W imię Prawdy! C. D. 234

27 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści w książce pt. ,,Ksiądz, historia zawierzenia silniejszego niż nienawiść i śmierć”

,,Odłożyłem dokumenty na bok. I nagle zrozumiałem. A zrozumiałem, bo znalazłem już odpowiedzi na swoje wcześniejsze pytania – dostarczyły mi je tajne dokumenty, które spoczywały w esbeckich archiwach przez trzydzieści lat. Zawierały te informacje, których mi brakowało, a bez których nie rozumiałem, dlaczego niedługo po śmierci ks. Jerzego Popiełuszki jego przyjaciel tak raptownie zniknął. I to nie na miesiące, czy lata, nawet nie do końca PRL-u – ale właściwie na cały okres III RP. Zrozumiałem, że jako ofiara zgniłych kompromisów i układów zawartych na szczytach władzy i hierarchii kościelnej, jako figurant potężnej agentury służb specjalnych ulokowanej głęboko w dziesiątkach instytucji państwa – i także w Kościele – której wpływy o dziesiątki lat przeżyły PRL, tak naprawdę nie miał szans. Osaczony przez SB i jej agenturę, zostawiony przez przełożonych własnemu losowi w obliczu śmiertelnego zagrożenia, pozbawiony wsparcia przyjaciela, którego zamordowano, ze zniszczoną reputacją i bez prawa głoszenia kazań, odsunięty na boczny tor, zmarginalizowany, napiętnowany i osamotniony – miał zostać zapomniany. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że tak się właśnie stanie, bo lata mijały, a położenie (…) nie ulegało zmianie, zupełnie tak, jakby ktoś pilnował tej sprawy – a jednak stało się inaczej. Okazało się, że ksiądz zmarginalizowany i zdradzony przez ,,wielkich” tego świata, którzy zamknęli przed nim drzwi, przetrwał w pamięci tysięcy zwykłych ludzi, którzy go szczerze szanowali. Zacząłem zastanawiać się nad niezwykłym paradoksem, nad tym, że tak naprawdę szanowali go nie tylko ci, którzy go kochali, ale nawet funkcjonariusze SB, na co mimowolnie wskazywały ich meldunki. Wychodził to na wierzch, niczym podszewka spod kurtki, między innymi wtedy, gdy raportowali przełożonym, że ,,Małkowski będzie kontynuował swoją działalność bez względu na wszystko” i żadne szykany tego nie zmienią – ale wychodziło to także w wielu innych sytuacjach.
Tak więc szanowali go wszyscy, nawet ci, którzy go szczerze nienawidzili, nawet ci, którzy chętnie widzieliby go martwym. A potem, nagle, pomyślałem – że jednak nie wszyscy…”

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści w książce pt. ,,Ksiądz, historia zawierzenia silniejszego niż nienawiść i śmierć”:

,,Rzecznik archidiecezji (…) przyznawał coś, o czym wiedziałem od dawna, ale nie spodziewałem się nigdy, że z tej strony zostanie to aż tak jasno wyartykułowane: że historia z 1984 wcale nie jest historią, lecz czymś, co wciąż trwa. A przynajmniej trwa w odniesieniu do (…). Już tylko to samo w sobie było czymś przerażającym i porażającym zarazem, ale jednocześnie czymś, co otwierało nowe kierunki rozmowy. Postanowiłem skorzystać z tak otwartej furtki.
– Czy może mi ksiądz odpowiedzieć na jeszcze kilka dosłownie pytań?
– Ale naprawdę kilka, nie mam za wiele czasu. Poza tym powiedziałem już chyba wszystko.
– Kilka, obiecuję.
– Proszę.
– Czy ksiądz (…) jest suspendowany?
– Nie jest.
– Czy prowadzi się amoralnie, popełnił przestępstwo albo może są jakieś dokumenty, które wskazywałyby, iż jest upośledzony umysłowo?
– O niczym takim nie wiem.
– To teraz ja już wiem, dlaczego nie wolno mu odprawiać Mszy Świętej ani głosić kazań – powiedziałem z sarkazmem.
– Proszę pana, do czego pan zmierza? – spytał mój rozmówca już wyraźnie poirytowany.
– Próbuję ustalić, dlaczego dzieje się to, co się dzieje.
– Ma pan jeszcze jakieś pytania?
Nie miałem żadnych. Usłyszałem dźwięk odkładanej słuchawki i – poddałem się. Zrozumiałem, że przegrałem. Są takie sytuacje, gdy człowiek zaczyna rozumieć, że zrobił wszystko, co było w ludzkiej mocy, a mimo to przegrał. To właśnie była taka sytuacja”.

