W imię Prawdy! C. D. 465

1 sierpnia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,2.Prawdziwość proroctwa odnosi się do samego objawienia Bożego, a nie do sposobu, w jaki je człowiek rozumie. Zawsze bowiem prawdą jest, co najwyższa i nieodmienna Prawda ogłasza, chociażby tego człowiek nie zrozumiał. Nie ma też wątpliwości, że objawienie jest prawdziwe i Boże, chociaż jego wykład może być fałszywy – jako pochodzący od człowieka inaczej rozumiejącego aniżeli Bóg.
Znakomity przykład mamy w życiu świętego Bernarda. Oto ten święty ogłosił krucjatę. Cały Zachód pochwycił za oręż w obronie Kościoła wschodniego od przemocy barbarzyńskiej. Święty Bernard nie wziął się do wzywania na tę wyprawę porywczo ani też z własnego popędu, lecz za wyraźnym poleceniem i naleganiem Ojca Świętego, a Pan dopomagał i potwierdzał słowa przez cuda w ślad idące (Mk 16, 20). I to jak wielkimi, i jak licznymi cudami! A jednak wyprawa zatwierdzona tyloma cudami zakończyła się nieszczęśliwie, bo owe nieprzeliczone tłumy ludzi, obiecujące sobie niezawodne zwycięstwo, zostały rozproszone. Poganie zwyciężyli, a rycerze chrześcijańscy są sprawiedliwym zrządzeniem Bożym poginęli.

Stąd widać, że inne są wyroki Boże, a inne ludzkie. Za wolą bowiem Bożą i wśród cudów okazujących przychylność Niebios zebrały się wojska. Tymczasem ludzie, mając ziemskie cele na oku, zamierzyli sobie zyskać imię, bogactwa i przywrócić królestwo jerozolimskie. Bóg zaś pragnął wiecznego zbawienia tych, którzy w onej wyprawie ponieśli śmierć za wiarę i Kościół.
Ta klęska niezmiernie zmartwiła świętego Bernarda, jak to sam pisał do Ojca Świętego Eugeniusza, a ci, co go dawniej czcią otaczali, wówczas poczęli go uznawać za fałszywego proroka i oszusta. Jednakże Pan Bóg pocieszył swego sługę. Czcigodny opat kazemaryjski Jan tak do niego napisał: ,,Powiedziano mi, że się tym (mówię o wyprawie do Jerozolimy) wielce smucisz, iż się tak niepomyślnie skończyło, jakeś tego pragnął, iż się Kościół i chwała Boża nie rozszerzyły, jakeś sobie tego życzył… Mnie się zdaje, że Bóg Wszechmocny wiele skorzystał przy tej wyprawie, chociaż nie według myśli krzyżowców. Wprawdzie gdyby, jak na chrześcijan przystoi, sprawiedliwie i pobożnie prowadzili rozpoczęte dzieło, byłby Bóg z nimi i byłby im obfitych udzielił owoców. Atoli zeszli na złe drogi, co od początku nie mogło być tajne Panu Bogu. Aby tedy Opatrzność Boża nie była zawiedziona w swych rządach, złość ich obrócił Pan Bóg na objawienie swej łaskawości i zesłał na nich prześladowanie i klęski, aby oczyszczeni nimi mogli dojść do królestwa niebieskiego. Aby jednak słowa moje nie ulegały wątpliwości, wyznaję przed Tobą, jak na spowiedzi przed ojcem moim duchowym, że patronowie naszego klasztoru, święci Jan i Paweł, raczyli mnie kilka razy nawiedzić, a zapytani przeze mnie o tę sprawę, dali mi powyższą odpowiedź. Nadto oświadczyli mi, że mnóstwo miejsc opróżnionych po upadłych aniołach zajęli w niebie ci, co polegli w onej wyprawie”. W ten sposób pocieszył świętego Bernarda, wlewając mu przekonanie, że sprawa poszła pomyślnie, nie według chęci ludzkich, lecz według zamiarów Bożych.

Stąd też bardzo roztropnie radzi święta Teresa, aby nikt nie przedsiębrał niczego bez porady pobożnego, uczonego i oględnego spowiednika, chociażby nawet wiedział na pewno, że objawienie jest prawdziwe i że od Boga pochodzi. Łatwo bowiem mógłby zajść ten wypadek, iżby objawienie było prawdziwe i Boże, lecz prawdziwe jego znaczenie i skutek mogłyby zostać niezrozumiane – jak się to zdarzyło w co dopiero przytoczonej wyprawie.
Do tego należy zaliczyć – jak żeśmy już wyżej wspomnieli – przepowiednie i objawienia niektórych świętych o przyszłych losach Kościoła, które się jednak dotąd nie ziściły. Może dlatego, że źli ludzie przeszkadzają temu i nie dozwalają dobrym przeprowadzić naprawy rozluźnionej karności w Kościele, lub też może dlatego, że czas przez Boga wyznaczony jeszcze nie nadszedł, ,,albowiem tysiąc lat przed oczyma Boga to jak dzień wczorajszy, który przeminął” (Ps 89, 4). Zaś święty Jan w Apokalipsie, zabierając się do przepowiadania rzeczy, które się jeszcze do dnia dzisiejszego nie spełniły, powiada: ,,czas jest blisko”, i mówi, że chce zapowiadać to, ,,co się ma stać wkrótce” (Ap 1, 1 i 3). A zapowiadając przyjście Chrystusa na sąd, jak gdyby Go już widział na własne oczy, mówi: ,,Oto idzie z obłokami” (Ap 1, 7).
I nic w tym dziwnego, bo wszystkie wieki, jakie od świętego Jana do dziś dnia minęły i jakie upłyną aż do Sądu Ostatecznego, są krótką chwilką wobec wieczności.

3.Prawdziwi prorocy tylko to ogłaszają, co im Bóg raczy objawić, i nie zwykli inaczej uzasadniać i utwierdzać swych przepowiedni, jak tylko tymi słowy: ,,Bo usta Pańskie mówiły” (Iz 1, 20). Fałszywi zaś przywłaszczają sobie tę łaskę niesłusznie i w każdej chwili odpowiadają na pytania ciekawych, jak gdyby zawsze i na każde zawołanie mieli ducha proroczego, chociaż tej łaski, jak i innych darmo danych, nikt oprócz Pana Jezusa nie posiada trwale. ,,Jeżeli prawdziwi prorocy” – mówi święty Grzegorz – ,,powiedzą kiedy coś z własnego natchnienia, jak Natan powiedział Dawidowi, ażeby budował świątynię, niebawem napomnieni przez Ducha Świętego odwołują to wobec słuchaczy. Fałszywi zaś prorocy ogłaszają kłamstwa i pozbawieni pomocy Ducha Świętego trwają w kłamstwie”.

W imię Prawdy! C. D. 460

30 lipca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Czy zaś oglądanie rzeczy w sposób czysto duchowy, bez pośrednictwa wszelkich wyobrażeń jest możliwe dla ludzi za życia ziemskiego? Trudne to i zawiłe pytanie, a odpowiedź na takowe nie wchodzi w zakres niniejszej pracy. Scholastycy dają na nie odpowiedź przeczącą, mistycy – twierdzącą. Atoli pierwsi muszą przyznać, że nie ma słusznej przyczyny, dlaczego nie mogłoby się to stać za szczególniejszą łaską Bożą, mistycy z kolei chętnie przyznają, że ten dar bardzo rzadko dostaje się w udziale ludziom i to tylko bardzo świątobliwym i doskonałym.

Z tego wszystkiego jasno wynika, że nawet mężowie bardzo uczeni spotykają wielkie trudności w odróżnieniu widzeń wyobrażeniowych od pojęciowych. Nie można bowiem wyrokować o tym z przedmiotu objawienia, bo zdarza się niekiedy, że w zakresie rzeczy nadzmysłowych odbiera się widzenia wyobrażeniowe, a przeciwnie: w sferze rzeczy zmysłowych – czysto pojęciowe. Nie można też z wyobrażeń, bo te i w widzeniach pojęciowych niekiedy się znajdują.
Tak bowiem ścisłe zachodzą łączność i harmonia pomiędzy władzami duszy, że jedne drugim pomagają w działaniu – zmysły zewnętrzne wspierają wewnętrzne, a te znowu służą umysłowi. Nawet te nadnaturalne pojęcia, jakie Pan Bóg tworzy bezpośrednio w umyśle ludzkim, prawie nie mogą w nim tak pozostać, ażeby nie tworzyły się w wyobraźni wyobrażenia odpowiadające poznanej prawdzie, a służące do tego, by można było o tym pouczyć innych i opowiedzieć otrzymane widzenia. Atoli sposób, w jaki się ten proces odbywa, jest niezbadany dla tych, którzy tego na sobie nie doświadczyli. ,,W jaki sposób odbywały się” – powiada święty Chryzostom – ,,widzenia proroków, nie zdołamy określić. Sposobu bowiem, w jaki się tego rodzaju widzenie dokonuje, nie może nikt inny wyjaśnić, jak tylko ten i jedynie ten, kto go poznał z doświadczenia.

Aby tedy jak najjaśniej poznać tę sprawę, posłuchajmy, co o niej mówi napełniony światłem mądrości niebieskiej i znakomicie wyuczony w szkole własnego doświadczenia, miodopłynny święty Bernard. ,,Mówimy” – powiada on – ,,o Boskich sprawach, które są zrozumiałe jedynie dla doświadczonych. Mianowicie, jak się to dzieje, że w tym ciele znikomym, kiedy znajdujemy się jeszcze w stadium wiary, kiedyśmy jeszcze nie doszli do samej istoty światła niebieskiego, przecież niekiedy otrzymujemy chwilę czysto duchowego oglądania prawdy, tak że i o niektórych z nas, tj. o tych, co otrzymali oną łaskę, można powiedzieć za Apostołem: ,,Teraz poznaję częściowo” lub ,,Po części tylko poznajemy i po części prorokujemy” (1 Kor 13, 9 i 12). Kiedy zaś coś wyższego nagle i na kształt błyskawicy przesunie się przez umysł duszy zachwyconej, natychmiast, nie widzieć dlaczego – czy to dla nauki dla innych – przychodzą i wyobrażenia odpowiednie do otrzymanego widzenia, tak że pod ich wpływem tamto światło, jakoby cokolwiek przysłonione, staje się dla duszy znośniejsze, a dla pouczenia innych więcej uchwytne.

Sądzę, że te wyobrażenia powstają w nas za pośrednictwem świętych aniołów, tak jak nie ma wątpliwości, że przeciwne, tj. złe wyobrażenia, podsuwają nam źli aniołowie. Może stąd pochodzi owo zwierciadło i podobieństwo, anielskimi rękoma utworzone z onych prześlicznych wyobrażeń, przez które widział święty Paweł Apostoł, a przez które i my oglądamy iście Boże sprawy, bo sposobem czysto duchowym i bez domieszki jakichkolwiek zmysłowych obrazów. Wszelkie zaś ich nadobne podobizny, jakimi się stroją, przypisujemy wpływowi aniołów”.
Tak mówi święty Bernard, tłumacząc słowa Pieśni nad pieśniami: ,,Łańcuszki złote uczynimy tobie, srebrem nakrapiane” (Pnp 1, 10), rozumiejąc przez ,,złoto” światłość Bóstwa, w której aniołowie, jako niebiescy złotnicy, tworzą pewne znaki prawd, tj. pojęcia duchowe, za pomocą których podsuwają duszy najczystsze pojęcia Boskiej mądrości, aby przynajmniej w zwierciadle i w podobieństwie widziała to, czego nie może jeszcze oglądać twarzą w twarz.

,,I nie może nam” – powiada święty Dionizy – ,,inaczej przyświecać promień prawdy Bożej, jak tylko osłoniony duchowo wieloma zasłonami i zastosowany do naszej natury ojcowską Opatrznością”. Bo z jednej strony wzniosłość rzeczy Bożych przewyższa pojęcie naszego umysłu, a z drugiej – naturalny porządek rzeczy tak jest ułożony, że od rzeczy zmysłowych wznosimy się do duchowych. Jeżeli zaś otrzymujemy jakieś objawienie od Boga za pomocą własnych pojęć, abyśmy z niego mogli zrobić jakiś użytek, musimy się posługiwać wyobrażeniami, jakie na podstawie zmysłowego poznania albo sami tworzymy, albo otrzymujemy od aniołów. Tego się domaga stan natury ludzkiej wśród pielgrzymki doczesnej.”

