W imię Prawdy! C. D. 177

7 lutego 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści w książce pt. ,,Gwiazda przewodnia czasów ostatecznych. Mistyka objawień Matki Bożej w Fatimie”:

,,Gdy cel został już wyznaczony, Matka Boża mówi o środkach, jakich należy użyć. ,,Obiecuję, że uczynię cię szczęśliwą nie na tym świecie, ale w następnym” – Niepokalana powiedziała w Lourdes Bernadecie. Podobnie w Fatimie, po obiecaniu trójce dzieci nieba, Matka Boża od razu obwieszcza im cierpienia. Jest to królewska droga krzyża, która prowadzi do Boskiego światła. Już w 1916 r. anioł poprosił dzieci, aby nieustannie ofiarowały Bogu swoje cierpienia: ,,Przede wszystkim przyjmujcie i znoście z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg ześle na was”. Teraz Maryja prosi dzieci o znacznie więcej: ,, Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany, i jako prośba o nawrócenie grzeszników?”

Najświętsza Matka ponownie podkreśla w tych słowach ogromną wartość ofiar, krzyży i cierpień znoszonych ku chwale Boga, i dla zbawienia dusz. Nasuwa się myśl, że po ukazaniu dzieciom rzeczy ostatecznych Maryja mogłaby im poradzić, aby przekazały tę wiadomość dalej, żeby poprosiły księdza o odprawienie Mszy św., żeby zorganizowały spotkania modlitewne lub inne dzieła pracy apostolskiej… Stało się jednak inaczej. Pierwszym wymaganym przez Nią środkiem nie jest nawet modlitwa, ale cierpienie w intencji wynagrodzenia i nawrócenia! Ogromne znaczenie ma również fakt, że to cierpienie, aby mogło wydać nadprzyrodzone owoce, musi być dobrowolnie zaakceptowane. Musi to być akt miłości wobec Boga i bliźniego, akt, który w ten sposób staje się najdoskonalszym wypełnieniem największego przykazania. Im chętniej cierpienia są akceptowane, tym bardziej stają się one aktami miłości i tym więcej przynoszą owoców. Dlatego Niepokalana prosi dzieci o dobrowolną zgodę, a po jej uzyskaniu stwierdza: ,,Będziecie więc musieli wiele wycierpieć”. Pokazuje to, że Matka Boża nigdy nie prowadzi do błahych konwersacji, ale przeciwnie Jej słowa zawsze są pełne głębokiego znaczenia i wymagają poważnego potraktowania. Jeśli powiedz ,,tak”, będzie dokładnie ,,tak”, z wszystkimi tego konsekwencjami! Oprócz ofiar i cierpień Matka Boża podczas każdego objawienia mówi o jeszcze jednym środku, którego należy używać: o modlitwie, a przede wszystkim o codziennym różańcu. Anioł przygotował już dzieci na życie modlitwą, nalegając na odmawianie aktów strzelistych , do których można dodać ,,modlitwę anioła”. Zobaczymy, że każde objawienie fatimskie poucza nas o tym, jak prowadzić głębokie życie duchowe. Jeśli użyjemy tych środków, tak jak zrobiły to dzieci z Fatimy, dostrzeżemy w naszych sercach te same efekty, jakie pojawiły się w sercach trojga pastuszków.

Przede wszystkim takie życie modlitwy i ofiary jest najwyższym środkiem danym przez samego Boga: ,,Łaska Boża będzie waszą siłą”. Droga do nieba wymaga nieustannego wysiłku. Byłoby jednak błędem myśleć, że ten wysiłek pogłębia naszą świętość. Nasz wysiłek, chociaż ważny, może nas jedynie przygotować na interwencję samego Boga, który da nam swoje światło i swoje życie – łaskę, która przemieni naszą duszę, aby stała się święta. Potwierdzenie tej prawdy pojawiło się zaraz potem”.

(…) Łucja, najstarsza z trójki dzieci, tuż po objawieniu doświadczyła wielkich trudności, przede wszystkim ze strony własnej rodziny. Jej matka była przekonana, że córka kłamie, więc przez bicie i bardzo surowe traktowanie próbował ją zmusić do ,,przyznania się”. Szczęśliwe i spokojne życie rodzinne nagle odeszło w przeszłość, zastąpione nieznośnym poczuciem bycia niezrozumianą. Łucja stała się czarną owcą rodziny, uważającej, że przynosi jej wstyd i naraża na drwiny otoczenia. Pamiętajmy, że ten ciężar spadł na wątłe barki dziesięciolatki.

,,Byłam przytłoczona goryczą, widziałam matkę ciągle zdenerwowaną, za wszelką cenę chcącą zmusić mnie do przyznania się do kłamstwa. Tak bardzo chciałam zrobić to, czego sobie życzyła, ale jedynym sposobem, żeby spełnić jej wolę, byłoby kłamstwo. Od kołyski wpajają swoim dzieciom wielki strach przed kłamstwem i karała chłostą to z nas, które powiedziało nieprawdę. […] Moje siostry trzymały stronę mamy i wokół mnie panowała atmosfera potępienia i drwiny. Wtedy przypominałam sobie dawne dni i pytałam samą siebie: <<Gdzie są te wszystkie ciepłe uczucia, jakie moja rodzina miała dla mnie jeszcze tak niedawno?>> Moją jedyną ulgą był płacz przed Bogiem, gdy składałam Mu to w ofierze”.

Ta lekcja ma dla nas szczególne znaczenie. Często możemy usłyszeć lamenty pobożnych dusz: ,,Odkąd nawróciłem się do Boga i poświęciłam się Matce Bożej, wszystko obraca się przeciw mnie. Starzy przyjaciele mnie opuścili, rodzina mnie odrzuca, spadają na mnie wszelkie próby i zmartwienia itp.”.

Odpowiedź znajdziemy w słowach Zbawiciela: ,,Jeśli kto chce iść za Mną, niech sam siebie zaprze, i weźmie krzyż swój, a naśladuje Mnie” (Mt 16, 24). ,,Jeśli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej, niż was, nienawidził […] Jeśli mnie prześladowali, i was prześladować będą” (J 15, 18nn). Nic dziwnego, że diabeł się wścieka, tracąc swój wpływ, kiedy dusza staje się obrazem Niepokalanej, a przez to twierdzą nie do zdobycia. Dlatego stara się doprowadzić do rozpaczy wiernych, zwłaszcza tych, którzy całkowicie należą do Niej.

(…) Matka Boża dwukrotnie prosi: ,,Módlcie się, dużo się módlcie! Nie modlicie się dostatecznie, Moje dzieci! Proszę, podwajajcie wasze modlitwy, nie tak bardzo co do ilości, ale jakości. Uczcie się modlić dobrze, całym swoim sercem! Czyńcie wysiłki – kiedy się modlicie – by być całkowicie oddanymi modlitwie. Róbcie wszystko dla chwały Mego Syna, ku Mojej czci i dla zbawienia dusz! Jeden różaniec odmówiony z większym wysiłkiem i pragnieniem zadowolenia Mnie jest lepszy niż sto odmówionych niedbale i z roztargnieniem”.

Maryja nalega: ,,Módlcie się, dużo się módlcie! Wiecie, że Mój Syn prosi was, byście się modlili zawsze i nigdy nie ustawali. Tylko jeśli jesteście stale zjednoczeni z Bogiem, Jego łaska może trwale w was przebywać, a dary Ducha Świętego dawać wam natchnienia. Wiem jednak, że stałe połączenie z Bogiem jest specjalną łaską darowaną tylko po wielu latach stałego wysiłku. Mimo to jedyna droga do tego celu, by się modlić zawsze i nigdy nie ustawać, to zwielokrotnianie waszych modlitw i odmawianie ich często i bardzo dużo”.

Drugim środkiem do zadowolenia i pocieszenia Najświętszej Maryi Panny oraz ratowania dusz – naszych własnych oraz biednych grzeszników – są ofiary. To ważne, że w Fatimie te dwa pojęcia – modlitwy i ofiary – są bardzo często wymieniane razem. Oba są darami dla Najwyższego: modlitwa jest darem naszego serca i duszy, ofiara – oddaniem naszej woli i naszych działań. Jednak słowo ,,ofiara” uzyskuje specjalną głębię właśnie w Valinhos, gdyż dzieci doświadczyły największych możliwych ofiar, jakie człowiek może złożyć w tym życiu: ofiary ogromnych cierpień, ofiary życia (chciano je zabić!), ofiary wszelkiego rodzaju upokorzeń, nieprzyjemnych i trudnych sytuacji itp.”

W imię Prawdy! C. D. 107

22 grudnia 2023 roku – ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem zaskakujący żywot wielebnej Krystyny, napisany przez Jakóba z Witryaku Biskupa Achoeńskiego i Kardynała, naocznego świadka cudów, które czyniła, a znajduje się w dziełach Dyonizyusza Kartuzyana i w Żywotach Świętych księdza Piotra Skargi:

,,Wielebna Krystyna, dla nadzwyczajnych szczegółów jakie w opisie jej życia czytamy przezwana Dziwną, przyszła na świat około roku Pańskiego 1175 we Flandryi w małem miasteczku świętego Trudona z rodziców w ubogim stanie zostających. Po ich śmierci dwie jej starsze siostry przeznaczyły jej do paszenia bydła w polu. Korzystając z samotności jakiej tam zażywała, oddała się życiu bogomyślnemu i ostrej pokucie, tak że wkrótce do wysokiej doszła świątobliwości.

Nie miała lat osiemnastu, kiedy w ciężką chorobę zapadłszy umarła. Siostry, które ją bardzo kochały, rzewnie nad nią płakały, i na jaki mogły zdobyć się sprawiły jej pogrzeb. Leżała na katafalku w kościele, kiedy w środku Mszy świętej którą za jej duszę odprawiał kapłan, wyszła z trumny jak najzdrowsza, a gdy ludzie zgromadzeni uciekali, ona dostawszy się na schody wiodące na poddasze kościoła, tam się schowała. Gdy siostry i ludzie od strachu ochłonęli, sprowadzili ją z góry i zawiedli do domu, gdzie kilku kapłanów i wielu znajomych zeszło się zdziwionych i zaciekawionych tak nadzwyczajnem zdarzeniem. Jeden z księży kazał jej opowiedzieć, co się z nią działo, gdy umarła, aż do chwili, gdy z trumny wstała.

