W imię Prawdy! C. D. 349

6 czerwca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

„Wspomnij na Pana Jezusa Chrystusa z pokolenia Dawidowego, który został wskrzeszony z martwych. Tak brzmi Ewangelia moja. Za to cierpię, dźwigam nawet kajdany jak złoczyńca. Lecz słowo Boże nie jest skute w kajdany. Dlatego znoszę wszystko z miłości dla wybranych, ażeby oni także osiągnęli zbawienie w Chrystusie Jezusie wraz z chwałą wieczystą. Prawda to pewna: jeżeli z nim śmierć ponosimy, to razem z nim także żyć będziemy. Jeżeli wytrwamy, razem z nim królować będziemy. Jeżeli się go zaprzemy, i on się nas zaprze. Jeżeli nie dochowamy mu wiary, on wiernym pozostanie, bo nie może zaprzeć się samego siebie”. 2 Tm 2, 8-15

,,Daj mi poznać Twoje drogi, Panie,
naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.
Prowadź mnie w prawdzie według swych pouczeń,
Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję.
Dobry jest Pan i łaskawy,
dlatego wskazuje drogę grzesznikom.
Pomaga pokornym czynić dobrze,
uczy ubogich dróg swoich.
Wszystkie ścieżki Pana są pewne i pełne łaski
dla strzegących Jego praw i przymierza.
Bóg powierza swe zamiary swoim czcicielom
i objawia im swoje przymierze”. Ps 25

,,Nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus, śmierć zwyciężył,
a na życie rzucił światło przez Ewangelię”. Por. 2 Tm 1, 10b

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„13.Inni znowu, w życiu duchowym wypróbowani, zakosztowawszy, jak słodkim jest Pan, omamieni zbytnim zaufaniem w sobie i nader subtelnymi złudzeniami szatańskimi, narażają się niebacznie na niebezpieczeństwa, a tak rozpocząwszy duchem, kończą cieleśnie, wskutek zaniedbania straży nad zmysłami. Twierdzą biedacy o sobie, że wszystko po Bożemu spełniają, że we wszystkim tylko Boga mają na względzie, że są na wszystko obojętni, że w niczym nie przebierają, że są za Boską dyspensą wolni od wszelkiego prawa i tak na oślep popadają w ohydne błędy adamitów, gnostyków i iluminatów. Oby to i nasze czasy były wolne od podobnych wypadków!
Zarodem tego złego jest ukryta pycha. Ona to nadyma i niejako upaja wielu tak, że zaraz po pierwszym zmysłowym zakosztowaniu łaski jakoby na mieliźnie osiadają na zmysłach i tu się rozpływają, nie zachowując miary wskazanej przez Kościół i prawa, a przekraczając nawet przepisy natury, popadają w sromotne występki. Nieraz też doprowadza ich podstęp szatański do takiego szaleństwa, że płaszczykiem rzekomych objawień Boskich starają się pokryć najhaniebniejsze zbrodnie.
Przeciwnie zaś: sprawiedliwi chodzący w duchu pokory, przejęci światłem wiary trzymają się zawsze granic prawa i przyzwoitości, strzegąc wszelką strażą (Prz 4, 23) swego serca, i doświadczają duchy, czy są z Boga (1 J 4, 1), wagą sprawiedliwą”.

W imię Prawdy! C. D. 243

30 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z 4 rozdziału Lamentacji:

,,Ach! Jakże sczerniało złoto,
zmieniło się złoto najczystsze!
Rozrzucone są święte kamienie
po rogach wszystkich ulic1.
Szlachetni synowie Syjonu,
cenieni jak czyste złoto,
jakże są poczytani za garnki z gliny –
robotę rąk garncarza.
Nawet szakale pierś dają
i karmią swoje młode;
a Córa Narodu okrutna
jak struś na pustyni.
Z pragnienia język ssącego
przysechł do podniebienia;
maleństwa o chleb błagały –
a nie było, kto by im łamał.
Ci, co jadali przysmaki,
mdleli na ulicach,
a strojni niegdyś w purpurę,
obrali leże na gnoju.
Wyrósł grzech Córy mojego ludu
na zbrodnię Sodomy,
co padła w jednej chwili,
chociaż nie tknięta rękami.
Jej młodzieńcy nad śnieg jaśniejsi
i bielsi od mleka,
ciałem czerwieńsi nad koral,
wyglądali jak szafir.
Pociemniał ich wygląd na węgiel,
na ulicy nie można ich poznać,
przylgnęła ich skóra do kości,
wyschła jak drewno.
Szczęśliwsi mieczem zabici
niż ci, co pomarli z głodu,
którzy ginęli bezsilni
z braku płodów pola.
Ręce czułych kobiet
gotowały swe dzieci:
były dla nich pokarmem w czas klęski
Córy mojego ludu.
Dopełnił Pan swej zapalczywości,
wylał żar swego gniewu;
na Syjonie rozpalił płomień,
by strawił jego fundamenty.
Nie wierzyli królowie świata
i nikt z mieszkańców ziemi,
że ciemięzca i wróg się wedrze
do bram Jerozolimy.
Z powodu grzechów jej proroków
i przestępstw jej kapłanów,
którzy w jej środku rozlali
krew sprawiedliwych,
po ulicach błądzili jak ślepi,
krwią obryzgani;
tak iż nie można było
dotknąć ich ubrań.
«Uciekać!», wołano, «Nieczysty!»
«Uciekać!», «Nie tykać!»
Gdy uciekli, błądzili wśród pogan,
nie mogli [tam] zamieszkać.
Rozpędziło ich oblicze Pańskie,
już na nich nie patrzy;
nie ma się czci dla kapłanów
ani litości dla starszych.
Dokąd mamy wyniszczać oczy
wypatrując na próżno pomocy?
Z utęsknieniem wyczekiwaliśmy narodu,
który nie mógł nas ocalić.
Śledzono nasze kroki,
niepodobna wyjść na nasze place.
Koniec nasz bliski, dni się wypełniły,
tak, nadszedł nasz koniec.
Prędsi byli nasi prześladowcy
od orłów w powietrzu,
pędzili za nami po górach,
w pustyni na nas czyhali.
Pomazaniec Pański – nasze tchnienie –
schwytany został w ich doły,
a myśmy o nim mówili: «W jego cieniu
będziemy żyć wśród narodów».
Ciesz się i raduj, Córo Edomu,
mieszkanko krainy Us.
Przejdzie do ciebie ten kielich,
upijesz się i obnażysz11.
Córo Syjonu, twa złość już ustała,
[Pan] na wygnanie cię nie pośle.
A twoją złość ukarze, Córo Edomu,
i grzechy twoje odsłoni”.

W imię Prawdy! C. D. 227

25 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Mamy, bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez ciało swoje. Mając zaś kapłana wielkiego, który jest nad domem Bożym, przystąpmy z sercem prawym, z wiarą pełną, oczyszczeni na duszy od wszelkiego zła świadomego i obmyci na ciele wodą czystą. Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę. Troszczmy się o siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków. Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień.
Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy, ale jedynie jakieś przerażające oczekiwanie sądu i żar ognia, który ma trawić przeciwników.
Kto przekracza Prawo Mojżeszowe, ponosi śmierć bez miłosierdzia na podstawie zeznania dwóch albo trzech świadków. Pomyślcie, o ileż surowszej kary stanie się winien ten, kto by podeptał Syna Bożego i zbezcześcił krew Przymierza, przez którą został uświęcony, i obelżywie się zachował wobec Ducha łaski. Znamy przecież Tego, który powiedział: „Do Mnie należy pomsta i Ja odpłacę”. I znowu: „Sam Pan będzie sądził lud swój”. Straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żyjącego.
Przypomnijcie sobie dawniejsze dni, kiedyście to po oświeceniu wytrzymali wielką nawałę cierpień, już to będąc wystawieni publicznie na szyderstwa i prześladowania, już to stawszy się uczestnikami tych, którzy takie udręki znosili. Albowiem współcierpieliście z uwięzionymi, z radością przyjęliście rabunek waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majętność lepszą i trwającą.
Nie pozbywajcie się więc nadziei waszej, która ma wielką zapłatę. Potrzebujecie bowiem wytrwałości, abyście spełniając wolę Bożą, dostąpili obietnicy. Jeszcze bowiem za krótką, za bardzo krótką chwilę przyjdzie Ten, który ma nadejść, i nie spóźni się. A mój sprawiedliwy z wiary żyć będzie, jeśli się cofnie, nie upodoba sobie dusza moja w nim. My zaś nie należymy do odstępców, którzy idą na zatracenie, ale do wiernych, którzy zbawiają swą duszę”. Hbr 10, 19-39

