W imię Prawdy! C. D. 252

3 kwietnia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Tego samego dnia szli dwaj z nich do miasteczka zwanego Emaus, oddalonego od Jerozolimy o sześćdziesiąt stadiów. Podczas gdy tak rozmawiali i rozprawiali, zbliżył się Jezus we własnej osobie i towarzyszył im w drodze. Lecz oczy ich były przesłonięte, tak że go nie poznali. I zapytał ich: ,,Cóż to za rozmowy prowadzicie w drodze między sobą?” Wtedy przystanęli ze wzrokiem pełnym smutku. Jeden zaś, imieniem Kleofas, odrzekł mu: ,,Czy ty jesteś jedynym przybyszem w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach wydarzyło?” A on zapytał: ,,Cóż takiego?” Odpowiedzieli mu: ,,To, co stało się z Jezusem Nazareńskim. Był on prorokiem, mocarzem w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu. Przedniejsi kapłani i władze nasze sprawiły, że został skazany na śmierć i ukrzyżowany. A myśmy żywili nadzieję, że on właśnie będzie Zbawcą Izraela. A przy tym wszystkim to już trzeci dzień upływa dziś od tych wydarzeń. Co więcej, niektóre z naszych niewiast wprawiły nas w niepokój. Wczesnym rankiem były u grobu, lecz nie znalazły jego ciała. Przybiegły z nowiną, że ukazali się im aniołowie, którzy twierdzą, że żyje. Niektórzy z naszego grona udali się więc do grobu i znaleźli wszystko tak, jak niewiasty mówiły, lecz jego nie widzieli”. A wówczas on rzekł do nich: ,,O ludzie nierozumni i zbyt ociężałej myśli, by móc uwierzyć w to wszystko, co mówili prorocy! Czyż Mesjasz nie musiał znieść tych cierpień i tak dopiero wejść do chwały swojej?” A potem poczynając od Mojżesza i wszystkich proroków tłumaczył im, co odnosiło się w całym Piśmie do jego osoby.
W ten sposób zbliżyli się do miasteczka, które było celem ich podróży, i wydawał się, że zamierza iść dalej. Lecz oni przynaglili go prośbami mówiąc: ,,Zostań z nami, bo ma się ku wieczorowi i schyłek dnia już bliski!” Wstąpił więc, aby z nimi pozostać. A kiedy siedział wraz z nimi przy stole, wziął chleb, pobłogosławił go i łamiąc podawał im. Wówczas otworzyły się ich oczy i poznali go. Zaraz po tym stał się dla nich niewidoczny. I mówili między sobą: ,,Czy serce nie pałało w nas, gdy mówił do nas w drodze wyjaśniając nam Pisma?” Łk 24, 13-35

Tego dnia przeczytałem niezwykłe słowa św. Nila żyjącego na przełomie IV i V wieku:

,,Ludzie po 1900 roku, — w połowie XX stulecia, — zmienią się nie do poznania.
Kiedy nadejdzie czas nadejścia Antychrysta, — cielesne namiętności zaćmią umysły ludzi, — hańba i bezprawie będzie rosnąć w siłę.
Wtedy to świat będzie się zmieniać nie do poznania.
Wygląd ludzi się zmieni tak, że nie można będzie odróżnić mężczyzn od kobiet, z powodu bezwstydności w ubiorze i uczesaniu.
— Ludzie ci będą okrutni i podobni do dzikich zwierząt z powodu pokus Antychrysta.
Nie będzie żądnego szacunku dla rodziców i starszych ludzi, — miłość będzie gasnąć,
— a katoliccy duchowni, biskupi i księża, — będą stawać się próżnymi ludźmi, — zupełnie nie odróżniającymi prawdy od fałszu.
W tym czasie zmieni się moralność i tradycje chrześcijan i Kościoła.
Ludzie porzucą skromność, i zapanuje rozwiązłość.
Kłamstwo i chciwość przybierze wielkie rozmiary, — a biada tym co gromadzą skarby.
Żądza, cudzołóstwo, homoseksualizm, tajemne niegodziwości i zbrodnia zapanują w społeczności.
W tym czasie, który nadejdzie, z powodu ogromu tych wielkich zbrodni i rozwiązłości, — ludzie zostaną pozbawieni łaski Ducha Świętego, jaką otrzymali na Chrzcie świętym, a także wyrzutów sumienia.
Domy Boże będą pozbawione bogobojnych i pobożnych duszpasterzy,
— i biada chrześcijanom jacy pozostaną na świecie w tym czasie.
Wielu zupełnie straci Wiarę, — ponieważ nie znajdą nikogo, kto by im pokazał światło prawdziwej wiedzy.
Wtedy to będą się oni separować od świata w święte „okopy” w poszukiwaniu ulgi w ich duchowych cierpieniach, — ale wszędzie będą napotykać przeszkody i ograniczenia.
I wszystko to będzie wynikać z faktu, — że Antychryst będzie chciał być panem ponad wszystkim i stanie się władcą całego świata, i będzie czynić „cuda” i znaki kłamliwe.
Udzieli też nieszczęśliwemu człowiekowi zdeprawowanej inteligencji tak,
— że odkryje on sposób, — w jaki jeden człowiek będzie mógł prowadzić rozmowę z innym z jednego końca ziemi do drugiego.
W tym czasie ludzie będą latać jak ptaki i docierać do dna morskiego jak ryby.
I kiedy dokonają tego wszystkiego, — ci nieszczęśliwi ludzie będą wieść życie w wygodach — nie wiedząc, biedne dusze, — że jest to oszustwo Antychrysta.
I co jest świętokradztwem – Antychryst tak napełni naukę próżnością,
— że zboczy ona z prawdziwej drogi i spowoduje, — że ludzie stracą wiarę w istnienie Boga i w tajemnicę Trójcy Przenajświętszej.
Wtedy to dobry Bóg zobaczy upadek ludzkiego rodu — i skróci te dni przez wzgląd na tych niewielu, — którzy będą zbawieni,
— ponieważ nieprzyjaciel stara się wprowadzić w błąd (jeżeli to możliwe) nawet i wybranych…
Wtedy to miecz kary nagle się ukarze i zgładzi bezbożnika i jego pachołków”.

W imię Prawdy! C. D. 222

22 marca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Rzekł Jeremiasz:
«Słyszałem oszczerstwo wielu: „Trwoga dokoła! Donieście, donieśmy na niego!” Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują mojego upadku: „Może on da się zwieść, tak że go zwyciężymy i wywrzemy pomstę na nim!”
Ale Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i niezapomnianą hańbą. Panie Zastępów, Ty, który doświadczasz sprawiedliwego i który patrzysz na nerki i serce, dozwól, bym zobaczył Twoją pomstę na nich. Tobie bowiem powierzyłem swą sprawę.
Śpiewajcie Panu, wysławiajcie Pana! Uratował bowiem życie ubogiego z ręki złoczyńców»”. Jr 20, 10-13

,,Miłuję Cię, Panie,
Mocy moja,
Panie, Opoko moja i Twierdzo,
mój Wybawicielu.
Boże, Skało moja, na którą się chronię,
Tarczo moja, Mocy zbawienia mego i moja Obrono.
Wzywam Pana, godnego chwały,
i wyzwolony będę od moich nieprzyjaciół.
Ogarnęły mnie fale śmierci
i zatrwożyły odmęty niosące zagładę.
Oplątały mnie pęta otchłani,
schwyciły mnie sidła śmierci.
Wzywałem Pana w moim utrapieniu,
wołałem do mojego Boga
i głos mój usłyszał ze swojej świątyni,
dotarł mój krzyk do Jego uszu”. Ps 18

,,Żydzi porwali za kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem wam wiele dobrych czynów, które pochodzą od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie kamienować?»
Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie kamienujemy Cię za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty, będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga».
Odpowiedział im Jezus: «Czyż nie napisano w waszym Prawie: „Ja rzekłem: Bogami jesteście”? Jeżeli Pismo nazwało bogami tych, do których skierowano słowo Boże – a Pisma nie można odrzucić – to czemu wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: „Bluźnisz”, dlatego że powiedziałem: „Jestem Synem Bożym”? Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie! Jeżeli jednak dokonuję, to choć nie wierzylibyście Mi, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu».
I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał.
Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło”. J 10, 31-42

