W imię Prawdy! C. D. 97

11 grudnia – ciąg dalszy

Tego dnia przeczytałem ważne dla mnie słowa z książki pt. ,,Golgota, a życie dzisiejsze”:

,,Rzeczywiście, Sanhedryn już był zgromadzony. Wszystkich miało być według przepisu 71.
Ale nie wszyscy się zebrali, kilku naumyślnie nie przyszło; jedni bali się tłumu, gdy ten się dowie o pojmaniu Cudotwórcy Jezusa, inni nie chcieli przykładać ręki do zbrodni Bogobójstwa, bo wierzyli w Jezusa, jak Nikodem i Józef z Arymatei.
Jednak innych było na tyle, że sąd mógł się zacząć. Już się zaczynał na polu lekki świt, ale na sali świeciły się pochodnie, rzucające mdłe światło.
Przy tem świetle wyglądali sędziowie, jak upiory, twarze zaczerwienione, nabrzmiałe, oczy mgliste od niewyspania, a i ze strachu, bo kto wie, myśli sobie każdy w duszy, czy ten Jezus jakim cudem ich tu nie wytraci.
Wszyscy przywdziali białe płaszcze na znak sprawiedliwości i niewinności.
Tak to na świecie było i będzie, że gdy zbrodniarze, gorszyciele będą chcieli potępiać niewinnych, a sobie niewygodnych, to przywdziewać będą na siebie, na swe brudy duszy – szaty niewinnych dzieciątek, pokornych baranków, a swoich przeciwników przykryją najstraszniejszemi oszczerstwami, zniesławią ich, by bez zgorszenia innych mogli uzyskać wyrok, jaki sobie już z góry uplanowali.

Czy tak nie jest? Na białem szuka się plamy u innych, a piekielnej czerni na własnej duszy nie chce się widzieć.
Annasz pierwszy wszedł na salę, przed zgrają, wiodącą Jezusa. Za nim wepchnięto przed upiornych sędziów skrępowanego Jezusa, za Jezusem idą świadkowie już przekupieni i pouczeni z góry, jak mają kłamliwie zeznawać.
Zaczyna się sąd.
Występuje z tłumu kilku świadków i przysięgają, że najwyraźniej słyszeli, jak Jezus mówił, że zburzy świątynię jerozolimską, a za trzy dni nową postawi.
A trzeba wiedzieć, że u żydów niegdyś najcięższą zbrodnią było mówić coś na szkodę, choćby pozorną, świątyni, nie dlatego, że mieli religijne uszanowanie dla niej, tylko, że żyli z tej świątyni, nieraz świętokradzko.
Inni te same słowa Jezusa inaczej powtarzali, tak, że już między świadkami przygotowanymi nie było zgody.
Jezus przez cały czas tych fałszywych zeznań nic nie mówi, tylko patrzy, słucha. Bo i cóż ma mówić, gdy świadkowie, wrogowie Jego wzajemni się zbijają.

Kajfasz nie spuszcza oka z Jezusa, widzi Jego spokój i powagę, jaką Mu daje poczucie Boskiej niewinności.
Ale już nie może dłużej znieść tego milczenia, więc nagle zrywa się i głośno pyta: ,,Nic nie odpowiadasz? Co świadczą przeciw Tobie?”
A Jezus milczy dalej.
To Jego uporczywe milczenie zawiera wielką głośną prawdę, że jak ci przekupieni świadkowie kłamią, tak samo i sędziowie koniecznie na kłamstwie chcą swój wyrok oprzeć i choć chwilowo wygrają, to jednak ta zbrodnia niedługo dosięgnie ich i zniszczy.
Kłamstwo, nieuczciwość, oszczerstwa muszą dosięgnąć ich sprawców, choćby się komuś wydawało, że w życiu jest przeciwnie. (…)

Tak cnota musi zwyciężyć, a im później zwycięża, tem wspanialszy jej triumf.
Najsilniejszym dowodem tej prawdy jest Jezus, który teraz sądzi niesprawiedliwość.
Kto dziś Jezusa nie zna na świecie? Komu piękniejsze kościoły, ołtarze, tabernakula przebogate budują, jak nie Jezusowi? Kogo w większym triumfie obnoszą w Monstrancjach kosztownych i misternych wśród milionowych rzesz?
Co świat ma najpiękniejszego w dziedzinie sztuki, czy muzyki, czy poezji, w ogóle we wszelkich zdobyczach ducha ludzkiego, w jego najpiękniejszych polotach, to wszystko złożone do Stóp Jezusa.

A czyje imiona napełniają nas większym wstrętem, jak nie Judasze zdrajcy, Kajfasze wydający wyroki na podstawie oszustw, i inni kaci Jezusa?
Tak i Boże i ludzkie przekleństwo czeka tych wszystkich, którzy walczą przeciw Prawdzie, Dobru, Kościołowi, posługując się kłamstwem, niesprawiedliwością.
Najniebezpieczniejszą oznaką dla tych, którzy walczą przeciw Bożym sprawom, jest ta, gdy już nie czują wyrzutów sumienia; znak to, że Jezus w ich duszy milczy, jak milczy podczas sądu u Kajfasza.
Pismo święte wciąż zapisuje, że Jezus milczał i patrzył. Ale to milczenie było milczeniem tylko Ust Jezusowych, bo Umysł Jezusa sądził i wydał wyrok na wszystkich.
Te dusze Sanhedrytów, przed którymi Jezus teraz stoi, stoczone grzechami, pokryte wrzodami fałszu, nienawiści, zaślepionego uporu, te dusze zgniłe, nie godne są już słuchać życiodajnych Słów Boskiego Mistrza.
Im się tylko jeden wyrok należy, wyrok potępienia.

