W imię Prawdy! C. D. 137

9 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie treści z żywotu św. Marcyanny:

,,Razu pewnego przechodząc przez główny plac miasta, zastała tam wielki tłum ludu z pogan, których to miasto było pełne, złożony, otaczający posąg Dyanny, jednej z bogiń pogańskich. Na widok ten, młoda ta chrześcijanka, świętem oburzeniem uniesiona, i jak to wnosić należy, szczególnem natchnieniem Ducha Świętego do kroku tak dla każdego innego niestosownego pobudzona, przystąpiła do posągu i ugodziwszy weń zgruchotała go w kawałki. Lud wzburzony rzucił się na nią zapamiętale, zbił ją srodze , nogami stłoczył i ledwie żyjącą przed sędziego miasta zawlókł, oskarżając o zniewagę bożyszcza. Przybywszy tam Marcyanna, nie czekała aż ją sam sędzia pytać zacznie, ale pomimo ciężkiego zbicia, od razu nabrawszy sił cudownych, wyznała iż jest chrześcijanką, i przydała że cześć i pokłon jaki oddają poganie swoim bożyszczom, należy się tylko Jezusowi Chrystusowi Bogu i Zbawcy naszemu, w żywych i wymownych przytem słowach sędziego i wszystkich obecnych nakłaniając, aby i oni tę prawdę uznawszy, wyrzekli się swoich błędów i na światło wiary świętej otworzyli oczy. Obrażony tem sędzia, zanim miał wydać wyrok na Świętą, za zniewagę, jaką według niego wyrządziła posągowi pogańskiego bożyszcza, chcąc ją wprzód jeszcze ukarać za to co śmiała w jego obecności mówić, kazał katom przy nim obecnym policzkować Marcyannę. Co oni z wielką zaciętością i okrucieństwem wnet wykonali. Ostatecznie zaś skazał ją na najhaniebniejszą jaką podówczas na niewiasty chrześcijańskie wynaleźli byli najokrutniejsi prześladowcy męczarnię, a dla skromności niewieściej od samej śmierci straszniejszą. Rozkazał, aby zanim Marcyannę wydadzą na pożarcie przez dzikie zwierzęta, zaprowadzono ją do domu nierządnic, i tam oddano na pastwę gladyatorów, to jest tych którzy na publicznych igrzyskach dla zabawy ludu, spotykali się z dziekiemi zwierzętami, a którzy byli ludzie ostatniej rozpuście i pijaństwu oddani. Wyrok ten spełniono, lecz jak to często przy podobnych barbarzyńskich męczarniach miewało miejsce, przyszedł Pan Jezus w pomoc Swojej oblubienicy, i cudem ją od wszelkiej zniewagi zachował.

Pierwszy, który ośmielił się zbliżyć do świętej dziewicy, był to jeden z najsilniejszych gladyatorów, imieniem Flameusz. Lecz w tejże chwili mur silny, cudownie pojawiający się, otoczył Marcyannę tak, że z żadnej strony przystępu do niej nie było. Na widok tego cudu zuchwalec, który pierwszy miał wykonać wyrok pogańskiego tyrana, dotknięty łaską Bożą, przyszedł później do Świętej i upadłszy przed nią na kolana, prosił ją z płaczem, aby mu wyjednała u Boga i łaskę nawrócenia, i możność uwolnienia się od haniebnego rzemiosła w którem zostawał. Marcyanna przyrzekła, iż mu to otrzyma w dniu, w którym sama śmierć męczeńską poniesie, co też i nastąpiło.

Dowiedziawszy się o tem sędzia, kazał ją odprowadzić do więzienia, a nazajutrz powtórzyć wydany na nią wyrok. Lecz i tą razą takiż sammur osłonił ją od zniewagi , a gdy i trzeciego dnia toż samo z rozkazu tyrana uczyniono, po raz trzeci tenże sam cud wyratował z tej katuszy i najlżejszą zniewagą niedotkniętą służebnicę Pańską.

W ciągu tego, nie tylko poganie ile żydzi mieszkający w Cezaryi, okrywali obelgami Marcyannę, ile razy ją przez ulice miasta wiedziono. Szczególnie zaś, z jej wytrwałości naśmiewał się rabin tamecznej synagogi, imieniem Budaryusz: lżył ją ostatniemi słowy, w czem mu dopomagali wszyscy jego domownicy. Święta ostrzegła go iż za ten jego brak litości nad męczoną dziewicą, dom jego wkrótce ulegnie zniszczeniu przez ogień, i nigdy odbudowanym nie będzie. Jakoż, w tejże chwili, gdy Marcyanna śmierć męczeńską ponosiła, na dom rabina spadł ogień z nieba, i tak nagle i gwałtownie cały budynek ogarnął, iż w nim i rabin i wszyscy jego domownicy zgorzeli. Napróżno żydzi usiłowali potem, i to kilkakrotnie, dom na nowo na temże miejscu zbudować. Ile razy mury nieco już wzniesione były, rozwalały się jakby same z siebie, i w końcu odbudowania tego mieszkania zaniechać musieli.

