W imię Prawdy! C. D. 404

28 czerwca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Święty Ireneusz walczył aż do śmierci w obronie prawa Bożego, nie bał się gróźb prześladowców, bo Chrystus był jego mocą”.

,,Gdy zstąpił z góry, szły za nim liczne rzesze ludu. Wtedy przybliżył się trędowaty i upadłszy przed nim na twarz rzekł: ,,Panie, jeżeli chcesz, możesz mnie oczyścić.” On zaś wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: ,,Chcę, bądź oczyszczony!” I natychmiast został oczyszczony z trądu. Jezus zaś rzekł do niego: ,,Bacz, abyś nikomu tego nie mówił. Idź raczej, ukaż się kapłanowi i złóż ofiarę, jaką przepisał Mojżesz. Niech im to posłuży jako świadectwo.”

Do powyższego fragmentu Pisma świętego ważny był dla mnie komentarz ks. Wujka:

,,Patrz abyś nikomu nie powiadał.
Nie zabrania, żeby zgoła nigdy nie mówił, lecz iżby nie rozgłaszał w przódy nim się ukaże kapłanom, aby ci dowiedziawszy się o tem z ogólnej wieści, nie potwarzali snadź iż nie jest prawdziwie oczyszczonym, gdyż do nich należało według prawa wydawać sąd o rzeczywistem wyleczeniu się z trądu.
Ukaż się kapłanowi.
Tak rozkazuje, żeby się nie zdało iż nie zachowuje prawa, i żeby dać nam powód do pokory, a także aby kapłani, sami stwierdziwszy cud, nie mieli żadnej wymówki, iż w niego nie uwierzyli.
Kapłani starego zakonu (mówi św. Złotousty) mieli moc tylko rozeznania albo rozsądzania, który był od trędu oczyszczony. Ale kapłani nowego zakonu mają moc, nie tylko doświadczać, kto jest oczyszczony, ale zgoła oczyszczać duszne zmazy. A przetoż którzy nimi gardzą, daleko są gorszy i godni większego karania niźli kiedy Dathan ze wszystkimi pomocniki swemi. To wszystko jego słowa.
Na świadectwo im. Iżby ci sami, którzy się mnie najbardziej sprzeciwiają, pierwsi byli świadkami cudów moich, i żeby ich niedowiarstwo własnem ich świadectwem zostało przekonane. Nie wprzódy bowiem przyjmowali dar, aż się dokładnie przeświadczyli o uzdrowieniu.”

W imię Prawdy! C. D. 403

27 czerwca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,W chwili objęcia rządów Jojakin miał osiemnaście lat, a panował w Jerozolimie trzy miesiące. Matka jego miała na imię Nechuszta i była córką Elnatana z Jerozolimy. Czynił on to, co jest złe w oczach Pana, zupełnie jak jego ojciec.
W owym czasie słudzy Nabuchodonozora, króla babilońskiego, wyruszyli przeciw Jerozolimie i oblegli miasto. Nabuchodonozor, król babiloński, stanął pod miastem, podczas gdy słudzy jego oblegali je. Wtedy Jojakin, król judzki, wyszedł ku królowi babilońskiemu wraz ze swoją matką, swymi sługami, książętami i dworzanami. A król babiloński zabrał go w ósmym roku swego panowania.
Zabrał stamtąd również wszystkie skarby świątyni Pańskiej i skarby pałacu królewskiego. Połamał wszystkie przedmioty złote, które wykonał Salomon, król izraelski, dla świątyni Pańskiej – tak jak Pan przepowiedział. I uprowadził na wygnanie całą Jerozolimę, mianowicie wszystkich książąt i wszystkich dzielnych wojowników, dziesięć tysięcy wziętych do niewoli, oraz wszystkich kowali i ślusarzy. Pozostała jedynie najuboższa ludność kraju. Uprowadził też Jojakina do Babilonu. Także matkę króla, żony króla, jego dworzan i możnych kraju uprowadził z Jerozolimy do Babilonu. Wszystkich ludzi znacznych w liczbie siedmiu tysięcy, kowali i ślusarzy w liczbie tysiąca, wszystkich wojowników król babiloński uprowadził na wygnanie do Babilonu.
W jego zaś miejsce król babiloński ustanowił królem jego stryja, Mattaniasza, zmieniając jego imię na Sedecjasz”. 2 Krl 24, 8-17

