W imię Prawdy! C. D. 67

7 listopada 2023 roku

Podczas jutrzni modliłem się między innymi słowami:

,,Bóg jest moim wspomożycielem, Jemu będę ufał.
On moją ucieczką i moim wybawcą”.

oraz

,,Błogosławiony Pan, Bóg Izraela,
bo lud swój nawiedził i wyzwolił.
I wzbudził dla nas moc zbawczą
w domu swego sługi Dawida.
Jak zapowiedział od dawna
przez usta swych świętych proroków,
Że nas wybawi od naszych nieprzyjaciół
i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą;
Że naszym ojcom okaże miłosierdzie
i wspomni na swe święte przymierze,
Na przysięgę, którą złożył
ojcu naszemu Abrahamowi.
Da nam, że z mocy nieprzyjaciół wyrwani,
służyć Mu będziemy bez trwogi,
W pobożności i sprawiedliwości przed Nim
po wszystkie dni nasze.
A ty, dziecię, zwać się będziesz prorokiem Najwyższego,
gdyż pójdziesz przed Panem przygotować Mu drogi.
Jego ludowi dasz poznać zbawienie
przez odpuszczenie grzechów.
Dzięki serdecznej litości naszego Boga,
z jaką nas nawiedzi z wysoka Wschodzące Słońce,
By oświecić tych, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają,
aby nasze kroki skierować na drogę pokoju”.

Z liturgii słowa ważne były dla mnie słowa św. Pawła:

,,Weselcie się w nadziei, w przykrościach bądźcie cierpliwi, a w modlitwie nie ustawajcie.” Rz 12, 12

Ważne były dla mnie także słowa ks. Ludwika Civardi:

,,Wspomnieliśmy również, że apostolstwo jest walką. Dobry żołnierz nie rzuca karabinu po pierwszej przegranej walce, próbuje szczęścia ponownie, zaczerpnąwszy oddechu, zmieniając taktykę w razie potrzeby.
I my również, po pierwszych niepowodzeniach, podejmijmy na nowo walkę, powtarzając starania w tym samym lub innymi kierunku, uderzając z coraz to innej strony na warownię, którą chcemy zdobyć za wszelką cenę. Aby zwycięsko walczyć, musimy przezwyciężyć zniechęcenie, skłaniające nas do porzucenia broni.

Św. Ludwig Gonzaga w swej rozprawce o Aniołach Stróżach, nawołuje apostołów do naśladowania ich wytrwałości i pisze: ,,Ci, co dokładają starań, by nakłonić duszę do pokuty, niech nigdy nie porzucają swojego zadania z powodu przykrości, na jakie narażają się, ani z powodu zwątpienia o powodzeniu swojego duchowego przedsięwzięcia, jak nas uczą swoim przykładem Aniołowie Stróżowie nasi, którzy nigdy nie przestają troszczyć się i strzec grzeszników, mimo wielu przykrości spowodowanych ich przewinieniami”.

Pokusa porzucenia przedsięwzięcia bywa silniejsza, jeśli nasze wysiłki apostolskie nie tylko są bezowocne, lecz osiągają wręcz przeciwny skutek: gdy siejemy dobre ziarno, a wschodzi kąkol. Ewangelia wyjaśnia nam głębokie powody tych niepowodzeń: ,,…nieprzyjaciel… nasiał kąkolu…” (Mt 13, 25) w duszach przez nas przygotowanych z takim staraniem, szatan, rozgniewany naszą działalnością, pomnożył swe wysiłki, aby wyrwać nam z rąk zdobycz, którąśmy mu odebrali. A Bóg, może dla wypróbowania naszej wytrwałości i szczerych chęci, pozwolił mu na chwilową przewagę. Nie mamy żadnej podstawy do zdumiewania się, tym mniej do zaniepokojenia, opuszczenia rąk i zaprzestania naszych wysiłków. Idźmy naprzód w imię Boże! Zwycięstwo należy do wytrwałych.

Znowu tutaj jest nam Zbawiciel przykładem i zachętą: chciał sam doznać bólu i upokorzenia wynikających z niepowodzenia. Jakby chciał tym pocieszyć swoich bojowników w godzinie gorzkich rozczarowań.

