W imię Prawdy! C. D. 71

12 listopada 2023 roku

Zwróciłem szczególną uwagę na jedno zdanie w jutrzni z drugiego listu św. Pawła do Tymoteusza:

,,Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy”. 2 Tm 2, 12

Ważna była dla mnie także modlitwa:

,,Panie, któryś rzekł: ,,Jarzmo moje słodkie, a brzemię moje lekkie” spraw, abym je tak nosić umiał, abym zasłużył na łaskę twoją. Amen”

Przeczytałem tego dnia między innymi takie słowa z żywotu św. Marcina papieża i męczennika:

,,Gdy rozeszła się wieść o uwięzieniu świętego Marcina, wielu duchownych chciało mu towarzyszyć, aby mu w tej niewoli służyć, lecz nikomu tego nie dozwolono. Przywiedzionego do Carogrodu, Konstans kazał najprzód uwięzić w ciemnej piwnicy, w której około trzech miesięcy przebył, z nikim się nie widząc; później kazał mu się stawić przed rozmaitych sędziów, którzy mu tysiączne obelgi zadawali. Po czem okutego w kajdany znowu wtrącił do więzienia, wpośród zbrodniarzy, gdzie wiele wycierpieć od zimna, robactwa, zepsutego powietrza i głodu, którym go morzyli. Nakoniec, widząc cesarz, iż wszelkie te okrutne środki, nie mogą przywieść świętego Papieża do przychylenia się ku kacerstu, w które chciał go koniecznie wciągnąć , skazał go na wygnanie do Chersonu, prowincyi podówczas bezludnej, dotkniętej klęską głodu, a w której przedtem święty Klemens Papież, męczeńską śmierć był poniósł.

Święty Marcin wiele tam ucierpiał, i oto co ztamtąd w jednym z listów tajemnie do Rzymu przesłanych sam pisał: ,,Składam dzięki Bogu, za utrapienia, jakie na mnie zsyła, widząc je dla mnie potrzebnemi; lecz donoszę wam, iż zostaję tu w takim niedostatku, że po dni kilka nie widzę chleba. Jeśli zkąd nie otrzymam jakiego wsparcia, niedługo pożyję, bo duch ci wprawdzie jest ochotnym, ale ciało mdłe”. I znowu w innym liście opowiada; ,,Widzę iż przyjście Pańskie już się dla mnie zbliża; nie mam się więc o co troszczyć; mam nadzieję w miłosierdziu Boga, że się na mnie spełni Jego wola”.

W Godzinie Czytań modliłem się między innymi słowami z Psalmu 66:

,,Albowiem Tyś nas doświadczył, Boże,
poddałeś próbie ognia, jak się bada srebro.
Wprowadziłeś nas w pułapkę,
włożyłeś na grzbiet nasz ciężkie brzemię.
Kazałeś ludziom deptać nasze głowy,
przeszliśmy przez ogień i wodę,
ale wyprowadziłeś nas na wolność”.

Przeczytałem wstrząsające i dające do myślenia treści z Raportów rotmistrza Witolda Pileckiego:

,,Zostałem sam przed ,,zadaniem z piecami”, lecz nie o piece chodziło… Jak to – więc jest świat nadal i ludzie żyją jak żyli dotychczas? Tu domki, ogródki, kwiaty i dzieci. Radosne głosy. Zabawy.
A obok tuż – piekło, mordowanie, przekreślanie wszystkiego co ludzkie, co dobre…
Tam, tenże ss-mann jest katem, oprawcą – tutaj udaje człowieka.
Gdzie więc jest prawda? Tam – czy też – tutaj?
W domu zakłada swe gniazdo. Przyjeżdża żona, a więc i uczucie chyba czasami w nim mieszka.
Dzwony w kościele, ludzie się modlą, kochają, rodzą – a tuż obok – mordują…”

