ROZDZIAŁ XXIII PRZYJACIELE BEZDOMNYCH

ROZDZIAŁ XXIII

PRZYJACIELE BEZDOMNYCH

Gdy przeżywaliśmy rocznicę ewangelizacji ulicznej w 2017 roku, to na koniec swojego świadectwa Iza powiedziała bardzo mocne słowa: ,,nie zapomnijmy o ubogich”. Jej świadectwo mocno dotknęło ks. Krzysztofa. Powiedział, że ta dziewczyna jest naprawdę przykładem i trzeba z nią iść do gazety i radia. I mimo iż byliśmy  już z Izą w mediach w sprawach Światowych Dni Młodzieży i akcją Złotówka dla ŚDM, to postanowiłem ponownie zadzwonić do księdza z Gościa Niedzielnego. Ten odpowiedział, że akurat szukał takiego tematu. Tak pojawił się niesamowity artykuł pt. ,,PRZYJACIELE BEZDOMNEGO”.

Opowiadaliśmy o naszym kochanym przyjacielu Wiesławie spod biedronki. Artykuł był tak mocny, że ukazał się nie tylko w regionalnym Gościu niedzielnym, ale i na wiara.pl. Ja czułem, że artykuł to za mało. Tak się składa, że wtedy był pierwszy Światowy Dzień Ubogich, a w naszej parafii św. Brata Alberta nie było dzieła związanego z ubogimi. Był jedynie parafialny oddział caritasu, który wydawał dary dla ubogich dwa razy w roku dla osób wyznaczonych przez MOPS.

Ok. roku 2014, 2015 z natchnienia Bożego próbowałem uruchomić wolontariat św. Brata Alberta. Miałem mnóstwo chętnej młodzieży, ale nie było dla kogo posługiwać. Mało osób starszych było zgłaszanych, żeby ich odwiedzać. Pamiętna była jedna starsza pani z pierwszych piątków, do której chodziła Natalia, Ania i chyba Iza. Na plebanii były odrabianki lekcji dla dzieci. Jednak ten wolontariat nie utrzymał się. Postanowiliśmy więc wskrzesić go w końcówce 2016 roku. Zrobiłem spotkanie. Osobą wyróżniającą była nowa parafianka. Weszła całym sercem w tą posługę. Na spotkaniu ustaliliśmy, że założymy stronę pt. ,,Zaadoptuj bezdomnego” i będziemy modlić się za bezdomnych, bo od tego trzeba zacząć pomaganie.

Poszedłem wystawić Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie i od razu usłyszałem, że strona ma mieć nazwę PRZYJACIELE BEZDOMNYCH, a hasło Zaadoptuj bezdomnego, to może być tylko jedna z inicjatyw. To było tak silne, że idąc od Jezusa do konfesjonału od razu podszedłem do parafianki i powiedziałem jej o tym natchnieniu. Dzieło wystartowało z Bożego natchnienia przed samym Najświętszym Sakramentem. Od tej pory otrzymywaliśmy mnóstwo maili od osób, które chciały modlić się za bezdomnych. W pół roku mieliśmy już 500 osób modlących się, którzy podjęli się duchowej adopcji bezdomnego. W 2 lata było już ok. 2 tysiące ludzi.

Jednak moim marzeniem było, aby nie tylko modlić się, ale odwiedzać na ulicy opuszczonych tak jak siostry od Matki Teresy z Kalkuty i św. Brat Albert. Zakładając margaretki za bezdomnych siedem osób towarzyszyło duchowo i tworzyło duchowy dom dla bezdomnego. Jednak potrzeba było jeszcze siedem osób do tworzenia relacji z bezdomnym. Jeździłem po Polsce i zbierał wciąż imiona bezdomnych, aby szukać dla nich osoby modlące się. Do dzisiaj jest jeszcze pewnie wiele osób bez modlitwy. Nawet będąc poza granicami zbierałem imiona bezdomnych. Tak było w Panamie, Włoszech, Niemczech. Przysyłano nam także imiona np. z Amsterdamu. Dzieło miało niezwykłe duchowe korzenie.

Także zaczęło się od modlitwy. Oczywiście nie ustaliśmy w ewangelizacji na ulicy. Byliśmy nocnymi streetworkerami na rowerach. Tutaj największym i najwierniejszym kompanem był dla mnie Jakub. Nie wiem, czy nie był ze mną więcej niż 50 razy na ulicy. Widział mnóstwo działania łaski Bożej. Wciąż mam przed oczyma twarze, osoby, zdarzenia i modlitwy z ulicy. Można by pisać godzinami. Materiałów na ten temat jest mnóstwo na stronie fb Przyjaciele Bezdomnych.

Później pojawiła się inicjatywa NAPISZ LIST DO BEZDOMNEGO. Bezdomni uwielbiali te listy. Dawało im to dużo ciepła i miłości. Pięknie o tym mówił bezdomny Łukasz w reportażu nagranym dla Studia Raban (https://vod.tvp.pl/programy,88/studio-raban-odcinki,280282/odcinek-38,S01E38,283058) Jest to jeden z najbardziej wzruszających materiałów, jakie Bóg uczynił przez nas marne narzędzia. 

