W imię Prawdy! C. D. 141

13 stycznia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie między innymi poniższe słowa z żywotu św. Weroniki:

,,Tak wierne współdziałanie z łaskami, jakiemi spodobało się Bogu obdarzać tę wybraną prze Niego duszę, pozyskało w końcu Weronice i jednę z łask najszacowniejszych: to jest łaskę powołania do stanu, w którym już tylko o swojem uświętobliwieniu wyłącznie myślećby mogła. Powzięła zamiar zostania zakonnicą, i wstąpić do klasztoru Panien Augustynek świętej Marty w Medyolania, żyjących pod bardzo ostrą regułą i zachowujących ją w całej ścisłości. Lecz dwie rzeczy stanęły jej na przeszkodzie: brak wymaganego od wstępujących, chociaż bardzo małego posagu, i tak nizkie wykształcenie, że nawet czytać i pisać nie umiała. Od pierwszego warunku uwolniono ją, lecz co do drugiego wymagano koniecznie aby chociaż czytać wyuczyła się. Wzięła się więc do tego Weronika, nie zrażając się trudnością z jaką jej to przyjdzie, bo przewidywała że i sama bez wszelkiej pomocy będzie musiała uczyć się, nie będąc w stanie mieć do tego nauczyciela, i prócz tego tyle tylko czasu będzie mogła obracać na ćwiczenie się w czytaniu, ile ze spoczynku nocnego sobie ujmie. Codziennie bowiem od świtu do wieczora zajęta była pracą, której dopóki zostawała w domu, opuszczać nie mogła. Lecz i w tem Bóg dobry dopomógł jej, tem bardziej że to robiła w celu, aby postawić się w możności poświęcenia się już Panu Jezusowi wyłącznie: po pewnym czasie wyuczyła się nie tylko czytać, ale i pisać. Kosztowało ją to jednak trudów nie mało, i szło nie łatwo.

Razu pewnego widząc jak wolny postęp w tej nauce czyni, wpadła była w niepokój wewnętrzny, a gdy bardzo wiele się tem kłopotała, stanęła przed nią Matka Boża, którą zawsze z najserdeczniejszem czciła nabożeństwem, i napełniając ją niebieską pociechą, tak do niej przemówiła: ,,Nie kłopocz się tem wcale, a głównie staraj się o to, abyś te trzy litery dobrze poznała: pierwsza jest czystość serca, zawisła na tem aby Boga miłować nad wszystko, a wszystko co stworzone tylko w Nim i dla Niego; druga, aby nigdy nie szemrać i nie niecierpliwić się na wady bliźniego, lecz znosić je cierpliwie i modlić się za niego; trzecia, aby mieć codziennie wyznaczoną sobie porę do rozmyślania nad Męką Pana Jezusa:.

Po upływie trzech lat, Weronika przyjętą została do klasztoru świętej Marty, i po ukończonym nowicyacie wykonała uroczyste śluby. Od chwili wstąpienia do zakonu odznaczyła się i wiernością w pełnieniu wszelkich przepisów bardzo surowej reguły, i przedziwną słodyczą w obcowaniu z siostrami, co jej od pierwszego razu serca wszystkich zakonnic zjednało. Nic sobie nie lekceważyła, co tylko ustawały ustawy zakonne, chociażby to nie obowiązywało pod grzechem, a woli przełożonych tak uległa była, że ją zawsze innym siostrom za wzór do naśladowania stawiano. Łaską zaś modlitwy, którą od dzieciństwa posiadała, w życiu jej zakonnym w wyższym jeszcze stopniu obdarzał ją Pan Bóg. A że przy tem posiadała i tę łaskę, że nadzwyczaj mało potrzebowała używać sennego spoczynku, więc największą jej pociechą było większą część nocy przepędzać na modlitwie przed przenajświętszym Sakramentem w kościele. Wszelako ile razy Przełożeni zabraniali jej tego, chociaż tylko z tej przyczyny aby się w tem od drugich nie różniła, z największą spokojnością i pociechą ulegał ich woli. Milczenia, w godzinach na to przeznaczonych, nigdy nie zdarzyło się jej przełamać.