,,Rano rozdano ubrania i na wiatr i mróz przez plac do bloku 3-a. Płaszcz swój oddałem choremu wtedy również Antkowi Potockiemu.
Ta noc mnie wykończyła.
Prawie nieprzytomnym poszedłem do szpitala. Po popryskaniu mnie znowu wodą w ,,Waschraum’ie” – położono mnie na blok 15-ty, na salę 7-mą tam gdzie przybijałem listwy do podłogi, w straszliwe wszy.
Tych parę nocy w ciągłej walce z wszami były, zdaję mi się, najcięższe w lagrze.
Nie chciałem się poddać – wszom dać się zjadać.
Lecz jak tu się bronić?
Gdy się spojrzało na koc pod światło – cała powierzchnia była bez przerwy ruchliwa.
Były rozmaite – i małe i większe, pękate, podłużne, białe i szare, od krwi czerwone i w prążki i w paski… pełzały wolno – i po grzbietach innych – szybko się ślizgały.

Wstręt mnie ogarnął i postanowienie silne, nie dać się zjadać tej obrzydliwej masie.
Zawiązałem mocno kalesony koło kostek i w pasie, koszule zapiąłem pod szyja i rękawy.
O zabijaniu pojedynczo – mowy być nie mogło – gniotłem całą garścią, robiąc szybkie ruchy, zbierając rękami z szyi i z nóg przy stopach.
Osłabiony gorączką i ruchami bez przerwy, organizm gwałtownie snu się domagał.
Głowa opadała, lecz znowu się dźwigałem.
Nie mogłem sobie na sen pozwolić w żadnym razie.
Zasnąć – to przestać walczyć – to się na żer oddać.
Po godzinie miałem ciemne plam na dłoniach od duszenia plugastwa – od ich ciał posoki.
Wybicie wszystkich było beznadziejne.

Leżeliśmy ciasno, ciała obwinięte kocami, oparte plecami lub bokiem o siebie.
Nie wszyscy się bronili. Niektórzy nieprzytomni, niektórzy już rzęzili, inni nie mogli już – walczyć…
Obok mnie leżał nieprzytomny starszy więzień /jakiś góral/. Twarz, której nigdy zapomnieć nie zdołam, była odległa o kilkadziesiąt centymetrów od mojej głowy – cała twarz pokryta skorupą nieruchomą wżartych w skórę twarzy wszy różnych kalibrów.
Z lewej strony leżał więzień, co już skonał /Narkun/ – Naciągnięto na jego głowę koc – czekano, aż przyjdą z noszami.
Wszy tymczasem ruszać się zaczęły żywiej na kocu jego, pełznąc w moim kierunku.
Chcąc wytłuc wszy we własnym kocu, trzeba by było chyba na równej podłodze uderzać w koc obuchem – kamieniem raz przy razie.
Lecz chcąc się zabezpieczyć od lewa i prawa, było to prawie tak niemożliwe, jak strumyk jakiś zatrzymać w biegu – ani ten ruch przerwać, ani zniszczyć całkiem.

Przyznam się tutaj, że wtedy po raz pierwszy wydało mi się, że siły mam zbyt małe, by walkę toczyć, by chcieć w ogóle – walczyć.
Stan taki psychiki mojej był niebezpieczny. Zwątpić w chęć walki – znaczy się załamać.
Gdy to spostrzegłem – już było lepiej.
Dusiłem dalej wszy na szyi i nogach.
Na miejsce trupa położono nowego chorego. Chłopca lat może 18-tu, nazwyał się Salwa, na imię miał Edek.
On, gdy zasypiałem, bronił mnie, zgarniając czasami nożem, a czasami – łyżką, od strumyka wędrowników dążących od prawej. (…)
Ja walczyłem z wszami więcej niż z chorobą przez dni trzy i dwie noce. (…)
Napisałem: Jeśli mnie natychmiast stąd nie zabierzesz – to stracę resztę sił na walce z wszami. – W obecnym stanie zbliżam się w pszyśpieszonym tempie do komina krematorium”.

