W imię Prawdy! C. D. 362

13 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

Tego dnia przeczytałem ciekawe treści o orędziu z La Salette:

,,Minęło prawie 180 lat od pamiętnych wydarzeń w La Salette. 19 listopada 1846 r. dwoje dzieci – Melania Calvat i Maksymilian Giraud – usłyszało przesłanie Matki Bożej.

Treść orędzia sama Najświętsza Panna podzieliła na dwie części. Pierwsza z nich, tzw. Sekret, miała zostać ujawniona po 1858 r.; druga natomiast, obejmująca ogólne napomnienia, zachętę do modlitwy i naprawy obyczajów, rozgłaszana przez dzieci, stała się powszechnie znana już po kilku tygodniach. Po pięciu latach drobiazgowego dochodzenia, 16 listopada 1851 r., za zgodą Rzymu bp de Bruillard ogłosił dokument uznający objawienie za prawdziwe. Sekret spisany przez dzieci i zapieczętowany, przesłany został Piusowi IX w tym samym roku.

Zgodnie z wolą Matki Boskiej opublikowany został po raz pierwszy w 1873 r. z Imprimatur bpa Naples, a potem wkrótce z Imprimatur bpa Lecce, za osobistą aprobatą papieża. W 1879 r. Leon XIII wezwał Melanię Calvat do Rzymu aby usłyszeć treść przesłania z jej ust i otrzymać szczegółowe objaśnienia. Do końca ubiegłego wieku kierownik duchowy Melanii – ks. Rigaux naliczył 28 wydań Sekretu z Imprimatur biskupów i kardynałów. W 1915 r. w związku z nadużyciami interpretacji orędzia – Święte Oficjum wydało dekret zabraniający dodawania do niego jakichkolwiek komentarzy.

Dekret ten nie został zniesiony i obowiązuje do dziś. Niestety w XX w. zainteresowanie orędziem znacznie osłabło, a brak wznowień sprawił, że jest ono dziś, zwłaszcza wśród młodego pokolenia, prawie nieznane. Mając to na uwadze publikujemy treść Sekretu wg wydania francuskiego ks. Rigaux: „Sekret ten jest słowo w słowo podany przez naszą Czcigodną Matkę, w takiej postaci przekazałam go Jego świętobliwości Leonowi XIII w 1879 r.”. Kilka miesięcy później napisze:

,,Protestuję stanowczo przeciwko innym tekstom, które ludzie będą mieli czelność publikować po mojej śmierci. Protestuję przeciwko fałszywym oświadczeniom tych wszystkich, którzy ośmielą się mówić: po pierwsze, że upiększyłam Sekret; po drugie przeciw tym, którzy oświadczają, że nasza Matka i Królowa nie powiedziała, aby przekazać Sekret całemu jej ludowi”.

Melania Calvat zmarła w tym samym roku przygotowując się do Mszy św., w której uczestniczyła codziennie.

„Melanio: to, co powiem ci teraz nie musi pozostawać sekretem na zawsze, możesz to opublikować w 1858 r.

Kapłani – słudzy mojego Syna, kapłani – przez swoje złe życie, przez brak uszanowania i pobożności w celebrowaniu świętych tajemnic, przez miłość do pieniędzy, przez upodobanie w honorach i przyjemnościach; kapłani stali się naczyniami nieczystości.

Tak, stan kapłański woła o pomstę i pomsta jest nad ich głowami. Biada kapłanom i osobom poświęconym Bogu, którzy przez swoją niewierność i złe życie krzyżują mego Syna po raz wtóry! Grzechy osób poświęconych Bogu wołają o pomstę do Nieba i teraz pomsta stoi już w ich drzwiach. Nie ma już nikogo proszącego o miłosierdzie i przebaczenie dla ludzi, nie ma już szczodrych dusz, nie ma już nikogo godnego składania nieskalanej Ofiary Przedwiecznemu w imieniu świata.

Bóg uderzy w niespotykany sposób. Biada mieszkańcom Ziemi. Bóg wyleje swój gniew i nikt nie będzie w stanie uciec od tylu nieszczęść jednocześnie.

