W imię Prawdy! C. D. 321

19 maja 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Tymczasem nadszedł dzień Zielonych Świątek i wszyscy byli zebrani w jednym miejscu. Nagle dał się słyszeć wysoko z nieba szum jakby silnego wichru i napełnił cały dom, w którym przebywali. Równocześnie ukazały się im języki, jakby z ognia, które rozdzieliły się i na każdym z nich osobna osiadł jeden. Wszyscy napełnieni zostali Duchem Świętym i poczęli mówić w obcych językach tak, jak im Duch Święty kładł w usta.
Mieszkali wtedy w Jerozolimie bogobojni Żydzi, pochodzący ze wszystkich narodów, jakie są pod słońcem. Gdy więc ów szum powstał, zbiegł się tłum i zatrwożył się, bo każdy z osobna słyszał ich mówiących w jego ojczystym języku. Niezmiernie zdziwieni, zaczęli się pytać: ,,Czyż wszyscy ci, którzy tu mówią, nie są Galilejczykami? Jakimże więc sposobem każdy z nas słyszy swój język ojczysty? Partowie, Medowie i Elamici, mieszkańcy Mezopotamii, Judei i Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii i Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które sąsiadują z Cyrene, i przebywający tu Rzymianie, Żydzi i prozelici, Kreteńczycy oraz Arabowie – jakże to słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże?” Dz 2, 1-11

,,Ale kiedy przyjdzie Duch Pocieszyciel, którego wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi – on o mnie świadczyć będzie. A wy również jesteście moimi świadkami, bo od początku jesteście ze mną.
Miałbym wam jeszcze wiele do powiedzenia, lecz nie jesteście w stanie obecnie znieść tego. Ale gdy on przyjdzie, Duch prawdy, wprowadzi was do wszelkiej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, lecz mówić będzie to tylko, co słyszy, i oznajmi wam rzeczy, które mają nastąpić. On uwielbi mnie, bo otrzyma z tego, co moje jest, aby wam to oznajmić. Wszystko, co Ojciec posiada, moje jest. Dlatego powiedziałem: otrzyma z tego, co jest moje, aby wam to oznajmić”. J 15, 26-27; 16, 12-15

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Wprawdzie nawet z zapałem śpiewamy wobec Jezusa Eucharystycznego ,,W tej Hostji jest Bóg żywy…”, ale pozostaje Ta Hostja na ołtarzu w Tabernakulum, miast byśmy Ją codziennie wprowadzali do duszy i czerpali z Niej Moc Boga żywego.
Spodziewamy się i szczerze pragniemy nieba, ale powiedzmy sami, jakie to pożycie nasze będzie w niebie z Jezusem, gdy tu na ziemi tak rzadko zapraszaliśmy Go do siebie, by się z nim nauczyć żyć i stale obcować?
Ludzie nieba pragną, ale ileż mają wymówek, że je umieją nawet na pamięć, gdy chodzi o częstą Komunję św., od której jedynie zależy nasze przyjęcie do nieba.
Pierwsza wymówka ,,ja czuję takie poważanie dla Najświętszego Sakramentu, taką cześć, że wolę rzadziej przystępować do Komunji św.”
Ciekawe, czy taki uwierzyłby, że go ktoś prawdziwie czci i kocha, jeśli go stale unika.
Druga wymówka ,,jak tu człowiek, a więc stworzenie tylko i to grzeszne, może się odważyć Boga samego, najświętszego Stwórcę swojego, codziennie do swej nędznej duszy zapraszać i gościć”.
Jest tu trochę racji, bo człowiek jako stworzenie, a w dodatku często buntujące się, nigdy nie będzie godzien dać gościnę Bogu i dlatego to Kościół wyraźnie poucza nas, byśmy przed każdą Komunią św. aż trzy razy powtarzali ,,Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł do przybytku serca mego, ale powiedz tylko słowo, a będzie uleczona dusza moja…”
Rzeczywiście my nigdy nie będziemy godni dawać gościnę Samemu Bogu w biednej duszy ludzkiej – ale jeżeli Sam Bóg chce i życzy sobie, nie tylko raz, ale i codziennie nawet odwiedzać Eucharystycznie naszą duszę, to czyż wolno gardzić tem życzeniem Bożym, czy wolno nam mniemać, że my lepiej rozumiemy, co przystoi Bogu, a co nie? Czyż godzi się przed Bogiem drzwi serca zamykać?
Takie twierdzenie byłoby bluźnierczą zuchwałością.