W imię Prawdy! C. D. 456

29 lipca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Nie karć mnie, Panie, w swoim gniewie
i nie karz w zapalczywości swojej.
Zmiłuj się nade mną, Panie, bo jestem słaby,
ulecz mnie, bo znękane są moje kości
i wielka trwoga ogarnia moją duszę.
Jak długo jeszcze będziesz zwlekał, Panie?
Powróć, o Panie, ocal moją duszę,
wybaw mnie przez Twe miłosierdzie.
Bo nikt z umarłych nie wspomni o Tobie,
któż Cię wychwala w Otchłani?
Zmęczyłem się moim jękiem,
płaczem obmywam co noc moje łoże
i łzami skrapiam posłanie.
Od smutku moje oko mgłą zachodzi,
postarzałem się wśród wszystkich moich wrogów.
Odstąpcie ode mnie wszyscy, którzy zło czynicie,
bo Pan usłyszał głos mojego płaczu.
Pan usłyszał me błaganie,
Pan przyjął moją modlitwę.
Niech się zawstydzą i bardzo zatrwożą wszyscy moi wrogowie,
niech zawstydzeni ode mnie odstąpią”. Ps 6

,,Chwalić Cię będę, Panie, całym sercem moim,
opowiem wszystkie cudowne Twe dzieła.
Cieszyć się będę i radować Tobą,
zaśpiewam psalm na cześć Twego imienia, Najwyższy.
Bo ustępują moi wrogowie,
padają i giną przed Twoim obliczem.
Tyś sądu mojego się podjął i sprawy,
zasiadłeś na tronie jako sędzia sprawiedliwy.
Rozgromiłeś pogan, wygubiłeś grzeszników,
na wieki wymazałeś ich imię.
Upadek wrogów wieczystą ich ruiną,
przepadła pamięć o miastach zburzonych przez Ciebie.
A Pan zasiada na wieki,
przygotował swój tron, by sądzić.
Sam będzie sądził świat sprawiedliwie,
rozstrzygał bezstronnie sprawy narodów.
Schronienie w Panu znajdzie uciśniony,
ucieczkę w czasie utrapienia.
Ufają Tobie znający Twe imię,
bo nie opuszczasz, Panie, tych, co Cię szukają.
Psalm śpiewajcie Panu, który mieszka na Syjonie,
głoście Jego dzieła wśród narodów,
Bo mściciel krwi pamięta o nich,
nie zapomniał wołania ubogich.
Zmiłuj się nade mną, Panie,
zobacz, jak jestem poniżony
przez tych, którzy mnie nienawidzą;
Ty, który mnie dźwigasz spod bram śmierci,
bym głosił całą Twą chwałę w bramach Córy Syjonu
i radował się Twoją pomocą.
Poganie wpadli do dołu, który sami kopali,
w sidle przez nich ukrytym noga ich uwięzła.
Pan się objawił i sąd przeprowadził,
w dzieła rąk swoich uwikłał się grzesznik.
Niech precz odejdą grzeszni do krainy umarłych,
wszystkie narody, co zapomniały o Bogu.
Gdyż ubogi nigdy nie będzie zapomniany,
a ufność nieszczęśliwych nie zawiedzie na wieki.
Powstań, Panie, by nie zwyciężył człowiek,
osądź narody przed Twoim obliczem.
Przejmij ich, Panie, bojaźnią,
niech wiedzą poganie, że są tylko ludźmi”. Ps 9