Przyszedł też był i dzień ostatecznego zwycięstwa świętej Męczenniczki, a był to dzień 9 stycznia, w którym miano ją wydać na pożarcie drapieżnych zwierząt według wyroku sędziego. Na publicznym więc placu, wobec ludu na lożach wielkiego amfiteatru zgromadzonego i patrzącego na to z góry, wprowadzono Marcyannę do miejsca ogrodzonego, i pozostawiono samę. Wkrótce wypuszczono rozjuszonego lwa, który ze strasznym rykiem i z wielkim pędem rzucił się na nią. Lecz skoczywszy łapami na jej piersi, nagle się zatrzymał, odstąpił od niej i najspokojniej położył się, żadnej zgoła nie uczyniwszy jej najmniejszej szkody. Lud cudem takim uderzony, i dla młodej dziewicy litością nareszcie przejęty, domagał się aby jej życie darowano. Żydzi tam obecni sprzeciwiali się temu, więc w miejsce lwa puszczono na nią rozhukanego i rozdrażnionego byka. Ten przyskoczył do Świętej i zadał jej rogami tak silne w piersi pchnięcie, iż krwią zalana upadła na wpół już tylko żywa . Wtedy zaniesiono ją do pobliskiego mieszkania i opatrzywszy jej ranę, przyprowadzono powtórnie na środek amfiteatru, a gdy z osłabienia ustać nie mogła na nogach, przywiązano ją do słupa i kazano ostatecznie puścić na nią dzikiego lamparta. Gdy ten już biegł ku niej, Marcyanna wzniosła oczy i ręce do nieba, i wpdałszy jakby w zachwycenie zawołała: ,, Widzę Ciebie Panie, idę do Ciebie przyjm dusze służebnicy Twojej, o Jezu mój, któryś znajdował się ze mną w więzieniu i zachowałeś moją czystość.” A gdy tych słów domawiała, lamprat wskoczył na nią i w kawałki poszarpawszy jej ciało, uwolnił od niego jej duszę, która w tejże chwili w Niebie odebrała koronę męczeńską”.

W tym dniu przeczytałem także ciekawe treści w książce pt. ,,Iota unum”:

,,Poniżej przedstawiam jeden fakt, którego byłem naocznym świadkiem. Dnia 24 kwietnia 1980 r. w rzymskim kościele pw. Jezusa (Il Gesu), położonym w samym centrum stolicy Włoch, uczestniczyłem we mszy, podczas której cały lud Boży wespół z księdzem przewodzącym liturgii brał udział w konsekracji, z nim wypowiadając na głos formuły związane z podwójnym przeistoczeniem. Zgodnie z sugestią ksrd. Francisa Sepera, prefekta Kongregacji Nauki Wiary, któremu zrelacjonowałem to wydarzenie, bezzwłocznie napisałem list do kard. Ugo Polettiego, wikariusza Rzymu, donosząc o ,,znoszeniu kapłaństwa, degradacji sakramentu, nieprzestrzeganiu rubryk, przemieszaniu sacrum z profanum”; dałem również wyraz swemu zdumieniu, że ,,tak potworna anomalia wystąpiła w Rzymie, który był stolicą świata katolickiego, wzorem świętych obrzędów, zwierciadłem ortodoksji i ortopraksji”

Ale odpowiedź na swe zażalenia otrzymałem dopiero w lipcu, kiedy to, nie chcąc pozbawiać się prawa katolika do korzystania z obrzędów zgodnych z przepisami Kościoła, poczułem się zmuszony wysłać drugi list w tej sprawie. Wówczas kardynał poinformował mnie, że nie odpowiedział na mój pierwszy list, gdyż uznał, że ,,sygnalizował w nim jedynie pewien incydent, a nie donosiłem o zjawisku, z którego miałby obowiązek zdać sprawę”. W każdy razie potwierdził on fakt wystąpienia ,,absurdalnego nadużycia”, zapewnił o ,,wyjątkowości” owego przypadku i bronił prawidłowości liturgii sprawowanej w Rzymie, ,,która wygląda być może lepiej niż gdzie indziej”. Trudno nie zauważyć, że to biskup diecezjalny jest odpowiedzialny za dobre praktyki liturgiczne i powinien zdać z nich sprawę każdemu, kto się tego domaga; że ,,wyjątkowość” nadużycia, jakie miało miejsce w Rzymie, nie jest w stanie przysłonić faktu, że takie nadużycia szerzą się dzisiaj w świecie katolickim; wreszcie że powaga owego ,,incydentu” powinna była wywołać niepokój pasterza diecezji, który miał obowiązek nie tylko odpowiedzieć na interwencję, lecz przede wszystkim podjąć czym prędzej kroki zaradcza”.

W imię Prawdy! C. D. 136

9 stycznia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa:

,,Moje serce raduje się w Panu,
dzięki Niemu moc moja wzrasta.
Szeroko otwarłam usta przeciw moim wrogom,
bo cieszyć się mogę Twoją pomocą.
Łuk potężnych się łamie,
a mocą przepasują się słabi.
Syci za chleb się najmują, głodni zaś odpoczywają,
niepłodna rodzi siedmioro, a matka wielu dzieci usycha.
Pan daje śmierć i życie,
wtrąca do Otchłani i z niej wyprowadza.
Pan czyni ubogim lub bogatym,
poniża i wywyższa.
Biedaka z prochu podnosi,
z błota dźwiga nędzarza,
by go wśród książąt posadzić,
i dać mu tron chwały”.
1 Sm 2, 1bcde. 4-5. 6-7. 8abcd