Przez trzy lata miłośnie kształtował swoje ,,małe stado” (Łk 12, 32), jak nazywa Apostołów, nauczał ich, jak żaden inny nauczyciel nie zdołałby tego uczynić. A jednak jakie widome i bezpośrednie owoce wydała ta nauka? Patrzmy: w godzinie ostatecznej próby uczniowie opuszczają Go, zapierają się Go, zdradzają! Czyż nie zdaje się, sądząc powierzchownie, że działalność Jego nie osiągnęła celu? A przecież późniejsze wypadki wykazały, że stało się przeciwnie: chwilowe odstępstwo Apostołów jest argumentem apologetycznym wiary chrześcijańskiej, a także pociechą tym, którzy w swej gorliwej pracy apostolskiej opłakują ubóstwo plonów, powolność działań i gorzkie zawody.

Ufajmy przeto, że nasza pokorna praca, choć pozornie bezowocna, da swój zamierzony plon w godzinie oznaczonej przez Boga. Zdarza się, że godzina ta spóźnia się zanadto według naszego sądu, może uderzy dopiero po naszej śmierci. Nie będzie nam dane być świadkami kiełkującego dobrego ziarna przez nas posianego. Ale zakwitnie, da plon swój być może dopiero na łożu śmierci, gdy dusza znajdzie się na progu wieczności. Inni cieszyć się będą nawróceniem w ich oczach niespodzianem i sprawdzą się słowa Chrystusa: ,,kto inny sieje a kto inny żnie”. (J 4, 37)

Dlatego siejmy dalej, nawet jeśli nie widzimy owocu, nie troszczmy się o żniwo, Bóg nie żąda od nas powodzenia lecz pracy. Przypomnijmy sobie jak w przeszłych wiekach wznoszono wspaniałe katedry: pracowały przy tym całe pokolenia. Jeden budowniczy wykreślił plan, przychodzili inni i doprowadzali do końca jego dzieło. Dusza pełna łaski jest żywą świątynią Ducha Świętego. Nie skarżmy się, że nie ujrzeliśmy szczytu, zadowolnijmy się założeniem podwalin. Inni dokończą naszego dzieła poczętego w pokorze i ofierze”.

W imię Prawdy! C. D. 66

6 listopada 2023 roku

Tego dnia przeczytałem wiersz pt. ,,Po czyjej stronie?” M. Oszkiel:

,,Gdzie byliśmy wtedy,
gdy nasz Pan modlił się i cierpiał w Ogrodzie Oliwnym,
a uczniowie spali?
Zaś, dranie, łobuzy i sługusy szukali Go.
Znaleźli. Pojmali. Uprowadzili.
Bo zamiast: ,,ząb za ząb, oko za oko”
głosił: ,,miłujcie nieprzyjaciół waszych”,
Byliśmy z uczniami?
Może serca nasze wołały: ludzie, za co Go aresztujecie?
Ale boję się tej myśli,
że tego wieczoru byliśmy najgorliwsi wśród tej zgrai,
że dopasowaliśmy się do sytuacji, by być na wierzchu.

Widzieliśmy, jak żołdacy, faryzeusze, oszuści
prowadzili Pana związanego przed sąd Kajfasza, Piłata,
by raz na zawsze skończyć z Nim.
Uczestniczyliśmy w parodii procesu.
Sędzia skwapliwie wierzył fałszywym świadkom
i skazał Pana na śmierć przez ukrzyżowanie
za to, że my nie dorośliśmy do prawdy mesjańskiej.
Może chcieliśmy krzyknąć: to Ten, którego czekamy.
Ale boję się tego wspomnienia,
że byliśmy w tłumie i krzyczeliśmy najgłośniej:
ukrzyżuj Go!

Schowaliśmy się za węgłem jakiegoś domu,
gdy siepacze, łotrzy, pijacy
biczowali, pastwili się nad Nim,
przybili do krzyża naszego Pana
za to, że powiedział Prawdę: ,,Jestem Synem Bożym”,
prawdę oczywistą, udowodnioną,
ale kłującą, niechcianą.
Może oczy nasze pytały: dlaczego?
Ale głośno powtarzaliśmy, wraz z motłochem:
dość zamieszek, ukrzyżuj Go! Nie mamy króla,
tylko rzymskiego cesarza.