,,Nakłoń swego ucha i wysłuchaj mnie, Panie,
bo biedny jestem i ubogi.
Strzeż mojej duszy, bo jestem pobożny,
zbaw sługę Twego, który ufa Tobie.
Ty jesteś moim Bogiem,
Panie, zmiłuj się nade mną,
bo nieustannie wołam do Ciebie.
Uraduj duszę swego sługi,
ku Tobie, Panie, wznoszę moją duszę.
Tyś bowiem, Panie, dobry i łaskawy,
pełen łaski dla wszystkich, którzy Cię wzywają.
Wysłuchaj, Panie, modlitwę moją
i zważ na głos mojej prośby.
W dniu utrapienia wołam do Ciebie,
ponieważ Ty mnie wysłuchasz.
Nie ma wśród bogów równego Tobie, Panie,
ani Twemu dziełu inne nie dorówna.
Przyjdą wszystkie ludy przez Ciebie stworzone
i Tobie, Panie, oddadzą pokłon,
będą sławiły Twe imię.
Bo Ty jesteś wielki i czynisz cuda,
tylko Ty jesteś Bogiem.
Naucz mnie, Panie, Twej drogi,
bym postępował według Twojej prawdy,
nakłoń me serce, by lękało się Twego imienia.
Będę Cię wielbił z całego serca, Panie mój i Boże,
i na wieki będę sławił Twoje imię.
Bo wielkie było dla mnie Twoje miłosierdzie,
a życie moje wyrwałeś z głębin Otchłani.
Boże, pyszni przeciw mnie powstali
i zgraja zuchwalców czyha na me życie,
a nie mają oni względu na Ciebie.
Ale Tyś, Panie, Bogiem łaski i miłosierdzia,
do gniewu nieskory, łagodny i bardzo wierny.
Wejrzyj na mnie i zmiłuj się nade mną,
siły swej udziel słudze Twojemu,
ocal syna swojej służebnicy!
Daj mi znak dobroci,
aby ujrzeli ze wstydem ci, którzy mnie nienawidzą,
żeś Ty, Panie, mnie wspomógł i pocieszył”. Ps 96

,,Bóg nas przeznaczył do osiągnięcia zbawienia przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, który umarł za nas, abyśmy czy żywi, czy umarli, razem z Nim żyli”. 1 Tes 5, 9-10

W imię Prawdy! C. D. 214

17 marca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Osądź mnie, Boże, sprawiedliwie i broń mojej sprawy przeciw ludowi nie znającemu litości, wybaw mnie od człowieka podstępnego i niegodziwego, Ty bowiem, Boże, jesteś moją ucieczką”. Ps 43, 1-2

,,Oto dni nadchodzą, mówi Pan, i zawrę z domem Izraelskim i z domem Judzkim przymierze nowe; nie według przymierza, które z ojcami ich zawarłem w dzień, którego ująłem rękę ich, aby ich wywieść z ziemi Egipskiej, przymierze, które zgwałcili, a ja panowałem nad nimi, mówi Pan; ale to będzie przymierze, które zawrę z domem Izraelowym po owych dniach, mówi Pan: położę zakon mój we wnętrznościach ich i na sercu ich napiszę go, i będę im Bogiem, a oni będą mi ludem”. Jr 31, 31-33

,,Bracia:
Chrystus z głośnym wołaniem i płaczem, za swych dni doczesnych, zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
I chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają”. Hbr 5, 7-9