W imię Prawdy! C. D. 70

10 listopada 2023 roku

Tego dnia ważne były dla mnie słowa z św. Pawła:

,,A On mi odpowiedział: ,,Dość ci łaski mojej! Bo moc w słabości dochodzi do pełni”. Nader chętnie więc chlubić się będę, raczej z mych słabości, aby moc Chrystusowa spoczęła na mnie. Dlatego mam upodobanie w słabościach moich, w poniewierkach, w potrzebach, w prześladowaniach i uciskach dla Chrystusa. Bo gdy jestem słaby, wtedy mocny jestem”. 2 Kor 12, 9-10

Ważny był dla mnie również fragment z żywotu św. Andrzeja Awelini:

,,Tak wysoko zajaśniał cnotami doskonałego kapłana i biegłością w przewodniczeniu duszom do wyższej doskonałości powołanym, że mu Arcybiskup neapolitański powierzył główny duchowny zarząd wszystkich klasztorów żeńskich w tej stolicy. Nie w każdem zastał on ścisłe zachowanie ustaw i karności zakonnej, lecz ją wszędzie w krótkim czasie przywrócił, naraziwszy się przez to nie tylko na wiele trudów, lecz na największe ze strony złych ludzi prześladowania, oszczerstwa i obelgi. Raz nawet, życie jego było wystawione na niebezpieczeństwo. Dwóch, najętych przez pewnego niegodziwego młodzieńca zbójców, natarło na niego, chcąc go przeszyć sztyletami. Andrzej według swego zwyczaju wezwał na pomoc Matki Bożej, i zbrodniarze ci, zadawszy mu tylko dwie rany w twarz, uciekli, odepchnięci jakąś siłą niewidzialną. Święty Andrzej był oblicza bardzo nadobnego: rany te zeszpeciły go zupełnie, z czego gdy się inni smucili, on się serdecznie radował, i zaniedbując umyślnie leczenie blizn pozostałych, jeszcze je widoczniejszymi uczynił na zawsze. I drugą razą, prawie cudownie uszedł ręki zbrodniarza, którego nienawiść ściągnął na siebie spełniając wiernie i śmiało, swój obowiązek kapłański”.

Ważna była dla mnie także antyfona na rozpoczęcie Najświętszej Ofiary:

,,Pan zawarł z nim przymierze pokoju, i ustanowił go pasterzem, aby posiadł godność kapłańską na zawsze”.

11 listopada 2023 roku

Tego dnia ważna była dla mnie antyfona na rozpoczęcie Najświętszej Ofiary:

,,Ustanowię sobie kapłana wiernego, który będzie postępował według mego serca i pragnienia”.

Bardzo pomocna była również Liturgia Słowa:

,,Bracia:
Pozdrówcie współpracowników moich w Chrystusie Jezusie, Pryskę i Akwilę, którzy za moje życie nadstawili karku i którym winienem wdzięczność nie tylko ja sam, ale i wszystkie Kościoły nawróconych pogan. Pozdrówcie także Kościół, który się zbiera w ich domu.
Pozdrówcie mojego umiłowanego Epeneta, który należy do pierwocin złożonych Chrystusowi przez Azję. Pozdrówcie Marię, która poniosła wiele trudów dla waszego dobra. Pozdrówcie Andronika i Juniasa, moich rodaków i współtowarzyszy więzienia, którzy się wyróżniają między apostołami, a którzy przede mną przystali do Chrystusa. Pozdrówcie umiłowanego mego w Panu Ampliata. Pozdrówcie współpracownika naszego w Chrystusie, Urbana, i umiłowanego mego Stachysa.
Pozdrówcie wzajemnie jedni drugich pocałunkiem świętym! Pozdrawiają was wszystkie Kościoły Chrystusa.
Pozdrawiam was w Panu i ja, Tercjusz, który pisałem ten list. Pozdrawia was Gajus, który jest gospodarzem moim i całego Kościoła. Pozdrawia was Erast, skarbnik miasta, i Kwartus, brat”. Rz 16, 3-9. 16. 22-24

,,Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.
Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzaniu niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, to kto wam prawdziwe dobro powierzy? Jeśli w zarządzaniu cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, to któż wam da wasze?
Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie!»
Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z Niego.
Powiedział więc do nich: «To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych»”. Łk 16, 9-15

Zwróciłem uwagę także na pewne słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z 9 lipca 1955 roku:

,,A przecież po ludziach, dla których nie istnieje różnica między prawdą a kłamstwem, można się wszystkiego spodziewać. Nie mogę pojąć, jak system zmuszający do okłamywania obywateli przez urzędników nie lęka się tego, że ta sprawność kłamania, ta ,,cnota” kłamania kiedyś będzie użyta przeciwko mocodawcom”.

