20 stycznia 2024 roku ciąg dalszy
W tym dniu ważny były treści z żywotu św. Sebastiana:
,,Dał mu był Pan Bóg szczególny dar zagrzewania do męstwa tych wiernych, którzy albo w więzieniu trzymani, albo na widok mąk, któremi im grożono, odstępowali wiary. Niektórzy nawet pod wpływem jego świętej i gorliwej wymowy, sami w ręce katów oddawali się, i męczeńską śmierć za Chrystusa ponosili. Z tej liczby byli dwaj znakomici Rzymianie: Marcelli i Marcellinus, jako chrześcijanie trzymani w kajdanach. Chcąc przemódz ich stałość, postanowiono po wydaniu wyroku na ich stracenie, odwlec wykonanie takowego do dni trzydziestu, aby przez czas ten wszelkimi środkami starać się przywieść ich do odstąpienia wiary. Umieszczono ich pod strażą, w domu pewnego obywatela rzymskiego, nazwiskiem Nikostrat. Tam na różne, a coraz cięższe próby, wystawiano ich wierność Bogu. A gdy oni najprzód łagodne, i na pozór przyjacielskie namowy i znajomych swoich i dworzan cesarskich, mężnie odrzucili, gdy nawet i różne męki już ciężkie, łaską Pańską wsparci, niezachwiani w wierze wytrzymali, umyślono zadać im jeszcze inną męczarnię, na najcięższą próbę ich wystawiającą, której w istocie ulegli oni w końcu. Oto przysłano do nich rodziców, którzy byli poganami: ojca Trankwillina, który ich ze łzami zaklinał, aby się nie gubili, następnie matkę, imieniem Marcia, która z całą miłością macierzyńską, lecz tą razą źle zrozumianą, błagał ich do nóg się im rzucając, aby jej tak srogiej boleści nie zadawali. Potem żony ich i dzieci, podobnież jeszcze w pogaństwie zostające, przyszli aby łzami swemi i rozpaczą dokonać tego, czego kazi narzędziami męki na nich wymódz nie mogli.
W końcu też ulegli oni: wyparli się wiary, i już mieli być wypuszczeni na wolność, gdy doszło to do wiadomości sebastyana, który udał się do nich niezwłocznie, i w wyrazach najżywszych błagał i zaklinał, aby korony męczeńskiej, którą, jak mówił, już widział na ich głowach, ulegając ludzkim uczuciom, nie stracili dobrowolnie: ,,Żołnierze Chrystusowi! Zawołał do nich, czyż dacie się przemódz łzom, niewłaściwie wylewanym? Dusze wasze chcecież zgubić, idąc za pociągiem ciała? Zastanówcie się nad tem co robicie! Odstępujecie wiary, zdradzacie Boga, szatanowi cześć oddajecie”. A gdy skończył przemawiać, światłość nadzwyczajna napełniła całe mieszkanie. Pan Jezus ukazujący się wśród siedmiu Aniołów, przystąpił do niego, i jakby na znak potwierdzenia jego słów, dał mu pocałunek pokoju, mówiąc: ,,Ty zawsze będziesz ze Mną”. Wszyscy temu cudowi obecni głęboko wzruszeni zostali, podziwiając i uznając wtem wszystkiem moc Boską. Żona Nikostrata, w którego domu się to działo, imieniem Zoe, od dawna niema, padła do nóg Sebastyana, dając do zrozumienia przez migi, że pragnie zostać chrześcijanką. Sebastyan przeżegnał ją, a wnet mowę odzyskała. Sam Nikostrat, Trankwillin i Marcia, rodzice Marka i Marcellina, ich żony i dzieci tam wtedy obecni, oświadczyli także, iż chcą zostać chrześcijanami, równie jak i domownicy Nikostrata, w liczbie osób około szcześćdziesięciu. Przyzwany kapłan, imieniem Polikarp, ochrzcił ich wszystkich, a kilka osób chorych z tej liczby, w tejże chwili cudownie uzdrowione zostały.
Po upływie trzydziestu dni, Wielkorządca miasta Rzymu, nazwiskiem Kromacy, kazał zawezwać Trankwillina, ojca Marka i Marcellina, i spytał go: ,,Cóż wiec postanowili synowi twoi? Czy nakłoniłeś ich, aby usłuchali cesarza, i złożyli ofiary bogom naszym?” Synowi moi mają to szczęście, odrzekł on, a które już i ja z niemi podzielam, że Pan Bóg dał im i mnie uznać prawdę religii chrześcijańskiej”. Więc i ty na starość straciłeś rozum, i od rzeczy mówisz, zawołał Kromacy”. – ,,Ten tylko za postradanego zdrowych zmysłów może być poczytanym, odpowiedział Trankwillin, kto nie trzyma się drogi życia, a idzie drogą śmierci”. – ,,Jakiego życia i jakiej śmierci? Rzekł Wielkorządca na wpół szydzący”. ,,Jeśli chcesz posłuchać mnie, mówił dalej Trankwillin, szczęśliwym będziesz ty i dusza twoja, i wszyscy domownicy twoi”. ,,Zgadzam się na to, powiada Kromacy, będę cię słuchał, ale pamiętaj żebyś mi nic takiego nie mówił, czegobyś mi dowieść nie potrafił”. I długo potem, rozmawiając z Trankwillinem, Wielkorządca tknięty łaską Bożą, nawrócił się, i w dniu, w którym Chrzest święty przyjął, obdarzył wolnością tysiąc czterechset swoich niewolników.
