W imię Prawdy! C. D. 224

23 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Jezus skosztował tego napoju pożegnalnego, ale go nie wypił, bo straciłby przytomność, gdyby wypił, a On chce przytomnie umierać.
Doły już gotowe i krzyże osadzono mocno.
Zwykle widzimy na obrazach, że przybijanie do Krzyża odbywało się na ziemi, a potem Krzyż dźwigano i wpuszczano do dołu.
Jednak więcej pewne jest, że najpierw wkopywano krzyże, a potem powrozami wyciągano ofiarę i przybijali ją kaci, stojąc na drabinach.
Gdy już wszystko gotowe, oficer daje znać, by zacząć krzyżowanie.
Dwóch żołnierzy podchodzi do Jezusa i szybkiemi, ostremi ruchami zrywają z Niego ubranie, lecz nie targają, bo to dla nich będzie. Krew znowu strumieniami spływa, bo ubranie przylepiło się do ran.

Gdy już Jezus obnażony, podprowadzają Go pod Krzyż, zarzucają pod ramiona dwa powrozy, kat już czeka na drabinie, przerzuca końce powrozów przez belkę poprzeczną, drudzy chwytają i ciągną Jezusa do góry na Krzyż.
Jest to pierwsze podniesienie w tej krwawej Mszy świętej, jaką Jezus za nas odprawia w Wielki Piątek.
Kat, stojący na drabinie, chwyta Rękę Jezusową, która tyle uzdrawiała, tylu błogosławiła, gładziła główki dzieci, wyciąga z torby gwóźdź, przykłada do dłoni Jezusa, wali młotem. Tryska Krew za każdem uderzeniem, gwóźdź idzie coraz dalej, pozostała tylko główka widoczna, zlana Krwią, która ciecze strumyczkiem na ziemię.

Kat schodzi, przenosi drabinę na drugą stronę i tak samo przybija drugą Boską Rękę. Teraz zabiera się do Nóg, ale już bez drabiny, bo Krzyż nie był tak wysoki. Przygważdża te Boskie Stopy, Które tyle razy raniły się, gdy Jezus chodził od miasta do miasta, od wsi do wsi, by nas nauczyć drogi do szczęścia i wydeptać nam drogę do nieba, zachwaszczoną tylu grzechami.
Za każdym uderzeniem młota, za każdem tryśnięciem Krwi z Ran, Żydzi coraz radośniej oczy i usta otwierali, i coraz bliżej cisnęli się do Krzyża z dziką radością i upajali się cierpieniem Jezusa.

Kat jeszcze raz bierze drabinę i wchodzi, by przybić nad głową Jezusa deseczkę z wyrokiem: ,,Jezus Nazareński, Król Żydowski”.
Krwawa robota już skończona, Jezus już przybity, już się nie ruszy, już nie ucieknie.
Kajfaszu, już możesz odejść, będziesz dziś spał spokojnie, bo Jezus już też zaśnie za chwilę śmiertelnie.
Ale Kajfasz jeszcze nie odejdzie. Zbliża się do Krzyża i razem z Żydami zaczyna naigrywanie, bluźnierstwa. Nie wolno było Kajfaszowi przybić Jezusa gwoździami, więc Go będzie przybijał językiem, bluźnierstwami, obelgami.
,,Ty coś miał zburzyć kościół, a za trzy dni znowu odbudować, ocal sam siebie.” ,,Jeśliś naprawdę Syn Boży, zstąp z Krzyża.”
Inni zapewne dodali, śmiejąc się: ,,Mocniejsze gwoździe, niż Jego moc cudotwórcza.”

Drugi kapłan ryczy: ,,Ufał w Bogu, niechże Go teraz wybawi”. ,,Jeśli jest królem Izraela, niech teraz zstąpi z Krzyża, a uwierzymy mu”.
Kaci tymczasem dzielili między siebie szaty po skazańcach, a o suknię Jezusa całodzianą rzucali los, komu ma przypaść.
Reszta żołnierzy, biorąc przykład z kapłanów i faryzeuszów, także zaczęła drwić z Jezusa, wołając: ,,Jeśliś Król żydowski, wybawże samego siebie”.
Wyśmiano naukę Jezusa, Jego wiarę w Boga Ojca, cuda, pobożność i nawet obecne Jego cierpienie.
Niektórzy już zachrypli od wrzasków i śmiechu.
Jezus wisi i milczy początkowo, słucha tego nowego biczowania diabelskiego językami. Krople Krwi spadają jedna po drugiej na ziemię z Rąk, a z Nóg czerwony pasek zbiega po drzewie na glinę i kamienie.
Gdy się trochę bluźniercy uciszyli, Jezus wznosi zakrwawione Oczy do nieba i woła: ,,Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”.
Tak mści się Jezus na swoich wrogach: modli się o przebaczenie dla nich”.

