Wielkość w małości

Uczniowie przystąpili do Jezusa, pytając: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. A kto by jedno takie dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje. Baczcie, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie. Mt 18, 1-5. 10

Czy marzy Ci się wielkość, świętość i doskonałość? Nie ma innej drogi niż uniżenie się, jak małe dziecko i pokorne przyjmowanie tego, co Pan Bóg mówi. Prawdziwa wielkość rodzi się w małości…

Mocno dotknęło mnie wczoraj rozważanie różańcowe z tajemnicy Narodzenia Pana Jezusa. Ktoś napisał: czy współczesne kobiety chciałyby urodzić w stajni? Maryja w swojej pokorze i uniżeniu przyjęła wolę Bożą i uznała w sercu, że było to doskonałe miejsce, ponieważ taki był plan Boga. Ona już wtedy wiedziała, że wielkość jest w małości i cichości. Jej patrzenie na świat było pełne skromności.

Pan całego wszechświata przyszedł w nędzy i ubóstwie. Królowa świata rodziła w stajni, a my nędzni, którzy jesteśmy prochem i pyłem pragniemy ,,pałaców” i zaszczytów. Dalecy jesteśmy od prawdziwej wielkości, bo tak bardzo brakuje nam ducha uniżenia i pokory.

Maryjo, pomóż nam uniżyć się jak małe dzieci przed Twym Synem.

Jak wam się zdaje? Jeśli ktoś posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich, to czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się błąka? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło nawet jedno z tych małych». Mt 18, 12-14

Wczoraj miałem mały dylemat, czy pobyć chwilę z wiernymi owieczkami, czy jechać szybko do tych małych pogubionych. Nie patrzyłem na to, czy będę zrozumiany. Powiedziałem tylko, że jest na mieście wielu głodnych Jezusa i pojechałem głosić słowo Boże. Dzięki takim wyjazdom Bóg daje mi zobaczyć przynajmniej od czasu do czasu, że pojedyncze owce wracają do Pasterza. Chwała Panu!

Tak mówi Pan: «Ty, synu człowieczy, słuchaj tego, co ci powiem. Nie opieraj się, jak ten lud zbuntowany. Otwórz usta swoje i zjedz, co ci podam». Popatrzyłem, a oto wyciągnięta była w moim kierunku ręka, w której był zwój księgi. Rozwinęła go przede mną; był zapisany z jednej i drugiej strony, a opisane w nim były narzekania, wzdychania i biadania.

A On rzekł do mnie: «Synu człowieczy, zjedz to, co masz przed sobą. Zjedz ten zwój i idź przemawiać do Izraelitów!» Otworzyłem więc usta, a On dał mi zjeść ów zwój, mówiąc do mnie: «Synu człowieczy, nasyć żołądek i napełnij wnętrzności swoje tym zwojem, który ci podałem». Zjadłem go, a w ustach moich był słodki jak miód. Potem rzekł do mnie: «Synu człowieczy, udaj się do domu Izraela i przemawiaj do nich moimi słowami». Ez 2, 8 – 3,4

Jak bardzo Pan Bóg pragnie przemawiać przez nasze usta. Oby tylko coraz więcej wiernych otwierało się na Jego wole. Potrzeba w prostocie serca wychodzić do małych i głodnych, aby karmić ich prawdziwym pokarmem. Pochłaniaj więc słowo Boże. Żyj nim, a nim się spostrzeżesz, to już Pan uczyni z Ciebie narzędzie do nasycania głodnych i spragnionych.

Jak słodka jest Twoja mowa dla mego podniebienia,
ponad miód słodsza dla ust moich. Ps 119, 103

Panie Jezu, Ty karmisz mnie już od lat swoim słowem, Ciałem i Krwią. Czyń ze mną, co tylko chcesz i karm przez moje usta wszystkich głodnych. Niech się dzieje Twoja wola.

Dodaj komentarz