W imię Prawdy! C. D. 584

24 września 2024 roku – ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści z encykliki św. Leona XIII ,,Libertas Praestantissimum”:

Błędne nauki naturalistów i liberałów

,,Istotnie, dokąd w filozofii zmierzają naturaliści, czyli racjonaliści, tam dotąd dążą w porządku moralnym i cywilnym zwolennicy liberalizmu, stosując zasady, które naturaliści postawili, do obyczajów i praktyki życia. Owóż zasadą wszelkiego racjonalizmu jest panowanie rozumu ludzkiego: który, odrzucając winne posłuszeństwo Bożemu i wiecznemu rozumowi, a niezależność sobie przyznając, staje się dla siebie samego najwyższym początkiem, źródłem i sędzią prawdy. Tak więc ci, których nazwaliśmy stronnikami Liberalizmu utrzymują, iż w życiu czynnym nie potrzeba wcale władzy Bożej, której by słuchać należało, lecz, że każdy jest dla siebie prawem: stąd to zradza się owa moralność, którą niezawisłą zowią, a która pod pozorem wolności odwodząc wolę od zachowania przykazań Bożych, zwykła człowiekowi pozostawiać bezgraniczną swobodę. Łatwo odgadnąć, dokąd by to wszystko nareszcie, w społeczeństwie zwłaszcza ludzkim, doprowadziło. Gdyby się bowiem to utrwaliło i w przekonanie przeszło, iż nad człowieka nie ma nikogo wyższego, to wyniknęłoby, że przyczyny, która doprowadziła do cywilnego i społecznego zjednoczenia, nie trzeba upatrywać w jakimś zewnętrznym i ponad człowiekiem znajdującym się pierwiastku, lecz w wolnej woli jednostek: że władzę publiczną od ogółu jako pierwszego źródła, wywodzić należy, a nadto tak, jak rozum pojedynczych sam jest dla nich wodzem i normą życia prywatnego, tak też i rozum zbiorowy winien być tym dla wszystkich w sferze spraw publicznych. Stąd bardzo potężnym jest ogół: a większość ludu jest twórcą wszelkiego prawa i obowiązku. Lecz sprzeczność tego z rozumem okazuje się z tego, co już powiedziano. Chcieć bowiem, aby pomiędzy człowiekiem albo cywilnym społeczeństwem a Bogiem – stworzycielem, a przeto najwyższym prawodawcą wszystkich, nie zachodził żaden stosunek, sprzeciwiałoby się zupełnie naturze, i to nie tylko ludzkiej naturze ale i naturze, całego stworzenia: wszystkie bowiem dokonane rzeczy koniecznie pozostawać muszą w związku z przyczyną, która je wywołała: przystoi też to wszystkim naturom i należy do ich doskonałości, ażeby pozostawały na tym miejscu i na tym stopniu, jakiego się naturalny porządek domaga, a mianowicie, aby temu, co wyżej jest podlegało i posłusznym było to, co niżej stoi.

Oprócz tego jak najzgubniejszą jest taka nauka tak dla prywatnych ludzi, jak i dla państw. I rzeczywiście, jeżeli jedynie i wyłącznie na ludzki rozum zda się sąd o prawdzie i dobru, to zniesie się właściwą różnicę między dobrem a złem; szpetne od przyzwoitego nie będzie różnić się istotą, ale wedle mniemania i sądu pojedynczych: to, co się będzie podobało, będzie dozwolonym; ustanowiwszy zaś taką normę obyczajów, która dla powstrzymania i uśmierzenia burzliwych poruszeń duszy nie będzie mieć prawie żadnej mocy otworzy się przystęp wszelakiemu zepsuciu w życiu. W sprawach zaś publicznych władzą rozkazywania, rozłączona od prawdziwego i naturalnego swego początku, skąd wszelką czerpie moc sprawowania dobra ogółu prawo, stanowiące co czynić, a czego zaniechać wypada, zdane na kaprys większości tłumu, toż to pochyła droga do tyrańskiego panowania. Z odrzucenia władzy Boga nad człowiekiem i nad społeczeństwem ludzi wyniknie, że państwo nie ma religii, a względem wszystkiego, co odnosi się do religii nastąpi zupełna obojętność. Ogół podobnież w mniemaniu, że wyposażony jest najwyższą władzą, popadnie łatwo w bunt i zaburzenia, a po usunięciu hamulca obowiązku i sumienia nie pozostanie nic, prócz siły; ta jednak siła nie ma tyle znaczenia, iżby sama powstrzymać mogła namiętności pospólstwa. Dostatecznie o tym zaświadcza codziennie niemal ścieranie się z socjalistami i z innymi buntowniczymi tłumami, które od dawna już spiskują nad zupełnym wywrotem państw. Niechżeż więc ci, co zdrowy mają sąd o sprawach, orzekną i określą, czy takie doktryny przyczyniają się do prawdziwej, a godnej wolności człowieka, a raczej, czy jej nie wywracają i nie psowają doszczętnie.

