzywiony obok tych swoich krzaków przy rondzie. Zawróciłem samochodem i odnalazłem go w tych niskich krzewach. Nie chciał wyjść. Miał tam jakiś materac i trochę śmieci. Od tej pory postanowiłem odwiedzać go regularnie. Dowiedziałem się także jak można mu pomóc, ale on nie chciał. Często modliliśmy się w krzakach i przy biedronce. Bardzo pomagała mi na początku Iza. Odwiedzała Wiesia w przerwach nauki do matury. Pięknie prowadził ją Duch Święty.

Kolejnym ważnym znakiem od Boga był Adwent roku 2015. Ks. Dariusz prowadził rekolekcje adwentowe w parafii i miał jedną naukę wieczorem do młodzieży. Chyba wystawił Najświętszy Sakrament, a ja usłyszałem: ,,Wystawiaj Mnie tutaj dla młodych. Niech przychodzą ze swoimi problemami z rodzicami, z nauką. Ja z nimi to poniosę.” To było tak silne, że od razu podszedłem do ambony po ks. Dariuszu i bez pytania proboszcza, czy zaakceptuje ten pomysł, powiedziałem do młodzieży: ,,Przyjdźcie tutaj za tydzień o tej samej porze. Jezus pragnie was tutaj. On z wami wszystko poniesie.” I tak zaczęła się piękna inicjatywa cotygodniowej adoracji w poniedziałki, która trwa do dzisiaj. Przed adoracją robiłem spotkania dla młodych, a potem szliśmy adorować Pana Jezusa. Ta adoracja była źródłem wielu natchnień, które pomagały w prowadzeniu duszpasterstwa.

Około listopada 2015 roku był kolejny znak od Boga. Jechałem poświęcić dom zamożnej osobie. Byłem świeżo po II tygodniu ćwiczeń ignacjańskich. W drodze przychodziły mi myśli, że gdyby ta osoba chciała dać ofiarę, to nie wezmę. Na to pojawił się głos: ,,jak na młodzież to weź”. Podczas rozmowy przy stole, gospodarz powiedział, że ma coś dla mojej młodzieży, a ja byłem w szoku. Powiedziałem, że o tym myślałem, jadąc do nich. Po chwili gospodarz zapytał, czy są jakieś potrzeby finansowe. Powiedziałem, że mam bardzo dużo młodzieży i obawiam się, czy będzie ich stać na oazę i Światowe Dni Młodzieży. Gospodarz przyszedł po chwili i dał grubą kopertę. Powiedział: ,,zrób z tym, co uważasz”. W domu zobaczyłem bardzo dużą kwotę i napisałem młodzieży, że Bóg ich bardzo kocha, a ja nie boję się, że zabraknie nam na oazy i ŚDM. Prosiłem ich tylko, aby byli gorliwi do końca roku duszpasterskiego. Starałem się rozdzielić sprawiedliwie pieniążki na wszystkich młodych. Po ŚDM nie było nawet złotówki. To był piękny prezent dla tych młodych prosto z nieba.

Ciąg dalszy nastąpi…

ROZDZIAŁ XVIII NAWRÓĆENIE W KAPŁAŃSTWIE

ROZDZIAŁ XVIII

NAWRÓĆENIE W KAPŁAŃSTWIE

Rekolekcje ignacjańskie w 2014 roku były dla mnie nowością. Przyjaciel ks. Maciej tłumaczył mi trochę, jak odnaleźć się w takim rekolekcyjnym czasie ciszy. On jechał już na II tydzień rekolekcji. Nie wiedziałem, co mnie tam spotka poza ciszą, której bałem się trochę poprzez mój aktywizm kapłański. To był tak wspaniały czas, w którym Jezus dotykał mojego serca, że tego aż nie da się opisać. To trzeba było przeżyć. Pamiętam, że na początku rozkochiwałem się w Jezusie na nowo. Widziałem, jak pragnął mojego istnienia i kapłaństwa. Normalnie czułem się, jak bym był na dłoni Boga.

I tak po paru dniach była medytacja, w której mieliśmy prosić Boga, o zobaczenie wszystkich swoich grzechów i bólu, jaki zadaliśmy Jezusowi. BYŁEM POD KRZYŻEM JEZUSA I PŁAKAŁEM NAD SWOIMI GRZECHAMI. PRZEŻYŁEM DOSKONAŁY AKT ŻALU. Łkałem i łkałem, a Jezus z tego krzyża mówił do mnie: UMARŁEM ZA CIEBIE DANIEL. Ja odpowiedziałem: ,,to nie za cały świat?” Jezus kontynuował z krzyża: ,,Umarłem Daniel za Twoje grzechy i już nic ci nie pamiętam…” Poczułem się tak czysty i lekki, że od razu postanowiłem wyspowiadać się z całego życia, a pokutę z radości odmawiałem sobie codziennie przez rok. To był dla mnie kluczowy moment w życiu. Słuchając wielu świadectw nawróconych gangsterów zazdrościłem im wielkiej, gorącej miłości do Boga, bo przecież, komu wiele darowano, ten bardziej umiłował, a ja o sobie miałem takie dosyć dobre mniemanie przez to, że od wielu złych rzeczy byłem uchroniony. Tym razem poczułem się, jak największy grzesznik na świecie.