Kierownicy i przywódcy ludu Bożego zaniedbali modlitwę i pokutę, szatan zaćmił ich umysły; stali się oni tymi zbłąkanymi gwiazdami, które dawny diabeł pociągnie swoim ogonem na zagładę. Bóg pozwoli starożytnemu wężowi posiać rozłam pomiędzy władcami, we wszystkich społecznościach i rodzinach – będą cierpieć męki zarówno fizyczne, jak i moralne. Bóg pozostawi ludzi samymi sobie i będzie zsyłał kary jedną po drugiej przez ponad 35 lat. Ludzkość znajdzie się w przededniu najbardziej przerażających plag i wielkich wydarzeń; musi oczekiwać, że będzie rządzona rózgą żelazną i pić kielich Bożego gniewu.

Niech Wikariusz mojego Syna, papież Pius IX, nie opuszcza Rzymu po 1859 r., niech będzie nieugięty i wielkoduszny, niech walczy bronią wiary i miłości – ja będę z nim. Niech strzeże się Napoleona, jego serce jest dwoiste – będzie chciał być papieżem i cesarzem równocześnie. Bóg wkrótce go usunie. On jest tym orłem, który chcąc zawsze się wznosić padnie wkrótce pod mieczem, którego chciał użyć, by zmusić ludzi do uwielbienia siebie.

Włochy będą ukarane za swoją chęć zrzucenia jarzma Pana Panów i poddane wojnie, krew będzie płynąć ze wszystkich stron, kościoły będą zamknięte lub zbezczeszczone, kapłani i duchowni będą wywiezieni lub mordowani – i to w sposób okrutny. Wielu porzuci Wiarę, liczba księży i duchownych, którzy odłączą się od prawdziwej religii będzie wielka, między nimi znajdą się nawet biskupi…”

W imię Prawdy! C. D. 182

8 lutego 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści autorstwa św. Maksymiliana Marii Kolbego:

,,W Protokołach Mędrców Syjonu, czyli tej prawdziwej głowy masonerii, tak piszą oni o sobie: ,,Kto lub co zdolne jest obalić siłę niewidzialną? A siła nasza właśnie jest taka. Masoneria zewnętrzna służy do ukrycia jej celów, plan zaś działania tej siły, a nawet miejsce, gdzie się znajduje, nie będzie nigdy ludziom wiadome”.

Panowie, na wasze szczęście my zdolni jesteśmy obalić nawet siłę niewidzialną! Mówię ,,na wasze szczęście”, bo nie macie pojęcia, jak słodko jest służyć wiernie Bogu i Niepokalanej.

Twierdzę, że jesteśmy zdolni was obalić i obalimy.

Ciekawiście może, kto my jesteśmy, że tak dufamy naszej potędze. Otóż jesteśmy wojskiem, którego Wódz zna każdego z was, patrzył i patrzy na każdy wasz czyn, słucha każdego waszego słowa, a nawet… nawet żadna wasza myśl nie ujdzie Jego uwagi. – Powiedzcie sami, czy w takich warunkach może być mowa o tajemnicy w planach, o ukryciu i niewidzialności?

Gorzej jeszcze (a właściwie dla was lepiej); tak jesteście zaszachowani, że tylko te ruchy uczynić możecie, na które nasz Wódz dla swoich mądrych celów wam pozwoli i bylibyście już dawno w proch zmiażdżeni, gdyby nasz Wódz tylko skinął na znak zgody i Jemu tylko zawdzięczacie, że was jeszcze ziemia na swej powierzchni cierpi. Tak dla was miłosierny.

A wiecie dlaczego?

Bo nasz Wódz was kocha. Czyżbyście mogli to sami przypuszczać? On was kocha bardzo i nie chce waszej zguby, ale zwleka i czeka, byście zastanowili się nad sobą i… co prędzej w Jego szeregi wstąpili. – Przyjdzie jednak dla każdego z was czas i to niedługo, kiedy będzie za późno!!!…

Wiecie, jak się ten nasz Wódz nazywa?

To Niepokalana, ucieczka grzeszników, ale też i Pogromczyni węża piekielnego.