,,Wśród tych, którzy przybyli, aby oddać Bogu cześć z okazji świąt, znajdowało się też kilku pogan. Ci zwrócili się do Filipa, który pochodził z Betsaidy w Galilei, z prośbą: ,,Panie, chcemy zobaczyć Jezusa.” Filip poszedł i opowiedział to Andrzejowi, a potem Andrzej i Filip poszli, by powiedzieć o tym Jezusowi. Jezus zaś dał im taką odpowiedź: ,,Nadeszła godzina, kiedy Syn Człowieczy ma być uwielbiony. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeżeli ziarno pszeniczne wrzucone w ziemie nie obumrze, pozostaje samo, tak jak jest. Lecz jeżeli obumrze, przynosi obfity owoc. Kto miłuje życie swe, straci je. A kto w nienawiści ma życie swe na tym świecie, uchowa je na życie wieczne. Kto chce mi służyć, niech idzie za Mną; a gdzie Ja jestem, tam będzie też sługa mój. Tego kto mi służy, uczci Ojciec mój. Teraz dusza moja jest wstrząśnięta i cóż mam powiedzieć? – Ojcze, wybaw mnie od tej godziny? Lecz właśnie dlatego przyszedłem o tej godzinie! – Ojcze, uwielbij imię Twoje”.
Wtedy rozległ się głos z nieba: ,,Uwielbiłem je i nadal uwielbiać je będę.” Lud, który się tam znajdował i słyszał to, mówił, że zagrzmiało; niektórzy zaś mówili: ,,Anioł przemówił do niego.” A Jezus rzekł: ,,Ten głos nie dla Mnie się odezwał, lecz dla was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem; teraz książę tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy będę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie”. J 12, 20-32

W imię Prawdy! C. D. 186

12 lutego 2024 ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści z książki pt. ,,Pajda chleba” autorstwa ks. Adama Ziemby:

,,Leżymy na podłodze, na garstce słomy szumnie zwanej siennikiem.
Jeszcze jest światło na izbie.
Koców dotychczas nie rozdano. Nie wiem, jak ułożyć swoje kości, bo leżymy wszyscy na prawym boku i tak ma być do północy, a potem obrócimy się na lewy bok; leżymy jeden obok drugiego, układani siłą. Kto wstanie za potrzebą w nocy, gdy wróci, nie znajdzie już swojego miejsca i resztę nocy będzie musiał spędzić wśród chorych na biegunkę, pod drzwiami, na gołej, kałem ludzkim zalanej podłodze. Leżymy przy na oścież otwartych noc całą oknach i drzwiach, a wieczory listopadowe nie były wcale łagodne, bo zimny i mroźny wiatr beskidzki dmuchał rzetelnie i przynosił z sobą zawsze kilka stopni mrozu. Leżymy tylko w bieliźnie mocno podartej, wszy dokuczają nam nieznośnie; włażą do ropiejących ran, które swędzą i pieką, gospodarzą w najdelikatniejszych miejscach naszych ciał.

Czternasty dzień pracy w żwirowni wyczerpał mnie doszczętnie, tak że było mi wszystko jedno, co dalej ze mną będzie. Czekałem na śmierć jak na wyzwolenie.
Czułem nadchodzące ostatnie dni mego życia.
Jutro już nie wytrzymam tempa pracy i drąg kapo zakończy tę nędzną wegetację obozową. Nie miałem siły walczyć o życie, stawałem się powoli ,,muzułmaninem”. Każdy oświęcimiak wie, co to znaczy. Gorączka paliła mój organizm, nie mogłem już nic jeść i fioletowe koła goniły mi przed oczyma.

Zdawało mi się, że ktoś mnie woła po imieniu, to znowu nieboszczka moja matusia uśmiechnęła się do mnie, ciemniały niespodziewanie światła na izbie i zimno wstrząsnęło całym mym ciałem. A na korytarzu harmonia i skrzypki wygrywały skoczne krakowiaki i mazurki. Dźwięki polskich melodii to biły przeraźliwie w uszy, to dochodziły tylko jako odległe echo do mojej świadomości.

Z rozbitej w czasie dzisiejszej pracy głowy ciekła bez przerwy krew.
Zimny prąd powietrza przywrócił mi pełną świadomość. Ciężki był dzisiaj dzień. Nie byłem w dobrej fizycznie formie i dostałem kilkanaście uderzeń to od kapo, to od vorarbeiterów. Połamali dziś parę kijów na mnie, ale kopnięcie w podbrzusze i uderzenie kolbą karabinu w nerki bolały mnie najwięcej.