Bardzo ważna rzecz zadziała się w końcówce 2017 roku. 25 grudnia 2017 roku poszedłem w odwiedziny do krewnych. Dzieliłem się działaniem łaski Bożej w moim kapłaństwie. Usłyszałem u nich o Jacku. Pisałem o nim już 26 grudnia 2017 (https://wyplynnaglebie.com/jezus-77-obliczach-projekt-roznica/) Dowiedziałem się, że Jacek nocował bezdomnych na stancji, gdy był studentem Akademii Sztuk Pięknych i malował ich oraz pisał ich krótkie życiorysy. W końcu wydał fantastyczny album pt. ,,Różnica”. Otrzymałem do niego kontakt. Usłyszałem także, że środki z tego albumu Jacek przekazuje jakiemuś księdzu, który pomaga bezdomnym. 26 grudnia skontaktowałem się z Jackiem, a on dał mi kontakt do ks. Mirka z Jaworzna (Dzieło Betlejem).

27 grudnia byłem już w Betlejem w Jaworznie w odwiedziny. To miejsce ujęło mnie od razu. Usłyszałem w sercu, aby nie jechać z kolegami kapłanami w góry na ferie za granicę, lecz zamieszkać z ks. Mirkiem i bezdomnymi, a pieniążki mają mi się przydać w przyszłości. Tak też się stało. Ks. Mirek przyjął mnie serdecznie i o wszystkim opowiadał. Zobaczyłem wzorcowy model posługi bezdomnym. I odważyłem się na szalony ruch. Poszedłem do ks. biskupa Henryka i odsłoniłem karty. Powiedziałem, że byli u mnie tacy i tacy księża z przedbiegami na temat różnych funkcji. Ja jednak odsłoniłem kartę BEZDOMNI i byłem gotowy mieszkać z nimi i dać im całe serce. Biskup odpowiedział: ,,Boże dzieło, niech dojrzewa.” Jeszcze wróciłem się i zapytałem, czy mogę zapytać władze miasta o jakiś budynek.

Poszedłem do wiceprezydenta Radomia z dwiema sprawami. Pierwsza to kochany bezdomny Wiesio i możliwość przyjęcia go do Domu Pomocy Społecznej, a druga to prośba o jakiś budynek na Boże Dzieło dla bezdomnych. W pierwszej sprawie pan wiceprezydent powiedział, że pomoże. Zastrzegł jednak, że mamy pilnować Wiesia. W drugiej sprawie był już pan od nieruchomości i pojechał ze mną na jedną z ulic w Radomiu, aby pokazać nieruchomość. Od razu zadzwoniłem po zaufanego i rzetelnego budowlańca, aby ocenił mi ten budynek i podał pierwsze koszty, żeby móc użytkować go z bezdomnymi.  Poszedłem ponownie do ks. biskupa z dobrymi wieściami, ale nie otrzymałem zgody zamieszkanie z bezdomnymi. Nie chcę przytaczać tutaj szczegółowych argumentów. Przypuszczam, kto doradził, aby być na nie lub kto zasiał obawę przed rywalizacją w mieście w posłudze bezdomnym. To mnie kompletnie nie interesowało. Kogoś jednak interesowało.

Postanowiłem dalej służyć całym sercem w moim wolnym czasie. Przecież nikt nie mógł zabronić mi spotykać się z moimi ubogimi przyjaciółmi. A spotkania były szalone. Czasami to było każdego wieczoru i poranka z kawą i cukierkiem. Z czasem pojawiła się modlitwa koronką do Bożego Miłosierdzia na dworcu. Pamiętam piękną gorliwość Jadzi, która przychodziła z ciasteczkami. Jadzia już w diakonii ewangelizacji robiła na mnie ogromne wrażenie. Miała ogień Ducha Świętego. Na pierwszej koronce byli bezdomni śp. Łukasz, Artur, Zbyszek i Ania. Modliliśmy się pod drzewem, pod którym widziałem kiedyś pijanego Łukasza. Chciałem to miejsce upamiętnić i zasiać dobro. Ze względu na deszcz przeszliśmy później do altany w parku Kościuszki przy katedrze.

Z czasem pojawiły się pamiętne ZUPY W PARKU. Kraków z zupą na plantach był szybszy od nas. Powiedział mi o tym wolontariusz Artur, gdy byliśmy na rowerach. I tak zaczęły się zupy najpierw na plantach w Radomiu, a potem w parku Kościuszki. Pomogły nam bary i restauracje. Współpracowaliśmy z: Barem u Grubego, Chińskim Jadłem, La  Spezią, La Melisą, Bolkiem i Lolkiem, Ra Barbarem. Ludzie hojnie zawieszali nam obiady, a my je odbieraliśmy. 