ROZDZIAŁ XVIII NAWRÓĆENIE W KAPŁAŃSTWIE

ROZDZIAŁ XVIII

NAWRÓĆENIE W KAPŁAŃSTWIE

Rekolekcje ignacjańskie w 2014 roku były dla mnie nowością. Przyjaciel ks. Maciej tłumaczył mi trochę, jak odnaleźć się w takim rekolekcyjnym czasie ciszy. On jechał już na II tydzień rekolekcji. Nie wiedziałem, co mnie tam spotka poza ciszą, której bałem się trochę poprzez mój aktywizm kapłański. To był tak wspaniały czas, w którym Jezus dotykał mojego serca, że tego aż nie da się opisać. To trzeba było przeżyć. Pamiętam, że na początku rozkochiwałem się w Jezusie na nowo. Widziałem, jak pragnął mojego istnienia i kapłaństwa. Normalnie czułem się, jak bym był na dłoni Boga.

I tak po paru dniach była medytacja, w której mieliśmy prosić Boga, o zobaczenie wszystkich swoich grzechów i bólu, jaki zadaliśmy Jezusowi. BYŁEM POD KRZYŻEM JEZUSA I PŁAKAŁEM NAD SWOIMI GRZECHAMI. PRZEŻYŁEM DOSKONAŁY AKT ŻALU. Łkałem i łkałem, a Jezus z tego krzyża mówił do mnie: UMARŁEM ZA CIEBIE DANIEL. Ja odpowiedziałem: ,,to nie za cały świat?” Jezus kontynuował z krzyża: ,,Umarłem Daniel za Twoje grzechy i już nic ci nie pamiętam…” Poczułem się tak czysty i lekki, że od razu postanowiłem wyspowiadać się z całego życia, a pokutę z radości odmawiałem sobie codziennie przez rok. To był dla mnie kluczowy moment w życiu. Słuchając wielu świadectw nawróconych gangsterów zazdrościłem im wielkiej, gorącej miłości do Boga, bo przecież, komu wiele darowano, ten bardziej umiłował, a ja o sobie miałem takie dosyć dobre mniemanie przez to, że od wielu złych rzeczy byłem uchroniony. Tym razem poczułem się, jak największy grzesznik na świecie.

Dalej zobaczyłem się w medytacji na sądzie ostatecznym. Stałem tam jako dumny kapłan z wielkim, pięknym lampionem, ale bez światła. Bóg się pytał: ,,gdzie jest moje Boże światło? Oooo, zostawiłeś na sobie. Nie podoba mi się taka posługa.” Ależ zacząłem drżeć. Mówiłem: ,,to na marne ta cała moja posługa?” Bóg powiedział: ,,nie martw się. Z tej twojej nędzy mogłem coś dobrego uczynić. Zapomniałeś jednak, że masz problem z pychą i nie modliłeś się o pokorę.” I tak Duch Święty podyktował mi modlitwę o pokorę i zaznaczył, że mam ją odmawiać, leżąc krzyżem, jak tylko otworzę oczy każdego poranka. Czynię to od listopada 2014 roku do dzisiaj. Na potwierdzenie, że ta modlitwa jest z nieba, napiszę, że gdy w 2016 roku ujawniłem ją na blogu i udostępniłem na facebooku, to miała 9999+ udostępnień. Nie widziałem nigdy, żeby coś na fb miało tyle udostępnień. Wpis był opublikowany 17 grudnia 2016 roku (https://wyplynnaglebie.com/modlitwa-ktora-wszystko-zmienia/)

Bóg pokazał mi jeszcze jedną rzecz na tych rekolekcjach. Była Ewangelia o nielitościwym dłużniku. To byłem ja – dumny ksiądz Daniel, któremu wszystko wychodziło w seminarium, w pierwszej parafii i na początku drugiej. Musiałem rozbić się o twardą młodzież i dojść pod krzyż, którego tak zawsze pragnąłem. Zobaczyłem, ile wybaczył mi Jezus i że ja także mam tak wybaczyć z serca wszystkim. Uczyniłem to na modlitwie i nie mogłem doczekać się, kiedy wrócę do rodziny i młodzieży, aby im powiedzieć o wszystkim, wybaczyć i wyrazić miłość. Już wracając z rekolekcji z ks. Maćkiem, byliśmy tak pełni Ducha Świętego, że mogliśmy nie odzywać się. Pamiętam, że zacząłem mówić, abyśmy dużo modlili się za kapłanów.

Na rekolekcjach ogromne wrażenie zrobił na mnie ojciec Idziak. Był tak zanurzony w Jezusie, że aż góry mógł przenosić. Zapragnąłem takiej głębi i nawet takiego głosu głębokiego z Ducha Świętego. Bóg dał mi takie uczucie. Przez tydzień czułem, jakby chodził nad ziemią. Pamiętam, że od tych rekolekcji zacząłem gorliwie modlić się za kapłanów. Wymieniałem nawet z imienia tych, którzy zrzucili sutannę i tych, którzy wiedziałem, że upadają.