Trzecia wymówka ,,ja boję się oswoić z tak ogromną świętością, dlatego wolę rzadziej komunikować”.
Tym niech odpowie św. Franciszek Salezy: ,,To się dobrze robi, co się często robi”.
A czemu to muzycy i śpiewacy, choć doszli do najwyższej doskonałości w sztuce, jednak stale ćwiczą?
By nie wyjść z wprawy.
Św. Alfons Liguory tak powiada: ,,Nie daj się uwieść tej myśli, że będziesz miał więcej pobożności komunikując rzadziej”.
Czwarta wymówka ,,pocóż często komunikować, kiedy stale w te same grzechy wpadam?”
Tacy niech posłuchają św. Ambrożego: ,,Grzeszysz co dzień, przeto co dzień trzebac ci Jezusa-Lekarza”.
Jeśli ludzie zapadają w jakąś chroniczą chorobę, jakżeż często chodzą do lekarza i to nie do jednego?
Zamiast dalej rozprawiać się z pozornie mądremi a nawet ,,świątobliwemi” trudnościami, powiedzmy sobie jasno, że te wszystkie trudności pochodzą raczej: albo z lenistwa, albo też źle pojętej ,,wolności i swobody życia”.
Zabawy, radości Bóg nie tylko nie zabrania, ale wyraźnie nakazuje je, boć przecież w Piśmie św. potrójnie woła do nas słowami Apostoła:
,,Cieszcie się, cieszcie się, jeszcze raz mówię, cieszcie się”.
Jednak prawdziwa radość jest tylko tam, gdzie niema grzechu, jak to ślicznie zauważa nasz ks. Skarga: ,,Grzeszna rozkosz, to jako pszczoła: miodu tylko kropelka, ale żądła i boleści wiela”.

Kto szuka stałych wymówek i wykrętów, by się usprawiedliwić z opuszczenia częstej Komuniji św., ten widocznie nie chce, lub nie umie poważnie zastanowić się nad tem wielkim pytaniem Jezusa: ,,Cóż pomoże człowiekowi, choćby cała świat osiągnął, a na duszy szkodę poniósł”.
Jeden z naszych poetów powiada: ,,Sami nie wiecie, co posiadacie” i choć to powiedzenie było w innej myśli przez poetę użyte, jakżeż da się wspaniale zastosować do Komunji św.
Zdaje się, że dlatego większość ludzi nie śpieszy do częstej Komunji św., że tak Komunja jest im zawsze dostępna.
Pewien chiński misjonarz opisuje naprawdę rzewne zdarzenie.
Mała dziewczynka poganka uczęszczała z innemi dziećmi na naukiprzygotowawcze do pierwszej Komunji świętej.
Uczyła się bardzo pilnie, ale misjonarz uważał, że jeszcze za młoda jest, by ją dopuścić do Komunji św.
Dziecko stale nalegało i prosiło, by mogło z innymi przyjąć Pana Jezusa, wtedy misjonarz odezwał się żartobliwie: pokaż ząbki. Dziewczynka otwarła małe usteczka – a misjonarz powiada: ,,Masz jeszcze mleczne ząbki, – jak je stracisz, – to wtedy dopuszczę cię do pierwszej Komunji św.”
Nazajutrz wczas rano, a był to dzień, kiedy dzieci miały przystąpić do pierwszej Komunji św., puka ktoś natarczywie do mieszkania misjonarza.
Kiedy misjonarz wybiega, niemal drgnął z przerażenia: Oto stoi przed nim mała dziewczynka, cała zakrwawiona, a z jej ust płynie struga krwi. Co ci jest, dziecko, i ktoś ty? To ja ojcze – odpowiada dziewczynka. – Powiedziałeś mi, że wtedy dopuścisz mnie do pierwszej Komunji św., gdy stracę mleczne ząbki, oto już żadnego nie mam, bo sobie wszystkie wybiłam kamieniem…
Teraz puścisz mnie, ojcze, do Komunji św. ,prawda?
Czyż mógł misjonarz odmówić pierwszej Komunji św. owej dziewczynce? Miała podwójną uroczystość, bo i chrzest i Komunję św. otrzymała.
O, gdyby to chrześcijanie katolicy mieli choć cząstkę tego zapału do Najświętszej Eucharystji, który mają poganie świeżo nawróceni”.

