W imię Prawdy! C. D. 129

5 stycznia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie następujące słowa z Liturgii słowa:

,,Oto poselstwo, które słyszeliście od początku: mamy się wzajemnie miłować. Nie jak Kain, który był ze złego ducha i zabił brata swego. A dlaczego go zabił? Bo uczynki jego były złe, a uczynki brata jego – prawe.
Nie dziwcie się, bracia, jeżeli świat was nienawidzi. My posiadamy świadomość, że przeszliśmy ze śmierci do życia, ponieważ miłujemy braci. Kto miłości nie ma, trwa w śmierci. Każdy, kto nienawidzi brata swego, mordercą jest; a wiecie przecież, że żaden morderca życia wiecznego w sobie nie ma.
Po tym poznaliśmy miłość Boga, że oddał życie swoje za nas. Więc my winniśmy także oddać życie za braci. Jeśliby kto posiadał dobra tego świata, a widząc brata swego w potrzebie zamknąłby przed nim serce swoje, jak może w nim mieszkać miłość Boga? Dzieci moje drogie, nie miłujmy słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą! Po tym poznamy, że z prawdy jesteśmy. I będziemy mogli sumienie nasze przed Nim uspokoić, tam gdzieby nas sumienie oskarżać miało – bo Bóg wszystko widzący większy jest niż sumienie nasze. Najmilsi, jeżeli sumienie nas nie oskarża, wtedy jesteśmy pełni ufności wobec Boga i otrzymamy od Niego wszystko, o co prosimy, ponieważ zachowujemy przykazania Jego i czynimy to, co miłe jest w oczach Jego”. 1 J 3, 11-22

Oraz

,,Spotkawszy Natanaela Filip powiedział mu: ,,Znaleźliśmy tego, o którym pisał w Zakonie Mojżesz oraz prorocy: Jezusa, syna Józefa z Nazaretu”. Natanael odparł: ,,Czyż może z Nazaretu wyjść coś dobrego?” A Filip rzekł do niego: ,,Pójdź i zobacz!”. Jezus ujrzawszy Natanaela zbliżającego się ku Niemu powiedział o nim: ,,Oto naprawdę Izraelita, w którym nie ma fałszu”. ,,A skąd mnie znasz?” – zapytał go Natanael. Jezus zaś tak mu odpowiedział: ,,Zanim Filip cię przywołał, widziałem cię, jak stałeś pod drzewem figowym”. Natanael odrzekł Mu: ,,Mistrzu, Ty jesteś Synem Bożym. Ty jesteś królem Izraela”. J 1, 45-49

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie słowa ks. Feliksa Cozela z książki pt. ,,Dokąd idziesz – dokąd zajdziesz?”:

,,Przed chwilą czytałeś, kochany Czytelniku, słowa św. Hieronima: ,,Nie myśl o tym, czym jest niebo, ale staraj się tak żyć, a by w niebie być, bo tam dopiero będziesz mógł wiedzieć, co to jest niebo!” Tak, tu nikt z nas dobrze nie pojmie i nie zrozumie, czym jest niebo, bo jak słusznie powiedział św. Paweł: ,,Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce ludzkie nie wstąpiło, co Bóg nagotował tym, którzy Go miłują”. Toteż nie myślę nieba obszernie opisywać, chce tylko pokrótce przypomnieć to, co nam Pan Bóg sam o niebie objawić raczył, i na podstawie tego dać ci choć maluczkie pojęcie tego, co jest niebo.

1 Najpierw niebo jest nagrodą i to nagrodą Bożą, którą Bóg sam będzie nagradzał wierne i ukochane dziatki swe i przyjacioły swe. ,,Jam jest… zapłatą twą zbytnie wielką” (Rdz 15, 1). -,,Sprawiedliwi na wieki żyć będą, a ich u Pana jest zapłata, … przetoż dostąpią królestwa zacnego i korony pięknej z ręki Pańskiej” (Mdr 5, 16n). Pan Jezus sam powiedział: ,,Radujcie się i weselcie, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebiesiech! (Mt 5, 12). Jeśli więc ludzie umieją hojnie nagradzać zasługi, o ileż hojniejszą będzie nagroda, dana nam od Boga Ojca naszego w niebie, gdzie Bóg sam będzie we własnej osobie nagrodą naszą!

2 Nagroda ta będzie głównie polegała na posiadaniu i widzeniu Boga ,,twarzą w twarz”.
Tak, jak wedle powiedzenia Pana Jezusa ,,Aniołowie w niebie widzą oblicze Ojca, który jest w niebiesiech” (Mt 18, 10), tak też i my Boga widzieć w niebie będziemy. To widzenie Boga obiecane jest wszystkim dzieciom Jego: ,,Patrzcie! Jaką miłość dał nam Ojciec”, pisze św. Jan Ewangelista, ,,że nazwani jesteśmy synami Bożymi i jesteśmy;… Najmniejsi, teraz synami Bożymi jesteśmy, a jeszcze się nie okazało, czym będziemy. Wiemy, iż gdy się okaże, podobni Mu będziemy, iż Go ujrzymy, jako jest” (1 J 3, 1). Widzenie Pana Boga uczyni nas, jak to powiedział św. Jan, podobnymi Bogu samemu i uczyni nas uczestnikami szczęścia Bożego! ,,Teraz widzimy (Boga) przez zwierciadło, przez podobieństwo”, naucza św. Paweł, ,,lecz wonczas twarzą w twarz… Wonczas poznam, jakom i poznan jest” (1 Kor 13, 12). Czyli jak teraz nas Bóg poznaje, tak w niebie my Boga poznawać będziemy.

Naturalnym sposobem i naturalnymi siłami to widzenie Pana Boga żadnemu stworzeniu nie jest możliwe. Pan Bóg uczyni nas do tego zdolnymi nadprzyrodzoną Boską siłą, którą teologowie nazywają: ,,Lumen gloriae” tj. światłem chwały. A nie wyobrażaj sobie Czytelniku, że w niebie będziesz patrzał na śliczności Boże podobnie, jak na przedstawienie w teatrze. Nie przedstawiaj sobie tak Boga w niebie, jakoby siedział w promiennym majestacie na złocistym tronie, na którego ty będziesz się patrzał z daleka. Nie, nie tak sobie Boga przedstawiaj. On uszczęśliwi w niebie nie tylko twój wzrok, lecz wszystkie zmysły, całą twą duszę i wszystkie jej władze, wszystkie twe pragnienia. On cię do Siebie przybliży, On się z tobą zrówna jak przyjaciel z przyjacielem, On cię obejmie, mówiąc po naszemu, jakby pocałunkiem miłości, tak jak obejmuje syna najczulszy ojciec i najtkliwsza matka. On ci się odda cały, a ty będziesz tak złączony z Nim, z Jego Bóstwem, jak gąbka przesiąknięta wodą, jak węgiel nasycony ogniem. Słowem., Bóg, zjednoczy cię z Sobą zupełnie. Podobnego zjednoczenia i szczęścia doznawali Święci już tu na ziemi jako nagrodę za szczególną cnotę. O jakież to szczęście będzie dopiero w samym niebie.

3 Z tego widzenia i poznania Pana Boga wyniknie szczęście największe, podobne szczęściu samego Boga! Wybranym swym powie kiedyś Bóg-Sędzia, Jezus: ,,Sługo dobry i wierny… wnijdź do wesela Pana swego” (Mt 25, 21). Pouczają nas o tym najwyraźniej Ojcowie święci ,,U Ciebie, z Tobą i dla Ciebie się cieszyć – mówi św. Augustyn – na tym polega żywot wieczny!” ,,Święci cieszą się więcej szczęściem Bożym, aniżeli swym własnym”, pisze św. Bonawentura. Jeżeli ziemia, która jest wygnaniem i wspólną siedzibą nawet i grzesznych, ma tyle cudów przyrody, tyle piękności ziemskich i uroku, które ludzi tak bardzo zachwycają, o ile bez porównania więcej cieszyć i zachwycać ich będzie widok piękności nieskończonej Boga samego!… ,,Jeśli, Boże, nam tu, we więzieniu, tyle dajesz, co dasz tam w pałacach swych!” odzywa się św. Augustyn.

Jeżeli Najświętsza Maryja Panna, pokazawszy się w Lourdes Bernadecie, nie w całym blasku swej niebiańskiej chwały, ale tylko w zwykłej jakby ziemskiej postaci, tak ją zachwyciła, że się na wszystko nieczułą stała i jeżeli Pan Jezus na górze Tabor podczas Przemienienia, jeszcze przed swym Zmartwychwstaniem i Wniebowstąpieniem, pokazawszy uczniom swym tylko promyk swej chwały, tak ich już tym uszczęśliwił, że św. Piotr w uniesieniu zawołał: ,,Dobrze nam tu być! – i chcieli już tam na zawsze w tym szczęściu pozostać, o ileż bez porównania większe będzie nasze szczęście, gdy zobaczymy całe niebo, wszystkich Świętych i Maryję i Jezusa i Boga samego w blasku odwiecznej chwały!…”

W imię Prawdy! C. D. 128

4 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

Podczas modlitwy Liturgią godzin ważne były dla mnie poniższe treści:

,,Czyń dobrze swemu słudze, Panie,
aby żył i przestrzegał słów Twoich.
Otwórz moje oczy,
abym podziwiał Twoje Prawo.
Jestem tylko gościem na ziemi,
przykazań swych nie kryj przede mną.
Słabnie wciąż moja dusza
z tęsknoty do wyroków Twoich.
Zgromiłeś pysznych,
przeklęci są odstępujący od Twych przykazań.
Oddal ode mnie szyderstwo i wzgardę,
bo zachowuję Twoje napomnienia.
Chociaż zasiadają możni przeciw mnie spiskując,
Twój sługa rozmyśla o Twoich ustawach,
Bo Twe napomnienia są moją rozkoszą,
moimi doradcami Twoje ustawy”. Ps 119

,,Do Ciebie, Panie, wznoszę moją duszę,
Tobie ufam, Boże, niech zawód mnie nie spotka.
Niech moi wrogowie nie triumfują nade mną,
nikt bowiem, kto Ci zawierzył,
nie będzie zawstydzony.
Wstyd spotka wszystkich, którzy łamią wiarę
idąc za marnością.
Daj mi poznać Twoje drogi, Panie,
naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.
Prowadź mnie w prawdzie według swych pouczeń,
Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję.
Wspomnij na swoje miłosierdzie, Panie,
na swoją miłość, która trwa od wieków.
Nie pamiętaj mi grzechów i win mej młodości,
lecz o mnie pamiętaj w swoim miłosierdziu,
ze względu na dobroć Twą, Panie.
Dobry jest Pan i łaskawy,
dlatego wskazuje drogę grzesznikom.
Pomaga pokornym czynić dobrze,
uczy ubogich dróg swoich.
Wszystkie ścieżki Pana są pewne i pełne łaski
dla strzegących Jego praw i przymierza.
Przez wzgląd na imię Twoje, Panie,
wybacz mi winy, które są tak wielkie.
Kto jest tym człowiekiem, który boi się Pana?
Pan ukaże mu drogę wybraną.
Będzie opływał w szczęście,
a jego potomstwo odziedziczy ziemię.
Bóg powierza swe zamiary swoim czcicielom
i objawia im swoje przymierze.
Oczy moje są zawsze zwrócone ku Panu,
bo On uwalnia moje nogi z sidła.
Wejrzyj na mnie i zmiłuj się nade mną,
bo jestem samotny i nieszczęśliwy.
Uwolnij moje serce od smutku,
wyzwól mnie od udręki.
Spójrz na mój ból i utrapienie,
wybacz mi wszystkie grzechy.
Zobacz, jak licznych mam nieprzyjaciół,
jak zajadle mnie nienawidzą.
Strzeż mego życia i wybaw mnie, Panie,
by nie spotkał mnie zawód, gdy uciekam się do Ciebie.
Niech prawość i niewinność będą mą obroną,
skoro pokładam w Tobie nadzieję.
Boże, wybaw Izraela
od wszystkich jego niedoli”. Ps 25

