W imię Prawdy! C. D. 214

17 marca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Osądź mnie, Boże, sprawiedliwie i broń mojej sprawy przeciw ludowi nie znającemu litości, wybaw mnie od człowieka podstępnego i niegodziwego, Ty bowiem, Boże, jesteś moją ucieczką”. Ps 43, 1-2

,,Oto dni nadchodzą, mówi Pan, i zawrę z domem Izraelskim i z domem Judzkim przymierze nowe; nie według przymierza, które z ojcami ich zawarłem w dzień, którego ująłem rękę ich, aby ich wywieść z ziemi Egipskiej, przymierze, które zgwałcili, a ja panowałem nad nimi, mówi Pan; ale to będzie przymierze, które zawrę z domem Izraelowym po owych dniach, mówi Pan: położę zakon mój we wnętrznościach ich i na sercu ich napiszę go, i będę im Bogiem, a oni będą mi ludem”. Jr 31, 31-33

,,Bracia:
Chrystus z głośnym wołaniem i płaczem, za swych dni doczesnych, zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
I chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają”. Hbr 5, 7-9

,,Wśród tych, którzy przybyli, aby oddać Bogu cześć z okazji świąt, znajdowało się też kilku pogan. Ci zwrócili się do Filipa, który pochodził z Betsaidy w Galilei, z prośbą: ,,Panie, chcemy zobaczyć Jezusa.” Filip poszedł i opowiedział to Andrzejowi, a potem Andrzej i Filip poszli, by powiedzieć o tym Jezusowi. Jezus zaś dał im taką odpowiedź: ,,Nadeszła godzina, kiedy Syn Człowieczy ma być uwielbiony. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeżeli ziarno pszeniczne wrzucone w ziemie nie obumrze, pozostaje samo, tak jak jest. Lecz jeżeli obumrze, przynosi obfity owoc. Kto miłuje życie swe, straci je. A kto w nienawiści ma życie swe na tym świecie, uchowa je na życie wieczne. Kto chce mi służyć, niech idzie za Mną; a gdzie Ja jestem, tam będzie też sługa mój. Tego kto mi służy, uczci Ojciec mój. Teraz dusza moja jest wstrząśnięta i cóż mam powiedzieć? – Ojcze, wybaw mnie od tej godziny? Lecz właśnie dlatego przyszedłem o tej godzinie! – Ojcze, uwielbij imię Twoje”.
Wtedy rozległ się głos z nieba: ,,Uwielbiłem je i nadal uwielbiać je będę.” Lud, który się tam znajdował i słyszał to, mówił, że zagrzmiało; niektórzy zaś mówili: ,,Anioł przemówił do niego.” A Jezus rzekł: ,,Ten głos nie dla Mnie się odezwał, lecz dla was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem; teraz książę tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy będę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie”. J 12, 20-32

W imię Prawdy! C. D. 186

12 lutego 2024 ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści z książki pt. ,,Pajda chleba” autorstwa ks. Adama Ziemby:

,,Leżymy na podłodze, na garstce słomy szumnie zwanej siennikiem.
Jeszcze jest światło na izbie.
Koców dotychczas nie rozdano. Nie wiem, jak ułożyć swoje kości, bo leżymy wszyscy na prawym boku i tak ma być do północy, a potem obrócimy się na lewy bok; leżymy jeden obok drugiego, układani siłą. Kto wstanie za potrzebą w nocy, gdy wróci, nie znajdzie już swojego miejsca i resztę nocy będzie musiał spędzić wśród chorych na biegunkę, pod drzwiami, na gołej, kałem ludzkim zalanej podłodze. Leżymy przy na oścież otwartych noc całą oknach i drzwiach, a wieczory listopadowe nie były wcale łagodne, bo zimny i mroźny wiatr beskidzki dmuchał rzetelnie i przynosił z sobą zawsze kilka stopni mrozu. Leżymy tylko w bieliźnie mocno podartej, wszy dokuczają nam nieznośnie; włażą do ropiejących ran, które swędzą i pieką, gospodarzą w najdelikatniejszych miejscach naszych ciał.

Czternasty dzień pracy w żwirowni wyczerpał mnie doszczętnie, tak że było mi wszystko jedno, co dalej ze mną będzie. Czekałem na śmierć jak na wyzwolenie.
Czułem nadchodzące ostatnie dni mego życia.
Jutro już nie wytrzymam tempa pracy i drąg kapo zakończy tę nędzną wegetację obozową. Nie miałem siły walczyć o życie, stawałem się powoli ,,muzułmaninem”. Każdy oświęcimiak wie, co to znaczy. Gorączka paliła mój organizm, nie mogłem już nic jeść i fioletowe koła goniły mi przed oczyma.

Zdawało mi się, że ktoś mnie woła po imieniu, to znowu nieboszczka moja matusia uśmiechnęła się do mnie, ciemniały niespodziewanie światła na izbie i zimno wstrząsnęło całym mym ciałem. A na korytarzu harmonia i skrzypki wygrywały skoczne krakowiaki i mazurki. Dźwięki polskich melodii to biły przeraźliwie w uszy, to dochodziły tylko jako odległe echo do mojej świadomości.

Z rozbitej w czasie dzisiejszej pracy głowy ciekła bez przerwy krew.
Zimny prąd powietrza przywrócił mi pełną świadomość. Ciężki był dzisiaj dzień. Nie byłem w dobrej fizycznie formie i dostałem kilkanaście uderzeń to od kapo, to od vorarbeiterów. Połamali dziś parę kijów na mnie, ale kopnięcie w podbrzusze i uderzenie kolbą karabinu w nerki bolały mnie najwięcej.