,,Boże, poganie wtargnęli do Twego dziedzictwa,
zbezcześcili Twój święty przybytek,
Jeruzalem obrócili w ruiny.
Ciała sług Twoich wydali na pastwę ptaków z nieba,
zwierzętom ziemskim ciała Twoich wiernych.
Ich krew rozlali jak wodę wokół Jeruzalem
i nie miał ich kto pogrzebać.
Przedmiotem wzgardy staliśmy się dla sąsiadów,
igraszką i pośmiewiskiem dla otoczenia.
Jak długo, Panie?
Czy wiecznie będziesz się gniewał?
A Twoja zapalczywość płonąć będzie jak ogień?
Nie pamiętaj nam win przodków naszych,
niech szybko nas spotka Twoje zmiłowanie,
gdyż bardzo jesteśmy słabi.
Wspomóż nas, Boże, nasz Zbawco,
dla chwały Twojego imienia;
Wyzwól nas i odpuść nam grzechy
przez wzgląd na swoje imię”. Ps 79

,,Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę,
a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego”. J 14, 23

,,Nie każdy, który mi mówi: Panie, Panie! – wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mego Ojca, który jest w niebiesiech. Wielu powie mi w owym dniu: Panie, Panie! Czyż nie prorokowaliśmy w twoim imieniu? Czyż nie wypędzaliśmy czartów w twoim imieniu? Czyż nie zdziałaliśmy w twoim imieniu wielu cudów? A ja wówczas oświadczę im publicznie: Nigdy nie znałem was; idźcie precz ode mnie wy, co nieprawość czynicie!” Mt 7, 21-29

Do powyższego fragmentu Pisma świętego ważny był dla mnie komentarz ks. Wujka:

,,Nie każdy, który mi mówi Panie. Cić pewnie wiarę mają: boby bez niej Pana wzywać nie mogli . Rz 10, 14. A jednak tu widzimy, iż nie dosyć na wierze: a iż nie sama niewiara jest grzechem: jako uczy Luter. Gdyż ani sami katolicy i prawowierni, choćby też wielką wiarą prawdziwe cuda czynili przez imię Pana Chrystusowe: wszakże bez dobrych uczynków zbawienia dostąpić nie mogą. Ktemu obacz którzy to są, co zawsze w gębie mają Panie, Panie: co im jednak najmniej niepomoże, gdyż tak uczynki dobre zelżyli, i sprawiedliwość chrześcijańską ludziom ohydzili”.

W imię Prawdy! C. D. 402

26 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Święty Bernard nie wyklucza innych także przyczyn, ale pychę uważa za najpierwszą. Obok pychy na pierwszorzędnym miejscu wśród przyczyn chwilowego odjęcia pociech należy postawić doświadczenie i oczyszczenie duszy od przywiązania do samej siebie i do własnych korzyści, aby przez oderwanie od wszelkich pociech, nawet duchowych, stała się godną ścisłego zjednoczenia z Bogiem.

To oczyszczenie dokonuje się w dziwny i bardzo przykry sposób. Niższe bowiem władze człowieka tracą wszelką słodycz zmysłową, osuszają się łzy nabożne, a źródła łask wysychają. Lato przemienia się w zimę, a ten co niedawno krzepił się zdrojem rozkoszy, napełniony goryczą powtarza za Tobiaszem: ,,Co za wesele mi będzie, który w ciemności siedzę, a światłości niebieskiej nie widzę? (Tb 5, 12), a za Izajaszem: ,,Uschła trawa, ustał urodzaj, zieleń wszelaka zginęła” (Iz 15, 6)

Niekiedy taki człowiek bywa pozbawiony dóbr doczesnych, opuszczony od przyjaciół, brany na kieł przez wszystkie języki, wzgardzony jako półgłówek, a życie jego i obyczaje bywają wszędzie szkalowane. Nachodzą go ciężkie choroby, trapią go pokusy szatańskie, a gdziekolwiek się zwróci, napotyka same utrapienia, pośmiewiska, prześladowania i nieprzeliczone obrazy śmierci. W wyższych zaś władzach: rozum okrywa nieprzejrzana ciemność, a wola popada w odrętwienie, nie znajdując nigdzie pociechy: ani w Bogu, ani w stworzeniach. Stygnie wszelki żar młodości, a najcięższe jest to, że duszę w takim stanie tyle nagabuje pokus, że się jej często zdaje, jakoby się zgodziła na niedowiarstwo, bluźnierstwo lub rozpacz.