,,Oto Ja wybawię lud mój z krainy wschodu i z krainy zachodu słońca. Sprowadzę ich i mieszkać będą w Jeruzalem. I będą moim ludem, a Ja będę ich Bogiem, wiernym i sprawiedliwym”. Za 8, 7-8

,,Dzięki Ci składamy, Panie, Boże wszechmogący,
który jesteś i który byłeś,
Za to, że objąłeś Twoją wielką władzę
i zacząłeś królować.
Rozgniewały się narody,
a gniew Twój nadszedł
i czas sądu nad umarłymi,
Aby dano zapłatę Twoim sługom,
prorokom i świętym,
I tym, którzy się boją Twojego imienia,
małym i wielkim.
Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego
i władza Jego Pomazańca.
Bo oskarżyciel naszych braci został strącony,
ten, który dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym.
Oni zaś zwyciężyli dzięki krwi Baranka
i dzięki słowu swojego świadectwa.
I nie umiłowali swego życia,
lecz śmierć przyjęli.
Dlatego radujcie się, niebiosa,
razem z waszymi mieszkańcami”.
Ap 11, 17-18; 12, 10b-12a

W imię Prawdy! C. D. 127

4 stycznia 2024 roku

Podczas modlitwy jutrznią ważne były dla mnie między innymi poniższe słowa:

,,Nawróćcie się do Mnie, by się zbawić, wszystkie krańce świata, bo Ja jestem Bogiem, i nikt inny! Przysięgam na siebie samego, z moich ust wychodzi sprawiedliwość, słowo nieodwołalne. Tak, przede Mną się zegnie wszelkie kolano, wszelki język na Mnie przysięgać będzie”. Iz 45, 22-23

W Liturgii słowa pomocne dla mnie były następujące treści:

,,Dzieci drogie, niechaj nikt was nie zwodzi. Kto czyni sprawiedliwość, jest sprawiedliwy, podobnie jak On jest sprawiedliwy. Kto grzechu się dopuszcza, pochodzi od diabła, bo diabeł jest grzesznikiem od początku. Na to ukazał się Syn Boży, aby zniweczyć dzieło diabła. Kto z Boga się narodził, nie dopuszcza się grzechu, pierwiastek jego życie w nim pozostaje. Nie może grzeszyć, bo z Boga się narodził. Po tym można poznać dzieci Boże i dzieci diabła: kto nie czyni tego, co prawe, nie jest z Boga; tak samo kto nie miłuje brata swego”. 1 J 3, 7-10

,,Nazajutrz stał tam Jan znowu, a z nim dwaj uczniowie jego. Wpatrzony w Jezusa, który przechodził, zawołał: ,,Oto Baranek Boży!” A dwaj uczniowie usłyszawszy słowa jego poszli za Jezusem. Jezus odwrócił się i widząc, że idą za Nim, zapytał ich: ,,Czego szukacie?” Odrzekli Mu: ,,Rabii – to znaczy: Mistrzu – gdzie mieszkasz?” Odpowiedział im: ,,Chodźcie i zobaczcie!”. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszkał, i pozostali przy Nim tego dni. A było to około dziesiątej godziny”. J 1, 35-39

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 8 maja 1956 roku:

,,Nazwano mnie ,,Prymasem maryjnym”. Gorąco pragnę życiem swoim usprawiedliwić tę nazwę. Mogę to uczynić w doskonały sposób tylko wtedy, gdy upodobnię się do Ciebie, Królowo mego życia. Stałaś się Służebnicą Pańską – wesprzyj mnie, bym nareszcie był jedynie sługą Twego Syna. Oddałaś krew swoją najczystszą Synowi Człowieczemu . Dopomóż mi do tego, bym i ja krwi swojej nie szczędził Chrystusowi”.

Oraz z dnia 12 maja 1956 roku:

,,W służbie Twojej świętej nie chcę żadnych korzyści czerpać dla siebie. Zabierz ludziom ich serca dla mnie. Weź je dla siebie! Nie chcę nic dla siebie. Oby mnie znienawidzili wszyscy, oby najmniejszej odrobiny serca i uczucia nie zabierali Tobie. Wszystko i wszystkich, co ciążą ku mnie, weź sobie. Dopomóż mi do tego, by już zaczęło się Soli Deo! Lękam się wszystkiego, co jeszcze jest dla mnie, choćby w Tobie. Niech wszystko będzie w Tobie i dla Ciebie. Broń ludzi przede mną! Wszystko uczynię, co będę mógł, aby ludzi tak zrazić do siebie, bym już nie czerpał ludzkich pociech, bym już wiedział, że są ku Tobie. Mam ich oddać Tobie – Soli Deo!
Przestanę myśleć o sobie – wystarczy, że Ty myślisz!
Przestanę mówić o sobie – wszak Tyś jest Słowem Żywota, a nie ja!
Przestanę wysłuchiwać o sobie – niech mówią Tobie o mnie!

Oraz z dnia 20 maja 1956 roku:

,,Zstąp, Duchu Święty, na Watykan i rozpal Białego Papieża do czerwoności, daj mu wszystkie swe dary. Nawiedź Twym płomieniem serca purpuratów, aby równie gorzały jak ich szaty. Ogarnij wszystkich biskupów całego świata, aby dawali świadectwo Twej prawdzie, okazując nie tylko rzetelną prawdę, ale i życie z prawdy.
W Zielone Świątki Duch Święty napełnił serca i umysły taką mocą, że Uczniowie mówili różnymi językami o wielkich sprawach Bożych. Mówili, wołali, krzyczeli… Nie mogli utrzymać słów, myśli, uczuć. Wyglądali jak pijani z upojenia słowem. To straszna siła – świadectwo Prawdzie. Szczęściem jest dla człowieka, gdy można tej sile otworzyć drzwi, gdy płynie ona przez usta, przez słowo, przez czyn apostolski.
Ale tragedią apostoła jest, gdy tę wielką siłę musi w sobie stłumić, gdy nie może mówić, krzyczeć, szaleć po Bożemu. Tak ja wyglądam! ,,Biada mi” – bo nie mogę wyzwolić z siebie Twojej siły… Loquebantur variis linguis – to duch apostolski… Czym jest milczenie w wielkich sprawach Bożych? Co za nieogarniona tajemnica mocy Bożej, która może sprawić, że bomba nie wybuchnie nawet wtedy, gdy w niej ognie się żarzą. Prawdziwie, większą moc okazujesz, gdy dajesz łaskę milczenia, niż gdy dajesz łaskę przepowiadania”.

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Eucharystia w KL Dachau”:

,,Bedrich Hoffman, proboszcz z Horni Bocva, w przedwojennej diecezji ołomunieckiej, i Alois Kolacek, jezuita, przełożony klasztoru Praha II, zdecydowali w swoim sumieniu, że polskich współbraci w kapłaństwie i więźniów świeckich, którzy tego bardzo pragną, nie można pozostawić bez Najświętszego Sakramentu. Sami przyjmowali połowę Komunii świętej, a drugą część dzielili na niewielkie kawałeczki i oddawali je Polakom.
Jedną z pierwszych obozowych Mszy świętych sprawowanych w całkowitej konspiracji była Najświętsza Ofiara złożona 1 stycznia 1942 r. przez ks. Adama Kozłowieckiego, wspominającego z wdzięcznością o. Aloisa Kolacka, który:
,,przyniósł mi Hostię i flaszeczkę wina. Dzisiaj cały dzień, przy pomocy innych, przypominałem sobie Mszę świętą ,,de Beata”. Po wieczornym apelu zamówiłem sobie ks. Leńczyka i poszedłem niby wcześniej spać. Wdrapaliśmy się na łóżko na III piętrze. Czysta szklaneczka od o. Dembowskiego służyła za kielich. Od sufitu odstęp był tak mały, że nawet uklęknąć nie można było. Odprawiłem Mszę świętą leżąc, do której w tej samej pozycji służył mi ks. Leńczyk. Trudno było chyba o bardziej prymitywne warunki niż te, w jakich w tej chwili odprawiałem najmilszą Bogu Ofiarę! Ani ołtarza, ani świec, ani kielicha, ani odrobiny chociażby najlichszych szat liturgicznych. Niż! Złożyłem tę najświętszą Ofiarę za cały świat i za Kościół święty, modliłem się za Ojczyznę, za Towarzystwo, za Rodziców, za młodzież całego świata, za współtowarzyszów obozowej niedoli”.

Oraz

,,O pomocy księży niemieckich wspomniał również o. Albert Urbański, który napisał także, jak w obozowych warunkach dzielił się Najświętszym Sakramentem ze swoimi braćmi w kapłaństwie:
,,wielu księży decydowało się na wszystko, by zdobyć od któregoś z księży niemieckich konsekrowaną Hostię. Mnie się udawało zdobyć nawet kilka. Chowałem je do blaszanej papierośniczki i ukrywałem w kieszeni. Wchodziłem następnie na swoje łóżko znajdujące się przy przejściu między izbami (…), na drugim piętrze łóżkowym, i klęcząc skulony, z powodu braku miejsca, Hostie podzielone na drobiny wielkości ziarnka pszenicy rozdawałem przechodzącym w wielkim tłoku księżom, udającym się do łazienki, względnie wracającym stamtąd. Nie budziło to podejrzeń izbowego, który nigdy nie przyłapał mnie na tej czynności”.

