W imię Prawdy! C. D. 268

12 kwietnia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści w książce pt. ,,Kto naprawdę go zabił?:

,,Latem 1984 roku decydująca rozgrywka była przygotowana w najdrobniejszych szczegółach. Mimo to generał Wojciech Jaruzelski był zaniepokojony krótkim zastojem działań wobec kapelana ,,Solidarności” – spowodowanym, jak tłumaczyli odpowiedzialni za ,,problem księdza Popiełuszki” funkcjonariusze Departamentu IV MSW – kuracją szpitalną wiceministra spraw wewnętrznych Władysława Ciastonia. Jaruzelski był tak zaniepokojony, że zaalarmował kierownika Urzędu ds. Wyznań, profesora Adama Łopatkę, zobowiązując go do wzmożenia aktywności.

W homiliach z tamtego okresu ksiądz Popiełuszko odnosił się m.in. do kwestii uzależnienia Polski od Związku Radzieckiego, oceniając ciągłość polityki caratu wobec Polaków w wydaniu władców komunistycznych po II wojnie światowej.
Ksiądz podkreślał, że dzięki chrześcijaństwu jesteśmy powiązani z kulturą Zachodu i dlatego mogliśmy się w przeszłości opierać wszelkim innym kulturom ludów barbarzyńskich. Mogliśmy się oprzeć kulturom narzucanym przez wrogów czy przyjaciół.

Reakcja nastąpiła niemal natychmiast.
12 września 1984 roku atak na ,,Solidarność” i na osobę księdza Jerzego Popiełuszki przypuściły moskiewskie ,,Izwiestia”. W tekście ,,Lekcja za darmo” warszawski korespondent tej gazety zarzucił uwolnionym w wyniku lipcowej amnestii działaczom ,,Solidarności”, iż wychodzą ze skóry, żeby zostać na widoku i by Zachód nie przestał wysyłać im darów. Dlatego występują nawet w kościołach, gdzie domagają się zmiany pojałtańskiego porządku w Europie.
Jako przykład takiego kościoła Leonid Toporkow wskazał świątynię na Żoliborzu, gdzie, jak oceniał, nabożeństwa zostały zamienione na polityczny miting i gdzie głośne były okrzyki o zwrot Lwowa i Wilna. Toporkow ostrzegał, że wystąpienia te są prowokacją wobec Związku Radzieckiego i jako takie mają na celu zburzenie przyjaźni między narodami Polski i ZSRR. Działacze solidarnościowi występują – zdaniem Leonida Toporkowa – przeciwko politycznym interesom PRL, nawołując do wystąpienia z Pakty Warszawskiego i RWPG. (…)

Urabianie gruntu pod mające nastąpić niebawem wydarzenia było kontynuowane 19 września 1984 roku, w tygodniku ,,Tu i teraz”:
,,W kościele księdza Popiełuszki urządzane są seanse nienawiści. Mówca rzuca tylko kilka zdań wyzbytych sensu perswazyjnego oraz wartości informacyjnej. On wyłącznie steruje zbiorowymi emocjami (…). Wyznawcy sfanatyzowanego księdza Popiełuszki nie potrzebują argumentów, dociekań, dyskusji, nie chcą poznawać, spierać się, zastanawiać i dochodzić do jakichś przekonań (…). Ksiądz Jerzy Popiełuszko jest więc organizatorem sesji politycznej wścieklizny – napisał Jan Rem (Jerzy Urban) 19 września 1984 roku w artykule pt. ,,Seanse nienawiści”.

W drugiej połowie września i na początku października ksiądz Jerzy otrzymywał znacznie więcej niż kiedykolwiek listów z pogróżkami i gróźb telefonicznych. Narastało zagrożenie, sytuacja księdza pogarszała się błyskawicznie, a jego los był już w tym momencie przesądzony: musiał zamilknąć, bądź – co bywa o wiele milej widziane przez każda policję polityczną na świece – mówić, ale jako przeobrażony współpracownik. Innymi słowy – jedyną szansą księdza było ocalenie życia za cenę pogrzebania ducha.
Wymuszona zgoda księdza byłaby ogromnym atutem w rękach specjalistów z zakresu kombinacji operacyjnych, przygotowujących grunt pod przyszłe wydarzenia w Polsce – problem ,,Solidarności” nie został rozwiązany, wręcz narastał. Inspiratorzy zbrodni i jej przyszli wykonawcy liczyli na to, że ksiądz ,,rozsypie się” na torturach. Dotychczas podczas przesłuchań, rozmów, a nawet w podejmowanych wobec kapelana szykanach stosowano w sumie łagodne metody perswazji. Prowokacje, zastraszanie, dyskredytowanie, nawet poniżające przesłuchania z elementami rewizji osobistej, w trakcie których księdzu Jerzemu kazano się rozbierać do naga – wszystkie te represje nie przynosiły spodziewanego efektu.