W imię Prawdy! C. D. 223

23 marca 2024 roku

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Szło jednak kilka niewiast za orszakiem i te początkowo zakryły się chustkami i rzewnie płakały nad Jezusem, tak strasznie w niewinnie cierpiącym.
Początkowo bały się kapłanów i skrycie płakały. Teraz jednak widząc, że oficer ujął się za Jezusem, głośno zapłakały nad Nim, już się nie oglądały na okrutnych kapłanów, co powiedzą lub pomyślą sobie.
Jezus wyczuł ich dobre serca, więc przemawia do nich, mimo, że tak okropnie zmęczony i już za chwile umrze.
,,Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nademną, ale same nad sobą i nas synami waszymi, albowiem przyjdą dni w których będzie się mówiło: Szczęśliwe niepłodne… które nie rodziły i nie karmiły.”
,,Tedy poczną mówić górom: Padnijcie na nas, a pagórkom: przykryjcie nas. Albowiem, jeśli na zielonem drzewie to czynią, cóż na suchem będzie?”

Najwięcej serca i miłości w czasie całego życia Jezusa i w czasie Jego okropnej Męki okazały niewiasty.
Zawsze to już niewiasty mają więcej serca i miłości niż mężczyźni.
Dlatego to Jezus tak serdecznie i z takiem politowaniem nad niemi przemawia do nich nawet, gdy tak cierpi.
Cóż Jezus w tych słowach przepowiada owym żałującym Go niewiastom?
To, o czem wyżej już była mowa, t. j. o krwawem zburzeniu Jerozolimy, które nastąpi za kilkadziesiąt lat, kiedy Jerozolimę zdobędą Rzymianie i urządzą tak okropną rzeź, że krew potokami popłynie po ulicach, a ludzie przerażeni okropnościami mordu i rzezi, wołać będą: ,,Góry padnijcie na nas, pagórki przykryjcie nas.”

Spadnie tedy Krew Jezusa na dzieci żydowskich niewiast, jak tego wołali przed chwilą przed pałacem Piłata kapłani i może mężowie tych niewiast.
Zielonem drzewem boskiego życia pełnem jest Jezus, a tak cierpi za nieswoje grzechy… Jakżeż cierpieć będą ludzie o duszach aż suchych od grzechów, gdy ich Sprawiedliwość Boża zacznie karać za Jezusa, za Bogobójstwo?
Szczęśliwe te niewiasty, które nie pozostawią dzieci po sobie na ten okropny czas.
Jezus po tych słowach posuwa się dalej, a ciągle słabnie tak, że nim dojdzie do miejsca Trupiej Głowy na Kalwarję, choć sam całego ciężaru Krzyża nie niesie, jeszcze dwa razy upada.
Dowlókł się na miejsce kaźni. Zatrzymano się na pagórku wapiennego kamienia., przypominającym głowę trupa.
Ta kamienna trupia głowa, ta skalista Kalwarja, to nasza dusza twarda, uśmiercona grzechem ciężkim, zakamieniała, na której wyrósł dla Jezusa Krzyż na śmierć Jego w nas.
To miejsce dlatego głównie Sanhedryn wybrał, że tędy krzyżowały się drogi, któremi pielgrzymi z Jaffy i Damaszku szli na święta do Jerozolimy.
Chodziło o to, by wszyscy, zdążający obecnie na święta, mogli widzieć, że Jezus kończy haniebnie na Krzyżu.