Zjednoczona bezustannie z Bogiem przez skupienie wewnętrzne, płakała od skruchy, i przy modlitwie zawsze miała pełne łez oczy. Za przedmiot do rozmyślania brała zwykle nieskończone miłosierdzie Boskie, swoją własną nędzę, mękę Pana Jezusa i boleści Matki Boskiej. Życie wiodła tak umartwione, iż z małym wyjątkiem, prawie od chwili uczynienia ślubów uroczystych aż do śmierci, jadała tylko chleb i wodę.

Nakoniec nadeszła pora, w której Panu Bogu spodobało się wypróbować jeszcze i uświęcić tę służebnicę swoję i ciężką chorobą, którą na nią zesłał. Po niej wpadła Weronika w rodzaj konsumpcyi, coraz bardziej jej siły wyniszczającej, a w której jeszcze trzy lata żyła. Pomimo tego żadnych ćwiczeń zakonnych nie opuszczała; a gdy inne siostry, – widząc iż zwątlona na siłach, pracy jednak ręcznej jak wprzódy oddawała się, – polecały jej aby miała więcej względu na swój stan zdrowia, odpowiadała: ,,Powinnam pracować póki mi jakichkolwiek sił starczy, i póki mi Pan Bóg daję porę na to”. Na jakiś czas przed śmiercią, przepowiedziała siostrom dzień, w którym ją Pan Jezus powoła do Siebie, i w tymże dniu pełna cnót i zasług zasnęła w Panu, roku 1494, mając lat pięćdziesiąt dwa. Po śmierci wiele cudów stwierdziło jej świętobliwość, wskutek czego Papież Leon X, umieścił ją w poczet błogosławionych, a później Benedykt XIV, dołączył ją do liczby Świętych, w dniu trzynastym stycznia w kościele obchodzonym”.
POŻYTEK DUCHOWY
W życiu dopiero przeczytaniem, nic tak dalece nadzwyczajnego nie napotkałeś, a widzisz iż pomimo tego Weronika Świętą została. Bierz więc ztąd wielce pocieszającą dla każdego naukę, że doskonałość chrześcijańska nie zawisła na czynieniu rzeczy nadzwyczajnych, po ludzku je uważając, ale na tem aby z miłości Boga, obowiązki swojego stanu i powołania nadzwyczajnie wiernie spełniać”.

W imię Prawdy! C. D. 140

12 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie treści z żywotu św. Arkadyusza:

,,W Cezarei Maurytańskiej, jednem z większych miast tegoż kraju, sędzia postanowiony na gładzenie chrześcijan, przechodził innych okrucieństwem i zapamiętałą do nich nienawiścią. Tam mieszkał pewien chrześcijanin, imieniem Arkadyusz, a będąc jednym z najbogatszych i najznakomitszych obywateli Cezarei odznaczał się przy tem wielką pobożnością i miłosierdziem dla ubogich. W chwili gdy prześladowanie wszczęło się silniej, pomny na radę samego Pana Jezusa dozwalającego uchodzić z miejsc gdzie się jest narażonym na niebezpieczeństwo, jeżeli żaden obowiązek szczególny nie nakazuje komu pozostać, uszedł z miasta, jak to wielu innych czyniło. Nie śmiał tuszyć sobie aby miał dość męztwa do wytrwania w męczeństwie, i słusznie sądził, że w takim razie byłoby zuchwalstwem, jakby dobrowolnie wystawiać się na takowe, jeżeli godziwym sposobem mógł się go uchronić.

Lecz że Arkadyusz był jednym z najznakomitszych mieszkańców Cezarei, więc sędzia pogański w tem mieście zasiadający, nie mógł go pominąć i nie zapomniał o nim. Dnia pewnego posłał żołnierzy aby go przed nim stawiono. Ci przybywszy do jego mieszkania i nie znalazłszy Arkadyusza, dom cały splądrowali i aby nie wrócić z niczem do sędziego, ujęli i przyprowadzili krewnego Arkadyusza, którego tam zastali. Tyran rozgniewany, iż mu uchodzi z rąk najznakomitszy chrześcijanin Cezarei, którego najbardziej do wyparcia się wiary zmusić pragnął, kazał jego krewnego przed sobą stawionego uwięzić i póty trzymać w kajdanach , aż Arkadyusza odszukają, lub sam się pojawi. Skoro do świętego doszła wieść o tem, nie mogąc przenieść aby kto inny cierpiał z jego niejako przyczyny, czując w takim razie obowiązek narażenia się na męczeństwo, zaufał, iż mu Bóg potrzebnej do zniesienia takowego doda łaski, wyszedł przeto z ukrycia i sam stawił się przed Wielkorządcą cesarskim. ,,Panie – rzekł do niego – ponieważ z mojej to przyczyny zatrzymujesz w więzieniu mojego krewnego, więc oto sam stawię się przed tobą, prosząc abyś go uwolnił. Bo zresztą on nie mógłby cię oświecić w tem, co chcesz wiedzieć ode mnie, a na co ja gotów jestem dać ci odpowiedź”.

