,,Czym się Panu odpłacę
za wszystko, co mi wyświadczył?
Podniosę kielich zbawienia
i wezwę imienia Pana.
Wypełnię me śluby dla Pana
przed całym Jego ludem.
Cenna jest w oczach Pana
śmierć Jego wyznawców.
O Panie, jestem Twoim sługą,
Twym sługą, synem Twojej służebnicy.
Ty rozerwałeś moje kajdany,
Tobie złożę ofiarę pochwalną
i wezwę imienia Pana”. Ps 116
,,W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział:
«Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem».
A wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?»
Jezus jednak, świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? To Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą».
Jezus bowiem od początku wiedział, którzy nie wierzą, i kto ma Go wydać. Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie zostało mu to dane przez Ojca». Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?»
Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A my uwierzyliśmy i poznaliśmy, że Ty jesteś Świętym Bożym»”. J 6, 55. 60-69
W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozeznawaniu duchów”:
,,Koroną całej nauki o rozpoznawaniu duchów i jakoby podwaliną, na której cały jej gmach się opiera, jest nie tylko odróżnienie dobrych duchów od złych, lecz także rozpoznanie wątpliwych i niejasnych i przypisanie ich temu źródłu, z którego pochodzą. Znakomicie wyraża się o tym Salomon: ,,Jest droga, która się zda człowiekowi sprawiedliwa, ale koniec jej prowadzi do śmierci” (Prz 14, 12).
Albowiem miłość własna tak nieraz zaślepia umysły ludzkie, że sądzą fałszywie, iż się znajdują na dobrej drodze, podczas kiedy krokiem przyspieszonym pędzą drogą zatracenia. Często również zachodzi takie podobieństwo pomiędzy cnotą a występkiem, że niekiedy bierzemy gniew za gorliwość, upór za wytrwałość, a miłość własną za miłość Bożą. Wir wzburzonych namiętności oraz przyćmiony rozum wspierają nas w tym obłędzie i nasuwają zbyteczną troskliwość o wygody ciała, wskutek czego zamieniamy ciemność na światłość, a światłość na ciemność, zmieniamy gorzkie na słodkie, a słodkie na gorzkie (Iz 5, 20).
Jest to przepaść niedająca się zgłębić inaczej, jak tylko za pomocą łaski Bożej, toteż musimy nieustannie baczyć na to, jaki prąd nami kieruje. Święty Grzegorz uczy, że na dwie rzeczy mamy w tej mierze szczególnie uważać. ,,Po pierwsze, aby dusza nie czyniła tego, co za złe uznała. Po wtóre, aby pożądliwość cielesna nie przybrała postaci rzekomo duchowej i nie przedstawiła nam za cnotę tego, co jest występkiem. Trzeba bowiem wiedzieć, że wady mające pozór cnoty są gorsze od tych, które zaraz na pierwszy rzut oka jako takie występują. Te ostatnie bowiem sprowadzają zawstydzenie i wiodą do pokuty, pierwsze zaś nie tylko nie dadzą się upokorzyć ku pokucie, ale owszem – pozorami cnoty swego właściciela wbijają w pychę”. Z tej rady jasno wynika, że powinniśmy każde poruszenie jak najtroskliwiej badać, aby zła nie wykonać pod pozorem dobra lub nie odrzucić dobra pod pozorem zła. Obydwie ostateczności są zarówno szkodliwe: tak nie otworzyć Bogu pukającemu do serca z obawy przed szatanem, jako też wpuścić doń wroga w mniemaniu, że się przyjmuje Ducha Bożego.
Niechaj puka, kto chce, nie otwierajmy mu natychmiast, ale idźmy za roztropnością świętych i badajmy skrzętnie naszych gości, a przede wszystkim tych dwuznacznych, o których pochodzeniu wątpimy. Następujące wskazówki posłużą nam do tego rozpoznania i uniknięcia błędu:
1.Cokolwiek trąci naturą, chociażby samo w sobie było dobre, jest podejrzane. Ilekroć tedy zabieramy się do czegoś dobrego, a odczuwamy do tego popęd w niższych władzach, powinniśmy go poskromić, a oczyściwszy z jego wpływu rozum i wolę – idąc za łaską uprzedzającą i wspierającą – przystąpić do dzieła. Jeżeli bowiem przy wykonywaniu dzieła podanego nam przez Ducha Bożego przymiesza się coś z naturalnego uczucia, natenczas blask czystej cnoty zabrudzi się tym błotem.
2.Pewniejsze jest to natchnienie, kiedy zostaje poruszona tylko wola bez wszelkiej uprzedniej czynności wyobraźni i rozumu. Zdarza się to wtenczas, kiedy Pan Bóg równocześnie oświeca umysł i wewnętrznie porusza wolę. Sam tylko Bóg może poruszać skutecznie od wewnątrz i zmieniać wolę – jak uczy święty Tomasz. Od zewnątrz zaś i bez koniecznego skutku na wolę może wpływać również anioł, przedstawiając jej przedmiot czynności albo też wzbudzając odpowiednie popędy.