Jezus, stanąwszy na miejscu kaźni, popatrzył jeszcze raz na Jerozolimę, w której tyle przecudnych nauk wygłosił, tyle cudów zdziałał, tyle się napracował, by jej mieszkańców nawrócić… a wszystko bezskutecznie.
Przypominają mu się te łzy, jakie wylał nad jej zaślepieniem, i te słowa niegdyś z takiem bólem wyrzeczone: ,,Jeruzalem, Jeruzalem, ile razy chciałem cię zgromadzić, jak kokosz kurczęta, a nie chciałaś… przeto zostanie wasz dom pusty”.
W tej chwili patrzy Jezus zawsze obecny na ziemi (w Najśw. Sakramencie) i na Jerozolimę naszej duszy…
Co w niej widzi? Może takie mrowie grzechów, jak na Kalwarji wrogów.

Żołnierze tymczasem odkładają na bok oszczepy, tarcze, zrzucają płaszcze, biorą łopaty i zaczynają kopać doły pod krzyże.
Inni przygotowują odurzający napój dla skazańców. Jest to mieszanina z wina, żółci, mirry, i kadzidła.
Mirrą i kadzidłem powitali Trzej Mędrcy ze Wschodu Jezusa przy Narodzeniu i dodali złoto… Mirrą i kadzidłem, zmieszanemi z żółcią i winem żegnają Jezusa przed śmiercią i dodadzą do tego żelazne gwoździe, a gdy skona, jeszcze wepchają Mu żelazo do Serca, by już nigdy nie ożyło.
Taka jest wdzięczność ludzka!!!”

W imię Prawdy! C. D. 219

20 marca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i moje policzki rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam”. Iz 50, 5-7

,,O Panie, wybawicielu mój od ludzi pełnych gniewu, Ty mnie wyniesiesz ponad moich przeciwników i oswobodzisz od człowieka niegodziwego”. por. Ps 18, 48-49

,,Król Nabuchodonozor powiedział: «Czy jest prawdą, Szadraku, Meszaku i Abed-Nego, że nie czcicie mojego boga ani nie oddajecie pokłonu złotemu posągowi, który wzniosłem? Czy teraz jesteście gotowi – w chwili gdy usłyszycie dźwięk rogu, fletu, lutni, harfy, psalterium, dud i wszelkiego rodzaju instrumentów muzycznych – upaść na twarz i oddać pokłon posągowi, który uczyniłem? Jeżeli nie oddacie pokłonu, zostaniecie natychmiast wrzuceni do rozpalonego pieca. Który zaś bóg mógłby was wyrwać z moich rąk?»
Szadrak, Meszak i Abed-Nego odpowiedzieli, zwracając się do króla Nabuchodonozora: «Nie musimy tobie, królu, odpowiadać w tej sprawie. Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, zechce nas wybawić z rozpalonego pieca, może nas wyratować z twej ręki, królu! Jeśli zaś nie, wiedz, królu, że nie będziemy czcić twego boga ani oddawać pokłonu złotemu posągowi, który wzniosłeś».
Na to wpadł Nabuchodonozor w gniew, a wyraz jego twarzy zmienił się w stosunku do Szadraka, Meszaka i Abed-Nega. Wydał rozkaz, by rozpalono piec siedem razy bardziej, niż było trzeba. Mężom zaś najsilniejszym spośród swego wojska polecił związać Szadraka, Meszaka i Abed-Nega i wrzucić ich do rozpalonego pieca.
Król Nabuchodonozor popadł w zdumienie i nagle powstał. Zwrócił się do swych doradców, mówiąc: «Czyż nie wrzuciliśmy trzech związanych mężów do ognia?» Oni zaś odpowiedzieli królowi: «Oczywiście, królu». On zaś w odpowiedzi rzekł: «Lecz widzę czterech mężów rozwiązanych, przechadzających się pośród ognia, i nie dzieje się im nic złego; czwarty wyglądem przypomina anioła Bożego».
Nabuchodonozor powiedział na to: «Niech będzie błogosławiony Bóg Szadraka, Meszaka i Abed-Nega, który posłał swego anioła, by uratować swoje sługi. W Nim pokładali ufność i przekroczyli nakaz królewski, oddając swe ciała, aby nie oddawać czci ani pokłonu innemu bogu poza Nim»”. Dn 3, 14-20. 91-92. 95

,,Błogosławieni, którzy w sercu dobrym i szlachetnym zatrzymują słowo Boże i wydają owoc dzięki swojej wytrwałości”. Por. Łk 8, 15