Jezus ubliżyłby Sobie, gdyby odpowiadał na kłamstwa i podłe oszczerstwa.
Dla Kajfasza to milczenie Jezusa, a przede wszystkim te Oczy, których Jezus ani na chwilę nie spuszczał z niego i z reszty sędziów upiorów, te Oczy były dla niego niczem żelazo do białości rozżarzone, przepalające mu mózg, sumienie, duszę…
Kajfasz nie może znieść tych Oczu, wyrażających Boską świętość, ale i nieubłaganą sprawiedliwość, on czuje w tych oczach już tylko wyrok i potępienie.
By nie pokazać strachu, jaki mocno targa jego duszą, chce koniecznie zmusić Pana Jezusa, by choć coś przemówił, by można mieć jakiś materiał do sądzenia.
Zrywa się więc po raz drugi i gromkiem głosem woła, starając się o ton uroczysty:
,,Zaklinam cię przez Boga żywego, powiedz nam, czy Ty jesteś Jezus Chrystus, Syn Boga?”

Teraz już Jezus przewie milczenie, bo choć Go zaklęły przeklęte, bluźniercze usta, jednak zaklęły Go w Imię Boga, zaklęły Go o prawdę, tyczącą Syna Boga.
Dowie się Kajfasz, czego chciał się dowiedzieć, ale też dowie się, czego chyba nie chciał wiedzieć, a co już zdaje się wyczytał z milczenia Jezusa i Oczu Jego.
Najpierw dowiaduje się, że Jezus jest Synem Bożym.
,,Wy powiadacie, że jestem Synem Bożym”. Na to zrywają się wszyscy, jak wilki, rzucają się ku Jezusowi, wołając: ,,Więc Ty jesteś Syn Boży?”
Jezus spokojnie potwierdza ich powiedzenie, a potem uroczyście dodaje: ,,Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego na Prawicy Mocy Bożej, przychodzącego w obłokach niebieskich”.

Dowiedzieli się niesprawiedliwi sędziowie, że i Syna Bożego przed sobą mają, ale i Sędziego Boga.
I w tej chwili staje się cud, niebywały cud… Jaki? Cud zatwardziałości ludzkiej!
O, nie dziw, że nieraz ludzie słyszą najwspanialsze nauki misjonarzy, którzy życie gotowi ofiarować, by zbłąkane dusze naprowadzić na drogę Bożą, a ludzie im nie wierzą… ludzie pozostają w zatwardziałości.
O, nie dziwmy się, gdy takie fakta spotkamy, bo jeśli Sam Bóg, Jezus Chrystus, pod przysięgą zapytany, pod przysięgą prawdę mówi i nie uwierzą Mu, gdzież możemy się dziwić, że kapłanom nie wierzą.

Oto kapłani narodu wybranego, mający Objawienia i Przepowiednie od Samego Boga co do czasu przyjścia na świat Syna Bożego, za którym tyle pokoleń tyle modlitw do nieba słało, tyle łez gorących wylewało, oto teraz, gdy Ten Mesjasz stoi przed nimi i pod przysięgą zapewnia, że On jest tym Mesjaszem, – z czem się spotyka, z jakim wybuchem entuzjazmu i radości?…

Czy rozrywają na strzępy te hańbiące powrozy, jaki Mu przed chwilą ich pachołkowie zacisnęli na Rękach? Czy porywają Go do kościoła? Czy padają arcykapłani z ludem na kolana i ze łzami w oczach wołają: ,,Przebacz, Panie, przebacz ludowi Twemu?”
Patrzmy! Słuchajmy! Oto rozlega się w domu Kajfasza rozdzierający okrzyk, który wstrząsnął całym pałacem. Jaki okrzyk? ,,Zbluźnił! Zbluźnił! Co wam się zda?” ryczy Kajfasz, rozdzierając szaty i powiewając ich strzępami, a wszyscy z opętańczym szale zaślepienia ryczą: ,,Winien jest śmierci!”

W tym piekielnym okrzyku Kajfasza ,,Zbluźnił” – jest drugi cud, przerażający cud.
Oto ludzie znaleźli grzech w Bogu Najświętszym.
I kto ma tę odwagę zarzucić Samemu Bogu grzech? Czy może bandyta Barabasz, lub ten łotr, który popołudniu z Jezusem umrze na krzyżu?
Nie, ani Barabasz, ani najgorszy łotr tegoby nie zarzucił Jezusowi, kiedy nawet szatan, sam szatan, który kusił Jezusa na puszczy, sam szatan nazywał Jezusa Synem Bożym, kiedy uciekał z opętanych, grzechu nigdy nie odważył się zarzucić Jemu.
Dopiero Kajfasz zdobył się na to… arcykapłan narodu wybranego.
Jak do tego mógł dojść? – pytamy przerażeni.