Po powrocie od razu w domu był szok. Wszystko wyglądało inaczej, wolniej, głębiej. Po tygodniu ciszy i bliskości Jezusa byłem napompowany jak balon i chciałem całemu światu oznajmić, że jestem grzesznikiem, a Bóg mi wybaczył.
Pamiętam zabawne spotkanie z moją krewną i jej mężem (dobrym przyjacielem, gdy byłem jeszcze w seminarium). Tego dnia, kiedy wróciłem z rekolekcji, byli po remoncie kuchni. Krewna zapytała, jak mi się podoba. Odpowiedziałem głębokim głosem, że to tylko marność. Widziałem jej zmęczenie remontem. Jakby życie z niej uszło. Odpowiedziała z wyrzutem: to co ja mam w jaskini mieszkać? Na co ja powiedziałem: ,,czy lodówka Samsunga, czy jaskinia to marność i to marność.” W końcu zeszło napięcie i zacząłem opowiadać o działaniu łaski Bożej. Mama mojej krewnej weszła z ciastem i miała od razu wychodzić, ale jak ją zatrzymało opowiadanie w drzwiach, tak stała może pół godziny.

Nie mogłem doczekać się spotkania z młodzieżą na parafii. Wyjeżdżałem jako pyszny, obrażony ksiądz. Wracałem pełen życia i ufam, że miałem już odrobinkę pokory. Przyszedł moment kadry – spotkania z animatorami. Z piętnastu osób przyszło 3 albo 4 osoby. Zrobiło mi się smutno. Przyszło mi natchnienie, aby wsiąść w samochód i jechać po wszystkich, ale zaraz pojawiła się druga myśl zapytaj innych, co robić. Animator Artur odpowiedział: ,,wsiadamy w Toyotę i jedziemy po ludzi.” To był SZOK. Ja miałem natchnienie, a kilka minut później Artur, to powiedział. Ten pomysł w ogóle nie był podobny do starego księdza Daniela. Kiedyś zrobiłbym spotkanie i kazał reszcie przekazać bieżące sprawy. Tym razem uniżyłem się i pojechałem do każdego, aby zaprosić na plebanię. Przyszli wszyscy. Zaczęło się. Pełen pokoju i uśmiechu powiedziałem, że jestem gotowy na wszystkie najtrudniejsze słowa wobec mnie. Jeden lektor powiedział: ,,czy na pewno?”. Po czym odpalił: ,,Bo wie ksiądz, ja to mam problem z pychą, ale przy księdzu, to się lepiej czułem.” To była torpeda, a ja przyjąłem ją z łagodnością i jeszcze uwielbiałem Boga. Inny lektor powtarzał: ,,no nie wierzę, co się stało z księdzem…” BÓG JEST WIELKI. CHWAŁA PANU!

W szkole były podobne cuda. Skończył się ksiądz katecheta rycerz w złotej zbroi, który wszystkich zaszachuje swoją wiedzą i doświadczeniem. Zaczęło się nauczanie z głębi serca i nie potrzebowałem już laptopa i multimedialnych fajerwerków. Właściwie każdego dnia działy się jakieś Boże znaki. Żywy Jezus działał z mocą. Często miałem w szkole natchnienia, aby do kogo podejść i coś powiedzieć. Osoby czasami płakały po paru sekundach, a ja nie zatrzymywałem na sobie żadnej chwały, bo wiedziałem, że całe dobro czyni we mnie Bóg, a nie ja. Ja to mogłem tylko popsuć coś albo z lęku zmarnować dobre natchnienia.

W kolejnych latach starałem się już dojrzalej podchodzić do rekolekcji ignacjańskich i czasu po rekolekcjach. Rekolekcjonista powiedział, że jak napompowałem się, jak balon, to nie powinienem całego powietrza wypuszczać, lecz tylko odrobinę, a z drugiej strony na kolanach dopompowywać. Kalisz i 4 tygodnie rekolekcji to czas wielkiej przyjaźni z Jezusem! Jestem Bogu niezwykle wdzięczny za każdą minutę tych 4 tygodni. Serce wciąż tęskni za takim byciem sam na sam z Bogiem, ale On miał i ma dalej piękne plany…

Chcę wyrazić ogromną wdzięczność wszystkim osobom, które podjęły za mnie modlitwę margaretki. Jest ich na tą chwilę ponad 200 osób. Mam już ponad 30 margaretek. Gdyby nie te osoby, to już dawno pewnie rozsypałbym się w mojej nędzy. Chwała Bogu za piękne współpracowanie z łaską w sercach tych ludzi. Codziennie wspominam je Bogu podczas Najświętszej Ofiary oraz ofiaruje moje trudy także w ich intencji. Ponad to codziennie ofiaruję przez Niepokalane Serce moje cierpienia, udręki, ataki i wszystkie wysiłki w intencji: nawrócenia i uświęcenia kapłanów, za moich prześladowców, za dusze czyśćcowe, osoby, którym towarzyszyłem i towarzysze, za rodzinę i we wszystkich intencjach Maryi.