Dalej zobaczyłem się w medytacji na sądzie ostatecznym. Stałem tam jako dumny kapłan z wielkim, pięknym lampionem, ale bez światła. Bóg się pytał: ,,gdzie jest moje Boże światło? Oooo, zostawiłeś na sobie. Nie podoba mi się taka posługa.” Ależ zacząłem drżeć. Mówiłem: ,,to na marne ta cała moja posługa?” Bóg powiedział: ,,nie martw się. Z tej twojej nędzy mogłem coś dobrego uczynić. Zapomniałeś jednak, że masz problem z pychą i nie modliłeś się o pokorę.” I tak Duch Święty podyktował mi modlitwę o pokorę i zaznaczył, że mam ją odmawiać, leżąc krzyżem, jak tylko otworzę oczy każdego poranka. Czynię to od listopada 2014 roku do dzisiaj. Na potwierdzenie, że ta modlitwa jest z nieba, napiszę, że gdy w 2016 roku ujawniłem ją na blogu i udostępniłem na facebooku, to miała 9999+ udostępnień. Nie widziałem nigdy, żeby coś na fb miało tyle udostępnień. Wpis był opublikowany 17 grudnia 2016 roku (https://wyplynnaglebie.com/modlitwa-ktora-wszystko-zmienia/)

Bóg pokazał mi jeszcze jedną rzecz na tych rekolekcjach. Była Ewangelia o nielitościwym dłużniku. To byłem ja – dumny ksiądz Daniel, któremu wszystko wychodziło w seminarium, w pierwszej parafii i na początku drugiej. Musiałem rozbić się o twardą młodzież i dojść pod krzyż, którego tak zawsze pragnąłem. Zobaczyłem, ile wybaczył mi Jezus i że ja także mam tak wybaczyć z serca wszystkim. Uczyniłem to na modlitwie i nie mogłem doczekać się, kiedy wrócę do rodziny i młodzieży, aby im powiedzieć o wszystkim, wybaczyć i wyrazić miłość. Już wracając z rekolekcji z ks. Maćkiem, byliśmy tak pełni Ducha Świętego, że mogliśmy nie odzywać się. Pamiętam, że zacząłem mówić, abyśmy dużo modlili się za kapłanów.

Na rekolekcjach ogromne wrażenie zrobił na mnie ojciec Idziak. Był tak zanurzony w Jezusie, że aż góry mógł przenosić. Zapragnąłem takiej głębi i nawet takiego głosu głębokiego z Ducha Świętego. Bóg dał mi takie uczucie. Przez tydzień czułem, jakby chodził nad ziemią. Pamiętam, że od tych rekolekcji zacząłem gorliwie modlić się za kapłanów. Wymieniałem nawet z imienia tych, którzy zrzucili sutannę i tych, którzy wiedziałem, że upadają.

Po powrocie od razu w domu był szok. Wszystko wyglądało inaczej, wolniej, głębiej. Po tygodniu ciszy i bliskości Jezusa byłem napompowany jak balon i chciałem całemu światu oznajmić, że jestem grzesznikiem, a Bóg mi wybaczył.
Pamiętam zabawne spotkanie z moją krewną i jej mężem (dobrym przyjacielem, gdy byłem jeszcze w seminarium). Tego dnia, kiedy wróciłem z rekolekcji, byli po remoncie kuchni. Krewna zapytała, jak mi się podoba. Odpowiedziałem głębokim głosem, że to tylko marność. Widziałem jej zmęczenie remontem. Jakby życie z niej uszło. Odpowiedziała z wyrzutem: to co ja mam w jaskini mieszkać? Na co ja powiedziałem: ,,czy lodówka Samsunga, czy jaskinia to marność i to marność.” W końcu zeszło napięcie i zacząłem opowiadać o działaniu łaski Bożej. Mama mojej krewnej weszła z ciastem i miała od razu wychodzić, ale jak ją zatrzymało opowiadanie w drzwiach, tak stała może pół godziny.

