W imię Prawdy! C. D. 575

21 września 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,A zatem upominam was, ja, który dźwigam kajdany dla sprawy Pana, abyście wiedli życie godne powołania, do którego wezwani zostaliście, z wszelką pokorą, cichością i cierpliwością. Znoście jeden drugiego w miłości. Starajcie się zachować jedność ducha przez więzy pokoju. Jest tylko jedno ciało i jeden duch, tak jak powołanie wasze przyniosło wam jedną jedyną nadzieję. Jest tylko jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jest tylko jeden Bóg Ojciec wszystkich, który jest ponad wszystkich i działa we wszystkich, i jest we wszystkich.
Każdy z nas otrzymał łaskę w tej mierze, w jakiej mu Chrystus udzielił. Dlatego powiedziane jest:
,,Wstąpił na wysokości, powiódł za sobą jeńców i rozdał dary ludziom.”
Cóż innego oznacza ,,wstąpił” niż to, że wpierw zstąpił na niskości ziemskie? A ten, który zstąpił, to ten sam, który wstąpił ponad wszystkie niebiosa, by wszechświat napełnić.
On to ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, pasterzami i nauczycielami. Zadaniem ich jest zaprawiać ,,świętych” do wykonania urzędu posługiwania, aby budowali ciało Chrystusowe – dopóki nie dojdziemy wszyscy do jedności w wierze i do doskonałego poznania Synów Syna Bożego; póki nie rozwiniemy się w męża dojrzałego; aż nie dojdziemy do wieku, mogącego objąć pełność Chrystusową. Wówczas nie będziemy już małymi dziećmi, które unosi fala tam i sam, a wiatr błędnej nauki przerzuca na wszystkie strony, tak że stają się igraszką oszukańczej gry fałszerzy lub ofiarą chytrości, którą przebiegle stosują błędne doktryny. A raczej kierując się szczerą miłością, wrośniemy całkowicie w tego, który jest głową: w Chrystusa. Z niego bierze wszystko ciało swe scalenie i powiązanie, dzięki poszczególnym członkom, które wypełniają swe zadanie, stosownie do sprawności danej każdemu z osobna. Tak to dokonuje się wzrost ciała, które wznosi się w miłości.” Ef 4, 1-16

Do powyższego fragmentu Pisma świętego ważny był dla mnie komentarz z ks. Wujka:

,,W.1. Proszę was.
Jakby rzekł: Ponieważ Bóg obdarzył was tak wielkimi dobrodziejstwy.
-Ja więzień w Panu.
Ja Paweł, który zostaję w więzieniu dla Chrystusa i jego Ewangelii.
-Abyście chodzili godnie powołaniu, któremescie powołani.
Abyście obyczajami i postępkami odpowiadali waszemu powołaniu, to jest, aby wasze postępowanie było święte i doskonałe.
W.2. Pokorą.
Z pokornem rozumieniem o sobie.
-Z cierpliwością.
Cnota, przez którą człowiek jest łagodnym i nie łatwym do gniewu.
-Znosząc jeden drugiego.
Przykre i złe obyczaje bliźnich swoich.
W.3. W związce pokoju.
To jest, łącząc pokojem jakby jakiem ogniwem dusze wasze.
W.4. Jedno ciało i jeden duch.
Dopełnić należy: bądźcie, abyście wyglądali jako jeden człowiek, przez jedność ducha i woli.
-W jednej nadziei.
Do jednej i tej samej nadziei zbawienia wiecznego.
W.5. Jeden Pan.
Jezus Chrystus. Wiele razem zbiera pobudek do pokoju i miłości; jakby rzekł: wszelkiej usilności dokładać nam należy, żeby zachować jedność ducha, tak liczne i tak święte wiążą nas z sobą węzły.
-Jedna wiara.
Której się trzymamy.
U samych katolików jest ta jedna nieodmienna wiara: lecz u heretyków co głowa to rozum, co minister to też insza wiara.
-Jeden chrzest.
Przez który jesteśmy odrodzeni i staliśmy się chrześcijanami.
W.6. Jeden Bóg.
Którego czcimy.
-Nade wszystkie.
Przez panowanie.
-Po wszystkim.
Przez opatrzność.
-We wszystkich.
Przez usprawiedliwienie.
W.7. Lecz każdemu z nas.
Każdemu dana jest łaska, nie jedna i równa, ale rozmaita i różna, jednemu większa, drugiemu mniejsza, dana, powiadam, nie wedle zasług i miary naszych zasług, ale wedle miary niezasłużonego daru Chrystusowego, któremu się podobało udzielić jednemu taką, drugiemu inną miarę tej łaski.
W.8. Dla tego mówi.
Dla oznaczenia tego niezasłużonego daru Chrystusowego, powiada Dawid Ps 67, 19.
-Wstąpiwszy na wysokość, wiódł więzienie pojmane.
Chrystus wstępując do nieba uprowadził z sobą i podniósł do nieba łupy piekielne, to jest, dusze sprawiedliwych, które wprzódy zostawały w więzach piekielnych.
-Dał dary ludziom.
Dary Ducha Świętego, które wylał na Apostołów i chrześcijan w dzień Zielonych Świątek.
W.9. A to że wstąpił.
Chrystus się wyniósł nad wszystkie niebiosa, gdyż się najgłębiej upokorzył i zstąpił do najniższych części ziemi, to jest do piekieł.
W.10. Aby napełnić wszystko.
Swoją potęgą, wielkością, zwycięstwem i triumfem; aby cały rodzaj ludzki obdarzył darami niebieskiemi, i wypełnił to wszystko, co o nim było napisano przez proroków, żeby we własnej osobie odiwedził wszystkie części swojego królestwa.
W.11. Dał niektóre Apostoły.
Chciał żeby niektórzy byli w kościele Apostołami.
-Pasterze.
Biskupami.
W.12. Ku wykonaniu świętych.
Dla wyćwiczenia wiernych w doskonałej i zupełnej świętości.
-Ku robocie posługowania.
To jest aby każdy apostoł, prorok, pasterz, nauczyciel, całkowicie i jak najlepiej wykonywał powierzony sobie urząd posługiwania.
-Ku budowaniu ciała Chrystusowego.
To jest kościoła, aby on, jakby budowa duchowna, nieznacznie się wznosił i przybywał w liczbę i cnoty, aż się nareszcie dokończy, i całkowicie się przyozdobi. To zaś budowanie i uzupełnienie przedłużać się będzie aż do końca świata.
W.13. Ażebyśmy się wszyscy zeszli.
Aż dopóty nieustawać powinny prace i usiłowania pasterzy, dopóki w rzeczy samej nie osiągną, celu swoich zabiegów, i nie staniemy się wszyscy mężami doskonałymi, i nie przyjdziemy do miary wieku zupełnego i odpowiedniego, nie takiego, który się liczbą lat oblicza, ale który przez jedność w wierze, i coraz to pewniejszą i zupełniejszą znajomość Chrystusa codziennie się staje podeszlejszym, pełniejszym życia i czerstwości.