Ciąg dalszy nastąpi…

Rozdział XII (Oaza) Rozdział XIII (Parafia św. Brata Alberta) Rozdział XIV (ZSSiH)

ROZDZIAŁ XII

RUCH ŚWIATŁO ŻYCIE DIECEZJI RADOMSKIEJ

Jak już wspominałem przygodę z Ruchem Światło Życie rozpocząłem dopiero w 2009 roku jako diakon w Skarżysku Kamiennej na 3 stopniu ONŻ z ks. Grzegorzem. Miałem poranne konferencje o Kościele. Napisałem 15 konferencji przed wyjazdem. Na pierwszej byłem skrępowany swoim tekstem, gdy na niego zerkałem. Następne dni uczyłem się swoich pisanych od serca tekstów, żeby nie patrzeć na kartkę. Chciałem mieć kontakt wzrokowy z młodzieżą. Poznałem wtedy żywy Kościół. Pragnąłem już co roku prowadzić oazy jako kapłan.

Ciężko mi wymienić miejscowości prowadzonych oaz. Spróbuję jednak. 2010 rok – III stopień ONŻ Skarżysko Kamienna z ks. Grzegorzem. 2011 rok – III ONŻ Skarżysko Kamienna z ks. Arturem. W roku 2012 nie dogadałem się z ks. proboszczem w sprawie urlopu wakacyjnego i musiałem przerwać prowadzenie oaz. Cierpiałem z tego powodu. Od roku 2013 do 2021 prowadziłem II stopień ONŻ kolejno w Bańskiej Wyżnej (nowy ośrodek), Bańskiej Wyżnej (stary ośrodek), Bańskiej Wyżnej (stary ośrodek), Białym Dunajcu, Zalesiu, Zalesiu, Lubomierzu, Lubomierzu, Lubomierzu.
Każde wakacje ok 17,18 dni byłe pełne posługi. Głosiłem słowo Boże dwa razy dziennie, ale żadnego dnia nie żałuję. Z wielu z tych oaza są piękne prezentacje. To był czas łaski, a już ostatnia oaza w 2021 została określona jednogłośnie jako MOCNA. Świadków jest wielu. Ja po prostu oddawałem się Duchowi Świętemu.

Jestem Panu Bogu wdzięczny za wspaniałych ludzi i wszystkie dary, które mi dał w posłudze w Ruchu Światło Życie. W 2021 roku musiałem podjąć decyzję, że już wystarczy, po pewnym ataku na moje prowadzenie…

Prezentacje z kilku oaz udało się utrwalić i umieścić na youtube:
Dla przykładu podaję link do prezentacji z jednej z barwniejszych oaz:
2014 https://www.youtube.com/watch?v=HhlVWwuMmdM

ROZDZIAŁ XIII

PARAFIA ŚW. BRATA ALBERTA W RADOMIU

Choć przychodziłem na tą wspaniałą parafię w połowie listopada 2012 roku jak żołnierz na front, to dzisiaj wiem, że to był czas cudów w moim sercu i w sercu tych, którzy otworzyli się na działanie łaski.

Zaczęło się śmiesznie. Umyłem samochód, żeby wstydu nie było już na starcie, gdy jechałem na pierwsze spotkanie z nowym ks. proboszczem. GPS poprowadził mnie przed drogę, gdzie było wszystko rozkopane i przyjechałem autem całym w błocie. Taka mała wpadka. Ks. proboszcz Marian wziął mnie najpierw do kościoła, a potem opowiedział o zadaniach: młodzież, ministranci, oaza i pielgrzymka. Wszystko było pięknie. Widział mój zapał. Cieszył się. Musiał mieć dobry wywiad. Wiedział, że pracowity kapłan przychodzi. Oddałem się Duchowi Świętemu i zacząłem od młodzieży. Miałem może kilka osób na początku. Był bardzo kreatywny animator Piotr, gorliwa i cicha Ola oraz kilku nieodkrytych młodych piłkarzy: Michał, Artur, Kuba, Szymon.

Gdy pierwszy raz zaprosiłem młodzież na oazę, to byli bardzo skrępowani i nie wiedzieli, że z księdzem można tak normalnie porozmawiać. Z czasem otwierali się na mnie. Rozpoczęła się machina pracy. Młodzieży przybywało. Pomogły nam rekolekcje ewangelizacyjne z Diakonią Ewangelizacji Ruchu Światło Życie. Ks. Artur z ekipą dali z siebie wszystko. Ja sam głosiłem słowo Boże dopiero trzeciego dnia, a już od pierwszego dnia nie mogłem wytrzymać bez głoszenia żywego Słowa Bożego. Czułem, że Duch Święty ma mocny przekaz. Po skończonych rekolekcjach grupa ewangelizacyjna nie chciała wracać do domów. Atmosfera była tak pełna miłości.