Bez wątpienia, z takimi opiniami, przerażającymi już swoją dzikością, które otwarcie sprzeciwiają się prawdzie, a największych bied, jak widzieliśmy, bywają przyczynami, nie zgadzają się wszyscy zwolennicy liberalizmu. Wielu nawet z nich, zniewolonych wpływami prawdy, nie obawia się wyznawać, a nawet dobrowolnie twierdzi, że wolność, ośmielająca się z podeptaniem prawdy i sprawiedliwości niepomiarkowanej występować, staje się występną i wyradza się całkiem w swawolę: przeto musi nią kierować i rządzić zdrowy rozum, czego następstwem jest, że winna być podległą prawu naturalnemu i wiecznemu prawu Bożemu. Ale też powiedziawszy, że tu trzeba się zatrzymać, przeczą, iżby wolny człowiek podlegać musiał prawom, które by mu Bóg inną drogą, okrom drogi naturalnego rozumu, nałożyć chciał. Tak mówiąc, nie pozostają nawet z sobą w zgodzie. Boć jeżeli trzeba, na co sami przystają i czemu żadnym prawem nie mógłby się ktokolwiek sprzeciwiać, jeżeli tedy trzeba słuchać woli Boga prawodawcy, bo cały człowiek jest w mocy Boga i do Boga dąży, to wynika z tego, że nikt nie może przepisywać granic, ani warunków Jego prawodawczej władzy, nie chcąc tym samem występować przeciw powinnemu posłuszeństwu. Co więcej, jeśliby sobie rozum ludzki tyle przywłaszczał, iżby sam chciał postanawiać, które i jak wielkie prawa ma Bóg, a on obowiązki, to poszanowanie praw Bożych byłoby u niego więcej pozornym, niż rzeczywistym, a sąd jego ważyłby więcej, niż powaga i opatrzność Boga. Potrzeba więc, abyśmy normę życia stale i z religijnością brali tak z wiecznego prawa, jak też i ze wszystkich, i z poszczególnych praw, które nieskończenie mądry, nieskończenie potężny Bóg środkami, jakie mu się podobały, podał, a które pewnie po oczywistych i żadnej wątpliwości nie zostawiających cechach poznać możemy. I to tym bardziej, że tego rodzaju prawa, posiadając tenże sam początek i tegoż samego autora, co i prawo wieczne, zgadzają się zupełnie i z rozumem i naturalnego prawa są udoskonaleniem: one też obejmują w sobie nauczycielstwo samego Boga, który, aby rozum nasz i wola w błąd nie popadły, skinieniem i przewodem swoim łaskawie obydwojgiem kieruje. Niech więc święcie i nienaruszenie złączonym pozostanie to, co ani może, ani powinno być rozdzielonym i niech we wszystkim, jak to sam naturalny rozum przykazuje, odbiera Bóg uległe i posłuszne służby.

Łagodniejszymi nieco, lecz nie więcej z sobą zgodnymi są ci, co mówią, że wskazówki praw Bożych sterować mają oczywiście życiem i obyczajami prywatnymi, ale nie państwem: w sprawach publicznych godzi się od rozkazów Bożych odstępować i w ukształcaniu ustaw nie trzeba na nie wcale zważać. Stąd wyłania się owa zgubna maksyma o rozdziale spraw państwa i Kościoła. Nietrudno jednak zrozumieć, jak niedorzeczna to mowa. Gdy bowiem sama natura woła, że obywatelom w społeczeństwie nie powinno brakować na środkach i sposobach do prowadzenia uczciwego życia, tj. życia według praw Boga, bo Bóg jest początkiem wszelkiej uczciwości i sprawiedliwości, to zdanie, iż państwo nie potrzebuje się wcale troszczyć o owe prawa, a nawet coś uwłaczająco im stanowić, uderza bez wątpienia swą sprzecznością. Dalej ci, co stoją na czele ludu, obowiązani są względem sprawy publicznej do tego, iżby mądrością praw nie tylko korzyści i sprawy zewnętrzne, ale jak najwięcej dobra duszy popierali. Otóż w tym celu, aby się do wzrostu owych dóbr przyczynić, nie można nic stosowniejszego obmyśleć nad te prawa, których Bóg jest twórcą: i z tego powodu ci, co w rządach państw nie chcą uwzględniać praw Bożych, zwracają polityczną władzę z drogi jej przeznaczenia i od przepisów natury. Lecz, jak już kiedy indziej nie jeden raz wspominaliśmy, więcej jeszcze rozchodzi się o to, że lubo cywilna władza nie dąży wprost tam, gdzie święta, i nie tymi samymi, co ona kroczy drogami, to jednak w spełnianiu funkcji niekiedy jedna z drugą koniecznie spotkać się musi. Obydwie bowiem nad tymiż samymi dzierżą panowanie, a nierzadko się zdarza, że obydwie o tychże samych sprawach, lubo nie z tego samego względu, postanowienia wydają. Ponieważ konflikt w takich wypadkach, ilekroć się one nasuną, byłby niedorzecznym i sprzeciwiałby się najmędrszej woli Boga, przeto koniecznie istnieć musi jaki sposób i porządek, który by po usunięciu przyczyn sporów i zatargów, zapewniał zgodność postępowania w działaniu. I nie niedorzecznie powiedziano, że ta zgoda podobną jest połączeniu, jakie między duszą i ciałem, i to z korzyścią obydwu części, zachodzi: ich rozerwanie zgubnym jest przede wszystkim dla ciała, bo przygasza jego życie.”