Powiedzcie, gdzie potraficie ujść przed Jej wzrokiem? Jaki czyn, słowo, plan lub myśl potraficie przed Nią ukryć?

Prochu ziemski, wy! – czy wraz ze swoimi skarbami nie otrzymujecie istnienia w każdej chwili z ręki Boga. Czyż On, sprawiedliwy, nie potrafiłby was w proch zetrzeć?

Ale oto Wódz nasz, Niepokalana, prosi za was o miłosierdzie, o przedłużenie życia, byście mogli się jeszcze opamiętać.

Lecz przyjdzie niedługo czas, zamkniecie i wy oczy na zawsze i wtedy, jeśli teraz za życia nie uregulujecie waszego stosunku do Boga, będzie to czas straszny! Wtedy na nic zdadzą się żale, łzy i pokuta! Pomyślcie o tym wszystkim spokojnie i poważnie – i… zróbcie, co wam wskaże sumienie…

Rycerze i Rycerki Niepokalanej i wy wszyscy, co te słowa czytacie, starajcie się w tym miesiącu różańcowym, październiku, o ile móżności, uczęszczać na wspólny różaniec czy to w kościołach, czy przy drogach, czy przy obrazach lub figurach Matki Bożej. Kto zaś nie może domu opuścić, niechaj u siebie co dzień cząstkę różańca odmówi.

A dlaczego?

Bo Niepokalana sama raczyła nas do odmawiania różańca św. zachęcić, objawiając się z różańcem w ręku bł. Bernadecie.

A za kogo?

Za kogo by bardziej, jak nie właśnie za tych naszych biednych nieszczęśliwych braci masonów, tym nieszczęśliwszych, że nie widzą, iż pędzą ku zgubie własnej; a i braci, choć przecież Pan Jezus ich od uczestnictwa w zasługach swej Męki nie wykluczył.

A w jakiej intencji?

Jak uważacie, Drodzy Czytelnicy, czy nie najlepiej, by co prędzej się nawrócili, wstąpili nawet do Milicji Niepokalanej i pragnąć naprawić zło dotychczas popełnione, tym gorliwiej na wzór św. Pawła po nawróceniu, do pracy nad zbawieniem dusz się zabrali?…” (Rycerz Niepokalanej 5/1926)

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści w książce pt. ,,Gwiazda przewodnia czasów ostatecznych. Mistyka objawień Matki Bożej w Fatimie. Część II”:

,,Od czasu do czasu Franciszek mawiał: ,,Matka Boża powiedziała nam, że będziemy musieli wiele wycierpieć, ale ja nie mam nic przeciwko temu. Będę cierpieć wszystko, co Ona chce! Wszystko, czego pragnę, to pójść do nieba!”

Łucja powiedziała: ,,Pewnego dnia, gdy pokazałam, jak jestem nieszczęśliwa z powodu ustawicznych przykrości, które mnie spotykają, zarówno w domu, jak i poza domem, Franciszek starał się dodać mi otuchy tymi słowami: ,,Nie przejmuj się! Czy Matka Boża nie mówiła, że mamy wiele wycierpieć, aby zadośćuczynić Panu Jezusowi i Niepokalanemu Sercu Maryi za wszystkie grzechy, którymi są obrażani? Oni są tacy smutni! Jeśli możemy pocieszyć ich tymi ofiarami, to jak szczęśliwi będziemy”.

Franciszek osobiście doświadczył rzeczy, o których mówił Łucji i Hiacyncie, zwłaszcza w czasie długiej choroby, która zakończyła się jego śmiercią.

Pytałam go czasem: ,,Czy cierpisz dużo, Franciszku?” – ,,Całkiem sporo, ale nic nie szkodzi! Cierpię, aby pocieszyć naszego Pana, a potem, w ciągu krótkiego czasu, pójdę do nieba”.

Nie wyobrażał sobie nieba inaczej niż tylko jako miejsce, gdzie mógłby ,,pocieszać Boga na wieki”.

,,Już wkrótce pójdę do nieba. Kiedy się tam znajdę, będę bardzo pocieszał naszego Pana i Matkę Bożą”.

