W imię Prawdy! C. D. 162

26 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w żywocie św. Polikarpa:

,,Chcąc wiernych, powierzonych jego pasterskiej pieczy, uzbrajać przeciw coraz bardziej szerzącym się heretyckim błędem, święty Polikarp miał zwyczaj tak wyraźnie objawiać wstręt swój w tym względzie, że gdy zdarzało się, iż usłyszał jakie zdanie przeciwne nauce Kościoła, zatykał sobie uszy, mówiąc: ,,mój Boże! Dla czegoż dożyłem aż takich czasów, w których, niestety! Tak gorszące mowy o uszy moje się obijają!” Podczas pobytu swojego w Rzymie, gdzie zawezwany był przez Papieża Aniceta do narady, w ważnej podówczas kwestyi, tyczącej się dnia, w którym obchodzić się powinna Wielkanoc, widząc jak Marcyan i Walentyn, głośni podówczas kacerze, szerzyli błędy swoje, gorliwie ostrzegał wiernych, aby unikali z nimi wszelkich stosunków, i aby ich do tego lepiej pobudzić, następujące opowiadał im zdarzenie z życia świętego Jana: Razu pewnego ten ulubiony uczeń Pański, przybywszy z kilku uczniami swoimi do łaźni, zastał w niej kąpiącego się heretyka Ceryntego. Święty Apostoł wrócił się niezwłocznie, mówiąc do swoich towarzyszy: ,,uchodźmy ztąd bracia, i to co prędzej, abyśmy nie polegli pod gruzami i tych łazienek, które się rozwalą, gdyż Cerynt, wróg prawdy, w nich się kąpie”. Zdarzyło się także, że Polikarp, spotkawszy wśród Rzymu Marcyana heretyka, odwrócił twarz od niego, aby się z nim nie przywitać. Marcyan bezczelnie przystąpił do niego, mówiąc: ,,czyż mnie nie poznajesz?” – ,,Owszem, odrzekł Polikarp, poznałem cię dobrze.” – ,,A któż ja jestem?” powiedział znowu Marcyan. – ,,Jesteś, odpowiedział mu Święty, najstarszym synem szatana.” W czasie tego pobytu swego w Rzymie, wielu odszczepieńców na łono Kościoła przywiódł.

Powróciwszy do Smyrny, święty Polikarp przez czas pewny mógł spokojnie, a z największą gorliwością, około pożytku dusz swoich owieczek pracować. Już wtedy było przeszło lat sześćdziesiąt, jak kościołem Smyrneńskim zarządzał. Lecz za panowania Marka Aureliusza i Lucyusza Werusa, wybuchło nagłe a srogie w Smyrnie prześladowanie chrześcijan. Kaci wymyślali najstraszniejsze męczarnie, dla zachwiania stałości męczenników. Ci pomimo tego, wsparci łaską Bożą, okazywali się najmężniejszymi i pałającymi świętą żądzą opuszczenia tej nędznej ziemi, dla osiągnięcia wiekuistej chwały. Lecz zawziętość na nich pogan była tak powszechną i tak wielką, że w towarzystwach nawet najwyższych, zwykłą i ulubioną rozmową były szczegóły nowych jakich, wynalezionych na chrześcijan męczarni, i opowiadanie z barbarzyńskiem upodobaniem, jak się który w ich poniesieniu zachował.

Święty Polikarp wśród tego smutnego dla Kościoła stanu, nie ustawał utwierdzać wiernych, zachęcać ich do wytrwałości, i o ile mógł, każdego na śmierć męczeńską przygotowywał. Poganie z tego powodu oburzeni na niego, na jednem z igrzysk krwawych w którem w szczególny sposób okazał stałość swoję święty Germanikus, domagali się i głowy samego Biskupa. ,,Ukarać bezbożnych, wołali, szukać Polikarpa.”