,,Udali się do Kafarnaum. W najbliższy szabat wszedł do synagogi i nauczał. Ludzie byli zdumieni jego nauką, bo nauczał jak ten, który posiada władzę, a nie jak uczeni w Piśmie.
A znalazł się właśnie w tamtejszej synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zakrzyknął on: ,,Hej, Jezusie Nazareński, cóż to mamy ze sobą wspólnego? Przyszedłeś, żeby nas zgubić! Wiem ja dobrze, kim jesteś: Święty Boga!” Wtedy rozkazał mu Jezus surowo: ,,Milcz i wyjdź z niego!”. Duch nieczysty szarpał nim na wszystkie strony, aż w końcu wyszedł z niego z okropnym rykiem. Wszyscy byli przerażeni do tego stopnia, że pytali jeden drugiego: ,,Co to jest? Jakaś nowa nauka głoszona z powagą władcy! Nawet duchom nieczystym rozkazuje, a one go słuchają!” Wieść o Nim rozeszła się natychmiast na wszystkie strony po całej krainie galilejskiej”. Mk 1, 21-28

Podczas modlitwy brewiarzowej ważne były dla mnie poniższe treści:

,,Dlaczego z dala stoisz, o Panie,
ukrywasz się w czasach ucisku?
Gdy występny się pyszni, biedny jest w udręce
i ulega podstępom, które tamten uknuł.
Bo chełpi się grzesznik swą pożądliwością,
bluźni drapieżca i pogardza Panem.
Pyszniąc się mówi występny:
„Nie pomści, nie ma Boga”.
Oto całe jego myślenie.
Drogi jego układają się zawsze pomyślnie;
tak wzniosłe są Twe wyroki, że ich nie pojmuje,
drwi ze wszystkich swoich przeciwników.
A w sercu swym mówi: „Ja się nie zachwieję,
nie zaznam niedoli w najdalszych pokoleniach”.
Jego usta pełne przekleństwa, zdrady i podstępu,
a pod jego językiem złość i krzywda.
Czai się w zasadzkach przy drogach
i zabija niewinnego z ukrycia,
oczy jego wypatrują biedaka.
Zasadza się w kryjówkach, jak lew w jaskini,
czai się, by porwać ubogiego,
porywa go i wciąga w swoje sieci.
Chyli się przyczajony,
od jego ciosu pada ubogi.
Mówi w sercu swoim: „Bóg nie pamięta,
oblicze swe odwrócił, nigdy tego nie ujrzy”.
Powstań, o Panie, wznieś swą rękę, Boże,
nie zapominaj o biednych.
Dlaczego gardzi Bogiem występny
i mówi w swym sercu: „Nie pomści”?
A Ty to widzisz: i trud, i cierpienie,
patrzysz, by wziąć je w swe ręce.
Tobie poleca się biedny,
Tyś opiekunem sieroty.
Skrusz ramię grzesznika i złoczyńcy,
wypleń wszelką nieprawość, by już jej nie było.
Pan jest królem na wieki wieków,
z Jego ziemi zniknęli poganie.
Wejrzałeś, Panie, na pragnienie pokornych,
umocniłeś ich serce, nakłoniłeś ucha,
Abyś strzegł praw sieroty i uciśnionego
i by człowiek, który powstał z ziemi, nie siał już postrachu”. Ps 10

,,Ratuj nas, Panie, bo braknie pobożnych,
znikła wierność wśród ludzi.
Wszyscy okłamują swych bliźnich,
z obłudą w sercu mówią podstępnymi wargami.
Niech Pan wygubi wszystkie podstępne wargi
i języki skłonne do zuchwalstwa,
Tych, którzy mówią: „Naszą siłą język,
usta nasze nam służą,
któż jest naszym panem?”
Pan mówi: „Teraz powstanę,
wobec utrapienia pokornych i jęku ubogich,
dam zbawienie temu, który go pożąda”.
Słowa Pana są szczere,
wypróbowane srebro bez domieszki ziemi,
siedmiokroć oczyszczone.
Ty nas zachowasz, Panie,
na wieki nas ustrzeżesz od tego plemienia.
Występni krążą dokoła,
gdy nikczemność bierze górę wśród ludzi”. Ps 12

,,Niejeden słaby potrzebuje pomocy, brak mu sił i obfituje w biedę, lecz gdy tylko oczy Pana łaskawie na niego spojrzą, wydźwignie On go z nędzy i podniesie mu głowę, a wielu zdumieje się tym, co go spotkało.
Dobra i niedole, życie i śmierć, ubóstwo i bogactwo pochodzą od Pana. Dar Pana spocznie na ludziach bogobojnych, a upodobanie Jego na zawsze zapewni im szczęście. Niejeden wzbogacił się mozołem i swoją chciwością, a oto udział jego w nagrodzie: gdy powie: „Znalazłem odpoczynek i teraz mogę żyć z moich dostatków” – nie wie, ile czasu minie, a zostawi je innym i umrze.
Trwaj w przymierzu twoim i bądź mu oddany, a wypełniając je zestarzej się! Niech cię w podziw nie wprawiają czyny grzesznika, ufaj Panu i wytrwaj w twym trudzie, albowiem łatwą jest rzeczą w oczach Pana natychmiast i niespodziewanie wzbogacić ubogiego. Błogosławieństwo Pana nagrodą bogobojnych i prędko zakwitnie Jego błogosławieństwo. Nie mów: „Czego potrzebuję i jakie dobra mam mieć od tej chwili?” Nie mów: „Wystarczam sam sobie i jakież zło może mnie obecnie spotkać?”
W czasie pomyślności zapomina się o przykrościach, a w czasie przykrości nie pamięta się o pomyślności. A dla Pana łatwą jest rzeczą w dzień śmierci oddać człowiekowi według jego postępowania. Godzina nieszczęścia pokrywa zapomnieniem dobrobyt, a przy końcu życia wychodzą na jaw sprawy człowieka. Przed śmiercią nikogo nie nazywaj szczęśliwym, gdyż dopiero w ostatniej chwili poznaje się męża”. Syr 11, 12-28

