Jak będzie w Niebie?

Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę, a umierając, nie zostawił potomstwa. Drugi ją pojął za żonę i też zmarł bez potomstwa; tak samo trzeci. I siedmiu ich nie zostawiło potomstwa. W końcu po wszystkich umarła także kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc, gdy powstaną, którego z nich będzie żoną? Bo siedmiu miało ją za żonę».

Jezus im rzekł: «Czyż nie dlatego jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej? Gdy bowiem powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie. Mk 12, 20-25

Dzisiejsze słowa Jezusa mogą być bardzo trudne dla wielu małżeństw i w ogóle rodzin. Może ktoś wyobrażał sobie w niebie swój domek rodzinny, w którym jest ze wszystkimi najbliższymi. Tam tworzą ciepłą, niebiańską atmosferę i w ,,niedzielę” lecą nad chmurkami, aby rodzinnie uwielbiać Boga w całym Jego majestacie. Chrystus trochę obala dzisiaj ten schemat. Wyrzuca też pytającym go, że są w błędzie.

Oczywiście zdrowym marzeniem każdego męża, żony, dziecka jest, żeby być w niebie z Bogiem i ze swoimi bliskimi. Jednak tam, na górze najważniejszy będzie Stwórca. Myślę, że tam już nie będziemy tak silnie wpatrzeni w siebie nawzajem. A jak już będziemy patrzeć na siebie, to uwielbiając w nas Boga i Jego piękno w stworzeniu.

Zastanawiam się dzisiaj, jak dotrzeć do nieba z jak największą liczbą osób, rodzin, małżeństw, młodzieży, ubogich, bezdomnych. Usłyszałem na modlitwie odpowiedź, że mam tworzyć nieprzemijające więzi, więzi serca, czystej i bezinteresownej miłości całkowicie zanurzonej w Bogu. Takie więzi powinni budować także małżonkowie, rodzice z dziećmi i w ogóle wszyscy ludzie.

Jeżeli Jezus naprawdę będzie w centrum Twojego serca i Twoich bliskich, to nie będziesz już pytał Go, jak będzie w niebie. Nie zaskoczy Cię to, że tam nie ma małżeństwa, lecz jest się jak aniołowie. Stwórz tu na ziemi więzi, które przetrwają w wieczności. Zacznij od najważniejszej więzi z Bogiem.

Paweł, z woli Boga apostoł Chrystusa Jezusa, posłany dla głoszenia życia obiecanego w Chrystusie Jezusie, do Tymoteusza, swego umiłowanego dziecka. Łaska, miłosierdzie, pokój od Boga Ojca i Chrystusa Jezusa, naszego Pana! Dziękuję Bogu, któremu służę jak moi przodkowie z czystym sumieniem, gdy nieustannie cię wspominam w moich modlitwach w nocy i we dnie.

Z tej właśnie przyczyny przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie od nałożenia moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii mocą Bożą! 2 Tm 1, 1-3. 6-8

Pociesza mnie św. Paweł, który mówi do ucznia, że jest Jego umiłowanym dzieckiem. Ja jestem kapłanem, który nie ma dzieci, tak jak ojcowie w rodzinach. Jednak mam dzieci duchowe. Bóg wie ile. Staram się kochać je modlitwą, oddaniem, słowem, postawą i tak, jak Jezus mi wskazuje każdego dnia. Czasami w duchu płaczę nad ich błędami. Czasami z bólem upomnę, aby ratować ich dusze. Mam nadzieję, że kiedyś wspomną, że był taki marny pasterz, który starał się kochać całym sercem.

Do Ciebie wznoszę oczy, który mieszkasz w niebie. Ps 123, 1

Kochany Boże, do Ciebie dzisiaj wznoszę me oczy i proszę, abym stał się kiedyś, jak ten anioł, który stale jest w Twojej obecności i uwielbia Ciebie razem z wieloma duchowymi braćmi, siostrami i dziećmi.

Dodaj komentarz