,,Chrystus cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. On grzechu nie popełnił, a w Jego ustach nie było podstępu. On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie. On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości; krwią Jego zostaliście uzdrowieni”. 1 P 2, 21-24

,,Zmiłuj się nade mną, Panie, bo żyję w udręce, wyrwij mnie z rąk wrogów i prześladowców. Panie, skoro Cię wzywam, niech nie doznam zawodu”. Ps 31, 10. 16. 18

W tym dniu przeczytałem także ciekawy list św. ojca Pio z 1913 roku do jednego z bliskich mu kapłanów:

,,Najukochańszy Ojcze,
W piątek rano ciągle leżałem w łóżku, kiedy objawił mi się Jezus. Był smutny, bardzo zmieniony. Pokazał mi ogromną rzeszę duchownych świeckich i zakonnych na różnych stanowiskach hierarchii katolickiej. Spytałem Jezusa co się dzieje. Chrystus nie odpowiedział, ale spojrzał na nich ze zgrozą i obrzydzeniem, tak jakby miał dość patrzenia na nich. Wtedy zwrócił twarz w moją stronę i dwie łzy spłynęły z Jego oczu. Rzekł: ,,Mój drogi synu, nie sądź, że moja agonia trwała jedynie trzy godziny, bo ze względu na te uprzywilejowane dusze, moja męka będzie trwała aż do skończenia świata. W czasie mej męki, mój drogi synu, nikt nie może spać. Dusza moja poszukuje odrobiny współczucia ludzkiego, ale niestety te dusze odwracają się ode mnie z obojętnością. Niewdzięczność i obojętność moich sług potęguje moją mękę. Niestety, na moją miłość odpowiadają okrucieństwem! Jeszcze bardziej mnie rani ich pogarda i niedowiarstwo popadające w obojętność. Jakże wiele razy miałem uczucie, że czas kary nadszedł, ale powstrzymywali mnie Aniołowie i dusze mnie miłujące…”
Napisz twemu ojcu duchownemu co widziałeś i słyszałeś ode mnie tego ranka. Powiedz mu, że przekazał twój list ojcu Prowincjałowi…
Jezus kontynuował, lecz to co mi przekazał, nie może być powiedziane nikomu na Ziemi. Ta wizja wywołał taki ból w moim sercu, a jeszcze bardziej w duszy, że cały dzień leżałem bez czucia i byłem przekonany, że umrę, jeśli Jezus mi nie pomoże.
Jezus, niestety, ma powody, by się skarżyć na niewdzięczność Swoich sług! Zbyt wielu naszych nieszczęsnych braci odwzajemnia miłość Jezusa rzucając się z otwartymi ramionami w objęcia podłych sekt masońskich. Módlmy się za tych ludzi, aby nasz Pan otworzył ich umysły i serca”.

W tym dniu przeczytałem także ciekawy cytat autorstwa św. ojca Pio:

,,Palma chwały przypadnie jedynie tym, którzy dzielnie walczą aż do końca. Dlatego rozpocznijmy naszą świętą bitwę tego roku. Bóg nas wspomoże i obdarzy nas koroną wiecznego zwycięstwa”.

W imię Prawdy! C. D. 215

17 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Gdy szli przez miasto, widać było koło każdego domu ruch i krzątaninę, jak to bywa przed świętami. Jedni porządkowali koło domów, kobiety wyrabiały ciasto na mace, mężczyźni wynosili baryłki wina z piwnic, zabijali jagnięta młode, z kominów wychodziły dymy, dzieci bawiły się wesoło.
Był to czas najradośniejszy dla Żydów, pamiątka wyprowadzenia się z Egiptu do Ziemi mlekiem i miodem płynącej.
Wszędzie było widać radosne twarze, nawet biedacy cieszyli się, że choć teraz podczas świąt pożywią się lepiej. Radość podnosiła piękna pogoda i jasno świecące słońce wiosenne.