– ,,Przebaczam odrzekł sędzia, który zrazu chciał podstępną łagodnością ująć Arkadyusza – przebaczam i twojemu krewnemu i tobie samemu, chociaż zawiniłeś uchodząc, byleś oddał cześć bogom”. – ,,Oddać cześć bogom!” – zawołał z oburzeniem święty Męczennik – ty tego ode mnie domagasz się, bo nie wiesz czem jest chrześcijanin, który żyje tylko Chrystusem i w Chrystusie, a jeśli za niego umiera, śmierć jest dla niego najpożądańszym zyskiem. ,,Albowiem mnie żyć – jest Chrystus, a umrzeć – zysk”. Z tych słów i sposobu, jakim je Arkadyusz wymówił, przebiegły sędzia a w swoim niegodziwym zawodzie bardzo doświadczony, poznał, że w stawionym przed nim Wyznawcy objawia się męstwo, którą nie lada jakąś groźbą da się przełamać. Wydał więc rozkaz najokrutniejszy, na jaki tylko jego barbarzyństwo zdobyć się mogło: skazał go na męki najcięższe, jakie tylko mógł wymyśleć. ,,Niech więc umiera – zawołał – kiedy śmierci pragnie, lecz zadać mu śmierć powolną; a tak go męczyć żeby aż śmierci zapragnął, lecz jak najdłużej tę chwilę odwlekać. Niech będą jeszcze przy życiu patrzy na ciało swoje porąbane i posieczone jak na drzewo któremu poobcinano wszystkie gałęzie. Zobaczymy, jak go wtedy wspomoże Bóg jego”. Rozkazał przeto katom, aby mu najprzód potłukli stawy tak, aby wszystkie członki ciała jego poodstawały jedne od drugich.

Oprawcy stosując się do tego wyroku, a nie wiedząc dokładnie jak go spełnić, zaczynają od tego iż mu odcinają jeden kawałek po drugim od palców u rąk, odrzynając staw po stawie, i za każdą razą zatrzymują się nieco, aby męczennik dłużej cierpiał. Po ucięciu palców odcinają mu znowu jednę rękę po kostkę, potem po łokieć, a następnie przy samym ramieniu; po chwili toż samo robią z drugą i znowu czekają . Następnie każą mu kłaść się na grzbiecie, co święty spokojnie i pokornie wykonywał i znowu podobneż męczeństwa zadają mu w nogach, poczynając od palców, staw po stawie odcinanych, a przechodząc od kostki, potem do kolan i nareszcie odrywając nogi przy samych kulszach. Z Arkadyusza pozostał tylko tułów krwią zbroczony, lecz żył on jeszcze, i przez cały czas męki nie wydał ani jęku, ani najmniejszej oznaki niecierpliwości nie okazał. Tylko od chwili do chwili odzywał się coraz słabszym głosem, chwaląc Boga i zachęcając obecnych do wytrwałości w wierze. ,,Widzicie więc bracia kochani, – mówił do nich – że bogowie, którym każą nam cześć oddawać, są to bałwany ręką ludzką zdziałane, i że Bóg który mnie w tej strasznej męce podtrzymuje, wspiera i pociesza, jest jedynie prawdziwym Bogiem”. Nakoniec blizkim już będąc skonania, rzucił okiem na członki ciała swojego poodcinane i leżące obok niego, i rzekł: ,,Błogosławione członki: za chwile wrzucą was w ziemię i rozłączą was ode mnie. Lecz w dzień sądu ostatecznego połaczym się na nowo, i już wtedy na wieczną szczęśliwość.” A po tych słowach pomodliwszy się głośno za sędziego , który go był skazał na tą męczarnię, i za oprawców, którzy go męczyli, przestał już mówić, lecz żył jeszcze. Tyran widząc iż lud coraz silniej się burzył, i że nawet obecni poganie nie mogli powstrzymać się od płaczu, i objawiali oburzenie, z powodu tak okrutnego pastwienia się nad Świętym, rozkazał katom aby rozciąwszy mu brzuch, wypuścili z niego wnętrzności, czego oni dokonawszy, dobili go nareszcie. Poniósł męczeńską śmierć dnia 13 stycznia, roku pańskiego 250.