ROZDZIAŁ XIV

ZESPÓŁ SZKÓŁ SPOŻYWCZYCH I HOTELARSKICH

Przychodziłem na ciężki grunt szkoły średniej, w której mój poprzednik trochę podpalił ląd. Ja pojawiłem się z czystą kartą i otwartym sercem. Postanowiłem dać z siebie wszystko i nie myśleć o tym, co tutaj było. Wiedziałem, że Duch Święty będzie prowadził. Wcześniej uczyłem w Brzózie w przedszkolu, podstawówce i gimnazjum. Teraz w szkole średniej mogłem mieć skrzydła w pełni rozwinięte. Ewangelizacja szła pełną parą. Czułem się bardzo pewnie w katechezie. Zaprawili mnie w bojach młodzi z domu dziecka przez 6 lat odwiedzania ich i głoszenia im Ewangelii na spotkaniach. Pomogły mi praktyki w szkołach średnich w Starachowicach, gdy byłem diakonem. A najbardziej pomagała mi miłość do Boga i ludzi, a zwłaszcza młodzieży. Wiedziałem, że oni są przyszłością Kościoła, więc dawałem z siebie maksimum.

Bardzo przykładałem się do rekolekcji wielkopostnych. Zawsze był: zespół ludzi, ewangelizatorów, przedstawienia, świadectwa, kawiarenka, filmy, prezentacje, nabożeństwa. To było mnóstwo pracy, ale radość ogromna, gdy złowiło się dla Jezusa chociaż jedną młodą osobę. Młodzi rośli jak na drożdżach. Angażowałem do przedstawień nawet nauczycieli. Pamiętne przedstawienie z Panią od chemii i Panią od języka angielskiego pt. ,,Pociąg życia”. Było niesamowicie. Cały kościół młodych słuchał przekazu, że zbawienia nie jest łatwo dotrzeć i trzeba uważać na przeszkody. Zawsze jest jednak szansa nawrócenia.

Najmocniejszym jednak akcentem w ZSSiH był rok szkolny 2015/2016, kiedy miałem natchnienie, aby przez radiowęzeł zaprosić młodych na spotkanie w kościele w ramach przygotowań do Światowych Dni Młodzieży w Krakowie w 2016 roku. Wtedy to w nocy miałem myśli, które musiałem zapisywać w telefonie, ponieważ miałem to ogłosić w szkole. Rano byłem tym tekstem poruszony i wstydziłem się. Nagrałem przekaz na dyktafon i wysłałem zaufanej osobie, do której miałem duży szacunek. Była to świecka moderatorka na moich pierwszych oazach w górach. Zaprzyjaźniona osoba dała dobrą recenzję. Nabrałem skrzydeł i poszedłem do dyrektora. Pozwolił na ogłoszenie. Najpierw poszło na przerwie i słabo było słychać. Dostałem zgodę, aby było w trakcie lekcji. Tak też się stało dwukrotnie. Przekaz pamiętam do dziś. Mówiłem bardzo cichym i powolnym głosem. Brzmiał tak:

,,Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus w tej szkole, w tym miejscu i w każdym sercu, które mnie teraz słucha! Mówi ks. Daniel, ten mały, marny, łysy, ale uśmiechnięty człowieczek. Mam dla was info z samej góry. Otóż zbliża się niezwykłe wydarzenie. Będzie niesamowity Gość. Znacie Go. Chodził po świecie dwa tysiące lat temu i chodzi do dzisiaj.
Dziewczyny, wiecie, że nie długo zbliżają się ostatki. Może nie macie z kim pójść, albo boicie się, że nie ustoi na nogach do końca imprezy. Otóż w tą sobotę możecie spotkać Kogoś, Kto jak raz powie, że jesteście piękne, to nie będziecie potrzebowały tego słyszeć już od nikogo. Chłopaki, On nie jest konkurentem. Dla Niego bycie we Trzech, to coś naturalnego. Jeżeli ktoś z was zastanawia się, co brałem, że mam takie jazdy, to chcę wam powiedzieć, że codziennie karmię się słowem Bożym i nie wiem, czy ktoś z was ma lepsze jazdy niż ja”.

Od tej pory wszyscy w szkole mówili mi: ,,Szczęść Boże”. Tylko jedna nauczycielka zaatakowała mnie w pokoju nauczycielskim. Dzisiaj nie jestem bardzo dumny z każdego słowa w tym przekazie, ale tak wtedy było. W pokoju nauczycielskim starałem się głosić Ewangelię podczas spotkań opłatkowych i przed Wielkanocą. Zawsze czytałem słowo Boże i starałem się złożyć głębokie życzenia prosto z serca. Kiedyś nawet powiedziałem, że mamy uczniom umywać nogi, jak Jezus to czynił Apostołom. Oczywiście szybko dostałem od kogoś kontrę. Mi po prostu chodziło o miłość i gorliwość w nauczaniu.