Nie były to jednak ilości wystarczające dla wszystkich i nie wszystkim udało się zdobywać konsekrowane Hostie. Szczególne trudności mieli w tym względzie księża, którzy zatrudnieni byli w innych komandach niż ich współbracia-kapłani i z tego powodu mieszkali oddzielnie, w barakach więźniów świeckich, z którymi razem pracowali. Gdy im się to udawało, często dzielili się Komunią świętą z innymi lub odstępowali Ją jeden drugiemu.
O jednej z takich właśnie sytuacji dzielenia się Najświętszym Sakramentem mówi, opisana we wspomnieniach jednego z księży, poruszająca opowieść o odstąpieniu mu Komunii świętej przez brata zakonnego, która jest jednocześnie świadectwem wielkiej miłości Boga i bliźniego:

,,mam, Ojcze Komunię świętą więc przyjmij ją. Ty zdobyłeś, to twoje prawo. Nie, Ojcze. Myślę, że ty jesteś bardziej głodny Komunii świętej i dlatego oddaję ją tobie. Tak już dawno postanowiłem (…). Wciska księdzu do ręki mały papierowy zwitek i odchodzi. Ksiądz wie, że jego winkiel jest od góry nieco nadpruty. Papierowy korporał jest malutki – 2 x 2 cm, więc wkłada go za winkiel i wraca do izby. Wie, że jeszcze nie wolno iść do Schlfraumu, tam jest najbezpieczniej przyjmować Komunię świętą. Rozgląda się i widzi, że sztubowy jest w swoim kącie za szafkami, a w izbie zwykły gwar. Byle tylko dostrzec niepostrzeżenie do sypialni. Udało się. Kilka ruchów już jest na swojej pryczy na trzecim piętrze. Klęka. Tu dach jest blisko i można tylko klęczeć. Z największą czcią wysuwa spoza winkla papierowy korporalik, delikatnie rozwija go i adoruje ułamek Najświętszej Hostii, chyba jedną dwunasta normalnego komunikanta. Przed nim zagłówek wypełniony trocinami i przykryty szarobrunatnym kocem. Ostrożnie kładzie korporał z Boskim Ciałem na kocu. Jest tak zaskoczony swoim szczęściem, że nie wie co powiedzieć. Serce dyktuje mu akt adoracji – Uwielbiam Cię Chryste, miłością nieba. Wokół jakież ubóstwo. Chyba jeszcze większe niż przy Narodzeniu (…). Kościół w swojej liturgii stara się uczcić Eucharystię przez złote kielichy, cyboria, delikatne płótna, koronki, marmury ołtarzy, wspaniałe obrazy, światło świec i kwiaty. Tu mały kwadracik papieru, brudny koc i prycze pełne insektów”.

W tym początkowym okresie potajemnego rozdzielania Komunii świętej tylko nieliczni kapłani, a zwłaszcza więźniowie świeccy, skazani na śmierć przez panujące w obozie warunki, mogli przyjąć Najświętszy Sakrament. Cierpienie fizyczne i duchowe, jakie odczuwali księża polscy, stawało się dla nich potwierdzeniem tego, że Chrystus może w nich powtarzać ofiarę Krzyża dla zbawienia świata. W myśl zasady, że bez zanurzenia się w świat wartości nie można długo patrzeć w przepaść, sił szukali w modlitwie, która była dla nich obroną przed zwątpieniem i obojętnością. W chwilach najtrudniejszych ks. Stefan Wincenty Frelichowski prosił ich:
,,Módlcie się bracia! Módlcie się w zwątpieniu waszym! Módlcie się, choć wam się wydaje, że wszystko na próżno, że już nic nawet Bóg wam nie pomoże”.

Natomiast dzisiejszy błogosławiony, ksiądz prałat Emil Szramek, przed swoją śmiercią mówił do nich:
,,wielu duchownych na całym świecie zwraca oczy na Dachau, stąd oczekują wybawienia. Od nas zależy, czy zdobędziemy szczyty chrześcijaństwa i staniemy się prawdziwymi naśladowcami Mistrza”.
Słowa te w pewnym stopniu potwierdza i rozwija ks. Franciszek Korszyński, który w swoich wspomnieniach napisał, że:
,,wreszcie w Dachau nauczył nas Pan Jezus, jak mamy odnosić się do Eucharystii, do Mszy świętej (…). Pozbawił nas Pan Jezus Mszy świętej, a jednocześnie budził w naszych duszach serdeczną za sobą tęsknotę, bo taka zawsze powinna być postawa kapłana”.

W imię Prawdy! C. D. 126

3 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

Podczas Godziny czytań modliłem się między innymi tymi słowami:

,,Miłuję Cię, Panie, mocy moja,
Panie, opoko moja i twierdzo, mój wybawicielu,
Boże, skało moja, na którą się chronię,
tarczo moja, mocy zbawienia mego i moja obrono.
Wzywam Pana, godnego chwały,
i wyzwolony będę od moich nieprzyjaciół.
Ogarnęły mnie fale śmierci
i zatrwożyły odmęty niosące zagładę.
Oplątały mnie pęta Otchłani,
schwyciły mnie sidła śmierci.
Wzywałem Pana w moim utrapieniu,
wołałem do mojego Boga;
I głos mój usłyszał ze swojej świątyni,
dotarł mój krzyk do uszu Jego”. Ps 18

,,Bracia! Zadajcie śmierć temu, co przyziemne w członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. Z ich powodu nadchodzi gniew Boży na synów buntu. I wyście niegdyś tak postępowali, kiedyście tym żyli. A teraz i wy odrzućcie to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, znieważanie, haniebną mowę wychodzącą z ust waszych.
Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga, na obraz Tego, który go stworzył. A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus.
Jako więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne współczucie, w dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby ktoś miał coś do zarzucenia drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy.
Na to zaś wszystko przywdziejcie miłość, która jest spoiwem doskonałości. A w sercach waszych niech panuje pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni. Słowo Chrystusa niech w was mieszka w całym swym bogactwie: z całą mądrością nauczajcie i napominajcie siebie psalmami, hymnami, pieśniami pełnymi ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach”. Kol 3, 5-16

W tym dniu czytałem także ważne treści z książki pt. ,,O naśladowaniu Chrystusa”:

,,Chrystus. Miłość to wielka rzecz i nader wielkie dobro; ona tylko czyni lekkim wszelki ciężar i znosi łagodnie wszelkie nierówności, albowiem niesie ciężar bez utrudzenia i wszelką gorycz osładza.
Szlachetna miłość Jezusa przynagla do wielkich czynów i pobudza zawsze do pragnienia coraz to doskonalszych dzieł.
Miłość dąży wzwyż i nie pozwala, by ją przykuła jakakolwiek rzecz przyziemna.
Miłość chce być wolną i daleką od wszelkiego uczucia niedobrego, żeby jej wewnętrzne spojrzenie nie było niczym przysłonione, żeby żadna doczesna korzyść nie narzucała jej wikłających pęt i żeby wśród niepowodzenia nie upadała.
Nad miłość nie ma nic słodszego, nic mocniejszego, nic wyższego, nic rozleglejszego, nic przyjemniejszego, nic pełniejszego, nic lepszego w niebie i na ziemi; bo miłość w Bogu się poczęła i wśród wszelkich stworzeń nie spocznie aż dopiero w Bogu.

Kto kocha, leci, biegnie i raduje się, wolny jest, nic go nie trzyma.
Daje wszystko wszystkim i wszystko ma we wszystkich, bo ponad wszystko odpoczywa w jednym Najwyższym, skąd wszelkie dobro wypływa i pochodzi.
Nie patrzy na dary, lecz ponad wszystko dobre ku dawcy ulata.
Często miłość nie zna granic, lecz ponad wszelką miarę się rozpala.
Miłość nie czuje ciężaru, na trudy nie zważa, na więcej się porywa, niż może, z niepodobieństwem się nie liczy; gdyż sądzi, że wszystko może i że jej wszystko wolno.
A więc do wszystkiego jest zdolna, wiele dokona tam, gdzie ten, co nie kocha, ustaje i upada.

Miłość czuwa, a nawet śpiąc, nie zaśpi. Znużona nie ustaje, ściśniona nie traci swobody, straszona nie ulęknie się; jak żywy płomień i płonąca pochodnia rwie się w górę i swobodnie wszystko przechodzi.
Kto kocha rozumie, co jej głos znaczy: jest potężnym wołaniem w uszach Bożych, szczerze gorącym westchnieniem duszy, która mówi: Boże mój, miłości moja, Tyś cały mój, a ja cały Twój!

Uczeń. Powiększ we mnie miłość, żebym się nauczył w głębi serca smakować, jak słodka to rzecz kochać, w miłości się rozpływać i zanurzać.
Niech mię miłość ogarnie, bym w zapale i w zachwycie przeszedł sam siebie.
Obym śpiewał pieśń miłości i wznosił się w górę za Tobą, mym Ukochanym. Niech dusza moja ustaje, wielbiąc Cię i weseląc się z miłości.
Obym kochał więcej Ciebie, niż siebie, a siebie tylko dla Ciebie i wszystkich ludzi, abym kochał w Tobie, jak to nakazuje prawo miłości, które jak światło promieniuje z Ciebie.

Chrystus. Miłość jest rącza, szczera, pobożna, miła i przyjemna, mocna i cierpliwa, roztropna, wielkoduszna, mężna, nie szukająca nigdy siebie.
Albowiem gdzie ktoś siebie samego szuka, tam miłość ustaje.
Miłość jest ostrożna, pokorna, prosta, nie miękka, nie płocha, nie szukająca marnych rzeczy, trzeźwa, czysta, stała, spokojna, strzegąca pilnie wszystkich zmysłów.
Miłość jest uległa i posłuszna zwierzchnikom; siebie ma za lichotę; Bogu oddana i wdzięczna, w Bogu pokłada zawsze ufność i nadzieję, nawet wtedy, gdy nie czuje pociągu ku Bogu, gdyż i w miłości nie żyje się bez boleści.

Kto nie jest gotów wszystko wycierpieć i stosować się do woli ukochanego, nie wart, by go nazywać miłującym.
Kochający powinien dla umiłowanego chętnie znosić wszystko, co przykre i gorzkie i nie może go odstępować z powodu przytrafiających się przeciwności.

Chrystus. Synu, nie jesteś jeszcze mocnym i roztropnym w miłości.
Uczeń. Dlaczego, Panie?
Chrystus. Gdyż dla drobnej przeciwności ustajesz w zaczętej pracy i zanadtwo chciwie szukasz pociechy.
Miłujący stoi niewzruszony wśród pokus i nie wierzy podstępnym namowom wroga.
Jak mu miłym jestem w pomyślności, tak mu się nie przestaję podobać w przeciwnościach.

Roztropnie kochający nie tyle patrzy na dar miłującego, ile na miłość dawcy.
Więcej ceni uczucie, niż korzyść i ponad wszystkie dary stawia umiłowanego.
Szlachetnie miłujący nie zadowala się darem, lecz Mną ponad wszelkie dary.
Ale nie myśl, że już wszystko stracone; nawet jeśli jeszcze nie masz do Mnie, albo do moich świętych prawdziwego uczucia miłości, to przecież samo pragnienie posiadania takiego uczucia jest już dla Mnie cenne i wartościowe.

Owe dobre i błogie uczucie, którego czasem doznajesz, jest owocem obecnej łaski, jakby przedsmakiem niebieskiej ojczyzny; lecz nie ma co na nim zbytnio polegać, bo przychodzi i mija.
Zwalczanie zaś złych wzruszeń, które spadają na dusze, pogarda dla poduszczeń szatańskich jest znakiem wielkiej cnoty i wielkiej zasługi.

