Zagłuszeni

Gdy zebrał się wielki tłum i z poszczególnych miast przychodzili do Jezusa, opowiedział im przypowieść: «Siewca wyszedł siać swoje ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki podniebne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny». To mówiąc, wołał: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!» Pytali Go więc Jego uczniowie, co oznacza ta przypowieść. On rzekł: «Wam dano poznać wprost tajemnice królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, „aby patrząc, nie widzieli, i słuchając, nie rozumieli”.

Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. Tymi zaś na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Na skałę pada u tych, którzy gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. To, które padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą, a zagłuszeni przez troski, bogactwa i rozkosze życia, nie wydają owocu. Wreszcie ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc dzięki wytrwałości». Łk 8, 4-15

Ziarno słowa Bożego było zasiewane na glebę mojego serca już tysiące razy (na samym blogu jest ponad 2 tysiące wpisów). Dodając poprzednie lata w kapłaństwie i w seminarium plus życie do 19 roku życia, to z pewnością byłoby kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy Bożych ziaren. I co z tego wyrosło? Jak często przychodził diabeł i zabierał mi słowo z serca? Ile razy w chwili pokusy i słabości odszedłem od słowa? Ile razy dałem się zagłuszyć przez troski, bogactwa i rozkosze życia, a przez to nie wydawałem zamierzonych owoców?

Można by się teraz załamać i zapłakać na śmierć, patrząc na swoją nędzę… Ufam jednak Bogu, że choćby czasami byłem żyzną glebą, na której Jezus mógł coś skutecznie zasiać, dać wzrost i dobry owoc. Nie chcę przerażać się i zadręczać swoją przeszłą i obecną nędzą. Cóż ja mogę? Pozostaje mi pokorna modlitwa i oddanie się miłosiernemu Bogu, aby użyźniał moje serce i nadal siał słowo Boże oraz czuwał nad wzrostem. Jedynie dzięki Jego łasce i mojej współpracy z nią mogę zacząć dawać owoce zgodne z wolą Bożą.

Panie Jezu, prowadź mnie, marnego biedaczynę.

Maryjo, niewiele masz ze mnie pożytku, ale oddaję się wciąż Bogu przez twe niepokalane serce. Proszę, kształtuj moje serce, aby cicho i pokornie rozważało wszystkie Boże słowa i znaki.

Polecam dzisiaj także piękny tekst o byciu człowiekiem duchowym (1 Kor 15, 35-37. 42-49).

Dodaj komentarz