Albowiem kto się już stał mężem, ten się stalej trzyma swojego zdania, którego dojrzałą rozwagą nabył.
Z tych słów obacz, iż kościół Chrystusów prawdziwy nigdy nie był ani będzie bez Pasterzów, Biskupów i Doktorów aż do skończenia świata. I przetoż sukcesją, to jest porządne potomstwo i następowanie Biskupów i Pasterzy w kościele Chrystusowym mieli Ojcowie oni starzy (a na imię Tertulian, Ireneusz, Optatus, Augustyn święty) za najpewniejszy znak kościoła prawego. Jako z drugiej strony, kędy tej sukcesji nie było, taki kościół za heretycki i odszczepieński mieli. I przetoż tak Tertulian o heretykach mówi: Niech nam pokażą oryginały swych kościołów, tak porządnie od czasów apostolskich aż do nas przez sukcesję postępujące, jako my swe pokazujemy.
-W męża doskonałego.
Dopóki się nie staniemy mężami w wierze, znajomości i miłości Chrystusowej, to jest dojrzałymi, mężnymi, stałymi, i takim sposobem dopóki nie dostąpimy w Chrystusie pełnego i doskonałego wieku duchownego, to jest, doskonałego pojęcia, poznania i miłości Bożej.
-Abyśmy się wszyscy zeszli.
W.14. Abyśmy już nie byli dziećmi.
Abyśmy na wzór dzieci, którym nie dostaje zupełnego i stałego sądu, nie byli chwiejącymi się, to jest, niestałymi.
-I nie byli uniesieni od każdego wiatru nauki.
Ten jest przedniejszy urząd pasterzów i przełożonych kościelnych, aby nas w jedności i stateczności katolickiej wiary zachowali: abyśmy się żadnym wiatrom heretyckich nauk unosić nie dali: które jako wiatr, plewy tylko z bojowiska wywiewają, ale ziarnom nic szkodzić nie mogą, i owszem je od plew oczyszczają.
-Przez złość ludzką.
Bądź filozofów, bądź opowiadających żydowstwo, bądź heretyków, którzy zdradliwie usiłują przyciągnąć do błędów.
-Przez chytrość na oszukanie błędu.
Używając podstępnej chytrości, żeby oszukać i uwieść.
W.15. A czyniąc prawdę w miłości.
Trzymając się prawdy wespół z miłością.
-Żebyśmy rośli.
W wierze, miłości i cnotach.
-W nim.
Za jego, to jest Chrystusową łaską; Chrystus bowiem jako głowa wlewa łaskę i siłę wzrastania we wszystkie członki całego ciała, to jest kościoła.
-We wszystkim.
We wszelki przyrost, to jest we wszelkie dary, łaski, cnoty.
W.16. Z którego.
Głowy Chrystusa.
-Wszystko ciało.
Kościoła.
-Złożone.
Złączone.
-I spojone.
Aby jak członek z członkiem, tak wierny z wiernym, przez jednę i tęż wiarę i ducha był złączonym, i żeby ze wszystkich stało się jedno ciało, to jest kościół.
-Przez wszystkie stawy dodawania.
Przez każdy staw posługujący, to jest przez który się nam udziela duch i łaska głowy naszej Chrystusa. Oznacza Apostoł, iż Chrystus głowa nasza, wlewa w nas ruch, czucie i życie duchowne, przez stawy, to jest, przez wzajemne zjednoczenie się, mocą którego jeden członek, czyli wierny, łączy się z drugim, już przez wzajemne zjednoczenie się dusz, już przez zewnętrzne uczestniczenie w tychże samych sakramentach, modlitwach i innych pomocach zewnętrznych, i zasilających pobożność wiernych.
-Wedle skuteczności.
Skutkiem działającej w nas mocy wewnętrznej. Rozumieć należy moc Chrystusową, który na wzór głowy wpływa na wszystkie członki i je ożywia.
-Podług miary każdego członka.
Stosownie do miary i potrzeby każdego członka, aby każdy członek, to jest wierny, wedle swojej natury, stanu i położenia, odbierał właściwą miarę i wzrost od ożywiającej duszy, to jest, od ducha i łaski Chrystusowej.
-Czyni pomnożenie ciała.
Która to moc łaski Chrystusowej daje wzrost ciału.
-Ku zbudowaniu samego siebie.
Ażeby to ciało, którem jest kościół, samo siebie zbudowało, uzupełniło i udoskonaliło przez miłość.”

