Siła modlitwy w małżeństwie

Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. Rdz 2, 24

Mąż i żona są jak dwa najważniejsze filary rodzinnego domu. Jeżeli jeden z nich zaczyna się chwiać, to cały dom jest w niebezpieczeństwie. Dzisiaj zauważa się coraz więcej niepokojących zachowań, w których te dwa filary walczą ze sobą o to, który jest mocniejszy, ważniejszy i więcej daje dla domu. Takie postawy niszczą małżeństwo i rodzinę. Zbyt łatwo odchodzi się dzisiaj od Słowa Boga, który mówi, że mężczyzna i kobieta stają się jednym ciałem. Ta jedność ma fundamentalne znaczenie dla małżeństwa i rodziny.

Potrzeba nie tylko jedności fizycznej, ale i duchowej. To właśnie wspólna modlitwa małżonków jednoczy ich oraz chroni przed wszystkimi atakami złego, który próbuje rozbijać rodziny. W pięknej tradycji chorwackiej taka modlitwa jest często praktykowana. Tam narzeczeni podczas ślubu mają związane dłonie razem z krzyżem Chrystusa, przed którym później regularnie modlą się w swoim domu. I tak u nich jest znikomy procent małżeństw, które biorą rozwód. Chorwaci mają głębokie przekonanie, że zostawienie współmałżonka jest zostawieniem krzyża Chrystusa. Dlatego też czują respekt do przysięgi wypowiadanej w obecności Boga.

Co zrobić, jeśli zostało się porzuconym w małżeństwie? Takiej osobie Bóg pomoże wytrwać w wierności przysiędze i miłości małżeńskiej naznaczonej ciężkim brzemieniem. Co więcej, przyjmując postawę miłosiernego Ojca, który jest otwarty na powrót marnotrawnego syna, można stale dawać sygnały do pogubionej strony, która prędzej, czy później zobaczy prawdę, że nie ma miłości poza małżeństwem. Osoba dochowująca wierności może zanosić wielomiesięczne lub wieloletnie błagania do Boga o łaskę odnowienia miłości małżeńskiej. Wytrwałość przyniesie owoce w swoim czasie. Ta walka może być dla kogoś najpiękniejszym etapem życia, który Bóg okrasi wspaniałym cudem.

Przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo, które ma moc zbawić dusze wasze. Jk 1, 21bc

Bóg codziennie daje nowe cuda. Jest ich tak wiele. Patrząc na Jego słowo moje serce wierzy coraz bardziej. Spójrz nawet na dzisiejszą Ewangelię. Zobacz, ile z niej wypływa nadziei;

Zaraz bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, padła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka z pochodzenia, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki. I powiedział do niej Jezus: «Pozwól wpierw nasycić się dzieciom, bo niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom». Ona Mu odparła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jedzą okruszyny po dzieciach». On jej rzekł: «Przez wzgląd na te słowa idź; zły duch opuścił twoją córkę». Mk 7, 25-29

Może Ty też żyłeś jak poganin i jesteś takim szczeniakiem w wierze. Zobacz swoją małość i proś jak ten szczeniak. Jeden okruch z Bożego stołu łask może zmienić Twoje życie. Jezus naprawdę może wszystko. Uwierz tylko!

Szczęśliwy człowiek, który służy Panu i chodzi Jego drogami. Ps 128, 1

Nie ważne, ile kłód diabeł postawi Ci w życiu. Idź drogą Pana, a będziesz szczęśliwy mimo spotkanych przeciwności.
Panie, z Tobą jestem w pełni szczęśliwy. Dziękuję!