I jego ostatnie słowa: ,,Dobrze, będę się modlił. Ale wiesz co? Lepiej poproś Hiacyntę, aby się modliła w tych intencjach zamiast mnie, bo się boję, że zapomnę, gdy zobaczę Pana Jezusa, bo wtedy bardziej niż cokolwiek innego będę chciał Go pocieszyć”.

Gdy 4 kwietnia 1919 r. Franciszek umarł, jego rodzice oznajmili: ,,Skonał uśmiechając się”.

W imię Prawdy! C. D. 178

7 lutego 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści w książce pt. ,,Gwiazda przewodnia czasów ostatecznych. Mistyka objawień Matki Bożej w Fatimie”:

,,Oznacza to, że nie powinniśmy nigdy traktować słowa ,,ofiara” jako pojęcia abstrakcyjnego. To właśnie trudności naszego codziennego życia musimy ofiarować Bogu. Te tysiączne małe niedogodności i poniżenia, cierpienia ciała, serca i duszy, stanowią właśnie nasze ofiary.

Celem naszych modlitw i ofiar jest nawrócenie grzeszników, musimy zawsze jednak pamiętać, że każdy z nas jest tym grzesznikiem, za którego należy się modlić. Następnie nasz horyzont powinien się rozszerzyć – ujrzymy wówczas wszystkich ludzi na ziemi, wszystkich grzeszników żyjących w ciemnościach głębokich błędów, dalekich od prawdziwej znajomości Boga, oraz tych, którzy, otrzymawszy światło i łaskę, z różnych przyczyn utracili je.

Pamiętajmy, że podczas obchodów dwusetnej rocznicy swego powstania masoni w Rzymie, tuż przed oczami Najwyższego Pasterza, głosili zapowiedź zniszczenia Kościoła i ostatecznego triumfu szatana. Ten fakt również może wyjaśnić smutek Matki Bożej tego dnia w Valinhos.

Nie wolno nam jednak zapominać, że wśród świadków przechwałek masonerii w Rzymie był pewien młody polski franciszkanin, przygotowujący się tam do obrony dwóch doktoratów – z filozofii i teologii – a także do święceń kapłańskich. Ten zakonnik, którego całe życie upłynęło na rozważaniu tajemnicy Matki Bożej, Niepokalanego Poczęcia i Jej niezwykłego wpływu w historii Kościoła, wezwał do założenia małej armii, mającej walczyć w Jej służbie. W sierpniu 1917 roku oznajmił to swemu spowiednikowi: na ulicach Rzymu panoszy się armia diabła, dlatego Najświętsza Maryja Panna – ,,Ona sama zmiażdży głowę szatana” i ,,Ty sama zwyciężyłaś wszystkie herezje na całym świecie” – chce zgromadzić wokół siebie hojne dusze, które chcą być jej sługami, niewolnikami, żołnierzami, rycerzami! Kilka tygodni później powstało Rycerstwo Niepokalanej (Militia Immaculatae). Jakie środki ataku św. Maksymilian Kolbe dał swoim rycerzom? ,,Przede wszystkim – MODLITWY I OFIARY”. Jego rozumowanie było bardzo proste: tylko łaska Boża może nawrócić grzesznika i uświęcić go, a tę łaskę można uzyskać przede wszystkim przez modlitwy i ofiary”.

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie treści autorstwa św. Maksymiliana Marii Kolbego:

,,Rozglądając się naokół widzimy zastraszający wprost zanik moralności, zwłaszcza wśród młodzieży, a nawet powstają związki – iście piekielne – mające w programie zbrodnię i rozwiązłość – członkowie to owego związku popełnili głośne w Wilnie morderstwo profesora przy egzaminach.

Kina, teatry, literatura, sztuka kierowane w wielkiej części niewidzialną ręka masonerii, zamiast szerzyć oświatę, gorączkowo pracują w myśl uchwały masonów: ,,My Kościoła katolickiego nie zwyciężymy rozumowaniem, ale zepsuciem obyczajów”.

Jak się temu oprzeć?

Zdawać by się mogło, że takie przyznanie własnej niemocy jak ,,nie mogę się poprawić” w podobnych okolicznościach, to objaw pokory. – Tymczasem gnieździ się w nim ukryta pycha.

