W imię Prawdy! C. D. 149

19 stycznia 2024 ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie treści z żywotu św. Kanuta:

,,Przymioty więc jego osobiste, waleczność powszechnie znana, i takie już położone dla kraju zasługi torowały mu drogę do tronu, gdy po śmierci panującego, Stany państwa miały prawo obierać sobie na króla któregokolwiek z synów. Lecz po zgonie Swenona ojca jego, stronnictwo przeciwne Kanutowi – a przeciwne głównie dlatego, iż znało go dobrze najgorliwszym praw Kościoła i jego karności stróżem, i że przewidywało w nim surowego wszelkich nieprawości i złych obyczajów sędziego – odrzuciło go od tronu, a oddało koronę niegodnemu bratu jego Heroldowi. Kanut odepchnięty od niewdzięcznego narodu, który już winien był mu swoję chwałę w rozszerzaniu granic państwa, nie usłuchał nakłaniających go do oparcia się na wojsku, które było za nim, aby korony dostąpić, lecz owszem, aby wszelkim wewnętrznym niesnaskom usunąć powody, wskazał się dobrowolnie na wygnanie. Udał się do Szwecyi i tam przyjęty najprzychylniej od panującego Halitara, odrzucił ofiarowaną mu przez niego pomoc, do obsadzenia go na tronie.

Mieszkając na obcym dworze, wiódł życie ciche, oddany całkiem bogomyślności i uczynkom miłosierdzia. Nie chciał nawet wyjść ze swego ustronia, chociaż brat, nie mogąc sam podołać rządom państwa, wezwał go, aby powrócił i podzielał z nim władzę. Tem bardziej oparł się wszelkim namowom stronników swoich, i odwiódł ich ostatecznie od zamiaru zrzucenia z tronu Herolda, aby go na miejsce tamtegoż obsadzić. Lecz gdy ujrzał kraj swój zagrożonym, niepomny na krzywdę, jaką mu tenże wyrządził, i że go do wygnania był zmusił, pośpieszył objąć dowództwo nad wojskiem, i napadających od stron Skandynawii na Dania nieprzyjaciół, pobił. Podobneż usługi oddawał kilkakrotnie niewdzięcznej ojczyźnie, zasłaniając ją własnemi piersiami, ile razy była w niebezpieczeństwie, a po każdem dokonanem na jej korzyść zwycieztwie wracał do Szwecyi, i w cichem ustroniu swojem zamykał się znowu.

Po śmierci jednak Herolda musiał je opuścić, gdyż już prawie jednogłośnie królem Danii ogłoszonym został. Przybywszy do ojczyzny, niepomny krzywd jakich mógł od kogo doznać, do dawnych przeciwników swoich nie chowając w sercu najmniejszego żalu, zasiadł na tronie. Na nim jednak nowe a ciężkie czekały go próby i przejścia, a w końcu i śmierć męczeńska, bo dla tego właśnie ją poniósł, że praw Kościoła i świętej religii broniąc i przestrzegając, zciągnał na siebie nienawiść bezbożnych, którzy rokosz podniósłszy, w końcu i na życie się jego targnęli. Co tak nastąpiło:

Święty Kanut, zasiadłszy na tronie zastał w rządzie państwa, po gnuśnym i nieudolnym poprzedniku swoim, wielkie rozprzężenie. Magnaci przywłaszczyli sobie nienależne im przywileje i lud biedniejszy wszędzie gnębili. Urzędy stały się stronnymi i przedajnymi. Święty Kanut pamiętając, że on jako panujący nad tym krajem, zda głównie rachunek przed Bogiem za bezprawia w nim istniejące, i że najpierwszym jego i najściślejszym obowiązkiem było usunąć takowe, surowo przeciw nim powstał, nie oglądając się wcale na niebezpieczeństwa, na jakie go to wystawić mogło, byle powinność swoję spełniał. Przewidywał dobrze co mu grozi ze strony rozzuchwalonej za niedołężnego panowania brata jego najmożniejszej i najsilniejszej w kraju klassy, lecz wiedząc, że przed bogiem jest zarówno odpowiedzialnym tak z losu możniejszych jak i najbiedniejszych, nad którymi panowanie zwierzyła mu Opatrzność, ponieważ lud był od możnych krzywdzonym, jego wziął obronę. Surowo więc, i to bez zwłoki, zaczął wszelkie w tej mierze nadużycia karcić i znosić. Biedniejszą klasę narodu z pod ucisku najbogatszej wyzwolił; sprawiedliwość i bezstronność w sądownictwach obostrzył i przywrócił. Wszędzie ład i porządek wprowadził, nie robiąc pomiędzy poddanymi żadnej w sercu swem różnicy, chyba tę jednę, że biedniejszych a więc i najliczniejszych i najwięcej tego potrzebujących, szczególniejszą swoją opieką otaczał. W tym to też celu, chcąc ile możności ciężary publiczne przez podatki ponoszone zmniejszyć, a które najbardziej czuć się dają uboższej ludności, uwolnił ją od daniny, na utrzymanie dworu królewskiego składanej, i nie tylko dwór własny, ale i książęce dwory trzech braci swoich, wielkie koszta pożerające, z osobistego prywatnego mienia zobowiązał się utrzymać. Zakłady dobroczynne w wielu miejscach kosztem własnym powznosił i pouposażał.

Lecz gdy tak święty ten król w porządku doczesnym poprawiał byt ludu, powierzonego mu przez Boga, nie mógł pominąć i obowiązków swoich względem Kościoła, którego władzę duchową Pan Bóg dla dobra wiekuistego dusz przez Chrystusa Pana odkupionych postanowił, i w każdym kraju obok władzy doczesnej postawił, aby ta ją popierała, broniła i wpływ jej ułatwiła. Nie tylko więc z królewską prawdziwie hojnością, wielką liczbę kościołów pobudował, wspaniale poprzyozdabiał i bogato pouposażał , ale na znak i na pamiątkę swojej pobożności, i na świadectwo jego samego i jego następców należnego Królowi królów, Bogu odwiecznemu, poddaństwa, złożył w darze Katedrze stołecznej, niezmiernej ceny koronę królewską, używaną przedtem przez panujących w Danii, przy najuroczystszych tylko obrzędach. Przy tem zastrzegł najsurowszymi zakazami tak u duchownej władzy wyjednanymi jak i królewskimi, aby dar ten, i inne przez niego poczynione kościołom, zostały na zawsze nietykalnymi.

Widząc iż stan duchowny ani odpowiedniej nie posiadał w narodzie powagi, ani dostatecznych do skromnego nawet utrzymania środków, zaradził i temu słusznemi i szczególnie potrzebnemi postanowieniami. Najprzód tedy wszystkich duchownych wyjął z pod wszelkiej władzy świeckiej, pozostawiając jedynie samym Biskupom prawo sądzenia ich za wszelkiego rodzaju przestępstwa. Biskupów wyniósł do najwyższej godności książąt państwa, nad wszystkimi, którzy tym nawet tytułem ozdobieni byli, świeckimi poddanymi, nadając im pierwszeństwo. I nareszcie obowiązek daniny z dziesięciny kościelnej w całym kraju zaniedbany wznowił, obostrzył i ściśle wybierać kazał. To zaś wszystko, zamiast obudzić w jego poddanych miłość i wdzięczność, przywiązano wprawdzie do niego lud, lecz w możniejszej i możnością zepsutej klasie, rozbudziło niechęć, szukającą tylko sposobności aby się od jego panowania, na tak chrześcijańskich zasadach opartego, uwolnić. Nadarzyła się im wkrótce takowa.

