W imię Prawdy! C. D. 162

26 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w żywocie św. Polikarpa:

,,Chcąc wiernych, powierzonych jego pasterskiej pieczy, uzbrajać przeciw coraz bardziej szerzącym się heretyckim błędem, święty Polikarp miał zwyczaj tak wyraźnie objawiać wstręt swój w tym względzie, że gdy zdarzało się, iż usłyszał jakie zdanie przeciwne nauce Kościoła, zatykał sobie uszy, mówiąc: ,,mój Boże! Dla czegoż dożyłem aż takich czasów, w których, niestety! Tak gorszące mowy o uszy moje się obijają!” Podczas pobytu swojego w Rzymie, gdzie zawezwany był przez Papieża Aniceta do narady, w ważnej podówczas kwestyi, tyczącej się dnia, w którym obchodzić się powinna Wielkanoc, widząc jak Marcyan i Walentyn, głośni podówczas kacerze, szerzyli błędy swoje, gorliwie ostrzegał wiernych, aby unikali z nimi wszelkich stosunków, i aby ich do tego lepiej pobudzić, następujące opowiadał im zdarzenie z życia świętego Jana: Razu pewnego ten ulubiony uczeń Pański, przybywszy z kilku uczniami swoimi do łaźni, zastał w niej kąpiącego się heretyka Ceryntego. Święty Apostoł wrócił się niezwłocznie, mówiąc do swoich towarzyszy: ,,uchodźmy ztąd bracia, i to co prędzej, abyśmy nie polegli pod gruzami i tych łazienek, które się rozwalą, gdyż Cerynt, wróg prawdy, w nich się kąpie”. Zdarzyło się także, że Polikarp, spotkawszy wśród Rzymu Marcyana heretyka, odwrócił twarz od niego, aby się z nim nie przywitać. Marcyan bezczelnie przystąpił do niego, mówiąc: ,,czyż mnie nie poznajesz?” – ,,Owszem, odrzekł Polikarp, poznałem cię dobrze.” – ,,A któż ja jestem?” powiedział znowu Marcyan. – ,,Jesteś, odpowiedział mu Święty, najstarszym synem szatana.” W czasie tego pobytu swego w Rzymie, wielu odszczepieńców na łono Kościoła przywiódł.

Powróciwszy do Smyrny, święty Polikarp przez czas pewny mógł spokojnie, a z największą gorliwością, około pożytku dusz swoich owieczek pracować. Już wtedy było przeszło lat sześćdziesiąt, jak kościołem Smyrneńskim zarządzał. Lecz za panowania Marka Aureliusza i Lucyusza Werusa, wybuchło nagłe a srogie w Smyrnie prześladowanie chrześcijan. Kaci wymyślali najstraszniejsze męczarnie, dla zachwiania stałości męczenników. Ci pomimo tego, wsparci łaską Bożą, okazywali się najmężniejszymi i pałającymi świętą żądzą opuszczenia tej nędznej ziemi, dla osiągnięcia wiekuistej chwały. Lecz zawziętość na nich pogan była tak powszechną i tak wielką, że w towarzystwach nawet najwyższych, zwykłą i ulubioną rozmową były szczegóły nowych jakich, wynalezionych na chrześcijan męczarni, i opowiadanie z barbarzyńskiem upodobaniem, jak się który w ich poniesieniu zachował.

Święty Polikarp wśród tego smutnego dla Kościoła stanu, nie ustawał utwierdzać wiernych, zachęcać ich do wytrwałości, i o ile mógł, każdego na śmierć męczeńską przygotowywał. Poganie z tego powodu oburzeni na niego, na jednem z igrzysk krwawych w którem w szczególny sposób okazał stałość swoję święty Germanikus, domagali się i głowy samego Biskupa. ,,Ukarać bezbożnych, wołali, szukać Polikarpa.”

Dowiedziawszy się o takiej groźbie, Święty uchodzić nie chciał. Lecz na usilne nalegania wiernych, udał się w odleglejsze od miasta okolice na missyą, na której jakiś czas przebywał. Tam na trzy dni przedtem nim go poganie schwytali, miał we śnie widzenie, w którem objawił mu Pan Bóg, iż właśnie za trzy dni umęczony zostanie. Jakoż poganie, wymógłszy przez męki na małem dziecięciu wiadomość o miejscu pobytu Polikarpa, przyszli go uwięzić. Mógł z łatwością uchodzić, na co go wszyscy namawiali, lecz tego nie uczynił, mówiąc: ,,niech się wola Boża spełnia.” Co rzekłszy, sam wyszedł naprzeciw tym, którzy przyszli po niego, przywitał ich najuprzejmiej, zastawił im obiad, a potem prosił, aby mu dali trochę czasu na modlitwę. Poganie, podziwiając spokój i męztwo sługi Bożego, jak równie i uprzejmość z jaką oprawców swoich przyjmował, zezwolili na to. Święty modlił się przez dwie godziny ze wzniesionymi rękoma do Nieba, poczem żołnierze wsadzili go na osła, i do Smyrny powiedli.