Wszakże pomimo tego, prześladowanie w Rzymie nie ustawało, a Marek i Marcellin na nowo badani, utwierdzeni przez świętego Sebastyana w wierze, mężnie przy niej stojąc, męczeńską śmierć ponieśli, przybici ćwiekami do słupa i przeszyci strzałami. Po nich Zoe, żona Nikostrata, i dziesięć innych osób z jej domu umęczonych zostało. Aż nareszcie przyszła kolej na Sebastyana.
Wielu chrześcijan po nawróceniu się Wielkorządcy, który uwolniwszy się od swego urzędu, mieszkał za miastem w swojej bogatej posiadłości, znaleźli byli bezpieczne we włościach jego pomieszczenie i ukrycie. Lecz potrzebowali kogoś, coby ich świętemi naukami oświecał w wierze, a przykładem uczył żyć po chrześcijańsku. Zażądali więc, aby przybył do nich Sebastyan. Lecz ten widząc, iż pobyt jego w Rzymie, dla niego wprawdzie niebezpieczny, lecz dla ukrywających się tam chrześcijan potrzebniejszy był, niż dla tych, którzy już spokojnie byli w ukryciu, jakie znaleźli u Kromacego, postarał się aby w jego miejsce posłany tam był kapłan Polikarp, który cały dom Nikostrata ochrzcił, a sam pozostał w Rzymie. Tymczasem pewien odstępca od wiary wydał Sebastyana, donosząc poganom, że i on był chrześcijaninem, o czem niezwłocznie powiadomiono cesarza. Dioklecyan rozgniewany do najwyższego stopnia, posłał niezwłocznie po niego, a gdy się stawił: ,,Jakto! Sebastyanie, zawołał z uniesieniem, jam cię obsypał łaskami, pomieściłem cię w moim pałacu, przypuszczam cię do mojej poufałości, a ty się okazujesz moim i bogów naszych wrogiem!” A gdy Sebastyan odrzekł mu na to pokornie, że sądził, iż niczem wierności swojej dla cesarza nie narusza, czcząc jedynego prawdziwego Boga, a brzydząc się czcią oddawaną bogom z drzewa i kamienia ukutym. Dyoklecyan nie słuchał go dłużej, i dalszych badań nie czyniąc, wskazał Świętego na śmierć, wydawszy rozkaz, aby cała straż, którą on właśnie dowodził, rozstrzelała go z łuków. Wyrok ten niezwłocznie wypełniono. Sebastyan przywiązany do słupa, przeszyty został strzałami.
Wieczorem świętobliwa wdowa po męczenniku pewnym, imieniem Irena, przyszedłszy, aby ciało jego pochować, z wielkim zadziwieniem znalazła go przy życiu. Wzięła go do mieszkania, gdzie po zaopatrzeniu mnóstwa ran, jakie był odebrał, wkrótce cudownym sposobem Święty odzyskał zupełne zdrowie. Radzono mu, aby z miasta uchodził, lecz tego nie chciał uczynić, mówiąc: iż wśród takiego prześladowania, jakie podówczas szerzyło się, on szczególnie, który drugich do wytrwałości zagrzewał, winien był sam na sobie samym dać uderzający przykład męstwa chrześcijańskiego. Jakoż dnia pewnego, udał się na miejsce, przez które miał przechodzić cesarz, i tam na niego czekał. Dyoklecyan ujrzawszy go: ,,Ktoś ty jest, zawołał zdziwiony, czyś ty Sebastyan?” – ,,Tak jest, odpowiedział on, i przyszedłem po to, aby cię ostrzec cesarzu, że cię w błąd wprowadzają ci, którzy czernią przed tobą chrześcijan. Oni się modlą za ciebie, a ty ich prześladujesz. Nie masz wierniejszych od nich poddanych”. Cesarz przerażony widokiem człowieka, którego miał za nieżyjącego, i bardziej jak kiedy zawzięty na chrześcijan, rozkazał aby zaraz zaprowadzono Sebastyana na plac publiczny, i aby go tam bito pałkami, dopóki ducha nie wyzionie. Co też dokonano, a Sebastyan powtórnie mordowany, w ciężkiej męce, jakby drugą koronę męczeńską otrzymał. Ciało jego wrzucono w publiczną kloakę, lecz chrześcijanie znaleźli je tam, zawieszone na haku w kanale i wydobywszy je z tego miejsca, pogrzebali w katakumbach. Potem nad grobem jego wzniesiono kościół, dotąd w Rzymie pod nazwą kościoła świętego Sebastyana istniejący. W roku Pańskim 1680, za jego pośrednictwem, Rzymianie uwolnieni zostali od ciężkiego moru, podówczas w mieście tem panującego. Dlatego jest on szczególnym od morowego powietrza Patronem”.