Katolicy, którzyście tyle razy Komunię świętą przyjmowali i tyle innych Sakramentów, zauważmy straszniejszą rzecz, że pośród katolików są synowie Kajfasza, są ochrzczeni Kajfasze! A może między wami są.
,,Nie obrażaj nas księże”, gotów mi ktoś powiedzieć. ,,Udowodnij przedtem…” Dobrze, wy sami udowodnicie, że prawdę pisze!
Czy nie słyszeliście nigdy takich powiedzeń z ust katolików, że… Pan Bóg jest niesprawiedliwy, że źle świat urządził itp.?

Lecz na pociechę trzeba stwierdzić to, że nigdy tego o Bogu nie powie prawdziwie pobożny, lub prawdziwie uczony.
O chciałbym, byście widzieli, jak wielcy uczeni modlą się, jak o Bogu mówią. Taki np. Newton, ile razy o Bogu mówił, wstawał na zebraniach naukowych.
Raz we Francji zastał modlącego się Pasteura, największego uczonego, jakim się Francja szczyci, młody jego uczeń, akademik, i ździwiony do najwyższego stopnia tym widokiem, pyta: ,,I pan profesor taki uczony i modli się?”
Na to z politowaniem odpowiada wielki geniusz: ,,Ponieważ tak jestem uczony, to mam wiarę bretończyka (chłopa wiejskiego) a gdybym jeszcze więcej był uczony, miałbym wiarę bretonki (wieśniaczki)”.

Niedouczony akademik dowiedział się, że prawdziwa nauka musi człowieka do Boga doprowadzić, bo Bóg jest źródłem wszystkich nauk i mądrości.
Wszyscy najwięksi uczeni geniusze, to ludzie, kochający Boga jak dzieci. (Przeczytaj Apologetykę ks. Bartynowskiego).

Chcecie wiedzieć, kto w Bogu grzechy znajduje, kto chce być mądrzejszy od Boga?
Otóż na pierwszym miejscu ci, którzy z początku byli pobożni i tak może blisko stali Pana Boga, jak Judasz lub Kajfasz… ale chcieli przy Panu Bogu znaleźć ziemskie cele, sławę, bogactwa… i potem stali się odstępcami, zdrajcami… bo im się sprzykrzyła pobożność i przyjaźń Boga, bez korzyści ziemskiej i zadowolenia swej ambicji doczesnej.
A gdy to jeszcze ludzie z małą nauką, lub bez wykształcenia, to ci już najgorsi, najniebezpieczniejsi, przed takimi nawet samo Pismo święte przestrzega: ,,Corruptio optimi pessima – Zepsucie najlepszego najgorsze”. Ci są filarami herezyj, oni najgoręcej szerzą rozmaite wiary amerykańskie, bo za to mają dolary. Tam czego u nich głupota nie zrobi, to dokończy pycha i judaszowskie łakomstwo pieniądza.

Inni, którzy także w Bogu grzechy znajdują, rekrutują się znowu z pośród takich głuptaków, niewykształconych, jak ten, który bił Pana Jezusa po twarzy w domu Annasza.
Te głuptaki, co ledwie czytać lub pisać umieją, którzy może jaki kalendarz przeczytali lub jakąś socjalistyczną gazecinę… oni tam takiej mądrości się nauczyli, żeby samego Boga umieli poprawić. Oniby dopiero umieli ten świat urządzić, w każdym razie lepiej, niż Sam Pan Bóg…
Wierzcie mi, że najgorzej z głupim dysputować, bo on tylko przez jeden otwór na świat i na wszystko patrzy.
Nie lepsi od powyżej zacytowanych są ci, którzy są poduczeni, jak to na wsi dosadnie mówią: ,,rozparzeni, podgrzani nauką”.
Skończy nieraz taki reformator Mądrości Bożej parę klas gimnazjalnych, zda oszukańczo i z wielką biedą maturę, liźnie nieco może jeszcze uniwersytetu i już mu się zdaje, że Pan Bóg powinien zapraszać go na narady, jak ma światem rządzić.

Już w dawnych czasach powiedział jeden z największych filozofów: Roger Bacon: ,,Kto tylko liznął nauki, ten traci wiarę, powiada, że Boga nie ma, ale kto się naprawdę wykształcił, ten musi Boga w nauce znaleźć, bo źródłem wszelkiej wiedzy jest Bóg”.

Sąd, raczej komedja sądu nad Jezusem skończona. Kajfasz jeszcze trzyma kawałki podartych szat kapłańskich, jakby zdobyte chorągwie.
Dobrze zrobił Kajfasz, że podarł te szaty, bo w nich nie Bogu, ale szatanowi służył. Sam wykonał wyrok, jaki jeszcze dziś Bóg dokończy, kiedy popołudniu o godzinie trzeciej rozedrze zasłonę świątyni Jerozolimskiej na znak, że nabożeństwo i kapłaństwo żydowskie jest na zawsze przekreślone i przeklęte – za zbrodnie Bogobójstwa.
Po kilkudziesięciu latach i świątynia zostanie zburzona, że kamień na kamieniu nie pozostanie”.

Tego dnia ważne były dla mnie także słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 10 czerwca 1955 roku:

,,By doznać łaski zrozumienia wielkości kapłaństwa, trzeba – niekiedy – doznac jednocześnie łaski poznania wielkiej nędzy i niegodziwości swojej. Chrystus, do którego mówimy we Mszy świętej – quoniam tu solus Sanctus – pokaże mi, kim jestem – quoniam tu solus peccator. Jak bardzo przydaje się wtedy felix culpa; pozwala mi uwolnić się od tego ,,nieprzystojnego” poczucia prawa do Ołtarza. Wszak prawo suwerenne do Ołtarza ma tylko Jezus Chrystus, Bóg Człowiek, Sacerdos et Hostia, przyozdobiony w człowieczeństwie swoim – Kapłaństwem na wieki. A ja jestem zaledwie ,,naczyniem ku zelżywości”, z którego solus Sanctus tak przedziwnie karmi swe dzieci, że chroni je przed całym brudem i nędzą moją. Misericors et miserator Dominus”.

Oraz z dnia 12 czerwca 1955 roku:

,,Gdy patrzę w gniazdo muchołówek, które skrzydlaci rodzice uwili sobie we framudze mego okna i tu złożyli pięcioro swoich piskląt – zaczynam lepiej rozumieć Ołtarz dla duszy kapłańskiej. Te nieudolne okruszyny, w których zaledwie tli iskierka życia, umieją tylko dziobki swoje otwierać – jak szeroko i namiętnie, jak chciwie i odruchowo – gdy tylko usłyszą szum skrzydeł ojcowskich. Jak bardzo bezpiecznie czują się w tym gniazdku, chociaż dzieli je od wnętrza mej izby tylko – szyba. Ja są gotowe, jak czujne… Jak nigdy nie mają dość! Gdzież lepiej może czuć się pisklę, jeśli nie w gniazdku? Cóż dziwnego, że tak niechętnie puszcza się ku pierwszemu lotowi.
Bardziej niż pisklęciem nieudolnym jestem przy ołtarzu. Umiem tylko jedno – otwierać usta. Ale nic z nich dać nie mogę! To Chrystus wszystko w nie wkłada: Hoc est enim Corpus Meum… Cała moja siła z tego Skrzydlatego Serafina, który przybija ręce moje i nogi do ołtarza altaria Tua, Domine, virtutem… Gdzież lepiej się czuję, jak nie przy ołtarzu? Gdzież wspanialej żyję, jak nie w tym gnieździe łaski? Cóż mi pozostaje? Otwierać usta z żarłocznością piskląt! Trzymać się mocno ołtarza, jak pisklęta trzymają się krawędzi gniazda! Otwierać serce, ufać, czekać, pragnąć, wyglądać… Ołtarz – to mój dom…”

 

W imię Prawdy! C. D. 94

9 grudnia 2023 roku ciąg dalszy

Tego dnia przeczytałem ważne dla mnie słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z listu do swego ojca z 1955 roku:

,,Już zapewne do tej chwili jest Ci wiadomo, że Władze państwowe uwolniły mnie od izolacji policyjnej w więzieniu i umieściły w domu Sióstr Nazaretanek w Komańczy. Nie wolno mi opuszczać tej miejscowości ani też wykonywać jakichkolwiek funkcji, związanych z moimi obowiązkami pasterskimi. Tak więc warunki bytowania osobiste nieco się poprawiły, chociaż to, co jest dla mnie ważniejsze, jest nadal wielkim doświadczeniem. Nie mogłem Ci pisać tego, co mi serce wypełniało; nie wiem, czy to, co Ci pisałem, Ojcze, dotarło do Ciebie w tym sensie, w jakim było wyrażone. Pragnę jednak, byś wiedział, że całym moim wysiłkiem było, by godnie reprezentować Kościół, nawet w więzieniu, i by spełnić to zadanie, które Bóg nakłada na człowieka w każdym miejscu. A zasadnicze zadanie biskupa katolickiego, czy jest przy celebrze pontyfikalnej, czy na ambonie, czy w więzieniu – jest jedno: nos Tibi semper et ubique gratias agere, Domine Sancte, Pater – zawsze i wszędzie dzięki Ci czynić, Panie, Święty Ojcze. Byłem zdania, że więzienie moje musi mieć charakter wyznania prawdy i dziękczynienia. Pierwsze mogło pogarszać moją sytuację, ale było konieczne.

A drugie było już tylko samą radością, na ile człowiek ułomny zdolny jest chwalić Boga stosownie. Byłem i jestem przekonany, że moje doświadczenie jest niezbędne dla dobra Kościoła i dla Jego chwały; chociaż musiałem milczeć, to w mocy Bożej leżało mówić za mnie. A cierpienie przeżywane ma taką właściwość, że Bóg przemawia przez nie do każdego sumienia wymowniej niż najlepsze kazanie. Byłem i jestem spokojny o to, że sytuacja moja szkody Kościołowi nie przyniesie, a raczej takie dobro, które przynieść może tylko Duch Święty, który przecież przez wszystko rządzi Kościołem. Cierpienie ludzi, jako walny środek pomocy Kościołowi, tak zrosło się z jego dziejami, że jest niemal ,,Ósmym Sakramentem”, czerpiącym swoją moc z Sakramentu Męki Kalwaryjskiej Chrystusa Pana. Czyż mógłbym odmówić Chrystusowi prawa przyzywania na pomoc mojego cierpienia, skoro uznał to za konieczne dla dobra Kościoła? Wreszcie, istota kapłaństwa Chrystusowego wyraża się w ofierze, a wszyscy słudzy Jego powołani są do nie tylko do ofiarowania Ciała Chrystusowego, ale i do wydawania siebie za Kościół, jak Chrystus wydał siebie za rodzaj ludzki.