W imię Prawdy! C. D. 583

24 września 2024 roku – ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści z encykliki św. Leona XIII ,,Libertas Praestantissimum”:

,,Wszystko to, co się o wolności jednostek powiedziało, da się z łatwością zastosować do ludzi, zjednoczonych z sobą węzłem cywilnego społeczeństwa. To bowiem, co rozum i naturalne prawo w poszczególnych ludziach sprawia, to samo spełnia między stowarzyszonymi prawo ludzkie, dla powszechnego dobra obywateli ogłoszone. Jedne z praw ludzkich zajmują się tym, co jest z natury dobrem lub złem, a przydawszy należytą sankcją, nakazują jedno wykonywać, a drugiego unikać. Tego rodzaju jednak postanowienia nie biorą swego początku ze stowarzyszenia ludzi, społeczeństwo bowiem, jak nie zrodziło samo natury ludzkiej, tak też nie zradza dobrego, z naturą zgodnego, ani też złego, naturze sprzecznego wszystko to wyprzedziło raczej uspołecznienie ludzi i wywodzić to koniecznie należy z naturalnego prawa, a tym samem i z prawa wiecznego. Przepisy zatem prawa naturalnego, objęte prawami ludzkimi, nie mają tylko znaczenia prawa ludzkiego, ale przede wszystkim noszą na sobie owo o wiele wyższe i o wiele dostojniejsze piętno, które z samego prawa natury i z prawa wiecznego ród swój ma. W tym dziale praw ograniczać się ma cywilny prawodawca niemal do tego, iżby środkami zwykłej karności, wywołał posłuszeństwo obywateli złych i na występki gotowych okiełznał, aby powstrzymani zwrócili się od złego ku temu, co prawe, albo aby przynajmniej dla państwa nie byli zgorszeniem i szkodnikami. Inne przepisy cywilnej władzy nie wypływają wprost i bezpośrednio z prawa naturalnego, ale z dala i ubocznie, określają one różne sprawy, co do których istnieją z natury tylko ogólnikowe i powszechne zastrzeżenia. Tak, rozkazuje natura, aby obywatele przyczyniali się swą pracą do spokojności i pomyślności państwowej: w jakiej zaś mierze, w jakich warunkach, w których sprawach, nie głosem natury, ale mądrością ludzi ustanowionym to bywa. Owóż te poszczególne reguły życia, które roztropność wykryła, a prawowita władza przepisała, wchodzą w zakres właściwego prawa ludzkiego. To zaś prawo nakazuje wszystkim obywatelom współdziałać dla osiągnięcia naznaczonego społeczności celu, a zabrania od niego zbaczać: ono też, o ile idzie śladem przepisów natury i zgodnie z nimi, wiedzie ku temu, co uczciwe, a odstrasza od tego, co tamtemu przeciwne.
Stąd zrozumieć można, że w wiecznym prawie Boga istnieje norma i reguła wolności, i to nie tylko pojedynczych ludzi, ale także społeczności i zjednoczenia ludzkiego. Prawdziwa zatem wolność w społeczeństwie ludzi nie na tym polega, iżbyś działał, co się podoba: powstałoby z tego chyba największe zaburzenie i wyniknęło zamieszanie ze szkodą państwa, lecz na tym, abyś, zachowując cywilne prawa, mógł łatwiej żyć wedle przepisów wiecznego prawa. Wolność zaś zwierzchników nie na tym zależy, iżby płocho i za głosem namiętności rozkazywać mogli: byłoby to również występnym i z największą zgubą dla rzeczypospolitej połączonym, lecz moc praw ludzkich w tym być winna, aby o nich rozumiano, że z wiecznego wynikają prawa i aby nic nie stanowiły, co by nim, jako źródłem wszelkiego prawa, nie było objętym. Bardzo mądrze powiedział Augustyn. „Sądzę, że i ty także spostrzegasz, iż w owem czasowem (prawie) nie ma nic sprawiedliwego, ani prawowitego, czego by sobie ludzie z tego wiecznego (prawa) nie byli przyswoili”. Gdyby zatem jakakolwiek władza coś takiego przepisała, co by w rozterce z zasadami zdrowego rozumu zostawało, a dla państwa zgubnym było, nie miałoby to znaczenia prawa, gdyż nie byłoby ani regułą sprawiedliwości, a ludzi odwodziłoby od dobra, dla którego powstała społeczność.
Natura więc wolności ludzkiej, w którymkolwiek jej się przyjrzymy rodzaju, czy to w jednostkach, czy w stowarzyszonych, jak nie mniej w tych, co rozkazują i w tych, co słuchają, wymaga koniecznie posłuszeństwa jakiemuś najwyższemu i wiecznemu rozumowi, który niczym innym nie jest, jak powagą Boga nakazującego, wzbraniającego. Najsprawiedliwsze to władanie Boga nad ludźmi ani nie niweczy wolności, ani jej jakakolwiek nie uszczupla, opiekuje się raczej nią i doskonali. Dążyć bowiem do celu swego i tenże osiągnąć, to prawdziwa wszystkich stworzeń doskonałość: najwyższym zaś celem, ku któremu zwracać się powinna wolność człowieka, jest Bóg.

Kościół obrońcą ewangelii wolności

Te to zasady najprawdziwszej i najwyższej nauki, znane nam już nawet za pomocą światła samego rozumu, szerzył wszędzie i zatwierdzał Kościół, pouczony przykładami i słowem swego Boskiego Założyciela: nie przestawał ich też nigdy stosować do swego posłannictwa i w nich wykształcać chrześcijańskich narodów. W dziedzinie obyczajów górują ewangeliczne prawa nie tylko ponad wszelką mądrością pogan, ale prawdziwie powołują człowieka i podnoszą do nieznanej starym świętości, a uczyniwszy go bliższym Bogu sprawiają, że jest doskonalszej wolności panem. W ten sposób występowała zawsze przemożna potęga Kościoła ku straży i obronie cywilnej i politycznej wolności ludów. Nie potrzeba wcale wyliczać jego zasług pod tym względem. Dosyć wspomnieć, że niewola, owa stara pogańskich narodów niesława, głównie staraniem i dobrodziejstwem Kościoła zmazaną została. Równość wobec prawa, prawdziwe braterstwo między ludźmi zatwierdził przed wszystkimi pierwszy Jezus Chrystus: za nim rozbrzmiał Apostołów głos, nie masz Żyda, ani Greka, ani barbarzyńca, ani Scyty, lecz wszyscy w Chrystusie bracia. W tym względzie tak wielką jest i tak znaną potęga Kościoła, iż dowiedziono, że wszędzie, gdziekolwiek tylko stąpił, dzikie obyczaje nie mogły się długo ostać: wkrótce zamieniła się srogość w łagodność, noc barbarii w światło prawdy. W żadnym również czasie nie przestał Kościół obsypywać wielkimi dobrodziejstwami także i narodów, co cywilną ogładą jaśniały, już to opierając się niegodziwym kaprysom, już to osłaniając głowy niewinnych i słabych przed krzywdami, już to wreszcie dokładając starań, aby w państwach takie urządzenia istniały, iżby je obywatele dla sprawiedliwości kochali, a pograniczni przed ich potęgą lęk uczuwali.
Oprócz tego najprawdziwszy to obowiązek szanować powagę i z posłuszeństwem ulegać sprawiedliwym prawom: stąd pochodzi, że urok i czujność praw chroni obywateli przed pokrzywdzeniem ze strony niegodziwców. Prawowita władza z Boga jest, „a kto się sprzeciwia zwierzchności, sprzeciwia się postanowieniu Bożemu”: wskutek tego zyskiwa posłuszeństwo wiele szlachetności, gdyż skłania się przed najsprawiedliwszą i najwyższą powagą. Lecz tam, gdzie brak prawa do rozkazywania lub gdzie nakazuje się cokolwiek, co przeciwnym jest rozumowi, prawu wiecznemu, przykazaniu Boga, jest godziwą rzeczą nie słuchać, rozumie się ludzi, aby Bogu być posłusznym. Tak więc wobec zamkniętych dróg dla tyranii, niech nie wszystko przelewa na siebie zwierzchność: niech prawa pojedynczych obywateli będą nienaruszone, również i społeczności domowej i wszystkich członków rzeczypospolitej, niech wszystkim będzie danym zasób prawdziwej wolności, która, jak wykazaliśmy, na tym polega, aby każdy mógł żyć według praw i zdrowego rozumu.
Gdyby ci, co zwyczajnie o wolności rozprawiają, rozumieli prawowitą i uczciwą wolność, jaką co dopiero rozum i słowo Nasze określiło, nie ważyłby się nikt robić Kościołowi zarzutu, który mu przez najwyższą niesprawiedliwość czynią, jakoby był nieprzyjacielem tak wolności jednostek, jak też i wolnego państwa. Lecz bardzo wielu, śladem Lucyfera, co wydał ów niegodziwy głos: „nie będę służył”, rozumie pod wolnością niedorzeczną i prostą swawolę. Takimi są ci, co należą do onej tak rozszerzonej i tak potężnej szkoły, a którzy, przybrawszy sobie od wolności imię, chcą, aby ich Liberalnymi zwano.”