Tego dnia ważne były dla mnie słowa rotmistrza Witolda Pileckiego:

,,Gdybyż swe serce można było dać (…) wszystkim ludziom. I gdybyż z tego wynikła dla nich jakaś prawdziwa korzyść (…) serca bym nie żałował. (…)”

Zaciekawił mnie także fragment z książki o rotmistrzu Witoldzie Pileckim, w którym były słowa Instrukcji podpisanej w imieniu generała Andersa:

,,Należy uświadomić społeczeństwo, jak groźny jest zamach na podstawowe czynniki kultury narodowej, przy wykorzystaniu których wsączone są w społeczeństwo czynniki moralnego rozkładu. Na pierwszy plan wybija się tutaj zagadnienie obrony instytucji rodziny, jako podstawy pielęgnowania tradycji życia narodowego oraz wychowanie narodowe młodzieży. Stąd wynika wyjątkowa rola i wyjątkowy obowiązek, obciążający duchowieństwo, nauczycielstwo oraz działaczy społecznych. Specjalną troską i opieką należy otoczyć wszelkie organizacje młodzieżowe, w pierwszym rzędzie harcerstwo, stowarzyszenia kulturalno-oświatowe, zrzeszenia na gruncie gmin wyznaniowych, nie zapominając o stowarzyszeniach mających za cel utrzymanie młodzieży w dobrej kondycji fizycznej. Wobec zamierzonych przez rząd komunistyczny reform szkolnych największej wagi nabiera oddziaływanie domu rodzinnego jako odtrutka przeciwko demoralizacji młodzieży”.

Ważne były dla mnie także słowa z książki o rotmistrzu Pileckim:

,,10 grudnia 1947 r. oskarżonych ,,zaznajomiono” (tak zanotował śledczy por. Marian Krawczyński) z materiałami śledztwa i zostało ono zamknięte”.

W imię Prawdy! C. D. 67

7 listopada 2023 roku

Podczas jutrzni modliłem się między innymi słowami:

,,Bóg jest moim wspomożycielem, Jemu będę ufał.
On moją ucieczką i moim wybawcą”.

oraz

,,Błogosławiony Pan, Bóg Izraela,
bo lud swój nawiedził i wyzwolił.
I wzbudził dla nas moc zbawczą
w domu swego sługi Dawida.
Jak zapowiedział od dawna
przez usta swych świętych proroków,
Że nas wybawi od naszych nieprzyjaciół
i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą;
Że naszym ojcom okaże miłosierdzie
i wspomni na swe święte przymierze,
Na przysięgę, którą złożył
ojcu naszemu Abrahamowi.
Da nam, że z mocy nieprzyjaciół wyrwani,
służyć Mu będziemy bez trwogi,
W pobożności i sprawiedliwości przed Nim
po wszystkie dni nasze.
A ty, dziecię, zwać się będziesz prorokiem Najwyższego,
gdyż pójdziesz przed Panem przygotować Mu drogi.
Jego ludowi dasz poznać zbawienie
przez odpuszczenie grzechów.
Dzięki serdecznej litości naszego Boga,
z jaką nas nawiedzi z wysoka Wschodzące Słońce,
By oświecić tych, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają,
aby nasze kroki skierować na drogę pokoju”.