,,Mówił tedy Jezus do tych Żydów, którzy weń uwierzyli: ,,Jeżeli wytrwacie w nauce mojej, będziecie prawdziwie uczniami moimi. Poznacie prawdę, a prawda uczyni was wolnymi.” Odrzekli Mu: ,,Potomkami Abrahama jesteśmy i nigdy nie byliśmy w niczyjej niewoli. Jakże możesz mówić: Staniecie się wolnymi?” Jezus odrzekł im: ,,Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto grzech popełnia, jest niewolnikiem grzechu. Otóż niewolnik nie pozostaje w domu na zawsze; tymczasem syn pozostaje w nim na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, będziecie rzeczywiście wolni. Wiem dobrze, że jesteście potomkami Abrahama, a jednak nastajecie na życie moje, bo nauka moja nie zapuszcza w was korzeni. Ja nauczam tego, co widziałem u mego Ojca, a wy czynicie to, czego nauczyliście się od waszego ojca.” Na to odpowiedzieli Mu: ,,Ojcem naszym jest Abraham”. A Jezus odparł im: ,,Jeżeli jesteście synami Abrahama, spełniajcie czyny Abrahama. A wy przeciwnie, usiłujecie teraz zabić mnie, mnie, który głosiłem wam prawdę, jaką od Boga usłyszałem. Tego Abraham nie czynił. Wy spełniacie czyny ojca waszego.” Rzekli do Niego: ,,Nie jesteśmy dziećmi nieprawego łoża; mamy jednego Ojca, Boga!” Jezus odrzekł im: ,,Gdyby Bóg był waszym Ojcem, miłowalibyście mnie; bo Ja od Boga wyszedłem i przyszedłem. Nie od siebie przyszedłem, lecz On mnie posłał. Dlaczego nie rozumiecie mojego sposobu mówienia? Bo nie jesteście zdolni słuchać słów moich. Wy macie diabła za ojca i chcecie postępować według tego, czego wasz ojciec pożąda. On był zabójcą od początku i nie oparł się mocno o prawdę, bo nie ma w nim prawdy. Kiedy kłamie, mówi zgodnie ze swą naturą, bo kłamcą jest i ojcem kłamstwa. A ponieważ ja prawdę mówię, nie wierzycie mi. Kto z was może dowieść mi grzechu? Jeżeli wam prawdę mówię, czemu mi nie wierzycie? Kto z Boga jest, słucha słów Bożych. Oto dlaczego wy ich nie słuchacie; ponieważ nie jesteście z Boga.” Na to odpowiedzieli Mu Żydzi: ,,Czyż nie mamy słuszności mówiąc, że jesteś Samarytaninem i że jesteś opętany przez diabła?” Jezus odrzekł: ,,Ja nie jestem opętany, ale czczę Ojca mego, wy zaś znieważacie mnie. Ja nie szukam własnej chwały; jest jednak ten, który jej szuka i sądzi. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, jeżeli kto zachowa moją naukę, nigdy nie ujrzy śmierci”. J 8, 31-51

W tym dniu odnalazłem piękną modlitwę św. Tomasza z Akwinu:

,,Wszechmogący wieczny Boże, oto zbliżam się do przenajświętszych tajemnic Jednorodzonego Syna twego, Pana naszego, Jezusa Chrystusa; przystępuję do nich jak chory do lekarza żywota, jak splugawiony do źródła miłosierdzia, jak ślepy do światła przedwiecznej jasności, jak ubogi i nędzny do Pana nieba i ziemi. Błagam Cię, Panie, – abyś przez nieskończoną szczodrobliwość twoją łaskawie niemoce moje uleczył, nieczystą szpetność, obmył, ślepotę moją oświecił, ubóstwo moje wzbogacił, nagość okrył, abym zdolny był chleb Aniołów, Króla nad królami i Pana nad panami przyjąć z taką czcią i pokorą z taką skruchą i pobożnością, z taką czystością i wiarą, z takim zamiarem i intencją, jak tego wymaga największa korzyść duszy mojej, dla jej zbawienia. Zrządź łaskawie, abym przyjął nie tylko znak zewnętrzny sakramentu Ciała i Krwi Pańskiej, lecz istotę i całą moc tej tajemnicy. Użycz mi, Boże najłaskawszy, abym Ciało jednorodzonego Syna twego, wzięte z Maryi Panny, w taki sposób przyjął, abym przez to wcielił się w mistyczne Ciało Jego i stał się godnym być między Jego członki policzonym. O Ojcze najmiłościwszy, daj mi wiecznie wpatrywać się, bez zasłony w oblicze ukochanego Syna twego, którego w doczesnej pielgrzymce mojej pod zasłoną chleba teraz zamierzam przyjąć. Amen”.

