Jezus powiedział do Żydów: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki”. J 8, 51
Przypominam sobie moją pierwszą fascynację nauką Jezusa Chrystusa… Miałem 17 lat… Codziennie wieczorem otwierałem Pismo Święte, czytałem krótki fragment i modliłem się przez chwilę… To mogło trwać od 2 do 5 minut. Dzięki tej praktyce Jezus miał dostęp do mojego serca… Wielokrotnie je poruszał, motywował i dawał nowe światło na wiele konkretnych spraw. Moja wiara zaczęła zaskakiwać nawet mnie 🙂 Pamiętam, jak pierwszy raz przeczytałem słowa mówiące, że więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu. Zacząłem wcielać to w moje życie…, a serce skakało z radości. Pomyślałem – Panie ty masz rację… Od tej pory będę czynił wszystko, co powiesz mi w swoim słowie 🙂 Innym razem cały dzień poświęciłem dla sportu (siłownia, rower, trening w piłkę nożną). Pojawił się we mnie wyrzut, że zapomniałem tego dnia o modlitwie. Otwieram wieczorem Pismo i czytam: ,,nie dbaj tak o ciało, jak o duszę”. To się nazywa trafiony – zatopiony. Uwierzyłem Bożemu Słowu całym sercem, kontynuuje tę przygodę już 13 lat i wciąż nie mam dość… Dzięki Słowu Pana czuję, że żyje, znam konkretny cel i sens mojego istnienia. Otrzymuję siłę, by iść każdego dnia we właściwym kierunku… Jego słowo potrafi mnie także podnosić po ciężkich glebach… Dziękuję Panie za każde Twoje słowo, które daje mi życie i nadzieję na wieczność w Twojej chwale…