W imię Prawdy! C. D. 296

29 kwietnia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Ponieważ według zdania Kasjana, świętego Jana Klimaka i innych Ojców Kościoła różne są rodzaje łez i różne ich źródła, wcale niepoślednie miejsce w zakresie roztropności duchowej zajmuje ta umiejętność, która podaje sposób rozpoznania ich pochodzenia i celu.
Mogą one – po pierwsze – pochodzić z delikatnego i czułego usposobienia, które na każdy widok smutku i nędzy łatwo się pobudza do współczucia i obfitych łez.
Po wtóre, mogą pochodzić z chytrości szatana, który poruszając siły żywotne, miękczy serce, szczególnie u osób z natury delikatnych, tak że chociaż znajdują się w stanie grzechowym, to oszukują innych pozorami świętości i same w ten obłęd popadają. Wszakże ich łez nie wyciska odraza do grzechów, ale doczesne straty i niesława, jakie z nich wypływają. Taki był płacz Ezawa, o którym mówi Apostoł, że nie znalazł żalu, choć go ze łzami szukał (Hbr 12, 17). Nie opłakiwał bowiem swych grzechów, tego, że chciał zamordować brata – lecz że sprzedał haniebnie, za lichą strawę prawo pierworodztwa i nie mógł go odzyskać.
Po trzecie, do łez pobudza również Duch Święty, który sprawia, że się modlimy jękami niewysłowionymi. Ten to jest właśnie dar łez, jaki święci Ojcowie tak bardzo wysławiają. Powinniśmy prosić o niego Pana Boga, aby łaską swej mocy uderzył o skały naszych serc i wyprowadził z nich wody ku obmyciu naszych grzechów.
Święty Grzegorz rozróżnia tylko dwa rodzaje tego zbawiennego płaczu: jeden pochodzi z bojaźni, a drugi – z miłości. Tymczasem święty Bernard wylicza trzy rodzaje, a mianowicie: z pobożności, pokuty i braterskiego współczucia. Na łzy wypływające z pobudek naturalnych nie ma co zważać, bo zazwyczaj są próżne i prędko osychają. Te zaś, które szatan wywołuje, zmierzają do wprowadzenia człowieka w obłudę i pychę, a wreszcie – na wieczne zatracenie.

Grzeszników szatan stara się oszukać łatwością wywoływania płaczu, aby niebaczni, budując na tej łatwości, spodziewali się, że jeszcze w chwili skonania będą mogli wzbudzić należyty żal za grzechy. Ja sam widziałem niegdyś zatwardziałego grzesznika wylewającego obfite łzy nad nędznym stanem swojej duszy, kiedy mu przedstawiono, na jak wielki niebezpieczeństwo wiecznego potępienia sam siebie naraża. Jednakże nie było w nim ani najmniejszego postanowienia unikania na przyszłość tych grzechów, jakie opłakiwał. Należy się tedy wystrzegać, aby nie przywiązywać większego znaczenia do samych łez, aniżeli do pobudki, która je wywołuje; ale owszem, przede wszystkim należy zważać na tę ostatnią.
Jeżeli zaś Pan Bóg udziela komuś tej rosy prawdziwie niebieskiej, wydzielając deszcz obfity dziedzictwu swemu (Ps 67, 10), niechajże dobrze używa tego daru, dziękując zań Bogu. Niechaj jednak pamięta, że każda ofiara powinna być przyprawiona solą roztropności, i niechaj się strzeże dwóch ostateczności: zarozumiałości i nadmiernego upodobania, aby się zbytnio łzami nie rozkoszował lub się nimi nie pysznił; a po wtóre, małoduszności i nieufności, by przypadkowo nie mniemał, iżby już było trzeba zwątpić o zbawieniu, gdyby mu łez zabrakło. Obfitość łez nie czyni nikogo świętym ani też ich brak grzesznikiem”.

*

,,O głębokości bogactw mądrości i wiedzy Bożej! Jak są nieogarnione sądy Jego i niedościgłe drogi Jego” (Rz 11, 33) w duszach wybranych! Różnymi i dziwnymi sposobami powołuje i porusza, a co do ich zbawienia potrzebne – różnymi sposobami wykonuje.
Powiedziano o Chrystusie, że wstąpiwszy na wysokość, dał dary ludziom (Ef 4, 8). Dary – mówię – a nie ,,dar”, bo jak tłumaczy święty Augustyn: ,,Przez dar jakim jest Duch Święty, wiele darów dostaje się w udziale wszystkim członkom Chrystusowym, stosownie do ich potrzeb. Nie każdy bowiem otrzymuje wszystkie, lecz jeden te, a drugi inne, chociaż sam dar ogólny, od którego wszystkie szczegółowe pochodzą, wszyscy otrzymują, tj. Ducha Świętego”. Dlatego ów duch nazywa się jednym i wielorakim, gdyż będąc co do istoty jeden, różnymi sposobami udziela się ludziom, tak że nie masz, kto by się mógł ukryć pod żarem Jego (Ps 18, 7).
Różne są wprawdzie dary ale jedna miłość; różne drogi, ale jeden cel. Znakomicie o tym rozprawia święty Bernardyn w traktacie o natchnieniach Boskich: ,,Rozmaicie i wieloma sposobami zwykł Bóg pobożne dusze prowadzić, doświadczać i oświecać. Niekiedy za pomocą objawień podpadających pod zmysły, kiedy indziej przez tajemne wlewanie we władze duszy wiary, nadziei i miłości, a znowu innym razem przez wewnętrzne zaostrzenie rozumu, pamięci i woli względem tego, co do zbawienia potrzebne. Raz nakłania rozum ludzki ku jakiemuś słudze Bożemu, który by go mógł prowadzić i wspierać; to znowu kieruje uwagę człowieka pobożnego i gorliwego na jakiś ustęp z Pisma Świętego; albo też podsuwa mu jakiś opis takiego zdarzenia, które się dziwnie zgadza z jego położeniem, i podaje mu sposób dalszego postępowania lub też napełnia go pociechą.
Te różne sposoby odwiedzin Ducha Świętego objaśnia święty Grzegorz w następujący sposób: ,,Jakoby ciąg szeptu swego otwiera Pan Bóg przed nami, kiedy nam potajemnie odsłania, w jaki sposób dostał się do ucha naszego rozumu. Raz przedstawia nam znikomość rzeczy doczesnych, a zachęca do starania się o wieczne; kiedy indziej przedstawia naprzód wieczne, aby wobec nich straciły wartość doczesne. Niekiedy odsłania nam nasze nędze i prowadzi do ubolewania nad nieszczęściami bliźnich; kiedy indziej znowu przedstawia nam cudze nieszczęścia, a ich widok odciąga nas od złego”.

W imię Prawdy! C. D. 238

29 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe słowa św. Augustyna:

,,Obroniłeś mnie Boże, od spisku złośliwych, od mnóstwa czyniących nieprawość. Tu wejrzyjmy na głowę naszą – Chrystusa. Wielu męczenników podobnie umęczonymi zostało: lecz żaden z nich nie zajaśniał tak, jak głowa męczenników patrząc na Jego cierpienia lepiej rozumiemy, co oni przenieśli. Chrystus obroniony był od mnóstwa ludzi złych; bronił Go Bóg; bronił ciała swego Syn Boży, który się stał człowiekiem, gdyż jest i Synem Człowieczym i Synem Bożym. Synem Bożym z powodu natury Boskiej; synem człowieczym z powodu natury sługi, którą wziął na siebie, mając moc wydać życie swoje i zachować je. Cóż mogli Mu uczynić nieprzyjaciele? Zabili ciało, ale duszy zabić nie mogli. Rozważcie. Mało byłoby Panu zagrzewać męczenników słowem, nie dając im przykładu.”

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Oto się powiedzie mojemu Słudze, wybije się, wywyższy i bardzo wyrośnie. Jak wielu osłupiało na Jego widok – tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi – tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed Nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego. Któż uwierzy temu, co usłyszeliśmy? Komu się ramię Pańskie objawiło?
On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby chciano na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarz zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.
Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a my uznaliśmy Go za skazańca, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła na Niego chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze uzdrowienie.
Wszyscy pobłądziliśmy jak owce, każdy z nas się zwrócił ku własnej drodze, a Pan obarczył Go winami nas wszystkich. Dręczono Go, lecz sam pozwolił się gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich.
Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje Jego losem? Tak! Zgładzono Go z krainy żyjących; za grzechy mego ludu został zbity na śmierć. Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi, i w śmierci swej był na równi z bogaczem, chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy i w Jego ustach kłamstwo nie postało.
Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy ujrzy światło i nim się nasyci. Sprawiedliwy mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie.
Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz za to, że siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A On poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami”. Iz 52, 13 – 53, 12