W podróży spotkał Wielkorządcę miasta z ojcem, jadących na bogatym wozie, a którzy ulitowawszy się nad starcem, posadzili go obok siebie. W ciągu drogi, i Wielkorządca i jego ojciec robili mu uwagi, iż w tak podeszłym wieku będąc, nie zniesie mąk, jakie go czekają, i pochlebnemi słowy starali się nakłonić go do odstępstwa wiary. Na co gdy im Polikarp stanowczo odpowiedział, a nawet ich samych próbował nawrócić, zrzucili go z wozu tak gwałtownie, iż jedną nogę ciężko sobie zranił. Pomimo tego zaprowadzono go do miasta, i stawiono niezwłocznie na Amfiteatr, to jest, obszerny plac, otoczony miejscami dla widzów, na którym chrześcijan publicznie męczono. Święty wszedł tam, jak gdyby żadnego nie doznał był na nodze szwanku, a w chwili gdy stanął na środku, usłyszał głos z Nieba, w te słowa do niego odzywający się: ,,Bądź mężnym Polikarpie.”

Najprzód przedstawiono go Staroście miasta, który domagał się, aby oddał cześć bożkom, a lżył przenajświętsze Imię Chrystusa. ,,Ośmdziesiąt sześć lat już upływa, powiedział mu na to Polikarp, jak służę Jezusowi, Bogu mojemu, i przez ten czas nie tylko nic mi nie uczynił złego, lecz owszem, dobrodziejstwy Swemi mnie obsypywał, a ty chcesz abym lżył i nieważał tego Pana i Boga mojego!” – ,,Czy wiesz, zawołał wtedy Starosta, że mam lwy i niedźwiedzie, gotowe pomścić na tobie zniewagi bogów naszych?” – ,,Wypuść więc te lwy i niedźwiedzie na mnie, odrzekł Polikarp, ja pomimo tego, swego nie odstąpię.” – ,,Upierasz się, krzyknął Sędzia, każę cię w ogień wrzucić.” – ,,Ty mi ogniem grozisz, który gaśnie, odpowiedział Święty, a nie pamiętasz o tym ogniu, w którym niewierni na wieki gorzeć będą”; a gdy to wymawiał, twarz jego cudowną światłością zajaśniała.

Widząc jak mężnie przy wierze świętej obstaje Polikarp, lud zgromadzony, z gwałtownymi okrzykami zaczął domagać się, aby go spalono niezwłocznie. W tejże chwili stos wzniesiony został, i ogień pod niego podłożono. Kaci zabierali się związać świętego starca, i weń wrzucić, lecz on, głośno oddając dzięki Bogu za łaskę powołania do męczeństwa, sam na niego wstąpił.

Zaledwie stanął u wierzchu, aż oto płomienie, cudem Boskim, rozstąpiły się wokoło, nie tykając jego ciała, a w powietrzu rozszedł się zapach, jakby od najprzyjemniejszego kadzidła. Wtedy nakazano jednego z katów, aby przystąpił do Świętego, i przeszył go sztyletem, co gdy ten dopełnił, z rany zadanej tak obfita krew wyszła, że od jej zalania stos palący się w tejże chwili zagasł. Polikarp Bogu ducha oddał, a gdy konał, ujrzano białą gołębicę, ulatującą do Nieba.

W imię Prawdy! C. D. 161

26 stycznia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa i Liturgii godzin:

,,Paweł, z woli Bożej apostoł Chrystusa Jezusa ku głoszeniu obietnicy życia, które jest w łączności z Chrystusem Jezusem do Tymoteusza, syna swego ukochanego. Niechaj Bóg Ojciec i Chrystus Jezus, Pan nasz, użyczy ci łaski, miłosierdzia i pokoju.
Dzięki składam Bogu – któremu służę, tak jak przodkowie moi, z czystym sumieniem – wspominając nieustannie na ciebie, we dnie i w nocy, w modlitwach moich. Pomny na łzy twoje, pragnę serdecznie znów zobaczyć ciebie, aby doznać pełnej radości. Mam w żywej pamięci twoją szczerą wiarę, która już w sercu twej babki Loidy i matki twej Eunice żyła. A żyje również w tobie, czego pewien jestem.
Dlatego upominam ciebie, roznieć znów dar łaski Bożej, którego udzieliłem ci przez włożenie rąk. Bo nie otrzymaliśmy od Boga ducha lękliwości, lecz ducha mocy, miłości i rozwagi. Dlatego nie wstydź się składać świadectwa Panu naszemu ani mnie się nie wstydź, który dla niego dźwigam kajdany.” 2 Tm 1, 1-8