Byłem pewny, że jutra nie przetrwam. Żal ścisnął mnie za gardło. Tak marnie skończyć, tak odejść z tego świata…
Do innego komando nie mam prawa się dostać – za wysoki mam numer, za krótko jestem w obozie. Wszystkie serdeczne protekcje i starania kolegów ustawicznie rozbijały się o jedno i to samo: za wysoki numer – ,,milioner” – nic się nie da zrobić.

Nie miałem już siły walczyć o życie. Więzienie wyczerpało mój organizm, a ciężkie przesłuchania na Pomorskiej w Krakowie, próby wymuszania ze mnie zeznań przy pomocy wyrafinowanych i znanych metod doprowadziły mnie do ruiny fizycznej. Dzięki Bogu, tylko fizycznej. Tak, Gestapo nic się ode mnie nie dowiedziało!

Rzewna melodia pieśni ,,Góralu, czy ci nie żal” dobijała mnie psychicznie.
,,Czy ci nie żal odchodzić ze stron ojczystych…
Wróć się do hal…
Góralu, wróć się do hal” – łkały już same skrzypki.
O tak, wrócić! Wrócić do kochanych gór…
Czy wrócę?
Bóg tylko raczy wiedzieć.
Łzy same lecą z oczu…
Żal umierać, a jednak – trzeba.
,,A w chatach zostali ojcowie” – przypomina harmonia.
,,Góralu, czy ci nie żal…”
Rwało się coś we mnie.
Bunt, straszny bunt!
Nie! Nie! Nie!
Po trzykroć, nie!
Ja nie chcę umierać!!
Ja chcę żyć! Żyć! Żyć!

Jak wstałem z podłogi i znalazłem się na korytarzu – po dzień dzisiejszy nie wiem. Znalazłem się na korytarzu przy muzyce, oparty o tragi do noszenia chleba, boso, w podartej bieliźnie, z wypiekami na twarzy…
– Kolego! Czy można zaśpiewać z wami?
– Pewno.
– Chciałbym Schuberta Ave Maria…
– Dobrze… tego tu jeszcze nie było.
Skąd wziąłem siły?
,,Ave Maria, dziś w doli złej
Do Ciebie płyną prośby moje…”
Zadrżał mi głos, nierówno płynął, ale musiało coś być w tej ostatniej modlitwie-pieśni, bo cisza zaległa na wszystkich izbach i słyszałem wyraźnie swój świszczący oddech, krótki, przerywany.

Tak, to nie pieśń była, to gorąca, żebracza modlitwa…
,,Wysłuchać me wołania chciej”…
Czepiałem się kurczowo tej myśli. Tak, jeśli Ty, Pani, będziesz chciała… wysłuchać mych próśb –
,,Ukoić serca niepokoje…”
Daj, Pani!!
Udziel Swej łaski, bym nie buntował się przeciwko wyrokom Boskim!
Ty możesz!
Ty potrafisz!
,,Pod krzyżem bolejąca stałaś,
Do Boga wznosząc modłów głos…”
Patrz, Pani! Na krzyże moje patrz!
Patrz na cierpienia moje!
Nie zaparłem się Syna Twego!
Nie zaparłem się Ojczyzny mojej!
Na boleści Twoje, na modlitwy moje patrz, Pani!
Bądź pozdrowiona – ,,Ave Maria”!

Ledwo dosłyszalny biegł ostatni akord skrzypiec i zamierał mój ostatni modlitewny szept…
Długi, biały blokowy korytarz wydłużał się w moich oczach w nieskończoność, to znowu schodziły się jego ściany i ugniatały nieznośnie me ciało – dusiły…
– Coś ty za jeden? – Wziął mnie pod rękę i prowadził długim prostym korytarzem.
– Ktoś ty jest? – pytał mnie pisarz blokowy.
Czy aby powiedzieć? – przeleciało mi przez myśl. – A jeśli mnie zdradzi i jutro mnie zabiją? – Głos wewnętrzny kazał mi powiedzieć prawdę.
– Ja? Ksiądz z Krakowa.
– Gdzie pracujesz?
– W żwirowni.
– Jutro tam nie pójdziesz do roboty. Tyś chory?
– Nie! Tylko słaby! – bałem się przyznać…”

Garstka ocalałych

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, nie poszarpały was samych. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem to jest istota Prawa i Proroków. Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!» Mt 7, 6. 12-14

Czytaj dalej Garstka ocalałych

Stracić, aby zyskać

Gdy Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: «Za kogo uważają Mnie tłumy?» Oni odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał». Zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Piotr odpowiedział: «Za Mesjasza Bożego».

Wtedy surowo im przykazał i napominał ich, żeby nikomu o tym nie mówili. I dodał: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie». Potem mówił do wszystkich: «Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa». Łk 9, 18-24

Czytaj dalej Stracić, aby zyskać

Nie martwcie się

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego – miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie! Dlatego powiadam wam: Nie martwcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom podniebnym: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?

Kto z was, martwiąc się, może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się martwicie? Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele polne, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, ludzie małej wiary?

Nie martwcie się zatem i nie mówcie: co będziemy jedli? co będziemy pili? czym będziemy się przyodziewali? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie martwcie się więc o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie martwić się będzie. Dosyć ma dzień każdy swojej biedy». Mt 6, 24-34

Czytaj dalej Nie martwcie się