W tymże czasie Wilhelm książe Normandzki najechał był Anglią, Anglicy zawezwali pomocy Duńczyków. Kanut zebrał niezwłocznie znaczne wojsko, i wysyłając je przeciw księciu Normandzkiemu, powierzył dowództwo bratu swemu Olausowi. Ten nadużywszy nikczemnie zaufania królewskiego, wyprawę odwlekał pod różnymi pozorami, i w końcu podniósł bunt przeciw Kanutowi, pociągnowszy za sobą najprzód magnatów, którym przyrzekł, że jeśli go na tron wyniosą, przywróci im ukrócone przez Kanuta przywileje, a w końcu i lud uwiedziony, a taką niewdzięcznością odpłacający się królowi, który go uszczęśliwiał. Kanut mając za sobą resztę wojska., przytłumił rokosz, i wiarołomcę Olausa ująwszy, od należnej kary śmierci uwolnił, a tylko dla bezpieczeństwa i spokoju państwa, w zamku go warownym osadził. Innym przywództwom rokoszu najłaskawiej przebaczył , na kraj cały, jakby na nowo przez niego odwojowany, nie inną karę naznaczywszy, jak aby zaległe dziesięciny kościelne niezwłocznie wypłacono, a przez to nie jemu, chociaż wszelkie miał do tego prawo, ale Bogu samemu, za podniesiony przeciw prawej władzy rokosz, pokutny haracz złożono. Lecz ta jego wspaniałomyślność, przez którą oddanie Kościołowi należnej mu zaległości, chciał on poczytać za zadośćuczynienie winne jego królewskiej władzy, uzuchwaliła, na chwilę tylko, postrachem jego zwycięztw przyczajonych nieprzyjaciół domowych.

Skorzystali oni z usposobienia ludu, a z powodu ścisłej egzekucyi zaległych dziesięcin kościelnych, rozburzonego, bunt znowu podnieśli, a wymordowawszy poborców, rozszerzyli w kraju całym powstanie. Święty Kanut, lubo najzupełniejsze miał prawo bronić swojej korony i wszelkie do tego posiadał jeszcze środki, nie mogąc już znieść dłużej przelewu krwi, w wojnie domowej mającego się toczyć, znowu dobrowolnie opuścił ojczyznę, i udał się na małą wysepkę zwaną Fiona, której mieszkańcy pozostali mu wiernymi. Tam chciał mieszkać spokojnie, nie innego już na zbuntowanych używając oręża, jak modlitwy, prosząc i błagając Boga, aby ich upamiętał, a spokój i zgodę krajowi przywrócił. Lecz buntownicy i tam go pościgali. Na wieść ich zbliżania się, nasz święty już o obronie własnej nie myślał wcale, i zajął się tylko przygotowaniem się na śmierć, którą Panu Bogu za tenże lud niewdzięczny w ofierze składał. Udał się do kościoła świętego Albina, przez niego samego niedawno wzniesionego, odbył spowiedź z całego życia, z oznakami najwyższej pobożności, i spokojny zupełnie zamknął się w kościele, gdzie uklęknowszy przed ołtarzem, gorąco się modlił. Tymczasem buntownicy nadciągnęli, a zanim drzwi kościoła wyparli, kilku zapamiętalszych, dostawszy się na okna, najprzód zarzucili króla gradem kamieni, a w końcu jeden z nich przeszył go strzałą, wówczas właśnie gdy Święty ze wzniesionymi rękoma modlił się za tych, którzy mu życie odbierali.
Po śmierci wielu zasłynął cudami, bo ciężkim głodem i innemi klęskam, Dania za zbronię swoję wypłacić się musiała sprawiedliwości Boże, a przy grobie jego wielka liczba chorych i kalek zdrowie odzyskała.

POŻYTEK DUCHOWY
Jak Syn Boży, przenajświętszą Krwią swoją odkupiwszy ludzi, przez tychże niewdzięcznych ludzi zamęczony został, tak i święty ten król, którego żywot przeczytałeś, zamordowany był przez tych, których dobrodziejstwami swojego panowania uszczęśliwił. Naucz się ztąd, w dobrze czynieniu bliźnim nie mieć na celu ich wdzięczności, tylko czyń dobrze każdemu, przez wzgląd na Boga, a nagroda najsowitsza w Niebie nigdy cię nie ominie”.

Dodaj komentarz