,,Głoście wśród ludów,
że Pan jest królem.
On świat tak utwierdził, że się nie zachwieje,
będzie sprawiedliwie sądził ludy”. Ps 96, 10

,,Potem wyznaczył Pan jeszcze siedemdziesięciu dwóch uczniów i wysłał ich po dwóch przed sobą do wszystkich miasteczek i osad, dokąd zamierzał sam zawitać. Rzekł do nich: ,,Żniwo jest wielkie, ale robotników mało; proście zatem Pana żniw, żeby na żniwa swoje posłał robotników. Idźcie! Oto posyłam was niby baranki pomiędzy wilki. Nie zabierajcie ze sobą trzosu ani torby podróżnej, ani sandałów; i nie pozdrawiajcie nikogo w drodze. Ilekroć będziecie wchodzić do jakiegoś domu, powiedzcie najpierw: Pokój temu domowi. A jeśli tam mieszka dziecię pokoju, wasze życzenie pokoju spocznie na nim; jeśli zaś nie, do was powróci. Pozostańcie w tym domu jedząc i pijąc to, co wam ofiarują, bo wart jest pracownik zapłaty swojej. Nie przenoście się z domu do domu. Gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta i przyjmą was tam, jedzie to, co wam podadzą. Uzdrawiajcie chorych, którzy w nim są, i głoście im: Przybliżyło się do was królestwo Boże”. Łk 10, 1-9

,,Ewangelia jest mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego. W niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: a sprawiedliwy z wiary żyć będzie”. Rz 1, 16b-17

,,Bądź mężny i mocny, nie lękaj się, gdyż Pan jest twoim Bogiem. Idzie z tobą, nie opuści ciebie i nie porzuci.
Pan jest z tobą, przed sidłem twą nogę ochroni. W. Idzie z tobą, nie opuści ciebie i nie porzuci.”

,,Choć zamknięty w więzieniu, Paweł czuł się jak w niebie. Uderzenia i rany przyjmował chętniej niż inni odznaczenia. Cierpienia cenił nie mniej od nagród, owszem, te właśnie uważał za nagrody i dlatego nazywał je Bożą łaską. Zastanówmy się uważnie, w jakim znaczeniu. Nagrodą zapewne było: „być rozwiązanym i być z Chrystusem”, pozostawać zaś w ciele – walką. Jednakże dla miłości Chrystusa odsuwa nagrodę, aby móc walczyć. To bowiem uważa za konieczne.
Być z dala od Chrystusa oznaczało dla niego walkę i trud, owszem, największą walkę i największy trud. Być z Chrystusem natomiast – prawdziwą nagrodę. Paweł jednak ze względu na Chrystusa wolał wybrać tamto niż to.
Tutaj mógłby ktoś powiedzieć, że to wszystko było mu miłe dla miłości Chrystusa. I ja tak myślę. Albowiem to, co dla nas jest powodem smutku, dla niego było powodem największej radości. Po cóż wymieniać poszczególne niebezpieczeństwa i udręki! Żył przecież wśród ustawicznych cierpień. Dlatego powiada: „Któż nie cierpi, abym i ja nie cierpiał. Któż nie doznaje upadku, abym i ja nie płonął”.
Proszę was, abyście tak wspaniały wzór męstwa nie tylko podziwiali, ale i naśladowali. W ten sposób będziemy mogli mieć udział w jego nagrodzie. Jeśliby natomiast ktoś dziwił się temu, że taką samą nagrodę ma otrzymać każdy, kto miałby zasługi Pawła, niechaj posłucha jego własnych słów: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i tym wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego”. Widzisz więc, że wszystkich wzywa do uczestniczenia w tej samej chwale. Skoro wszystkim nam obiecano tę samą nagrodę, starajmy się godnie na nią zasłużyć.
Nie chciejmy widzieć w Apostole wyłącznie wielkości i wzniosłości cnót, gotowości i mocy ducha, dzięki którym zasłużył na otrzymanie tak wielkiej łaski, ale pamiętajmy o wspólnocie natury, poprzez którą jest takim samym człowiekiem jak i my. W ten sposób to, co jest bardzo trudne, okaże się nam łatwe i lekkie, a trudząc się przez krótki czas, nabędziemy niezniszczalny i nieśmiertelny wieniec za łaską i z miłosierdzia naszego Pana, Jezusa Chrystusa, któremu niech będzie chwała i moc teraz i na wieki wieków. Amen”. – św. Jan Chryzostom

,,Ty, człowiecze Boży, podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością. Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne.
Głoś to, co jest zgodne ze zdrową nauką. Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne”.