Na co Krystyna taką dała mu odpowiedź. ,,Jak tylko wyszłam z ciała, wzięli mnie słudzy światłości Aniołowie Boscy, i poprowadzili przez ciemne i straszliwe miejsce pełne dusz ludzkich, które tak srogie męki cierpiały, iż nie tylko opisać, ale i wyobrazić sobie tego nie można. Ujrzałam tam i niektóre znajome mi osoby, i przejęta wielką litością, spytałam co to za miejsce, mniemając iż to jest piekło. Powiedziano mi iż to jest czyściec tych dusz, które w pokucie zeszły, ale dostatecznie za grzechy swoje na tym świecie ukarane nie były. Ztamtąd zaprowadzili mnie do raju, i postawili przed tronem Boga; a ja widząc iż mnie Pan Bóg przyjmuje, niezmiernej doznałam radości, sądząc iż tam już na wieki pozostanę. Lecz rzekł do mnie Pan Bóg: ,,Tak jest córko miła, będziesz tu ze Mną, ale wprzód daję cijeszcze dwie rzeczy do wyboru: albo w niebie już teraz pozostać, albo wrócić jeszcze do życia, abyś przez różne doznane w niem cierpienia wyzwalała z czyśćca te dusze, nad któremiś się dopiero litowała, a pozostając jeszcze na ziemi, przykładem twoim drugich przywodziła do pokuty, i dopiero potem z większą za moją łaską zasługą, tu napowrót przyjętą została”. Słysząc to, a przyjęta wielką litością nad duszami w czyśćcu cierpiącemi, oświadczyłam, że gotowa jestem powrócić do życia, i cierpieć za nich największe męki; poczem Pan Bóg rozkazał duszy mojej połączyć się z ciałem. Niech tedy wszyscy wiedzą pocom ja na ziemię na powrót posłana, i gdy widzieć będziecie dziwne moje sprawy, nie gorszcie się z tego, bo taka jest względem mnie, wola Boża”.

Jakoż, od tej chwili, życie jej było nie przerwanem pasmem rzeczy najnadzwyczajniejszych. Najprzód, tak jak zaraz po swojem zmartwychwstaniu pobiegła była na szczyt kościoła, tak odtąd ciągle takich miejsc szukała; wychodziła to na wieże, to na kościoły, to na najwyższe drzewa, i na nich zatopiona w bogomyślności, całe dnie bez pokarmu, i noce bez spoczynku przepędzała. Z początku, patrzono na to z podziwieniom, a pod wrażeniem tego co była wszystkiem o sobie opowiedziała zostawiono ją w pokoju. Lecz po niejakim czasie, przypisując to opętaniu, najprzód jej tego zakazywano, a gdy nie słuchała, związano ją i do rodzaju więzienia wtrącono. Wiele tam i długo cierpiała, aż nocy pewnej, chociaż silnie skrępowana była, uwolniła się od więzów i uciekła na puszczę. Tam przebyła dwa miesiące, mieszkając jak ptak po drzewach, a gdy jej głód zaczął dokuczać, dziewicze jej piersi wydawały rodzaj mleka, którem przez cały ten czas się żywiła. Wyszukana w tem miejscu znowu uwięziona została, a po niejakim czasie krewni i znajomi uwolnili ją i zaprowadzili do miasta Luwaniu, do pewnego świątobliwego i uczonego kapłana, aby ten wziął ją pod swoje duchowne przewodnictwo. Znać, że kapłan ten poznał w niej Ducha Bożego, gdyż zaraz kazał Krystynie przystąpić do Komunii świętej, i polecił aby jej nie przeszkadzano w sposobie życia jaki prowadziła.

Odtąd zadawała sobie pokuty wszelkie ludzkie pojęcie przechodzące, a wszystkie ofiarując za dusze będące w czyśćcu. I tak: rzucała się w piec, w którym ogień się palił; w nim takich cierpień doznawała, że w niebogłosy krzyczała, a wychodziła ztamtąd bez najmniejszej szkody i upalenia. Niekiedy znowu, gdy piec miał za mały otwór aby weń wejść mogła, kładła w ogień ręce albo nogi krzycząc od bólu, lecz wyjmując potem też członki niespalone. To znowu wskakiwała w kocioł wrzącej wody, a stojąc w nim części ciała nieobjęte wodą polewała ukropem jęcząc i krzycząc od bólu, a wciąż ofiarując to za dusze czyśćcowe, i znowu z takiej strasznej kąpieli wychodziła jakby ochłodzona. Kiedy rzeka Moza pod tem miastem płynąca, zamarzła, weszła przez lud przez przeręble, sześć dni tak przebywała, i wyszła zdrowa, skoro jej to kapłan nakazał. Co jeszcze dziwniejsze: rzucała się w koło młyńskie kiedy było rozpuszczone; koło to gruchotało wszystkie jej członki, lecz wychodziła z niego takąż, jaką była kiedy podeń się rzucała. W mieście wiele było psów bardzo zajadłych; Krystyna szła pomiędzy nie, a czołgając się na czworakach, pobudzała je na siebie tak, że wszystkie na nią ze wściekłością się rzucały. Zdawało się, że ją poszarpią w kawałki: lecz i z tego rodzaju zadanej sobie za dusze czyśćcowe pokuty, bez szwanku wracała.