A to w jaki sposób?

Otóż ci ludzie w wielu rzeczach przyznają, że mogą to lub owo uczynić, tylko tej lub innej wady ujarzmić w takich lub innych okolicznościach nie są w stanie.

To wszystko dowodzi tylko, że liczą oni jedynie na własne siły i uważają, że do tej granicy własnymi siłami to lub owo potrafią.

Tymczasem jest to nieprawdą, kłamstwem, bo własnymi siłami, sami z siebie, bez pomocy Bożej my nic i to zupełnie nic nie potrafimy (por. J 15, 5). Wszystko, czym jesteśmy i cokolwiek mamy i możemy, to od Pana Boga mamy i to w każdej chwili życia od Niego otrzymujemy, bo trwanie w istnieniu to nic innego, jak ciągłe otrzymywanie tego istnienia.

Sami więc z siebie nic nie potrafimy chyba tylko zło, które właśnie jest brakiem dobra, porządku, siły.

Jeżeli uznamy tę prawdę i spojrzymy na Boga, od którego otrzymujemy w każdej chwili wszystko, co mamy, natychmiast widzimy, że On, Bóg, i więcej dać może i pragnie jako najlepszy Ojciec dać nam wszystko, co nam jest potrzebne. Gdy jednak dusza sobie przypisuje to, co jest darem Bożym, czyż Pan Bóg może ją obsypywać łaskami? Przecież wtedy utwierdzałby ją w fałszywym i aroganckim mniemaniu. Więc z miłosierdzia swojego nie daje tej obfitości darów i… dozwala nawet upadek, by dusza poznała wreszcie czym jest sama z siebie, by na sobie nie polegała, ale z całą ufnością jedynie Jemu się oddała. Stąd też upadki były dla świętych – szczeblami do doskonałości. Biada jednak duszy, która nawet tego ostatecznego lekarstwa nie przyjmie, ale w pysze pozostając mówi: ,,nie mogę się poprawić”, bo Pan Bóg też jest sprawiedliwy i z każdej udzielonej łaski zażąda ścisłego rachunku. Cóż więc czynić należy?

Oddać się zupełnie z ufnością bez granic w ręce Miłosierdzia Bożego, którego uosobieniem z Woli Bożej jest Niepokalana. Nic sobie nie ufać, bać się siebie, a bezgranicznie zaufać Jej i w każdej okazji do złego do Niej jak dziecko do matki się zwracać, a nigdy się nie upadnie. Twierdzą święci, że kto do Matki Bożej modli się w pokusie, na pewno nie zgrzeszy, a kto przez całe życie do Niej z ufnością się zwraca, na pewno się zbawi”. (Rycerz Niepokalanej 4/1925)

W imię Prawdy! C. D. 172

2 lutego 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie treści opisujące Święto oczyszczenia Przenajświętszej Maryi Panny:

,,Marya zawiadomiona dokładnie o wszystkich tajemnicach tyczących się naszego odkupienia, zaofiarowując Syna Swojego Ojcu Przedwiecznemu, zaofiarowuje Go niejako na drzewo krzyżowe. Można powiedzieć, iż Go wykupuje tylko na to, aby Go wyżywić, i zdolnym tego wielkiego poświęcenia się uczynić. Wszyscy Ojcowie Kościoła utrzymują, że złożyła Go w ofierze najdobrowolniej, i dlatego nazywają ją Współodkupicielką rodzaju ludzkiego, a święty Bonawentura, te słowa któremi święty Paweł wyraża niezmierną miłość Boga do ludzi, stosując do Przenajświętszej Panny, powiada: Tak Marya umiłowała świat, iż za zbawienie ludzi Syna swego wydała.

Któż pojąć zdolny, ile najlepszą z matek, kosztować musiała ta ofiara! Nie tylko już wtedy wiedziała w ogólności, że Syn Jej najdroższy ma poświęcić życie Swoje za nas, lecz widziała, w duchu, jak to także utrzymują Ojcowie święci, wszystkie szczegóły męki i śmierci Jego. Składając dzisiaj w ofierze Panu Bogu tę Boską Hostyą, rozpoczynała już w tej chwili tę ofiarę, która się śmiercią Jezusa miała zakończyć. Nic też dziwnego, że później milcząca stała pod krzyżem, gdy Syn Jej umierał, bo w tajemnicy dnia dzisiejszego już Go na to poświęciła.