W imię Prawdy! C. D. 215

17 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Gdy szli przez miasto, widać było koło każdego domu ruch i krzątaninę, jak to bywa przed świętami. Jedni porządkowali koło domów, kobiety wyrabiały ciasto na mace, mężczyźni wynosili baryłki wina z piwnic, zabijali jagnięta młode, z kominów wychodziły dymy, dzieci bawiły się wesoło.
Był to czas najradośniejszy dla Żydów, pamiątka wyprowadzenia się z Egiptu do Ziemi mlekiem i miodem płynącej.
Wszędzie było widać radosne twarze, nawet biedacy cieszyli się, że choć teraz podczas świąt pożywią się lepiej. Radość podnosiła piękna pogoda i jasno świecące słońce wiosenne.

Koło tych domów gwarnych i wesołych posuwa się zwolna straszny orszak pogrzebowy żywego Jezusa z dwoma łotrami, w otoczeniu kapłanów i wojska.
Gwar, wrzaski towarzyszą pochodowi, więc ludzie wybiegają z domów i patrzą, co się dzieje?
Poznają Jezusa, patrzą na Niego, jak stęka pod ciężkim krzyżem, spocony, potyka się na każdym kamieniu, krew znowu ciecze z Niego, bo krzyż odnawia rany od biczowania, korona cierniowa uderza w drzewo, rani boleśnie Czoło i Głowę.
Twarz blada, oczy zaczerwienione od łez, wargi spieczone od gorączki. Nogi chwieją się przy każdym kroku, bo Krzyż strasznie ciężki. Pył z drogi siada na ranach Jezusa i pali okropnie.
Oj ciężki ten Krzyż, bo na Nim tyle grzechów, tyle zbrodni!

Niewiasty na progach domów pokazują sobie Jezusa palcami, pokrytemi mąką lub ciastem.
Jednych porywa żal, lecz tych mało, inni zaczynają z Jezusa szydzić i z tych, którzy w Niego uwierzyli.
Nazywają Go Oszustem, bo dawniej tyle cudów robił, uzdrawiał chorych, wskrzeszał umarłych…, a teraz nie umie obronić się, nie uniknie śmierci. Niektóre niewiasty chowają się i płaczą.
Wielu z gapiących się podbiega ku Jezusowi i by się przypodobać wrogom Jego, plują na Niego, przezywają Go i czem mogą, obrzucają.
Inni przyłączają się do pochodu. Idą patrzeć, jak też Jezus będzie umierał przybity do Krzyża.

-Takie święta ma nasz Jezus, takich przyjaciół, taką wdzięczność od swoich rodaków, dla których tyle cudów czynił, dla których był tak dobry.
-A jakie święta my Jezusowi zgotujemy tego roku?
Czy tegoroczne Święta Wielkanocne nie będą Świętami dla grzechów, dla chwały szatana? Zastanówmy się nad tem.
Żywy Jezus idzie na Kalwarię, na swój pogrzeb, czy i my nie sprawimy Mu pogrzebu w naszych duszach w czasie tych świąt?
Smutny pochód jeszcze nie doszedł do bramy miasta zwanej Ogrodową, gdy Jezus nagle zachwiał się silnie i upadł ciężko na ziemię razem z Krzyżem.
Twarz Jego nagle śmiertelnie zbladła jak śnieg, powieki przymknęły się, przez usta otwarte dobywa się chrapliwy oddech.

Ciężki Krzyż przygniótł Go silnie do ziemi.
Orszak zatrzymał się. Żołnierze pochylają się nad Jezusem i chcą Go dźwignąć. Na to żydzi wołają: ,,Udaje, że zemdlał”, zaczynają Go kopać i wołają, by wstawał i niósł Krzyż. Zawraca i podjeżdża oficer, patrzy uważnie na Jezusa i widzi, że tak wyczerpany, iż nie doniesie Krzyża na Kalwarię.
Rozgląda się więc, kogoby wziąć do pomocy Jezusowi.
W tym czasie szedł z pola niejaki Szymon Cyrenejczyk i z ciekawości zbliżył się, zobaczył Jezusa przywalonego Krzyżem, omdlałego.
Cyrenejczyk musiał mieć minę bardzo bolesną, kiedy oficer ocenił go, że można mu kazać pomóc dźwigać Krzyż Jezusowi.