Po niejakim czasie, znowu poczęli ludzie przypuszczać, że jest opętaną. Krewni chcąc ją powtórnie uwięzić posłali po nią człowieka, który niemogąc jej dogonić gdy przed nim uchodziła, cisnął za nią wielkim kamieniem, którym złamał jej nogę i wtedy ją pojmał. Krystyna z największą cierpliwością i bez najmniejszej do swego krzywdziciela urazy, związana i do krewnych odstawiona, w ściślejszem jeszcze więzieniu osadzoną została. Prócz tego skrępowali ją całą rodzajem drewnianych dybów, od których wkrótce ciało jej pogniło, a na posiłek dawali jej tylko trochę chleba tak suchego, że go ugryźć nie mogła. Lecz i tam przyszedł jej Pan Bóg w pomoc. Z piersi jej znowu wydobyło się owo cudowne mleko, którem się karmiła na puszczy, a którem i rany swoje namazawszy wnet je zleczyła, i chleb maczając posilać się niem mogła.

Na koniec, nie wiadomo z jakich powodów, krewni ci, którzy ją tak dręczyli, upamiętawszy się nie tylko uwolnili ją z więzienia, lecz przejęci wielkim żalem za okrucieństwo, z jakiem się z nią obchodzili, z płaczem prosili ją o przebaczenie. Krystyna rzuciła się w ich objęcia i serdecznie uściskała mówiąc, że najmniejszego do nich żalu mieć nie może, bo przecież wiedzieć powinni, iż ją na to Pan Bóg powtórnie na ziemię zesłał, aby jak najwięcej cierpiąc, najwięcej dusz z czyśćca wybawiła.

Gdy na wolności się znalazła, znowu owe cudowne pokuty, o których wyżej się powiedziało, zadawała sobie. Mnóstwo się ludzi do niej zbiegało. Wielu ciężkich grzeszników pobudzało to do skruchy, a wszystkich zachęcało do tem gorliwszego za dusze czyśćcowe nabożeństwa. Lecz wielu też słabej wiary gorszyło się tem, i ci przypisywali to opętaniu. Co widząc osoby pobożne, prosiły Pana Boga, aby uskromił owe cuda w Krystynie, i aby się w jej sprawach nie tak wysoko ręka Boska wznosiła, przez wzgląd na słabość wiary wielu tamecznych mieszkańców. Wysłuchał Pan Bóg tych modlitw, i odtąd życie Krystyny nie było tak nadzwyczajnem. Częściej przebywała z ludźmi, chorym po ich mieszkaniach i szpitalach usługiwała, największą zaś miała litość nad umierającymi. Tych do ostatniej chwili nie odstępowała, posiadając szczególny dar do pobożnego przygotowania na przyjęcie ostatnich Sakramentów świętych i na godzinę śmierci. Od tej usługi nie wyłączała nawet Żydów, których tam wielu mieszkało, mówiąc, iż Pan Jezus tak dalece do karania nie jest skwapliwym, że i wielu z tych nieszczęśliwych zaślepieńców, w ostatniej ich godzinie oświecać i nawracać raczy. Lecz z drugiej strony, z wielką gorliwością nakłaniała wiernych, aby do ostatniej godziny pokuty nie odkładali. Opowiadał bowiem, że w czyśćcu, do którego zaprowadzona była niegdyś, widziała miejsce przy samem już piekle będące, przeznaczone dla tych, którzy po ciężkich grzechach, dopiero przy samej śmierci jednają się z Bogiem. Mówiła przytem, że to miejsce nie mniejsze ma męki od tych, których doznają w piekle potępieńcy, z tą tylko różnicą, że mają nadzieję wybawienia, i że szatani jeszcze wścieklej się nad temi duszami niż nad potępionemi pastwią, gdyż wiedzą, że przyjdzie czas, gdy nad niemi władzy mieć nie będą.

Chociaż krewni chętnie ją chcieli swoim kosztem utrzymywać, nigdy nie chciała żyć inaczej jak z jałmużny: mówiąc, iż to dlatego czyni, żeby tym, którzy ją wspierają dała sposobność dobrze czynienia, gdyż przydawała: ,,Nic skuteczniej u Pana Boga nie uprasza miłosierdzia dla największych grzeszników, jak gdy oni czynią miłosiernie nad bliźnim”. Zwykle też żebrała u ludzi najgorszych, doznając ztąd bardzo często upokorzeń i najdotkliwszych obelg; a za to wielu takim wypraszała u Pana Boga najszczersze nawrócenie. Był w Luwaniu pewien mieszkaniec, znany powszechnie z bezbożności i najgorszych obyczajów, a przy tem bardzo skąpy. Razu pewnego Krystyna nie spodziewając się dostać od niego nic więcej, poszła prosić szklankę wody. Ten widząc kobietę nadzwyczaj wątłą i mizerną, kazał jej dać wina. Krystyna napiła się trochę, a człowiek ten wkrótce zachorował i umarł pojednawszy się z Panem Bogiem i objawiając największą skruchę.