Tymczasem kapelana ,,Solidarności” nie można było nawet aresztować aby zmusić go do uległości. Generał Jaruzelski w politycznych realiach tamtego okresu nie mógł nie uwzględnić prośby arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego o wypuszczenie z aresztu księdza Jerzego Popiełuszki (po zatrzymaniu go do sprawy ,,rewelacyjnych” efektów przeszukania jego mieszkania przy ulicy Chłodnej w grudniu 1983 roku; jedynym efektem, osiągniętym niejako przy okazji podrzucenia materiałów obciążających, było zamontowanie podsłuchu, do którego bezpośredni dostęp miał Czesław Kiszczak). Mógł być natomiast nieco zaskoczony interwencją – spolegliwą, ale jednak interwencją – hierarchy w tej sprawie.

Wyglądało na to, że również drogą dyplomatyczną nie da się rozwiązać ,,problemu Popiełuszki”. Naciski wywierane przez Kiszczaka na kościelnych hierarchów dawały umiarkowny, niespełniający oczekiwań efekt: mimo napomnień hierarchów ksiądz wciąż ,,szczekał” z ambony, a decyzja prymasa Józefa Glempa o wysłaniu go na studia do Rzymu odwlekała się”.

W imię Prawdy! C. D. 233

27 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści w książce pt. ,,Ksiądz, historia zawierzenia silniejszego niż nienawiść i śmierć” dotyczące jednej ze spraw operacyjnych dotyczących kapłanów:

,,W trakcie rozmowy poruszono m.in. temat zaangażowania się niektórych warszawskich księży (…) w akcję anty-wyborczą, a więc przeciwko państwu i ustrojowi PRL-u. Twierdzenie to zilustrował prezydent przykładem z kazań ks. (…).
Prezydent przedstawił w tym punkcie rozmowy wniosek, aby kuria spowodowała wyeliminowanie ataków księży na władzę, wybory i ustrój PRL-u jako sprzeczne z obowiązującym porządkiem prawnym i zakłócającym wzajemne stosunki między państwem a kościołem.
Bp. (…) oświadczył, że ks. (…) i im podobni nie reprezentują stanowiska kościoła. Kościół bowiem nie atakuje władzy, zaś nieliczne przypadki nieodpowiedzialnych zachowań duchownych są przedmiotem troski kurii, a nawet samego prymasa, który z wymienionymi księżmi kilkakrotnie rozmawiał.
Prymas jednak nie chce w stosunku do nich wyciągnąć sankcji kanonicznych, gdyż zrobiłoby to im reklamę i zostałoby wykorzystane do jeszcze większego stopnia niepokoju społecznego.
Kuria stoi na stanowisku, że skuteczniejszym działaniem w stosunku do tych księży jest ich lekceważenie, aż poczują się bardziej samotni.
Ks. (…) wg biskupa nie mieści się w strukturach kościoła i jego przemówienia świadczą o tym, że nie zdałby on egzaminu z tolerancji. Dlatego tacy księża jak on nie otrzymują pracy w dużych placówkach kościelnych, aby nie mieli wpływu na duże masy ludzi.
Bp. (…) zaznaczył ponadto iż ks. (…) przesłuchiwani są przez organa śledcze i po tych przesłuchaniach używają sobie podczas kazań.
Biskup (…) obiecał na zakończenie, iż postulat Prezydenta w powyższej sprawie przekaże prymasowi.
W dniu bm. Prokurator Wojewódzki w Warszawie wydał postanowienie o wyłączeniu do odrębnego prowadzenia materiały ze śledztwa przeciwko (…) i innym w stosunku do m. in. ks. (…). Prowadzone czynności śledcze zmierzać będą do udowodnienia wymienionemu popełnienia przestępstwa z art. 194 i 270 KK. Wydział Śledczy SUSW wystąpił do prokuratury wojewódzkiej z wnioskiem przedstawienia ks. (…) zarzutów i zastosowania środka zapobiegawczego w formie tymczasowego aresztowania”.
,,Czytając ten materiał nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę. Przesłanie przełożonych księdza (…) i księdza (…) było jasne – tak jasne, że trudno o jaśniejsze: (…) i (…) mają być lekceważeni i czuć się osamotnieni. Grunt pod ostateczne rozwiązanie tzw. ,,problemu (…) i (…)” został przygotowany. Trwające od wielu miesięcy działania SB, realizującej wytyczne ludzi na wysokich stołkach, dobiegały końca. Służbie bezpieczeństwa udało się doprowadzić do tego, że obaj przyjaciele samotnie zmierzali ku swemu przeznaczeniu, które w obu przypadkach było zupełnie inne – w obu jednak bardzo tragiczne.
Po śmierci księdza (…) jego przyjaciel próbował jeszcze dopominać się o prawdę. Robił, co mógł, by poprzez homilie i kazania docierać do ludzkich serc i sumień, ale był to już tylko ostatni akt pierwszej części dramatu. Czas pokazał, że według autorów tego scenariusza część druga została obliczona na wiele następnych lat i że na tej ,,scenie” przyjdzie wystąpić mu w osamotnieniu i po części – w zapomnieniu.
Wtedy jeszcze jednak, gdy pod koniec 1984, domyślając się – słusznie – że i jego życie jest zagrożone i że w taki czy inny sposób i jemu zamkną niebawem usta gromadził i poruszał tłumy, wykorzystując intuicyjnie ten krótki czas, który mu jeszcze pozostał. Pokazywała to choćby notatka informacyjna sporządzona przez SB ,,w sprawie antypaństwowych wystąpień ks (…)” odnosząca się do kazania księdza (…) wygłoszonego 18 listopada w kościele Matki Boskiej Częstochowskiej w Warszawie, którego według szacunków resortu MSW słuchało ponad tysiąc pięćset osób, a którego ,,najbardziej drastyczne fragmenty” – jak to określono – trafiły bezpośrednio do rąk własnych generałów (…) i (…):
,,Zabili ks. Jerzego ludzie bez serca i bez ducha, szkieletów ludy, jak powiada Mickiewicz. Biada ludziom, którzy przemieniają siebie w szkielety, tracąc ludzkie serce i ludzką duszę, wyrzekając się bożego serca i bożego ducha. Biada ludziom, którzy innych chcieliby w szkielety poprzemieniać, biada systemowi bezbożnemu, nieludzkiemu, biada komunizmowi, który chce ludzi poprzemieniać w szkielety, a świat cały w cmentarz, który chce na cmentarzu założyć państwo szatana. Ks. Jerzy stał się ofiarą komunistycznego systemu i ofiarą ludzi, którzy czerwonemu smokowi służą. Ojczyzna nasza napadnięta przez zbójców woła o ratunek. Komunistyczni zbójcy w ciemności kłamstwa i zniewolenia napadli naszą matkę, Polskę, chcą ją obrabować i zabić. Wołanie naszej Matki usłyszał ks. Jerzy i odważnie pospieszył na pomoc i właśnie dlatego został zabity. Kto teraz usłyszy krzyk Matki, kto pobiegnie na ratunek, póki Matka nasza żyje. I mnie wolno wołać ,,ratunku, bandyci”, gdy widzę jak komuniści rabują i mordują Matkę, Polskę, gdy czuję, że ja sam mogę przez nich być zabity”.

W imię Prawdy! C. D. 195

22 lutego 2024 roku

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Popiełuszko, będziesz ukrzyżowany”:

,,Dni po zaginięciu księdza Jerzego należy uznać za moment załamania się psychozy stanu wojennego wywołanej przez terror. Czuwanie gromadziło dziesiątki tysięcy (wiedziała o tym CIA na podstawie danych satelitarnych), pogrzeb zgromadził setki tysięcy. 350 tysięcy – jak chcą jedni, 500 tysięcy, jak udowadniają drudzy na podstawie zdjęć robionych przez samoloty komunistów i satelity – zebrało się bez lęku na pogrzebie bohaterskiego księdza.