Poważny starzec nazwiskiem Symeon, mąż sprawiedliwy i bojący się Boga, od dawna z upragnieniem wyglądający przyjścia Zbawiciela, który miał być pociechą jego narodu, znajdował się w śiątyni, w chwili gdy Przenajświętsza Marya Panna do niej weszła. Duch Święty, którym był napełniony, upewnił go, że nie umrze, aż ujrzy Chrystusa Pańskiego, i tenże Duch Święty zawiódł go pod tę porę do świątyni, i dał mu poznanie, że Marya była Matką Bożą, a dziecię, które przyniosła, obiecanym Mesyaszem. Wtedy w uniesieniu miłości Bożej, wdzięczności i świętego wesela, wziąwszy Boskie niemowlę na ręce, zawołał – ,,teraz Panie rozporządzaj sługą Twoim, i powołaj go do pokoju wiecznego, według danego mu przyrzeczenia. Umrę szczęśliwy, niczego już na ziemi pragnąć nie mogę: czas aby oczy moje się zawarły, bo cóżby jeszcze godnego widzenia oglądać mogły, gdy oto dziś ujrzały tego, któregoś zesłał dla zbawienia świata, które ma prawdę ogłosić ludom, a światłością swoją rozproszyć ciemności błędów pogaństw, po całej ziemi rozszerzone: tego nakoniec, który stanie się najwyższą chwałą ludu Izraelskiego.” Potem święty starzec zwracając mowę do Maryi, i oddając Jej przenajświętsze Dziecię, a duchem prorockim ożywiony” – ,,Chociaż wiem, rzecze do Niej, że najdroższy ten Syn Twój przyszedł na świat aby zbawić wszystkich ludzi, jednak stanie się On później powodem zguby wielu, którzy nie skorzystają z zasług Jego śmierci. I lubo naród Żydowski wyglądał Go z upragnieniem, widzę, że tenże naród będzie najzawziętszym Jego wrogiem. Stanie się On dla niego znakiem, któremu sprzeciwiać się będą. Sam zaofiarował się w tej chwili Ojcu Swojemu Przedwiecznemu, a ty zgodnie z wolą tegoż Ojca niebieskiego, składając Go w ofierze, zezwoliłaś na śmierć Jego: przygotuj się więc, że i Twoję własną duszę, przebije miecz, przez niezmierne boleści, jakich doznasz, gdy będziesz patrzeć na Jego krwawą ofiarę.”

Gdy mąż Boży w ten sposób ogłaszał tajemnice odkupienia, i zapowiadał Maryi jej w tem największem dziele miłosierdzia Bożego udział, pewna świętobliwa wdowa, mająca już ośmdziesiąt cztery lat wieku, imieniem Anna, córka Fanuela, sławna w całej krainie żydowskiej z daru proroctwa i ze świętobliwego życia, jakie wiodła od śmierci męża, z którym tylko lat siedem mieszkała, weszła do świątyni, w której zwykle przebywała. Ujrzawszy Jezusa, Maryą i Józefa, przejęta temiż uczuciami świętej radości, jak i Symeon, oddawała także chwałę Panu, i przed wszystkimi, którzy oczekiwali przyjścia Zbawiciela, rozgłaszała iż już On zstąpił z Nieba na ziemię.

Święto oczyszczenia przenajświętszej Panny, jest jednem z najdawniejszych w Kościele. Jeszcze w roku Pańskim 542 za panowania cesarza Justyniana, powszechnie obchodzonem bywało drugiego lutego, który jest dniem czterdziestym od narodzenia Pana Jezusa. A nawet Papież Gelazy, zasiadający na Stolicy Apostolskiej, na trzydzieści lat przed wstąpieniem na tron Justyniana, to święto postanowił w Rzymie; a uczony Syriusz, w żywocie świętego Teodozego, który żył na początku czwartego wieku, pisze że święto Oczyszczenia Matki Przenajświętszej, już wtedy według dawnego zwyczaju obchodzono uroczyście.