Koło tych domów gwarnych i wesołych posuwa się zwolna straszny orszak pogrzebowy żywego Jezusa z dwoma łotrami, w otoczeniu kapłanów i wojska.
Gwar, wrzaski towarzyszą pochodowi, więc ludzie wybiegają z domów i patrzą, co się dzieje?
Poznają Jezusa, patrzą na Niego, jak stęka pod ciężkim krzyżem, spocony, potyka się na każdym kamieniu, krew znowu ciecze z Niego, bo krzyż odnawia rany od biczowania, korona cierniowa uderza w drzewo, rani boleśnie Czoło i Głowę.
Twarz blada, oczy zaczerwienione od łez, wargi spieczone od gorączki. Nogi chwieją się przy każdym kroku, bo Krzyż strasznie ciężki. Pył z drogi siada na ranach Jezusa i pali okropnie.
Oj ciężki ten Krzyż, bo na Nim tyle grzechów, tyle zbrodni!

Niewiasty na progach domów pokazują sobie Jezusa palcami, pokrytemi mąką lub ciastem.
Jednych porywa żal, lecz tych mało, inni zaczynają z Jezusa szydzić i z tych, którzy w Niego uwierzyli.
Nazywają Go Oszustem, bo dawniej tyle cudów robił, uzdrawiał chorych, wskrzeszał umarłych…, a teraz nie umie obronić się, nie uniknie śmierci. Niektóre niewiasty chowają się i płaczą.
Wielu z gapiących się podbiega ku Jezusowi i by się przypodobać wrogom Jego, plują na Niego, przezywają Go i czem mogą, obrzucają.
Inni przyłączają się do pochodu. Idą patrzeć, jak też Jezus będzie umierał przybity do Krzyża.

-Takie święta ma nasz Jezus, takich przyjaciół, taką wdzięczność od swoich rodaków, dla których tyle cudów czynił, dla których był tak dobry.
-A jakie święta my Jezusowi zgotujemy tego roku?
Czy tegoroczne Święta Wielkanocne nie będą Świętami dla grzechów, dla chwały szatana? Zastanówmy się nad tem.
Żywy Jezus idzie na Kalwarię, na swój pogrzeb, czy i my nie sprawimy Mu pogrzebu w naszych duszach w czasie tych świąt?
Smutny pochód jeszcze nie doszedł do bramy miasta zwanej Ogrodową, gdy Jezus nagle zachwiał się silnie i upadł ciężko na ziemię razem z Krzyżem.
Twarz Jego nagle śmiertelnie zbladła jak śnieg, powieki przymknęły się, przez usta otwarte dobywa się chrapliwy oddech.

Ciężki Krzyż przygniótł Go silnie do ziemi.
Orszak zatrzymał się. Żołnierze pochylają się nad Jezusem i chcą Go dźwignąć. Na to żydzi wołają: ,,Udaje, że zemdlał”, zaczynają Go kopać i wołają, by wstawał i niósł Krzyż. Zawraca i podjeżdża oficer, patrzy uważnie na Jezusa i widzi, że tak wyczerpany, iż nie doniesie Krzyża na Kalwarię.
Rozgląda się więc, kogoby wziąć do pomocy Jezusowi.
W tym czasie szedł z pola niejaki Szymon Cyrenejczyk i z ciekawości zbliżył się, zobaczył Jezusa przywalonego Krzyżem, omdlałego.
Cyrenejczyk musiał mieć minę bardzo bolesną, kiedy oficer ocenił go, że można mu kazać pomóc dźwigać Krzyż Jezusowi.

,,Weź ten Krzyż i chodź z nami”, woła do Szymona oficer. Szymon bez ociągania się wypełnia rozkaz.
Czujecie miłość za to ku Cyrenejczekowi, a może zazdrościcie mu. Gdyby was ów oficer spytał, kto z was pomógłby Jezusowi dźwigać Krzyż, – wszyscy zgłosilibyście się.