Nie mówię bynajmniej, ażeby można było wpływać na wolę bez żadnej współpracy rozumu, jaka zwyczajnie wykonuje się siłami natury. Czy jednak w zachwyceniu może wola bez uprzedniego poznania wzbudzać akty miłości? Albo: czy rozum może bez wszelkiego uwzględnienia odpowiednich wyobrażeń zwrócić się ku swemu przedmiotowi? O tym toczy się głośny spór, który jednak nie należy do naszego przedmiotu.
3.Dwuznaczne jest natchnienie – i tylko z trwogą i bojaźnią powinno się je przyjmować – jeżeli pobudza do objęcia kierownictwa duchowego. Aby uniknąć niebezpieczeństwa i zastrzec się w przyjmowaniu wysokich godności, nie należy ich przyjmować, a jedynie tylko za szczególniejszym objawieniem Bożym albo pod ścisłym posłuszeństwem, lub wreszcie za radą świątobliwego i roztropnego męża, któremu nie byłoby tajne wszystkie trudności owego stanu.
4.Zdarza się niekiedy, że łaski i pociechy duchowe dostają się także ciału według słów Psalmisty: ,,Serce moje i ciało moje uweseliły się do Boga żywego” (Ps 83, 3). Jak bowiem ciało omdlewa, kiedy się dusza smuci, tak też i w wewnętrznym pociechach mają udział zmysły. Dzieje się to z dopuszczenia Boskiego, szczególnie u osób jeszcze niedoskonałych, a to w tym celu, aby przejęte oną słodyczą stroniły od pociech światowych.
Jednakże i te pociechy podległe są złudzeniom i podstępom szatańskim. One to zrodziły błędy iluminatów i bezeceństwa begardów. Doktor seraficki naucza, że ,,wielu uwiedzionych, już to przez zwodnicze duchy, już to własnym błędnym pojęciem, mniema, że się im objawia Pan Jezus albo Jego Najświętsza Matka, i że nie tylko uściskami i pocałunkami ich obsypują, ale nawet i innymi, jeszcze poufalszymi oznakami czułości otaczają ich ciało stosownie do tych pociech, jakie wewnętrznie odbiera dusza. Jest to nie tylko fałsz, ale i bluźnierstwo”. Trochę niżej dodaje: ,,Nie wiem, co sądzić o tych, którzy przy każdej duchowej słodyczy plamią się odczuwaniem zmysłowej rozkoszy. To tylko jest dla mnie pewnym, że wolałbym się obyć bez kwiatów, gdybym je musiał zbierać w błotnistym kale. A jak nie śmiem potępiać tych, którzy mimowolnie plamią się niekiedy wśród pociech duchowych zmysłowym uczuciem, tak nie umiem usprawiedliwić tych, którzy w takim uczuciu znajdują dobrowolne upodobanie na ich możliwe intencje”.
5.Kiedy ktoś odbiera wewnętrzne natchnienie do jakiegoś czynu, natenczas należy zbadać nie tylko sam czyn – czy jest dobry i zgodny z przykazaniami Boskimi i kościelnymi – ale także, czy odpowiada stanowi i położeniu osoby, której dotyczy; czy nie zakrawa na coś wyróżniającego się, zabobonnego lub płochego. Duch Boży jest poważny, a Jego działanie jest zawsze dostosowane do światła i łask, jakimi obdarzona jest dusza. Kto lekkomyślnie przekracza tę miarę, naraża się na nieprzeliczone niebezpieczeństwa.
Również nie należy czynów i słów badać tylko w nich samych lub też sądzić je wyłącznie według wzoru świętych, lecz przede wszystkim należy zważać na źródło, czyli na pobudkę, dla której się coś czyni lub mówi. Wszakże święty Marcin wypowiedział przed śmiercią te słowa: ,,Panie, jeżeli jestem jeszcze potrzebny dla Twego ludu, nie wzdrygam się przed pracą”. Jednakże tych samych słów nie odważyli się powtórzyć tacy święci mężowie, jak Filip Neriusz i Franciszek Salezy; pierwszy – pod wpływem miłości, drugi – wiedziony pokorą. Święty Franciszek raz udawał głupiego, aby doznać wzgardy, kiedy indziej znowu sam podawał swą szatę do pocałowania, aby był uczczony (rozumie się: nie on sam, ale Bóg w nim). Święty Hilarion nie domagał się czystego habitu, a święty Bernard życzył go sobie i zalecał.
Tak więc do należytego sądu potrzeba rozpoznania, jakim się kto duchem powoduje, z jakiej wychodzi zasady i jaka jest najbliższa właściwa pobudka jego słów i czynów”.