Trzeba więc, Drogi Ojcze, radować się, że dane nam było dla Imienia Chrystusowego zelżywość ucierpieć. Przewiduję, że wkrótce ujrzę Ciebie, choć tak dalekiej podróży lękam się dla Ciebie. Ale nie mam prawa powstrzymać Cię od niej. Ufam, że opanujemy łzy, bo nie trzeba Dobremu Ojcu okazywać smutku tam, gdzie jest sama radość i chwała. Wziąłeś udział w moim cierpieniu, przeżyłeś je mocno, ale wiem, że niczego nie żałujesz, jak i ja niczego nie żałuję, gdyż wszystko, co mądrość i dobroć Boża czyni, jest samą miłością i samą mądrością. Dziękuję Ci, drogi Ojcze, z całego serca synowskiego za to, żeś czynił dobry użytek z Twej wiary, żeś zachował miłość i ufność ku Bogu, żeś nie ustał w modlitwie, której dobre owoce były tak dla mnie pożywne”.

Tego dnia przeczytałem także słowa św. Ludwika Marii Grignion de Montfort:

,,Nie szukajcie dobrych księży wśród znanych i prestiżowych. Dobrzy księża są znienawidzeni lub zapomniani przez świat”.

Tego dnia poruszyły mnie także słowa z książki pt. ,,Eucharystia w KL Dachau”:

,,Wszystkie etapy męki fizycznej zawierzali Bożej Opatrzności, zwłaszcza gdy: ,,były chwile takiego wzmagania ucisku, że z ich serc wyrywał się okrzyk: ,,Panie oddal od nas ten kielich goryczy.” Kiedy jednak poznali, że inna jest wola Boża, pili czarę mąk do ostatniej kropli. Jedno mieli pragnienie, aby ich ciało oddane na mękę i ich krew, nie poszły na marne”.

Czując zbliżającą się śmierć ofiarowywali swe życie Panu Bogu w drogich ich sercu intencjach, tak jak ks. Józef Kałuża z Biadek, leżących w dzisiejszej diecezji kaliskiej, który swojemu młodszemu bratu w kapłaństwie mówił:
,,Ty wrócisz, a ja tu zostanę, ciało moje spalą. Ty wrócisz i proszę ciebie, kiedy wrócisz do Gorzyc, staraj się w najbliższym czasie pojechać do Biadek i powiedz im wszystkim, że umieram z radością w sercu, bo spełniam ofiarę życia swego, które składam dla Boga, za Jego Kościół i za moich ukochanych parafian Białkowskich”.

W imię Prawdy! C. D. 83

26 listopada 2023 roku – ciąg dalszy

Przeczytałem w tym dniu ważne dla mnie słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 30 października 1955 roku:

,,(…) Do długiego szeregu pogwałceń prawa, które skłaniały mnie do protestów, przybył jeszcze cały łańcuch gwałtów bezprawnych, o których nie wiedziałem. Charakteryzuje to działanie Władz w sposób bardzo wymowny.
Muszę wyrobić sobie dokładny obraz ,,stanu prawnego”, w którym działali funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Muszę również zestawić sobie dokładnie postanowienie Konstytucji i Kodeksu, które wchodzą tu w grę, aby mieć sprawiedliwą ocenę działań ludzi, ponieważ Rząd wierzy, że ,,postąpił zgodnie z prawem”. O jakim prawie myśli – czy o Konstytucji, czy też może o takich uprawnieniach, które nie są mi znane, albo też które mocą własnych uchwał sobie nadaje? Trudno przecież tak a priori przyjąć, że Rząd chce lekceważyć przepisy Konstytucji, która jest ,,owocem myśli ludzkiej”. Czyżby tak mało miano dla niej szacunku? – Dołożę wysiłku, aby to zrozumieć”.

Wieczorem modliłem się między innymi takimi słowami z Psalmu 91:

,,Kto się w opiekę oddał Najwyższemu
i w cieniu Wszechmocnego mieszka,
Mówi do Pana: „Tyś moją ucieczką i twierdzą,
Boże mój, któremu ufam”.
Bo On sam cię wyzwoli z sideł myśliwego
i od słowa niosącego zgubę.
Okryje cię swoimi piórami,
pod Jego skrzydła się schronisz;
wierność Jego jest puklerzem i tarczą.
Nie ulękniesz się strachu nocnego
ani strzały za dnia lecącej,
Ani zarazy skradającej się w mroku,
ani moru niszczącego w południe.
A choćby tysiąc padło u boku twego
i dziesięć tysięcy po twojej prawicy,
ciebie to nie spotka.
Ty zaś ujrzysz własnymi oczyma
zapłatę daną grzesznikom.
Bo Pan jest twoją ucieczką,
za obrońcę wziąłeś Najwyższego.
Nie przystąpi do ciebie niedola,
a cios nie dosięgnie twojego namiotu,
Bo rozkazał swoim aniołom,
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach.
Będą cię nosili na rękach,
abyś stopy nie uraził o kamień.
Będziesz stąpał po wężach i żmijach,
a lwa i smoka podepczesz.
„Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie,
osłonię go, bo poznał moje imię.
Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham
i będę z nim w utrapieniu,
wyzwolę go i sławą obdarzę.
Nasycę go długim życiem
i ukażę mu moje zbawienie”.

