W imię Prawdy! C. D. 167

30 stycznia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie treści z żywotu św. Martyny:

,,Święta Martyna Rzymianka, w wieku III-cim żyjąca, pochodziła z rodziny bardzo zamożnej. Przodkowie jej pierwsze w cesarstwie piastowali godności. Ojciec jej trzykrotnie sprawował urząd Wielkorządcy Rzymu; był to przy tem gorliwy i wielkiej pobożności chrześcijanin, i nadzwyczaj dla ubogich miłosierny. Straciwszy rodziców w młodym wieku, Martyna odziedziczyła po nich wielki majątek, który niezwłocznie cały na ubogich rozdała, aby tem gotowszą być na męczeństwo, którego ze świętem upragnieniem wyglądając, w owych czasach łatwo spodziewać się mogła.

Jakoż za cesarza Aleksandra, który wtedy panował, w samym Rzymie srogie szerzyć się zaczęło prześladowanie chrześcijan. Razu pewnego, trzej żołnierze, którym nakazano było wyszukiwać chrześcijan, aby ich przed sędziów pogańskich stawić, znaleźli Martynę modlącą się w kościele. Kazali jej iść za sobą do świątyni Apollina, aby w niej oddała cześć temu bożyszczu. Martyna z wesołem obliczem rzekła im, że wnet za nimi pójdzie, tylko wprzód pomodli się przez chwilę, i poprosi o błogosławieństwo Biskupa. Dowiedziawszy się o tym cesarz, uradowany, iż dziewica tak znakomitego rodu chętnie, jak mu się zdawało, odstępuje od wiary, kazał ją przyprowadzić do swego pałacu, gdzie święta oświadczyła mu, że jednemu prawdziwemu Bogu cześć oddaje, a bożyszcza pogańskie, jako dzieła rąk ludzkich, za nieme bałwany poczytuje. Cesarz pomimo tego kazał ją zaprowadzić do świątyni. Gdy tam weszła, upadłszy na kolana, przeżegnała się, przenajświętsze Imię Jezusa Chrystusa głośno wzywając: a w tejże chwili wielkie trzęsienie ziemi dało się uczuć w całem mieście: większa część świątyni Apollina zawaliła się, a sam kolosalny posąg tego bożka upadłszy, pozabiłał wszystkich kapłanów i wielu pogan wtedy tam obecnych.

Zawiadomiony o tem Aleksander, kazał Martynę publicznie policzkować, i żelaznemi hakami szarpać jej ciało. Czterech katów użyto do tego, którzy zadając jej tę męczarnię, nagle wstrzymali się, wołając: ,,Widzimy przy niej czterech jasnych Aniołów, którzy jej bronią, a na nas samych te męki, któremi je katujemy, obracają.” Sędzia temu obecny, rozkazał wtedy taczać Martynę po ostrych skorupach, rozsypanych na ziemi, a Święta, wzniósłszy oczy do Nieba, tak się modliła: ,,Nadziejo moja, Jezu Chryste! Daj mi w mękach ostateczność, a tych którzy mnie katują oświeć i nawróć ich serca ku Sobie.” Kaci, a było ich ośmiu, w tejże chwili głośno wyznali Chrystusa, i niezwłocznie śmierć męczeńską za wiarę ponieśli.

Nazajutrz powtórnie stawiono Martynę przed cesarzem, który i tą razą, gdy napróżno domagał się od niej aby oddała cześć bożkom, wskazał ją znowu na poszarpanie hakami, potem zaś kazał rozpiąć nogami i rękoma przybitemi do czterech słupów, a głową obróconą do ziemi i okrutnie biczować. Gdy te męki z niezachwianą stałością wytrzymała, krewny cesarza, imieniem Eumeniusz, obecny temu barbarzyńskiemu widowisku, doradził, aby ją zaprowadzono do więzienia i na jej rany wrzący olej lano. Kiedy to spełnili, otoczyła ją światłość niebieska i śpiewy anielskie nad nią słyszeć się dały.

Dnia następnego, tyran wydał rozkaz, aby zaprowadzić Martynę do świątyni Dyany. Skoro tam weszła, szatan z okropnym wrzaskiem wyleciał z posągu tej bogini, błyskać się zaczęło, kilka piorunów uderzyło, bałwan Dyany zgorzał, padając wielu pogan zabił i większa część świątyni z dymem poszła.

