Pewnego dnia Elkana składał ofiarę. Dał wtedy żonie swej, Peninnie, wszystkim jej synom i córkom po części ze składanej ofiary. Również Annie dał część, lecz podwójną, gdyż Annę bardzo miłował, mimo że Pan zamknął jej łono. Jej rywalka przymnażała jej smutku, aby ją rozjątrzyć z tego powodu, że Pan zamknął jej łono. I tak się działo przez wiele lat. Ile razy szła do świątyni Pana, tamta dokuczała jej w ten sposób. Anna więc płakała i nie jadła. I rzekł do niej jej mąż, Elkana: «Anno, czemu płaczesz? Dlaczego nie jesz? Czemu się twoje serce smuci? Czyż ja nie znaczę dla ciebie więcej niż dziesięciu synów?» 1 Sm 1, 4-8
Wyobraź sobie Annę, która jest bardzo kochana przez męża, ale nie może mieć dzieci… Jej serce jest bardzo smutne… Doznaje wielu udręk wewnętrznych i zewnętrznych… Czuje się poniżona… W takiej sytuacji słyszy niesamowite słowa od swojego męża: ,,Czyż ja nie znaczę dla ciebie więcej niż dziesięciu synów?”… To zdanie może być niesamowitym ukojeniem dla osób będących w takiej sytuacji… Zwłaszcza, gdy usłyszymy te słowa od Boga w swoim sercu… Przecież Pan i Jego miłość powinny być najwyższą wartością w życiu… To On obdarza swoim błogosławieństwem, konkretnymi darami, a także potomstwem…
Autor natchnionego tekstu pisze, że Pan zamknął łono Anny… To On ma także moc, aby je otworzyć lub uzdolnić np. do adopcji… Wiem, że to są bardzo delikatne sprawy… Tym niemniej warto na temat potomstwa patrzeć z pokorą i prosić Boga, aby umieć odczytywać Jego wolę i iść za nią… On nie dopuszcza bólu i cierpienia bez przyczyny… Jest wiele przykładów, w których ludzkie dramaty prowadzą do nawrócenia i zbawienia duszy… A to jest przecież najważniejsze…
Proszę Cię Panie za wszystkimi małżeństwami, które pragną potomstwa… Obdaruj ich nowym życiem i uzdolnij do pięknego, świętego ojcostwa i macierzyństwa… Natomiast tym, dla których masz plan, by dali szczęście opuszczonym dzieciom – daj odwagę w podjęciu tej pięknej misji… Proszę Cię także za wszystkimi lekarzami naprotechnologii, by według Twojej woli towarzyszyli parom starającym się o dziecko… Błogosław tej nauce!
Polecam dzisiaj niesamowite świadectwo, które może zmienić Twoje życie:
oraz słowo o naprotechnologii:
Przez wieki tradycja, także kościelna, niejednokrotnie krzywdziła kobiety, nie dostrzegając w nich człowieka, kojarząc je z grzechem i cielesnością.
Zaczyna się od tego, kogo widzi ksiądz, gdy patrzy na kobietę. Na pewno nie koleżankę, z którą mógłby porozmawiać o Ewangelii, wspólnie rozdać komunię, podzielić się obowiązkami lektora podczas mszy czy oddać klucze do kościelnej kasy. Ksiądz widzi w każdej kobiecie matkę. Macierzyństwo jest stanem ,,idealnym” i ,,naturalnym”. Kobieta jest po to, by rodzić i wychowywać dzieci – tak twierdzi większość księży. Życie w samotności albo postawienie na karierę uważają oni za niezgodne z porządkiem świata. Decyzję kobiety, by nie rodzić, księża nazywają „patologią” albo uznają za wynik „prania mózgu” fundowanego przez zwolenników równouprawnienia. Na stereotyp „ofiarnej” matki i ojca mniej przywiązanego do domu nakłada się schemat świata podzielonego na przestrzeń mężczyzn i kobiet.
Musi ksiądz szerzej otworzyć się na świat a nie nakłaniać kobiety do adopcji planować ich prywatne życie. Trzeba też zrozumieć, że niektóre kobiety nie chcą mieć dzieci, ale zawsze księży interesuje ich ,,łono”.
Pozostaje wierzyć w to, że ,,łono” Kościoła pozostanie kiedyś otwarte dla kobiet.