Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: „O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi. Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami.
Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia”. Łk 19, 41-44
Dlaczego Jezus zapłakał? … Wyobraź sobie płaczącego Jezusa…, który mówi: dałem im wszystko, chcę uczynić ich szczęśliwymi, mówię im o prawdziwym pokoju, którego świat dać nie może, potwierdzam to cudami, za chwilę oddam życie, by przypieczętować miłość Stwórcy, a oni… mają oczy na uwięzi…
Patrząc na moje grzechy wiem, że Jezus płakał nade wielokrotnie. Dzisiaj myślę, że płacze nade mną codziennie. Przychodzi do mnie setki razy dziennie (daje tyle natchnień), a ja słyszę, widzę tylko niektóre (a jeszcze niedawno widziałem tylko siebie, a nie Jego) Zapytaj dzisiaj siebie czy widzisz codzienne swojego Boga, jego dobroć, łaski, miłosierdzie nad Tobą itd.? Załóż wycieraczki na oczy… Wstałeś, zjadłeś kawałek chleba, oddychasz, modlisz się, dziękujesz komuś, widzisz czyjś uśmiech – to wszystko jest łaską dla Ciebie. Jeden z zakonników powiedział mi ostatnio, że dziękowanie jest jak woda utleniona na rany. Dziękuj każdego dnia i proś Boga, abyś widział Jego obecność.
Jak pomyślę sobie o wszystkich Eucharystiach od dzieciństwa i wszystkich przyklęknięciach do modlitwy, w których myślałem o czymś innym to widzę dzisiaj minę Jezusa, który patrzy na mnie i serce Mu się kraje, że klękam przed Nim, a kocham coś innego… Dziękuję Panie za pokazanie mi po raz kolejny mojej marności. Spraw, bym od dzisiaj skłaniał się już zawsze ku Twojej miłości.