,,Jak długo, Panie, nie będziesz o mnie pamiętał?
Jak długo będziesz ukrywał przede mną oblicze?
Jak długo będę ból cierpiał w mej duszy,
a w moim sercu codzienną zgryzotę?
Jak długo mój wróg będzie się wynosił nade mnie?
Spojrzyj i wysłuchaj mnie, Panie, mój Boże!
Oświeć moje oczy, bym nie zasnął w śmierci,
By wróg mój nie mówił: „Ja go zwyciężyłem”,
by się nie cieszyli moi przeciwnicy, że się zachwiałem.
Ja zaś zaufałem Twemu miłosierdziu,
niech się moje serce cieszy z Twej pomocy.
Będę śpiewał Panu, który obdarzył mnie dobrem”. Ps 13

W imię Prawdy! C. D. 135

8 stycznia 2024 roku

W tym dniu ważne była dla mnie następujące słowa z Liturgii słowa:

,,Po uwięzieniu Jana przyszedł Jezus do Galilei i głosił Ewangelię o królowaniu Boga. Mówił: ,,Czas się wypełnił; przybliżyło się królowanie Boże; czyńcie pokutę i wierzcie Ewangelii”.
Pewnego razu szedł wzdłuż wybrzeża Morza Galilejskiego i ujrzał Szymona i brata jego Andrzeja. Zapuszczali właśnie sieci w morze, byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: ,,Pójdźcie za mną, a sprawię, że staniecie się rybakami ludzi”. Natychmiast pozostawili tam swe sieci i poszli za Nim.
Przeszedłszy trochę dalej ujrzał Jakuba syna Zebedeusza oraz jego brata Jana. Oni także byli w łodzi i naprawiali właśnie swe sieci. Natychmiast wezwał ich. Pozostawili swego ojca Zebedeusza wraz z najemnikami w łodzi i poszli za Nim”. Mk 1, 14-20

W liturgii godzin ważne były dla mnie poniższe słowa:

,,Chwalić Cię będę, Panie, całym sercem moim,
opowiem wszystkie cudowne Twe dzieła.
Cieszyć się będę i radować Tobą,
zaśpiewam psalm na cześć Twego imienia, Najwyższy.
Bo ustępują moi wrogowie,
padają i giną przed Twoim obliczem.
Tyś sądu mojego się podjął i sprawy,
zasiadłeś na tronie jako sędzia sprawiedliwy.
Rozgromiłeś pogan, wygubiłeś grzeszników,
na wieki wymazałeś ich imię.
Upadek wrogów wieczystą ich ruiną,
przepadła pamięć o miastach zburzonych przez Ciebie.
A Pan zasiada na wieki,
przygotował swój tron, by sądzić.
Sam będzie sądził świat sprawiedliwie,
rozstrzygał bezstronnie sprawy narodów.
Schronienie w Panu znajdzie uciśniony,
ucieczkę w czasie utrapienia.
Ufają Tobie znający Twe imię,
bo nie opuszczasz, Panie, tych, co Cię szukają.
Psalm śpiewajcie Panu, który mieszka na Syjonie,
głoście Jego dzieła wśród narodów,
Bo mściciel krwi pamięta o nich,
nie zapomniał wołania ubogich.
Zmiłuj się nade mną, Panie,
zobacz, jak jestem poniżony
przez tych, którzy mnie nienawidzą;
Ty, który mnie dźwigasz spod bram śmierci,
bym głosił całą Twą chwałę w bramach Córy Syjonu
i radował się Twoją pomocą.
Poganie wpadli do dołu, który sami kopali,
w sidle przez nich ukrytym noga ich uwięzła.
Pan się objawił i sąd przeprowadził, *
w dzieła rąk swoich uwikłał się grzesznik.
Niech precz odejdą grzeszni do krainy umarłych,
wszystkie narody, co zapomniały o Bogu.
Gdyż ubogi nigdy nie będzie zapomniany,
a ufność nieszczęśliwych nie zawiedzie na wieki.
Powstań, Panie, by nie zwyciężył człowiek,
osądź narody przed Twoim obliczem.
Przejmij ich, Panie, bojaźnią,
niech wiedzą poganie, że są tylko ludźmi”.Ps 9

,,Do Pana się uciekam; dlaczego mi mówicie:
„Niby ptak uleć w górę”?
Bo oto grzesznicy łuk napinają
i na cięciwę kładą strzałę,
by w mroku razić prawych sercem.
Gdy walą się fundamenty,
co może zdziałać sprawiedliwy?
Pan w świętym swoim przybytku,
na niebiosach tron Pana.
Oczy Jego patrzą,
spod powiek śledzi synów ludzkich.
Bada Pan sprawiedliwego i występnego,
Jego dusza nie cierpi miłujących nieprawość.
Węgle ogniste i siarkę ześle na grzeszników,
wiatr palący będzie ich udziałem.
Bo Pan jest sprawiedliwy i sprawiedliwość kocha,
ludzie prawi ujrzą Jego oblicze”. Ps 11

W tym dniu ważne były dla mnie między innymi słowa z żywotu św. Seweryna:

,,Seweryn rozpoczął swoje apostolstwo od miasta zwanego Astura, na granicach Panonii (dzisiejszych Węgier) położonego. Zastał tam lud bardzo zepsuty, i lubo już dość dawnodo wiary świętej nawrócony, obyczajów jednak daleko od zasad tejże wiary świętej odbiegłych. Prowadził życie nadzwyczaj pokutne, i oddawał się uczynkom miłosierdzia chrześcijańskiego, usługując chorym dzień i noc, nawiedzając i wspierając ubogich, pocieszając strapionych, godząc powaśnionych, tak, że wkrótce za wielkiego sługę Bożego i za Anioła opiekuńczego był poczytany. Lecz gdy, jak drugi Jonasz, wziął się do przepowiadania publicznie pokuty, i tak świeckich wszelkiego stanu, jak i duchownych gorliwie do poprawy pobudzał, ściągnął na siebie powszechną niechęć.