Uczestnicy pogrzebu mieli poczucie, że stykają się z jedną największych zbrodni, jakich dokonał reżim moskiewski w Polsce, ze zbrodnią półwiecza, która nigdy nie będzie zapomniana. Przemówił prymas Polski i Lech Wałęsa, uznany przez komunistów za już nieistniejącego. Milicjanci zamiast bić, zabijać, dbali o bezpieczeństwo wrogich im tłumów, a może i własne, gotowe bronić samych siebie, nie okazując nienawiści do tłumów. Przekonali się, że są one od nich liczniejsze i że kiedyś może będą musieli przed nimi zdać sprawę ze swojego postępowania. Ksiądz Jerzy swoją śmiercią zadał cios terroryzmowi komunistycznemu. Nastąpiło załamanie się strachu. I choć to zwycięstwo zostało zaprzepaszczone przez negocjatorów na ulicy Zawrat, w Magdalence i przy ,,okrągłym stole”, przez zabranianie robotnikom strajku w ważnym momencie 1986 i 1989 roku, zwycięstwo księdza Jerzego – moim zdaniem – uświadomiło komunistom, że należy postarać się o legalizację swojej władzy, co zrealizowali, gdy do władzy doszedł Gorbaczow, który nakazał im takie postępowanie.

Mordercy, nim księdza Jerzego zabili, liczyli na to, że da się tego uniknąć dzięki zastraszeniu. Jak ongi Bock, który żegnał świętego Maksymiliana, wstrzykując mu fenol, słowami: ,,Teraz ci będzie lżej na drodze do wieczności”, także funkcjonariusze SB lubowali się w aforyzmach, metaforach i alegoriach. Telefonowali całe miesiące, powtarzając natrętnie jak katarynka, kwestię: ,,Będziesz ukrzyżowany”.”

*

,,Naród polski nie nosi w sobie nienawiści, i dlatego zdolny jest wiele przebaczyć, ale tylko za cenę powrotu do prawdy. Bo prawda i tylko prawda jest pierwszym warunkiem zaufania. Naród tak boleśnie doświadczony już nie uwierzy żadnym gołosłownym deklaracjom”.

W tym dniu przeczytałem również ważne dla mnie treści w książce pt. ,, Wydanie świętego Maksymiliana w ręce oprawców”:

,,- Podobieństwa wynikały ze ścisłego naśladowania Chrystusa przez ojca Maksymiliana, więc i to co zwracało się przeciw niemu też się upodobniło – powiedział brat Arnold.
– Czy brat powie, kim byli ci Judasze?
– bardzo mnie pan zjednał swoim wywodem, ale nie nadszedł czas, bym panu powiedział, co jest wiadome w tej sprawie.
– Kiedy ten czas nastąpi? – spytałem.
– Trzeba czekać i być cierpliwym – odrzekł franciszkanin.

Odpowiedź brata Arnolda za zakaz poszukiwania na własną rękę. Choć nie wiedziałem, czy brat Arnold wprowadzi mnie kiedykolwiek na drogę poznania historii wydania świętego Maksymiliana w ręce oprawców, i choć nie znałem przyczyny tego zakazu, postanowiłem go nie łamać.

– Trzydzieści lat temu, ten sam czas. Żniwa w Oświęcimiu. Można zjeść kilka ziarenek zboża. Przy wieczornym apelu okazuje się, że brak jednego więźnia z bloku 14A. Wszedł w zboże i wyludnioną wokół obozu okolicą odszedł tak daleko, że pościg go nie dosięgnął. Noc, dzień i noc staliśmy, czekając na selekcję do bunkra głodowego na śmierć, co było karą za ucieczkę więźnia dla tych, którzy zostali – zaczął Gajowniczek.

Niektórzy SS-mani noc spędzili z nami, bijąc. Rósł stos nieprzytomnych. Zaczęła się wybiórka. Liczyliśmy, na kogo wypadnie. Oko Fritzscha padło na mnie, potem wskazał ręką i wiedziałem, że po mnie, i rzeczywiście wypowiedziałem te słowa: ,,Mam żonę i dzieci, żal mi ich, że je osierocę”.

Nagle ruch: jakiś więzień wystąpił z szeregu przede mną, zdjął czapkę przed Fritzschem, a on pyta, czego więzień chce, więzień odpowiada: ,,On ma żonę i dzieci, ma dla kogo żyć, ja jestem samotny i chcę umrzeć za niego”. ,,Za którego ty chcesz iść więźnia?” – zapytał Fritzsch. ,,Za tego” – odwrócił się więzień. Patrzył na mnie. Poznałem, że jest to ojciec Kolbe. Mnie kazano wstąpił do szeregu na jego miejsce, a jemu na moje. Jak to się stało, że Fritzsch usłuchał więźnia – nigdy tej zagadki się nie wyjaśni. Nie wierzyłem sobie, że znów będę żył.