W imię Prawdy! C. D. 307

6 maja 2024 roku ciąg dalszy

Tego dnia przeczytałem ważne dla mnie treści w żywocie św. Jędrzeja Polaka, pustelnika, zwanego Żórawkiem:

,,Razu pewnego siły jego, podtrzymywane długo łaską niezwykłą i siłą ducha, opuściły go nagle. Gdy oddaliwszy się od swej celi, rąbał drzewo w lesie, popadł naraz w omdlenie i upadł na ziemię. Zdawało mu się wtedy, że we śnie widzi jakąś postać młodzieńca niezwykłą, nadludzką, piękności niebiańskiej. Ten zbliża się do niego, podnosi go z ziemi, przemawiając do niego głosem tak dźwięcznym, jakoby w nim odzywały się harmonijne chóry anielskie, ciche i łagodne, wsadza go do wozu wspaniałego, zawozi do chatki jego pustelniczej i tam przywraca mu zdrowie. A gdy św. Jędrzej przebudził się z tego omdlenia, znalazł się istotnie w swojej własnej celi i uwierzył, że anioł posłany na pomoc z nieba był owym pięknym młodzieńcem. I nadal Jędrzej wiódł życie pełne umartwień, bólów i pobożności.

Odwiedzali go czasem bracia zakonni, a ludzie świeccy, półdzicy przybywali nieraz do zacisza jego, bądź to przypadkiem zbłądziwszy w lesie, bądź umyślnie, aby widzieć i słyszeć świętego męża, które sława rozchodziła się po coraz to odleglejszych osadach i miastach. A wszyscy ze czcią i nabożeństwem patrzeli na niego i słuchali nauk jego. Ilu to ludzi sam widok jego i postać jego uduchowiona, nadziemska wywołały z ciemności pogaństwa lub z niewoli grzechu, a ci nawróceni, wróciwszy do swoich , przygotowywali dusze do przyjęcia wiary prawdziwej. Wśród uczniów jego najczęściej odwiedzał go i najdłużej przesiadywał u niego pewien Polak, Benedykt, który, naśladując swego mistrza, po śmierci tegoż zamieszkał w tej samej celi i także w poczet Świętych został policzony. Przychodził też do św. Jędrzeja młodziutki chłopczyna, a postać pustelnika takie na nim zrobiła wrażenie, że później poświęcił się stanowi duchownemu i życiem cnotliwem się odznaczając, biskupem Pięciukościołów został obrany. Ten to biskup Maurus utrzymywał stosunki ze świętym Benedyktem, uczniem św. Jędrzeja, i napisał żywot św. Jędrzeja Polaka.

Jeszcze za życia nasz pustelnik otrzymał łaskę czynienia cudów. Pewnego razu niedaleko pustelni rozbójnicy w sprzeczce pomiędzy sobą poranili ciężko jednego ze swoich i przynieśli go do celi św. Jędrzeja, ale poraniony skonał po drodze. Gdy nazajutrz powrócili, aby go pogrzebać, znaleźli go żywego. Przerażenie ich z tego powodu było tak wielkie, że poczęli uciekać na wszystkie strony. Ale poraniony poprzednio powstrzymał ich i opowiedział im, że św. Jędrzej go wskrzesił i że on postanowił oddać się pokucie, aby uzyskać przebaczenie od Pana Boga za ciężkie grzechy swoje. Ze łzami żegnali go wtedy towarzysze, a były to z pewnością pierwsze ich łzy żalu za własne grzechy. Ów wskrzeszony zaś pozostał w pobliżu św. Jędrzeja aż do śmierci, wiodąc żywot jemu podobny.

W roku 1009 św. Jędrzej, czują, że zbliża się ostatnia jego godzina, uwiadomił o tem braci swych zakonnych. Gdy opat z braciszkami przybyli do pustelni, dusza pustelnika już na wieki była się złączyła ze Stwórcą. Kiedy dla umycia obnażono ciało martwe, spostrzegli, że łańcuch, którym za życia ono było opasane, wrósł w ciało tak, że tylko węzeł wystawał na jednem miejscu nad skórę, z resztą zaś wszędzie nowe ciało i skóra pokryły go zupełnie. Później wykrojono łańcuch ten z ciała, a połowę łańcucha przechowali bracia Benedyktyni w klasztorze jako relikwię, drugą połowę zaś biskup Maurus ofiarował świętobliwemu księciu Gejzie. Ciało pustelnika pochowano z wielką czcią w miejscu zwanem Górą Żelazną.