Te straszne męki porównują ci, co je ponosili, z karami piekielnymi. Znakomity przykład tego wszystkiego mamy w życiu błogosławionej Anieli de Foligno, która sama o sobie pisze, że wolałaby przecierpieć wszystkie tortury męczeńskie, aniżeli znosić takie oschłości. Podobnie też była doświadczana święta Magdalena de Pazzis. Przeżyła ona pięć lat jakoby w ogniu pokus, zobojętniała, ostygła, opuszczona od wszystkich, policzkowana przez szatana, trapiona pokusami bluźnierczymi i prawie pozbawiona użycia rozumu.
Pomijam inne przykłady, a przystępuję do podania środków zaradczych.
Pierwszym z nich jest dokładne wykrycie przyczyny oschłości. Jeżeli bowiem opuszczenie pochodzi z naszej winy i opieszałości, musimy je zgładzić przez pokutę i poprawić się na przyszłość. Jeżeli pochodzi z napaści szatańskich, trzeba się im opierać. Jeżeli z woli Bożej, należy mężnie znosić ten ciężar i wyczekiwać cierpliwie, aż wreszcie Bóg rozproszy ciemności i na nowo napełni słodyczą.

Następnie należy przyznać, że nikt z samego siebie nic nie ma oprócz grzechów i niedoskonałości. Stąd też dobrze jest wyglądać cierpliwie zbawienia Bożego i nie porzucać ani nie zmniejszać modlitw, lecz owszem: powiększać je za przykładem Pana Jezusa, który będąc w trwodze śmiertelnej, modlił się usilniej (Łk 22, 43). A jak On nie prosił Ojca, aby Go uwolnił od krzyża, lecz aby stała się Jego wola, tak też i my powinniśmy wśród wszelkich ucisków ofiarować się i poddawać woli Bożej i składać jej dzięki, mówiąc z Hiobem: ,,Pan dał, Pan wziął; jak się Panu podobało, tak się stało. Niech będzie Imię Pańskie błogosławione” (Hi 1, 21).

Następnie należy rozważyć, że Pan Bóg spuszcza lub dopuszcza oschłości w tym samym celu, w jakim dusza pobożna pragnie pociech, tj. w celu oświecenia umysłu, dokładniejszego poznania tajemnic Bożych, w celu nabycia pokory, męstwa i jak najgorętszej miłości. Nie należy też w chwilach oschłości opuszczać zwyczajnych ćwiczeń pobożnych ani zmieniać dawnych postanowień, bo dusza chora nie może sobie dobrze radzić.
Wreszcie powinniśmy być najsilniej przekonani, że oschłości są szczególniejszymi darami Opatrzności, dowodami gruntownej cnoty i oznakami największej ku nam miłości Bożej. Jednakże można to zrozumieć tylko za pomocą wiary. Dlatego też dobrze jest zachować się w każdym utrapieniu spokojnie i poważnie. Już Prorok Pański powiedział, a święty Paweł potwierdził to zdanie, że sprawiedliwy z wiary żyje (Rz 1, 17), tj. żyje życiem duchowym opartym na zasadach wynikających z wiary, a one nim kierują i dodają mu siły.

Wiara zaś uczy, że sprawiedliwi bywają doświadczani jak złoto w piecu (Prz 27, 21), że to obecne, prędziutko przemijające i lekkie utrapienie nasze sprawuje w nas nader wielki ogrom wiekuistej chwały (2 Kor 4, 17), że Bóg jest z nami we wszelkiej przygodzie, że od Jego skinienia wszystko zależy, że wreszcie smutek w radość się obraca – jak powiada Psalmista w imieniu Boga: ,,Z nim jestem w ucisku, wybawię go i uwielbię go… i okażę mu zbawienie moje” (Ps 90, 15 i 16).
Święty Bernard objaśniając powyższe słowa, tak mówi: ,,Z nim jestem w ucisku – mowi Bóg. A ja miałbym czego innego szukać aniżeli ucisku? Ale mnie dobrze jest trwać przy Bogu, i nie tylko to, lecz i pokładać w Panu Bogu nadzieję moją (Ps 72, 28). On bowiem powiada: wybawię go i uwielbię go. Wolę, o Panie, żyć w utrapieniu, bylebyś był ze mną, aniżeli królować bez Ciebie, biesiadować bez Ciebie, chwalić się bez Ciebie. Wolę, o Panie, posiadać Cię w ucisku, mieć Cię ze sobą w ogniu, aniżeli żyć bez Ciebie, chociażby w niebiesiech”.