Panie, do Ciebie się uciekam,
niech nigdy nie doznam zawodu,
wybaw mnie w sprawiedliwości Twojej!
W ręce Twoje powierzam ducha mego,
Ty mnie odkupisz, Panie, wierny Boże.
Stałem się przykładem hańby
dla wszystkich mych wrogów,
dla sąsiadów przedmiotem odrazy.
Zapomnieli o mnie w sercach jak o zmarłym,
stałem się jak wyrzucone naczynie.
Ja zaś pokładam ufność w Tobie, Panie,
i mówię: «Ty jesteś moim Bogiem».
W Twoim ręku są moje losy,
wyrwij mnie z rąk wrogów i prześladowców.
Niech Twoje oblicze zajaśnieje nad Twym sługą,
wybaw mnie w swoim miłosierdziu.
Bądźcie dzielni i mężnego serca,
wszyscy, którzy ufacie Panu”. Ps 31

,,Mając arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz poddanego próbie pod każdym względem podobnie jak my – z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy doznali miłosierdzia i znaleźli łaskę pomocy w stosownej chwili.
Chrystus bowiem z głośnym wołaniem i płaczem za swych dni doczesnych zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
I chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają”. Hbr 4, 14-16; 5, 7-9

W imię Prawdy! C. D. 231

27 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii godzin:

,,Pełnię miłości, którą winniśmy się, bracia najdrożsi, wzajemnie kochać, określił sam Pan mówiąc: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Wniosek, jaki z tego wyciąga św. Jan Ewangelista w swoim Liście, jest następujący: „Jak Chrystus oddał za nas życie swoje, tak i my winniśmy oddać życie za braci”, miłując się wzajemnie tak, jak On nas umiłował i oddał za nas swoje życie.
A oto co na ten temat czytamy w Księdze Przysłów Salomona: „Gdy z możnym do stołu usiądziesz, pilnie uważaj, co położono przed tobą, a wyciągając swoją rękę wiedz, że i ty musisz to samo przygotować”. Cóż jest stołem możnego, jeśli nie ten stół, skąd bierzemy Ciało i Krew Chrystusa, który oddał za nas swoje życie? A co znaczy zasiadać przy tym stole, jeśli nie przystępować doń z pokorą? Co oznacza uważać pilnie na potrawy, które kładą przed tobą, jeśli nie to, żeby godnie myśleć o tak wielkiej łasce? I cóż wreszcie znaczy wyciągać rękę i wiedzieć, że masz przygotować takie same potrawy, jeśli nie to, o czym już mówiłem, a mianowicie że Chrystus oddał za nas swoje życie, a więc że i my winniśmy oddać nasze życie za braci? Mówi bowiem św. Piotr Apostoł: „Chrystus cierpiał za nas, zostawiając nam przykład, abyśmy wstępowali w Jego ślady”. To oznacza przygotować takie same potrawy. Uczynili tak męczennicy płonąc gorącą miłością. Jeśli nie czcimy na próżno ich pamięci, to przystępując do stołu Pańskiego i biorąc udział w uczcie, którą i oni się sycili, trzeba, żebyśmy za ich przykładem przygotowali również, co należy.
Dlatego nie wspominamy ich przy stole Pańskim tak jak tych, którzy spoczywają w pokoju. Za nich bowiem my się modlimy, podczas gdy tamci modlą się za nas, abyśmy szli w ich ślady. Oni wypełnili nakaz miłości, od której, według słów Pana, nie ma nic większego. Dali swoim braciom to, co sami wzięli ze stołu Pańskiego.
Nie należy jednak myśleć, że możemy stać się równi Chrystusowi wówczas, gdy dawane o Nim świadectwo doprowadzimy aż do przelania krwi. On bowiem miał moc oddać swoje życie i miał moc odzyskać je z powrotem. My zaś ani nie żyjemy tyle, ile byśmy chcieli, a umieramy, choćbyśmy jeszcze nie chcieli. On umierając zniszczył w sobie śmierć, my zaś przez Jego śmierć uwalniamy się od naszej śmierci. Jego ciało nie uległo zepsuciu, nasze zaś doznawszy rozkładu, przy końcu świata oblecze się w nieśmiertelność dzięki Niemu. On nie potrzebował naszej pomocy, żeby nas zbawić; my zaś bez Niego nic uczynić nie możemy. On stał się szczepem winnym dla nas latorośli, bo my poza Nim nie możemy mieć życia.
W końcu jeśli nawet bracia umierają za braci, to ich krew męczeńska nie może być w żaden sposób wylana na odpuszczenie grzechów tych braci, tak jak Chrystus uczynił to za nas. A użyczył nam tej łaski nie po to, żebyśmy Go naśladowali, lecz byśmy się nią radowali. Męczennicy zaś, którzy wylali swoją krew za braci, ofiarowali im to samo, co wzięli ze stołu Pańskiego. Miłujmy się więc wzajemnie, tak jak i Chrystus nas umiłował i wydał samego siebie za nas”. – św. Augustyn