Staliśmy w gęstym tłumie,
Gdy Pan nasz wisiał na krzyżu i umierał.
A złodzieje, tchórze, dwulicowcy wrzeszczeli:
widzisz, taki jest Twój koniec.
Jeśli jesteś Mesjaszem,
uwolnij siebie z tej okropności.
Byliśmy przekonani, że to niewinna krew,
spadnie ona na nas i na nasze dzieci.
Ale nie krzyknęliśmy tak, tylko:
Hej, Ty tam, jeśli jesteś tym… to…

Prześladuje mnie ta myśl,
że my porządni ludzie,
daliśmy się tak omamić;
co więcej, wykorzystaliśmy
wszystkie środki przekazywania myśli:
pieniądze, reklamę, klakierów…,
by wmówić sobie i całej hołocie, że mamy rację,
że to jedyny sposób na spokój w państwie – rzymskim.

A gdzie jesteśmy dzisiaj?
Lękam się tej myśli, która budzi mnie w środku nocy,
że my tam wciąż jesteśmy; w Ogrodzie Oliwnym,
przed pałacem Piłata, wśród krzyżujących Go, na Golgocie,
i przekrzykujemy się nawzajem:
Ukrzyżuj Go! Ukrzyżuj Go za to,
że wprowadzał nowy porządek,
Boję się tej myśli…”

Przeczytałem także ważne dla mnie słowa bł. ks. Władysława Bukowińskiego:

,,Jesteśmy wyświęceni nie na to, byśmy się oszczędzali, lecz na to, byśmy – jak trzeba – dusze swe kładli za owce Chrystusowe”.

oraz

,,Ciało można zamknąć i nawet całymi latami trzymać w pojedynczej celi więziennej, lecz nie uwięzi się ducha, który i stamtąd znajduje drogę wprost do Boga”.

W imię Prawdy! C. D. 64

1 listopada 2023 roku

Tego dnia ważne były dla mnie słowa z Ewangelii:

,,Widząc te rzesze wstąpił na wzgórze i usiadł. Uczniowie jego przystąpili do Niego. On zaś zaczął ich nauczać, mówiąc:
,,Błogosławieni ubodzy w duchu! Albowiem ich jest królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą! Albowiem oni pocieszeni będą.
Błogosławieni cisi! Albowiem oni posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości! Albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni! Albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca! Albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni pokój czyniący! Albowiem oni synami Bożymi nazwani będą.
Błogosławieni pokój czyniący! Albowiem oni synami Bożymi nazwani będą.
Błogosławieni, którzy prześladowanie cierpią dla sprawiedliwości! Albowiem ich jest królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i gdy kłamliwie wszelkie zło zarzucać wam będą ze względu na Mnie! Cieszcie się i radujcie, bo wielka jest zapłata wasza w niebiesiech. Tak przecież prześladowali i proroków, którzy was poprzedzili”. Mt 5, 1-12

oraz fragment z Apokalipsy św. Jana Apostoła:

,,A jeden ze starców zapytał się mnie: ,,Kto są ci w białe szaty przyodziani i skąd przybyli?” Odpowiedziałem mu: ,,Panie mój! Ty to wiesz”. A on rzekł do mnie: ,,To są ci, którzy przyszli z wielkiej udręki. Obmyli swe szaty i wybielili we krwi Baranka. Dlatego stoją przed tronem Boga i służą Mu we dnie i w nocy w świątyni Jego”. Ap 7, 13-15

Ważne były dla mnie również słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 8 kwietnia 1955 roku:

,,Bóg ma prawo zażądać od Najwyższego Kapłana całkowitej ze siebie ofiary za lud, nawet ofiary z życia. Stało się to na Kalwarii, podczas pierwszej Ofiary Nowego Zakonu. Dziś Chrystus przyzwał na pomoc sobie sługi Ołtarza, których wyposażył we władzę ofiarowania. Ukazując nas Ojcu mówi: sacerdos alter Christus. Czego zażądał Bóg od Najwyższego Kapłana, ma prawo oczekiwać i od Jego ministrów. Własnemu Synowi nie przebaczył i nam ma prawo nie przebaczyć, żądać ofiary z życia, gdy tego potrzeba dla dobra ludzi. Wypadnie nam przyjąć na siebie winy powierzonego nam ludu, wypadnie go osłonić, wypadnie ofiarować za lud wszystko – nawet własne życie. Takie jest prawo dziedziczenia kapłaństwa z Chrystusa, któremu Bóg nie przebaczył. Nie możemy wymagać dla siebie więcej względów od Ojca, niż miał ich dla własnego Syna”. – bł. Kardynał Stefan Wyszyński

Przeczytałem także fragmenty książki pt.  ,,O naśladowaniu Chrystusa”:

,,Porucz Bogu rozdawnictwo pociech, niech je zlewa według swego upodobania.