W imię Prawdy! C. D. 160

25 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści dotyczące nawrócenia świętego Pawła:

,,Kościół tak nadzwyczajne łaski od Boga otrzymał za pośrednictwem świętego Pawła, że uznał właściwem uczcić szczególną uroczystością pamiątkę jego nawrócenia, po którem nastąpiło nawrócenie narodów pogańskich. Święto też dzisiejsze, jest świętem dziękczynnem za łaskę cudownego powołania błogosławionego Pawła do apostolstwa, i jego tak skutecznego do pogan posłannictwa. Zwyczajem było w Starym Zakonie, obchodzić uroczyście pamiątki świetnych zwycięstw, odniesionych nad nieprzyjaciółmi kraju, lecz czyż jest jakie zwycięstwo, któreby tyle przyniosło Kościołowi pożytków, i tyle poddało mu ludów, jak to które Pan Jezus odniósł nad najzawziętszym prześladowcą wiernych, i przez które największego wroga swojego, jakim był święty Paweł przed nawróceniem się, przemienił w najgorliwszego obrońcę swojej Ewangelii, uczynił naczyniem wybranem, nauczycielem ludów pogańskich i jednym z najpierwszych swoich apostołów. Słusznie więc pamiątkę tego uroczyście święcimy.

Szaweł, który po nawróceniu przyjął imię Pawła, rodem żyd, był z pokolenia Benjamina. Przyszedł na świat w kilka lat po narodzeniu Chrystusa Pana, w mieście Tarsie, stolicy Cylicyi, z ojca należącego do sekty Faryzeuszów, to jest tych Żydów, którzy chcieli uchodzić za najgorliwszych przestrzegaczy starego prawa, i na pozór bardzo surowych byli obyczajów. Pierwsze lata swoje spędził w Tarsie, gdzie słuchał nauk wykładanych po grecku, jak w Aleksandryi i atenach. Ponieważ go Pan Bóg obdarzył nadzwyczajnemi zdolnościami, a przytem bardzo był rozmiłowany w naukach, rodzice posłali go do Jerozolimy, dla słuchania tam wyższych wykładów w szkole Gamaliela, sławnego podówczas mistrza starego Zakonu. Tam starannie wyuczony został wszystkiego, co się tyczyło religii, zwyczajów i obrzędów żydowskich. W skutek tego stał się on najgorliwszym przestrzegaczem praw Starego Zakonu, był nieposzlakowanych obyczajów, lecz oraz najzagorzalszym obrońcą sekty Faryzeuszów.

Taka gorliwość i przywiązanie do Starego Zakonu wyrodziły w nim najnieprzyjaźniejsze uprzedzenie przeciw religii chrześcijańskiej: okazał się też on jednym z najzawziętszych nieprzyjaciół Chrystusa Pana i Jego wyznawców. Był z liczby żydów z Cylicyi, którzy powstali na świętego Stefana, rozprawiając z nim publicznie, a nawet należał i do tych, którzy najusilniej domagali się jego śmierci. Gdy tego świętego Męczennika kamienowano, Szaweł zbyt wówczas młody, aby mógł w tem brać udział, chciał przynajmniej należeć do tego czynu, strzegąc odzienia tych, którzy rzucali na Stefana kamienie, aby tym sposobem, jak się wyraża święty Augustyn, przez ręce wszystkich, którzy go kamienowali, sam go zamordowywał.

Krew tego pierwszego Męczennika powiększyła jeszcze bardziej zawziętość żydów na chrześcijan. Wszczęło się okrutne prześladowanie wiernych w Jerozolimie, a Szaweł przechodził wszystkich w swojej zawziętości na sługi Chrystusowe. Zachęcany do tego przez swoich współwyznawców, i od starszych Synagogi upoważniony, żadnej miary w ściganiu nawróconych żydów nie zachowywał. Wpadał do domów, wyciągał z nich wszystkich, których uważał za chrześcijan, i okutych w kajdany wtrącał do więzienia. Otrzymał od Kajfasza, wielkiego kapłana, szczególne polecenie wyśledzania wiernych, i pastwienia się nad nimi. Przebiegał z synagogi do synagogi, kazał bić i chłostać okrutnie wszystkich, którzy wierzyli w Jezusa Chrystusa, i używał wszelkich środków: jużto świetnych przyrzeczeń, jużto gróźb i mąk, dla zmuszenia ich do odstępstwa od wiary. Wieść o tem rozeszła się po całej Palestynie, i wszyscy nowi chrześcijanie poczytywali Szawła za najzawziętszego prześladowcę swojego, za najzaciętszego wroga Jezusa Chrystusa, i na samo jego imię drżęli. Zdawało się, że Ziemia-żydowska, Galilea i cała Palestyna były za ciasnem polem dla zapamiętałości tego prześladowcy Kościoła. Wzdychał on tylko za mordem, a na samo wspomnienie o chrześcijanach, w najstraszniejszych groźbach się rozwodził.

Dowiedziawszy się, że liczba wyznawców wiary świętej codziennie wzrastała w Damaszku, wielkiem mieście, za górą Libanu położonem, wyjednał sobie od najwyższego kapłana listy do synagog tamtejszych, upoważniające go do schwytania tam wszystkich chrześcijan, jakich znajdzie, i przyprowadzenia ich uwięzionych do Jerozolimy. Zamierzał zaś to uczynić w tym celu, aby w tem mieście, w którem już najokrutniej obchodzono się z wiernymi, mógł on tem swobodniej nad nimi się pastwić, mając zamiar sam jeden wytępić do szczętu nowo powstające wyznanie. Takim był Szaweł, gdy się udawał do Damaszku.

Owoż na kilka już tylko staj był już od tego miasta, kiedy oto wśród południa, ujrzał zstępującą z nieba jaśniejszą od słońca światłość, która go otoczyła wraz z tymi, którzy mu towarzyli. Wszyscy zdjęci trwogą obaleni zostali na ziemię, a Szaweł usłyszał głos wołający do niego po hebrajsku: ,,Szawle, Szawle, dlaczego mnie prześladujesz: trudno jest tobie przeciw ościeniowi wierzgać”. Bardziej więc jeszcze tem przestraszony, zawołał: ,,Ktoś jest Panie?” – ,,Jam jest Jezus, którego ty prześladujesz”, odpowiedział Zbawiciel. A Szaweł cały drżący od wzruszenia, ,,Panie, powiada, co chcesz abym czynił?” Wtedy Zbawiciel kazał mu z ziemi powstać, a chociaż miał go posłać do pewnego człowieka mieszkającego w Damaszku, dla dowiedzenia się od niego co ma uczynić, przypuszczać jednak można, że niezwłocznie Sam mu zapowiedział, do czego go powołuje i przeznacza, i że wtedy w podobne słowa przemówił do niego wewnętrznie; ,,Podnieś się, rzekł mu Pan Jezus, i stań na nogach, gdyż oto objawiłem się tobie w tym celu, aby cię uczynić świadkiem i nauczycielem rzeczy, któreś widział, i tych, które ci jeszcze okaże. Wyrywam cię bowiem z błędów, w które pogrążony jest twój naród, a przeznaczam cię do ludów pogańskich, abyś im otworzył oczy, iżby przeszli z ciemności do światła, z pod panowania szatańskiego pod panowanie Boże, i aby otrzymali odpuszczenie grzechów, a przez wiarę we mnie dostąpili dziedzictwa Świętych”.

Gdy tedy to wszystko się działo z Szawłe, ci, którzy towarzyszyli mu w drodze, podniósłszy się z ziemi, długo przyjść do siebie nie mogli. Głos przemawiający słyszeli, lecz nie widzieli nikogo. Szaweł zaś powstawszy, chociaż oczy miał otwarte, zupełnie zaniewidział, tak, że trzeba było podać mu rękę, żeby go zaprowadzić do Damaszku. Zawiedli go tedy do pewnego mieszkańca, nazwiskiem Judasza, gdzie przebył trzy dni, nie odzyskawszy wzroku, a przez cały ten czas nie jadł i nie pił.

Był wtedy w Damaszku jeden z uczniów Pana Jezus, nazwiskiem Ananiasz, człowiek wielkiej pobożności, którego cnotom oddawali sprawiedliwość i sami żydzi. Pan Jezus objawił mu się w widzeniu, i kazał iść na ulicę, zwaną Prostą, do pewnego podróżnego, zwanego Szawłem z Tarsu, znajdującego się w domu Judasza, a którego zastanie na modlitwie. Ananiasz, przestraszony na samo imię Szawła, rzekł: ,,Panie, słyszałem od wielu o tym mężu, jako wiele złego uczynił Świętym Twoim w Jeruzalem. I tu ma moc od najwyższych kapłanów, wiązać wszystkich, którzy wzywają imienia Twojego. A Pan rzekł do niego: idź, albowiem ten mi jest naczyniem wybranem, aby nosił imię przed narody i królmi i syny Izraelskimi, bo mu ja okażę, jako wiele potrzeba cierpieć dla imienia mego”. Podczas zaś gdy to mówił Zbawiciel Ananiaszowi, Szaweł w objawieniu widział go wchodzącego do mieszkania, w którym się znajdował, i wkładającego nań ręce, aby wzrok odzyskał.