W imię Prawdy! C. D. 582

24 września 2024 roku – ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści z książki pt. ,,Teologia Moralna dla użytku plebanów i spowiedników” autorstwa kardynała Gousseta:

,,Sumienie prawe, czyli prawdziwe jest to, którego sąd zgodny z prawdą, z prawem; będzie prawe, jeżeli np. każe nam unikać bluźnierstwa, kłamstwa, krzywoprzysięstwa, zdrady. Sumienie jest błędne czyli fałszywe, kiedy nam przedstawia za dobry, czyn istotnie zły, albo uważa za czyn zły, to co jest dobre i pozwolone. Będzie błędne, jeżeli np. każe kłamać dla ocalenia życia bliźniego; spełnić mniejsze złe dla uniknienia większego złego.
Z błędem sumienia jest toż samo co z niewiadomością, która jest jego zasadą; jest on pokonalny lub niepokonalny. Błąd jest pokonalny, gdy działający mając jakąś wątpliwość, lub podejrzenie o dobroci lub złośliwości czynu i obowiązku zbadania, czy rzeczywiście czyn jest dobry lub zły a przecież nie przedsiębierze środków potrzebnych do zapewnienia się w tym względzie. Błąd jest niepokonalny, skoro się nie przedstawia w umyśle żadna wątpliwość, ani podejrzenie o naturze czynu, wtedy gdy się działa lub wtedy gdy się daje powód do jakiego czynu.
Niekiedy sumienie błędne staje się zawikłanem perplexa; gdy się czujemy związani dwoma przeciwnemi sobie obowiązkami; jak np. nie składać w sądzie fałszywego świadectwa, i w tymże czasie ocalić życie obwinionego. W takim przypadku czegokolwiek się czepimy, zdaje się nam, że zarówno Boga obrazimy.

Skoro sumienie jest prawe, już przez to samo jest naturalnem prawidłem działań ludzkich. Słuchać go we wszystkiem należy, czy to spełniając co nakazuje, czy wstrzymując się od tego co potępia, czy poważając to, co doradza jako środek udoskonalenia. Nie ma obowiązku iść za natchnieniem sumienia, kiedy przedmiotem jego jest tylko rada ewangeliczna; ale pogardzać niem nigdy nie należy.
Można także słuchać sumienia, którego błąd jest niepokonalny; co większa, obowiązkiem jest kierować się według niego, czy to spełniając to, co nam wystawia jako przepis prawa boskiego, czy unikając tego, co uważa za przeciwne temuż prawu. Niewolno nigdy postępować sprzecznie z głosem sumienia. Z drugiej strony, błąd o którym mowa, jest niepokonalny; wypada więc z potrzeby koniecznej postępować za świadectwem sumienia niepokonalnie błędnego, w każdym razie, gdy idzie o rzecz, o której sądzimy że jest przepisaną lub potępioną przez obyczajowość.
Postępując za sumieniem, którego błąd jest niepokonalny, nie tylko się nie grzeszy, ale nawet przypuścić można, iż ten, co spełnia czyn jakowy dlatego właśnie, że go uważa jako nakazany przez Boga, spełnia czyn zasługi, oczywiście nie względnie do przedmiotu materialnego, lecz przez usposobienie woli, od której głównie zależy złośliwość lub zasługa naszych czynów.
Ale nie tak się ma z sumieniem pokonalnie błędem. Błąd pokonalny będąc dobrowolnym, nie wymawia od grzechu: nie można więc iść za głosem tego sumienia; koniecznie sprostować je należy, usuwając błąd będący zasadą jego wyroku. Niema wszakże obowiązku czynić w tym względzie usiłowania nadzwyczajnego; dosyć będzie przyłożyć starania pospolitego, zwyczajnego, mając wzgląd na naturę czynu.