Ty zaś bądź gotów do znoszenia utrapień i uważaj je za najsłodsze pociechy, ponieważ cierpienia tego czasu nie potrafią godnie wysłużyć przyszłej chwały, choćbyś je zdołał znieść sam wszystkie.
Kiedy dojdziesz do tego, że cierpienie będzie miłe dla Chrystusa, wnoś stąd, że dobrze się z tobą dzieje, bo znalazłeś raj na ziemi.
A jak długo cierpienie jest ci przykre i starasz się przed nim uciec, źle będzie z tobą i ucieczka przed utrapieniem pójdzie jak cień za tobą.
Jeżeli przyjmiesz cierpienie i umieranie sobie, wnet będzie lepiej z tobą i znajdziesz spokój.

Choćbyś wraz z św. Pawłem był uniesiony do samego nieba, jeszcze nie będziesz upewniony, że nie spotka cię żadna przeciwność. Ja go pouczę mówi Jezus, jak wiele winien wycierpieć dla imienia mego (Dz 9, 16).

A więc przyjmij bóle i cierpienia jakimi cię Bóg w życiu nawiedza i doświadcza, a czyń tak nie z innej przyczyny, tylko z tej, że spodobało ci się kochać Jezusa i służyć Mu.

Obyś był godny wycierpieć cośkolwiek dla imienia Jezusa! Jak wielka stąd spłynęłaby na ciebie chwała, jaką radość mieliby wszyscy święci Pańscy, jakie też zbudowanie bliźni!
Wszyscy wprawdzie wychwalają cierpliwość, chociaż niewielu chce rzeczywiście cierpieć.

Czy nie byłoby rzeczą słuszną byś bodaj chociaż trochę dla Chrystusa pocierpiał, skoro wielu znosi daleko cięższe cierpienia dla świata.
Miej to za pewnik, że powinieneś żyć, umierając sobie; im więcej ktoś obumrze sobie, tym więcej zaczyna żyć dla Boga.

Nikt nie będzie zdolny do zrozumienia rzeczy niebieskich, jeżeli dla Chrystusa nie podda swych barek do niesienia przeciwności.
Nie ma nic milszego Bogu, nic zbawienniejszego dla ciebie na tym świecie, nad cierpienie dla Chrystusa chętnie zniesione.

A gdyby ci przyszło wybierać, więcej powinieneś sobie życzyć cierpienia i przeciwności dla Chrystusa, niż opływania w wielką ilość pociech; tak bowiem bardziej upodobnisz się do Chrystusa i podobniejszym staniesz się do wszystkich Świętych.
Bo ani nasza zasługa, ani stopień naszego postępu nie polega na wielkiej ilości słodyczy i pociech, ale raczej na znoszeniu ucisków i utrapień.

Gdyby dla zbawienia ludzkiego było coś lepszego i pożyteczniejszego nad cierpienie, niezawodnie Chrystus wskazałby to słowem i przykładem.

Bo on tak uczniów, idących za sobą, jak i tych wszystkich, co Go naśladować pragną, wyraźnie zachęca do noszenia krzyża, gdy mówi: Jeśli kto chce iść za mną, niech zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój na każdy dzień i naśladuje mnie (Łk 9, 23).
Więc po przeczytaniu i rozważeniu tego wszystkiego taki zróbmy końcowy wniosek: Poprzez wiele utrapień trzeba nam wejść do Królestwa Bożego (Dz 14, 21).”

W imię Prawdy! C. D. 62

29 października 2023 roku

Tego dnia poruszyły mnie między innymi słowa drugiego czytania z Liturgii Słowa:

,,Bracia: Wiecie, jacy dla was byliśmy, przebywając wśród was. A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana, tak że okazaliście się wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i Achai.
Dzięki wam nauka Pańska stała się głośna nie tylko w Macedonii i Achai, ale wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie potrzebujemy o tym mówić. Albowiem oni sami opowiadają o nas, jakiego to przyjęcia doznaliśmy od was i jak nawróciliście się od bożków do Boga, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu i oczekiwać z niebios Jego Syna, którego wskrzesił z martwych, Jezusa, naszego wybawcę od nadchodzącego gniewu”. 1 Tes 1, 5c-10

30 października 2023 roku

Tego dnia ważne były dla mnie słowa z Ewangelii:

,,Jezus nauczał w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować.
Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: «Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy». Położył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga.
Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus uzdrowił w szabat, rzekł do ludu: «Jest sześć dni, w które należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu!»
Pan mu odpowiedział: «Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A owej córki Abrahama, którą Szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, czy nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?»
Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego”. Łk 13, 10-17

oraz z Listu do Rzymian:

,,Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa; skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by wspólnie mieć udział w chwale”. Rz 8, 16-17

Ważne były dla mnie również słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z 25 marca 1955 roku:

,,Upływa dziś półtora roku od mej ,,cywilnej śmierci” w tym zamaskowanym obozie koncentracyjnym, odgrodzonym wstydliwie od świata festonami drutów, kabli, zasieków kolczastych, murów, posterunków itd. Nie mam przy sobie nic, co nie nosiłoby na sobie śladów cenzury nad moim mózgiem, czynami, życiem… Jest to niezwykle ciężka świadomość dla człowieka stworzonego do wolności… Ale każde cierpienie ma swój głęboki sens, który powoli odsłania się, jak upływają dni i przepływają bóle. To jest sens Boży, nie ludzki…
Cierpienie kapłana ma zawsze Boży sens, gdyż jest on ,,postawiony na znak”… Jeśli więc to jest Tobie, Chryste, i Twemu Kościołowi potrzebne – nie odmawiam Ci niczego, choć wiem, jak trudno jest dać z siebie nawet niewiele. Piszę to z lękiem, czy podołałbym, gdybyś chciał korzysta z mojego przyzwolenia. Ale nie mogę odmówić Ci, gdyż Bogu Ojcu, Miłości, Zbawcy, Kościołowi, Ojcu świętemu, Duszom odkupionym, Owczarni mojej – niczego odmówić nie mogę. Może liche moje życie potrzebne jest właśnie dlatego, bym stał się argumentem Prawdzie! Może to będzie najlepszy czyn całego życia?! Gdybyś miał być przez nie wsławiony, nie mogę Ci odmówić całkowitego prawa do mnie i do wszystkiego, co ,,moje”. Benedic, anima mea, Domino, et omnia quae intra me sunt Nomini Sancto eius – Soli Deo! Za Maryją. Służebnicą Pańską”. – bł. Kardynał Stefan Wyszyński

oraz słowa z 29 marca 1955 roku:

,,Święty Jan Chryzostom pisze ze swego wygnania do biskupów, kapłanów i wiernych słowa następujące: ,,W więzieniu się znajdujecie i łańcuchem związani jesteście. Cóż nad to lepszego mieć możecie? Bo cóż takiego ma złota korona na głowie, co ma łańcuch ręce skuwający dla Boga? Cóż może mieć majątek, co ma więzienie, pełne ciemności, brudu, cierpienia? Cieszcie się tedy i wdziewajcie wieniec, bo cierpienia zgotują wam wielkie szczęście. One są ziarnem, zapowiadającym obfity plon, walką, która przyniesie zwycięstwo i palmy”. (List 118) – bł. Kardynał Stefan Wyszyński

a także słowa z 3 kwietnia 1955 roku:

,,Serce, wróć i nie przekraczaj granic murów, pozostań wierne Bogu, jak ciało jest uległe i spogląda tylko ku niebu, gdyż ono nie jest odrutowane”. – bł. Kardynał Stefan Wyszyński

W imię Prawdy! C. D. 60

24 października 2023 roku

Tego dnia przeczytałem słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z 13 marca 1955 roku:

,,Czytając Ewangelię… Zdumiewająca rzecz, ilu szatanów wyznawało swą wiarę w Bóstwo Chrystusa (Łk 4, 33-41). Chrystus kazał im milczeć, lecz oni nie mogli milczeć: musieli głosić ,,Świętego Bożego”. To siła wiary otwiera myśli i kształtuje je w potężny głos. To oczywistość, której nie tylko nie można zaprzeczyć, ale nie można jej w sobie utrzymać. Ilu ludziom oczywistość wiary tłoczy do ust wyznanie. Ale z człowiekiem bywa nieraz gorzej, niż z szatanem. Bo konwenans, pycha, przesąd – mogą zamknąć usta wyznaniu. Ilu szatanów, podniecając nienawiść w sercach ludzkich do Boga, nauczyło ludzi wierzyć w Boga! Ile krwawych prześladowań Kościoła otwierało ludziom oczy na potęgę Kościoła! Uznali to zwłaszcza pisarze, którzy całe życie strawili na pisaniu bluźnierstw. Gorzej było z szatanami w mundurach, bo tu spotyka się najwięcej ludzi głupich, a tych nawet szatan rozumu nie może nauczyć. Głupota jest najwierniejszym sprzymierzeńcem niewiary. Ale prawdziwy szatan, to mądry duch, który wie, że Jezus jest Chrystusem (Łk 4, 41), Synem Bożym”.