,,Weź ten Krzyż i chodź z nami”, woła do Szymona oficer. Szymon bez ociągania się wypełnia rozkaz.
Czujecie miłość za to ku Cyrenejczekowi, a może zazdrościcie mu. Gdyby was ów oficer spytał, kto z was pomógłby Jezusowi dźwigać Krzyż, – wszyscy zgłosilibyście się.

Dźwigajcie cierpliwie te Krzyże, jakie na was kładzie cierpienie, czy to od złych ludzi, czy choroby, czy inne nieszczęścia.
Jak mamy zachować się gdy nas Bóg krzyżem nawiedzi, niech nas pouczy następujący przykład:
Pewien wcale pobożny człowiek stale narzekał przed Bogiem i przed ludźmi na ciężki krzyż życiowy.
Raz zesłał mu Bóg pouczające senne widzenie.

Oto widzi wielkie pole pokryte krzyżami. Jedne z tych krzyżów były z najdroższych kruszców i kamieni, a więc diamentowe, złote, srebrne, inne mosiężne, żelazne, a najwięcej drewnianych.
Staje Jezus koło niego i powiada: ,,Prosisz ciągle o zmianę krzyża, więc możesz sobie teraz wybrać jaki chcesz.”
Biegnie więc ucieszony do najbogatszych krzyżów i bierze najwspanialszy na ramię, ale wnet odkłada go, bo za ciężki. Bierze inny, ale też nie może go unieść.
Zawstydzony idzie między drewniane, ale i te, choć bardzo ładne, jednak też za ciężkie.
Idzie wreszcie do jednego małego i skromnego krzyżyka. Wkłada go na ramię i czuje, że ten będzie najlżejszy i najodpowiedniejszy. Wraca z nim do Jezusa i powiada: ,,Panie, ten mi najlepiej nadaje się”. Wtedy Jezus z uśmiechem boskim powiada: ,,To właśnie twój krzyż, jaki ci sam wybrałem, jako najodpowiedniejszy dla ciebie, nośże go i nie narzekaj, bo ten krzyż na pewno cię zbawi.”

Odtąd już nigdy ów człowiek nie narzekał na swój krzyż. Nieśmy i my za Jezusem taki krzyż, jaki nam On daje, a nie szukajmy innego, bo będzie na pewno cięższy.
Chrystus wynagrodził Cyrenejczekowi tę przysługę, bo jego synowi Aleksander i Rufus zostaną później biskupami. Widocznie Szymon, opowiadając w domu po powrocie z Kalwarii, co uczynił dla Jezusa, zaciekawił synów, że potem razem z nim poznali Jezusa i Jego naukę”.

W imię Prawdy! C. D. 213

15 marca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie. Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz za to, że siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A On poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami”. Iz 53, 11b-12

,,Mylnie rozumując, bezbożni mówili sobie:
«Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszemu działaniu, zarzuca nam przekraczanie Prawa, wypomina nam przekraczanie naszych zasad karności. Głosi, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim.
Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres sprawiedliwych ogłasza za szczęśliwy i chełpi się Bogiem jako ojcem.
Zobaczmy, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zgonie. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z rąk przeciwników.
Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo – jak mówił – będzie ocalony».
Tak pomyśleli – i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dla dusz czystych”. Mdr 2, 1a. 12-22

,,Pan zwraca swe oblicze przeciw zło czyniącym,
by pamięć o nich wymazać z ziemi.
Pan słyszy wołających o pomoc
i ratuje ich od wszelkiej udręki.
Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu,
ocala upadłych na duchu.
Liczne są nieszczęścia, które cierpi sprawiedliwy,
ale Pan go ze wszystkich wybawia.
On czuwa nad każdą jego kością
i żadna z nich nie zostanie złamana.
Pan odkupi dusze sług swoich,
nie zazna kary, kto się do Niego ucieka”. Ps 34

,,Jezus obchodził Galileę. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi zamierzali Go zabić.
A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie.
Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: «Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem? Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest».
A Jezus, nauczając w świątyni, zawołał tymi słowami: «I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam z siebie; lecz prawdomówny jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał».
Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła”. J 7, 1-2. 10. 25-30