Niewiadomość czyli błąd pokonalny, zamiast wymawiać wykroczenia z niego wypływające, sam owszem jest grzechem, i to grzechem więcej lub mniej ciężkim, stosownie do materii i stosownie do większego lub mniejszego zaniedbania oświecenia się w obowiązkach swojego stanu. To zaniedbanie ma swoje stopnie; może być mniej więcej wielkie, mniej więcej winne; niewiadomość z niego pochodząca może nawet niekiedy wymawiać od grzechu śmiertelnego w przedmiocie ważnym.
Ten, czyje sumienie jest wahające się, powinien zasięgać rady ludzi roztropnych. Jeżeli nie może się radzić, powinien wybierać mniejsze złe, stawiąc zawsze przepisy prawa przyrodzonego, przed prawem stanowionem przepisy; prawa boskiego, przed prawem ludzkiem. Jeżeli jest niepewny w postanowieniu na której stronie jest złe mniejsze, nie zgrzeszy, przechylając się na którąkolwiek stronę; ponieważ wtedy nie jest swobodny. Bóg nie wymaga niepodobieństwa.

Spowiednik ma pewne obowiązki względem penitenta będącego w błędzie: ale te obowiązki są rozmaite, stosownie do okoliczności. Naprzód, powinien go ostrzedz i nauczyć, czy błąd jest w przedmiocie ważnym, a prócz tego czy go uważa za pokonalny i śmiertelnej winy; w takim razie milczenie spowiednika byłoby zgubne dla penitenta. Powtóre, winien oświecić sumienie penitenta, gdy ten pyta się go lub rady zasięga; powinien to wszakże czynić roztropnie, ograniczając się w pewnych razach na powiedzeniu tyle tylko co potrzeba; i tego jedynie o co był pytany. Po trzecie, obowiązany jest nauczyć penitenta, kiedy niewiadomość niepokonalna lub pokonalna ma za przedmiot prawdy, których znajomość przez wszystkich, albo przez wielu uczonych uważana jest za potrzebną do zbawienia niezbędnie. Po czwarte, toż samo gdy błąd niepokonalny penitenta zmierza na szkodę dobra publicznego; a to nawet i wtenczas gdy spowiednik nie ma powodu spodziewać się, aby jego ostrzeżenie było dobrze przyjęte. Po piąte, jest jeszcze obowiązany ostrzedz penitenta, którego niewiadomość jest niepokonalną, skoro ma nadzieję, że jego przestrogi nie zostaną bez korzyści i nie narażą na jakie ważne niedogodności; wtedy działa dla dobra penitenta. ,,Jeżeli niewiadomość będzie niepokonalna, naprzykład, gdy kto w dobrej wierze zatrzymuje rzecz cudzą, lub żyje w małżeństwie nieprawem, obowiązany wprawdzie upomnieć i nauczyć, jeżeli spodziewać się można dobrego skutku, lub nie ma obawy większego złego.”

Lecz, nie bacząc na przypadki, o którycheśmy wspomnieli, czy godzi się penitenta wywodzić z dobrej wiary, gdy błąd jego jest niepokonalny, jeżeli zwłaszcza nie ma nadziei, aby usłuchał rady mu danej; jeżeli się przewiduje, jeżeli się wnosi rozsądnie, że te rady będą dlań więcej szkodliwe niż pożyteczne? Nie można, według zdania, jakiego się trzymali po większej części teologowie, a w szczególności św. Alfons de Liguori. ,,Zdanie pospolite i prawdziwe naucza, mówi ten sławny nauczyciel, że jeżeli penitent jest w niewiadomości niepokonalnej, czy to świecki czy duchowny, a nie ma nadziei dobrego skutku, owszem roztropnie wnosić można, że upomnienie więcej zaszkodzi niż pomoże, wtenczas spowiednik może i powinien je opuścić, zostawiając penitenta w jego dobrej wierze.” Ani roztropność, ani miłość nie pozwalają ostrzegać penitenta, o którym mowa. Z dwojga złego wybierać mniejsze: a zapewne mniejsze jest złe pozwolić penitentowi popełnić grzech materialny, niżeli narazić go na niebezpieczeństwo spełnienia grzechu formalnego, i stania się winnym przed Bogiem. Nie mów, iż niegodny jest rozgrzeszenia, ponieważ będąc ostrzeżony, nie byłby skłonny do zachowania prawa; bo inna rzecz jest, że nie byłby skłonny w tej lub owej okoliczności, w tym lub owym przypadku; a inna znowu, że nie jest obecnie. ,,Wcale mówić się nie powinno że penitent jest nieusposobiony, dlatego napominamy nie usłuchałby spowiednika, lecz że byłby nieusposobiony gdyby był napomniany. Lecz spowiednik nie ma zważać na usposobienie przypuszczalne (czyli przyszłe), jakieby penitent mógł mieć, lecz na spółczesne, jakie teraz ma. Inaczej wieluby rozgrzeszyć nie można było, którzy tu i teraz o jakim grzechu, np. o zaparciu się wiary nie myślą; lecz przy zdarzonem prześladowaniu łatwoby się jej zaparli.” W powątpiewaniu, czy ostrzeżenie spowiednika będzie dobrze lub źle przyjęte przez penitenta, lepiej jest nie ostrzegać go wcale. ,,W powątpiewaniu zdaje mi się że jednostajnie rzec można, iż raczej unikać należy grzechów formalnych, niż materialnych. Jest to myśl św. Alfonsa de Liguori.”