Dla uczczenia dzisiejszej świętej pamiątki, przez pobożne naśladowanie tem Matki Bożej, w niektórych krajach katolickich, a między innemi i u nas, jest chwalebny zwyczaj, że matki po wydaniu na świat dziecięcia, w pierwszym wyjściu swojem z mieszkania, udają się z niem do kościoła, ofiarując je Panu Jezusowi i Przenajświętszej Matce Jego, przez co ściągają na siebie i na potomstwo swoje tem obfisze błogosławieństwa niebieskie. Święty ten obrządek u nas nazywają: Wywodem.

Przy dzisiejszej uroczystości, w kościele świecają się świece woskowe. Czyni się na pamiątkę słów, które święty Symeon, Wielki Kapłan, wyrzekł był, biorąc wtedy Pana Jezusa na ręce, i mówiąc, iż On stanie się światłością świata całego. Świece te, według przyjętego w kościele zwyczaju, zapalone bywają przy konających, aby przypominając zaofiarowanie się Pana Jezusa za zbawienie ludzi, dopomogły przez to umierającym do pogromienia napadów złego ducha, z największą natarczywością przy każdej śmierci na duszę uderzającego. Dla tego świece te nazywają Gromnicami, a uroczystość dzisiejszą – świętem Matki Bożej Gromnicznej.

POŻYTEK DUCHOWY
Z ofiarą Pana Jezusa przez ręce Matki Przenajświętszej Bogu uczynioną, której dziś Kościół święty pamiątkę uroczystą obchodzi, połącz i ty niegodną serca twojego ofiarę. Proś Matki Bożej, aby Ona je Bogu tak oddała i poświęciła, żebyś Mu odtąd z całego tegoż serca twojego służył”.

W tym dniu ważne były dla mnie także poniższe słowa z Księgi proroka Izajasza:

,,Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem,
którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności”. Iz 5, 20

W imię Prawdy! C. D. 19

6 lipca 2023 roku – czwartek

Otrzymałem od biskupa  drogą pocztową dekret rozpoczynający proces karny pozasądowy.

Poczułem się tego dnia pobity podwójnie… Nie wiem, czy bolało bardziej uderzenie fizyczne, czy to pismo, które zmieniało mój status z podejrzanego na oskarżonego. Nie było ze mną rozmowy przed tym krokiem (Prosiłem w piśmie dzień wcześniej o bezpieczne warunki spotkania i rozmowy ze względu na nadzwyczajne okoliczności). Nie zostało mi powiedziane, kto i co na mnie donosił. Mogłem tylko spodziewać się, że chodzi o moich prześladowców. Oni najprawdopodobniej zostali wysłuchani. Ja nie zostałem jeszcze wysłuchany. Prześladowcy realizowali swój plan zniszczenia mnie z każdej strony.

Usłyszałem tego dnia od kogoś: ,,ksiądz jest dzisiaj nie do życia”.

7 lipca 2023 roku – piątek

Dowiedziałem się ważnych informacji z dnia pobicia, które mogą być przydatne w przyszłości.

Pojechałem do Gietrzwałdu na dwa dni, aby przejść dzień później w pielgrzymce do Matki Bożej i oddać jej cały ból.

Wieczorem dałem krótkie świadectwo i poprosiłem o modlitwę. Otrzymałem wiele wsparcia i zapewnienia o modlitwie.

8 lipca 2023 roku – sobota

Uczestniczyłem w pięknej pielgrzymce pieszej do Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Wszystko było piękne oprócz tego, że znowu byłem trędowatym kapłanem, który musiał odmawiać ludziom spowiedzi, gdy mnie prosili. Przeżywałem wielki ból serca, ale oddawałem to Bogu przez Niepokalane Serce Maryi. Ludzie okazywali mi współczucie i zapewniali o modlitwie. Jedna z pań powiedziała, że jej dzieci na wieczornym różańcu prosiły w modlitwę za tego księdza, co mówił wieczorem przy ognisku.

Ciąg dalszy nastąpi…