Dźwigajcie cierpliwie te Krzyże, jakie na was kładzie cierpienie, czy to od złych ludzi, czy choroby, czy inne nieszczęścia.
Jak mamy zachować się gdy nas Bóg krzyżem nawiedzi, niech nas pouczy następujący przykład:
Pewien wcale pobożny człowiek stale narzekał przed Bogiem i przed ludźmi na ciężki krzyż życiowy.
Raz zesłał mu Bóg pouczające senne widzenie.

Oto widzi wielkie pole pokryte krzyżami. Jedne z tych krzyżów były z najdroższych kruszców i kamieni, a więc diamentowe, złote, srebrne, inne mosiężne, żelazne, a najwięcej drewnianych.
Staje Jezus koło niego i powiada: ,,Prosisz ciągle o zmianę krzyża, więc możesz sobie teraz wybrać jaki chcesz.”
Biegnie więc ucieszony do najbogatszych krzyżów i bierze najwspanialszy na ramię, ale wnet odkłada go, bo za ciężki. Bierze inny, ale też nie może go unieść.
Zawstydzony idzie między drewniane, ale i te, choć bardzo ładne, jednak też za ciężkie.
Idzie wreszcie do jednego małego i skromnego krzyżyka. Wkłada go na ramię i czuje, że ten będzie najlżejszy i najodpowiedniejszy. Wraca z nim do Jezusa i powiada: ,,Panie, ten mi najlepiej nadaje się”. Wtedy Jezus z uśmiechem boskim powiada: ,,To właśnie twój krzyż, jaki ci sam wybrałem, jako najodpowiedniejszy dla ciebie, nośże go i nie narzekaj, bo ten krzyż na pewno cię zbawi.”

Odtąd już nigdy ów człowiek nie narzekał na swój krzyż. Nieśmy i my za Jezusem taki krzyż, jaki nam On daje, a nie szukajmy innego, bo będzie na pewno cięższy.
Chrystus wynagrodził Cyrenejczekowi tę przysługę, bo jego synowi Aleksander i Rufus zostaną później biskupami. Widocznie Szymon, opowiadając w domu po powrocie z Kalwarii, co uczynił dla Jezusa, zaciekawił synów, że potem razem z nim poznali Jezusa i Jego naukę”.

W imię Prawdy! C. D. 188

13 lutego 2024 roku

W tym dniu ważne dla mnie były poniższe treści z Liturgii słowa:

,,Błogosławiony mąż, który oprze się pokusie: gdy zostanie poddany próbie, otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują.
Kto doznaje pokusy, niech nie mówi: «Bóg mnie kusi». Bóg bowiem ani nie podlega pokusie do zła, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani!
Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności. Ze swej woli zrodził nas przez słowo prawdy, byśmy byli jakby pierwocinami Jego stworzeń”. Jk 1, 12-18

,,Uczniowie Jezusa zapomnieli zabrać chleby i tylko jeden chleb mieli z sobą w łodzi. Wtedy im przykazał: «Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda!»
A oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chlebów. Jezus zauważył to i rzekł do nich: «Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chlebów? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiałe są wasze umysły? Mając oczy, nie widzicie; mając uszy, nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?»
Odpowiedzieli Mu: «Dwanaście».
«A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków?»
Odpowiedzieli: «Siedem».
I rzekł im: «Jeszcze nie rozumiecie?»” Mk 8, 14-21

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści z książki pt. ,,Pajda chleba” autorstwa ks. Adama Ziemby:

,,I szły długie, obojętne szeregi ludzkie, przechodziły obok szubienicy, wdeptywały świeże ślady krwi w obozową ulicę, nieczułe na to, co się obok nich dzieje. Uparty wzrok tkwił beznadziejnie w jednym miejscu, gdzie dawano dodatek chlebowy. Tam skierowane było całe zainteresowanie więźniów.

Ten dzień charakterystyczny wykazał znowu niezbicie, jak mało człowiek różni się od zwierząt, jak nisko upada w nim to, co stanowi chlubę istot rozumnych – czucie i myślenie.

Powoli wyjeżdżaliśmy z obozu, ale długi czas nie mogłem się otrząsnąć z nawału myśli, które tłoczyły się w głowie. Mróz przybierał na sile, lekko mknęły saneczki po utartej drodze. Wracałem do swego komando szczęśliwy, że nie mieszkam w obozie, że na co dzień nie muszę oglądać jego potworności; ale purpurowe szlaki krwi na śniegu, szubienica przed kuchnią, rozdawany dodatek chleba – wszystko to silnie przemawiało do mnie swoją nagą, bezwzględną i taką upiorną rzeczywistością.

Nie! Cała instytucja obozowa ze wszystkimi jej urządzeniami dążyła wyraźnie i bezczelnie do wyzucia więźnia z wszelkich praw człowieczeństwa, do zabrania mu jego istotnych danych, należnych mu choćby z tej racji, że jednak był i pozostawał człowiekiem. Nie jesteś człowiekiem – mówiono nam po przyjściu do obozu – jesteś tylko numerem i niczym więcej. I rozgrywała się cicha, zażarta walka, walka między władzami a więźniem. Bronił się bezbronny, bronił się walorami nabytej czy wrodzonej kultury, bronił się swoją etyką chrześcijańską, religijnością wyniesioną z domu, przed brutalną akcją odczłowieczenia, zepchnięcia go do rzędu nierozumnych bydląt. Walka trwała; gęsto padały trupy, i to z jednej tylko strony, ale mocniejszą się okazała siła ducha. Ci, co zostali przy życiu, są świadkami tych ciężkich zmagań człowieka z wynaturzoną formą praw nazistowskich, których jednym z objawów był obóz koncentracyjny.

Dzień charakterystyczny zawsze stoi mi przed oczyma, ile razy czytam lub widzę próby zakucia człowieka w niewolę paragrafu, który ma go pozbawić czy choćby tylko ograniczyć jego człowieczeństwo. Sądzę, że ludzkość cała przejrzy i nigdy już więcej nie będzie Oświęcimia – fabryki śmierci, hańby zwyrodniałego faszyzmu.

Czy, aby nigdy?
Kiedy zabliźniają się rany, a stary doświadczony lekarz-czas popiołem zasypie ostre kontury wynaturzenia i da popić wody z rzeki zapomnienia, i kiedy nas zabraknie, ostatnich świadków tej wielkiej, bezgranicznej krzywdy wyrządzonej ludzkości, zwłaszcza naszemu narodowi, niech chociaż te przygarście wspomnień pozostaną po tych bezimiennych zapomnianych numerach, a jednak ludziach.

Łatwo się piszą dziś te słowa, bo już nie krwią – ale chyba będę głosem tych wszystkich, co przeżyli i widzieli, jeśli powtórzę: Nigdy więcej Oświęcimia!
Ta szubienica pod kuchnią, ten dodatek chlebowy, ta krew na obozowych ulicach niech za nas krzyczą, niech za nas mówią… Nigdy więcej Oświęcimia…
Od Kogoś, kto zginął na szubienicy i przelał swoją krew serdeczną z miłości ku innym – ludzkość liczy czas.
Bo cierpienie i męczeństwo dla wielkiej miłości zawsze znajdą w historii miejsce pierwsze.
Dla wszystkich ludzi dość jest ziemi, dla wszystkich dość jest chleba. Ale bez twardej lekcji miłości między narodami, która wiele nakazuje wyrzeczeń, jak każda miłość, to będą znowu puste dźwięki.

Jeśli narody zapomną o Oświęcimiu, który stworzyła tylko nienawiść, to i ta krwawa nauka pójdzie na marne.

Dziś spotkanego kolegę z obozu witam radośniej niż brata. Obóz mocniej nas złączył, niż łączy krew matki dającej życie. To nie cierpiętnictwo czy egzaltacja, to przeżyte wspólnie walki każdego z nas o to właśnie życie, zmaganie się nie ze ślepym losem, ale z wyrafinowaną nienawiścią sprawiły, że ten wielki akt rodzenia się nowej Polski, tej wielkiej naprawdę miłości Ojczyzny zaczął się tam, gdzie stała szubienica pod kuchnią, gdzie rozdawano ten dodatek chlebowy i gdzie lała się ta krew bratnia na obozowych ulicach.

Dzień charakterystyczny miał się ku końcowi, ale refleksje trwają po dziś dzień, a daj Boże, by trwały wiecznie i mówiły ci, Czytelniku, że miłość musi wreszcie odnieść zwycięstwo nad nienawiścią”. (…)

W imię Prawdy! C. D. 187

12 lutego 2024 ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści z książki pt. ,,Pajda chleba” autorstwa ks. Adama Ziemby:

„…Nie pójdę tam jutro do roboty, nie pójdę. Przecieram gorączkowo oczy… nie, idę pod rękę z pisarzem blokowym, który prowadzi mnie do swego pokoju.
Kubek gorącej kawy stawia mnie trochę na nogi.
– Wiesz, ja byłem kiedyś w Sodalicji przed wojną, w gimnazjum. To twoje Ave Maria mnie wzięło… Nie mogłem usiedzieć w pokoju. Patrz, jaki człowiek ślamazarny, byle głupstwo go bierze.
Chciał ukryć swoje z gruntu dobre serce, jak niejednokrotnie później mogłem się przekonać, pod maską rubaszności obozowej.

– Za co siedzisz?
– Organizacja.
– A toś wpadł! Anie nie martw się, nie zginiesz. Jakoś to się zrobi. Cholera, jakie człowiek ma miękkie serce.
– Te, Hans! – zawołał po niemiecku – leć po pflegera, niech przyjdzie ze skrzynką, powiedz, że ja proszę.
– Zeżarłby co?
– Nie, dziękują.
– Toś frajer. Czemu nie siedzisz porządnie na krześle?
– Nie mogę.
– Pokaż! A któż ci tak tyłek okrasił?
– To z więzienia jeszcze.
– E, widzę, że cię grzecznie uraczyli te sk… Nie martw się, d… nie szklanka, nie łatwo ją rozbić.
– Te, Alojz! Masz jeszcze to wino? Gościa mam.

Z drugiego pokoju wszedł blokowy. Porwałem się z miejsca. Wczoraj dostałem od niego gumą przez głowę. Podał mi rękę.
– Siadaj.
– To ten tak fajno śpiewał – słyszałeś?
– Ale to się ledwo trzyma na nogach?
– Żwirownia. Robi ze sztrafką razem.
– Aha!
– Napij się.
Szklanka z winem dzwoniła mi o zęby, nie mogłem jej utrzymać w ręce.

Zaczęły się dziać koło mnie rzeczy niecodziennie.
– Zawołać Franca! – rozkazał blokowy.
Kiedy pfleger z Krankenbau opatrywał moje liczne rany, kiedy dostałem czystą bieliznę, wszedł mój sztubowy.
– Franc! On będzie spał na stole, rozumiesz!
Ale ja nic nie rozumiałem, co się wokół mnie działo.

Pogasły w obozie światła, a my przy zasłoniętych kocami oknach, przy szklance wina opowiadaliśmy okropności przeżytych tortur na poszczególnych Gestapo: Mysłowice, Sosnowiec, Kraków.
– Zaśpiewaj no jeszcze raz to Ave Maria… cholera, ładnie śpiewasz, i to jakoś tak inaczej…
– Ee, zdaje się wam, dawnoście tego nie słyszeli, to wszystko.
– Nie bujaj! Poznać zaraz, żeś ksiądz, i to morowy.
Nie chciałem oponować, ale pomyślałem: Dwa tygodnie tu jestem na bloku, a nikt z was nie poznał…
Dzisiaj rozumiem, dzisiaj Cię chwalę, Matko Najświętsza. To Twoja była w tym ręka. Twoja opieka i dziś rozumiem, że Twemu wstawiennictwu zawdzięczam, że żyję.
Ave Maria sprawiło, że przeszedłem przez Oświęcim, że żyję i Ciebie, Maryjo, przez resztę mego życia chwalić będę”.