W imię Prawdy! C. D. 552

6 września 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Bracia:
Niech uważają nas ludzie za sługi Chrystusa i za szafarzy tajemnic Bożych. A od szafarzy już tutaj się żąda, aby każdy z nich był wierny.
Mnie zaś najmniej zależy na tym, czy będę osądzony przez was, czy przez jakikolwiek trybunał ludzki. Co więcej, nawet sam siebie nie sądzę. Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią.
Przeto nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamysły serc. Wtedy każdy otrzyma od Boga pochwałę”. 1 Kor 4, 1-5

„Niewątpliwie ubodzy zdobywają cnotę pokory łatwiej niż bogaci. Przyjacielem ubogich jest bowiem łagodność, natomiast bogatym towarzyszy zazwyczaj pycha. Jednakże i wielu bogatych umie posługiwać się swym bogactwem nie dla wbijania się w pychę, ale dla pełnienia dzieł miłosierdzia, uważając za swą największą korzyść to, co można ofiarować bliźniemu dla złagodzenia jego nędzy i cierpień.
W tej cnocie mogą mieć udział ludzie wszystkich w ogóle stanów. Wszyscy bowiem mogą mieć to samo wewnętrzne usposobienie, nawet nie mając tych samych dóbr. Nierówność posiadania dóbr materialnych nie ma znaczenia u tych, którzy są równi w dobrach duchowych. Błogosławione jest to ubóstwo, które jest wolne od przywiązania do dóbr doczesnych, nie dąży do pomnażania dóbr ziemskich, ale pragnie wzrastać w dobra niebieskie.
Apostołowie jako pierwsi po Chrystusie Panu dali przykład wielkodusznego ubóstwa. Porzucili wszystko bez wyjątku. Na głos wielkiego Nauczyciela zwyczajni rybacy rychło przemienili się w rybaków ludzi; wielu doprowadzili do naśladowania swej wiary, skoro w pierwszym okresie Kościoła wszyscy mieli jedno serce i jednego ducha. Porzuciwszy wszelkie swoje majątki i posiadłości, dzięki swemu świętemu ubóstwu stali się bogatymi w dobra wieczne. Jak świadczy przepowiadanie Apostołów, radowali się bardzo z tego, że nic nie mają na tym świecie, a wszystko mają w Chrystusie.
Dlatego święty Piotr Apostoł, poproszony o wsparcie przez człowieka chromego u wejścia do świątyni, odpowiedział: „Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, wstań i chodź”.
Cóż bardziej wzniosłego od takiej pokory? Cóż zamożniejszego od tego ubóstwa? Nie rozporządza pieniędzmi, ale rozporządza darami natury. Piotr swoim słowem uzdrowił tego, który urodził się chromym; nie ofiarował podobizny Cezara na monecie, natomiast odnowił w chorym obraz Chrystusa.
Z zasobów tego skarbca skorzystał nie tylko ten, kto otrzymał zdolność chodzenia, ale także owe pięć tysięcy ludzi, którzy na widok cudu uzdrowienia uwierzyli wezwaniu Apostoła. Ów zatem ubogi, który nie miał niczego, by dać proszącemu, ofiarował taką obfitość Bożej łaski, iż podobnie jak uleczył nogi jednego chromego, tak też uzdrowił serca wielu tysięcy ludzi. Tych, co byli chromi, uczynił wolnymi i swobodnymi w Chrystusie”.- św. Leon Wielki

W imię Prawdy! C. D. 425

12 lipca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, abyście się cieszyli i radowali przy objawieniu się Jego chwały. Błogosławieni jesteście, jeżeli złorzeczą wam z powodu imienia Chrystusa, albowiem Duch chwały, Boży Duch na was spoczywa”. 1 P 4, 13-14

,,Tyś nas doświadczył, Boże, Lecz wyprowadziłeś nas na wolność.
Poddałeś próbie ognia, jak się bada srebro.
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”.

,,Ty jesteś wśród nas, Panie, a Twoje imię zostało wezwane nad nami, nie opuszczaj nas, Panie, nasz Boże”. Jr 14, 9

,,Teraz, o Panie, pozwól odejść swemu słudze w pokoju,
według słowa Twojego,
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
Światło na oświecenie pogan
i chwałę ludu Twego, Izraela”. Łk 2, 29-32

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Prawdziwe Boskie zachwycenie jest pełne bojaźni i trwogi. Aczkolwiek bowiem dusza ma nadzwyczaj silny pociąg do Boga jako do swego celu i środkowego punktu ciężkości, to jednak dążenie do Niego bez posługiwania się zmysłami – jako niezgodne ze zwykłą ludzką naturą – napełnia ją niesłychaną trwogą. I nic dziwnego. Bo jakżeż przeraziłby się ten człowiek, który zamierzając wejść na wysoką wieżę po szczeblach długiej drabiny, po stopniowym minięciu kilkudziesięciu szczebli nagle uczułby się pochwyconym i przeniesionym w powietrzu na sam szczyt onej drabiny i postawionym na wieży?
Taka trwoga rodzi bardzo wielką pokorę – już to ze względu na niebezpieczeństwo cięższego upadku z większej wysokości, już to dlatego, że dusza wyniesiona do niedostępnego światła Bożego, widząc w nim nawet najmniejsze usterki własne i poznając dokładnie, jak daleką jest od owej czystości i doskonałości, jakich koniecznie potrzebuje, aby być godną tak wielkich darów Bożych, przejmuje się strachem i zawstydzeniem.