W modlitwie brewiarzowej modliłem się między innymi słowami z Psalmu 10:

,,Dlaczego z dala stoisz, o Panie,
ukrywasz się w czasach ucisku?
Gdy występny się pyszni, biedny jest w udręce
i ulega podstępom, które tamten uknuł.
Bo chełpi się grzesznik swą pożądliwością,
bluźni drapieżca i pogardza Panem.
Pyszniąc się mówi występny:
„Nie pomści, nie ma Boga”.
Oto całe jego myślenie.
Drogi jego układają się zawsze pomyślnie;
tak wzniosłe są Twe wyroki, że ich nie pojmuje,
drwi ze wszystkich swoich przeciwników.
A w sercu swym mówi: „Ja się nie zachwieję,
nie zaznam niedoli w najdalszych pokoleniach”.
Jego usta pełne przekleństwa, zdrady i podstępu,
a pod jego językiem złość i krzywda.
Czai się w zasadzkach przy drogach
i zabija niewinnego z ukrycia,
oczy jego wypatrują biedaka.
Zasadza się w kryjówkach, jak lew w jaskini,
czai się, by porwać ubogiego,
porywa go i wciąga w swoje sieci.
Chyli się przyczajony,
od jego ciosu pada ubogi.
Mówi w sercu swoim: „Bóg nie pamięta,
oblicze swe odwrócił, nigdy tego nie ujrzy”.
Powstań, o Panie, wznieś swą rękę, Boże,
nie zapominaj o biednych.
Dlaczego gardzi Bogiem występny
i mówi w swym sercu: „Nie pomści”?
A Ty to widzisz: i trud, i cierpienie,
patrzysz, by wziąć je w swe ręce.
Tobie poleca się biedny,
Tyś opiekunem sieroty.
Skrusz ramię grzesznika i złoczyńcy,
wypleń wszelką nieprawość, by już jej nie było.
Pan jest królem na wieki wieków,
z Jego ziemi zniknęli poganie.
Wejrzałeś, Panie, na pragnienie pokornych,
umocniłeś ich serce, nakłoniłeś ucha,
Abyś strzegł praw sieroty i uciśnionego
i by człowiek, który powstał z ziemi, nie siał już postrachu”.

Modliłem się także słowami z Psalmu 13:

,,Jak długo, Panie, nie będziesz o mnie pamiętał?
Jak długo będziesz ukrywał przede mną oblicze?
Jak długo będę ból cierpiał w mej duszy,
a w moim sercu codzienną zgryzotę?
Jak długo mój wróg będzie się wynosił nade mnie?
Spojrzyj i wysłuchaj mnie, Panie, mój Boże!
Oświeć moje oczy, bym nie zasnął w śmierci,
By wróg mój nie mówił: „Ja go zwyciężyłem”,
by się nie cieszyli moi przeciwnicy, że się zachwiałem.
Ja zaś zaufałem Twemu miłosierdziu,
niech się moje serce cieszy z Twej pomocy.
Będę śpiewał Panu, który obdarzył mnie dobrem”.

Tego dnia poruszyły mnie słowa patrona dnia św. Antoniego Marii Clareta:

,,Mówię sam do siebie: Syn Niepokalanego Serca Maryi jest człowiekiem, który płonie miłością i zapala owym płomieniem wszystko, dokądkolwiek się udaje. Jest człowiekiem, który gorąco pragnie i z całych sił dąży do tego, aby wszystkich ludzi rozpalić ogniem Bożej miłości. Niczym nie daje się odstraszyć, raduje się niedostatkiem, podejmuje trudy, przyjmuje utrapienia. Pośród fałszywych oskarżeń jest szczęśliwy, wśród cierpień radosny. O niczym innym nie myśli, jak tylko o tym, w jaki sposób iść za Chrystusem i naśladować Go w modlitwie, trudach i cierpieniach, w nieustannym i wyłącznym szukaniu chwały Bożej i zbawienia ludzi”.