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści autorstwa jednego z kapłanów w książce pt. ,,Ksiądz, historia zawierzenia silniejszego niż nienawiść i śmierć”.

,,Wyskoczyło z niego trzech funkcjonariuszy – jednego poznałem – jednego poznałem, to był Pan Leszek Adach. Nie pozwolił mi wejść do domu: ,,Ksiądz jedzie z nami”. Przedstawili mi jakiś nakaz internowania czy coś w tym rodzaju, nie pamiętam już treści. Wsadzili mnie do tego ,,malucha” i pojechaliśmy do Pałacu Mostowskich. Tam mnie trzymano dwie czy trzy godziny, po czym funkcjonariusz kierujący ekipą próbował ze mną rozmawiać. Spytałem: ,,Czy to jest przesłuchanie?”. ,,Nie, nie. To nie jest przesłuchanie. To jest luźna rozmowa”. Ale ja nie chciałem z nim rozmawiać. Przewieźli mnie więc tym samym samochodem do budynku Komendy Milicji przy ulicy Cyryla i Metodego. Usłyszałem: ,,Machina jest puszczona w ruch. Nikt i nic jej nie zatrzyma. W swoim czasie ksiądz się dowie”. Zdążyłem się już zorientować, że dzieje się coś większego, bo był bardzo duży ruch. W drzwiach stało kilku funkcjonariuszy, wprowadzono kolejnych zatrzymanych. Zaprowadzono mnie do jakiegoś pomieszczenia, w którym kręcili się zarówno milicjanci mundurowi, jak i funkcjonariusze po cywilnemu, m. in. ten, który mnie zatrzymał – Leszek Adach. Przeszukano mnie. Odebrano rzeczy, które miałem w torbie potrzebne do odprawienia Mszy Świętej. Ponieważ czułem, że to się wszystko przedłuży, w pewnym momencie zapytałem: ,,Mam tu wszystko do odprawienia Mszy, więc może bym ją odprawił w jakimś osobnym pomieszczeniu, bo już niedziela się rozpoczęła?”. Usłyszałem: ,,O nie, nie. To wykluczone”. Miałem na sobie sutannę, dość postrzępioną, i te wszystkie strzępy popodpinałem agrafkami, których było chyba z dziesięć. Esbecy wszystkie te agrafki wypięli, w związku z czym wyglądałem dosyć żałośnie. No, ale czekałem cierpliwie, co będzie dalej. W końcu wraca Leszek Adach i mówi: ,,Ksiądz będzie wolny, jeżeli ksiądz podpisze oświadczenie”. I podsuwa mi lojalkę. Lojalki miały różną treść i akurat treści tej konkretnej dokładnie nie pamiętam. W każdym razie chodziło o zobowiązanie, że będę posłuszny porządkowi prawnemu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Powiedziałem, że jest to dosyć istotna deklaracja, w związku z czym muszę najpierw skonsultować się z księdzem prymasem i zapytać, co on o tym myśli, czy wolno mi coś takiego podpisać. Później dowiedziałem się, że wiele osób dla świętego spokoju podpisało te lojalki, uważając, że i tak nie ma to żadnego znaczenia, bowiem odbywa się to pod przymusem i jest przedstawiane jako warunek uwolnienia. Mnie także Leszek Adach przedstawił to jako warunek uwolnienia, jednak miałem żelazną zasadę: niczego nie podpisywać, nie wdawać się z tymi ludźmi w żadne układy – i tej zasady się trzymałem. Na takie dictum pana Adacha odparłem więc krótko: ,,Skoro nie pozwolicie mi skontaktować się z księdzem prymasem ani odłożyć tej decyzji do czasu rozmowy z nim, to muszę się porozumieć z Duchem Świętym, nie ma rady. Koniecznie muszę mieć pozwolenie od Ducha Świętego. Ile mam czasu?” . ,,Dziesięć minut”, odpowiedział Adach. ,,Wystarczy, ale do tego jeszcze potrzebny jest mi różaniec, który mi zabraliście. Proszę mi go zwrócić”. ,,A, jak księdzu potrzebny, to…” – i tu wyciągnął z torby różaniec, który potem mi podał. Przez te dziesięć minut zdążyłem odmówić trzecią chwalebną tajemnicę różańca. Zesłanie Ducha Świętego. Dodałem jeszcze czwartą. Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. W tym czasie, co mnie zdumiało, oni czekali w absolutnym milczeniu na wynik mojej konsultacji z Duchem Świętym. Pomyślałem sobie: ,,Człowieku, tyś przed chwilą mówił, że ta machina jest puszczona w ruch i nikt, i nic jej nie zatrzyma, a modlitwa różańcowa ją jednak zatrzymała – modlitwa!” Więc czekają, czekają, a na korytarzu duży ruch, bo tam coraz więcej zatrzymanych. W końcu mówię im: ,,Duch Święty nie pozwala mi podpisać, więc tego nie zrobię”. Na co jeden z esbeków odpowiada: ,,To my księdza nie zwolnimy”. ,,To trudno”, mówię. ,,No to zobaczy ksiądz, jak jest w więzieniu na Białołęce”. ,,No to zobaczę”. (…)

*

,,Na początku 1984 roku Służba Bezpieczeństwa nasiliła represje, które także mnie dotknęły. W marcu 1984 roku odbyło się przeszukanie, jakaś próba przesłuchania. Pamiętam też, że w tym czasie były powtarzające się włamania do mojego mieszkania, czyli typowe praktyki SB. Ale oczywiście ksiądz Jerzy był znacznie bardziej inwigilowany, udręczony i osaczony. Nieraz w sposób bardzo ostentacyjny. Nie mógł się nigdzie ruszyć, żeby zaraz jakaś obstawa esbecka się za nim nie pojawiła. On był nie tylko kapelanem ,,Solidarności”, ale w jakimś sensie jej symbolem. Ja, zdaniem jego późniejszego oprawcy Grzegorza Piotrowskiego, stanowiłem mniejsze zagrożenie. Wprawdzie ostro przemawiałem, ale nie miałem takiego poparcia społecznego. Gdyby najpierw zabito mnie, jak pierwotnie planowano, wzrosłaby czujność ochrony księdza Jerzego i dostęp do niego byłby bardzo trudny… Mimo, że Jerzy Popiełuszko wiedział, że ci ludzie chcą go skrzywdzić, a może nawet zabić, nie czuł do nich żadnej wrogości, to było dla niego bardzo charakterystyczne. Znane jest powiedzenie księdza Jerzego, że walczy ze złem, a nie – z ofiarami zła. Przez ,,ofiary zła” rozumiał nie tylko ludzi skrzywdzonych, ale także krzywdzicieli. To jest głębokie rozumienie sprawy zła. Jeżeli widzi się, że sprawcą zła są siły demoniczne i instytucja grzechu, to wtedy nawet bardziej ofiarą zła jest ten, kto zło czyni, niż ten, kto jest krzywdzony przez złoczyńcę…” (…)

*

,,Myślę o tym, że gdy podważany jest w Polsce szacunek dla życia i wspólnego dobra, gdy lekceważona jest solidarność, gdy zagrożona jest niepodległość i suwerenność Ojczyzny, trzeba na nowo w świetle Ducha Świętego z odwagą i męstwem złu powiedzieć ,,nie”, a dobru – ,,tak”. Trzeba tworzyć i utrzymywać wspólnoty, organizacje i instytucje, w których ludzie odpowiedzialni za Polskę, kochający Ojczyznę, służący Polakom i polskiej racji stanu mogliby działać jako znak sprzeciwu wobec zła w duchu słów świętego Pawła, które powtarzał błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko: ,,Nie daj się złu zwyciężyć, ale zło dobrem zwyciężaj”. Oto przesłanie dla nas, które nie straciło na aktualności. I nigdy nie straci”.

W imię Prawdy! C. D. 192

16 lutego 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa:

,,Tak mówi Pan Bóg:
«Krzycz na całe gardło, nie przestawaj! Podnoś głos twój jak trąba! Wytknij mojemu ludowi jego przestępstwa i domowi Jakuba jego grzechy! Szukają Mnie dzień za dniem, pragną poznać moje drogi, jak naród, który kocha sprawiedliwość i nie porzuca prawa swego Boga. Proszą Mnie o sprawiedliwe prawa, pragną bliskości Boga:
„Czemu pościliśmy, a Ty nie wejrzałeś? Umartwialiśmy siebie, a Ty tego nie uznałeś?”
Otóż w dzień waszego postu wy znajdujecie sobie zajęcie i uciskacie wszystkich swoich robotników. Otóż pościcie wśród waśni i sporów, i wśród niegodziwego walenia pięścią. Nie pośćcie tak, jak dziś czynicie, żeby się rozlegał zgiełk wasz na wysokości.
Czyż to jest post, jaki Ja uznaję, dzień, w którym się człowiek umartwia? Czy zwieszanie głowy jak sitowie i użycie woru z popiołem za posłanie – czyż to nazwiesz postem i dniem miłym Panu?
Czyż nie jest raczej postem, który Ja wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić na wolność uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, do domu wprowadzić biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków.
Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On rzeknie: „Oto jestem!”» Iz 58, 1-9a

,,Po powrocie Jezusa z krainy Gadareńczyków podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: «Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?»
Jezus im rzekł: «Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć»”. Mt 9, 14-15

18 lutego 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. A przebywał na pustyni czterdzieści dni, kuszony przez Szatana, i był ze zwierzętami, aniołowie zaś Mu służyli.
Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: «Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!»” Mk 1, 12-15

„Wysłuchaj, Boże, mojego wołania, wejrzyj na modlitwę moją”. Kto to mówi? Jakby jeden. Zobacz jednak czy jeden: „Od krańców ziemi wołałem do Ciebie, gdy było zatrwożone moje serce”. A więc już nie jeden. Dlatego wszakże jeden, że jeden jest Chrystus, którego wszyscy jesteśmy członkami. Jakiż to bowiem „jeden” człowiek woła od krańców ziemi? Woła od tych krańców nie kto inny, lecz owo dziedzictwo, o którym powiedziano samemu Synowi: „Żądaj ode Mnie, a dam Ci narody w twe dziedzictwo i w posiadanie twoje krańce ziemi”.
A zatem ta posiadłość Chrystusowa, to dziedzictwo Chrystusowe, to ciało Chrystusa, ten jeden Kościół Chrystusowy, ta jedność, którą my jesteśmy, woła od krańców ziemi. O co zaś woła? O to, o czym powiedziałem wyżej: „Wysłuchaj, Boże, mojego wołania, wejrzyj na modlitwę moją; od krańców ziemi wołałem do Ciebie”. O to wołałem „od krańców ziemi”, to znaczy zewsząd.
Ale dlaczego o to wołałem? Bo „zatrwożone było moje serce”. Oznacza to, że ciało Chrystusa, które tworzą na ziemi wszyscy ludzie, nie doznaje chwały, lecz poddane jest wielkiej pokusie.
Życie bowiem nasze w tym pielgrzymowaniu nie może trwać bez pokusy, ponieważ właśnie postęp duchowy dokonuje się przez pokusy. Ten, kto nie jest kuszony, nie może siebie poznać. Nikt też nie potrafi osiągnąć wieńca chwały bez uprzedniego zwycięstwa. Zwycięstwo zaś odnosi się poprzez walkę, a walczyć można jedynie wówczas, gdy się stanie w obliczu pokus i nieprzyjaciela.
Wołający z krańców ziemi jest wprawdzie strwożony, ale nie pozostawiony samemu sobie. Chrystus bowiem nas, którzy tworzymy Jego ciało na ziemi, zechciał przemienić na podobieństwo tego ciała, w którym umarł, zmartwychwstał i wstąpił do nieba, aby tam, dokąd podążyła Głowa, miały nadzieję dostać się i członki.
Chrystus przemienił nas w siebie wówczas, gdy pozwolił się kusić szatanowi. Czytaliśmy przed chwilą w Ewangelii, że Jezus Chrystus był kuszony na pustkowiu. Tak, Chrystus był kuszony przez diabła! W Chrystusie bowiem ty byłeś kuszony, ponieważ On wziął od ciebie ciało, a tobie dał od siebie swoje zbawienie; z ciebie wziął dla siebie śmierć, a tobie dał z siebie życie; od ciebie przejął na siebie zniewagi, a tobie dał zaszczyty; a więc od ciebie wziął pokusę, a tobie dał swoje zwycięstwo.
Jeśli w Nim jesteśmy kuszeni, to i w Nim przezwyciężamy diabła. Widzisz, że Chrystus był kuszony, a nie dostrzegasz, że odniósł zwycięstwo? Uznaj, że to ty jesteś w Nim kuszony i że w Nim odnosisz zwycięstwa. Chrystus mógł trzymać diabła z dala od siebie. Jeżeliby jednak nie był kuszony, nie nauczyłby cię sztuki zwyciężania w pokusie”. św. Augustyn

,,Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, Gdyż Ja jestem z tobą, aby cię ochraniać.
Nie będziesz zabity mieczem, a swoje życie mieć będziesz jako zdobycz. Gdyż Ja jestem z tobą, aby cię ochraniać”. (Por. Jr 1, 19; 39, 18)

W imię Prawdy! C. D. 163

27 stycznia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe słowa z Liturgii słowa i Liturgii godzin:

,,Tego zaś dnia pod wieczór rzekł do nich: ,,Przeprawmy się na drugi brzeg.” Rozpuścili więc resztę i zabrali go ze sobą, gdyż był już w łodzi; a inne łodzie towarzyszyły Mu. Wtem zerwał się gwałtowny wicher, fale wdzierały się do łodzi tak, że zaczęła wypełniać się wodą. On spał tymczasem na wezgłowiu, w tyle łodzi. Budzą Go więc i wołają: ,,Mistrzu nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” A On przebudziwszy się zagroził wichrowi, a do morza rzekł: ,,Milcz! Ucisz się!” I ustał wicher i nastała cisza wielka. Potem rzekł do nich: ,,Dlaczego jesteście tak bojaźliwi? Jakże to jeszcze nic wiary nie macie!” Ich zaś ogarnął wielki strach i mówili jeden do drugiego: ,,Kimże On jest, że nawet wiatr i morze są mu posłuszne?” Mk 4, 35-41

,,Ukochane Matki i Siostry w Jezusie Chrystusie! Przede wszystkim usiłujcie z pomocą Bożą dojść do przeświadczenia i je zachować, że jedyną pobudką waszych trosk i rozporządzeń ma być miłość Boża i gorliwość o zbawienie dusz.
Jedynie zakorzeniona w tej dwojakiej miłości i z niej wyrastająca działalność wychowawcza przyniesie zbawienne i dobre owoce. Chrystus przecież powiedział: „Dobre drzewo nie może złych owoców rodzić”.
Dobre drzewo – powiada – to jest dobre serce oraz duch ożywiony miłością – może wykonywać tylko dobre i święte czyny. Dlatego święty Augustyn mawiał: „Miłuj i czyń, co chcesz”, to znaczy: miej miłość i dobroć, a możesz czynić, co chcesz. To tak, jak gdyby powiedział otwarcie: „Miłość zgrzeszyć nie może”.
Proszę was, abyście się troszczyły o każdą z waszych córek i miały je jakby wypisane w sercu. Nie tylko z imienia, ale w ich uwarunkowaniach i możliwościach. Nie będzie to dla was trudne, skoro otoczycie je żywą miłością.
Matki naturalne kochają każde swe dziecko, o żadnym nie zapominają, nawet jeśli ich mają bardzo wiele. Tego właśnie dokonuje w nich miłość. Wydaje się nawet, że im więcej mają dzieci, tym silniejszą staje się ich miłość i troska o każde z osobna. O ileż bardziej matki duchowe mogą i powinny tak właśnie postępować, ponieważ miłość duchowa silniejsza jest niż ta, która wynika ze wspólnoty krwi.
Drogie Matki! Jeśli ukochacie wasze córki żywą i szczerą miłością, to niemożliwą stanie się rzeczą, abyście nie zachowały ich stale w waszym sercu i pamięci.
Proszę was także, starajcie się ująć je miłością, skromnością i dobrocią. Nie okazujcie wyniosłości lub szorstkości. Bądźcie dla wszystkich, jak należy, uprzejme, zgodnie ze słowami naszego Pana: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca”. W ten sposób będziecie naśladowcami Boga, o którym czytamy: „Wszystkim rozporządził z dobrocią”. A znowu Pan Jezus mówi: „Jarzmo moje jest słodkie i brzemię lekkie”.
Wy także okazujcie wszelką dobroć wszystkim i strzeżcie się, aby waszych poleceń nie spełniano z musu. Bóg bowiem każdemu dał wolną wolę i nikogo nie przymusza, ale wskazuje, wzywa, przekonuje. Niekiedy wszakże należy przejawić pewną surowość, ale w sposób odpowiedni, z uwzględnieniem okoliczności i potrzeb poszczególnej osoby. Także i tutaj kierować ma nami miłość i gorliwość o zbawienie dusz”. – św. Aniela Merici

28 stycznia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa:

,,Mojżesz powiedział do ludu:
«Pan, Bóg twój, wzbudzi dla ciebie proroka spośród twoich braci, podobnego do mnie. Jego będziesz słuchał. Właśnie o to prosiłeś Pana, Boga swego, na Horebie, w dniu zgromadzenia: Niech więcej nie słucham głosu Pana, Boga mojego, i niech już nie widzę tego wielkiego ognia, abym nie umarł».
I odrzekł mi Pan: «Dobrze powiedzieli. Wzbudzę im proroka spośród ich braci, takiego jak ty, i włożę w jego usta moje słowa, będzie im mówił wszystko, co mu nakażę.
Jeśli ktoś nie będzie słuchać moich słów, które on wypowie w moim imieniu, Ja od niego zażądam zdania sprawy. Lecz jeśli który prorok odważy się mówić w moim imieniu to, czego mu nie rozkazałem, albo wystąpi w imieniu bogów cudzych – taki prorok musi ponieść śmierć»”. Pwt 18, 15-20

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie słowa św. papieża Piusa XII:

,,To samo wypływa z fałszywych przekonań tych, co utrzymują, że nie trzeba zalecać częstej spowiedzi z grzechów powszednich. Według nich bowiem wyżej stoi ta spowiedź powszechna, która Oblubienica Chrystusowa co dzień z wiernymi swoimi w Panu złączona odmawia usty kapłanów przed stopniami ołtarzy, gdy Msze św. rozpoczynają. W różny i pochwały godny sposób, jak to dobrze wiecie, Czcigodni Bracia, można grzechów powszednich się pozbywać. A jednak dla żywszego postępu codziennego na drodze cnoty jak najbardziej polecamy ten pobożny i nie bez natchnienia Ducha Świętego przez Kościół zaprowadzony zwyczaj częstej spowiedzi świętej. Przezeń bowiem wzmaga się poznanie siebie, rośnie pokora chrześcijańska, tępi się złe obyczaje, zapobiega się lenistwu duchowemu i oziębłości, oczyszcza się sumienie, a wzmacnia wola, zapewnia się zbawienne kierownictwo duszy, a wreszcie mocą tego sakramentu pomnaża się łaska. Niech pamiętają przeto ci, co wśród młodszego kleru osłabiają i umniejszają poważanie dla częstej spowiedzi, że biorą się do dzieła obcego duchowi Chrystusa Pana i bardzo zgubnego dla Mistycznego Ciała naszego Zbawiciela (…)
Jeśli więc w tych tak bardzo smutnych czasach, które nas dziś nawiedzają, bardzo wielu jest takich, co do Chrystusa ukrytego pod osłonami eucharystycznymi tak przylgnęli, że ich ani ucisk, ani utrapienie, ani głód, ani nagość, ani niebezpieczeństwo, ani prześladowanie, ani miecz od Jego miłości odłączyć nie mogą (Rz 8, 35), to Komunia święta bez wątpienia zarządzeniem Opatrzności Bożej w tych ostatnich czasach wróciła do częstszego zwyczaju nawet u młodzieży, a tak stać się może źródłem męstwa, które nierzadko wydaje i wychowuje bohaterów chrześcijańskich.”