Po śmierci św. Jędrzej zasłynął nowymi cudami. W głównem mieście powiatu nitryeńskiego, w którem pustelnik za życia był mieszkał jako zakonnik, pewien zbrodniarz miał być stracony przez powieszenie. Wyrok wykonano, lecz gdy ludzie, którzy się temu przypatrywali, odeszli z przekonaniem o śmierci zbrodniarza, tenże modlił się tymczasem gorąco i z wiarą o pomoc do św. Jędrzeja i rzeczywiście stał się cud. Święty ukazał mu się, zdjął stryczek ze szyi jego, a przeznaczywszy mu ostrą pokutę, puścił go na wolność. Ocalony i nawrócony w ten sposób zbrodniarz przybył do opata Filipa, aby mu o tym cudzie opowiedzieć.

Po kanonizacyi św. Jędrzeja cześć i nabożeństwo do niego rozpowszechniło się zwłaszcza w Polsce, gdzie zdarzył się też znowu cud za jego przyczyną. Za czasów panowania Zygmunta Augusta reformacya luterska w Polsce miała wielu zwolenników, wrogo usposobionych dla Kościoła katolickiego i jego wiernych. I zdarzyło się, że gdy w roku 1569 w dzień św. Jędrzeja Żórawki katolicy zgromadzili się w kaplicy, gdzie umieszczona była cela jego, heretycy otoczyli ją, aby ją zburzyć. Ale podczas gdy lud wierny głośno wołał do św. Jędrzeja o ratunek, Święty ukazał się nad kaplicą, trzymając w ręku smugę ognistą, z której takie światło biło na luteranów oblegających kaplicę, że od blasku tego kilku z nich wzrok utraciło, a wszyscy w popłochu uciekli; cudem zaś tym przejęci, powrócili na łono Kościoła katolickiego.

NAUKA MORALNA
W czasach dzisiejszych Pan Bóg od wiernych nie wymaga takich umartwień nadzwyczajnych, jakie nakładał na siebie św. Jędrzej. Samo życie w naszych stosunkach wymaga tyle trudów i wysiłków, tyle obowiązków zawiera względem dobra rodziny i społeczeństwa, że aniby nam czasu ni sił nie starczyło na tyle ćwiczeń duchownych. Wszelako Pan Bóg od nas wymaga, abyśmy, gdy przyjdą cierpienia straszne, nieraz ciągnące się przez długie lata, cierpliwie i pokornie je znosili, a w używaniu i w ogóle w potrzebach życia zawsze byli wstrzemięźliwymi, bo tylko wtedy łaska Boża znaleźć może należyty przystęp do naszej duszy. Cierpienia zaś, znoszone chętnie, stają się już za życia zadośćuczynieniem za grzechy nasze i zgotują nam piękniejszą koronę niebieską.

MODLITWA
Boże, któryś św. Jędrzeja, pustelnika, duchem nadzwyczajnej pokuty i rozmyślania obdarzyć raczył, spraw, abyśmy i my przez jego zasługi i za pośrednictwem jego ciało nasze umartwiając, tem więcej znaleźli upodobania w sprawach niebieskich. Amen”.

W imię Prawdy! C. D. 300

2 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w żywocie św. Atanazego:

,,Święty Atanazy, jeden z filarów Kościoła, słynny obrońca Bóstwa Chrystusa Pana, urodził się w Aleksandryi w Egipcie, około roku Pańskiego 294. Rodzice jego szlachetnego rodu, zamożni i bardzo pobożni, wychowali go jak najstaranniej. Od lat najmłodszych okazywał nadzwyczajną do nauk zdolność, i odznaczał się wielką pobożnością. Dzieckiem jeszcze był, gdy dnia pewnego bawiąc się ze swoimi rówiennikami niechrześcijanami, ochrzcił ich wielu. Rzecz wytoczyła się przed Biskupa, który uznał ten chrzest ważnym, a Atanazego wziął odtąd w swoją szczególną opiekę. Ćwiczony w zawodzie nauk kościelnych, trudno wyrazić jak wielki w nich w krótkim czasie postęp uczynił.