Z liturgii słowa ważne były dla mnie słowa św. Pawła:

,,Weselcie się w nadziei, w przykrościach bądźcie cierpliwi, a w modlitwie nie ustawajcie.” Rz 12, 12

Ważne były dla mnie także słowa ks. Ludwika Civardi:

,,Wspomnieliśmy również, że apostolstwo jest walką. Dobry żołnierz nie rzuca karabinu po pierwszej przegranej walce, próbuje szczęścia ponownie, zaczerpnąwszy oddechu, zmieniając taktykę w razie potrzeby.
I my również, po pierwszych niepowodzeniach, podejmijmy na nowo walkę, powtarzając starania w tym samym lub innymi kierunku, uderzając z coraz to innej strony na warownię, którą chcemy zdobyć za wszelką cenę. Aby zwycięsko walczyć, musimy przezwyciężyć zniechęcenie, skłaniające nas do porzucenia broni.

Św. Ludwig Gonzaga w swej rozprawce o Aniołach Stróżach, nawołuje apostołów do naśladowania ich wytrwałości i pisze: ,,Ci, co dokładają starań, by nakłonić duszę do pokuty, niech nigdy nie porzucają swojego zadania z powodu przykrości, na jakie narażają się, ani z powodu zwątpienia o powodzeniu swojego duchowego przedsięwzięcia, jak nas uczą swoim przykładem Aniołowie Stróżowie nasi, którzy nigdy nie przestają troszczyć się i strzec grzeszników, mimo wielu przykrości spowodowanych ich przewinieniami”.

Pokusa porzucenia przedsięwzięcia bywa silniejsza, jeśli nasze wysiłki apostolskie nie tylko są bezowocne, lecz osiągają wręcz przeciwny skutek: gdy siejemy dobre ziarno, a wschodzi kąkol. Ewangelia wyjaśnia nam głębokie powody tych niepowodzeń: ,,…nieprzyjaciel… nasiał kąkolu…” (Mt 13, 25) w duszach przez nas przygotowanych z takim staraniem, szatan, rozgniewany naszą działalnością, pomnożył swe wysiłki, aby wyrwać nam z rąk zdobycz, którąśmy mu odebrali. A Bóg, może dla wypróbowania naszej wytrwałości i szczerych chęci, pozwolił mu na chwilową przewagę. Nie mamy żadnej podstawy do zdumiewania się, tym mniej do zaniepokojenia, opuszczenia rąk i zaprzestania naszych wysiłków. Idźmy naprzód w imię Boże! Zwycięstwo należy do wytrwałych.

Znowu tutaj jest nam Zbawiciel przykładem i zachętą: chciał sam doznać bólu i upokorzenia wynikających z niepowodzenia. Jakby chciał tym pocieszyć swoich bojowników w godzinie gorzkich rozczarowań.

Przez trzy lata miłośnie kształtował swoje ,,małe stado” (Łk 12, 32), jak nazywa Apostołów, nauczał ich, jak żaden inny nauczyciel nie zdołałby tego uczynić. A jednak jakie widome i bezpośrednie owoce wydała ta nauka? Patrzmy: w godzinie ostatecznej próby uczniowie opuszczają Go, zapierają się Go, zdradzają! Czyż nie zdaje się, sądząc powierzchownie, że działalność Jego nie osiągnęła celu? A przecież późniejsze wypadki wykazały, że stało się przeciwnie: chwilowe odstępstwo Apostołów jest argumentem apologetycznym wiary chrześcijańskiej, a także pociechą tym, którzy w swej gorliwej pracy apostolskiej opłakują ubóstwo plonów, powolność działań i gorzkie zawody.

Ufajmy przeto, że nasza pokorna praca, choć pozornie bezowocna, da swój zamierzony plon w godzinie oznaczonej przez Boga. Zdarza się, że godzina ta spóźnia się zanadto według naszego sądu, może uderzy dopiero po naszej śmierci. Nie będzie nam dane być świadkami kiełkującego dobrego ziarna przez nas posianego. Ale zakwitnie, da plon swój być może dopiero na łożu śmierci, gdy dusza znajdzie się na progu wieczności. Inni cieszyć się będą nawróceniem w ich oczach niespodzianem i sprawdzą się słowa Chrystusa: ,,kto inny sieje a kto inny żnie”. (J 4, 37)

Dlatego siejmy dalej, nawet jeśli nie widzimy owocu, nie troszczmy się o żniwo, Bóg nie żąda od nas powodzenia lecz pracy. Przypomnijmy sobie jak w przeszłych wiekach wznoszono wspaniałe katedry: pracowały przy tym całe pokolenia. Jeden budowniczy wykreślił plan, przychodzili inni i doprowadzali do końca jego dzieło. Dusza pełna łaski jest żywą świątynią Ducha Świętego. Nie skarżmy się, że nie ujrzeliśmy szczytu, zadowolnijmy się założeniem podwalin. Inni dokończą naszego dzieła poczętego w pokorze i ofierze”.