W imię Prawdy! C. D. 401

26 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Po pierwsze, zauważyć należy, że oschłości są dwojakie: jedne zmysłowe, drugie istotne. Pierwsze obejmują tylko niższe władze ludzkiej natury; drugie tak dalece przejmują zmysły, że przenoszą smutek także na wolę, łamiąc ją i podbijając tak, że tylko z największą trudnością przystępuje do praktyk duchowych. Tamte nie są niczym innym, jak tylko ociężałością, rozgoryczeniem i osłabieniem władz niższych nieodczuwających w ćwiczeniach pobożnych najmniejszej radości, czyli pociechy zmysłowej. Te zaś wskutek przyćmienia umysłu i sparaliżowania woli są tak straszną boleścią dla duszy, że na oko równają się karom piekielnym.

Oschłość czysto zmysłowa może pochodzić od Boga lub od szatana. Od kogo zaś pochodzi – dowodzą skutki. Może także pochodzić z natury ludzkiej, która szukając we wszystkim samej siebie, w braku pociech popada w smutek i stroni od świętych zajęć, a wyszukuje sobie złudne pociechy w stworzeniach. Kiedy zaś pochodzi od szatana, natenczas człowiek robi się niecierpliwym, oziębłym, zmiennym i pełnym nieufności i rozpaczy. Na wzmiankę o krzyżu, cierpliwości, pokorze, zdradza odrazę i wstręt, a odwracając się od drogi cnotliwej, zwraca się do trujących pociech światowych i cielesnych.

Kiedy oschłość zmysłowa pochodzi od Boga, dusza nie zwraca się pod jej ciężarem do stworzeń i nie szuka w nich pociechy. Nie czuje żadnego przyćmienia lub wstrętu, ale zdana zupełnie na Pana Boga dalej trwa w pobożnych ćwiczeniach. A im większa jest oschłość zmysłowa, tym więcej potęguje się pociecha istotna i tym więcej cieszy się dusza, że służy Bogu jedynie dla niego samego, a nie dla pociech zmysłowych, i nie wygląda innego szczęścia, jak tylko wiecznego.

Weźmy na przykład człowieka złożonego chorobą. Gdyby chory mający wstręt do jedzenia wierzył żołądkowi wzdrygającemu się na widok wszelkiego pokarmu, musiałby nic nie jeść. Wiedząc jednak dobrze, że nikt bez pokarmu obyć się nie może, zmusza się przeto do jedzenia. Tak też dzieje się i z duszą pobożną. Nawiedzona oschłością zmysłową, chociaż ze smutkiem i trudnością, przecież oddaje się ćwiczeniom pobożnym, nieskłoniona do nich zmysłową słodyczą, lecz przekonana o ich konieczności.

Po wtóre, należy zauważyć, że oschłość czysto zmysłową niedotykającą duszy łatwo znoszą ludzie pobożni i duchowi. Wiedzą oni bowiem z doświadczenia, że pociecha zmysłowa bywa na chwilę odjęta, ale też tym obficiej powraca, jeżeli dusza mężnie znosi jej stratę, zdając się wspaniałomyślnie na wolę Bożą.