Wspaniale współpracowało mi się z katechetami: ks. Łukaszem, Grażynką, Mariuszem, Krystianem. Bóg naprawdę miał Bożą drużynę i dawał nam dobre owoce pracy. Szkoda, że w roku 2022 nie mogłem godnie pożegnać się z tym miejscem poprzez perturbacje, które mi zgotował ten z dołu…

Ciąg dalszy nastąpi…

ROZDZIAŁ VII (PRAKTYKI,VIII (KAPŁAŃSTWO), IX (BRZÓZA)

ROZDZIAŁ VII

PRAKTYKI DIAKOŃSKIE W PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA JEZUSA W STARACHOWICACH

W ostatnich miesiącach przed święceniami trafiłem na praktyki do prafii NSJ w Starachowicach do ks. Aleksandra. Ależ to był kapłan. Od niego aż promieniowała miłość do ludzi oraz pracowitość. Miał też bardzo dobrych wikarych. Z ks. Grzegorzem biegałem, kibicowałem, a nawet raz wziął mnie na narty. U ks. Arkadiusza przebywałem w wolnych chwilach na herbatkach. Użyczał mi także samochodu. Natomiast z ks. Arturem spędzałem całe dnie w posłudze duszpasterskiej. Jedliśmy także wspólne posiłki. Spotykaliśmy się ze wspaniałymi ludźmi. Najbardziej wspominam: Estere, Marysię, Maję, Czachę i wiele innych osób, z którymi czyniliśmy dobro.  Te wszystkie chwile są cały czas żywe w moim sercu. Mam wielką wdzięczność do kapłanów z tej parafii oraz do ludzi, z którymi chwaliliśmy Boga. Aż ciężko odjeżdżało się po tych 3 miesiącach praktyk. Zostawiłem tam wiele miłości, którą otrzymałem od Boga i przekazywałem ludziom tak, jak umiałem. Przeżyłem także mocną skrutację słowa Bożego na temat bogacza i Łazarza. Po niej jeszcze bardziej chciałem zostawić wszystkie dobra i iść całym sercem za Chrystusem.

Na rekolekcjach przed święceniami prezbiteratu, gdy pisałem podziękowania do odczytania na zakończenie pierwszej Mszy świętej w mojej rodzinnej parafii, byłem bardzo wzruszony. Chciało mi się płakać z wdzięczności do Boga i ludzi. Ostatnie wyjątkowe podziękowanie było dla byłej dziewczyny, bo to przez nią Bóg dotarł do mojego serca, jako żywy i prawdziwy.

W dzień moich święceń kapłańskich w 2010 roku było czytanie w Godzinie Czytań chyba ze wspomnienia św. Urszuli Ledóchowskiej zatytułowane APOSTOLSTWO UŚMIECHU. To był dla mnie znak. Przez kilka lat miałem cytat na Gadu Gadu ,,uśmiech wędruje daleko” albo ,,uśmiech jest wyrazem miłości”. Była dziewczyna powiedziała mi kiedyś, że mam piękny uśmiech. Z tym też uśmiechem mówiłem do niej jeszcze przed seminarium, że gdybym był księdzem, to byłbym uśmiechniętym księdzem. Także otrzymałem taki prezent od Boga w dniu święceń. Dzisiaj wiem, że On się uśmiechał do mnie w tym dniu.
Na obrazku prymicyjnym napisałem:

,,Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie
ten kielich! Jednak nie moja wola,
lecz Twoja niech się stanie!”
(Łk 22, 42)

Wdzięczny Bogu za dar kapłaństwa
z serca błogosławi
i prosi o modlitwę

Ks. Daniel Glibowski

Radom – Jedlińsk
29-30 maja 2010 r.

Boże otaczaj swoją opieką
moich Rodziców, Braci
i całą Rodzinę,
Nauczycieli i Wychowawców,
Tych, których spotkałem
i Tych, do których mnie poślesz.

,,Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu:
On sam będzie działał”.
(Ps 37, 5)

Pierwszy cytat był modlitwą, która pomogła mi zostawić moje plany i odpowiedzieć na głos Boga, by wybrać drogę kapłańską. Trochę proroczo wybrałem cytat z Ogrójca i kielichem goryczy. Wtedy nie rozumiałem tych słów tak, jak teraz je rozumiem. Nawet głupio mi było, że będę codziennie podnosił kielich z Krwią Jezusa, a napisałem na obrazku z dnia święceń: oddal ode Mnie ten kielich. Dzisiaj wiem, że Bóg wyznaczył mi drogę niezwykłej bliskości z Nim od Wieczerzy przez Ogrójec, Golgotę aż do Zmartwychwstania.

Ostatni cytat miał pokazać innym, żeby nie bali się zawierzyć Bogu. On naprawdę prowadzi najlepszą drogą, jaką ma dla każdego. Ja odkryłem tą drogę dzięki łasce Bożej i byłem bardzo szczęśliwy. Warto dodać, że w związku z drugim cytatem na obrazku prymicyjnym czułem, że narażam się Maryi przez to, że nie napisałem: Maryjo, Matko kapłanów – módl się za nami! Miałem Maryję w sercu, ale ten cytat był tak silny, że umieściłem go zamiast wezwania do Maryi. Z Maryją wszedłem w głębszą relację dopiero w roku 2019, o czym będę pisał później.