POŻYTEK DUCHOWY
Widzisz jak straszne męki zadawano świętym Wyznawcom, z jaką stałością przenosili oni takowe z miłości Jezusa. Zkąd im ta siła nadludzka? Oto od tegoż Jezusa, który ich łaską swoją wspierał. Proś więc i ty Pana Jezusa o potrzebne ci łaski do mężnego znoszenia wszelkich spotkać cię mogących cierpień, a Bóg ci tego nie odmówi. Lecz pomnij, że każdą łaskę ten tylko otrzymuje, kto o nią wytrwale a pokornie prosi”.

W związku z brakiem odpowiedzi ze strony biskupa na moje pismo wysłane we wrześniu, wysłałem tego dnia pismo ponaglające do biskupa, aby otrzymać odpowiedź na pytania dotyczące zachowania kapłanów, którzy dopuścili się publicznych czynów przeciwko mojej osobie.

W imię Prawdy! C. D. 139

11 stycznia 2024 roku

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 22 maja 1956 roku:

,,Zostawiłeś na obliczu świata swoje zbawcze ślady, które wydają do dziś dnia owoc stokrotny. Przyglądam się im z wdzięcznością, gdyż dusza moja wzrasta na glebie użyźnionej Krwią Twoją. Czy nie trzeba pragnąć wstępowania w Twoje ślady? Gdyby miały owoc przynieść? Moje ziarno jest z Twojego. Moje pragnienia rodzą się z Twoich czynów. Moje nadzieje płyną z Twoich zwycięstw. Krew moja jest ożywiona Twoją zbawczą Krwią. Dać duszę za braci, za Kościół święty, za Dzieło Twoje – jest potrzebą moją, głosem Krwi Twojej, nadzieją Kościoła. Wszyscy ludzie w Polsce cieszą się z tego, że jest ktoś, kto może cierpieć. Wszyscy lękają się o to, by ten ktoś nie ustał w swej drodze, nie zawiódł. Bo wszyscy mają chrześcijańskie życzenie potrzeby cierpienia i oddania się za Kościół. Niemal wszyscy chcą, bym wrócił do pracy, ale ci sami czują, że ktoś musi się poświęcać nadal, musi dawać świadectwo mocy Bożej i wyznawać cierpieniem. Czyż miałbym się oglądać wokół? Czemu to miałbym szukać zastępcy? Pragnę być śladem Twoim na ziemi polskiej, śladem, który w duszach przyniósłby owoc wiary i miłości ku Tobie, Chryste.
Jest ktoś, kto pragnie się przyłączyć do tej woli, by razem zostać Bożym śladem… Przyjmuję to chcenie, bo wiem, że jest Boże!
Ojcze, to nie może być łatwe. Gdy nie czuję ciężaru, wydaje mi się to wszystko być poezją, jakąś pustką. Gdy jest trudne, wydaje mi się, jakby otrzymał coś realnego, co mogę wziąć w ręce i oddawać Tobie. Pragnę dawać, brać i dawać. Pragnę czuć ten ciężar, bym odczuł, że mam coś do dania”.

12 stycznia 2023 roku

W tym dniu ważne dla mnie były poniższe treści z Liturgii słowa i Liturgii godzin:

,,Naprawdę, Panie, Tyś jest Bogiem ukrytym,
Boże Izraela i Zbawco!
Wszyscy, którzy dyszą złością na Niego,
okryją się hańbą i wstydem.
Odejdą upokorzeni
ci, którzy posągi bożków ciosali.
Izrael zaś będzie zbawiony przez Pana
zbawieniem wiecznym.
Nie doznacie wstydu i hańby
po wszystkie czasy.
Tak bowiem Pan mówi,
Stwórca niebios, Ten, który jest Bogiem,
Który uformował ziemię i kształt jej nadał,
który osadził ją mocno
I nie uczynił jej bezładną,
lecz do zamieszkania ją przygotował:
„Ja jestem Pan, i nie ma innego,
i nie przemawiałem potajemnie
w ciemnych zakątkach ziemi.
Nie powiedziałem potomstwu Jakuba:
Szukajcie Mnie na próżno.
Ja jestem Pan, który mówi to, co słuszne,
oznajmia to, co jest prawdziwe.
Zgromadźcie się i wyjdźcie,
dołączcie się wszyscy,
wy, ocaleni spośród narodów.
Nie mają rozeznania ci, co obnoszą
drewno przez siebie rzeźbione
I modlą się do bożka,
który nie może ich zbawić.
Przedstawcie i dajcie dowody,
a nawet zastanówcie się wspólnie:
Któż to zapowiedział już od dawna
i znowu teraz objawia?
Czyż nie Tym, «Który jest», Ja jestem?
Prócz Mnie nie ma innego Boga!
Bóg sprawiedliwy i dawca zbawienia
poza Mną nie istnieje.
Nawróćcie się do Mnie, by otrzymać zbawienie,
wszystkie krańce świata,
Bo tylko Ja jestem Bogiem
i nie ma innego!
Przysięgam na samego siebie,
z moich ust wychodzi sprawiedliwość, słowo ostateczne.
Przede Mną się zegnie każde kolano,
wszelki język na Mnie przysięgać będzie
I powie: Jedynie w Panu *
sprawiedliwość jest i potęga!
Przyjdą do Niego zawstydzeni wszyscy,
którzy Go nienawidzili.
Dzięki Panu całe potomstwo Izraela
otrzyma sprawiedliwość i osiągnie chwałę”. Iz 45, 15-25

,,Zebrała się cała starszyzna izraelska i udała się do Samuela do Rama. Odezwali się do niego: «Oto ty się zestarzałeś, a synowie twoi nie postępują twoimi drogami; ustanów raczej nad nami króla, aby nami rządził, tak jak to jest u innych narodów».
Nie podobało się Samuelowi to, że mówili: «Daj nam króla, aby nami rządził». Modlił się więc Samuel do Pana. A Pan rzekł do Samuela: «Wysłuchaj głosu ludu we wszystkim, co mówi do ciebie, bo nie ciebie odrzucają, lecz Mnie odrzucają jako króla nad sobą».
I powtórzył Samuel wszystkie słowa Pana ludowi, który od niego zażądał króla. Mówił: «Oto jest prawo króla mającego nad wami panować: Synów waszych będzie on brał do swego rydwanu i swych koni, aby biegali przed jego rydwanem. I uczyni ich tysiącznikami, pięćdziesiątnikami, robotnikami na swojej roli i żniwiarzami. Przygotowywać też będą broń wojenną i zaprzęgi do rydwanów. Córki wasze zabierze do przyrządzania wonności oraz na kucharki i piekarki. Zabierze również najlepsze wasze ziemie uprawne, winnice i sady oliwkowe, a podaruje je swoim sługom. Zasiewy wasze i winnice obciąży dziesięciną i odda ją swoim dworzanom i sługom. Weźmie wam również waszych niewolników, niewolnice, waszych najlepszych młodzieńców i osły wasze i obarczy pracą dla siebie. Nałoży dziesięcinę na trzodę waszą, wy zaś będziecie jego sługami. Sami będziecie narzekali na króla, którego sobie wybierzecie, ale Pan was wtedy nie wysłucha».
Odrzucił lud radę Samuela i wołał: «Nie, lecz król będzie nad nami, abyśmy byli jak wszystkie narody, aby nas sądził nasz król, aby nam przewodził i prowadził nasze wojny!»
Samuel wysłuchał wszystkich słów ludu i przekazał je do uszu Panu. A Pan rzekł do Samuela: «Wysłuchaj ich głosu i ustanów im króla!»”. 1 Sm 8, 4-7. 10-22a

W imię Prawdy! C. D. 138

10 stycznia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa i Liturgii godzin:

,,Z nadzieją czekałem na Pana,
a On pochylił się nade mną.
Szczęśliwy człowiek, który nadzieję pokłada w Panu,
a nie naśladuje pysznych i skłonnych do kłamstwa.
Nie chciałeś ofiary krwawej ani z płodów ziemi,
lecz otwarłeś mi uszy;
nie żądałeś całopalenia i ofiary za grzechy.
Wtedy powiedziałem: «Oto przychodzę.
W zwoju księgi jest o mnie napisane:
Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże,
a Twoje Prawo mieszka w moim sercu».
Głosiłem Twą sprawiedliwość w wielkim zgromadzeniu
i nie powściągałem warg moich,
o czym Ty wiesz, Panie”. Ps 40, 2ab i 5. 7-8a. 8b-10