Zdarzało się także, że kiedy dostawała posiłek od osób, które się cudzą krzywdą były zbogaciły, i gdy go pożywała w ich oczach, takich strasznych doznawała boleści i takie wtedy czyniła akty skruchy z powodu, że się cudzą krzywdą żywi, iż nieprawych właścicieli pobudzała do żalu, i niektórzy z nich sami z siebie połowę mienia swojego oddawali tym od których je nieprawnie nabyli.

Na takich uczynkach prawdziwego apostolstwa, spędziła Krystyna lat około trzydziestu, a trudno policzyć ile dusz z czyśćca wybawiła, i ile żyjących wyrwała z ciężkich grzechów i pojednała z Bogiem. Na rok dopiero przed śmiercią, większej samotności szukała. W tym celu osiadła u zakonnic w klasztorze św. Katarzyny. Tam budowała wszystkie siostry swoim przykładem, pokorą, słodyczą w obcowaniu z drugiemi, ostrą pokutą, której do śmierci nie zaniedbywała i łaską wysokiej bogomyślności, którą ja Pan Bóg obdarzał. Zpomiędzy wszystkich zakonnic, najbliżej żyła z jedną imieniem Beatryks. Nie miała łóżka, i zwykle tam było miejsce jej spoczynku, gdzie ją noc zastała. Razu pewnego prosiła Beatryksę, aby nikomu nie mówiąc, przygotowała jej łóżko, a gdy się w nie położyła, przyzwała kapłana i wszystkie ostatnie Sakramenta święte z uczuciem najwyższej wiary i pobożności przyjęła. Potem obawiając się aby gdy rozejdzie się wieść, że umiera, nie ściągnęło to do niej wiele osób, które mając ją w wielkiej czci o błogosławieństwo prosić będą, a lękając się aby ją to w próżną chwałę nie wbiło, prosiła Pana Boga, aby zaraz umarła: co też i stało się.

Tymczasem Beatryks, pobiegła po wszystkie zakonnice i sprowadziła je do łóżka Krystyny, a widząc ją już nieżywą, przyskoczyła do niej i zawołała: ,,Czyż godziło się Krystyno, nie pożegnawszy na i nie pobłogosławiwszy, tak z tego świata odejść?” A potem pełna ufności w Bogu nachyliwszy się do jej twarzy przydała: ,,Tyś żyjąc, zawsze mi posłuszną była: zaklinam cię teraz przez Pana Jezusa, abyś mnie i teraz usłuchała: powróć na ziemię i pobłogosław siostry moje”. Na te słowa Krystyna ożyła, a zwracając się do Beatryksy rzekła: ,,Czemuś siostro droga, przeszkodziła pokojowi mojemu? Jużem do Chrystusa zaprowadzona była”. A potem widząc siostry wkoło siebie klęczące, przeżegnała je, Matce Bożej poleciła, i już tą razą na zawsze oddała Bogu ducha, roku Pańskiego 1224. Ciało jej spoczywa w tymże kościele świętej Katarzyny, i po dziś dzień wielkiemi cudami słynie; dotąd jeszcze jednak, w poczet tych Świętych, którym cześć publiczną oddawać wolno, przez Stolicę Apostolską nie jest zaliczona”.

Podczas modlitwy nieszporami ważne były dla mnie poniższe słowa:

,,Trwajcie więc cierpliwie, bracia, aż do przyjścia Pana. Oto rolnik czeka wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny. Tak i wy bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie. Oto sędzia stoi przed drzwiami”. Jk 5, 7-8. 9b

W imię Prawdy! C. D. 86

30 listopada 2023 roku

Tego dnia ważne były dla mnie słowa z 1 czytania:

,,Posłuchajcie mnie, wyspy! Ludy najdalsze, uważajcie! Powołał mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie.
I rzekł mi: «Ty jesteś Sługą moim, Izraelu, w tobie się rozsławię». Ja zaś mówiłem: «Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego». Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą.
A teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na swego Sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu Izraela. A mówił: «To zbyt mało, iż jesteś Mi Sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi»”. Iz 49, 1-6

Bardzo poruszyły mnie także słowa z żywotu św. Andrzeja:

,,Po ogłoszeniu Ewangelii w krajach wyżej wymienionych, przybył do miasta Patras w Achai, gdzie także zaczął opowiadać Chrystusa. Zawiadomiony o tem Egeusz Wielkorządca tej krainy, śpiesznie przybył do Patras, aby powstrzymać postępy wiary świętej, a nie dopuścić obalenia czci fałszywym bożkom. Święty Andrzej nie czekał aż on go zawezwie przed siebie, lecz sam udał się do niego, i w te słowa przemówił: ,,Trzeba Eugeuszu, abyś ty, któryś dostał prawo sądzenia ludzi, poznał Sędziego twojego, który jest w niebiesiech; abyś poznawszy Go, oddał cześć należną Jego nieograniczonej potędze, i Jego tylko za prawdziwego Boga uznając wzgardził tą czcią bezbożną którą fałszywym bożkom oddają”. Zdziwiony Wielkorządca tak śmiałą przemową rzekł do niego: ,,Więc to ty jesteś ten Andrzej który ośmielasz się burzyć świątynie naszych bogów, i ogłaszasz ludowi naukę zakazaną wyrokami cesarskiemi?” – ,,Cesarze, odrzekł na to Andrzej, dlatego tylko takie wyroki wydali że nie znają wielkiej tajemnicy Odkupienia, i nie wiedzą że Syn Boży rozbroiwszy potęgi piekielne, wyzwolił nas z grzechu i pojednał z Bogiem”. – ,,Pomimo tego jednak, powiedział mu za to Egeusz, ten Jezus, którego ty Bogiem uznajesz, schwytany został przez Żydów, i haniebną śmiercią na krzyżu umarł: a czyż może być coś bardziej poniżającego?” – ,,W istocie, odrzekł znowu święty Apostoł, poniżenie jakie dopuścił na Siebie Chrystus, wszelkie przechodzi wyobrażenie, gdyż spotkało ono Tego który będąc człowiekiem był razem i Bogiem. Lecz w tem właśnie zawarta jest cała tajemnica naszego Odkupienia i dowód najwyższej miłości Boga dla ludzi”.

Następnie Andrzej wyłożył Wielkorządcy całą naukę chrześcijańską, upadek pierwszych rodziców, w skutek tego skażenie natury całego rodzaju ludzkiego, niezbędność zadość czynienia sprawiedliwości Boskiej przez jedynie godną Boga ofiarę, jaką mógł być tylko Syn Jego równy Mu w Bóstwie, a który w tym celu właśnie stał się człowiekiem, i na koniec opowiedział mu całą mękę i zmartwychwstanie Pana Jezusa. Prawdy te jakkolwiek z wielką jasnością wyłożone Egeuszowi, nie trafiły do jego serca skażonego błędami pogańskiemi, i umysłu dobrowolnie zaślepionego na nie. Przerwał on mowę świętemu Andrzejowi i groźnie zawołał aby cześć oddał bożkom. Wtedy ten wielki Święty, przyobleczony przez Samego Chrystusa w najwyższą godność kapłańską, uczynił owo sławne wyznanie wiary, zawierające w sobie naukę Kościoła o przenajświętszym Sakramencie ołtarza – a świadczące że taką była już i nauka Apostołów – i w te słowa do Wielkorządcy przemówił:
,,Czci bożkom twoim nie oddam, a ofiar składać im nie będę, gdyż ja codziennie składam ofiarę Bogu Wszechmogącemu, i w niej poświęcam nie mięso byków, ani cielców i kozłów, jak w Starym zakonie bywało, lecz ofiaruję Mu Baranka bez zmazy, który za nas poświęcił się na śmierć krzyżową, a którego Ciałem i Krwią przenajświętszą posila się lud wierny. On, ten Baranek Boży, nakarmiwszy Sobą wszystkich, pozostaje równie całym jak był wprzódy, równie żywym jak był przed Jego poświęceniem na naszych ołtarzach, i przed Jego zaofiarowaniem”.

Wielkorządca rozgniewany stałością św. Andrzeja, kazał go zaprowadzić do więzienia, a nazajutrz przywoławszy go urzędownie przed swój trybunał, zagroził mu karą śmierci na krzyżu, jeśli bożkom czci nie odda. Lecz Andrzej odpowiedział na to: ,,O! nieszczęsny niewolniku śmierci, czy potem wszystkiem com ci powiedział, trwasz jeszcze w twojemu partem zaślepieniu? Co do mnie bądź pewien, że mnie męki któremi mi grozisz nie ustraszą. Owszem pragnę ich z całego serca, a co mnie tylko srodze boli, to że w tobie widzę taki wstręt do przyjęcia prawdy. Im więcej cierpieć będę, tem świetniejszą koroną Pan mój nagrodzi mi to w Niebie, a tem milszym Mu się stanę, im podobniejszym będę do Niego w cierpieniach i śmierci jakie mi zadasz”.

Wtedy Egeusz kazał go okrutnie ubiczować, a potem, gdy tak ukatowanego znowu go stawił przed sobą, Święty z większą jeszcze mocą mówił o szczęściu jakieby go spotkało, gdyby za Chrystusa na krzyżu umarł, i przydał: ,,Nie takich to mąk jakiemi mi grozisz trzeba się obawiać, bo te długo trwać nie mogą, a nagrodą za nie będzie chwała nieśmiertelna; lecz męki prawdziwie straszne są to męki piekielne, które cię czekają, jeśli się nie nawrócisz; one nigdy końca nie mają, i zawsze są jednakowo ciężkie”. Przekonawszy się tedy Egeusz, iż świętego Andrzeja niczem nie przemoże, skazał go na śmierć krzyżową.

Gdy to posłyszał lud, u którego święty Andrzej w wielkiem był poważaniu zaczął głośno wołać: ,,Cóż popełnił co takiego ten sprawiedliwy, ten ulubieniec Boski, aby go na śmierć skazywać? Nie godzi się dopuścić wykonania wyroku niesprawiedliwego”. Lecz święty Apostoł, pałający pragnieniem poniesienia śmierci dla Chrystusa, przemówił do ludu a prosił i błagał aby się uspokoił, i nie pozbawiał go szczęścia poniesienia śmierci męczeńskiej. Powiedli go tedy na miejsce ukrzyżowania.