Wiele przyczyn składa się na wywołanie powyższych zmian. Bóg bowiem użycza człowiekowi pociechy, aby nie ustawał, a oschłości, aby się nie wynosił. Tamta budzi nadzieję, ta zaś poskramia zarozumiałość. Tamta wspiera małoduszność, ta zaś rodzi pokorę.
Zresztą, czy łaska pocieszająca przychodzi, czy odchodzi, miłującym Boga wszystko dopomaga do dobrego (Rz 8, 28). Bóg udziela jej, komu chce, a odejmuje ją w stosownym czasie, aby wielkość pociechy nie wynosiła człowieka i aby jej nie posiadano jakoby prawem dziedzictwa. Aby człowiek poznał, że ten dar nie jest dziełem tego, co chce, ani… tego, co biegnie, ale… litującego się Boga (Rz 9, 16). Aby poznał dokładniej samego siebie, aby się lękał własnej słabości i aby zawsze trwał w pokorze. Aby otrzymanej łaski usilniej pilnował, a utraconej – aby skwapliwiej szukał. Aby się nauczył współcierpieć z bliźnimi, a przez cierpliwość czynił zadość za grzechy. Aby ciało nie osłabło pod ciężarem długotrwałych pociech duchowych. Aby usunąć zbyteczne przywiązanie do darów Bożych, by Bogu służono darmo. Aby człowiek nie był jako przyjaciel, towarzysz stołu, który nie wytrwa czasu potrzeby (Syr 6, 10). Aby cnota była wypróbowana, jako napisane: ,,A ponieważ byłeś przyjemny Bogu, potrzeba było, aby cię pokusa doświadczyła” (Tb 12, 13). Aby człowiek z chwili doczesnej oschłości poznał, jak złe i gorzkie będzie wieczne odłączenie od Pana Boga.

Atoli najważniejszą przyczyną odjęcia łaski jest – według zdania świętego Bernarda – pycha. ,,Nie bez przyczyny” – mówi tenże święty – ,,przyszło na mnie owo odrętwienie duchowe i przytępienie umysłu, i niezwykła ociężałość ducha. Biegłem dobrze, potknąłem się i upadłem. Znalazła się we mnie pycha, a Pan odstąpił z gniewem od sługi swego. Stąd pochodzi owa czczość ducha i brak pobożności, jakich doznawałem. Jakimże sposobem wyschło serce moje, zsiadło się jako mleko, stałem się jako ziemia bez wody? Tak stwardniało me serce, iż zapłakać nie mogę. Nie smakują mi psalmy, nie mam ochoty do czytania, modlitwa nie sprawia mi przyjemności, a na dawne rozmyślania zdobyć się nie mogę. Gdzież się podziało owo upojenie duszy? Gdzie pogoda umysłu i spokój, i wesele Ducha Świętego? Skąd pochodzi owa opieszałość do pracy ręcznej, ospałość przy czuwaniu, pochopność do gniew, zatwardziałość w nienawiści, rozwiązłość nadzwyczajna w języku i smaku, niechęć i nieudolność do kazań. Biada! Wszystkie góry naokoło mnie odwiedza Pan, lecz do mnie się nie zbliża”.

Cokolwiek zaś niżej wskazuje, że to opuszczenie należy koniecznie przypisać pysze i tak mówi: ,,Nie ma wątpliwości, że pycha tego przyczyną, chociażby się na zewnątrz nie ukazywała, chociażbyś się w niczym nie czuł, bo czego ty nie wiesz, wie Bóg, a On jest tym Sędzią. Czy ten, który pokornym daje łaskę, odbiera ją pokornym? Tak więc dowodem pychy jest utrata łaski. Jednakże niekiedy łaska bywa odjęta lub raczej cofnięta nie dla dokonanej pychy, ale dla tej, w jaką by się popadło, gdyby łaska nie została cofnięta. Masz na to dowód na świętym Pawle, któremu dany… jest bodziec ciała (2 Kor 12, 7), nie dlatego, że się wynosił, ale dlatego, żeby się nie wynosił. Tak więc, czy dokonana, czy niedokonana, zawsze jednak pycha będzie przyczyną utraty łaski”.

W imię Prawdy! C. D. 400

26 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Stąd Pismo Święte nazywa błogosławieństwem tego, który się zawsze boi (Prz 28, 14). Wielka jest bowiem zmienność rzeczy, wielka niestałość umysłu ludzkiego, różne działanie Opatrzności Boskiej. Po dniu pogodnym przychodzi noc burzliwa, a po największych dostatkach – zupełna nędza. Często śmiech zamienia się w płacz, radość w smutek, a co dopiero skosztowana wargami słodycz Boża wnet zamienia się w niezmierną gorycz.

Tak swym zamierzonym biegiem przemija wszystko pod słońcem (Koh 3, 11), a ten, co rzekł w dostatku swoim: ,,Nie będę poruszony na wieki”, niebawem powiada z jękiem: ,,Odwróciłeś oblicze swe ode mnie i stałem się zatrwożony” (Ps 29, 7 i 8). Z tego poznajemy, że nikt nie jest bezpieczny w dzień mocy (Ps 109, 3) swojej i że stąd koniecznie potrzeba nam wołać bez ustanku do Boga: ,,Gdy ustanie siła moja, nie opuszczaj mnie” (Ps 70, 9).