Tego przeczytałem także ważne dla mnie słowa bł. Bpa Michała Kozala:

,,Tajemnicą Boską tak potężną i oszałamiającą, że nieraz człowiek najgłębiej wierzący pyta się z jakąś utajoną trwogą i onieśmieleniem, czy jest to w ogóle możliwe, aby nieskończony i niedosiężny Majestat Boży mógł się do tego stopnia upokorzyć i poddać się nie tylko posłusznie, ale wprost niewolniczo i pokornie pod jarzmo materii, aby po prostu na jedno słowo kapłańskie wypowiedziane we Mszy św. można było niejako zakląć Boga w odrobinę chleba i tym chlebem żywić miliony i miliardy ludzkich dusz”.

oraz

,,Modlę się… i oto przyszła mi myśl, która zresztą nieraz kiełkowała w mojej duszy, by mianowicie swoje życie złożyć Panu Bogu w ofierze, aby przez to odwrócić klęski od Kościoła i Polski”.

oraz

,,Ja z obozu nie wyjdę. Zrobiłem Bogu ofiarę ze swego życia, aby zachował kapłanów. Kiedy się stąd wydostaniesz, opowiesz o tym rodzinie”.

oraz

,,Bóg ma specjalne zamiary. W dopełnieniu Jego woli tkwi i nasza pokuta i nasze wynagrodzenie i zadatek przyszłej chwały Kościoła w ojczyźnie naszej, ale i zadatek naszej chwały w wieczności”.

oraz

,,Bóg w niepojętych, okrytych tajemnica planach swoich, postawił nas w tym miejscu, w obozie kaźni. Nie wolno się nam załamywać ani upadać na duchu, bo i tutaj Bóg jest z nami. On użyczy nam sił nadprzyrodzonych, łaską swoją wesprze, aby przez ogień cierpienia przejść cało i tak przygotować się do spełnienia zadań, które nam zleci w przyszłości. A jeśli w niezbadanych wyrokach Opatrzności przyjdzie nam tu umrzeć, to i za to niech będzie Pan pochwalony. Będzie to śmierć na posterunku w służbie Chrystusa Króla, śmierć, która jest tylko przejściem do innego, bogatszego życia w wieczności. Ja sam jestem już gotów do złożenia ofiary Bogu ze swego życia za ocalenie współbraci, Kościoła i Ojczyzny”.

W imię Prawdy! C. D. 77

18 listopada 2023 roku

Tego dnia ważne były dla mnie słowa z antyfony na rozpoczęcie Najświętszej Ofiary w dniu wspomnienia bł. Karoliny Kózkówny:

,,Oto święta, która aż do śmierci walczyła w obronie prawa Bożego; nie bała się gróźb prześladowców, bo Chrystus był jej mocą”.

Tego dnia ważne były dla mnie także słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 15 października 1955 roku:

,,Na szczęście modlitwa jest takim darem, którego uczyć się nie trzeba: wystarczy chcieć się modlić – a przychodzi. Z jej pomocą najłatwiej jest regulować wszystkie sprawy i zobowiązania, na modlitwie najłatwiej nawiązać kontakt z najbliższymi zyskać spokój o ich losy. Podobnie jak najłatwiej wywdzięczyć się za okazane dobro. Gdy nadchodzą cierpienia i udręki, również modlitwa pomaga pokonać ich ciężar, gdy składamy Bogu w Jego Ojcowskie dłonie wszystko, co boli”.

oraz z dnia 28 października 1955 roku:

,,Z Twoim różańcem w ręku, czekam, Maryjo, na uroczystość Królewskiego Syna Twego. Pomóż przygotować serce, wolę i myśli. Wszystko mam przez Ciebie; pragnę, by hołd, należny Królowi, szedł przez Ciebie przed tron Króla mojego.
1. Gdy patrzę na mękę Ogrójca, zdumiewam się posłuszeństwem Potęgi Królewskiej wobec Ojca. Ale nie masz królestwa bez posłuszeństwa. Pragnę go dla siebie, by uwielbić Króla.
2. Władcy wkładają wspaniałe płaszcze koronacyjne. Twój Syn, Maryjo, okrył się płaszczem własnej Krwi. Jego ubiczowane ramiona są najcenniejszą ozdobą. Ze czcią klękam na posadzce pretorium, by złożyć hołd strzępom królewskiego płaszcza Krwi, z Ciebie wziętej. Jak gdybym wargi wpił w kielich mszalny.
3. Jedyna to korona, która wyciska Krew z czoła Władcy. Wszyscy inni wyciskają krew z poddanych. Tylko Twój Syn ich oszczędza. Ale natomiast nie oszczędza siebie. A jednak ułamek ciernia z tej korony jest mi droższy niż wszystkie korony świata.
4. Za którym to królem poszły takie rzesze dźwigających krzyż? Lud chodzi za władcami – triumfatorami. Tylko za Tobą, Chryste, idą rzesze, gotowe cierpieć. Jakże niezliczone są szeregi Twych wyznawców krzyżowych!
5. Szubienicę zamieniłeś na tron. Widzimy trony, zdobne w złoto i drogie kamienie. Władcy znają swą cenę i dlatego coś dodają, by zyskać na wartości. Jedynie Ty, Chryste, odrzuciłeś wszystko. Sam jesteś najwyższą wartością nagiego drzewa krzyża. Ten tron stał się chwałą świata”.

W imię Prawdy! C. D. 76

16 listopada 2023 roku

Tego dnia ważne były dla mnie słowa z Liturgii Słowa:

,,Jest w Mądrości duch rozumny, święty, jedyny, wieloraki, subtelny, rączy, przenikliwy, nieskalany, jasny, niezadający bólu, miłujący dobro, bystry, niepowstrzymany, dobroczynny, miłujący ludzi, mocny, niezawodny, beztroski, wszechmogący i wszystkowidzący, przenikający wszelkie duchy rozumne, czyste i najsubtelniejsze. Mądrość bowiem jest ruchliwsza od wszelkiego ruchu; przez wszystko przechodzi i przenika dzięki czystości.
Jest bowiem tchnieniem mocy Bożej i przeczystym wypływem chwały Wszechmocnego, dlatego nic skażonego do niej nie przylgnie. Jest bowiem odblaskiem wieczystej światłości, zwierciadłem bez skazy działania Boga, obrazem Jego dobroci.
Jedna jest, a wszystko może, pozostając sobą, wszystko odnawia, a przez pokolenia zstępując w dusze święte, kształtuje przyjaciół Bożych i proroków.
Bóg bowiem miłuje tylko tego, kto przebywa z Mądrością. Bo ona piękniejsza niż słońce i niż wszelki gwiazdozbiór. Porównana ze światłością – uzyska pierwszeństwo, po tamtej bowiem nastaje noc, a Mądrości zło nie przemoże.
Sięga potężnie od krańca do krańca i włada wszystkim z dobrocią”. Mdr 7, 22 – 8, 1

Tego dnia byłem w kurii celem otrzymania zaległej noty delegata biskupa potwierdzającej moje przyjście dzień wcześniej, aby obejrzeć akta.
Delegat Biskupa przedstawił mi pismo, na którym zauważyłem treści nie tylko dotyczące mojej obecności w kurii z dnia 15 listopada 2023 roku. Był jeszcze akapit z treścią dotyczącą głosu obrończego adwokata z urzędu wyznaczonego przez biskupa. Prosiłem delegata biskupa, aby wydał mi notę bez tego zapisu. Nie zgodził się. Prosiłem o pismo, żeby zamieścił treść, że nie chce mi wydać pisma zawierającego treści dotyczące jedynie dnia 15 listopada 2023 roku. Ponownie delegat nie chciał sporządzić takiego pisma. Nie chciał również sporządzić pisma, w którym stwierdziłby, że nie dał mi pisma w dniu wcześniejszym oraz nie pozwolił sporządzić takiego pisma obecnemu w tym dniu innemu sędziemu. W końcu zostało mi postawione ultimatum, żeby otrzymać notę, miałem podpisać ją tak, jak została sformułowana, czyli z dodatkowym zapisem niedotyczącym dnia 15 listopada 2023 roku. W przypadku nie podpisania tak sformułowanej noty, nie mógłbym liczyć na otrzymanie pisemnego potwierdzenia mojego przybycia dzień wcześniej do kurii celem obejrzenia akt.

17 listopada 2023 roku

Tego dnia przeczytałem ważne dla mnie słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 14 września 1955 roku:

,,Ojcze odpuść im…” Wołanie z krzyża przynagla. Doznawszy najboleśniejszej zniewagi. Święty świętych cały swój stosunek do nieprzyjaciół i prześladowców wypowiedział w modlitwie do Ojca. Pamiętał, że umiera i za nich. Czyż mógł zamknąć im drogę owoców Odkupienia? – Taki przykład pozostawił Sacerdos in aeternum. Czyż może być inny stosunek kapłana do swoich prześladowców! Przecież oni też muszą się zbawić, muszą doznać miłości i łaski Bożej. Któż im to ułatwi? Skoro Bóg nas związał: nieprzyjaciół i kapłanów, to może dlatego, że pragnie modlitwy naszej dla naszych prześladowców. Wszak czynić mamy na wzór Pasterza pasterzy! Zresztą ci ludzie zazwyczaj ,,nie wiedzą co czynią”. Brak im wiary w Boga, brak rozeznania zła i dobra, nie znają Ewangelii, nie wiedzą, czym właściwie jest Kościół, mają jak najbardziej błędne pojęcie o zadaniu i życiu kapłanów, pełni są uprzedzeń, może zgorszeni przez nas, może pełni gniewu, ducha odwetu, słabości i złych skłonności. W takich kajdanach trudno zachowywać się po ludzku. Wszak to są niewolnicy samych siebie. Godni współczucia!

Czy moje czyny byłyby lepsze, gdybym żył bez wiary, bez pomocy łaski, bez zasad moralności chrześcijańskiej? A i teraz, tak bardzo ubogacony, czyż sam niekiedy nie zasługuję na zarzut: ,,Nie wie, co czyni”. Mam wiarę, znam teologię i filozofię, wychowany jestem po chrześcijańsku, życie spędziłem w Kościele, umocniły mnie sakramenty święte, posiadłem kapłaństwo – a jednak?! Czy we wszystkim podobam się Bogu? Czy sam nieraz nie szukam dla siebie przebaczenia, osłaniając się słowami Chrystusa: Ojcze odpuść, bo nie wiem, co czynię… Jakoż daleko więcej prośbę tę mam powtarzać za moich nieprzyjaciół, którzy prawdziwie nie wiedzą, co czynią”.

oraz słowa z 25 września 1955 roku:

,,Dziś upływają dwa lata od chwili mego uwięzienia. W ciągu tego czasu doszedłem do niezachwianego przekonania, że cokolwiek Bóg uczynił, ,,prawdziwym sądem uczynił”. I dlatego lata swoje kończę słowami Te Demu… Pochwalam w pełni sprawiedliwość Bożą, która się okazała w tym wszystkim, co na mnie spłynęło. Rozważając całe moje życie kapłańskie, tak bardzo nieudolne, przyznaję Ci Ojcze, słuszność, żeś mnie odtrącił od ołtarzy i od ambony. Dziękuję Ci, żeś stanął w obronie Kościoła, że go bronisz przede mną: że bronisz świętości ołtarzy swoich przed moją niegodną służbą: że bronisz owczarni swojej przed tak lichym pasterzem. Jestem Twoim sprzymierzeńcem w tej walce Twojej przeciwko mnie, i to szczerym. Możesz więc toczyć boje przeciwko mnie, Ojcze, będę Ci pomagał przeciwko sobie samemu Rectum iudicium Tuum… Jesteś w pełni prawa… I za to bądź pochwalony.

Najbliższe dni spędzę w duchu dziękczynienia: złożę Ci w darze wszystkie modlitwy moje, by uwielbić Trójcę Świętą hymnem pochwalnym. A gdy uwielbiam Twoją sprawiedliwość, nie mogę ukryć znaków miłosierdzia Twego, którymi wypełniłeś te dwa lata mojego życia więziennego. Jeżeli czego mam żałować, to tylko tego, że nie zawsze byłem zdolny wykorzystać ogrom miłosierdzia Twego. Pozwól bym nadal wiódł życie pełne oddania Tobie: tacere, adorare, gaudere. – Swoje życie więzienne zacząłem z Tobą, Matko Różańcowa. O ,,różaniec” prosiłem gromadkę wiernych, gdym żegnał ich przed Świętą Anną. Zachowaj mnie wiernym Twojemu różańcowi. Refugium peccatorum – ora…”

Przeczytałem także ważne dla mnie słowa z książki pt. ,,O naśladowaniu Chrystusa”:

,,Zaiste, nieraz w swej nadziei doznają rozczarowania, a moja obietnica nikogo nie zwodzi i temu, co mi zaufał, nie pozwolę odejść z niczym. Co przyrzekłem, to dam; co powiedziałem, wypełnię; jeżeli tylko wierni wytrwasz do końca w mej miłości. Nagradzam wszystkich dobrych, a mocno doświadczam wszystkich pobożnych”.

Tego dnia poruszyły mnie również słowa z książki pt. Eucharystia w KL Dachau”:

Credo księży polskich więzionych w KL Dachau

,,Wierzę w Boga Wszechmogącego, Stworzyciela Nieba i ziemi,
wierzę, choć jestem poniżony i upokorzony.
Wierzę w Ciebie, Boże Żywy, w Trójcy jedyny.
Wierze w Ciebie, Abba, Ojcze.
Wierzę, choć jestem tu tylko numerem wyobcowanym z istnienia.
Wierzę w Ciebie, Boże mój, wzmocnij mą wiarę.
Wierzę, o Boże, wierzę spotwarzany, obrany z Ojczyzny, nędzny,
odłączony od stron ojczystych i moich kochanych,
niepewny przyszłości, ani dnia nadchodzącego –
mój Boże, o Boże, wierzę w Ciebie.
Mój Boże i Ojcze, który całym światem rządzisz mocną ręką,
wybaw mnie z tej niewoli! A jeśli nie taka jest Twa wola, to umrę,
ale wyswobodź moją Ojczyznę!
Oswobodź wszystkie narody z upośledzenia,
daj nam wszystkim pokój, jakiego świat dać nie może!
Wierzę w Ciebie, Boże Żywy.
Wierzę, ufam i kocham Ciebie”.

oraz

,,W poznańskim Forcie w celu zatajenia mających tam miejsce okrucieństw: przedłożono każdemu do podpisania oświadczenie, że pod karą śmierci zobowiązuje się milczeć o wszystkim co widział i słyszał”.

Poruszyły mnie także słowa kardynała Karola Wojtyły wygłoszone na Monte Cassino:

,,(…) z udręczonej ziemi polskiej wyruszyły dwa pochody historyczne: żołnierzy i więźniów. Funkcją żołnierzy był czyn, była walka i w ramach tej funkcji składali swoją żołnierską ofiarę, która wiele razy była ofiarą życia. Funkcją więźniów było cierpienie. Zdawać by się mogło, że to nie czyn, że to nie agere, tylko passio. A przecież jaki wspaniały czyn był w tym passio, w tym cierpieniu. Czyn więźniów złączył się z czynem żołnierzy, dawał świadectwo tej samej prawdy, tego samego celu: Ojczyzna”.