Kiedy się tam zbliżał, a z daleka krzyż dla niego przygotowany ujrzał, wyciągnął do niego ręce, i z najwyższem uniesieniem zawołał: ,,Witaj krzyżu czci godny, uświęcony ciałem Jezusa Chrystusa, które spoczywało na tobie. Zanim najdroższy Zbawca nasz umarł w twoich ramionach, wstręt tylko największy obudzałeś: lecz odkąd Bóg skonał na twojem łonie, pełnyś ty niebieskiego wdzięku, i najszczęśliwszy kto na twoich rękach umiera z miłości Tego, który z miłości ku ludziom umarł na tobie! Kto posiada wiarę, zna jaką słodycz w sobie zawierasz, i jakie są nagrody przygotowane dla umierających w objęciach twoich. Pełen więc nadziei i radości śpieszę do ciebie, i proszę przyjm mnie łaskawie na siebie. Jako ucznia tego, Który przez ciebie świat odkupił. O! krzyżu przecudny! Którego olsnęła światłość niewymownej piękności odkąd stałeś się łożem boleści Pana mojego, Boga wiecznej chwały. O! krzyżu dawno upragniony. O! krzyżu gorąco umiłowany, o! krzyżu za którym ciągle wzdychałem, a któryś nareszcie jest dla mnie zgotowanym, przyjmij mnie na łono twoje, i oddaj twojemu mistrzowi, abym z twojego objęcia przeszedł w objęcia Tego, który mnie na tobie odkupił”.

Gdy go na koniec pod krzyż przyprowadzono, według rozkazu Wielkorządcy rozpięli go na nim, przywiązując sznurami, Pozostał tak święty Andrzej całe dwie doby, przemawiając z krzyża do otaczającego go ludu: wzywał pogan do nawrócenia się, a chrześcijan utwierdzał w wierze, zachęcając do znoszenia wszelkich męczarni za Chrystusa, byle się nie pozbawić korony nieśmiertelnej.

Tymczasem, lud całem mieście widokiem tak cudownej wytrwałości świętego Męczennika poruszony, burzył się coraz więcej, a sarkając na okrucieństwo Egeusza, groźnie domagał się aby kazał Andrzeja zdjąć z krzyża. Wielkorządca obawiając się rokoszu wyraźnego , przyrzekł zadość uczynić powszechnemu żądaniu, i przybywszy na miejsce gdzie święty Andrzej wisiał na krzyżu, a jeszcze pełen życia, rozkazał aby go z niego zdjęto. Lecz kaci którzy nawet z wielką chęcią ten rozkaz Egeusza spełnić pragnęli, uczuli ręce swoje ubezwładnione, tak że ruszyć niemi nie mogli. Mąż Boży zaś widząc do czego się zabierają, zawołał głośno: ,,Nie dozwól o! Panie mój, aby sługa Twój rozpięty na tym krzyżu za wyzwanie Imienia Twojego, miał z niego schodzić. Racz przyjąć w ręce Twojeducha mego, który Cię jeszcze lepiej poznał i umiłował przez czas tej męki. W Tobie jestem tem, czem jestem, od Ciebie wyszedłem czas już abym do Ciebie wrócił, jako do jedynego celu do którego dążyłem, jako do jedynego przedmiotu mojej miłości!” A gdy tych słów domówił, otoczyła go światłość niebieska tak jasna, że na nią patrzeć obecni nie mogli, w miarę zaś jak znikała i dusza jego wychodziła z więzów tego ciała. Nakoniec zniknęła zupełnie, i Andrzej skonał. Śmierć jego męczeńska zaszła 30 listopada roku Pańskiego 63”.

Tego dnia przeczytałem ważne dla mnie słowa bł. Ks. Franciszka Drzewieckiego:

,,Gdy Bóg zsyła na was cierpienia, choroby i inne niepowodzenia, jest to dobry znak, że Bóg was jeszcze nie opuścił i pragnie dać wam okazję do pokutowania za grzechy tutaj, na ziemi, abyście mogli potem od razu przejść do życia wiecznego”.

Ważny był dla mnie także cytat z obrazka prymicyjnego ks. Drzewieckiego:

,,Daj mi moc przeciw nieprzyjaciołom Twoim”. – bł. Duns Szkot

Poruszyła moje serce również modlitwa po Komunii świętej:

,,Boże, nasz Ojcze, niech nas umocni przyjęcie Najświętszego Sakramentu, abyśmy za przykładem świętego Andrzeja Apostoła naśladowali ukrzyżowanego Chrystusa i mogli żyć razem z Nim w chwale. Który żyje i króluje na wieki wieków”.

W imię Prawdy! C. D. 52

1 października 2023 roku

Przeczytałem ciekawe słowa bł. ks. Jerzego Popiełuszki:

,,Pracownicy wymiaru sprawiedliwości muszą pamiętać, że w imię Bożej sprawiedliwości od paragrafów ważniejszy jest człowiek. Że w naszej rzeczywistości często paragrafy i przepisy wykorzystywane są nie tylko dla odszukania prawdy, ale i dla umęczenia człowieka”.

2 października 2023 roku

Tego dnia przeczytałem ważne słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego:

,,Właściwie kapłan nigdy nie może się cofać, nawet gdyby posłannictwo jego wiodło pod zęby zwierząt. Bóg ma prawo wszystkiego żądać. Może z lękiem, może z trwogą i przerażeniem – a jednak jest to położenie bez wyjścia. I cała nasza praca ma iść nie w tym kierunku, by uniknąć tych ostatecznych następstw, ale – by dojść do nich z usposobieniem ufności, pogody i pełnego zrozumienia, że tak musi być, bo tego wymaga ,,Boża racja stanu”. Pszenica i chleb – to kapłańskie narzędzie pracy ofiarniczej. Gdy już ich zabraknie na ołtarzu, pozostaje sam ofiarnik, jak ongiś Chrystus, który po rozmnożeniu chleba – sam się stał Chlebem i ofiarował się ,,zębom bestii”. Bestie odżywiające się Bogiem – mogą się ubóstwić. Prześladowcy ścierający moją pszenicę na chleb – mogą się nawrócić. Czy można ich pozbawić tej ostatniej szansy ratunku?

Bóg zażądał od kapłanów wieku XX, by wydali ciała swoje jako hostię zastępczą; w tylu obozach koncentracyjnych ostatniej wojny dokonała się ofiara, istna hekatomba Kościoła świętego.” – 1 luty 1955 roku

3 października 2023 roku

Na porannej jutrzni zwróciłem szczególną uwagę na Psalm 43:

,,Osądź mnie, Boże, sprawiedliwie
i broń mojej sprawy przeciw ludowi nie znającemu litości,
wybaw mnie od człowieka podstępnego i niegodziwego.
Ty bowiem, Boże, jesteś ucieczką moją.
Dlaczego mnie odrzuciłeś?
Czemu chodzę smutny i gnębiony przez wroga?
Ześlij światłość i wierność swoją,
niech one mnie wiodą,
Niech mnie zaprowadzą na Twą górę świętą
i do Twoich przybytków.
I przystąpię do ołtarza Bożego,
do Boga, który jest moim weselem i radością,
i będę Cię chwalił przy dźwiękach lutni, Boże, mój Boże!
Czemu zgnębiona jesteś, duszo moja,
i czemu trwożysz się we mnie?
Ufaj Bogu, bo jeszcze wysławiać Go będę:
On zbawieniem mojego oblicza i moim Bogiem!”

Ciąg dalszy nastąpi…

W imię Prawdy! C. D. 46

21 września 2023 roku

Tego dnia poruszyły mnie słowa z Psalmu 143:

,,Usłysz, o Panie, moją modlitwę,
przyjm moje błaganie
w wierności swojej, wysłuchaj mnie w swej sprawiedliwości!
Nie pozywaj na sąd swojego sługi,
bo nikt żyjący nie jest sprawiedliwy przed Tobą.
Albowiem nieprzyjaciel mnie prześladuje:
moje życie na ziemię powalił,
pogrążył mnie w ciemnościach <jak dawno umarłych>.
A we mnie duch mój omdlewa,
serce we mnie zamiera.
Pamiętam dni starodawne,
rozmyślam o wszystkich Twych dziełach,
rozważam dzieło rąk Twoich.
Wyciągam ręce do Ciebie;
moja dusza pragnie Ciebie jak zeschła ziemia.
Prędko wysłuchaj mnie, Panie,
albowiem duch mój omdlewa.
Nie ukrywaj przede mną swego oblicza,
bym się nie stał podobny do tych, co schodzą do grobu.
Spraw, bym rychło doznał Twojej łaski,
bo w Tobie pokładam nadzieję.
Oznajmij, jaką drogą mam kroczyć,
bo wznoszę do Ciebie moją duszę.
Wybaw mnie, Panie, od moich wrogów,
do Ciebie się uciekam.
Naucz mnie czynić Twą wolę,
bo Ty jesteś moim Bogiem.
Twój dobry duch niech mnie prowadzi
po równej ziemi.
Przez wzgląd na Twoje imię, Panie, zachowaj mię przy życiu;
w swej sprawiedliwości wyprowadź mnie z utrapień!
A w swojej łaskawości zniszcz moich wrogów
i wytrać wszystkich, którzy mnie dręczą,
albowiem jestem Twoim sługą”.
Ps 143, 1-12

oraz słowa jednego z biskupów:

,,Być kapłanem to:
służyć,
pouczać,
karcić,
i być ciągle gotowym na cierpienie, jeżeli
tego wymaga PRAWDA CHRYSTUSOWA”.

Tego dnia odebrałem pismo od miejscowego proboszcza a zarazem fundatora Fundacji Płomień Eucharystyczny. Pismo było odpowiedzią na trzy moje pisma (dwa z czerwca i jedno z początku września). Dowiedziałem się, że rycerze św. Jana Pawła II, którym proboszcz duszpasterzuje nie pomogą w zapewnieniu bezpieczeństwa w Kaplicy Wieczystej Adoracji. Dowiedziałem się także, że proboszcz nie pełni jurysdykcji nad kaplicą. To było bardzo ciekawe stwierdzenie w stosunku do statutu Fundacji Płomień Eucharystyczny, w którym władza fundatora zdaje się być ponad prezesem, Zarządem i Radą Fundacji.

22 września 2023 roku

Tego dnia pomocne były między innymi słowa z Psalmu 49:

,,Dlaczego miałbym się trwożyć w dniach niedoli,
gdy otacza mnie złość podstępnych,
którzy ufają swoim dostatkom
i chełpią się ogromem swego bogactwa?”
Ps 49, 6-7

Ciąg dalszy nastąpi…