Z racji tego, że zewnętrzne objawy tak prawdziwego, jak też i fałszywego zachwycenia zwykle są jednakowe, aby jedno od drugiego odróżnić, trzeba najpierw poznać przyczynę i okazję wywołujące zachwycenie, a następnie należy zbadać okoliczności i skutki.
Mianowicie trzeba zbadać: czy pochodzi z usilnego zastanawiania się nad jakąś prawdą, czy też z nadmiaru miłości; czy ktoś popadł w zachwycenie nagle lub może wskutek jakiejś okoliczności, i jakiej; może wskutek jakiegoś widzenia, jeśli tak – czego w nim doznało ciało, a czego dusza. Czy wśród zachwycenia było jakieś użycie rozumu lub może były w nim czynne inne władze? Czy słyszał jakieś słowa? Jakie? Czy widział osobę mówiącą takowe? Może to są upomnienia lub rady i do czego zmierzają; może zapowiadają rzeczy przyszłe, a w takim razie skutek zatwierdzi ich prawdziwość; może wyjawiają czyjeś wady lub występki, i w jakim celu; może dążą do zniesławienia kogoś? Czy zachwycenia zdarzają się w miejscu publicznym i wśród licznego zebrania widzów; czy się im opiera i czy je usiłuje ukrywać? Czy po upływie zachwycenia pamięta, co w nim widział i mówił; czy mu to głęboko tkwi w duszy nawet po długim czasie? Jeżeli zapomina, nie będzie to bowiem zachwycenie prawdziwe, ale choroba. Czy może powątpiewa o zachwyceniu i jego prawdziwości? Kto bowiem miał prawdziwe zachwycenie, ten nie może wątpić, że był u Boga, a Bóg w nim. Czy po zachwyceniu zostało w ciele pewne umęczenie i osłabienie? Jak powiada prorok Daniel (Dn 10, 8): ,,Widziałem to widzenie wielkie, a nie zostało we mnie siły, ale i wygląd mój zmienił się we mnie, i struchlałem, i nie miałem żadnej siły”.
Kiedy bowiem pogrąży się w rozpamiętywaniu rzeczy Boskich, natenczas jej siły żywotne również skupiają się około czynności duchowych, a ogień miłości wewnętrznej udziela się także władzom zmysłowym, tak że musi przyjść koniecznie do zatamowania soków żywotnych, tj. ostygnięcia, zblednięcia i osłabienia ciała. Z tej też przyczyny, tj. dla gwałtu, jaki zachwycenie zwykło trwać krótką chwilę. Nie ma w tym sprzeczności, że niektórzy święci miewali dłuższe zachwycenia, bo mogły w nich zachodzić pewne pauzy, albo też mogły to być słabsze oderwania.
Zresztą nie trzeba zapominać, że u niektórych osób mogą zachodzić omdlenia i pewne oderwania od zmysłów wskutek słabych sił fizycznych. Można się o tym przekonać w ten sposób, że jeżeli się usunie zbyt surowe posty i wzmocni się nadwyrężone siły, natychmiast ustaną takie rzekome zachwycenia. Jużeśmy powyżej wspomnieli, że tego sposobu używała święta Teresa względem pewnej zakonnicy.