Po pewnym czasie tych swoich prac apostolskich, w których, pomimo niewdzięczności z jaką je lud zaślepiony przyjmował, nie ustawał, oświecony duchem prorockim, ostrzegał głośno i długo, że jeśli wszyscy nie wezmą się do pokuty, do postów, modlitw i poprawy obyczajów, nie unikną strasznej kary Bożej. I lubo do tego, po ludzku uważając rzeczy, nie było żadnego podobieństwa, przepowiedział wkroczenie hord barbarzyńskich i zniszczenie przez nich kraju całego. Lecz nie tylko tych jego upomnień nie słuchano, ale jeszcze bardziej wzgardzono jego groźbami, w śmieszność je obracając, poczytując takowe za brednie przez fałszywego proroka głoszone. Na koniec gdy Seweryn miał sobie objawionem, że już blizką jest chwila przyjścia barbarzyńców, ostrzegłszy jeszcze groźniej i wyraźniej o tem mieszkańców, sam opuścił zaślepioną krainę, i udał się w inne strony. Jeden tylko mieszkaniec, który dał był od początku jego przybycia naszemu Świętemu przytułek w domu swoim, uwierzył przepowiedni jego i poszedł za nim. Przepowiednia ziściła się niezwłocznie. Nazajutrz po opuszczeniu miasta przez świętego Seweryna, barbarzyńcy je oblegli, zdobyli, zrabowali, a wszystkich mieszkańców w niewolę uprowadzili.

Z Astury udał się Seweryn do miasta niezbyt ztamtąd odległego nazwanego Komagena. Tam podobnież zastał chrześcijan nie po chrześcijańsku żyjących. Zajasniawszy więc między nimi swoją świętobliwością, zaczął głosić im słowo Boże, i z apostolską gorliwością na panujące pomiędzy nimi zdrożności powstawać. Widział i nad tą krainą już wiszącą za to takąż straszną karę Bożą, jaka dotknęła była okoliczne kraje. Ostrzegał o niej, i błagał aby rychłą pokutą i goręcemi modlitwami , starano się ją odwrócić. Mieszkańcy zawiadomieni i od przybyłego ze świętym apostołem mieszkańca Astury, i rozgłosem powszechnym, że tam sprawdziły się były groźne przepowiedni Seweryna, nie okazali się głuchymi na jego wołanie. Pod jego przewodnictwem zaczęło odbywać się tam uroczyste nabożeństwo. Lud garnął się do kościołów, jednał się z Bogiem, i najwięksi grzesznicy jawną i budującą czynili pokutę. Tymczasem barbarzyńcy nadciągnęli i nawet już byli w mieście. Aż oto podczas nieszporów, którego z ludem odprawiał Seweryn, powstało straszne trzęsienie ziemi. Przerażeni barbarzyńcy sami uchodzić zaczęli, a gdy noc ich w wielkim nieładzie zaskoczyła, jedni drugich przez omyłkę zabijali, i poszedłszy w rozsypkę już się tam więcej nie pojawili.

Eugipiusz, uczeń świętego Seweryna i jeden ze znakomitszych i najwiarygodniejszych pisarzy kościelnych owych czasów, obszerne podaje szczegóły, jak podobnież cuda miłosierdzia Bożego nad różnemi miastami i krainami miały miejsce, gdzie tylko powolni na upominanie Seweryna mieszkańcy uciekali się do pokuty. A znowu opisuje jak przeciwnie, gdzie tylko w następnych krajach Noryku pielgrzymkach apostolskich Seweryna, lud nie chciał usłuchać głosu jego i nie powstawał z grzechów, tam przyciężała się na nim karząca ręka Boga najwyższego, i miecz barbarzyńców okrutnie go zmiatał”.

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Apostolstwo w środowisku”:

,,Niesprawiedliwość świata idzie jeszcze dalej: w oczach świata, apostolstwo nie tylko nie znajduje uznania jako przedsięwzięcie chwalebne, ale nawet w jego rozumieniu pozbawione jest cech czynu stosownego i przyzwoitego. Chwalcy wielkości świata, poszukujący sławy, w postępowaniu apostoła, w jego staraniach, by wszelkimi środkami niezmordowanie zdobywać dusze, widzą tylko fanatyzm, gorliwość nie na czasie, brak pobłażania, wtrącanie się w cudze sprawy. Apostoł jest w ich mniemaniu jak rolnik koszący cudze pole, żnący tam, gdzie nie posiał; natrętny intrygant mieszający się do nieswoich rzeczy, a w dodatku do spraw tak delikatnych jak sumienie.

Tak oceniają apostolstwo w niektórych środowiskach, nie znających ani litery, ani ducha Ewangelii. I nie łudźmy się, że sąd ten wypadnie o wiele lepiej w środowiskach, w których naukę Chrystusa Pana wyznają i czczą, choć nie wypełniają całkowicie.
Bywają nawet katolicy praktykujący, którzy, choć nie pogardzają otwarcie apostolstwem, okazują zupełne niezrozumienie, brak wszelkiego zainteresowania.

Opowiadają, że pewnego dnia, na forum ateńskim, przed licznymi słuchaczami, wielki mówca Demostenes miał mowę, którą chciał uratować od śmierci obywatela ateńskiego, niesłusznie oskarżonego o ciężką zbrodnię. Lecz słuchaczy mało wzruszała płomienna przemowa; Demostenes więc przerwał nagle i zaczął opowiadać przygody podróżnego, który wynajął osła, aby pojechać z Aten do Megary. To podnieciło uwagę słuchaczy. Wtedy mówca urwał opowiadanie i dalej prowadził obronę oskarżonego: tłum zaprotestował, żądając końca opowieści. ,,Wstydźcie się! – zawołał oburzony mówca – natężacie uwagę, gdy wam opowiadam historyjkę o ośle, a nie chcecie słuchać, gdy przemawiam, aby uratować życie człowiekowi!”

Lekkomyślność chrześcijan przewyższa powierzchowność ateńczyków: interesują się żywo losami zawodów piłki nożnej lub boksu, ale nie zwracają uwagi na szlachetną działalność apostolską. A przecież chodzi tu o uratowanie nie życia ziemskiego i przemijającego człowieka, lecz o życie jego wieczne. Chodzi tu o najchwalebniejsze i najważniejsze przedsięwzięcie, z liczby wykonywanych przez człowieka na tej ziemi”.

W imię Prawdy! C. D. 134

7 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie słowa ks. Leonarda Goffina:

,,Apostoł święty błaga i zaklina na miłosierdzie Boga, któregośmy doznali, abyśmy Mu nie, jak żydzi, martwą, ani, jak poganie, bezecną, lecz żywą, ze względu na pożądliwości ciała martwą, świętą, czystą i niepokalaną, Bogu miłą, ku chwale Jego służącą ofiarę przynieśli. Taką żywą, świętą, przyjemną Bogu ofiarą ma być ciało nasze. Nie wyłącza jednak ta ofiara ofiary duszy, gdyż wszystkie nasze uczynki, czy cielesne, czy duchowe mają zmierzać ku Bogu. Duchem przeto i ciałem mamy Bogu przynosić żywą, świętą ofiarę. Uczynimy to wtedy, gdy 1. wszystkie nasze czyny będą miały na celu chwałę Bożą; 2. gdy poskramiać będziemy cielesne chuci nasze jak np. popęd do jadła i napoju i wszelkie nieczyste pożądliwości, gdy trzymać będziem na wodzy zmysły nasze, przedewszystkiem wzrok, słuch i język; 3. gdy hamować będziemy pychę, porywczość, niecierpliwość, gdy będziem w sobie krzepić ducha pobożności w modlitwie i podczas nabożeństwa, gdy będziemy mieć jak Dawid serce skruszone i pokorne, gdyż takie jest najmilszą Bogu ofiarą, którą nigdy nie gardzi. W ten sposób okażemy się rozumnie nabożnymi i będziem królewskimi kapłanami, jak mówi Piotr święty ( 1 P 2, 9), gdyż będziem panować nad złemi skłonnościami i składać ciągle Bogu ofiarę ciała i duszy. Dalej przestrzega nas apostoł, abyśmy nie byli podobnymi do świata, to jest: abyśmy się nie stósowali do przewrotnych jego zasad, zwyczajów i nawyknień, abyśmy nie ubiegali się o to, do czego dąży świat, nie miłowali tego, co on miłuje, nie czynili tego, co on czyni, lecz abyśmy się ciągle odnawiali i odradzali pod względem duszy, zwalczając w sobie złe skłonności i zdobiąc się cnotami. Trzeba zewleć ze siebie człowieka ziemskiego, a przybrać postać i szaty mieszkańca niebios; kto do tego celu zdąża, niechaj się nadewszystko stara poznać, co jest Bogu przyjemnem, a zatem dobrem i doskonałem. To nazywa św. Paweł niezbędną nauką, mówiąc: iż nie trzeba więcej rozumieć, niśli rozumieć należy. Nie zawiodą nas do nieba wszystkie sztuki i nauki razem wzięte, jeśli się starać nie będziem poznać, czego uczy wiara i czego Bóg od nas żąda. Jeśli zaś w tej nauce uczynimy jakie takie postępy, nie unośmy się pychą, ani nie lekceważmy bliźniego i prostaczka, gdyż Pan Bóg daje każdemu w miarę wiary jego. Dar wiary powinien nas raczej powodować do tem większej czci Chrystusa i do starania się o pomnożenie liczby wyznawców tejże wiary.
WESTCHNIENIE. Daj, Panie Jezu, abym Ci złożył w ofierze ciało i duszę jako żywą, świętą i Tobie miłą ofiarę i abym tejże ofiary nigdy nie pokalał nieczystemi rządzami”.