W imię Prawdy! C. D. 581

24 września 2024 roku – ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Pan skierował do mnie te słowa: „Synu człowieczy, kiedy dom Izraela mieszkał na swojej ziemi, wówczas splugawili ją swym postępowaniem i swymi czynami: postępowanie ich wobec Mnie było jak nieczystość miesięczna kobiety. Wtedy wylałem na nich swe oburzenie z powodu krwi, którą w kraju przelali, i z powodu bożków, którymi go splugawili. I rozproszyłem ich pomiędzy pogańskie ludy, i rozsypali się po krajach, osądziłem ich według postępowania i czynów. W ten sposób przyszli do ludów pogańskich i dokąd przybyli, bezcześcili święte imię moje, podczas gdy mówiono o nich: «To jest lud Pana, musieli się oni wyprowadzić ze swego kraju». Wtedy zatroszczyłem się o święte me imię, które oni, Izraelici, zbezcześcili wśród ludów pogańskich, do których przybyli.
Dlatego mów do domu Izraela: Tak mówi Pan Bóg: Nie z waszego powodu to czynię, domu Izraela, ale dla świętego imienia mojego, które bezcześciliście wśród ludów pogańskich, do których przyszliście. Chcę uświęcić wielkie imię moje, które zbezczeszczone jest pośród ludów, zbezczeszczone przez was pośród nich, i poznają ludy, że Ja jestem Pan – wyrocznia Pana Boga – gdy okażę się Świętym względem was przed ich oczami.
Zabiorę was spośród ludów, zbiorę was ze wszystkich krajów i przyprowadzę was z powrotem do waszego kraju, pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza; odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali. Wtedy będziecie mieszkać w kraju, który dałem waszym przodkom, i będziecie moim ludem, a Ja będę waszym Bogiem.
Uwolnię was od wszelkiej nieczystości waszej i przywołam urodzaj zboża, i pomnożę je, i żadnej klęski głodu już na was nie ześlę. Chcę pomnożyć owoce drzew i plony pól po to, byście nie musieli już znosić hańby klęski głodu wśród ludów. Wtedy wspominać będziecie wasz sposób życia i wasze złe czyny. Będziecie czuli obrzydzenie do siebie samych z powodu waszych grzechów i waszych obrzydliwości. Nie z waszego powodu Ja to uczynię – wyrocznia Pana Boga. Zapamiętajcie to sobie dobrze! Wstydźcie się i zarumieńcie z powodu waszego sposobu życia, domu Izraela!
Tak mówi Pan Bóg: W dniu, w którym oczyszczę was ze wszystkich win waszych, zaludnię znowu miasta, ruiny zostaną odbudowane, a spustoszony kraj znowu ma być uprawiany, zamiast odłogiem leżeć przed oczami każdego przechodnia. I będą mówić: «Ten spustoszony kraj stał się jak ogród Eden, a miasta, które były opustoszałe, zniszczone i zburzone, zostały umocnione i ludne». A narody pogańskie, które wokoło was pozostaną, poznają, że Ja, Pan, to, co zburzone, znowu odbudowałem, a to, co opuszczone, znowu zasadziłem. Ja, Pan, to powiedziałem i to wykonam”. Ez 36, 16-36