,,Mądrość wychwala sama siebie, chlubi się pośród swego ludu. Otwiera swe usta na zgromadzeniu Najwyższego i ukazuje się dumnie przed Jego potęgą: Wyszłam z ust Najwyższego i niby mgła okryłam ziemię. Zamieszkałam na wysokościach, a tron mój na słupie z obłoku.
Okrąg nieba sama obeszłam i przechadzałam się po głębi przepaści. Na falach morza, na ziemi całej, w każdym ludzie i narodzie zdobyłam panowanie. Pomiędzy nimi wszystkimi szukałam miejsca, by spocząć – szukałam, w czyim dziedzictwie mam się zatrzymać. Wtedy przykazał mi Stwórca wszystkiego, Ten, co mnie stworzył, wyznaczył mi mieszkanie i rzekł: „W Jakubie rozbij namiot i w Izraelu obejmij dziedzictwo”.
Przed wiekami, na samym początku mnie stworzył i już nigdy istnieć nie przestanę. W świętym Przybytku, w Jego obecności, zaczęłam pełnić świętą służbę i przez to na Syjonie mocno stanęłam. Podobnie w mieście umiłowanym dał mi odpoczynek, w Jeruzalem jest moja władza. Zapuściłam korzenie w sławnym narodzie, w posiadłości Pana, w Jego dziedzictwie.
Wyrosłam jak cedr na Libanie i jak cyprys na górach Hermonu. Wyrosłam jak palma w Engaddi, jak krzewy róży w Jerychu, jak wspaniała oliwka na równinie, wyrosłam w górę jak platan. Wszystko przepoiłam wonnością jak cynamon i aspalat pachnący i miłą woń wydałam jak mirra wyborna, jak galbanum, onyks, wonna żywica i obłok kadzidła w przybytku. Jak terebint gałęzie swe rozłożyłam, a gałęzie moje – gałęzie chwały i wdzięku. Jak szczep winny wypuściłam pełne krasy latorośle, a kwiat mój wyda owoc sławy i bogactwa.
Przyjdźcie do mnie, którzy mnie pragniecie, nasyćcie się moimi owocami. Pamięć o mnie jest słodsza nad miód, a posiadanie mnie – nad plaster miodu. Którzy mnie spożywają, dalej łaknąć będą, a którzy mnie piją, nadal będą pragnąć. Kto mi jest posłuszny, nie dozna wstydu, a którzy przeze mnie działać będą, nie zbłądzą.
Tym wszystkim jest księga przymierza Boga Najwyższego, Prawo, które dał nam Mojżesz jako dziedzictwo plemionom Jakuba”. Syr 24, 1-23

W związku z brakiem odpowiedzi ze strony delegata biskupa na moje pismo wysłane w grudniu, wysłałem tego dnia pismo ponaglające, aby udzielono mi ważnych dla mnie informacji.

W imię Prawdy! C. D. 137

9 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie treści z żywotu św. Marcyanny:

,,Razu pewnego przechodząc przez główny plac miasta, zastała tam wielki tłum ludu z pogan, których to miasto było pełne, złożony, otaczający posąg Dyanny, jednej z bogiń pogańskich. Na widok ten, młoda ta chrześcijanka, świętem oburzeniem uniesiona, i jak to wnosić należy, szczególnem natchnieniem Ducha Świętego do kroku tak dla każdego innego niestosownego pobudzona, przystąpiła do posągu i ugodziwszy weń zgruchotała go w kawałki. Lud wzburzony rzucił się na nią zapamiętale, zbił ją srodze , nogami stłoczył i ledwie żyjącą przed sędziego miasta zawlókł, oskarżając o zniewagę bożyszcza. Przybywszy tam Marcyanna, nie czekała aż ją sam sędzia pytać zacznie, ale pomimo ciężkiego zbicia, od razu nabrawszy sił cudownych, wyznała iż jest chrześcijanką, i przydała że cześć i pokłon jaki oddają poganie swoim bożyszczom, należy się tylko Jezusowi Chrystusowi Bogu i Zbawcy naszemu, w żywych i wymownych przytem słowach sędziego i wszystkich obecnych nakłaniając, aby i oni tę prawdę uznawszy, wyrzekli się swoich błędów i na światło wiary świętej otworzyli oczy. Obrażony tem sędzia, zanim miał wydać wyrok na Świętą, za zniewagę, jaką według niego wyrządziła posągowi pogańskiego bożyszcza, chcąc ją wprzód jeszcze ukarać za to co śmiała w jego obecności mówić, kazał katom przy nim obecnym policzkować Marcyannę. Co oni z wielką zaciętością i okrucieństwem wnet wykonali. Ostatecznie zaś skazał ją na najhaniebniejszą jaką podówczas na niewiasty chrześcijańskie wynaleźli byli najokrutniejsi prześladowcy męczarnię, a dla skromności niewieściej od samej śmierci straszniejszą. Rozkazał, aby zanim Marcyannę wydadzą na pożarcie przez dzikie zwierzęta, zaprowadzono ją do domu nierządnic, i tam oddano na pastwę gladyatorów, to jest tych którzy na publicznych igrzyskach dla zabawy ludu, spotykali się z dziekiemi zwierzętami, a którzy byli ludzie ostatniej rozpuście i pijaństwu oddani. Wyrok ten spełniono, lecz jak to często przy podobnych barbarzyńskich męczarniach miewało miejsce, przyszedł Pan Jezus w pomoc Swojej oblubienicy, i cudem ją od wszelkiej zniewagi zachował.

Pierwszy, który ośmielił się zbliżyć do świętej dziewicy, był to jeden z najsilniejszych gladyatorów, imieniem Flameusz. Lecz w tejże chwili mur silny, cudownie pojawiający się, otoczył Marcyannę tak, że z żadnej strony przystępu do niej nie było. Na widok tego cudu zuchwalec, który pierwszy miał wykonać wyrok pogańskiego tyrana, dotknięty łaską Bożą, przyszedł później do Świętej i upadłszy przed nią na kolana, prosił ją z płaczem, aby mu wyjednała u Boga i łaskę nawrócenia, i możność uwolnienia się od haniebnego rzemiosła w którem zostawał. Marcyanna przyrzekła, iż mu to otrzyma w dniu, w którym sama śmierć męczeńską poniesie, co też i nastąpiło.

Dowiedziawszy się o tem sędzia, kazał ją odprowadzić do więzienia, a nazajutrz powtórzyć wydany na nią wyrok. Lecz i tą razą takiż sammur osłonił ją od zniewagi , a gdy i trzeciego dnia toż samo z rozkazu tyrana uczyniono, po raz trzeci tenże sam cud wyratował z tej katuszy i najlżejszą zniewagą niedotkniętą służebnicę Pańską.

W ciągu tego, nie tylko poganie ile żydzi mieszkający w Cezaryi, okrywali obelgami Marcyannę, ile razy ją przez ulice miasta wiedziono. Szczególnie zaś, z jej wytrwałości naśmiewał się rabin tamecznej synagogi, imieniem Budaryusz: lżył ją ostatniemi słowy, w czem mu dopomagali wszyscy jego domownicy. Święta ostrzegła go iż za ten jego brak litości nad męczoną dziewicą, dom jego wkrótce ulegnie zniszczeniu przez ogień, i nigdy odbudowanym nie będzie. Jakoż, w tejże chwili, gdy Marcyanna śmierć męczeńską ponosiła, na dom rabina spadł ogień z nieba, i tak nagle i gwałtownie cały budynek ogarnął, iż w nim i rabin i wszyscy jego domownicy zgorzeli. Napróżno żydzi usiłowali potem, i to kilkakrotnie, dom na nowo na temże miejscu zbudować. Ile razy mury nieco już wzniesione były, rozwalały się jakby same z siebie, i w końcu odbudowania tego mieszkania zaniechać musieli.

