Czy naprawdę idziesz za Jezusem?

Jezus zaczął wskazywać swoim uczniom na to, że musi udać się do Jerozolimy i wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie». Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku».

Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Mt 16, 21-25

Apostołowie mieli piękne 3 lata z Jezusem. Widzieli Jego wielkie cuda. Ich Nauczyciel panował nad żywiołami, demonami, chorobami. On potrafił po prostu wszystko. Nagle ten sam Mistrz zapowiada cierpienie, mękę, śmierć i zmartwychwstanie. To nie mieściło się w ich wąskim obrazie dotychczasowego życia. Piotr nie wytrzymał, zapomniał na chwilę, kim jest i ośmielił się upominać Syna Bożego. Dostał za to mocną lekcję pokory.

Po czym wszyscy uczniowie usłyszeli, co to znaczy prawdziwie naśladować Chrystusa. Droga zaparcia się siebie, brania codziennego krzyża i tracenia życia była mało atrakcyjna. Gdyby tak od razu (na samym początku znajomości z Jezusem) usłyszeli taką ofertę, to raczej żaden z nich nie poszedłby tą drogą dojrzałej miłości. Gdyby też nie mieli pomocy Ducha Świętego, to nawet po miodowych latach pełnych cudów, nie mieliby siły iść tą wąską ścieżką. Historia pokazała jednak, że Jezus wyposażył swoich uczniów we wszystkie potrzebne łaski, aby mogli stać się mężnymi naśladowcami swego Pana.

Jak jest w Twoim przypadku? Czy naprawdę idziesz za Jezusem? Czy naśladujesz Go w niesieniu krzyża? Czy codziennie zapierasz się siebie? Czy obumierasz dla swojego ja, ego, pychy, próżnych przyjemności itp.? Czy nie siłujesz się w sercu z Bogiem jak Apostołowie albo Jeremiasz?

Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś. Stałem się codziennym pośmiewiskiem, wszyscy mi urągają. Albowiem ilekroć mam zabierać głos, muszę obwieszczać: «Gwałt i ruina!» Tak, słowo Pańskie stało się dla mnie codzienną zniewagą i pośmiewiskiem. I powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię! Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, żarzący się w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem. Jr 20, 7-9

Pewnie Ty także pozwoliłeś Bogu uwieść siebie i wszedłeś na drogę wiary. Czy zrobiłeś krok do przodu w miłości? Czy dałeś się ujarzmić i przemóc? Czy doszedłeś do takiego zjednoczenia z Bogiem, że jesteś już pośmiewiskiem dla świata i odbierasz wiele biczy? Czy otrzymałeś już ,,koronę cierniową”? Wiem, że łatwo jest powiedzieć stop i uciec. Przyjdzie jednak ogień palący w sercu, który powie: ,,Moje dziecko, gdzie chcesz uciec, u kogo znajdziesz piękniejszą słodycz i pociechę?”. Nie walcz z Bogiem. Pozwól Mu działać!

Moja dusza syci się obficie,
a usta Cię wielbią radosnymi wargami. Ps 63, 6

Znasz pewnie nasycenie ciała i żołądka. Czy znasz nasycenie duszy? Pozwól jej ulecieć do jedynego prawdziwego Karmiciela…

Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu miłą, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Rz 12, 1

Panie, tak bardzo pragnę oddać swoje ciało na ofiarę żywą, świętą, Tobie miłą. Jednak jestem bardzo słaby i bojaźliwy. Proszę, uzdolnij moje serce do całkowitego spalania się dla Ciebie.

Maryjo, kochana Mamo, Ty najpiękniej oddałaś swoje ciało i duszę dla Boga. Weź mnie całego i oddaj swemu Synowi. Niech czyni ze mną, co zechce na większą chwałę Bożą.

Dodaj komentarz