ROZDZIAŁ VIII

KAPŁAŃSTWO

Zanim otrzymałem nominację na pierwszą parafię, pojechałem z młodzieżą i z ks. Arturem na pielgrzymkę młodzieży do Lednicy. Pamiętam, że spowiadałem ok. 13 godzin. Nie czułem głodu. Młodzież przynosiła mi wodę i jedzenie. Nie wiedziałem, co to jest zmęczenie. Łaska Boża czuwała nade mną. Zakochałem się w tym miejscu i w takiej posłudze, w której nie trzeba spieszyć się. Bóg dawał ogromne owoce. Osoby potrafiły każdego roku wracać i rosnąć duchowo, jak na drożdżach. Jednym z takich najpiękniejszych spotkanych osób jest Anna. Duch Święty uczynił z niej coś niesamowitego. Stała się wspaniałym narzędziem Boga, które doszło do dużego krzyża i walczy, ale ufam, że Bóg będzie z nią do końca!

ROZDZIAŁ IX

PARAFIA ŚW. BARTŁOMIEJA W BRZÓZIE

Zostałem skierowany na Parafię św. Bartłomieja w Brzózie, gdzie proboszczem był ks. Krzysztof. Mój tata modlił się o dobrego pierwszego proboszcza dla mnie i wymodlił. To był dla mnie wspaniały kapłan. To co uczyniliśmy dla Boga i ludzi w dwa i pół roku to była jakaś bajka. Dawałem z siebie wszystko. Kochałem młodzież. Z proboszczem współpraca była idealna. Cieszył się moją posługą. Papierkiem lakmusowym jest jeden, majowy dzień. Pojechaliśmy z młodzieżą na rowerach pod kapliczkę. Proboszcz przyjechał samochodem. Zgromadzili się ludzie. Śpiewaliśmy litanię loretańską. Potem gospodarze zaprosili na grille i ogniska. Było ok. 70 osób. Ja grałem z młodzieżą w siatkówkę. Proboszcz grał z dziećmi w balonową piłkę. Potem proboszcz pojechał na plebanię. Ja z młodzieżą bawiliśmy się w duchu chrześcijańskim. Potem pojechaliśmy na plebanie z młodzieżą, aby oglądać z nagrywania finał Ligi Mistrzów. Było po godz. 23, a proboszcz za ścianą pisał ogłoszenia na niedzielę i wszedł do nas bez pretensji. Pytał, jak się mamy. No po prostu to było coś niesamowitego.

Dzisiaj wiem, że to wcale nie jest idealny model, ale wtedy cieszyłem się tym. Robiliśmy z młodzieżą przedstawienia na Boże Narodzenie, Wielkanoc oraz w tematyce trzeźwościowej. Dzisiaj wstyd mi przed Bogiem, że to robiłem w świątyni. Przepraszam Boga i wynagradzam Mu to, co było niestosowne.

Kochałem uczyć w szkole. Kochałem głosić kazania. Czułem prowadzenie Ducha Świętego. Byłem spełnionym kapłanem. Czułem także ataki zła. Najmocniejszy cios był od ministrantów, z którymi grałem w klubie piłkarskim. Oni byli dla mnie wielką pomocą w parafii. Byli animatorami i lektorami. Spędzaliśmy bardzo dużo czasu. I jednego dnia zostawili mnie bez pomocy (w dzień bierzmowania, gdy przyjechał biskup), bo woleli pojechać z poprzednim wikarym w góry na jeden dzień. Gdy dowiedziałem się, to powiedziałem im po kilku dniach, że zawiodłem się na nich. Otrzymałem odpowiedź: ,,księże, opłacało nam się.” W takich momentach zacząłem rozumieć, dlaczego może nie jeden kapłan przestał być oddany dla młodzieży. Otrzymałem jednak łaskę od Boga, aby dalej spalać się cały w służbie młodzieży i czynić to dalej bezinteresownie dla Boga, bez względu na to, czy będę za to szanowany, czy nie.

W tej parafii było tak wiele wspaniałych chwil, że aż ciężko je wszystkie wymienić. Cały czas moje serce wspomina wiele wspaniałych osób, w których uwielbiałem Boga. Wspominam z wielką wdzięcznością: ks. proboszcza, Panią Anetkę, Artura, Mateusza, Katarzynę, ich rodziców, dziadków, Dorotę, Mateusza, Ilonę, Dominikę, Karolinkę, Panią Marię z mężem, dziećmi i wnukami i wiele, wiele wspaniałych osób.