Dowiedziawszy się o takiej groźbie, Święty uchodzić nie chciał. Lecz na usilne nalegania wiernych, udał się w odleglejsze od miasta okolice na missyą, na której jakiś czas przebywał. Tam na trzy dni przedtem nim go poganie schwytali, miał we śnie widzenie, w którem objawił mu Pan Bóg, iż właśnie za trzy dni umęczony zostanie. Jakoż poganie, wymógłszy przez męki na małem dziecięciu wiadomość o miejscu pobytu Polikarpa, przyszli go uwięzić. Mógł z łatwością uchodzić, na co go wszyscy namawiali, lecz tego nie uczynił, mówiąc: ,,niech się wola Boża spełnia.” Co rzekłszy, sam wyszedł naprzeciw tym, którzy przyszli po niego, przywitał ich najuprzejmiej, zastawił im obiad, a potem prosił, aby mu dali trochę czasu na modlitwę. Poganie, podziwiając spokój i męztwo sługi Bożego, jak równie i uprzejmość z jaką oprawców swoich przyjmował, zezwolili na to. Święty modlił się przez dwie godziny ze wzniesionymi rękoma do Nieba, poczem żołnierze wsadzili go na osła, i do Smyrny powiedli.

W podróży spotkał Wielkorządcę miasta z ojcem, jadących na bogatym wozie, a którzy ulitowawszy się nad starcem, posadzili go obok siebie. W ciągu drogi, i Wielkorządca i jego ojciec robili mu uwagi, iż w tak podeszłym wieku będąc, nie zniesie mąk, jakie go czekają, i pochlebnemi słowy starali się nakłonić go do odstępstwa wiary. Na co gdy im Polikarp stanowczo odpowiedział, a nawet ich samych próbował nawrócić, zrzucili go z wozu tak gwałtownie, iż jedną nogę ciężko sobie zranił. Pomimo tego zaprowadzono go do miasta, i stawiono niezwłocznie na Amfiteatr, to jest, obszerny plac, otoczony miejscami dla widzów, na którym chrześcijan publicznie męczono. Święty wszedł tam, jak gdyby żadnego nie doznał był na nodze szwanku, a w chwili gdy stanął na środku, usłyszał głos z Nieba, w te słowa do niego odzywający się: ,,Bądź mężnym Polikarpie.”

Najprzód przedstawiono go Staroście miasta, który domagał się, aby oddał cześć bożkom, a lżył przenajświętsze Imię Chrystusa. ,,Ośmdziesiąt sześć lat już upływa, powiedział mu na to Polikarp, jak służę Jezusowi, Bogu mojemu, i przez ten czas nie tylko nic mi nie uczynił złego, lecz owszem, dobrodziejstwy Swemi mnie obsypywał, a ty chcesz abym lżył i nieważał tego Pana i Boga mojego!” – ,,Czy wiesz, zawołał wtedy Starosta, że mam lwy i niedźwiedzie, gotowe pomścić na tobie zniewagi bogów naszych?” – ,,Wypuść więc te lwy i niedźwiedzie na mnie, odrzekł Polikarp, ja pomimo tego, swego nie odstąpię.” – ,,Upierasz się, krzyknął Sędzia, każę cię w ogień wrzucić.” – ,,Ty mi ogniem grozisz, który gaśnie, odpowiedział Święty, a nie pamiętasz o tym ogniu, w którym niewierni na wieki gorzeć będą”; a gdy to wymawiał, twarz jego cudowną światłością zajaśniała.

Widząc jak mężnie przy wierze świętej obstaje Polikarp, lud zgromadzony, z gwałtownymi okrzykami zaczął domagać się, aby go spalono niezwłocznie. W tejże chwili stos wzniesiony został, i ogień pod niego podłożono. Kaci zabierali się związać świętego starca, i weń wrzucić, lecz on, głośno oddając dzięki Bogu za łaskę powołania do męczeństwa, sam na niego wstąpił.

Zaledwie stanął u wierzchu, aż oto płomienie, cudem Boskim, rozstąpiły się wokoło, nie tykając jego ciała, a w powietrzu rozszedł się zapach, jakby od najprzyjemniejszego kadzidła. Wtedy nakazano jednego z katów, aby przystąpił do Świętego, i przeszył go sztyletem, co gdy ten dopełnił, z rany zadanej tak obfita krew wyszła, że od jej zalania stos palący się w tejże chwili zagasł. Polikarp Bogu ducha oddał, a gdy konał, ujrzano białą gołębicę, ulatującą do Nieba.

Dodaj komentarz