Oraz

,,Przykład Maryi i Józefa uczy nas, że święta i uroczystości wyznaczone przez Boga i Kościół winniśmy obchodzić z nabożeństwem i poświęcać wszystkie swe myśli Bogu i sprawom niebieskim. Wszakże i Kościół ustanowił je jedynie ze względu na nasze dobro. 2. Jeśli Marya i Józef zgubionego Jezusa szukali tak troskliwie, starajmy się także odnaleźć Go, jeżeliśmy Go utracili skutkiem własnej winy tj. przez grzech. Kto bowiem utracił Boga, utracił wszystko. 3. Marya (mówi ewangelista) zachowała w Swojem sercu wszystkie słowa Jezusa. I my jesteśmy równie zobowiązani zachować w żywej pamięci wszystko, cokolwiek o Bogu słyszymy, a rozważywszy dojrzale, wykonywać Jego wolą. – Od Pana Jezusa uczymy się: 1. że najgłówniejszem zadaniem całego życia naszego winno być służyć jedynie Bogu, bo w obec jasno wypowiedzianej i poznanej Jego woli wszystkie względy ludzkie ustąpić powinny. 2. Mamy obowiązek słuchać przykazań Boga, Kościoła i rodziców. Do posłuszeństwa Swym przykazaniom przywiązał Bóg życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo (1 Krl 15, 22) i oświadczył, że posłuszeństwo jest Mu milszem od ofiary i tłustości bydląt ofiarnych, i że się brzydzi nieposłuszeństwem, wieszczbiarstwem i bałwochwalstwem. Kościołowi winniśmy uległość, gdyż w Kościele przemieszkuje Chrystus i Jego Duch Święty. Sam Zbawiciel przecież powiedział, że kto nie słucha Kościoła, jest jakby poganin i celnik, i wykluczony jest ze zbawienia. Rodzicom zaś i władzom trzeba być posłusznym, gdyż są zastępcami Boga na ziemi, a po Bogu im winniśmy życie i rozliczne dobrodziejstwa”.

W imię Prawdy! C. D. 133

7 stycznia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa:

,,Tak mówi Pan:
«Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko! Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę – na to, co nie nasyci? Słuchajcie Mnie, a jeść będziecie przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw.
Nakłońcie uszu i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie. Zawrę z wami wieczyste przymierze; niezawodne są łaski dla Dawida. Oto ustanowiłem go świadkiem dla ludów, dla ludów wodzem i rozkazodawcą. Oto zawezwiesz naród, którego nie znasz, i ci, którzy cię nie znają, przybiegną do ciebie ze względu na Pana, twojego Boga, przez wzgląd na Świętego Izraela, bo On ci dodał chwały.
Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko! Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje, do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu. Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami – mówi Pan. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli moje – nad myślami waszymi.
Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa»”. Iz 55, 1-11

,,Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Chrystusem, z Boga się narodził. I każdy, kto miłuje Ojca, miłuje także dziecko jego. Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże; po miłości Boga i wykonywaniu Jego przykazań. Bo miłość Boga polega na tym, że zachowujemy Jego przykazania; a przykazania Jego nie są trudne. Wszystko bowiem, co jest zrodzone z Boga, zwycięża świat; a oto zwycięstwo, które zwyciężyło świat: wiara wasza.
Któż jest zwycięzcą świata, jeżeli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym? Jezus Chrystus jest tym, który przyszedł przez wodę, krew i Ducha; nie w wodzie samej, lecz w wodzie i we krwi. Duch daje o tym świadectwo, bo Duch jest prawdą. Tak to trzej dają świadectwo (w niebie: Ojciec, Słowo i Duch Święty, a ci trzej są jednością. I trzej są, którzy świadectwo dają na ziemi): Duch, woda i krew, a ci trzej tworzą jedność.
Jeżeli przyjmujemy świadectwo ludzkie – to świadectwo Boże stoi wyżej. A oto świadectwo Boga: wydał świadectwo o Synu swoim. Kto wierzy w Syna Bożego ma w sobie świadectwo Boga. Kto nie wierzy Bogu uczynił Go kłamcą, bo nie uwierzył świadectwu, które Bóg dał o Synu swoim. A świadectwo to brzmi: Bóg dał nam życie wieczne, a życie to jest w Synu Jego. Kto Syna ma, ma życie; kto nie ma Syna Bożego, nie ma życia”. 1 J 5, 1-12

W tym dniu przeczytałem między innymi ważne dla mnie słowa z żywotu św. Lucyana męczennika:

,,Ten sługa Boży wydanym został w ręce prześladowców Kościoła, przez pewnego kapłana należącego do sekty Sabelianów, głośnych podówczas odszczepieńców, a przeciw którego błędom gorliwie powstawał nasz święty. Blizko lat dziewięć przebył w ścisłym więzieniu, gdzie jednak czynnie służył sprawie Bożej. Pisywał ztamtąd długie, uczone, a pełne namaszczenia listy do mieszkańców Antyochii, pocieszając ich w prześladowaniu, i do wytrwałości w świętej wierze zachęcając. Jeden z tych listów swoich temi słowami kończy: ,,Zastępu męczenników was pozdrawiają. Donoszę wam, że Papież Antymiusz zakończył pielgrzymkę swoję męczeństwem”. Co dowodzi, że nigdy on nie rozłączał się od jedności z Kościołem i Papieżem, pomimo tego, iż heretycy ówcześni rozpuścili byli fałszywą pogłoskę, jakoby w więzieniu przystąpił do ich sekty. Będąc uwięzionym, napisał także uczoną obronę nauki chrześcijańskiej, przeznaczona dla oświecenia i nawrócenia tych właśnie, którzy go prześladowali. Chociaż nie rozbroiła ona jego nieprzyjaciół, którzy na jego życie czyhali, posłużyła jednak wielce do utrwalenia w wierze chrześcijan, z których wielu było w błąd wwiedzionych przez baśnie kacerzy, i do dodania męstwa przerażonym widokiem narzędzi męczeńskich.