Przerażony tem wszystkiem cesarz, rozkazał oddać Martynę w ręce innego sędziego imieniem Justyn, znanego z okrucieństwa, z jakiem obchodził się z chrześcijanami. Ten kazał katom krajać jej ciało w kawałki, i za każdem zadaniem jej rany, z szyderstwem mówił do niej: ,,Niech Bóg twój wybawi cię z rąk naszych,” Skatowano ją tak srodze, że na samych piersiach miała ran sto ośmnaście, i zdawało się, że wśród tej męki już żyć przestała. Lecz gdy Justyn obaczył, że jeszcze żyje: ,,Martyno, rzekł do niej, oddaj cześć bogom naszym, jeżeli chcesz ujść mąk, jakie cię czekają jeszcze.” – ,,Mam Pana i Boga mojego Jezusa Chrystusa, który mnie umacnia, odpowiedziała Święta, a waszym szatanom kłaniać się nie będę.”

Wtedy Justyn kazał zaprowadzić Martynę na plac publiczny, i dzikim zwierzętom oddał na pastwę. Najprzód wypuszczono na nią lwa rozjuszonego. Lecz ten nie tknąwszy Świętej, położył się u nóg jej, i zaczął je lizać, a gdy go odprowadzono do klatki, rzucił się na Eumeniusza, onego krewnego cesarskiego, który doradził był okrutniejsze na Martynę męczarnie, i w mgnieniu oka go pożarł. Następnie zamknięto ją znowu do więzienia, i po niejakim czasie stawiano po raz trzeci przed cesarzem. Ten i tą razą, napróżno zmuszając ją do odstępstwa od wiary, kazał ją uwiązać do słupa, i obdzierać jej ciało, którego już wtedy prawie nic przy kościach nie zostało. Jeden z katów nie mogąc dłużej znieść widoku tak strasznej męczarni, prosił ją, aby oddała cześć Dyanie, i upewniał, iż wnet uwolnioną zostanie, na co mu Święta odrzekła: ,,Jestem chrześcijanką, i cześć oddaję tylko Jezusowi Chrystusowi, Bogu mojemu.”

Nakoniec użyto i ognia, wrzucając Martynę w stos rozpalony. Lecz Bóg wszechmogący nie ustawał cudami swoimi wspierać tę wielką Męczenniczkę: zesłał więc desz nawalny z gwałtownym wiatrem, który zagasił płomienie i porozrzucał głownie, od których wielu pogan popalonymi zostało. Wtedy Aleksander kazał ją zamknąć na dni trzy w świątyni Dyany, gdzie pozostawała bez żadnego pokarmu dzień i noc chwałę Boga głośno opiewając. Widząc cesarz, iż tyle mąk zadanych zachwiać jej stałości nie mogły, skazał ją na ścięcie. Wyrok ten spełniono, i Martyna to długie poniósłszy męczeństwo, przy którem tak wiele i takich uderzających cudów, dla opamiętania niewiernych, miłosierdzie Boskie dokonało, poszła do Nieba, dnia 30 stycznia, roku Pańskiego 226.

Błogosławione jej ciało przez dni kilka z rozkazu cesarza, na publicznym placu porzucone, zostało wystawiono na obelgi pogan. Lecz dwa ogromnej wielkości orły, nagle przy niej pojawiające się, nikomu do niego przystąpić nie dały.

W lekcyach Brewiarza na jej święto, z rozkazu Papieża Urbana VIII ułożonych, prócz wyżej wymienionych przy jej męczeństwie cudów, czytamy: iż w ciągu zadawanych jej mąk, widziano ją unoszącą się w powietrzu na królewskim tronie; to znowu zaraz po jej śmierci słyszano jej duszę opiewającą chwałę Bożą z błogosławionemi duchami, a z ciała jej popłynęło mleko, przedziwny wydające zapach, i przez długi czas niebieska światłość zwłoki jej otaczała.

POŻYTEK DUCHOWY
Do ciężkiego męczeństwa, jakie ją czekało, święta Martyna przygotowała się i usposobiła, rozdaniem całego majątku na ubogich. Ile razy grozić ci będzie jaki smutek lub niebezpieczeństwo, miłosiernymi uczynkami, odpowiednimi twojej możności, wyjednywaj sobie u Boga potrzebne łaski do tego, abyś wszystko co cię spotkać może, zniósł jak na chrześcijanina przystoi”.

Dodaj komentarz