Prześlicznie wyraża się o tej pełności święty Bernard, mówiąc: ,,Duch przychodzi i odchodzi jako chce i nie łatwo ktoś pozna, skąd przychodzi i dokąd idzie. Tego może wolno nie widzieć bez utraty zbawienia, jednak bardzo niebezpiecznym jest nie wiedzieć bez utraty zbawienia, jednak bardzo niebezpiecznym jest nie wiedzieć, kiedy przychodzi lub kiedy odchodzi, albowiem te dziwne zmiany w postępowaniu Ducha Świętego względem nas musimy jak najtroskliwiej śledzić, byśmy nieobecnego nie pragnęli nieporządnie, a nie chełpili się Jego obecnością. Bo kiedy ktoś odchodzi w tym celu, aby tym goręcej był przywoływany, jakże będzie mógł być przyzywanym, jeżeli się jego odejścia nie zauważyło? A znowu: kiedy ktoś w tym celu raczy powrócić, aby pocieszyć, jakżeż nieodpowiednio do swego majestatu będzie przyjęty, jeżeli się nawet nie zauważy jego przybycia? Tak więc dusza niepoznająca odejścia naraża się na złudzenia, a niewyczekująca powrotu – staje się niegodną odwiedzin. Toż należy czuwać w każdej godzinie, bo nie wiemy, kiedy Duch Święty nadejdzie lub kiedy odejdzie. Duch Święty przychodzi i odchodzi, a nie zaprzestaje tego kolejnego działania względem tych, którzy są duchowi, lub raczej tych, których chce duchowymi uczynić, nawiedzając ich rankiem i nagle ich doświadczając.”

To kolejne następstwo pociech u ludzi duchowych odbywa się – według świętego Grzegorza – w następujący sposób. ,,Na początku przychodzą słodkie pociechy” – mówi tenże święty – ,,w środku zapasy z pokusami, a na koniec zupełna doskonałość. Najpierw doznają pocieszających słodyczy, następnie doświadczających goryczy, a wreszcie umacniających przyjemności i wzniesień”. Na innym zaś miejscu mówi tenże sam święty: ,,Bóg Wszechmogący opuszcza na chwilę tych, których na wieki umiłował. Stąd też powiada Pismo Święte: ,,Na małą chwilę trochę opuściłem cię, a w litości wielkiej zgromadzę cię. Na mały czas rozgniewania zakryłem nieco oblicze moje przed tobą, a miłosierdziem wiecznym zmiłowałem się nad tobą (Iz 54, 7-8). Albowiem Bóg nawiedzając dusze święte, wspiera je, opuszczając, doświadcza, darami umacnia, a utrapieniami próbuje”.

Święty Bernard mówiąc o nawiedzeniach Słowa, tak się wyraża: ,,Kiedy człowiek mniema, że Go już posiada, On nagle się wymyka, a płaczącemu i rzucającemu się w pogoń dozwala się ująć, lecz nie zatrzymać, bo znowu nagle jakoby z rąk wypada. A kiedy pobożna dusza pocznie nalegać usilnymi prośbami i wzdychaniami, znowu powraca, a pragnienia wiary jego (Ps 20, 3) nie zawodzi. Niebawem jednak znowu znika i nie ukazuje się, chyba żeby całą usilnością pragnienia był przywoływany. Tak więc nawet w tym ciele można się często cieszyć odwiedzinami Oblubieńca, lecz niezupełnie, bo nawiedziny sprawiają wprawdzie radość, ale opuszczenie jest przykre”.

W ten sposób Bóg uprzedza początkujących błogosławieństwami słodyczy, lecz następnie usuwa od nich pociechy, aby ich, jako już wykarmionych mlekiem, wśród różnych goryczy i utrapień poprowadzić do stałych potraw i doskonałości. Otóż te wszystkie przykrości i gorycze, jakie za sprawą lub dopuszczeniem Bożym ponosi dusza wierna, nazywają się zwyczajnie oschłościami. Z tego, cośmy o pociechach powiedzieli, można już mieć pewne pojęcie o oschłościach. Jednakże dla większej jasności pomówimy nieco i o nich z osobna”.