Sława świątobliwości świętego Antoniego pustelnika, przyciągnęła go na puszczę. Pod tym wielkim mistrzem spędziwszy lat parę, wysokiej nabył doskonałości, przez którą przygotował go Pan Bóg do świetnego zawodu, do którego go przeznaczył w Kościele Swoim. Pragnął pozostać na zawsze na puszczy, lecz Patryarcha Aleksandryjski, zawezwał go do siebie dla służby kościołowi. Dwadzieścia lat miał wieku, gdy napisał przeciw poganom i heretykom traktat o Wcieleniu Słowa, po dziś dzień podziwiany jako arcydzieło w przedmiocie nauk Teologicznych. Jakoż, Pan Bóg przeznaczył go był głównie, za najdzielniejszego pogromcę bezbożnej herezyi Aryusza, zaprzeczającego Bóstwa Zbawiciela, a właśnie pod tę porę powstającej. W krótkim czasie rozszerzyła się ona tak dalece, że na jej potępienie potrzeba było zebrać Sobór powszechny, zwołany w mieście Nicei. Udając się tam Aleksander Biskup Aleksandryjski, wziął z sobą Atanazego podówczas Dyakona. Na Soborze tym, odznaczył się on pomiędzy wszystkimi głębokością swojej nauki, biegłością i wymową w rozprawach, i niezmordowaną gorliwością. Wśród tylu najznakomitszych dostojników kościelnych, był on duszą wszystkich obrad, i najtrafniejszym w zbijaniu czynionych przez heretyków zarzutów, tak że sława tego wielkiej wagi Soboru, po większej części na niego spływa.

Po powrocie jego do Aleksandryi, zmarł Biskup Aleksander, a Atanazy wybrany został na jego miejsce, i zmuszony do przyjęcia tej godności, lubo przewidując to, przez sześć miesięcy się ukrywał. Zasiadłszy na stolicy Biskupiej, podwoił gorliwości w ścieraniu się z Aryuszem należącym do jego dyecezyi, i jego sekciarzami, całym już światem wichrzącymi. Oni też przeciw niemu całą swoją złość i zemstę zwrócili. Chcąc go zgubić, wszelkich dokonali usiłowań, aby go oczernić już to przed Soborami jakie wtedy się zgromadzały, już przed cesarzem. Zmyślili najprzód, że zabił Arseniusza Biskupa do kacerstwa Maletystów należącego, i uciął mu rękę do czarnoksięzkich obrządków. Lecz Święty powołany przed sędziów, tegoż Arseniusza przedstawił im żywego i z obu rękoma. To znowu oskarżyli go o spalenie kościoła, który jat tego dowiódł Atanazy nigdy nie był wybudowany. Na koniec zgromadziwszy w mieści Tyrze nieprawy Sobór z większej części Biskupów arianizmem skażonych złożony, podkupili niecną jakąś niewiastę, która oskarżyła Atanazego o zadanie jej gwałtu. Stawiony więc został przed sąd nasz Święty, a z nim przybył i pewien kapłan nazwiskiem Tymoteusz, który udając, że jest Atanazym: ,,Czy jako byłem u ciebie, rzekł do onej kobity, i ja ci gwałt zadałem?” na co ona odrzekła: ,,Tak jest, tyś mi tę krzywdę wyrządził” i stwierdzając to przysięgą, domagała się od sędziów, aby tę wielką zbrodnię surowo ukarali, lecz oni na tak oczywisty dowód fałszywości oskarżenia zmuszeni byli Atanazego uniewinnić.

Umyślili tedy arianie innym sposobem go zgubić. Oskarżyli go przed Konstantynem, iż on to przeszkodził przewozowi zboża z Egiptu do Grecyi, nakazanemu przez cesarza, w skutek czego ten nie dozwalając mu nawet tłumaczyć się z uczynionego zarzutu, skazał go na wygnanie do Trewiru. Święty przebył tam lat dwa, i dopiero po śmierci Konstantyna, do dyecezyi swojej został przywrócony. Przyjęty przez lud i duchowieństwo jako Męczennik za sprawę Kościoła, nie długą i tą razą spokoju zażywał. Aryanie zgromadzenia na nieprawym zborze, złożyli go z godności Biskupiej, i na jego miejsce przysłali do Aleksandryi Grzegorza arianina. Ten siłą zbrojną zajmując kościoły, i licznych dopuszczając się gwałtów, zmusił Atanazego do udania się do Rzymu, gdzie go Papież Juliusz przyjął z czcią wielką, a zwoławszy biskupów wschodnich do siebie, na Soborze odbytym pod jego przewodnictwem w roku Pańskim 342, kazał rozpatrzyć sprawę Atanazego. Uznano go jedynym prawym Biskupem Aleksandryjskim, lecz z powodu rozruchów jakie tam jeszcze przez arianów podżegane były, Papież zatrzymał przez lat trzy świętego Atanazego przy sobie, używając go za głównego doradcę w najważniejszych sprawach całego Kościoła dotyczących.