Niech cię więc nie trwożą niestosowne, cisnące się mimowoli wyobrażenia jakiegokolwiek przedmiotu.
Trwaj mężnie w postanowieniu i szczerej intencji, skierowanej do Boga.
Nie jest to złudzenie, że niekiedy czujesz się nagle w zachwyt porwany, a zaraz potem wracasz do zwykłych, płaskich wrażeń serca.
Te zaś raczej poniewolnie odbierasz, a nie z rozmysłem je powodujesz; jeżeli tylko nimi się brzydzisz i im sprzeciwiasz, przyczynią ci się do zasługi, a nie do potępienia.

Wiedz, że stary nieprzyjaciel stanowczo usiłuje przeszkodzić twym pragnieniom dobra i stara się odciągnąć cię od wszelkiego pobożnego ćwiczenia, mianowicie: od czci świętych, od szczerego rozpamiętywania Męki mej, od zbawiennej pamięci na grzechy, od czuwania nad własnym sercem i od mocnego postanowienia postępu w cnocie.
Podsuwa ci mnóstwo złych myśli, aby wzbudzić w tobie nudę i wstręt, by cię odwieść od modlitwy i pobożnego czytania.
Nie podoba mu się pokorna spowiedź i gdyby mógł, skłoniłby cię do zaniechania Komunii świętej.
Nie wierz mu, nie zważaj na niego, choćby ci często, gęsto zastawiał zwodnicze sieci.

Gdy ci podsuwa złe i brudne myśli, jemu je przypisuj. Mów do niego: Idź precz, duchu nieczysty! Wstydź się nędzniku, bardzoś plugawy, skoro takie rzeczy szepczesz do mych uszu!
Odejdź ode mnie najgorszy uwodzicielu, nie będziesz miał we mnie żadnej cząstki; ale Jezus będzie ze mną jak potężny bojownik, ty zaś odejdziesz zawstydzony.
Wolę umrzeć i wszelkie męki ponieść, niż tobie dać przystęp ku sobie.
,,Zamilknij, oniemiej, nie będę cię więcej słuchał, choćbyś na jeszcze większe silił się udręki. Pan oświeceniem moim, kogo się będę bał”. (Ps 26, 1)
,,Choćby stanęły przeciwko mnie wojska, nie będzie się bało serce moje”. (Ps 26, 3)
,,Pan wspomożycielem moim i odkupicielem moim”. (Ps 18, 15)

Walcz jak dobry żołnierz, a jeśli kiedy przez słabość upadniesz, zbierz większe siły niż dotąd, licząc ufnie na potężniejszą łaskę moją i bardzo strzeż się próżnego upodobania w sobie oraz pychy.
Ona bowiem wielu sprowadza na bezdroża, a czasem powoduje ślepotę prawie nieuleczalną.
Niech ci będzie ostrzeżeniem i pobudką do trwałej pokory zguba tych pysznych, co głupio w samych sobie położyli ufność”.

W imię Prawdy! C. D. 125

3 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

Z książki pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Ale kogóż to przeraża? Tych, którzy może dawniej zgrzeszyli nieczystością, tych, którzy nawet dłuższy czas nurzyli się w brudnej kałuży nierządu, tych, którzy już się z tego wyspowiadali lub koniecznie chcą się wyspowiadać i nowe życie zacząć za przykładem Marji Magdaleny.
Lecz dla innych te okropne rzeczy to jakby jakieś historyjki i bajeczki dla zaspokojenia ciekawości, jak to biczowanie wyglądało.
Wiecie, którzy to są?
To ci, którzy za to, że czasem pacierz zmówią, że może coś ofiarują na pobożne cele, chcieliby, jak Herod, by Jezus nie tylko ich nie upominał, nie karał, ale dał im dyspenzę od obowiązku zachowania czystości.

Raz gdy pewien ksiądz w nauce o biczowaniu Pana Jezusa piętnował grzech nieczysty, za który Jezus tak cierpi, jedne osoby wprost truchlały, a inne śmiały się.
Z ciekawości dowiadywałem się, jakie życie prowadziły te młode dziewczęta, które się śmiały.
Dowiedziałem się, że były to nałogowe rozpustnice.
Te byłyby na pewno wyrwały z rąk żołdaków rzymskich bicze i rózgi i siekałyby niemi Jezusa.

Żołnierze widząc całe Ciało Jezusa posiekane, pełne ran otwartych i cały słup spryskany Krwią, a kałuże krzepnące pod słupem, Jezusa całkiem bezwładnie zwisającego, na pół jeszcze żywego, zaprzestali biczowania.
Jeden z nich przecina powrozy i Jezus pada bezsilny na Swoją Krew, zastygającą pod słupem.
Co im Piłat kazał, już wykonane, ale że jeszcze nie ma rozkazu, co dalej z Jezusem robić, więc postanowiło żołdactwo zabawić się Nim w tak zwanego ,,króla”.
,,Przecież to Król żydowski” – woła jeden, więc musimy Mu oddał hołdy należne.
,,Ale przedtem trzeba Go ubrać po królewsku” – zauważa drugi. Reszta z radością myślę tę podejmuje.

Jeden biegnie do składu i przynosi stamtąd stary, podarty płaszcz żołnierski koloru czerwonego i narzuca szyderczo na pokrwawione ramiona i plecy Jezusa, bo król nie może przyjmować hołdu bez płaszcza monarszego.
Drugi wybiega z wartowni i wynosi kilka cierniowych gałęzi, przeznaczonych do palenia wieczorem, splata z nich rodzaj wianka i wkłada na głowę Jezusa Króla, który musi mieć i koronę.
Inny przynosi trzcinę i powiada: ,,To będzie berło dla żydowskiego króla”.

