2 września 2024 roku ciąg dalszy
W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:
,,Posłuchaj, synu, słów moich, słów pełnych słodyczy, przewyższających wszelką wiedzę uczonych i mędrców tego świata. „Słowa moje są duchem i życiem” i nie można oceniać ich według miar ludzkich.
Nie godzi się nimi posługiwać dla próżnej przyjemności, ale nasłuchiwać w ciszy, przyjmować z wielką pokorą i gorącą miłością.
Powiedziałem: „Szczęśliwy człowiek, którego Ty, Panie, wychowujesz i Prawem Twoim pouczasz, aby złagodzić mu dni utrapienia” i nie pozostawić bez pocieszenia na ziemi.
Ja – mówi Pan – od początku pouczałem proroków i aż dotąd nie przestaję przemawiać do wszystkich, ale wielu jest głuchych i nieczułych na moje słowa.
Wielu słucha chętniej świata niż Boga, z większą łatwością idzie za pożądaniem ciała niż wskazaniami Boga. Świat obiecuje dobra niewielkie i przejściowe, a przecież służy mu się z wielką gorliwością; Ja zaś obiecuję rzeczy wielkie i wieczne, a mimo to serca ludzkie pozostają obojętne.
Któż służy Mi we wszystkim z tak wielkim oddaniem i posłuszeństwem, z jakim służy się światu i jego władcom?
Zawstydź się zatem, sługo leniwy i utyskujący, widząc jak tamci z większą ochotą zdążają do zguby niż ty do życia. Bardziej radują się marnością niż ty prawdą.
A przecież wielekroć doznają rozczarowania w swych nadziejach, natomiast moja obietnica nikogo nie zwodzi, a tego, kto Mi zaufał, nie pozostawia z pustymi rękami.
Co obiecałem, udzielę, co zapowiedziałem, spełnię, jeżeli tylko w mojej miłości wytrwasz aż do końca.
Ja sam wynagradzam wszystkich czyniących dobro i doświadczam tych, którzy są Mi oddani.
Wypisz me słowa w swym sercu i rozmyślaj nad nimi pilnie; w chwili pokusy okażą się bardzo potrzebne.
To, czego nie rozumiesz czytając, zrozumiesz w dniu nawiedzenia.
W dwojaki sposób mam zwyczaj nawiedzać moich wybranych: pokusą i pociechą.
Każdego dnia podaję im dwie nauki: jedną, gdy karcę ich wady, drugą, gdy zachęcam do wzrastania w cnocie.
„Kto moje słowa słyszy i lekceważy je, ten ma swego sędziego w dniu ostatecznym”. – Z dzieła O naśladowaniu Chrystusa
W tym dniu przeczytałem ciekawe treści w książce kardynała Jana Bony pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:
,,Drugi sposób oglądania Boga zdarza się wtenczas, kiedy po rozproszeniu ciemności, jakie Bóg uczynił… kryjówką swoją (Ps 17, 12), po usunięciu mgły i rozpędzeniu chmur, ukazuje się Bóg. Wprawdzie nie w pełności swego blasku i nie przy świetle południowym, ale jakoby o świtaniu, kiedy jeszcze niezupełnie widno i jasno. Widzi się Go w sposób niewytłumaczony, a przecież jaśniej, aniżeli oczyma cielesnymi widzimy światło materialne.
Albowiem dusza wzniesiona do tego widzenia szczególniejszą łaską Bożą ogląda jednym rzutem oka jedność Istoty Boskiej i troistość Osób, jak Ojciec rodzi Słowo, jak od obydwu pochodzi Duch Święty. ,,Widzi i poznaje samego Boga” – jak mówi św. Augustyn – ,,dobrego bez jakości, wielkiego bez rozciągłości, Stwórcę bez przymusu, obecnego bez miejsca położenia; bez kształtów zewnętrznych – wszystko ogarniającego; bez miejsca – wszędzie całkowicie obecnego; bez czasu – wiecznego; bez zmieniania się – czyniącego rzeczy podlegające zmianom; zupełnie wolnego”. Widzi wszystkie stworzenia wychodzące z Jego rąk i od Niego zależne. Widzi, w jaki sposób Osoby Boskie mieszkają w duszy, według słów Pisma Świętego: ,,Do niego przyjdziemy i mieszkanie u niego uczynimy” (J 14, 23).
Ponieważ zaś w takim stanie dusza lgnie jak najdoskonalej do Boga, odczuwając przedsmak niebieskiej szczęśliwości, przeto upaja się zdrojem Jego rozkoszy. Toteż święta Teresa, która z własnego doświadczenia poznała wzniosłość i rozkosz tego rodzaju widzeń, wytłumaczywszy je bardzo mądrze, powiada dalej, że przez takie widzenie dusza wchodzi w małżeństwo duchowe z Bogiem, według słów Apostoła: ,,Kto zaś łączy się z Panem, jednym jest duchem” (1 Kor 6, 17). Bo dusza ,,doskonale miłująca zawiera związek małżeński” – powiada święty Bernard – ,,Zaiste, jest to związek duchowego i świętego małżeństwa. Mało powiedziałem: związek. Jest to zjednoczenie. Skoro więc ujrzysz duszę, która opuściwszy wszystko, oddaje się zupełnie Słowu, dla Słowa żyje, Słowem się rządzi, w Słowie poczyna, co rodzi słowami, która może powiedzieć o sobie: ,,Dla mnie bowiem życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem” (Flp 1, 21), uważaj ją za małżonkę poślubioną Słowu”.
Lecz dość już powiedzieliśmy o drugi stopniu oglądania Boga. Nareszcie trzecim i najwyższym stopniem widzenia Boga jest ten, w którym dusza już nie przez zwierciadło i nie w podobieństwie, ale jasno i twarzą w twarz ogląda majestat Boży. Aczkolwiek ten sposób oglądania Boga nie jest udziałem padołu płaczu, ale ojczyzny niebieskiej – według słów samego Boga: ,,Nie może bowiem człowiek ujrzeć mię i żyw pozostać” (Wj 33, 20) – jednakże bardzo poważni teolodzy, jak żeśmy wyżej nadmienili, sądzę, że niektóre bardzo świątobliwe i doskonałe dusze jeszcze za życia ziemskiego otrzymały tę nadzwyczajną łaskę od Boga, że jakoby mimochodem i chwilowo, światłem chwały oświecone jasno ujrzały Pana Boga.
Tak wielu utrzymuje o Mojżeszu, na którego gorące życzenia i prośby, aby mu Pan Bóg ukazał oblicze, odpowiedział Pan: ,,Ja wszystko dobro tobie pokażę” (Wj 33, 19). Podobnie twierdzi Doktor anielski o świętym Pawle, a święty Bernard o Ojcu zakonników – świętym Benedykcie. Miodopłynny Doktor rozprawiając o widzeniu, w którym ogląda się Boga twarzą w twarz, a w Bogu ogląda się stworzenia, tak mówi: ,,Do takiej wysokości, zdaje się, była porwana ona błogosławiona dusza (świętego Benedykta), która oglądała cały świat zebrany pod jeden promień słoneczny. Ojciec Święty Grzegorz, pisząc o tym cudzie w księdze Dialogów, powiada: ,,Patrzącemu na Boga każde stworzenie wydaje się szczupłym”.
Tak wyraża się święty Bernard oparty na zdaniu świętego Grzegorza. Wiem, że pod tym względem różne są zapatrywania między scholastykami, ale nie uważam za stosowne zapuszczać się tutaj w ich dysputy.”