Nie mogłem doczekać się spotkania z młodzieżą na parafii. Wyjeżdżałem jako pyszny, obrażony ksiądz. Wracałem pełen życia i ufam, że miałem już odrobinkę pokory. Przyszedł moment kadry – spotkania z animatorami. Z piętnastu osób przyszło 3 albo 4 osoby. Zrobiło mi się smutno. Przyszło mi natchnienie, aby wsiąść w samochód i jechać po wszystkich, ale zaraz pojawiła się druga myśl zapytaj innych, co robić. Animator Artur odpowiedział: ,,wsiadamy w Toyotę i jedziemy po ludzi.” To był SZOK. Ja miałem natchnienie, a kilka minut później Artur, to powiedział. Ten pomysł w ogóle nie był podobny do starego księdza Daniela. Kiedyś zrobiłbym spotkanie i kazał reszcie przekazać bieżące sprawy. Tym razem uniżyłem się i pojechałem do każdego, aby zaprosić na plebanię. Przyszli wszyscy. Zaczęło się. Pełen pokoju i uśmiechu powiedziałem, że jestem gotowy na wszystkie najtrudniejsze słowa wobec mnie. Jeden lektor powiedział: ,,czy na pewno?”. Po czym odpalił: ,,Bo wie ksiądz, ja to mam problem z pychą, ale przy księdzu, to się lepiej czułem.” To była torpeda, a ja przyjąłem ją z łagodnością i jeszcze uwielbiałem Boga. Inny lektor powtarzał: ,,no nie wierzę, co się stało z księdzem…” BÓG JEST WIELKI. CHWAŁA PANU!

W szkole były podobne cuda. Skończył się ksiądz katecheta rycerz w złotej zbroi, który wszystkich zaszachuje swoją wiedzą i doświadczeniem. Zaczęło się nauczanie z głębi serca i nie potrzebowałem już laptopa i multimedialnych fajerwerków. Właściwie każdego dnia działy się jakieś Boże znaki. Żywy Jezus działał z mocą. Często miałem w szkole natchnienia, aby do kogo podejść i coś powiedzieć. Osoby czasami płakały po paru sekundach, a ja nie zatrzymywałem na sobie żadnej chwały, bo wiedziałem, że całe dobro czyni we mnie Bóg, a nie ja. Ja to mogłem tylko popsuć coś albo z lęku zmarnować dobre natchnienia.

W kolejnych latach starałem się już dojrzalej podchodzić do rekolekcji ignacjańskich i czasu po rekolekcjach. Rekolekcjonista powiedział, że jak napompowałem się, jak balon, to nie powinienem całego powietrza wypuszczać, lecz tylko odrobinę, a z drugiej strony na kolanach dopompowywać. Kalisz i 4 tygodnie rekolekcji to czas wielkiej przyjaźni z Jezusem! Jestem Bogu niezwykle wdzięczny za każdą minutę tych 4 tygodni. Serce wciąż tęskni za takim byciem sam na sam z Bogiem, ale On miał i ma dalej piękne plany…

Chcę wyrazić ogromną wdzięczność wszystkim osobom, które podjęły za mnie modlitwę margaretki. Jest ich na tą chwilę ponad 200 osób. Mam już ponad 30 margaretek. Gdyby nie te osoby, to już dawno pewnie rozsypałbym się w mojej nędzy. Chwała Bogu za piękne współpracowanie z łaską w sercach tych ludzi. Codziennie wspominam je Bogu podczas Najświętszej Ofiary oraz ofiaruje moje trudy także w ich intencji. Ponad to codziennie ofiaruję przez Niepokalane Serce moje cierpienia, udręki, ataki i wszystkie wysiłki w intencji: nawrócenia i uświęcenia kapłanów, za moich prześladowców, za dusze czyśćcowe, osoby, którym towarzyszyłem i towarzysze, za rodzinę i we wszystkich intencjach Maryi.

Ciąg dalszy nastąpi…

Działanie łaski Bożej

Jezus powiedział do swoich apostołów: «Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie w drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski. Wart jest bowiem robotnik swej strawy.

A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie. Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli zaś nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was». Mt 10, 7-13

Czytaj dalej Działanie łaski Bożej

Pójdź za Miłością

Gdy Jezus ukazał się swoim uczniom i spożył z nimi śniadanie, rzekł do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?» Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś baranki moje». I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?» Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś owce moje». Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?» Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham».

Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz». To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to, rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» J 21, 15-19

Czytaj dalej Pójdź za Miłością

Jam zwyciężył świat

Uczniowie rzekli do Jezusa: «Oto teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz żadnej przypowieści. Teraz wiemy, że wszystko wiesz i nie potrzeba, aby Cię kto pytał. Dlatego wierzymy, że od Boga wyszedłeś». Odpowiedział im Jezus: «Teraz wierzycie? Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie – każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną. To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Ja zwyciężyłem świat». J 16, 29-33

Czytaj dalej Jam zwyciężył świat