Ananiasz spełnił bez odwłoki dany mu rozkaz przez Pana Jezusa, i udał się do wskazanego domu, gdzie mieszkał Szaweł, i przybywszy tam, włożył na niego ręce i rzekł: ,,Szawle, Szawle, bracie, posłał mię Pan Jezus, który ci się okazał w drodze, którąś szedł, abyś przejrzał, a był napełnion Duchem Świętym. A natychmiast spadły z oczu jego jakby łuski, i wnet przejrzał”.

Wtedy Paweł, pełen świętego wesela i najżywszej dla Boga wdzięczności, gdy mu i Ananiasz zdał sprawę z tego, co mu był powiedział Pan Jezus o powołaniu Pawła, prosił go o Chrzest święty. Udzielił mu go Ananiasz, a przy nim Duch Święty napełnił go swoimi darami. Według powszechnego podania Paweł miał wtenczas lat trzydzieści sześć. Przed odejściem z Damaszku nowopowołany ten Apostoł miewał kazania w synagogach, głosząc, że Pan Jezus, którego sam w sługach Jego prześladował, jest prawdziwym Messyaszem, Synem Boga Przedwiecznego. ,,Zdumiewali się wszyscy, którzy słuchali, i mówili: izali nie tento jest, który burzył w Jeruzalem tych, którzy wzywali tego Imienia, i tu na to przyszedł, aby je powiązawszy wiódł do przedniejszych kapłanów”. W istocie był to tenże sam Szaweł, lecz już cudownie nawrócony, a pełen Ducha Świętego, wzmacniał się daleko więcej, i zawstydzał żydów, którzy mieszkali w Damaszku, twierdząc, iż Pan Jezus jest Synem Bożym i Messyaszem, zapowiedzianym przez Proroków.

Niezwłocznie też spełniło się i to, co Pan Jezus przepowiedział był Ananiaszowi, o prześladowaniu jakie czeka Pawła po jego nawróceniu się. Od tej już bowiem chwili, zaczęli żydzi czyhać na jego życie, i to go więzili, to kamienowali, to z miast wyganiali, a w końcu, i w ręce pogan go wydali.”

W tym dniu przeczytałem ciekawe słowa współczesnego autora:

,,Niech więc ujawnią się nasze ukryte podłości, zanim staniemy przed Sądem Boga, bo teraz jeszcze jest czas, by je odpokutować, a wówczas będzie już tylko czas nieznośnej rozpaczy.
Jak Mu wynagrodzić? Mamy jeszcze liturgię, mamy Eucharystię, która jest przecież tajemnicą Jego ukrzyżowania. Bierzemy w niej udział albo jak ci, którzy obnażyli Jezusa z szat, wbijali Mu gwoździe, wyzywali Go, albo jak ten, co nawet martwe Ciało włócznią przebił, albo może jak Józef z Arymatei, który z czułą troską zadbał o najmniejszą kroplę Krwi, zadbał o najmniejszą cząstkę Jego poszarpanego ciała.
Doznawanie i okazywanie Bogu czułości staje się najpotężniejszym murem chroniącym człowieka przed grzechem. I odwrotnie: początkiem wszelkiego grzechu jest nieczułość wobec boga: nie-czułość, czyli nie-odczuwanie Boga. Uniemożliwianie Mu szansy na okazanie nam miłości. Człowiek nietroszczący się o czułość – niestarający się o wczuwanie się w mękę Chrystusa na Eucharystii – ślepnie na Objawienie, na słowa Boga w Biblii, chamieje w modlitwie, staje się bezczelny w liturgii, chłodno spoufalony wobec Boga i nawet jak go wzywa, to tak jakby Go wyzywał.”

Oraz

,,Czas bowiem, aby sąd zaczął się od domu Bożego. Jeżeli zaś najpierw od nas, to jaki koniec czeka tych, którzy nie są posłuszni Ewangelii Bożej? A jeżeli sprawiedliwy z trudem dojdzie do zbawienia, to gdzie znajdzie się bezbożny i grzesznik?” (1P 4, 17-18)

W imię Prawdy! C. D. 159

25 stycznia 2024 roku

W dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa i Liturgii godzin:

,,Pan króluje, wesel się, ziemio,
radujcie się, liczne wyspy!
Obłok i ciemność wokół Niego,
prawo i sprawiedliwość podstawą Jego tronu.
Przed Jego obliczem idzie ogień
i dokoła pożera nieprzyjaciół Jego.
Jego błyskawice wszechświat rozświetlają,
a ziemia drży na ten widok.
Góry jak wosk topnieją przed obliczem Pana,
przed obliczem Władcy całej ziemi.
Jego sprawiedliwość rozgłaszają niebiosa
i wszystkie ludy widzą Jego chwałę.
Niech zawstydzą się wszyscy, którzy czczą posągi
i chlubią się bożkami.
Niech wszystkie bóstwa hołd Mu oddają!
Słyszy o tym i cieszy się Syjon,
radują się miasta Judy
z Twoich wyroków, o Panie.
Ponad całą ziemią Tyś bowiem wywyższony
i nieskończenie wyższy od wszystkich bogów.
Pan tych miłuje, którzy zła nienawidzą,
On strzeże dusz świętych swoich,
wydziera je z rąk grzeszników.
Światło wschodzi dla sprawiedliwego
i radość dla ludzi prawego serca.
Weselcie się w Panu, sprawiedliwi,
i sławcie Jego święte imię”. Ps 97

,,Kim jest człowiek, jak wielka jest szlachetność naszej natury, do jak wielkiego męstwa zdolne jest stworzenie, ze wszystkich ludzi najlepiej ukazuje nam święty Paweł.
Każdego dnia doskonalszy, każdego dnia gorliwszy. Z nowym wciąż zapałem walczy z grożącymi niebezpieczeństwami. Mówi o tym wyraźnie: „Zapominam o tym, co za mną, a wytężam siły ku temu, co przede mną”.
Kiedy spodziewał się bliskiej śmierci, wzywa braci do współradowania się z nim: „Tak też i wy powinniście się cieszyć i radować ze mną”. Wystawiony na niebezpieczeństwa, obelgi i wszelkiego rodzaju upokorzenia cieszy się nimi i pisze do Koryntian: „Mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach i prześladowaniach”. Nazywa je orężem sprawiedliwości i twierdzi, że stąd wywodzą się jego największe osiągnięcia.
Dla wrogów nieosiągalny. Ze wszystkich ich zasadzek wyprowadza zwycięstwa. Zewsząd narażony na plagi, niesprawiedliwości, złorzeczenia odbywa jakby nieustający tryumf i po całej ziemi raz po raz wznosi znak zwycięstwa. Raduje się tym i dziękuje Bogu: „Bogu niech będą dzięki, że nam pozwala zawsze zwyciężać”.
Bardziej pragnął obelg i wynikających z głoszenia Ewangelii upokorzeń niż my zaszczytów. Śmierci bardziej niż my życia; ubóstwa niż my bogactw, bardziej trudów niż ktokolwiek spoczynku. Jednego tylko unikał, jednego się lękał: obrazy Boga. Poza tym niczego więcej. Dlatego niczego bardziej nie pragnął, jak tylko zawsze podobać się Bogu.
Cieszył się miłością Chrystusa, darem najwyższym. Mając ją uważał się za najszczęśliwszego z ludzi. Bez niej nie chciał być wśród władców ni książąt. Wraz z nią wolał być ostatnim, owszem, nawet odrzuconym, niż bez niej wśród możnych i okrytych dostojeństwem.
Jedno tylko było dla niego najwyższą katuszą, stracić ową miłość. To było dla niego gehenną, prawdziwą karą, nieskończonym i nie do zniesienia nieszczęściem. Przeciwnie, mieć ją, oznaczało życie, świat cały, szczęście aniołów, dobra obecne i przyszłe, królestwo, wszelkie obietnice i w ogóle niekończące się dobro. Wszystkiego, co nie miało związku z miłością Chrystusa, nie uważał ani za przyjemne, ani za przykre.
Wszystkim, co doczesne, pogardzał jak przegniłą trawą. Nawet tyrani i rozpasany tłum – to w jego oczach natrętne owady. Za dziecinne igraszki uważał śmierć, kary i tysięczne cierpienia, byleby tylko mógł cierpieć dla Chrystusa”. – św. Jan Chryzostom

W imię Prawdy! C. D. 158

24 stycznia 2024 roku

W dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa:

,,Rzetelnie poznałem Mądrość, bez zazdrości przekazuję i nie chowam dla siebie jej bogactwa. Jest bowiem dla ludzi skarbem nieprzebranym: ci, którzy go zdobyli, przyjaźń sobie Bożą zjednali, podtrzymani darami, co biorą początek z karności”. Mdr 7, 13-14

