W imię Prawdy! C. D. 147

17 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie słowa z żywotu św. Antoniego:

,,Święty Antoni, który jest pierwszym założycielem życia zakonnego, urodził się roku Pańskiego 251, w małej wiosce położonej blizko miasta Heraklei, w górnym Egipcie. Rodzice jego posiadali wielki majątek, i bardzo byli pobożni. Chcąc syna swego uchronić od zepsucia, jakie zwykle między młodzieżą w publicznych szkołach panuje, wychowali go w domu i więcej mieli na względzie ćwiczenie go w cnotach, niż kształcenie w próżnych naukach. W ośmnastym roku straciwszy rodziców, stał się panem znacznych posiadłości. Razu pewnego, gdy ciągle miał na myśli Apostołów Pańskich, którzy aby pójść za Panem Jezusem, wszystkiego byli odstąpili, wszedł on do Kościoła, kiedy właśnie czytano tam głośno te słowa Zbawiciela, wyrzeczono do pewnego młodzieńca: ,,Jeśli chcesz być doskonałym, idź, przedaj co masz i daj ubogim, a przyjdź i pójdź za mną, a będziesz miał skarb w Niebie”. Niezwłocznie potem, Antoni rozdał wszystko co posiadał ubogim, zatrzymując tyle tylko, ile do jego własnego, i jedynej którą miał siostry, skromnego utrzymania potrzebnem było. Lecz gdy wkrótce usłyszał znowu te słowa Ewangelii świętej: ,,Nie troszczcie się tedy o jutrze”, rozdał i resztę biednym, a siostrę nakłoniwszy do wstąpienia do klasztoru, sam udał się na puszczę, aby tam wieść życie bogomyślne, i zamieszkał w opuszczonych murach starego grobowca egipskiego.

Zaledwie oddał się temu rodzajowi życia, a zły duch uderzył na niego z najrozmaitszemi pokusami, aby go od tego odwieść. Rozbudzał w nim żal za życiem świetnem, jakie mógł był prowadzić na świecie; to znowu przedstawiał mu nieroztropność oddawania się pokucie i życiu samotnemu, będąc tak młodym; to nareszcie niepokoił mu sumienie wyrzutami, że siostrę młodą opuścił bez opieki. A gdy Antoni wszystkie te pokusy za łaską Bożą przezwyciężył, natarł znowu na niego szatan najstraszniejszemi podnietami przeciwnemi cnocie czytości. Lecz i tym nie uległ nasz Święty, a nabrawszy doświadczenia, jak dalece trzeba mu być gotowym do walki z piekłem, nawet od świata uchyliwszy się, podwoił modlitw i umartwień ciała. Jadał tylko chleb i wodę, i to raz na dzień po zachodzie słońca, a niekiedy tylko co dni cztery zażywał tego małego posiłku. Sypiał na prostej rohoży, a częściej jeszcze na gołej ziemi, nigdy nie zrzucając włosiennicy. Co dzień wstawał o północy , albo całą noc spędzał na modlitwie i na niej trwając z rękoma do nieba wzniesionymi, aż do świtu, nieraz rozwodził się przed Bogiem w skargach, że wschodzące słońce przerywa mu zatapianie się w bogomyślności.

Lecz im wyżej szedł na tej drodze Antoni, złe duszy, przewidując jak wielkim Świętym będzie, i jak wielu do życia doskonalszego za sobą pociągnie, tem silniej na niego nacierały. Razu pewnego, w wielkiej liczbie napadłszy na sługę Bożego, tak go zbiły, że nazajutrz pewien człowiek pobożny, który od czasu do czasu przynosił mu trochę chleba, zastał go na pół nieżywego. Skoro przyszedł do siebie, uradowany iż tego rodzaju cierpieniami mógł dowieść wierności swojej Bogu: ,,Nie wypędzajcie mnie ztąd, zawołał do szatanów. Otom znowu gotów do walki. Wiedzcie, iż nic mnie od Jezusa Chrystusa nie oddzieli”. Na te słowa zlatuje się do niego ogromna liczba złych duchów. Wstrząsają wszystkie mury, w których zwaliskach miszkał Antoni, tak iż zdawało się, że go przywalą, i w przerażających postaciach, już to dzikich zwierząt, już jadowitych żmij, to znowu poczwar piekielnych , nacierają zewsząd na niego. Święty i tem nie przestraszony, przeżegnawszy się, szydził z nich mówiąc: ,,Tchórze więc jesteście, gdy was aż tylu przeciw jednemu do walki przybywa; bezsilni, kiedy tylko hałasić możecie”. W tejże chwili światłość z Nieba zstąpiła na niego, i duszę jego napełniła niewymowną pociechą. On zaś, poznając, iż to sam Pan Jezus przybywał mu na pomoc: ,,Gdzieżeś ty był, Zbawco mój, zawołał, gdy mnie tylu nieprzyjaciół napadało”. – ,,Antoni, odpowiedział mu głos niebieski, byłem w tobie i wspierałem cię: a żeś mężnie walczył, więc cię zawsze wspierać będę”.
Pokrzepiony tem na duchu Antoni, postanowił jeszcze ostrzejsze wieść życie i jeszcze w głębszą udać się puszczę. Miał wtedy lat trzydzieści pięć”.

Dodaj komentarz