Najpewniejszym znakiem prawdziwego i nadnaturalnego zachwycenia jest harmonia pomiędzy obyczajami osoby popadającej w zachwycenie a między tą nadzwyczajną łaską. A mianowicie: jeżeli taka osoba gardzi światem, brzydzi się jego próżną chwałą. Jeżeli skutecznie usiłuje służyć Bogu. Jeżeli uznaje się za niegodną tak wielkiej łaski. Jeżeli ciągle postępuje w dobrym. Jeżeli ścisłe zjednoczenie z Bogiem pomnaża w niej pokorę, zaparcie siebie, nienawiść ku sobie, a miłość ku Bogu.
Nadto prawdziwe zachwycenie zwykło sprowadzać szczere pragnienie śmierci, jako mawiał Apostoł: ,,Pragnę być rozwiązanym i być z Chrystusem” (Flp 1, 23); jak też wesele i radość przejmujące całą naturę ludzką, tak że dusza nie może ich ani wypowiedzieć, ani pojąć, ani znieść. I stało się w sercu moim – powiada Jeremiasz – jak ogień gorejący i zawarty w kościech moich, i omdlałem, nie mogąc znieść (Jr 20, 9). ,,Albowiem dusza zachwycona i porwana” – mówi Dionizjusz Kartuz – ,,wprowadzona i zatopiona w skarby chwały, w ocean nieskończonego Bóstwa, podziwiając nieopisany majestat Istoty wiecznej, niezależnej, niczego niepotrzebującej, która nie ma przyczyny własnego pobytu okrom siebie, a w której ręku wszystko spoczywa; rozpływa się i ustaje sama w sobie, a przechodzi cała w Pana chwały i w źródło światła, i w otchłań Bóstwa, zasypiając i spoczywając w Oblubieńcu, i pochłonięta miłością na nic innego nie zważa”.
Kiedy dusza bezwiednie i mimowolnie popada w zachwycenie, zwykło się to odbywać wśród tak silnego oświecenia niebieskiego, wśród tak wielkiego żaru miłości, że nawet i ciało niekiedy unosi się w górę. Ten rodzaj zachwycenia dokonuje się tak gwałtownie, że dusza nie może się mu żadną miarą oprzeć. Święty Bernard nazywa najszczęśliwszymi tych, którzy tak popadają w zachwycenie, ,,iż niejako grzebią w niezgłębionej dobroci Bożej własną wolną wolę, a żarem miłości przenoszą się w skarby chwały, nie wiedząc, czy się to w ciele, czy okrom ciała dokonuje, tylko tego pewni, że są w zachwyceniu”.

W imię Prawdy! C. D. 371

16 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„Zamieszanie, smutek i rozpaczanie po upadku grzechowym pochodzą z ukrytej pychy i zbytecznego zaufania we własne siły. Pokorny bowiem wcale się nie dziwi upadkowi, gdyż jest przekonany, że bez Boga słabość ludzka nie może nic uczynić. Dlatego też błagając Boga o pomoc łaski, obrzydza sobie z bólem i ze spokojem winę grzechową, a powstawszy, odbywa tym rączej i ochotniej dalszą drogę życia.

I to także jest znamieniem ducha ludzkiego, jeżeli ktoś tak dalece przywiązuje się do pewnych – chociażby dobrych i świętych – ćwiczeń, zatrudnień i posług, że kiedy na rozkaz przełożonego musi się do innych przerzucić, natychmiast wybucha ze skargami i jękami i sądzi, że już runie jego doskonałość, bo mu odjęto środki rzekomo do niej wiodące. Jednakże nie były to prawdziwe lepsze i skuteczniejsze środki. Owszem, przeciwnie – ponieważ był do nich nieporządnie przywiązany, pieścił nimi samego siebie, szukając w nich własnego pożytku, a nie chwały Bożej.

Natura kocha wszystko, co piękne, dobre i doskonałe i ma w tym upodobanie. Stąd też pochodzi, że nawet w duchowych sprawach, zabiegach i pracach nie znosi żadnych usterek. Jeżeli zaś tego rodzaju niedostatki martwią i trapią duszę, jest to dowodem, że miłość ku pięknu i dobru wypływa z natury.

Duch ludzki pobudza uczonych i chciwych wiedzy do uczenia się i badania rzeczy Boskich i nadprzyrodzonych, aby się wywyższali ponad innych, aby siebie samych głosili, aby zadośćuczynili ciekawości. Stąd pochodzą wzniosłe, nadzwyczajne i bystre słowa, jakie wielu głosi i pisze, a których owocem jest świerzbienie uszu, nie zaś zbawienie lub nawrócenie bliźnich.