Na koniec poparty władzą samego cesarza Konstancyusza następcy Konstantyna, wrócił do swojej dyecezyi. Za powrotem jego odżył Kościół w Aleksandryi: lecz po śmierci Konstancyusza arianie podnieśli głowę i na Atanazego jako najdzielniejszego ich pogromcę, znowu uderzyli. Pobudzili przeciw niemu nowego cesarza i dokazali tego, że nie tylko naszego Świętego, lecz i wielu Biskupów katolickich, a nawet samego Papieża Liberyusza, który nie chciał potępić Atanazego, wskazał on na wygnanie.

Atanazy pragnąć koniecznie nie wydalać się ze swojej dyecezyi, zagrożony śmiercią jeśli w niej zostanie, przez całe lat pięć ukrywał się w Aleksandyi, w suchej studni, a stamtąd zmuszony uchodzić, udał się na puszczę pomiędzy pustelników, którzy tam anielski żywot wiedli. Takiż jak oni prowadząc rodzaj życia, kilka znakomitych dzieł wtedy napisał, a między innemi ,,Obronę katolickiej wiary”, którą przesłał cesarzowi, i ,,Traktat o Synodach”.

Śmierć tego cesarza, znowu przywróciła Kościołowi Aleksandryjskiemu jego świętego Pasterza. Przez czas pewien rządził nim spokojnie, utwierdzając zachwianą karność w duchowieństwie, i prostując skażone arianizmem obyczaje wiernych. Wszakże niedługo potem, nowe spotkało go, a jeszcze sroższe prześladowanie. Juliusz Apostata, wiedząc jakim filarem ówczesnego Kościoła był Atanazy, wydał na niego wyrok śmierci, i wysłał oprawców aby go zgładzili. Święty dowiedziawszy się, że lud postanowił siłą bronić go przeciw temu zamachowi, obawiając się krwi rozlewu, wsiadł na łódkę i zamierzał ukryć się powtórnie w puszczy Tebajdzkiej. Gdy odpłynął, żołnierze wysłani dla zgładzenia go dowiedziawszy się o tem, drugą łodzią pogonili za nim, i byliby go niechybnie schwytali, gdyby nie następujące zdarzenie, Atanazy odpłynąwszy dość daleko od Aleksandryi , kazał żeglarzowi wrócić jeszcze do portu. W drodze spotkał goniących go wysłanników Juliana, którzy zatrzymawszy się spytali czy Atanazy daleko: ,,Bardzo blizko” odpowiedział im Święty, w skutek czego co prędzej puścili się ci ludzie dalej, a Atanazy wróciwszy do Aleksandryi, przebył w niej ukryty aż do śmierci Juliana, który w pół roku potem został zamordowany.

Jowian cesarz, bardzo gorliwy katolik, wstąpiwszy na tron, przyzwał do siebie Atanazego i chciał go na dworze swoim zatrzymać, aby jego światłej rady mógł w razie potrzeby zasięgać. Lecz Święty uprosił go, aby mu pozwolił wrócić do Aleksandryi, gdzie obowiązki pasterstwa wymagały jego obecności. Po powrocie zaledwie ukończył wizytę wszystkich kościołów swojej dyecezyi, kiedy śmierć pobożnego Jowiana wynosząc na tron Walensa stronnika arianów, zwróciła na nowo ich zawziętość na Atanazego. Wymogi na cesarzu wyrok jego wygnania. Święty skrył się w grobie swego ojca, w którym mieszkał cztery miesiące, aż cesarz obawiając się rokoszu ludu upominającego się o swojego Biskupa, odwołał swój wyrok.