Byłem pewny, że jutra nie przetrwam. Żal ścisnął mnie za gardło. Tak marnie skończyć, tak odejść z tego świata…
Do innego komando nie mam prawa się dostać – za wysoki mam numer, za krótko jestem w obozie. Wszystkie serdeczne protekcje i starania kolegów ustawicznie rozbijały się o jedno i to samo: za wysoki numer – ,,milioner” – nic się nie da zrobić.

Nie miałem już siły walczyć o życie. Więzienie wyczerpało mój organizm, a ciężkie przesłuchania na Pomorskiej w Krakowie, próby wymuszania ze mnie zeznań przy pomocy wyrafinowanych i znanych metod doprowadziły mnie do ruiny fizycznej. Dzięki Bogu, tylko fizycznej. Tak, Gestapo nic się ode mnie nie dowiedziało!

Rzewna melodia pieśni ,,Góralu, czy ci nie żal” dobijała mnie psychicznie.
,,Czy ci nie żal odchodzić ze stron ojczystych…
Wróć się do hal…
Góralu, wróć się do hal” – łkały już same skrzypki.
O tak, wrócić! Wrócić do kochanych gór…
Czy wrócę?
Bóg tylko raczy wiedzieć.
Łzy same lecą z oczu…
Żal umierać, a jednak – trzeba.
,,A w chatach zostali ojcowie” – przypomina harmonia.
,,Góralu, czy ci nie żal…”
Rwało się coś we mnie.
Bunt, straszny bunt!
Nie! Nie! Nie!
Po trzykroć, nie!
Ja nie chcę umierać!!
Ja chcę żyć! Żyć! Żyć!

Jak wstałem z podłogi i znalazłem się na korytarzu – po dzień dzisiejszy nie wiem. Znalazłem się na korytarzu przy muzyce, oparty o tragi do noszenia chleba, boso, w podartej bieliźnie, z wypiekami na twarzy…
– Kolego! Czy można zaśpiewać z wami?
– Pewno.
– Chciałbym Schuberta Ave Maria…
– Dobrze… tego tu jeszcze nie było.
Skąd wziąłem siły?
,,Ave Maria, dziś w doli złej
Do Ciebie płyną prośby moje…”
Zadrżał mi głos, nierówno płynął, ale musiało coś być w tej ostatniej modlitwie-pieśni, bo cisza zaległa na wszystkich izbach i słyszałem wyraźnie swój świszczący oddech, krótki, przerywany.

Tak, to nie pieśń była, to gorąca, żebracza modlitwa…
,,Wysłuchać me wołania chciej”…
Czepiałem się kurczowo tej myśli. Tak, jeśli Ty, Pani, będziesz chciała… wysłuchać mych próśb –
,,Ukoić serca niepokoje…”
Daj, Pani!!
Udziel Swej łaski, bym nie buntował się przeciwko wyrokom Boskim!
Ty możesz!
Ty potrafisz!
,,Pod krzyżem bolejąca stałaś,
Do Boga wznosząc modłów głos…”
Patrz, Pani! Na krzyże moje patrz!
Patrz na cierpienia moje!
Nie zaparłem się Syna Twego!
Nie zaparłem się Ojczyzny mojej!
Na boleści Twoje, na modlitwy moje patrz, Pani!
Bądź pozdrowiona – ,,Ave Maria”!

Ledwo dosłyszalny biegł ostatni akord skrzypiec i zamierał mój ostatni modlitewny szept…
Długi, biały blokowy korytarz wydłużał się w moich oczach w nieskończoność, to znowu schodziły się jego ściany i ugniatały nieznośnie me ciało – dusiły…
– Coś ty za jeden? – Wziął mnie pod rękę i prowadził długim prostym korytarzem.
– Ktoś ty jest? – pytał mnie pisarz blokowy.
Czy aby powiedzieć? – przeleciało mi przez myśl. – A jeśli mnie zdradzi i jutro mnie zabiją? – Głos wewnętrzny kazał mi powiedzieć prawdę.
– Ja? Ksiądz z Krakowa.
– Gdzie pracujesz?
– W żwirowni.
– Jutro tam nie pójdziesz do roboty. Tyś chory?
– Nie! Tylko słaby! – bałem się przyznać…”