Przyszedł też był i dzień ostatecznego zwycięstwa świętej Męczenniczki, a był to dzień 9 stycznia, w którym miano ją wydać na pożarcie drapieżnych zwierząt według wyroku sędziego. Na publicznym więc placu, wobec ludu na lożach wielkiego amfiteatru zgromadzonego i patrzącego na to z góry, wprowadzono Marcyannę do miejsca ogrodzonego, i pozostawiono samę. Wkrótce wypuszczono rozjuszonego lwa, który ze strasznym rykiem i z wielkim pędem rzucił się na nią. Lecz skoczywszy łapami na jej piersi, nagle się zatrzymał, odstąpił od niej i najspokojniej położył się, żadnej zgoła nie uczyniwszy jej najmniejszej szkody. Lud cudem takim uderzony, i dla młodej dziewicy litością nareszcie przejęty, domagał się aby jej życie darowano. Żydzi tam obecni sprzeciwiali się temu, więc w miejsce lwa puszczono na nią rozhukanego i rozdrażnionego byka. Ten przyskoczył do Świętej i zadał jej rogami tak silne w piersi pchnięcie, iż krwią zalana upadła na wpół już tylko żywa . Wtedy zaniesiono ją do pobliskiego mieszkania i opatrzywszy jej ranę, przyprowadzono powtórnie na środek amfiteatru, a gdy z osłabienia ustać nie mogła na nogach, przywiązano ją do słupa i kazano ostatecznie puścić na nią dzikiego lamparta. Gdy ten już biegł ku niej, Marcyanna wzniosła oczy i ręce do nieba, i wpdałszy jakby w zachwycenie zawołała: ,, Widzę Ciebie Panie, idę do Ciebie przyjm dusze służebnicy Twojej, o Jezu mój, któryś znajdował się ze mną w więzieniu i zachowałeś moją czystość.” A gdy tych słów domawiała, lamprat wskoczył na nią i w kawałki poszarpawszy jej ciało, uwolnił od niego jej duszę, która w tejże chwili w Niebie odebrała koronę męczeńską”.

W tym dniu przeczytałem także ciekawe treści w książce pt. ,,Iota unum”:

,,Poniżej przedstawiam jeden fakt, którego byłem naocznym świadkiem. Dnia 24 kwietnia 1980 r. w rzymskim kościele pw. Jezusa (Il Gesu), położonym w samym centrum stolicy Włoch, uczestniczyłem we mszy, podczas której cały lud Boży wespół z księdzem przewodzącym liturgii brał udział w konsekracji, z nim wypowiadając na głos formuły związane z podwójnym przeistoczeniem. Zgodnie z sugestią ksrd. Francisa Sepera, prefekta Kongregacji Nauki Wiary, któremu zrelacjonowałem to wydarzenie, bezzwłocznie napisałem list do kard. Ugo Polettiego, wikariusza Rzymu, donosząc o ,,znoszeniu kapłaństwa, degradacji sakramentu, nieprzestrzeganiu rubryk, przemieszaniu sacrum z profanum”; dałem również wyraz swemu zdumieniu, że ,,tak potworna anomalia wystąpiła w Rzymie, który był stolicą świata katolickiego, wzorem świętych obrzędów, zwierciadłem ortodoksji i ortopraksji”

Ale odpowiedź na swe zażalenia otrzymałem dopiero w lipcu, kiedy to, nie chcąc pozbawiać się prawa katolika do korzystania z obrzędów zgodnych z przepisami Kościoła, poczułem się zmuszony wysłać drugi list w tej sprawie. Wówczas kardynał poinformował mnie, że nie odpowiedział na mój pierwszy list, gdyż uznał, że ,,sygnalizował w nim jedynie pewien incydent, a nie donosiłem o zjawisku, z którego miałby obowiązek zdać sprawę”. W każdy razie potwierdził on fakt wystąpienia ,,absurdalnego nadużycia”, zapewnił o ,,wyjątkowości” owego przypadku i bronił prawidłowości liturgii sprawowanej w Rzymie, ,,która wygląda być może lepiej niż gdzie indziej”. Trudno nie zauważyć, że to biskup diecezjalny jest odpowiedzialny za dobre praktyki liturgiczne i powinien zdać z nich sprawę każdemu, kto się tego domaga; że ,,wyjątkowość” nadużycia, jakie miało miejsce w Rzymie, nie jest w stanie przysłonić faktu, że takie nadużycia szerzą się dzisiaj w świecie katolickim; wreszcie że powaga owego ,,incydentu” powinna była wywołać niepokój pasterza diecezji, który miał obowiązek nie tylko odpowiedzieć na interwencję, lecz przede wszystkim podjąć czym prędzej kroki zaradcza”.