Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim wy sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Mt 7, 1-3
Z moich prostych obserwacji wynika, że praktycznie każdy człowiek choruje lub chorował na ocenianie, krytykowanie i sądzenie innych… Oczywiście jedni przechodzą tą chorobę bardziej boleśnie inni mniej… Myślę, że wiele osób chciałoby pozbyć się tego grzechu, który obciąża serce i burzy wewnętrzny pokój… Być może dostrzegasz w sobie ten wirus i szukasz lekarstwa… Przyznam się, że jeszcze całkiem nie dawno miałem z nim dosyć duży problem… Gdyby Bóg ocenił mnie wtedy wg moich kryteriów – byłbym bardzo biedny… Co mnie uzdrowiło?…Poznanie swojej grzeszności… Podczas rekolekcji ignacjańskich Bóg ukazał mi prawdę o moich słabościach… Odkąd wiem, że żyję tylko dzięki Jego miłosierdziu, na które nawet nie zasłużyłem – czuję, że nie mam żadnego prawa do sądzenia innych… Całe życie mogę tylko dziękować Bogu, że żyję i potrafię jeszcze coś dobrego zrobić dla Jego chwały… Nigdy nie spłacę długu, który u Niego zaciągnąłem… Nie chce także przeszkadzać Mu w ratowaniu innych, którzy mają takie same prawo do miłosierdzi jak ja… Jeżeli Bóg pozwoli, mogę swoim świadectwem dzielić się z innymi, by także uwierzyli w moc Jego miłosierdzia…
Dziękuję Ci Panie za łaskę poznania swojej belki, dzięki której nie chcę już nikogo sądzić i wytykać błędów… A jeżeli będę już musiał to uczynić dla dobra konkretnej osoby i wspólnoty, to proszę bym potrafił wtedy mówić z wielką troską i miłością…
Na koniec polecam lekarstwo od św. Faustyny: