W imię Prawdy! C. D. 402

26 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Święty Bernard nie wyklucza innych także przyczyn, ale pychę uważa za najpierwszą. Obok pychy na pierwszorzędnym miejscu wśród przyczyn chwilowego odjęcia pociech należy postawić doświadczenie i oczyszczenie duszy od przywiązania do samej siebie i do własnych korzyści, aby przez oderwanie od wszelkich pociech, nawet duchowych, stała się godną ścisłego zjednoczenia z Bogiem.

To oczyszczenie dokonuje się w dziwny i bardzo przykry sposób. Niższe bowiem władze człowieka tracą wszelką słodycz zmysłową, osuszają się łzy nabożne, a źródła łask wysychają. Lato przemienia się w zimę, a ten co niedawno krzepił się zdrojem rozkoszy, napełniony goryczą powtarza za Tobiaszem: ,,Co za wesele mi będzie, który w ciemności siedzę, a światłości niebieskiej nie widzę? (Tb 5, 12), a za Izajaszem: ,,Uschła trawa, ustał urodzaj, zieleń wszelaka zginęła” (Iz 15, 6)

Niekiedy taki człowiek bywa pozbawiony dóbr doczesnych, opuszczony od przyjaciół, brany na kieł przez wszystkie języki, wzgardzony jako półgłówek, a życie jego i obyczaje bywają wszędzie szkalowane. Nachodzą go ciężkie choroby, trapią go pokusy szatańskie, a gdziekolwiek się zwróci, napotyka same utrapienia, pośmiewiska, prześladowania i nieprzeliczone obrazy śmierci. W wyższych zaś władzach: rozum okrywa nieprzejrzana ciemność, a wola popada w odrętwienie, nie znajdując nigdzie pociechy: ani w Bogu, ani w stworzeniach. Stygnie wszelki żar młodości, a najcięższe jest to, że duszę w takim stanie tyle nagabuje pokus, że się jej często zdaje, jakoby się zgodziła na niedowiarstwo, bluźnierstwo lub rozpacz.

Te straszne męki porównują ci, co je ponosili, z karami piekielnymi. Znakomity przykład tego wszystkiego mamy w życiu błogosławionej Anieli de Foligno, która sama o sobie pisze, że wolałaby przecierpieć wszystkie tortury męczeńskie, aniżeli znosić takie oschłości. Podobnie też była doświadczana święta Magdalena de Pazzis. Przeżyła ona pięć lat jakoby w ogniu pokus, zobojętniała, ostygła, opuszczona od wszystkich, policzkowana przez szatana, trapiona pokusami bluźnierczymi i prawie pozbawiona użycia rozumu.
Pomijam inne przykłady, a przystępuję do podania środków zaradczych.
Pierwszym z nich jest dokładne wykrycie przyczyny oschłości. Jeżeli bowiem opuszczenie pochodzi z naszej winy i opieszałości, musimy je zgładzić przez pokutę i poprawić się na przyszłość. Jeżeli pochodzi z napaści szatańskich, trzeba się im opierać. Jeżeli z woli Bożej, należy mężnie znosić ten ciężar i wyczekiwać cierpliwie, aż wreszcie Bóg rozproszy ciemności i na nowo napełni słodyczą.

Następnie należy przyznać, że nikt z samego siebie nic nie ma oprócz grzechów i niedoskonałości. Stąd też dobrze jest wyglądać cierpliwie zbawienia Bożego i nie porzucać ani nie zmniejszać modlitw, lecz owszem: powiększać je za przykładem Pana Jezusa, który będąc w trwodze śmiertelnej, modlił się usilniej (Łk 22, 43). A jak On nie prosił Ojca, aby Go uwolnił od krzyża, lecz aby stała się Jego wola, tak też i my powinniśmy wśród wszelkich ucisków ofiarować się i poddawać woli Bożej i składać jej dzięki, mówiąc z Hiobem: ,,Pan dał, Pan wziął; jak się Panu podobało, tak się stało. Niech będzie Imię Pańskie błogosławione” (Hi 1, 21).

Następnie należy rozważyć, że Pan Bóg spuszcza lub dopuszcza oschłości w tym samym celu, w jakim dusza pobożna pragnie pociech, tj. w celu oświecenia umysłu, dokładniejszego poznania tajemnic Bożych, w celu nabycia pokory, męstwa i jak najgorętszej miłości. Nie należy też w chwilach oschłości opuszczać zwyczajnych ćwiczeń pobożnych ani zmieniać dawnych postanowień, bo dusza chora nie może sobie dobrze radzić.
Wreszcie powinniśmy być najsilniej przekonani, że oschłości są szczególniejszymi darami Opatrzności, dowodami gruntownej cnoty i oznakami największej ku nam miłości Bożej. Jednakże można to zrozumieć tylko za pomocą wiary. Dlatego też dobrze jest zachować się w każdym utrapieniu spokojnie i poważnie. Już Prorok Pański powiedział, a święty Paweł potwierdził to zdanie, że sprawiedliwy z wiary żyje (Rz 1, 17), tj. żyje życiem duchowym opartym na zasadach wynikających z wiary, a one nim kierują i dodają mu siły.

Wiara zaś uczy, że sprawiedliwi bywają doświadczani jak złoto w piecu (Prz 27, 21), że to obecne, prędziutko przemijające i lekkie utrapienie nasze sprawuje w nas nader wielki ogrom wiekuistej chwały (2 Kor 4, 17), że Bóg jest z nami we wszelkiej przygodzie, że od Jego skinienia wszystko zależy, że wreszcie smutek w radość się obraca – jak powiada Psalmista w imieniu Boga: ,,Z nim jestem w ucisku, wybawię go i uwielbię go… i okażę mu zbawienie moje” (Ps 90, 15 i 16).
Święty Bernard objaśniając powyższe słowa, tak mówi: ,,Z nim jestem w ucisku – mowi Bóg. A ja miałbym czego innego szukać aniżeli ucisku? Ale mnie dobrze jest trwać przy Bogu, i nie tylko to, lecz i pokładać w Panu Bogu nadzieję moją (Ps 72, 28). On bowiem powiada: wybawię go i uwielbię go. Wolę, o Panie, żyć w utrapieniu, bylebyś był ze mną, aniżeli królować bez Ciebie, biesiadować bez Ciebie, chwalić się bez Ciebie. Wolę, o Panie, posiadać Cię w ucisku, mieć Cię ze sobą w ogniu, aniżeli żyć bez Ciebie, chociażby w niebiesiech”.

W imię Prawdy! C. D. 401

26 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Po pierwsze, zauważyć należy, że oschłości są dwojakie: jedne zmysłowe, drugie istotne. Pierwsze obejmują tylko niższe władze ludzkiej natury; drugie tak dalece przejmują zmysły, że przenoszą smutek także na wolę, łamiąc ją i podbijając tak, że tylko z największą trudnością przystępuje do praktyk duchowych. Tamte nie są niczym innym, jak tylko ociężałością, rozgoryczeniem i osłabieniem władz niższych nieodczuwających w ćwiczeniach pobożnych najmniejszej radości, czyli pociechy zmysłowej. Te zaś wskutek przyćmienia umysłu i sparaliżowania woli są tak straszną boleścią dla duszy, że na oko równają się karom piekielnym.

Oschłość czysto zmysłowa może pochodzić od Boga lub od szatana. Od kogo zaś pochodzi – dowodzą skutki. Może także pochodzić z natury ludzkiej, która szukając we wszystkim samej siebie, w braku pociech popada w smutek i stroni od świętych zajęć, a wyszukuje sobie złudne pociechy w stworzeniach. Kiedy zaś pochodzi od szatana, natenczas człowiek robi się niecierpliwym, oziębłym, zmiennym i pełnym nieufności i rozpaczy. Na wzmiankę o krzyżu, cierpliwości, pokorze, zdradza odrazę i wstręt, a odwracając się od drogi cnotliwej, zwraca się do trujących pociech światowych i cielesnych.

Kiedy oschłość zmysłowa pochodzi od Boga, dusza nie zwraca się pod jej ciężarem do stworzeń i nie szuka w nich pociechy. Nie czuje żadnego przyćmienia lub wstrętu, ale zdana zupełnie na Pana Boga dalej trwa w pobożnych ćwiczeniach. A im większa jest oschłość zmysłowa, tym więcej potęguje się pociecha istotna i tym więcej cieszy się dusza, że służy Bogu jedynie dla niego samego, a nie dla pociech zmysłowych, i nie wygląda innego szczęścia, jak tylko wiecznego.

Weźmy na przykład człowieka złożonego chorobą. Gdyby chory mający wstręt do jedzenia wierzył żołądkowi wzdrygającemu się na widok wszelkiego pokarmu, musiałby nic nie jeść. Wiedząc jednak dobrze, że nikt bez pokarmu obyć się nie może, zmusza się przeto do jedzenia. Tak też dzieje się i z duszą pobożną. Nawiedzona oschłością zmysłową, chociaż ze smutkiem i trudnością, przecież oddaje się ćwiczeniom pobożnym, nieskłoniona do nich zmysłową słodyczą, lecz przekonana o ich konieczności.

Po wtóre, należy zauważyć, że oschłość czysto zmysłową niedotykającą duszy łatwo znoszą ludzie pobożni i duchowi. Wiedzą oni bowiem z doświadczenia, że pociecha zmysłowa bywa na chwilę odjęta, ale też tym obficiej powraca, jeżeli dusza mężnie znosi jej stratę, zdając się wspaniałomyślnie na wolę Bożą.

Wiele przyczyn składa się na wywołanie powyższych zmian. Bóg bowiem użycza człowiekowi pociechy, aby nie ustawał, a oschłości, aby się nie wynosił. Tamta budzi nadzieję, ta zaś poskramia zarozumiałość. Tamta wspiera małoduszność, ta zaś rodzi pokorę.
Zresztą, czy łaska pocieszająca przychodzi, czy odchodzi, miłującym Boga wszystko dopomaga do dobrego (Rz 8, 28). Bóg udziela jej, komu chce, a odejmuje ją w stosownym czasie, aby wielkość pociechy nie wynosiła człowieka i aby jej nie posiadano jakoby prawem dziedzictwa. Aby człowiek poznał, że ten dar nie jest dziełem tego, co chce, ani… tego, co biegnie, ale… litującego się Boga (Rz 9, 16). Aby poznał dokładniej samego siebie, aby się lękał własnej słabości i aby zawsze trwał w pokorze. Aby otrzymanej łaski usilniej pilnował, a utraconej – aby skwapliwiej szukał. Aby się nauczył współcierpieć z bliźnimi, a przez cierpliwość czynił zadość za grzechy. Aby ciało nie osłabło pod ciężarem długotrwałych pociech duchowych. Aby usunąć zbyteczne przywiązanie do darów Bożych, by Bogu służono darmo. Aby człowiek nie był jako przyjaciel, towarzysz stołu, który nie wytrwa czasu potrzeby (Syr 6, 10). Aby cnota była wypróbowana, jako napisane: ,,A ponieważ byłeś przyjemny Bogu, potrzeba było, aby cię pokusa doświadczyła” (Tb 12, 13). Aby człowiek z chwili doczesnej oschłości poznał, jak złe i gorzkie będzie wieczne odłączenie od Pana Boga.

Atoli najważniejszą przyczyną odjęcia łaski jest – według zdania świętego Bernarda – pycha. ,,Nie bez przyczyny” – mówi tenże święty – ,,przyszło na mnie owo odrętwienie duchowe i przytępienie umysłu, i niezwykła ociężałość ducha. Biegłem dobrze, potknąłem się i upadłem. Znalazła się we mnie pycha, a Pan odstąpił z gniewem od sługi swego. Stąd pochodzi owa czczość ducha i brak pobożności, jakich doznawałem. Jakimże sposobem wyschło serce moje, zsiadło się jako mleko, stałem się jako ziemia bez wody? Tak stwardniało me serce, iż zapłakać nie mogę. Nie smakują mi psalmy, nie mam ochoty do czytania, modlitwa nie sprawia mi przyjemności, a na dawne rozmyślania zdobyć się nie mogę. Gdzież się podziało owo upojenie duszy? Gdzie pogoda umysłu i spokój, i wesele Ducha Świętego? Skąd pochodzi owa opieszałość do pracy ręcznej, ospałość przy czuwaniu, pochopność do gniew, zatwardziałość w nienawiści, rozwiązłość nadzwyczajna w języku i smaku, niechęć i nieudolność do kazań. Biada! Wszystkie góry naokoło mnie odwiedza Pan, lecz do mnie się nie zbliża”.

Cokolwiek zaś niżej wskazuje, że to opuszczenie należy koniecznie przypisać pysze i tak mówi: ,,Nie ma wątpliwości, że pycha tego przyczyną, chociażby się na zewnątrz nie ukazywała, chociażbyś się w niczym nie czuł, bo czego ty nie wiesz, wie Bóg, a On jest tym Sędzią. Czy ten, który pokornym daje łaskę, odbiera ją pokornym? Tak więc dowodem pychy jest utrata łaski. Jednakże niekiedy łaska bywa odjęta lub raczej cofnięta nie dla dokonanej pychy, ale dla tej, w jaką by się popadło, gdyby łaska nie została cofnięta. Masz na to dowód na świętym Pawle, któremu dany… jest bodziec ciała (2 Kor 12, 7), nie dlatego, że się wynosił, ale dlatego, żeby się nie wynosił. Tak więc, czy dokonana, czy niedokonana, zawsze jednak pycha będzie przyczyną utraty łaski”.

W imię Prawdy! C. D. 383

20 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„Tak więc trojaka jest pociecha: albo przejmuje same zmysły, albo samą duszę, albo też obydwie te części naraz.
Pierwszy rodzaj pochodzi albo od Boga, albo od szatana, albo z własnej natury. Źródła te można poznać ze skutków.
Jeżeli jest od Boga, natenczas oświeca rozum, wzmacnia cierpliwość, utwierdza nadzieję, zapala wolę, usuwa roztargnienie, pokrzepia zmysły i odciąga od rzeczy doczesnych, a wreszcie – przechodzi w prawdziwą i szczerą pociechę drugiego lub trzeciego rodzaju. „Tu łaska” – mówi Kasjan – „niekiedy i opieszałych, i rozwiązłych nie waha się nawiedzić świętymi natchnieniami i obfitością myśli duchowych. Owszem, spływa niekiedy na niegodnych, cuci uśpionych i oświeca popadłych w ślepotę nieświadomości. Ona strofuje nas łaskawie i karci, przepełniając swoją istotą nasze serca tak, że czujemy się zniewolonymi do powstania z letargu duchowego”. Takie są skutki łaski Boskiej udzielone zmysłom. Ryszard opisuje je w następujący sposób: „Nawiedzeniem łaski pociesza Bóg naszą małoduszność, wspiera nieudolność, porusza wolę. I cóż dziwnego, że słaby bywa namaszczony łaską, kiedy nawet zły ma wyznawać Pana za otrzymane dobrodziejstwa? Toż przyczyną owego słodkiego uczucia jest niekiedy nie obfitość łaski, lecz ubóstwo ducha”.

Pociecha pochodząca od szatana zaćmiewa rozum i skłania człowieka do pychy, uporu, niecierpliwości, nieprzyjmowania nauk, a wreszcie prowadzi do rozkoszy cielesnych. Nie podaje nam bowiem ten chytry wróg żadnej przyjemności, ale truciznę zaprawioną miodem, by nią oszukać nieoględnych. Owe podstępy szatańskie tak określa Ryszard: „Niekiedy pochodzi owo słodkie uczucie od szatana w tym celu, aby człowiek przez zbyteczne w nim zaufanie i nadmierne lgnięcie do gwałtownych jego rozkoszy popadł w słabość serca. Również, aby przez zajmowanie się nim odwrócił się od pożyteczniejszej pracy i aby ufny w jego obfitość uważał się za doskonałego i mniej się troszczył o postęp moralny”.

Co się tyczy natury, ponieważ we wszystkim szuka własnej korzyści, przeto uważa się zawsze za cel ostateczny i w sobie samej szuka zaspokojenia.
Stąd najbezpieczniej: nie pragnąć nigdy pociech zmysłowych. Życie chrześcijanina bowiem zasadza się na wykonaniu dobrego, a znoszeniu złego. Często też łudzimy się mniemaniem, że pociechy pochodzą od Boga, a tymczasem są one dziełem natury lub szatana. „O jakże często” – woła wspomniany Ryszard – „doznają dusze niedoskonałe i nieoświecone pociech zmysłowych wskutek naturalnej wrażliwości, a sądzą, że są pod wpływem pociechy duchowej”. Zresztą skądkolwiek pochodziłaby taka pociecha, nie powinien człowiek porzucać swej nicości i lgnąć do tejże pociechy, lecz powinien całkowicie oddać się Bogu, a tak obróci się mu wszystko na dobre.

Drugi rodzaj pociechy może pochodzić tylko od Boga, który sam jedynie może przejąć na wskroś duszę ludzką. Jej zaś oddziaływanie na niższe władze, chociaż mogłoby się odbyć sposobem naturalnym, przypisujemy zazwyczaj łaskawości Bożej, która napawa i umacnia naszą słabość ową słodyczą. Dowodem jej Boskiego początku będzie, jeżeli wśród niej nie popadniemy w pychę, a po jej odejściu nie doznamy udręczenia, ale jej użyjemy jako przysmaku skłaniającego niższe władze pożądania do przyjęcia twardszego i posilniejszego pokarmu.

Pierwszy rodzaj pociech jest udziałem początkujących, inne dostają się postępującym i doskonałym. Doskonałe wesele ducha, jako niebo pogodne, niezachmurzone i niezmącone najmniejszym powiewem wiatru, napełnia duszę swym niezachwianym pokojem, jakiego świat dać nie może. Jest ono zadatkiem wiecznego szczęścia przenoszącym duszę oderwaną od zmysłów do Boga i wyniszczającym w niej wszelką pociechę ziemską.
Nie dostaje się bowiem radość niebieska tym, co mają upodobanie w innych, i nie mogą wspólnie istnieć rozkosze duchowe z pociechami grzesznymi i marnymi. Znakomicie mówi o tym Hugo. „Duch szatański” – powiada on – „sprawia pociechy grzeszne, a duch światowy daje pociechy marne. Są one złe, bo pierwsze są grzeszne, a drugie narażają na niebezpieczeństwo grzechowe. Duch zaś Boży przychodzi, kiedy zostaną wyrzucone złe duchy, i wchodzi do przybytku serca, zasiewa własną radość; radość prawdziwą – w miejsce pociechy grzesznej, radość szczęśliwą – w miejsce pociechy marnej. Dobre pociechy usuwają złe. A kiedy napełnią serce, dopiero wtenczas człowiek poznaje, że tamte nie były prawdziwe, bo ani nie mogły być zupełne wskutek swej złości, ani też trwałe wskutek swej marności”.

W imię Prawdy! C. D. 342

30 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,5.Szatan, król pychy, będąc przeciwnikiem i nieprzyjacielem Chrystusa, zawsze do tego nakłania, co jest przeciwne przykładom i nauce Chrystusowej. „Chrystus bowiem” – jak uczy święty Grzegorz – „mówi przez usta Proroka: „Życie moje zbliżyło się do otchłani” (Ps 87, 4); szatan zaś powiada: „Nad gwiazdy Boże wywyższę stolicę moją” (Iz 14, 13). Chrystus „będąc w postaci Bożej, nie uważał za grabież równości swej z Bogiem, ale wyniszczył sam siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2, 6-7); szatan zaś powiada: „Wzniosę się nad wysokość obłoków, będę podobny Najwyższemu” (Iz 14, 14). Chrystus oddając się na plwanie, rózgi, policzki i ciernistą koronację, na krzyż, włócznię i śmierć, upomina swoich członków: „Jeśli kto mnie służy, niech idzie za mną” (J 12, 26); szatan zaś nie uczy dusz sobie oddanych czego innego, jak pożądania najwyższych zaszczytów, gardzenia wszystkim, co równe, wynoszenia się pychą ponad współtowarzyszy, a nawet buntowania się przeciw majestatowi Stwórcy, jak o takich duszach powiada Psalmista: „Myśleli i mówili złośliwie, o nieprawości wyniośle mówili” (Ps 72, 8). Stąd to pochodzi, że przyjmujący takie podszepty są zuchwali, a zarazem i bojaźliwi, gardzą rówieśnikami, oburzają się na upomnienia, nie widzą swej nędzy, odtrącają lekarstwo i łatwo popadają w sprzeczki ze wszystkimi”.

6.Niekiedy szatan zachęca duszę do cnoty, lecz niebawem odciąga ją od niej natrętnymi pokusami, przedstawiając rozliczne trudności, aby dusza straciła wszelką nadzieję dojścia do niej i aby popadła w gnuśność i zwątpienie o zbawieniu.
Tak zdarzało się często błogosławionej Katarzynie Bonońskiej, której się kilkakrotnie objawiał zły duch pod postacią ukrzyżowanego Chrystusa lub Matki Boskiej i zachęcał ją usilnie do ochoczego i ślepego posłuszeństwa. Atoli niebawem poczynał jej poddawać rozliczne myśli przeciwne zdaniu przełożonych i przeróżne gmatwaniny i zamieszania pod pozorem wyższego dobra.
Tak opowiada o sobie sama owa święta. Ryszard zaś w następujący sposób opisuje ten podstęp szatański: „Nieczyste duchy niekiedy ukrywają zło pod pozorem dobra i zachęcają do pewnych dobrych uczynków, aby ostatecznie poprowadzić do złego. Niekiedy uwodzą za pomocą fałszywej dewocji, bo niektóre modlitwy i rozmyślania, budząc w duszy słodkie uczucia, a nawet i łzy, wtrącają nieraz duszę w obłęd lub zarozumiałość, a ciało osłabiają. Niekiedy podsuwa duszom zbyteczną troskliwość o zbawienie drugich, pobudzając ich do starania się o nawrócenie lub zbudowanie osób dalekich, byleby tylko straciły własny spokój wewnętrzny i pożytek duchowy. Toż kiedy szatan popycha nas do jakiegoś dzieła, powinniśmy rozważyć, czy nie ma w tym czegoś niewłaściwego lub czy tam nie tkwi podstęp nieprzyjacielski; czy się to odbywa z należytą obawą i ostrożnością, czy przeciwnie – może się tam daje uczuć przymieszka zabiegów o ludzkie pochwały i zarozumiałość lub też może nas skłania próżność lub lekkomyślność”.

7.Szatan trzyma się także tej metody, że kiedy widzi dobre i święte pragnienia jakiejś duszy, rzekomo zgadza się z nimi, a nawet je pozornie popiera. Wnet jednak napada na nią skrycie i łudzi haniebnymi mamidłami, a wlewając truciznę kropla za kroplą i przejmując umysł człowieka fałszywym światłem, nareszcie wciąga go w straszne ciemności. Diadoch twierdzi, że szatan oświeca niekiedy duszę złudnym i pozornym światłem, przez co już niejednego człowieka oszukał. Jeżeli bowiem jest w tym świetle jakaś przyjemność, na pewno nie przechodzi ona sfery zmysłów, a duszę wbija w pychę i w wysokie mniemanie o sobie.
Podobnie szatan poddaje niekiedy bardzo wiele prawd, byleby mógł przymieszać chociaż jedno kłamstwo i tym sposobem oszukać. Tak popadli w błędy twórcy herezji i tak też innych w błąd za sobą poprowadzili, jak świadczy święty Atanazy, mówiąc: „Heretycy podobnie jak ich ojciec szatan przybierają na siebie pozory aniołów i tak pięknie umieją przemawiać, że się zdaje, iż prawdę mówią. Dopiero po przyjęciu ich nauki, nieszczęśliwi ich zwolennicy przekonują się, że pozostają w sprzeczności z Pismem Świętym”.
Najlepiej tedy poznać szatańską pokusę po celu, do jakiego zmierza. Kiedy bowiem szatan łudzi zmysły cielesne – mówi święty Augustyn – „ale duszy nie odwodzi od prawdziwej i słusznej zasady, według której żyje się prawdziwie po Bożemu, nie ma w tym niebezpieczeństwa dla religii. Również nie będzie to błędem zagrażającym i niebezpiecznym dla prawdziwej wiary chrześcijańskiej, jeżeli udając dobrego, wykonuje dzieła anielskie, chociaż byśmy wierzyli, że je dobry duch zdziałał. Dopiero kiedy cudzymi sprawami poczyna prowadzić do swoich, wtenczas potrzeba nam wielkiej ostrożności, by go poznać i nie iść za nim”.

W imię Prawdy! C. D. 134

7 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie słowa ks. Leonarda Goffina:

,,Apostoł święty błaga i zaklina na miłosierdzie Boga, któregośmy doznali, abyśmy Mu nie, jak żydzi, martwą, ani, jak poganie, bezecną, lecz żywą, ze względu na pożądliwości ciała martwą, świętą, czystą i niepokalaną, Bogu miłą, ku chwale Jego służącą ofiarę przynieśli. Taką żywą, świętą, przyjemną Bogu ofiarą ma być ciało nasze. Nie wyłącza jednak ta ofiara ofiary duszy, gdyż wszystkie nasze uczynki, czy cielesne, czy duchowe mają zmierzać ku Bogu. Duchem przeto i ciałem mamy Bogu przynosić żywą, świętą ofiarę. Uczynimy to wtedy, gdy 1. wszystkie nasze czyny będą miały na celu chwałę Bożą; 2. gdy poskramiać będziemy cielesne chuci nasze jak np. popęd do jadła i napoju i wszelkie nieczyste pożądliwości, gdy trzymać będziem na wodzy zmysły nasze, przedewszystkiem wzrok, słuch i język; 3. gdy hamować będziemy pychę, porywczość, niecierpliwość, gdy będziem w sobie krzepić ducha pobożności w modlitwie i podczas nabożeństwa, gdy będziemy mieć jak Dawid serce skruszone i pokorne, gdyż takie jest najmilszą Bogu ofiarą, którą nigdy nie gardzi. W ten sposób okażemy się rozumnie nabożnymi i będziem królewskimi kapłanami, jak mówi Piotr święty ( 1 P 2, 9), gdyż będziem panować nad złemi skłonnościami i składać ciągle Bogu ofiarę ciała i duszy. Dalej przestrzega nas apostoł, abyśmy nie byli podobnymi do świata, to jest: abyśmy się nie stósowali do przewrotnych jego zasad, zwyczajów i nawyknień, abyśmy nie ubiegali się o to, do czego dąży świat, nie miłowali tego, co on miłuje, nie czynili tego, co on czyni, lecz abyśmy się ciągle odnawiali i odradzali pod względem duszy, zwalczając w sobie złe skłonności i zdobiąc się cnotami. Trzeba zewleć ze siebie człowieka ziemskiego, a przybrać postać i szaty mieszkańca niebios; kto do tego celu zdąża, niechaj się nadewszystko stara poznać, co jest Bogu przyjemnem, a zatem dobrem i doskonałem. To nazywa św. Paweł niezbędną nauką, mówiąc: iż nie trzeba więcej rozumieć, niśli rozumieć należy. Nie zawiodą nas do nieba wszystkie sztuki i nauki razem wzięte, jeśli się starać nie będziem poznać, czego uczy wiara i czego Bóg od nas żąda. Jeśli zaś w tej nauce uczynimy jakie takie postępy, nie unośmy się pychą, ani nie lekceważmy bliźniego i prostaczka, gdyż Pan Bóg daje każdemu w miarę wiary jego. Dar wiary powinien nas raczej powodować do tem większej czci Chrystusa i do starania się o pomnożenie liczby wyznawców tejże wiary.
WESTCHNIENIE. Daj, Panie Jezu, abym Ci złożył w ofierze ciało i duszę jako żywą, świętą i Tobie miłą ofiarę i abym tejże ofiary nigdy nie pokalał nieczystemi rządzami”.

Oraz

,,Przykład Maryi i Józefa uczy nas, że święta i uroczystości wyznaczone przez Boga i Kościół winniśmy obchodzić z nabożeństwem i poświęcać wszystkie swe myśli Bogu i sprawom niebieskim. Wszakże i Kościół ustanowił je jedynie ze względu na nasze dobro. 2. Jeśli Marya i Józef zgubionego Jezusa szukali tak troskliwie, starajmy się także odnaleźć Go, jeżeliśmy Go utracili skutkiem własnej winy tj. przez grzech. Kto bowiem utracił Boga, utracił wszystko. 3. Marya (mówi ewangelista) zachowała w Swojem sercu wszystkie słowa Jezusa. I my jesteśmy równie zobowiązani zachować w żywej pamięci wszystko, cokolwiek o Bogu słyszymy, a rozważywszy dojrzale, wykonywać Jego wolą. – Od Pana Jezusa uczymy się: 1. że najgłówniejszem zadaniem całego życia naszego winno być służyć jedynie Bogu, bo w obec jasno wypowiedzianej i poznanej Jego woli wszystkie względy ludzkie ustąpić powinny. 2. Mamy obowiązek słuchać przykazań Boga, Kościoła i rodziców. Do posłuszeństwa Swym przykazaniom przywiązał Bóg życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo (1 Krl 15, 22) i oświadczył, że posłuszeństwo jest Mu milszem od ofiary i tłustości bydląt ofiarnych, i że się brzydzi nieposłuszeństwem, wieszczbiarstwem i bałwochwalstwem. Kościołowi winniśmy uległość, gdyż w Kościele przemieszkuje Chrystus i Jego Duch Święty. Sam Zbawiciel przecież powiedział, że kto nie słucha Kościoła, jest jakby poganin i celnik, i wykluczony jest ze zbawienia. Rodzicom zaś i władzom trzeba być posłusznym, gdyż są zastępcami Boga na ziemi, a po Bogu im winniśmy życie i rozliczne dobrodziejstwa”.