,,I tak mówił do nich dalej: ,,Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże więc zrozumiecie wszystkie inne? Siewca sieje słowo. Ziarno, co padło wzdłuż drogi, oznacza tych, w których słowo zostało zasiane, a gdy je usłyszeli , natychmiast nadchodzi szatan i porywa słowo zasiane w ich sercach. Podobnie ziarno zasiane na gruncie skalistym to są ci, którzy usłyszawszy słowo przyjmują je z radością; ponieważ jednak nie mają w sobie korzenia, lecz są ludźmi niestatecznymi, chwieją się zaraz, gdy tylko nadejdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa. Ziarno zasiane wśród cierni oznacza innych ludzi: są to ci, którzy słyszeli słowo; lecz wkradają się troski światowe i ponęty bogactw i wszelkie inne pożądliwości, i przytłumiają słowo, tak iż nie przynosi plonu. Wreszcie ziarno zasiane na dobrej ziemi to są ci, którzy słuchają słowa i przyjmują je, i przynoszą plon: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny”. Mk 4, 13-20

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie słowa z żywotu św. Franciszka Salezego:

,,Wyświęcony na kapłana i zamianowany kanonikiem Katedry Genewskiej, tak się wkrótce okazał gorliwym i świętobliwym sługą ołtarza, że Biskup tej dyecezyi, Granier, powierzył mu najważniejszą swojego pasterskiego urzędu missyą: wysłał go dla nawracania odszczepieńców w prowincyi Kablacińskiej (Chablais) i jej przyległych w Szwajcaryi, gdzie kacerswto Kalwina przemożne się rozszerzyło; święty Franciszek tego, jakkolwiek trudnego i niebezpiecznego zawodu podjął się z radością. Zaczął od miasta Tonnonu, w którem katolicy, widząc w nim wielkiej gorliwości i świętobliwości Apostoła, otoczyli go czcią powszechną ; lecz z drugiej strony, kacerze niezwłocznie po jego tam przybyciu, czernili jego sławę, najbardziej charakterowi kapłana uwłaczającemi wieściami. Franciszka jednak zrazić od przedsięwziętego dzieła nie mogło, ani to nawet, iż po roku całym ciężkiej apostolskiej pracy, najmniejszych nie widział z niej owoców. Mieszkając o milę za miastem, co dzień udawał się tam pieszo, i po odprawieniu Mszy świętej, cały dzień około nawrócenia dusz zbłąkanych pracował. Często wracając późno do domu, a drogą i całodzienną pracą strudzony, na polu pod drzewem noc przepędzał.

Lecz nakoniec, święte usiłowania jego pożądany skutek przynosić zaczęły; coraz większą liczbę dusz pozyskiwał on Kościołowi. Wtedy kacerze spiknęli się na jego życie, i najprzód zadali mu truciznę, po której lubo od śmierci był wyratowany, już jednak, w skutek przebytej wtedy choroby, do zdrowia zupełnego nigdy nie przyszedł; a potem po dwakroć nasyłali na niego zabójców, którzy w drodze mieli go zamordować. Ci wśród lasu napadłszy na niego, zdziwieni i ujęci słodyczą i miłością, z jaką się do nich odezwał, nie tylko żadnej mu nie zadali szkody, lecz się niezwłocznie nawrócili.
Nakoniec raczył Bóg dobry, niezwykłym sposobem, wytrwałości naszego Świętego pobłogosławić. W niedługim potem czasie, herytycy w tak wielkiej nawracali się liczbie, iż w końcu ten wielki Apostoł, około ośmdziesięciu tysięcy dusz zbłąkanych powrócił na łono Kościoła”.

W tym dniu ważne były dla mnie także słowa z Księgi proroka Daniela:

,,W owych czasach wystąpi
Michał, wielki książę,
który jest opiekunem dzieci twojego narodu1.
Wtedy nastąpi okres ucisku,
jakiego nie było, odkąd narody powstały,
aż do chwili obecnej.
W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia:
ci wszyscy, którzy zapisani są w księdze.
Wielu zaś, co posnęli
w prochu ziemi, zbudzi się:
jedni do wiecznego życia,
drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie2.
Mądrzy będą świecić
jak blask sklepienia,
a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości,
jak gwiazdy przez wieki i na zawsze.
Ty jednak, Danielu, ukryj słowa
i zapieczętuj księgę aż do czasów ostatecznych.
Wielu będzie dociekało,
by pomnożyła się wiedza».” Dn 12, 1-4