Moje przejście z tej parafii miało nietypowy charakter. Na początku listopada 2012 roku byłem z ks. proboszczem i diakonem Pawłem w rodzinnej parafii na Mszy świętej w intencji beatyfikacji Sługi Bożego ks. bp Piotra Gołębiowskiego, na temat którego pisałem pracę magisterską (Jedność Kościoła w życiu i nauczaniu bp Piotra Gołębiowskiego). Po Mszy ks. proboszcz w samochodzie powiedział: ,,Chcą mi cię zabrać”. Użył nawet emocjonalnie nieodpowiedniego słowa, czego nigdy u niego nie słyszałem. Dodał, że w ciągu tygodnia miała być zmiana, ale zawalczył o jeszcze tydzień, aby mnie godnie pożegnać. Nastała długa cisza w samochodzie. Przygotowywałem w tym roku do pierwszej Komunii Świętej dzieci oraz rok starsze dzieci na rocznicę Komunii Świętej. Ponad to było bierzmowanie, prymicja diakona Pawła i śluby siostry zakonnej z parafii. To było duże zaskoczenie, ale z wolą Bożą się nie dyskutuje. Pożegnanie było niezwykłe. Pamiętam wiele łez u mnie i u ludzi. Prosiłem, aby modlili się za mnie, aby moje serce napełniło się miłością na nowo, ponieważ tutaj wylałem całą miłość, jaką otrzymałem od Boga.

Nominacje na nową parafię św. Brata Alberta w Radomiu otrzymałem ok. połowy listopada 2012 roku w Turnie z rąk ks. bp Henryka. Biskup powiedział, że w tamtej parafii jest młodzież, która bardzo potrzebuje kapłana. Odpowiedziałem, że ja z młodzieżą czuję się jak ryba w wodzie. Z czasem dowiedziałem się, że szedłem na gorący grunt szkolny po moim poprzedniku, ale szedłem z równie gorącym sercem do oddanej służby.

W czasie posługi na pierwszej parafii przeczytałem artykuł w Gościu Niedzielnym o księżach na facebooku. To zachęciło mnie do założenia konta i ewangelizacji. Z czasem stworzyłem stronę o nazwie: Ciekawe Linki Dające Światło Prawdy. Gromadziłem tam wszystkie multimedialne perełki przydatne na katechezę (filmy, prezentacje, świadectwa, piosenki, zdjęcia z przesłaniami). Szybko zbierali się internetowi odbiorcy. Poznałem wiele kontaktów. Swego czasu współpracowałem z osobami z Pustyni Serc oraz Stacji7pl.

Jedną z ciekawszych osób z internetu był ks cyber misjonarz ks. Piotr. On dał mi kontakty nawet do Kanady, gdzie otrzymałem możliwość publikacji Bożych treści w języku angielskim. Cała przygoda ewangelizacji na facebooku była długa, piękna, ofiarna aż do czasu cichego nathnienia w 2022 roku, kiedy miałem odejść z fb i głosić już tylko na żywo oraz audio na whatsapp. Tak też się stało dzięki łasce Bożej i potwierdzeniu przez bliską osobę.
Posługa w parafii św. Bartłomiej w Brzózie została piękne utrwalona na prezentacjach multimedialnych zrobionych przez młodzież tej parafii.

Ciąg dalszy nastąpi…

BONUS

Kazanie z 2 września 2022 roku (pierwszy piątek miesiąca)
https://rumble.com/v2xs9ja-kazanie-z-2-wrzenia-2022-roku-pierwszy-pitek-miesica.html

Kazanie mówiłem w dziewiątym dniu posługi kapelana Kaplicy Wieczystej Adoracji w Jedlni Kolonia. Nikt nie przydzielił mi zadań ani wynagrodzenia. Nadal byłem w niepewności. Nie wiedziałem, o co chodzi. Czekałem jednak cierpliwie aż ktoś wyjaśni mi, co tu się dzieje…

Ważna jest także informacja, że 4 dni wcześniej ks. S i ks. W przy pasterzu usilnie namawiali mnie na rozmowę z oprawcą. Naiwnie zgodziłem się, ale szybko wycofałem się, ponieważ na policji prosiłem o zakaz zbliżania się oprawcy (nigdy prokurator nie dał tego zakazu)  po ataku 5 sierpnia 2022 roku w ruchu drogowym, gdy uderzył w moją szybę jadąc na motorze obok mnie. Dlatego też spotykanie się z kimś, kto jest niebezpieczny nie było wskazane… Ponad to znałem wiadomości oprawcy, które wysyłał do mnie, zapowiadając, że zniszczy mnie…

Wielu nie wie, że oprawca miał ode mnie możliwość pomocy i rozmowy dwa razy w 2021 roku. Nie przyjmował wtedy argumentów. Jego racje były ważniejsze. Nic na siłę…

 

Ujrzał

Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, Jezus ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi». Oni natychmiast, zostawiwszy sieci, poszli za Nim. A idąc stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci: Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim. Mt 4, 18-22

Czytaj dalej Ujrzał