Lekarz grzeszników

Gdy Jezus wychodził z Kafarnaum, ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej, imieniem Mateusz, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?” On, usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”. Mt 9, 9-13

Wyobraź sobie mężczyznę, który ma dość swojej pracy… W głębi duszy jest nieszczęśliwy… Wie, że wyzyskując innych – nie żyje dobrze… Wszyscy mają go na językach… Uważają go za gorszego… Ma tylko sztucznych przyjaciół, którzy czerpią korzyści z jego pracy… Nagle przechodzi Jezus i mówi do niego: ,,Pójdź za mną”… Ten zostawia wszystko i idzie… Nie ma nic do stracenia… Wreszcie ktoś spojrzał na niego, jak na człowieka… Uwierzył w jego dobroć i zechciał pokazać, jak żyć…
To opowieść o mnie i o Tobie… Byłem, jestem i będę grzesznikiem, na którego spojrzał Pan… Nigdy nie spłacę długu, który On za mnie zapłacił… Mogę jedynie pokornie pełnić Jego wolę i prosić, by wystarczyło mi sił…
Dziękuję Ci Panie za to, że na mnie spojrzałeś…, wybaczyłeś mi…, i pokazałeś nową drogę… Prowadź mnie każdego dnia… Niech Twoje słowo będzie moją lampą… Dziękuję Ci także za zachętę do życia Twoim miłosierdziem i dzielenia się nim na co dzień… Będąc wielkim grzesznikiem nie chcę nikogo oceniać… Jak mogę zabraniać innym Twojego miłosierdzia… Wiem, że Ty chcesz leczyć każdego grzesznika… Daj mi łaskę cierpliwości do znoszenia tych, którzy są jeszcze zamknięci na Twoje miłosierdzie…

Bracia: Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Ef 4, 1-2

Kilka dni temu podczas ewangelizacji w moim mieście daliśmy się poprowadzić Duchowi Świętemu… Długo w mojej pamięci pozostanie scena, w której spontanicznie idziemy za dwoma bijącymi się chłopakami… Wchodzimy za nimi w ciasną uliczkę, a tam kilkanaście młodych osób z piwami i papierosami… Jedne z pierwszych słów, jakie usłyszeliśmy brzmiały: ,,dopiero tu była policja, a teraz ksiądz!” 🙂 Początkowo zaczęli chować się po kątach… Po chwili zobaczyli, że nie jesteśmy groźni… Byli zdumieni tym, że można z nami normalnie porozmawiać… W końcu zapytaliśmy, czy nie chcą zrobić czegoś odważnego?… Nie wiedząc, że chodzi o wspólną modlitwę- chóralnie odpowiedzieli, że tak… Po czym zaczęli wypowiadać swoje intencje… I tak w miejscu, które wszyscy omijają – zawitał sam Bóg… Bo ,,nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają”… Chwała Tobie Panie!

Dodaj komentarz