„Rozproszyły się owce moje po wszystkich górach i pagórkach, po całej powierzchni ziemi”. Co znaczą słowa: „Rozproszyły się po całej powierzchni ziemi”? Oznaczają ludzi przywiązanych do wszystkiego, co ziemskie, oznaczają ludzi, którzy miłują i cenią to, co błyszczy na zewnątrz. Tacy nie chcą umrzeć, aby ich życie było ukryte w Chrystusie. „Po całej ziemi”, ponieważ miłują to, co ziemskie, i ponieważ owce błąkają się po całej powierzchni ziemi. Znajdują się na wielu miejscach, ale wszystkich zrodziła jedna matka, pycha, podobnie jak jedna matka, Kościół katolicki, rodzi wszystkich wiernych chrześcijan rozproszonych po całym świecie.
Nic więc dziwnego, jeżeli pycha rodzi rozdarcie, miłość jest matką jedności. Ta zatem matka, Kościół katolicki i jego Pasterz, szuka wszędzie zabłąkanych, umacnia słabych, leczy chorych, opatruje złamanych, troszczy się o tych i o tamtych. Nie znają się między sobą, ale Kościół zna wszystkich, bo jest ze wszystkimi.
Kościół jest zatem jak owa winorośl, która się rozrasta i wszędzie rozprzestrzenia. Tamci zaś, jak bezużyteczne latorośle, które z powodu swej bezpłodności słusznie zostały przez ogrodnika odcięte, aby winorośl została oczyszczona, a nie zniszczona. Gałązki pozostały w miejscu, w którym je odcięto. Winorośl jednak, rosnąc na wszystkie strony, zna swe latorośle; te, które w niej pozostają, i te, które są poza nią, które zostały odcięte.
Tym niemniej nawołuje błądzących, ponieważ o odciętych gałęziach mówi Apostoł: „Bóg ma moc wszczepić je ponownie”. Czy to gdy mowa o zabłąkanych owcach, czy odciętych gałązkach, Bóg jako najwyższy Pasterz i prawdziwy Ogrodnik potrafi sprowadzić owce z powrotem i wszczepić na nowo gałązki. „Rozproszyły się owce moje po całej powierzchni ziemi, a nikt ich nie szukał ani nie wołał”. Pomiędzy złymi pasterzami nie było nikogo, „kto by ich szukał”.
„Dlatego wy, pasterze, słuchajcie słowa Pańskiego. Na moje życie, mówi Pan Bóg”. Zauważcie, jakimi słowami rozpoczyna wypowiedź. Jest to jakby przysięga, przywołanie swego życia na świadectwo. „Żyję Ja, mówi Pan Bóg”. Pasterze umarli, ale owce są bezpieczne, bo żyje Pan. „Żyję Ja, mówi Pan Bóg”. Którzy pasterze są umarli? Ci, którzy szukają własnych korzyści, a nie Jezusa Chrystusa. Czy się pojawią, czy się znajdą tacy, którzy nie będą szukać własnych korzyści, ale Jezusa Chrystusa? Będą z pewnością, znajdą się na pewno. Nie brak ich teraz ani w przyszłości nie zabraknie”. – św. Augustyn

W imię Prawdy! C. D. 580

24 września 2024 roku – ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Dlaczego z dala stoisz, o Panie,
ukrywasz się w czasach ucisku?
Gdy występny się pyszni, biedny jest w udręce
i ulega podstępom, które tamten uknuł.
Bo chełpi się grzesznik swą pożądliwością,
bluźni drapieżca i pogardza Panem.
Pyszniąc się mówi występny:
„Nie pomści, nie ma Boga”.
Oto całe jego myślenie.
Drogi jego układają się zawsze pomyślnie;
tak wzniosłe są Twe wyroki, że ich nie pojmuje,
drwi ze wszystkich swoich przeciwników.
A w sercu swym mówi: „Ja się nie zachwieję,
nie zaznam niedoli w najdalszych pokoleniach”.
Jego usta pełne przekleństwa, zdrady i podstępu,
a pod jego językiem złość i krzywda.
Czai się w zasadzkach przy drogach
i zabija niewinnego z ukrycia,
oczy jego wypatrują biedaka.
Zasadza się w kryjówkach, jak lew w jaskini,
czai się, by porwać ubogiego,
porywa go i wciąga w swoje sieci.
Chyli się przyczajony,
od jego ciosu pada ubogi.
Mówi w sercu swoim: „Bóg nie pamięta,
oblicze swe odwrócił, nigdy tego nie ujrzy”.
Powstań, o Panie, wznieś swą rękę, Boże,
nie zapominaj o biednych.
Dlaczego gardzi Bogiem występny
i mówi w swym sercu: „Nie pomści”?
A Ty to widzisz: i trud, i cierpienie,
patrzysz, by wziąć je w swe ręce.
Tobie poleca się biedny,
Tyś opiekunem sieroty.
Skrusz ramię grzesznika i złoczyńcy,
wypleń wszelką nieprawość, by już jej nie było.
Pan jest królem na wieki wieków,
z Jego ziemi zniknęli poganie.
Wejrzałeś, Panie, na pragnienie pokornych,
umocniłeś ich serce, nakłoniłeś ucha,
Abyś strzegł praw sieroty i uciśnionego
i by człowiek, który powstał z ziemi, nie siał już postrachu”. Ps 10

,,Ratuj nas, Panie, bo braknie pobożnych,
znikła wierność wśród ludzi.
Wszyscy okłamują swych bliźnich,
z obłudą w sercu mówią podstępnymi wargami.
Niech Pan wygubi wszystkie podstępne wargi
i języki skłonne do zuchwalstwa,
Tych, którzy mówią: „Naszą siłą język,
usta nasze nam służą,
któż jest naszym panem?”
Pan mówi: „Teraz powstanę,
wobec utrapienia pokornych i jęku ubogich,
dam zbawienie temu, który go pożąda”.
Słowa Pana są szczere,
wypróbowane srebro bez domieszki ziemi,
siedmiokroć oczyszczone.
Ty nas zachowasz, Panie,
na wieki nas ustrzeżesz od tego plemienia.
Występni krążą dokoła,
gdy nikczemność bierze górę wśród ludzi”. Ps 12