W imię Prawdy! C. D. 591

25 września 2024 roku – ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści z encykliki św. Leona XIII ,,Libertas Praestantissimum”:

,,Błędne nauki o stosunkach państwo-Kościół

Bezpośrednio następuje system tych, którzy wprawdzie zgadzają się, że potrzeba podlegać Bogu, twórcy świata i początkowi, jego bowiem skinienie ukształciło całą naturę: lecz zarazem ośmielają się odrzucać prawa wiary i obyczajów, które jako przewyższające naturę, sama powaga Boga podała, albo utrzymują przynajmniej, iż nie ma powodu, aby na nie, zwłaszcza w sprawach publicznych państwa, wzgląd miano. Widzieliśmy wyżej, w jakim błędzie również i ci pozostają i jak mało się z sobą samymi zgadzają. Z tej to doktryny, jakby z źródła i początku swego, wypływa owo zgubne zdanie o rozdziale interesów Kościoła od państwowych: gdy przeciwnie widocznym, że dwie te władze, lubo różne ich posłannictwo i odmienna godność, powinny jednak między sobą jednoczyć się harmonią działań i wymianą usług.

Temu zadaniu, jakby głównemu, podporządkowane są dwie opinie. Wielu bowiem życzy sobie między państwem radykalnego i całkowitego rozdziału, tak iż sądzą, że w całym ustroju społeczności ludzkiej, w instytucjach, obyczajach, prawach, urzędach państwowych, w wychowaniu młodzieży, nie więcej zważać należy na Kościół, lecz tyle, jakby go całkiem nie było; co najwyżej tyle przyznają poszczególnym obywatelom swobody, że ci mogą prywatnie, jeśli im się podoba, poddawać się religijnym powinnościom. Przeciw nim wystarcza siła niemal tych wszystkich argumentów, którymi zbiliśmy samą opinią o rozdziale interesów Kościoła i państwa: z dodaniem nadto tego, że byłoby wielką niedorzecznością, gdyby obywatel miał Kościół szanować, a państwo miało go potępiać.

Inni nie sprzeciwiają się temu. bo nawet i nie mogą, iżby Kościół istniał: wydzierają mu jednak naturę i prawa, właściwe doskonałemu społeczeństwu, i utrzymują, że nie do niego należy, ustanawiać prawa, sądzić, karać, lecz tylko upominać, radzić, rządzić tymi, co mu się sami i dobrowolnie poddają. Teorią tą wypaczają więc naturę tej Boskiej społeczności, powagę, nauczycielstwo i całą jej skuteczność ścieśniają i ograniczają, siłę zaś i potęgę cywilnej zwierzchności do tego stopnia wynoszą, że Kościół Boży, jakby jedno z dobrowolnych stowarzyszeń obywatelskich, pod władzę i panowanie rzeczypospolitej poddają. Do zupełnego ich pobicia służą argumenta, używane przez Apologetów, których My też nie pominęliśmy, zwłaszcza w encyklice „Immortale Dei”. A z nich wypływa, że z Bożego ustanowienia posiadać ma Kościół to wszystko, co należy do istoty i praw prawowitej, najwyższej i we wszystkich częściach doskonałej społeczności.

Wielu nareszcie nie pochwala rozdziału sprawy świętej od sprawy cywilnej; mniemają atoli, że trzeba przeprowadzić, aby Kościół szedł za biegiem czasu i naginał się, i stosował się do tego, czego dla zarządu państw domaga się dzisiejsza roztropność. Zdanie ich godziwe jest, jeżeli się je odnosi do jakiegoś słusznego powodu, mogącego obstać wobec prawdy i sprawiedliwości: na przykład, gdy Kościół z uzasadnionej nadziei jakiegoś wielkiego dobra okazał się pobłażliwym i przyznał czasom to, co by mógł bez naruszenia świętości posłannictwa przyznać. Lecz inaczej co do spraw i nauki, które zmiana obyczajów i obłędny pogląd wbrew prawu wprowadziły. Żadna epoka nie może być bez religii, prawdy, sprawiedliwości: gdy Bóg te największe i najświętsze sprawy opiece Kościoła poruczył, nic więc nie byłoby tak niedorzecznym, jak żądać, by tenże albo udawał obojętność wobec fałszu i niesprawiedliwości, lub też przystawał na to, co szkodliwym jest religii.

Z tego zatem, co się powiedziało, wynika, że żadną miarą nie wolno żądać, bronić, użyczać wolności myślenia, pisania, nauczania, również i wolności wyznawania jakich bądź religii, jakby tyluż praw, nadanych człowiekowi z natury. Gdyby je bowiem prawdziwie natura dała, uwłaczanie panowaniu Boga byłoby prawem, a żadna ustawa nie mogłaby umiarkować wolności ludzkiej. Wypływa podobnież, iż owe rodzaje wolności, w razie słusznych przyczyn, można wprawdzie tolerować, lecz im zakreślić trzeba miarę, aby się nie wyrodziły w swawolę i zuchwałość. Gdzie zaś te wolności weszły w użycie, tam niech obywatele posługują się niemi do dobrych czynów i o nich tak niech sądzą, jak sądzi Kościół. Wszelką bowiem wolność uważać trzeba za prawowitą; kiedy większej użycza możności do uczciwego postępowania, inaczej nigdy.”