Bóg błogosławił obficie to dzieło, a moje serce rosło, patrząc jak wzrastają ludzie w dobru i kolejni bezdomni mają opiekę duchową, a niektórzy nawet wychodzą z kryzysu bezdomności. W swoim szaleństwie odwiedzałem w całej Polsce miejsca, w których posługiwano ubogim, aby nie tylko zbierać imiona do modlitwy, ale obserwować także sposoby skutecznego pomagania. Nie wiem, czy dam radę wymienić wszystkie miejsca:

Jaworzno – Stowarzyszenie Betlejem
Kraków – Albertyni, Dzieło Ojca Pio
Warszawa – Kapucyni na ul. Miodowej, Siostry Misjonarki Miłości od Matki Teresy z Kalkuty
Koszalin – Dom Miłosierdzia
Kielce – Dzieło siostry Chmielewskiej
Bielsko Biała – Zupa za Ratuszem
Katowice – Zupa w Kato
Zakopane – Albertyni
Panama – jadłodajnia caritas
Radom – Caritas, schronisko dla kobiet na ul. Zagłoby, schronisko dla mężczyzn na ul. Słowackiego, DPSy, domy prowadzone przez protestantów.

Bóg dawał mi ogromne doświadczenie z modlitwy oraz z ulicznych spotkań. Potwierdzał także działania konkretnymi owocami. Park i altana stały się naszym domem.

Wspomnę jeszcze wspaniałego pana Sławka, który ewangelizował w parku poprzez śpiew, rozdawanie kawy, herbaty i ciasteczek. Czasami rozmawiałem z bezdomnymi, a w tle słuchałem autorskich piosenek o bezdomnych i kapłanie. To od bezdomnych usłyszałem najpiękniejsze komplementy w moim kapłaństwie. Wspominam śp. Jolę, która powiedziała mi podczas życzeń opłatkowych: ,,ks. nie jest z powołania. Ksiądz jest posłany z nieba”. Innym razem bezdomny powiedział: ,,ksiądz jest jak anioł.” Potem w Bożej krówce był cytat, że ksiądz zastępuje na ziemi anioła.

Wśród wolontariuszy na pierwszym miejscu muszę wspomnieć nową parafiankę, która nie tylko była fundamentem duchowym, ale angażowała się we wszystko, ile tylko mogła. Sercem rozważała życie bezdomnych i pisała historie na fb. Dzięki temu mogliśmy nawet wydać jej książkę pt. ,,Głębia bezdomności”, która poruszała do głębi i miała za cel otworzyć ludzkie serca na osoby w kryzysie bezdomności.

Dalej wspomnę już często wymienianego Jakuba. Był dla mnie niezwykłym wsparciem w wielu dziełach począwszy od piłki aż po wolontariat. Ten chłopak był wychowany pod okiem gorliwego księdza Radka. Ja właściwie zbierałem owoce jego pracy. Jakub choć był cichy, to był wierny Bożym sprawom. Nasze pierwsze spotkanie było dla mnie kiepskie, bo upomniałem Kubę, żeby żegnał się prawą ręką. On nie skomentował tego na forum, lecz po spotkaniu wyjaśnił, że nie może ze względu na chorą rękę. No i mogłem zapaść się pod ziemię. Kuba był ambitniakiem jakich mało… 

Kolejna osobą, która pokochała niezwykle bezdomnych była Monika, jej córka Nikola i mama Elżbieta. Te kobiety potrafiły wchodzić przez okno do pustostanu. Monika z córeczką są wierne cały czas idei pomagania ubogim.

Powyższe osoby i w ogóle wszystkich wolontariuszy i bezdomnych bardzo kocham i nigdy przenigdy nie pragnąłem nikomu zrobić krzywdy. Oddawałem z tymi ludźmi całe swoje serce w posłudze ubogim. Jeśli kogoś zraniłem przez moją ułomność, to błagam z serca o wybaczenie i sam wszystko wybaczam.

Warto dodać, że dzieło PB miało już napisany statut dwukrotnie. Raz przez parafiankę, a drugi raz przez Annę. Jednak nie mam pewności, że pierwsza wersja dotarła do pasterza. Nie napiszę teraz, kto miał ją przekazać i co obiecał… Drugą wersję statutu najprawdopodobniej zaniosła do pasterza wolontariuszka we wrześniu 2022 roku.

Dzieło z przyczyn niezależnych ode mnie pozostawiłem tylko zewnętrznie. Nigdy nie pozostawiłem go sercem. W chwili odejścia, dzieło PB było zabezpieczone materialnie na 20 miesięcy do przodu z identycznym funkcjonowaniem, jak za mojej obecności. Po pewnych zmianach, których dokonano po mnie (usunięcie niektórych posiłków, a przez to obcięcie kosztów), gwarancje dzieła wydłużyły się na 40 miesięcy (przy ewentualnych zerowych wpływach). Ten materialny znak pokazuje także błogosławieństwo Boga nad tym dziełem.

Ufam, że jeszcze nie raz będę wśród moich ubogich przyjaciół oraz wspaniałych wolontariuszy.

1 rok PB (https://www.youtube.com/watch?v=x9y82DyJ5R4&t=10s)
2 rok PB (https://www.youtube.com/watch?v=-3THdBPcNWM&t=2s)

Ciąg dalszy nastąpi…

Leave a Reply