Tak ubranego Jezusa pchają wśród głośnego śmiechu i drwin ku kamieniowi, który wybrali na tron królewski; tam sadowią Jezusa i teraz zaczyna się składanie szyderczego hołdu.
,,Witaj królu żydowski” – wołają, przyklękając, a jako podatek wymierzają Mu policzki.
Inni plują Mu w Twarz i tak pogańskie plwociny mieszają się z żydowskiemi, które jeszcze pozostały z podwórza Kajfaszowego.
Któryś wyrywa Jezusowi trzcinę i bije Go tak mocno po głowie, że kolce cierniowej korony wciskają się coraz głębiej poza skórę, a Krew kropelkami spada po wybladłem czole Jezusa.

Jak już wyżej wspomniałem, każdy grzech sądził i osądził Jezusa.
Jakiż grzech po nieczystości, która tak przerażająco Jezusa pokaleczyła przez biczowanie, jaki grzech teraz znęca się nad Jezusem Królem wyśmiewanym?
Głupota prostactwa żołnierskiego, ale połączona z pychą.
Głupi był pachołek, który Jezusa pierwszy raz uderzył w Twarz u Annasza, głupi prostacy byli ci, którzy znęcali się nad Jezusem w podwórzu Kajfasza.
I jeszcze teraz głupota prostacka chce sobie użyć na Jezusie.
Czemuż tyle razy ta głupota prostactwa niewykształconego katuje Jezusa?

Bo takich niestety jest i będzie na świecie najwięcej, jak zresztą Pismo święte powiada ,,Niezliczone są rzesze głupców”.
Prawdziwie wielkie charaktery i umysły nigdy pyszne nie będą. Pycha jest siostrą głupoty. Im większy geniusz, tem pokorniejszy. ,,To wiem, że nic nie wiem” powiedział największy mędrzec.
A dlatego, że niewykształceni dadzą się najłatwiej użyć jako narzędzia do najgorszych zbrodni, zwłaszcza gdy przytem obudzi ktoś w nich pychę, która zawsze idzie z głupotą. Tylko ograniczone lub patologiczne natury bywają pyszne.
Od takich można spodziewać się najgorszych rzeczy i zbrodni wszelakich.

Widzieliśmy, co tacy robili z Jezusem na podworcu Kajfasza i Piłata.
A dziś poznacie ich po tem, że głupi, pyszni i niewykształceni, lub zaledwie czytać i pisać jako tak umiejący, Boga samego krytykować będą, a nawet starają się całkiem skasować Boga w wmówić, w kogo się da, że Boga nie ma, że duszy nie ma, że piekła nie ma, że spowiedź to wynalazek księży (a może i choroby to wynalazek lekarzy?)
Oni mądrzejsi od Boga, bo oni mają nową wiarę aż z Ameryki i jeszcze za to, że przyjęli tę nową wiarę, dolary dostają.
Ludzie, czy weźmiecie wy towar od kupca taki, do którego on dopłaca?

,,Mało warta ta nowa amerykańska religja, kiedy aż dolarami trzeba do niej dopłacać” powiedział któryś góral.
A wiecie, co są te dolary dopłacane? To te same pieniądze, jakie Judasz wziął za sprzedanego Jezusa.
Tylko Judasze biorą pieniądze za wyparcie się Jezusa i Jego prawdziwej Wiary.
Ich pycha aż Jezusa chce poprawić i Jego Wiarę a ich głupota uplotła koronę na Głowę Jezusa i najeżyła ją cierniami pychy szatańskiej.

Jezus nauczał, że jest Bóg, że jest piekło, że jest dusza, że Spowiedź, Małżeństwo to są Boskie Sakramenta tak samo, jak i Sakrament Ołtarza.
A te głuptaki wrzeszczą: ,,to nieprawda”, a te ich głupie bluźnierstwa, to jest tak korona, jaką wbija ludzka pycha na Boską Głowę Jezusa za to, że Jezus inaczej uczył niż oni zrozumieć mogą.
Oni chcą kolcami swej głupoty przebić Boską Głowę Jezusa, jak ci żołdacy, gdy Mu na skronie wtłoczyli cierniową koronę.
Ci kolcami swej głupoty pychą nadętej chcieliby zniszczyć Jezusową Mądrość, bijąc ciernie aż w Jego mózg.

Ci zaś, którzy Jezusa policzkowali, pluli na Jego Twarz, są przedstawicielami tych, którzy dziś mówią nieczyste żarty, niemoralne piosenki śpiewają, bluźnią.
A ci znowu, którzy słuchają tych żartów, czy bluźnierstw, a nie przeszkadzają im, ale raczej zachęcają przez śmiechy lub jawne pochwały, a nawet i sami nowe dodają, są następcami tych z podworca Piłatowego, którzy bili Jezusa trzciną po Głowie, by ciernie głębiej weszły.
Nieczystość ogłosiła Jezusa u Heroda, raczej przez Heroda wariatem, a tutaj u Piłata ubiczowała Go.
Głupota zaś, połączona z pychą, wbiła na Jezusa Głowę cierniową koronę, a przy tem wypoliczkowała Go i spluła.

Już się żołdactwo aż zmęczyło z naigrawania, nim przyszedł rozkaz od Piłata, by Ubiczowanego nazad przyprowadzić do sali sądowej.
Gdy Piłat zobaczył Jezusa, tak zmasakrowanego, tak szyderczo przybranego na króla-błazna, zgroza go ogarnęła.
Patrząc długo na Jezusa, pomyślał sobie, że teraz, to chyba nawet szatan musiałby się wzruszyć widokiem tak skatowanego i pohańbionego Jezusa”.