Stąd to napuszyste rozmowy filozoficzne o cnocie, pozbawione ducha i życia, rozrywają duszę i zaprzątają ją czczymi marzeniami, a woli nie zdołają zapalić do pobożności, do miłości i zjednoczenia z Bogiem. Albowiem mowa będąca owocem natury może w sobie zawierać wiele dobrego, lecz mało przynosi korzyści i jest podobna do miedzi brzęczącej i cymbału brzmiącego. Przeciwnie, słowa ożywione Duchem Bożym, chociażby były nieliczne i proste, przecież obfity wydają owoc.
Nadto duch ludzki zwykł się łatwo rozpraszać i wylewać na zewnątrz lub delektować się mnóstwem i rozmaitością dobrych myśli. Atoli przez to traci jedność, o którą najwięcej się rozchodzi i która jest jedynie konieczną.

Duch ludzki w kierowaniu się na polu cnoty przybiera sobie za nieodłączną towarzyszkę mądrość ciała (Rz 8, 6). Dlatego też bardzo wielu ludzi zadowala się miernotą w życiu, a nie zmierza do heroicznej wysokości. Mierzą oni wszystko według siebie, a nie według potęgi i skuteczności łaski Bożej. Ponieważ zaś lękają się cierpień, upokorzeń i wzgardy, przeto tym usilniej kochają bogactwa, zaszczyty, wygody ciała i wszystkie dobra doczesne, zwracając ku nim wszystkie swe czyny, słowa i myśli. Pragną cieszyć się samymi sobą jako swym celem ostatecznym, a robiąc z siebie rodzaj bożyszcza, odwodzą od Boga, kierują ku sobie samym wszystkie swe zamiary i jakby oszołomieni jakimś urokiem, gonią tylko za własną korzyścią.

Jak prawdziwa miłość nie szuka swego (1 Kor 13, 5), tak zgubna miłość własna swego szuka. Jest ona tak przewrotna, a tak przenikliwa, że wciska się nie tylko do rzeczy światowych i doczesnych, lecz także do niebieskich i duchowych. Zatruwa swym jadem modlitwę, przystępowanie do świętych sakramentów i spełnianie uczynków cnotliwych, tak że ludzie pod jej wpływem nawet w tych świętych czynnościach szukają poklasków światowych lub polują na miano świętych, albo też wreszcie spodziewają się za nie otrzymać od Boga nadzwyczajne objawienia, słodkie rozkosze duchowe i pociechy wewnętrzne.

Nawet do dzieł pokutnych dostaje się ta trucizna. Często bowiem grzesznik po upadku żałuje i karci surowo swe ciało, jednakże nie dlatego, że Boga obraził, ale że popadł w niesławę lub że stracił szacunek u bliźnich, albo też wreszcie dlatego, że przynajmniej we własnych oczach chce uchodzić za niewinnego. Ponieważ zaś rzeczy doczesne nie mogą człowieka zaspokoić, stąd tak wielka bywa u samoluba zmienność, że przerzucając się od jednych zajęć i rozrywek do drugich – ostatecznie sam nie wie, czego ma już zapragnąć lub co czynić. To łudzi się próżną nadzieją, to znowu popada w rozpacz. To się rozpływa nad niczym w radości, to znowu smuci się aż do choroby. Nie ma mianowicie miary i nie trzyma się środka, lecz zawsze popada w ostateczność. Podobny jest do okrętu miotanego na oślep tu i tam, aż wreszcie uderzy o skały i nędznie zatonie. Wszak pouczył nas Zbawiciel: „Kto miłuje duszę swą, straci ją” (J 12, 25).
Toteż do tej jednej – a najniebezpieczniejszej – miłości własnej należy odnosić wszystko, cokolwiek da się powiedzieć o duchu ludzkim, bo ona jest sprężyną wszystkich naturalnych poruszeń. Dlatego też trzeba wytężyć wszystkie siły, aby ją wykorzenić, aby ludzie byli uczniami Bożymi (J 6, 45) i aby wszystkie ich pragnienia pobudzał do dobrego Duch Boży”.

Nic na pokaz

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.

Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni to lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.

Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam, już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i obmyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie». Mt 6, 1-6. 16-18

Czytaj dalej Nic na pokaz