Tyle więc razy wygnany i znowu zwracany święty ten Patryarcha, już odtąd swobodnie a święcie zarządzał kościołem Aleksandryjskim, aż do śmierci, która nastąpiła dnia 2 maja roku Pańskiego 373.
W pismach swoich, pierwszorzędnej wartości, pozostawił dzieła wielce uczone o najgłębszych tajemnicach wiary świętej. Pisał przeciw arianom w obronie dogmatu o Bóstwie Pana Jezusa, przeciw heretykom nazwanym macedończykami, o Bóstwie Ducha Świętego, a przy końcu życia o tajemnicy Wcielenia Syna Bożego, przeciw Apolinarystom ten dogmat zaprzeczającym.
POŻYTEK DUCHOWY
Ileż to rodzajów prześladowania, przeniósł ten Święty, i na ile przykrości, trudów i niebezpieczeństw narażonym był przez całe życie swoje, stając w obronie nauki katolickiej i pragnąć jak najwierniej spełnić obowiązki swoje. Niech cię więc w wypełnianiu twoich nie zrażają lada przeciwności, bo bez nich nie jest nikt, kto wiernie służyć chce Panu Bogu”.

W imię Prawdy! C. D. 299

2 maja 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Moje owce słuchają mego głosu,
Ja znam je, a one idą za Mną”. Por. J 10, 27

,,Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.
To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna»”. J 15, 9-11

W tym dniu ważne były dla mnie także poniższe słowa z Pisma świętego:

,,Bracia! Nie samych siebie opowiadamy, ale Jezusa Chrystusa Pana naszego, a siebie sługami waszymi przez Jezusa. Albowiem Bóg, który rzekł, aby z ciemności zaświeciła światłość, ten zaświecił w sercach naszych dla rozświecenia znajomości chwały Boga, w obliczu Jezusa Chrystusa. A mamy ten skarb w naczyniach glinianych, aby wywyższenie było mocy Bożej, a nie z nas. We wszystkim utrapienie cierpimy, ale nie jesteśmy ściśnieni; troskamy się, ale nie rozpaczamy; prześladowanie cierpimy, ale nie jesteśmy opuszczeni; bywamy powaleni, ale nie giniemy; zawsze umartwienie Jezusa z sobą nosząc w ciele naszym, aby i żywot Jezusowy w naszych ciałach się okazał. Albowiem my, którzy żyjemy, wciąż na śmierć jesteśmy wydawani dla Jezusa, aby i żywot Jezusa okazał się w śmiertelnym ciele naszym. Ta więc śmierć w nas działa, a żywot w was. Lecz mając tego samego ducha wiary, jak jest napisane: ,,Uwierzyłem, dlategom mówił”, i my wierzymy, dlatego i mówimy; widząc iż ten, co wzbudził Jezusa, i nas wzbudzi z Jezusem, i postawi z wami”. 2 Kor 4, 5-14

,,Onego czasu rzekł Jezus uczniom swoim: Gdy was prześladować będą w tym mieści, uciekajcie do drugiego. Zaprawdę powiadam wam, że nie skończycie miast izraelskich, aż przyjdzie Syn człowieczy. Nie jest uczeń nad mistrza, ani sługa nad pana swego. Dosyć uczniowi, aby był jako mistrz jego, a słudze jako pan jego. Jeśli gospodarza Belzebubem nazwali, jakoż daleko więcej domowników jego? Nie bójcież się ich tedy; albowiem nie ma nic skrytego, co by odkryte być nie miało; ani tajemnego, czego by wiedzieć nie miano. Co wam w ciemności mówię, powiadajcie na świetle, a co na ucho słyszycie, przepowiadajcie na dachach. A nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a duszy zabić nie mogą; ale raczej bójcie się tego, który i duszę i ciało może zatracić do piekła”. Mt 10, 23-28

W imię Prawdy! C. D. 298

1 maja 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Bracia:
Nade wszystko przywdziejcie miłość, która jest spoiwem doskonałości. A w sercach waszych niech panuje pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni.
A cokolwiek mówicie lub czynicie, wszystko niech będzie w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego.
Cokolwiek czynicie, z serca wykonujcie, jak dla Pana, a nie dla ludzi, świadomi, że od Pana otrzymacie dziedzictwo wiekuiste jako zapłatę. Służcie Chrystusowi jako Panu”. Kol 3, 14-15. 17. 23-24

,,Jezus, przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali:
«Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc u Niego to wszystko?» I powątpiewali o Nim.
A Jezus rzekł do nich: «Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony». I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa”. Mt 13, 54-58

,,Gdy zorza wschodzi na niebie
I wzywa ludzi do pracy,
Pozdrawia dom w Nazarecie
Już pełen młota odgłosów.
O witaj, głowo rodziny
I opiekunie Jezusa,
Co z Tobą dzieli wysiłek
I w pocie czoła pomaga.
A teraz, kiedy z Maryją
Oglądasz Boga w niebiosach,
Wysłuchaj prośby skrzywdzonych
I pośpiesz im na ratunek.
Niech przemoc, fałsz i podstępy
Już więcej ludzi nie dzielą,
Niech sprawiedliwa zapłata
Zapewni pokarm ubogim.
Niech Boga w Trójcy Najświętszej
Wysławia praca człowiecza,
A Ty nam uproś, Józefie,
Wzajemną miłość i pokój. Amen”.

,,Miłuję Cię, Panie, mocy moja,
Panie, opoko moja i twierdzo, mój wybawicielu,
Boże, skało moja, na którą się chronię,
tarczo moja, mocy zbawienia mego i moja obrono.
Wzywam Pana, godnego chwały,
i wyzwolony będę od moich nieprzyjaciół.
Ogarnęły mnie fale śmierci
i zatrwożyły odmęty niosące zagładę.
Oplątały mnie pęta Otchłani,
schwyciły mnie sidła śmierci.
Wzywałem Pana w moim utrapieniu,
wołałem do mojego Boga;
I głos mój usłyszał ze swojej świątyni,
dotarł mój krzyk do uszu Jego.
Zatrzęsła się i zadrżała ziemia,
poruszyły się góry w posadach,
zatrzęsły się, bo On zapłonął gniewem.
Z Jego nozdrzy dym się uniósł,
a z Jego ust ogień trawiący,
węgle zapłonęły od niego.
Nagiął niebiosa i zstąpił,
czarna chmura pod Jego stopami.
Dosiadł cheruba i leciał,
a skrzydła wiatru Go niosły.
Z mroku uczynił sobie zasłonę,
okrył się ciemną wodą i gęstą chmurą.
Od blasku Jego obecności
rozpaliły się węgle ogniste.
Pan z nieba odezwał się grzmotem,
zabrzmiał głos Najwyższego.
Wypuścił swoje strzały i rozproszył wrogów,
cisnął błyskawice i wprawił ich w zamęt.
Aż ukazało się dno morza
i odsłoniły się fundamenty ziemi,
Od groźby Twojej, Panie,
od uderzenia wichru Twego gniewu.
Wyciągnął rękę z wysoka i mnie pochwycił,
wydobył mnie z toni ogromnej.
Od przemożnego nieprzyjaciela mnie wybawił,
od mocniejszych ode mnie, którzy mnie nienawidzą.
Napadli na mnie w dzień złowrogi,
lecz Pan był moim obrońcą.
Wyprowadził mnie na miejsce przestronne,
ocalił, gdyż mnie miłuje.
Za sprawiedliwość moją Pan mnie wynagrodził,
odpłacił mi według czystości rąk moich.
Strzegłem bowiem dróg Pana
i przez grzech nie odszedłem od mojego Boga,
Bo miałem przed oczyma wszystkie Jego przykazania
i Jego poleceń nie odrzuciłem od siebie.
Byłem wobec Niego bez skazy
i winy się ustrzegłem.
Odpłacił mi Pan według mej sprawiedliwości,
według czystości rąk moich przed Jego oczyma.
Miłość masz dla miłującego,
ze sprawiedliwym postępujesz sprawiedliwie,
Czystemu swą czystość ukazujesz,
wobec przebiegłego jesteś przebiegły.
Albowiem Ty wybawiasz naród pokorny,
a oczy wyniosłych poniżasz.
Ty, Panie, zapalasz moją pochodnię,
Boże mój, rozświetlasz moje ciemności.
Dzięki Twej pomocy rozbijam wrogie zastępy,
dzięki mojemu Bogu mury zdobywam”. Ps 18

,,Ja, Jan, ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły i morza już nie ma. I Miasto Święte – Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: „Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie «Bogiem z nimi». I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły”.
I rzekł Zasiadający na tronie: „Oto czynię wszystko nowe”. I mówi: „Napisz: Słowa te wiarygodne są i prawdziwe”. I rzekł mi: „Stało się. Jam Alfa i Omega, Początek i Koniec. Ja pragnącemu dam darmo pić ze źródła wody życia. Zwycięzca to odziedziczy i będę Bogiem dla niego, a on dla Mnie będzie synem. A dla tchórzów, niewiernych, obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców i wszelakich kłamców: udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką. To jest śmierć druga”. Ap 21, 1-8