I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać; ale nie zaraz nastąpi koniec. Łk 21, 9
W ostatnim czasie można zaobserwować w ludziach coraz więcej lęków… W telewizji widzimy, że napływają do Europu osoby, które nie liczą się z naszą wiarą i wyznawanymi przez nas wartościami… Być może już niedługo przyjdzie czas oddać życie dla Chrystusa… Ale, czy z tego powodu mam dzisiaj drżeć?… W takich momentach same nasuwają mi się słowa Pisma:
Wystarczy ci mojej łaski. 2 Kor 12, 9
Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk. Flp 1, 21
Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą; nie trwóż się, bom Ja twoim Bogiem. Umacniam cię, jeszcze i wspomagam, podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą. Iz 41, 10
Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim. Przez to miłość osiąga w nas kres doskonałości, że mamy pełną ufność na dzień sądu, ponieważ tak, jak On jest [w niebie], i my jesteśmy na tym świecie. W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości. 1 J 4, 16-18
Na dodatek jeszcze Pan dał mi dzisiaj patrona dnia – św. ks. Andrzeja Dung Laca – wietnamskiego męczennika, któremu kazano skakać po krzyżu i wyrzec się wiary. Oczywiście odmówił i został ścięty mieczem… Pokochał Boga ponad swoje życie, ciało i konkretne plany… Ponad to dostał wystarczająco dużo łaski, by móc oprzeć się oprawcom…
Ten sam Bóg pragnie żyć i działać we mnie i w Tobie… Zaproś Go tak na serio do swojego życia i daj się poprowadzić… Świat czeka na kolejnych świętych kapłanów, ojców, matki i młodych, którzy są gotowi oddać życie dla Chrystusa… Póki co oddawaj je wykonując swoje obowiązki najlepiej, jak potrafisz… I nigdy nie przestawaj ufać Panu do końca – choćby ciemność całkowicie okrywała Twoje serce… Bóg jest łaskawy i da ci potrzebne minimum łaski do przetrwania próby, która jest przed Tobą…
Dziękuję Ci Panie za dzisiejszego patrona, który dodaje mi wiary i odwagi… Ufam, że nigdy nie postawisz przede mną wyzwania, w którym zostałbym sam… Wiem, że Ty w swojej miłości uzdolnisz mnie do pokonania wszelkich przeciwności… Bądź uwielbiony Panie w moim życiu i mojej śmierci…
Bardzo dobrze powiedziane ale meczy mnie jedna rzecz. Mianowicie czy walcząc za ojczyznę i wiarę trafię później do piekła? Czy poprostu dać się zarżnąć z całą rodziną i iść do nieba? Proszę o odpowiedź.