W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę. Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go. On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Podnieś się i stań na środku!» Podniósł się i stanął. Wtedy Jezus rzekł do nich: «Pytam was: Czy wolno w szabat czynić coś dobrego, czy coś złego, życie ocalić czy zniszczyć?» I spojrzawszy dokoła po wszystkich, rzekł do niego: «Wyciągnij rękę!» Uczynił to, i jego ręka stała się znów zdrowa. Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, jak mają postąpić wobec Jezusa. Łk 6, 6-11
Dzisiaj zacznę nietypowo. Otóż zazwyczaj nie wychodzę z plebanii bez nakarmienia się Słowem Bożym (a konkretnie Ewangelią z dnia). To pomaga mi w różnych sytuacjach z dnia, w których mogę dzielić się tym Bożym pokarmem. Dzisiaj jednak wyszedłem o godz. 5.15, żeby pojechać na rowerze do bezdomnych (tak klimatycznie o wschodzie słońca). Jadąc miałem lekki wyrzut sumienia, że nie przeczytałem jeszcze Ewangelii i z czym ja w ogóle do nich jadę. Dlatego też odmówiłem kilka modlitw, które odmawiam każdego poranka oraz dziesiątkę różańca i zdałem się na łaskę Bożą w porannych spotkaniach. Częstowałem bezdomnych kawą oraz ciastkami. Przypominałem im, gdzie mogą udać się po pomoc. Modliłem się z nimi oraz zapewniałem o modlitwie (między innymi za ich zdrowie).
W jednym z dzisiejszych spotkań, gdy chciałem pożegnać się z bezdomnym Łukaszem, on wyciągnął do mnie trochę niewładną prawą rękę (przypomnę, że nie znałem jeszcze Ewangelii z dnia). Zapytałem, co Ci się stało z ręką? Odpowiedział, że chyba wdała się mu martwica. Bardzo zasmucił mnie ten fakt i powiedziałem, że nie chciałbym widzieć go bez ręki oraz zachęciłem do ogarnięcia się. Gdy wróciłem do domu, klęknąłem na klęczniku i otworzyłem Pismo święte na Ewangelii z dnia, to złapałem się za głowę widząc tekst o uzdrowieniu człowieka z uschłą prawą ręką. Żałowałem, że nie przeczytałem tej Ewangelii przed wyjazdem. Mogłem temu bezdomnemu opowiedzieć, że akurat dzisiaj jest w liturgii takie słowo i mogę pomodlić się o Jego uzdrowienie.
Pozostało mi jedynie pomodlić się na klęczniku i prosić Jezusa, aby uzdrowił Go w tym momencie tak na odległość poprzez tą modlitwę. Ufam, że ten znak uzdrowienia może poruszyć Jego chore serce do głębokiej przemiany. Proszę także Ciebie (czytającego ten post) o modlitwę za bezdomnego Łukasza.
Dzisiejsza sytuacja nauczyła mnie, że najważniejszym pokarmem dnia jest Słowo Boże i warto od niego zaczynać swój dzień, aby mieć w sobie coś, czym można podzielić się z bliźnimi dla pokrzepienia ich serc.
Pan Bóg dał mi jeszcze jedno piękne zdarzenie dzisiaj wieczorem. Przed chwilą podczas adoracji w mojej parafii postanowiłem wyjść na zewnątrz kościoła i poszukać jakiejś zagubionej owieczki, żeby zbliżyć ją do Jezusa. Spotkałem na przystanku zarośniętego pana, którego widziałem już rano, gdy wracałem na rowerze przed godziną 7. Zapytałem go, czy siedzi na przystanku tak cały dzień. Trochę migał się od odpowiedzi. Powoli zaczął się otwierać. Nie bałem się pytać o ważne sprawy takie, jak rodzina, małżeństwo, spowiedź, chodzenie na niedzielne Msze święte itd. Bardzo długo rozmawialiśmy. Doszło nawet do przygotowania do spowiedzi po kilkudziesięciu latach. Na koniec, gdy odchodziłem już od niego, to powiedział z oddali: DZIĘKUJĘ, ŻE KSIĄDZ MNIE ODWIEDZIŁ… Ot takie odwiedziny na przystanku. Chwała Panu.
Szukajmy cierpiących ludzi wokół nas. Tak wielu bliźnich ma nie tylko uschłe ręce, nogi, ale przede wszystkim serca… Dzielmy się z nimi Jezusem i Jego słowem.
Panie, oddaję Ci życie swe, Ty prowadź mnie, gdzie tylko chcesz…