– Powiedział pan ,,znów”. Od tej chwili – jak pan żyje?
– w tym życiu czekały mnie zaraz straszliwe chwile… przechodziłem tyfus.
– Czy nie przeklinał pan tego, że pan żył?
– O, nie. Bardziej jeszcze chciałem żyć, żeby nie zmarnowała się ofiara ojca Kolbe, chroniłem siebie dwa razy bardziej. W ten sposób ratował mnie drugi raz. On mi jeszcze dodawał siły, myślę, że już z nieba. Jak mogłem zaprzepaścić jego życie? On przeznaczył je, żebym żył z moją żoną i cieszył się synami. Do nich szedłem przez lasy pod Schwerinem w czasie ewakuacji: dwanaście dni nie dano nam jeść ani pić. Żywiliśmy się trawami i pokrzywami. Były upały i one były suche. Potem wojska amerykańskie przeszły przez nas. Kazali nam wstać i iść. Poszedłem. Zapisałem się na transport do Polski i wróciłem.

– Potem minęło dwadzieścia pięć lat życia?
– Bez burz, wielki okres spokoju, żadnych zdarzeń.
– Żadnych?
– Nic, zupełnie nic się nie zdarzyło. Rozpoczęło się to życie w Brzegu, nie chcieliśmy wracać do Warszawy, do wspomnień. Przyjechaliśmy tu za kuzynką. ,,Przywiozłaś mnie do miasta umarłych. Tu umarli tylko mieszkają” – powiedziałem żonie. Może trzy tysiące ludzi tu było, łącznie z Niemcami, którzy wyjeżdżali. Miasto zdruzgotane. Ja pracowałem w administracji, żona w handlu. Nie zdobyliśmy wysokich stanowisk ani godności, ani odznaczeń. Nie dokonaliśmy niczego. Pracowałem w opiece społecznej. Jak tylko przyjechaliśmy, garnęli się do nas Niemcy, mały chłopiec, który stracił ojca na froncie, Manfred. Dawaliśmy mu chleb. Kiedy odjeżdżali do Niemiec, przyniósł prezent: tacę z kieliszkami, obiecał pisać, ale wiedzieliśmy, że nigdy nie napisze ani się nie zobaczymy”.

W imię Prawdy! C. D. 63

31 października 2023 roku

Tego dnia przeczytałem jeden z wierszy czytanych na Mszach Świętych za Ojczyznę celebrowanych przez bł. Ks. Jerzego Popiełuszkę:

MODLITWA POWSZECHNA

,,Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
podnoszą z ziemi wedle obyczaju –
już nie wrócimy, bośmy z tego kraju
wygnali prawa narodu i nieba –
i kraj już nie ten i straszno w tej ziemi,
gdzie chleb wdeptany butami brudnymi.
Lecz choć kraj ten tak boleśnie zmieniony,
Tu trwanie nasze – tu nasze ufanie.
Który obalasz i prawa, i trony,
Spraw niechaj dom nasz znów się domem stanie.
Ciebie prosimy, wysłuchaj nas Panie.

Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie –
przywróć tych, co jak ptaki rozgonione burzą –
bo i naszą jest winą ich niepowracanie.
Daj mowę dawną – przywróć dawne strony
Tym odepchniętym i tym pogardzonym –
a gniazdo niechaj czyste na nich czeka,
bo to jest prawo ptaka – i człowieka.
Módlmy się, niechaj nam wybaczą rozstanie,
spraw niechaj dom nasz ich domem się stanie.
– Ciebie prosimy, wysłuchaj nas Panie.

Do kraju tego, gdzie pierwsze pokłony
bywały niegdyś Tobie oddawane –
a dziś oto nam Boga zmylono z szatanem,
a dziś kto włada ten bywa chwalony –
choć temu, który kark najniżej zgina
fałsz jest zapłatą, i wzgarda i drwina –
byśmy pomiędzy szatanem a Bogiem
wybrali – iść daj nam choćby przez ogień.
Za niepokorne karku uginanie –
spraw niechaj dom nasz znów Twoim się stanie.
– Ciebie prosimy, wysłuchaj nas Panie”.

Nieśmiertelny prorok

Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: „Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?” On odparł: „Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał”. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu. Mt 17, 10-13

Czytaj dalej