Osobom zmagającym walczącym o jedność małżeńską przypominam o wspólnocie: www.sychar.org oraz o ich mega książce: www.broszura.sychar.org

Polecany dzisiaj film wlał nadzieję i siłę do wielu serc;

https://www.youtube.com/watch?v=ODXFTHNdPQk

oraz

6 odpowiedzi do “Siła modlitwy w małżeństwie”

  1. A dlaczego nie ma informacji, że w przypadku kiedy mąż lub żona zdradzi i odejdzie zostawiając swojego współmałżonka czyli zrywa przymierze, to wtedy ta druga osoba jest zwolniona z przysięgi i Bóg daje jej wolność, aby mogła ułożyć swoje życie na nowo z kimś innym. Tak mówi Biblia. Zdrada może być usprawiedliwieniem dla osoby opuszczonej. Niestety Kościół katolicki omija ten szczegół nakładając brzemiona na osoby, które nie przyczyniły się bezpośrednio do rozpadu związku.

    1. Bardzo proszę o przytoczenie fragmentu Biblii że osoba ouszczona lub zdradzona jest zwolniona z przysięgi małżeńskiej i Bóg zwraca jej wolność?

    2. Czy Ewangelia dopuszcza rozwód?
      Zakaz rozwodów, ogłoszony przez Pana Jezusa, zawiera jeden wypadek szczególny, ową
      słynną klauzulę „poza przypadkiem nierządu”. O  ile mi wiadomo, w  Kościele katolickim
      nawet zdrada małżeńska nie upoważnia strony niewinnej do rozwodu i do nowego mał-
      żeństwa. Ja pytam naiwnie, ale stanowczo: Tamte słowa – „poza przypadkiem nierządu”
      – jednak w Ewangelii się znajdują, a więc muszą coś oznaczać. Nie można ich interpretować
      więc w takim kierunku, żeby uznać je za nie istniejące. Pytam: Jeśli słowa te nie oznaczają
      pozwolenia na rozwód w tym szczególnym wypadku, to co w takim razie oznaczają?
      Zacznijmy od początku. Jak wiadomo, Pięcioksiąg
      Mojżesza zezwala na rozwód. „Jeśli mężczyzna
      – czytamy w  Księdze Powtórzonego Prawa
      (24,1) – pojmie kobietę, aby być jej mężem, lecz
      ona nie pozyska łaski w  jego oczach, gdyż on
      znalazł u  niej coś odrażającego, napisze jej list
      rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od
      siebie”. Warto sobie uświadomić, że w  tamtych
      czasach pewne okoliczności rozwód ułatwia-
      ły. Rozwód na pewno nie oznaczał wówczas
      rozbicia rodziny: nawet jeżeli małżeństwo było
      monogamiczne (bo praktykowano również wielożeństwo),
      rodzina podstawowa była jedynie
      cząstką wielkiej rodziny, ewentualny rozwód nikogo
      więc nie pozostawiał bez rodziny. Ponadto
      trzeba pamiętać, że przy ówczesnym patriarchalizmie
      żona była raczej służebnicą męża niż jego
      towarzyszką.
      14
      Jak wiadomo, Pan Jezus wyraźnie stwierdził,
      że starotestamentalne pozwolenie na rozwód
      było jedynie złem koniecznym. Według Jego
      nauki, nie ma takich okoliczności, w  których
      rozwód nie sprzeciwiałby się godności małżeń-
      stwa. Małżeństwo ze swojej natury i z woli Bożej
      powinno być nierozerwalne. „Przez wzgląd na
      zatwardziałość waszych serc pozwolił wam Moj-
      żesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak
      nie było” (Mt 19,8).
      Wszakże – i  to chciałbym bardzo przypomnieć
      – już w Starym Testamencie obserwujemy
      coraz większe zbliżanie się do ideału nierozerwalności
      małżeństwa. I tak w Księdze Przysłów
      (5,15–20) znajdziemy pełen czystej erotyki tekst,
      wychwalający wierność małżeńską i nakazujący
      „zadowolić się żoną młodości”. Podobne wezwanie
      znajdziemy u  Koheleta (9,9): „Używaj życia
      z  niewiastą, którąś ukochał, po wszystkie dni
      marnego twego życia”. Szczególnie ostro potę-
      pia rozwód prorok Malachiasz (2,13–15), powo-
      łuje się przy tym na Abrahama, który nie porzucił
      bezpłodnej Sary, mimo że tak bardzo pragnął
      mieć własnego syna i  dziedzica: „Sprawiliście
      też, że łzami, płaczem i jękiem okryto ołtarz Pań-
      ski, tak że On więcej nie popatrzy na dar ani nie
      przyjmie z ręki waszej ofiary, której by pragnął.
      A wy się pytacie: Dlaczegóż to tak?! Dlatego że
      Pan był świadkiem pomiędzy tobą a żoną twojej
      młodości, którą przeniewierczo opuściłeś. Ona
      była twoją towarzyszką i  żoną twego przymierza.
      Czyż ów Jeden [Abraham] nie dał przykładu,
      ten, którego ducha wyście spadkobiercami?
      A czegóż ten Jeden pragnął? Potomstwa Bożego!
      Strzeżcie się więc w duchu waszym: wobec
      żony młodości twojej nie postępuj zdradliwie!”
      I oto przychodzi na ten świat Chrystus, Syn
      Boży i Zbawiciel rodziny ludzkiej. Obu Jego wystąpieniom
      antyrozwodowym towarzyszą jednoznaczne
      stwierdzenia, że nowe prawo jest
      w  stosunku do obyczaju starotestamentowego
      radykalnie nowe: „Słyszeliście, że powiedziano
      przodkom: Kto chce oddalić swą żonę, niech jej
      da list rozwodowy. A Ja powiadam wam: Każdy,
      kto oddala swą żonę – poza wypadkiem nierzą-
      du – naraża ją na cudzołóstwo. A  kto by oddaloną
      pojął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa”
      (Mt 5,31n; por. 19,3–9).
      A  musimy wiedzieć, że niespełna pół
      wieku przedtem działał w  Palestynie wielki
      rabbi Szammaj, który zdecydowanie zakazywał
      rozwodu, z  jednym wszakże wyjątkiem:
      pobożny Żyd może rozejść się z  żoną, jeśli ta
      okazała się cudzołożnicą. Jeśli więc Pan Jezus
      powtarza jedynie naukę rabbiego Szammaja,
      to przecież Jego prawo małżeńskie nie jest
      tak radykalnie nowe, jak je przedstawia Ewangelia.
      Jak to więc w  końcu jest: czy Pan Jezus
      opowiada się za Szammajem, czy też „uczy
      jak ten, który ma władzę, a  nie jak ich uczeni
      w  Piśmie”? (Mt 7,29) Żeby odpowiedzieć na to
      pytanie, koniecznie trzeba rozważyć, co znaczy
      owo dopowiedzenie „poza wypadkiem
      nierządu”. Niewątpliwie ma Pan rację, że te słowa
      coś przecież znaczą, a  więc nie można ich
      ignorować.
      Otóż według odwiecznej praktyki Kościoła
      katolickiego, klauzula ta odnosi się do dwóch
      konkretnych sytuacji. Po pierwsze, Pan Jezus dopuszcza,
      nawet zaleca rozejście się mężczyzny
      i kobiety, jeśli żyją oni na sposób małżeństwa,
      ale małżeństwem nie są. Chodziłoby tu o taki
      związek, o którym Chrystus wspomniał w rozmowie
      z Samarytanką: „Ten, którego masz teraz,
      nie jest twoim mężem” (J 4,18). Po wtóre,
      w słowach tych Kościół dopatruje się obowiązku
      bezwzględnej niezgody na cudzołóstwo współ-
      małżonka. Nie wolno chrześcijaninowi tolerować
      sytuacji trójkąta małżeńskiego: jeśli niewinny
      małżonek nie może sytuacji zmienić, powinien
      raczej współmałżonka opuścić i  w  modlitwie
      i pokucie czekać na jego nawrócenie, niż godzić
      się na bezczeszczenie małżeństwa.
      Proszę uważnie wczytać się w  oba teksty
      św. Mateusza i sądzę, że sam Pan przyzna, iż taka
      właśnie interpretacja leży w  duchu obu wypowiedzi
      Pana Jezusa. Dopatrywanie się w  słowach
      „poza wypadkiem nierządu” furtki,
      umożliwiającej rozwód, jest niezgodne z  zasadniczym
      sensem nauki Chrystusa o małżeń­
      stwie. Przecież Chrystus wyraźnie stwierdza, że
      przywraca pierwotną czystość prawa małżeń-
      skiego, a przeciwstawiając stare prawo nowemu,
      jednoznacznie daje do zrozumienia, że chodzi
      Mu o  istotną reformę, a  nie tylko o  jakiś retusz
      w  zwyczajach starotestamentalnych. Chrystus
      uczy jednak czegoś więcej i głębiej niż pobożny
      rabbi Szammaj.
      Zresztą zobaczmy, co na ten temat mówią
      listy apostolskie i najstarsze świadectwa chrze-
      15
      ścijańskie. Słowa są tu jasne i  dalekie od rozmiękczającej
      kazuistyki: „Tym zaś, którzy trwają
      w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz
      Pan: żona niech nie odchodzi od swego męża.
      Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną
      albo niech się pojedna ze swym mężem. Mał-
      żonek również niech nie oddala się od żony” (1
      Kor 7,l0n). Można się czasem spotkać z  twierdzeniem,
      że Żydzi współcześni Chrystusowi nie
      znali pojęcia separacji, tzn. takiego rozejścia się
      małżonków, które nie uprawnia do następnego
      małżeństwa, ale jest raczej oczekiwaniem
      na ponowne zejście się. Nie wiem, może instytucja
      separacji była i  nie znana ówczesnym
      Żydom, wszakże z  powyższego tekstu wynika,
      że niewątpliwie znał ją św. Paweł (jej istnienie
      stwierdza również cytowany niżej tekst z połowy
      II  wieku).
      Albo o  czym mówiłyby te oto teksty, gdyby
      rozwód był w  pewnych okolicznościach
      chrześcijanom dozwolony? „Żona związana
      jest tak długo, jak długo żyje jej małżonek. Jeśli
      mąż umrze, może poślubić kogo chce, byleby
      w  Panu” (1 Kor 7,39). Zaś w  Liście do Rzymian:
      „Kobieta zamężna na mocy Prawa związana jest
      ze swoim mężem, jak długo on żyje. Gdy jednak
      mąż umrze, traci nad nią moc prawo męża. Dlatego
      to uchodzić będzie za cudzołożną, jeśli za
      życia swego męża współżyje z  innym mężczyzną.
      Jeśli jednak umrze jej mąż, wolna jest od
      prawa, tak iż nie jest cudzołożnicą współżyjąc
      z innym mężczyzną” (7,2n).
      Proszę Pana, nacisk społeczny, żeby Ko-
      ściół – przynajmniej w  niektórych przypadkach
      – pozwalał na rozwód, jest dzisiaj tak duży, że
      Kościół uczyniłby to już dawno, gdyby to tylko
      było w jego mocy. Jeśli Kościół nie zgadza się na
      rozwód, to dlatego, że nie może. Po prostu nauka
      słowa Bożego na ten temat jest zbyt wyraźna.
      Warto tu przytoczyć jeszcze bardzo stare,
      pochodzące mniej więcej ze 150 roku, świadectwo,
      mówiące, jak pierwsi chrześcijanie rozumieli
      opuszczenie współmałżonka „na wypadek
      nierządu”. Autorem tekstu jest Hermas, jego zaś
      dzieło – Pasterz – jest jednym z najważniejszych
      pism starochrześcijańskich:
      „Panie – powiedziałem –
      Jeśli kto ma żonę, która wierzy w Pana,
      I przekonał się, że ona popełnia cudzołóstwo,
      Czy grzeszy mąż, jeśli dalej z nią żyje razem?”
      „Tak długo, póki nie wie – odpowiedział –
      nie grzeszy.
      Jeśli się jednak mąż dowie o jej grzechu,
      A niewiasta nie pokutuje,
      Ale trwa w swym porubstwie,
      I mąż dalej z nią żyje razem,
      Staje się współwinny jej grzechu,
      I bierze udział w jej cudzołóstwie”.
      „Jakżeż tedy, o panie – pytałem – ma postąpić
      mąż,
      Jeśli żona trwa w swej namiętności?”
      „Niechże ją oddali – odrzekł
      A mąż niech żyje samotnie,
      Jeśli zaś oddali swą żonę i pojmie inną,
      Tedy i on cudzołoży”.
      „A jeśli, o panie – pytałem – niewiasta
      po swym oddaleniu pokutuje,
      I chce powrócić do swego męża,
      Czy on jej nie powinien przyjąć z powrotem?”
      „Z pewnością – odrzekł –
      Jeśli mąż jej nie przyjmie,
      Grzeszy i wielką na siebie ściąga winę.
      Powinno się przecie przyjąć tego, który
      zgrzeszył, a czyni pokutę.
      A zatem dla tej pokuty mężowi żenić się
      nie wolno.
      Oto jak się żona i mąż powinni zachowywać”1
      Można by jeszcze wskazywać na – tak to
      chyba trzeba nazwać – absurdy, jakie pociąga
      za sobą twierdzenie, że cudzołóstwo rozwiązuje
      nierozerwalny z  natury związek małżeński.
      Krótko i trafnie wskazał je św. Augustyn, w swoim
      dziele O  małżeństwach cudzołożnych (lib.
      2 cap.4): „Zobacz, co to byłby za absurd. Ktoś
      dlatego nie byłby cudzołożnikiem, że poślubił
      cudzołożnicę. I co budzi jeszcze większą zgrozę:
      owa kobieta, dlatego że popełnia cudzołóstwo,
      nie byłaby już cudzołożnicą: bo dla następnego
      męża nie byłaby już cudzą żoną, lecz jego
      własną… Gdyby cudzołóstwo rozwiązywało
      związek małżeński, co znaczyłyby słowa Apostoła:
      uchodzić będzie za cudzołożną, jeśli za
      życia swego męża współżyje z innym mężczyzną
      (Rz 7,3)?”
      Albo że przypomnę zjawisko „cudzołóstwa
      hotelowego”, praktykowanego niegdyś w  krajach
      protestanckich, które „polega na tym, że
      działając w  zmowie z  żoną, mąż spędza noc
      16
      w hotelu w towarzystwie kobiety innej, a następnie
      żona na tej podstawie wytacza powództwo
      o rozwód.”2
      My przede wszystkim pamiętamy o  tym, że
      nauka Chrystusa o  bezwzględnej nierozerwalności
      małżeństwa jest trudna. Zapewne mamy
      rację, ale przyznajmy również, że nasze patrzenie
      jest tu jednostronne: bo nauka Chrystusa
      na temat małżeństwa i  jego nierozerwalności
      przede wszystkim zachwyca swoją głęboką mą-
      drością i  pięknem. Opiera się ona na wierze
      w  człowieka i  wierze w  ludzką miłość. W  skrajnym
      przypadku może się oczywiście zdarzyć,
      że współmałżonek okaże się kimś prymitywnym,
      zdemoralizowanym, albo – jeśli nawet jest
      człowiekiem porządnym i  niezłym – po prostu
      bardzo trudnym we współżyciu. Są to przypadki,
      kiedy wspaniała nauka chrześcijańska – że każdy
      człowiek, nawet nieprzyjaciel, jest wart miłości –
      ujawnia to, co w niej trudne, a nawet (po ludzku)
      niemożliwe. Ale przecież w swojej istocie jest to
      nauka wspaniała: że każdy z  nas jest stworzony
      na obraz Boży i  nawet w  człowieku zdawałoby
      się kompletnie zepsutym i przegranym znajduje
      się coś zasługującego na szacunek. Łatwo śpiewać
      w piosence, że „każdy człowiek to mój brat”,
      ale dopiero w różnych sytuacjach trudnych (ktoś
      ma leniwą lub głupią żonę, któraś – męża pijaka
      i brutala, inny nieprzyjaznego sąsiada albo szefa
      grającego na nerwach) okazuje się, czy naprawdę
      wierzymy w to, że „każdy człowiek to mój brat”.
      W  nauce Chrystusa o  nierozerwalności
      małżeństwa znajduje się również wezwanie do
      wiary w  niezniszczalność miłości małżeńskiej.
      My, księża, niestety często popełniamy tu błąd,
      bo mówimy o  tym dopiero ludziom, których
      małżeństwo się rozpada. Tymczasem trzeba
      mówić o  tym wszystkim małżonkom. Również
      tym, których miłość jest świeża i gorąca i którzy
      mają subiektywne poczucie jej wiecznotrwało-
      ści. Bo wszystko, co ludzkie, podlega niestety
      dewaluacji i śmierci, i nawet taka miłość, której
      niezniszczalności ludzie są pewni, może umrzeć,
      a wówczas jady, wynikające z jej rozkładu, będą
      zatruwać wzajemne współżycie. Chrześcijańska
      wiara w  niezniszczalność miłości małżeńskiej
      opiera się na Bogu: tylko Bóg może nas uzdolnić
      do tego, żeby nasza miłość była wiecznie
      żywa.
      Ludzie pytają jednak: Co mamy robić, jeśli
      miłość już umarła? Byliśmy zapewne niewierni
      Bogu – powiadają – ale w  tej chwili tego
      nie da się już odwrócić: Co mamy robić teraz?
      Odpowiedź Kościoła jest tutaj jasna, choć trudna:
      Jeśli niewierność Bogu spowodowała zło,
      trzeba ją naprawić wiernością. Nie można do
      dawnej niewierności dodawać niewierności
      nowej – w  ten sposób człowiek tylko zejdzie
      na jeszcze dalsze manowce. Otóż jeśli ludzie
      zdecydują się na drogę wierności Bożym przykazaniom,
      częstokroć okazuje się, że ich miłość
      jeszcze nie umarła, ona jest tylko ciężko chora.
      A  jak wiadomo, nie każda choroba kończy się
      śmiercią, zwłaszcza jeśli chory bardzo pragnie
      wrócić do zdrowia.
      o. prof. Jacek Salij OP,
      Szukającym drogi
      http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/szukajacym_drogi/
      rozwod.html

  2. A dlaczego nie ma informacji, że w przypadku kiedy mąż lub żona zdradzi i odejdzie zostawiając swojego współmałżonka czyli zrywa przymierze, to wtedy ta druga osoba jest zwolniona z przysięgi i Bóg daje jej wolność, aby mogła ułożyć swoje życie na nowo z kimś innym. Tak mówi Biblia. Zdrada może być usprawiedliwieniem dla osoby opuszczonej. Niestety Kościół katolicki omija ten szczegół nakładając brzemiona na osoby, które nie przyczyniły się bezpośrednio do rozpadu związku.

    Prosze o cytat z Pisma Swietego dokladnie wers po wersie i z jakiego Pisma sa to informacje? Moze to jakas sekta sie tym pismem posluguje. Zeby rozwiac wszelkie watpliwosci taka informacja jest niezbedna.

    Pozdrawiam

    1. Sychar.org
      Zapraszam wszystkie osoby trwające w wierności małżeńskiej a zgłasza te które zostały opuszczone przez małżonka.

Leave a Reply