W imię Prawdy! C. D. 376

17 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w katechizmie według Summy Teologicznej św. Tomasza z Akwinu:

,,— Czy ta bojaźń synowska ma związek z darem Ducha Świętego, który nazywamy darem bojaźni?
— Tak, ta bojaźń synowska ma związek z darem Ducha Świętego, który nazywamy da-rem bojaźni.
— W takim razie do tego daru Ducha Świętego, który nazywamy darem bojaźni, przyporządkowana jest w sposób specjalny cnota teologalna nadziei?
— Tak, do tego daru Ducha Świętego, który nazywamy darem bojaźni, przyporządkowana jest w sposób specjalny cnota teologalna nadziei.
— Na czym co do zasady polega ten dar Ducha Świętego nazywany darem bojaźni?
— Polega na tym, że dzięki niemu człowiek pozostaje poddany Bogu i działaniu Ducha Świętego, nie stawiając Mu oporu, lecz wprost przeciwnie, odnosząc się do Niego z czcią i unikając oddalenia się od Niego.
— Na czym właściwie polega różnica pomiędzy darem bojaźni i cnotą nadziei?
— Polega ona na tym, że cnota nadziei odnosi się bezpośrednio do nieskończonego dobra, jakim jest Bóg, które to dobro należy osiągnąć dzięki pomocy, jaką otrzymuje- my od Niego samego, podczas gdy dar bojaźni dotyczy bardziej zła, które wynikłoby dla nas z powodu oddzielenia od Boga i Jego utraty poprzez oddalenie się za sprawą grzechu od Bożej pomocy, której On nam udziela, aby nas do siebie doprowadzić.
— Czy cnota nadziei góruje nad darem bojaźni?
— Tak, tak jak wszystkie cnoty teologalne, zawsze górujące nad darami. W tym wypad-ku dzieje się tak również z tego powodu, iż cnota nadziei odnosi się do dobra, którego posiadanie jest celem, podczas gdy dar bojaźni dotyczy zła, które wynikłoby z braku tego dobra.
— Czy bojaźń, która odnosi się do daru Ducha Świętego, jest nieodłączna od doskonałej miłości Boga?
— Tak, bojaźń, która odnosi się do daru Ducha Świętego, jest nieodłączna od doskonałej miłości Boga, gdyż ta miłość jest jej przyczyną.
— Czy bojaźń synowska może współistnieć wraz z bojaźnią niewolniczą, jeśli ta będzie jednak pozbawiona cech złej bojaźni?
— Tak, bojaźń synowska może współistnieć wraz z bojaźnią niewolniczą, pozbawioną jednak cech złej bojaźni. Bojaźń niewolnicza jest nazywana bojaźnią zaczątkową, która wraz ze wzrostem miłości także wzrasta i osiąga stopień bojaźni synowskiej, całkowicie przenikniętej miłością Boga, którego uważa wówczas człowiek za swoje jedyne prawdziwe dobro i którego utrata byłaby dla człowieka największym złem, a nawet w pewnym sensie złem jedynym.
— Czy w ojczyźnie, czyli niebie, będzie jeszcze istniała bojaźń?
— Tak, w naszej ojczyźnie, w niebie, będzie jeszcze istniała bojaźń, ale w swoim ostatnim stopniu doskonałości i pozbawiona charakteru, który miała na ziemi.
— Jaki będzie zatem w niebie ten akt bojaźni synowskiej?
— Będzie on zawsze zawierał element świętej bojaźni przed nieskończoną wielkością dobra Bożego i Jego majestatu, ale już nie będzie drżenia ze strachu, a także obawy przed utratą szczęścia. Będzie to zatem raczej drżenie uwielbienia powodujące zachwyt Bogiem, który jest nieskończenie ponad wszystkim w naturze, ponieważ święci będą wiecznie mieli żywą świadomość tego, że ich nieskończone szczęście pochodzi jedynie od Boga.”

Tego dnia minął rok od brutalnego uderzenia mnie w trakcie posługi kapłańskiej. Czy w tym czasie poinformowane władze kościoła i państwa doprowadziły sprawcę do konsekwencji jego czynu? Niestety NIE…

Co oddać Bogu, a co Państwu?

Faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by podchwycić Jezusa w mowie. Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby mu powiedzieli: «Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką. Powiedz nam więc, jak ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie?»

Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł: «Czemu wystawiacie Mnie na próbę, obłudnicy? Pokażcie Mi monetę podatkową!» Przynieśli Mu denara. On ich zapytał: «Czyj jest ten obraz i napis?» Odpowiedzieli: «Cezara». Wówczas rzekł do nich: «Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga». Mt 22, 15-21

Czytaj dalej Co oddać Bogu, a co Państwu?

Być jednością

On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch rodzajów ludzi stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i w ten sposób jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem, w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości.

A przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzy jesteście daleko, i pokój tym, którzy są blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca.
A więc nie jesteście już obcymi i przybyszami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga – zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie głowicą węgła jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha. Ef 2, 14-22

Czytaj dalej Być jednością