W imię Prawdy! C. D. 65

2 listopada 2023 roku

Tego dnia ważne były dla mnie słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego:

,,Nie wiem dlaczego, ale muszę to zapisać, choć tak bardzo się lękam. Ty mi nakazujesz, sam nie jestem zdolny. Nakazujesz mi chcieć i nakazujesz mi napisać, choć opieram się i jednemu, i drugiemu Twemu chceniu. A więc prawdziwie: jeśli Ci, Ojcze, jest potrzeba coś więcej, niż dotychczas się dzieje ze mną, to czyń. Jeśli Ci jest potrzebne moje więzienie, piwnica dla mnie, udręki śledcze, procesy, widowisko z Twego sługi, oszczerstwa i pośmiewisko, wzgarda pospólstwa i wszystko, czego tylko zapragniesz… Owom ja! – Napisałem i… spadł mi ciężar z serca”. – 18 kwietnia 1955 roku – bł. Kardynał Stefan Wyszyński

3 listopada 2023 roku

Tego dnia poruszyły mnie słowa św. Pawła z Listu do Rzymian:

,,Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamię. Sumienie daje mi świadectwo w Duchu Świętym: wielki jest smutek mój i ustawiczny ból serca mego. Chciałbym sam być pod klątwą i oddalony od Chrystusa dla braci moich, którzy wedle ciała są moimi rodakami”. Rz 9, 1-3

4 listopada 2023 roku

Tego dnia ważne były dla mnie słowa z książki pt. ,,Nie poprawiać Pana Boga”:

,,Prawo ludzkie nawet w Bogu winę znalazło”.

5 listopada 2023 roku

W tym dniu przeczytałem między innymi słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 3 maja 1955 roku:

,,Przynoszę Ci, Matko, swój ciężar i zrzucam z bark moich do Twych stóp. Spojrzyj nań tak, jak patrzy Pani na robotnika, który dźwiga wielkie ciężary. Oto przyniosłem, zrzuciłem i patrzę na ręce Twoje… Nie umiem nic lepszego czynić, więc dźwigam ciężary. Nie tylko swoje – to są ciężary i Twoje, i Twojego Syna. Gdy je zrzucę przed Tobą, ulży mi nieco. Czy otrzymam zapłatę robotnika…?”

Przeczytałem także ważne dla mnie zdania:

,,Jeśli cały świat walczy przeciw prawdzie, ja muszę walczyć z całym światem” – św. Atanazy

,,Kapłanie Chrystusa! Sprawuj tę Mszę, jakby to była twoja pierwsza Msza; jakby to była Twoja ostatnia Msza; jakby to była Twoja jedyna Msza”.

Przytuleni do dwóch Serc

Gdy Jezus zmartwychwstały ukazał się uczniom nad jeziorem Genezaret, Piotr, obróciwszy się, zobaczył idącego za sobą ucznia, którego miłował Jezus, a który to w czasie uczty spoczywał na Jego piersi i powiedział: «Panie, któż jest ten, który Cię zdradzi?» Gdy więc go Piotr ujrzał, rzekł do Jezusa: «Panie, a co z tym będzie?» Odpowiedział mu Jezus: «Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, to cóż tobie do tego? Ty pójdź za Mną!»

Rozeszła się wśród braci wieść, że uczeń ów nie umrze. Ale Jezus nie powiedział mu, że nie umrze, lecz: «Jeśli Ja chcę, aby pozostał, aż przyjdę, to cóż tobie do tego?» Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach, i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe. Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, jakie trzeba by napisać. J 21, 20-25

Czytaj dalej Przytuleni do dwóch Serc