Cesarz Maxymin, który w wojnie jaką wypowiedział był Kościołowi, często widział się zwyciężonym nawet przez kobiety, młode dziewice, owszem i dzieci, mężnie najcięższe męki za wiarę ponoszące, nie spodziewał się przemódz Lucyana postrachem, wiedząc jak powszechnie był znanym z nieustraszonej gorliwości w szerzeniu i bronieniu wiary świętej. Zrazu więc umyślił pozyskać go sobie łagodnością i przyrzeczeniem świetnych nagród, byle Chrystusa odstąpił. Przy tem już sama poważna postać tego świętego kapłana, i mądrość z jaką przemawiał, wzbudziły w cesarzu, gdy po raz pierwszy go ujrzał, szczególne dla niego uszanowanie. Zaczął go więc zręcznie podchodzić. Lecz wkrótce spostrzegł, że wszystkie jego schlebiające Lucyanowi przedstawienia, obijały się o stałość wyznawcy Chrystusowego., jak o mur niewzruszony. Wtedy wpadł w złość zapamiętałą, i już nie kładł jej granic. Święty Jan Złotousty, Biskup Antyocheński, do którego dyecezyi należał Lucyan, pisze że, ,,przeprowadzono go przez piec rozpalony, że go wystawiono na zęby zwierząt dzikich, że szarpano ciało jego rozpalonemi obcęgami żelaznemi, toczono po nim koła nabite ostremi ćwiekami, i wrzucono go po kilka razy w przepaści. Lecz z każdej takowej próby wychodził zwycięzko, a wszelkie jego zwycięztwo było cudem, z którego każdy, chociażby jeden, powinien był rozbroić i nawrócić tyrana, który go męczył, gdyby tyrani prześladujący Kościół, dali się nawrócić cudami chociaż największymi”

Maxymin rozwścieklony stałością i męstwem Lucyana, tylu i takiemi mękami nieustraszonego, umyślił dla niego inny rodzaj męczeństwa, powolnego a okrutnego. Najprzód kazał dręczyć go bezsennością, niedozwalając świętemu wyznawcy położyć się inaczej jak nago, a pokrytemu ranami, na potłuczonych ostrych kawałkach naczyń glinianych, któremi zasłano całe więzienie. Potem morzył go głodem, i gdy dni kilka wytrzymano go bez żadnego posiłku, postawiono przed nim najsmacniejsze potrawy, ale poświęcone bożkom pogańskim, których więc użycie znaczyło wyrzeczenie się wiary chrześcijańskiej. Święty odrzucił od siebie z oburzeniem tę szatańską strawę.

Cesarz nie wiedział co począć, a chcąc nareszcie raz skończyć, kazał stawić przed sobą Lucyana, aby już ostatni z niego ściągnąć protokół ,,Jak masz imię? Spytał go. – Jestem chrześcijaninem, odpowiedział Lucyan. – Jaka twoja ojczyzna? zawołał znowu tyran. – Jestem chrześcijaninem, odrzekł święty. – Z czego się utrzymujesz? rzekł cesarz. – Jestem chrześcijaninem”, odpowiedział po raz trzeci sługa Boży. Tak tedy ten mąż uczony, ten sławny mistrz, który miał publiczną szkołę w Antyochii, w której wykładał naukę chrześcijańską i który mógł bez wątpienia uczonemi odpowiedziami zadziwić i zmieszać pytającego go prześladowcę, ograniczył się jednak w tak stanowczej dla niego chwili, na tej krótkiej odpowiedzi ,,jestem chrześcijaninem” i nią zbywał każde, zapytanie. Bo pełen Ducha Bożego wiedział on dobrze, że w takich razach nie wymowy potrzeby, ale wiary i wytrwałości, nie rozpraw – ale czynu. Jakoż wśród tych odpowiedzi, przez które najsilniej i najwyraźniej wiarę świętą wyznawał, znękany ostatnią torturą, oddał Bogu ducha roku Pańskiego 310.

W wigilią jeszcze dnia tego, wielu wiernych otrzymało pozwolenie odwiedzenia Lucyana w jego więzieniu. Był to dzień świąteczny, i znaczna liczba chrześcijan zgromadziła się tam była. Święty przemawiał do nich zachęcając do wytrwałości, i z wielkiem podniesieniem ducha, mówił o szczęściu poniesienia męczeństwa za wiarę. Wszyscy zapragnęli razem z nim i z rąk jego Kommunia przyjąć. Lecz miejsca na odprawienie Mszy świętej nie było. Wtedy święty Lucyan ustawił wokoło siebie wszystkich obecnych, aby go zasłonili przed oczami żołnierzy strzegących więzienia, a nie mogąc ustać na nogach dla ciężkich mąk, jakie był już poniósł, kazał podtrzymać się przez kilku uczni swoich, i na własnych piersiach, które mu służyły za mensę ołtarzową, odprawił Mszę świętą. Sam przyjąwszy przenajświętsze Ciało, rozdał Je wszystkim, i pożegnał rzewnie płaczących, a polecających się jego modlitwom, gdy już będzie w Niebie. Jakoż nazajutrz poszedł tam, jak to wyżej opisaliśmy.

POŻYTEK DUCHOWY
Długie cierpienie i okrutne męki poniósł ten Święty, żeby przez zaparcie się wiary nie obrazić Boga. Ciebie Bóg na tak ciężką próbę nie naraża, a jednak jak często dopuszczasz się Jego obrazy, nie chcąc małego zadać złym twoim chuciom gwałtu. Obżałuj to szczerze, i postanów raczej śmierć ponieść, niżeli Boga ciężko obrazić”.