,,Rozważmy, bracia, jak w tym naszym domu uporządkowana miłość określiła te trzy posługi: Marcie wyznaczyła zarząd, Marii – kontemplację, Łazarzowi – pokutę. Każda osoba doskonała wypełnia je wszystkie naraz; jednak wydaje się, że poszczególne posługi są właściwsze poszczególnym osobom, tak iż jedni oddają się świętej kontemplacji, inni zarządzają bliźnimi, inni rozgoryczeni na duszy rozmyślają nad swoją przeszłością, tak jakby ci, którzy poranieni leżą w grobach. Właśnie tak, tak być powinno, aby Maria pobożnie i wzniośle myślała o swoim Bogu, Marta z dobrocią i miłosierdziem – o bliźnim, Łazarz żałośnie i pokornie – o sobie samym.
Niech każdy zważa na własne położenie. Jeśli znaleźliby się w tym kraju Noe, Daniel, Hiob, oni sami zostaliby wybawieni przez swą sprawiedliwość, mówi Pan, ale ani syna, ani córki nie wybawią. My nikomu nie schlebiamy, oby i spośród was nikt siebie nie zwodził! Ci bowiem, którym nie został powierzony żaden zarząd ani kierownictwo, albo spoczną u stóp Jezusa z Marią, albo bez wątpienia z Łazarzem w grobie. Dlaczego Marta nie miałaby niepokoić się o wiele, skoro troszczy się o wielu? Dla ciebie zaś, który nie jesteś obciążony tym obowiązkiem, koniecznym jest jedno z dwojga: albo całkowicie przestać się niepokoić i bardziej radować się Panem, albo – jeśli jeszcze tego nie umiesz – przestać niepokoić się o wiele, ale, jak mówi o sobie prorok, o siebie samego.
Ale koniecznym jest także i samą Martę napomnieć, iż tego się oczekuje od szafarzy, aby każdy z nich był wierny. Wiernym zaś pozostanie, jeśli nie będzie szukał własnego pożytku, ale Jezusa Chrystusa, aby zachować czystą intencję, ani nie będzie pełnił własnej woli, lecz wolę Bożą, aby zachować porządek w działaniu. Są bowiem tacy, których spojrzenie nie jest szczere, a otrzymują oni swoją nagrodę. Są i tacy, których niosą poruszenia ich własnych serc, a wszystko, co składają w ofierze, jest skalane, ponieważ ich pragnienia pochodzą z nich samych.
Przejdź teraz ze mną do pieśni weselnej i rozważmy, w jaki sposób Oblubieniec, przywołując Oblubienicę, ani nie opuszcza żadnej z tych trzech rzeczy, ani nic do nich nie dodaje. Powstań, mówi, przyjaciółko ma, piękna ma, gołąbko moja, i pójdź! Czyż nie jest przyjaciółką ta, która zabiegając o pożytek Pana, oddaje wiernie za Niego nawet swoje życie? Ilekroć przecież opuszcza ćwiczenia duchowne, aby przyjść z pomocą jednemu z Jego maluczkich, tylekroć oddaje za Niego duchowo życie swoje. Czyż nie jest piękną ta, która z odsłoniętą twarzą wpatruje się w jasność Pańską jakby w zwierciadle, za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabnia się do Jego obrazu? Czyż to nie gołąbka, która w zagłębieniach skały, w szczelinach przepaści boleje i wzdycha, jakby przygnieciona nagrobnym kamieniem?” – św. Bernard

W imię Prawdy! C. D. 413

6 lipca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Wtedy przystąpili do niego uczniowie Jana z zapytaniem: ,,Jak się to dzieje, że my oraz faryzeusze tak często pościmy, podczas gdy twoi uczniowie nie poszczą?” Jezus odpowiedział im: ,,Czyż mogą goście weselni pogrążać się w smutku, jak długo oblubieniec jest z nimi? Nadejdzie czas, kiedy oblubieniec zostanie im zabrany; wtedy będą pościć.
Nikt nie naszywa na stare ubranie łaty z nowego sukna; bo taka łata obrywa szatę i powstaje tylko jeszcze większa dziura. Podobnie nikt nie wlewa młodego wina do starych worów; inaczej pękają wory, a wino rozleje się i wory się psują. Młode wino zlewa się do nowych worów; a wtedy trzyma się jedno i drugie.” Mt 9, 14-17

Do powyższego fragmentu Pisma świętego ważny był dla mnie komentarz ks. Wujka:

,,Izali synowie oblubieńca smęcić się mogą?
Przez synów oblubieńca rozumie apostołów, i stosuje mowę do obrządku ślubnego; starożytni bowiem mieli zwyczaj, jak i teraz bywa, oblubieńca ze czcią prowadzić, i jemu towarzyszyć podczas wesela, żeby przez to liczne grono towarzyszy, przyjaciół i krewnych podnieść uroczystość weselną. Tych zaś nowego małżonka towarzyszy nazywa Chrystus synami oblubieńca.
Smęcić się.
Być smutnymi, chodzić w żałobie, i wstrzymywać się od pokarmów, jak czynią ci, którzy są w smutku.
Póki z nimi jest oblubieniec?
Dopóki się odbywa wesele, niewłaściwa jest pościć, i nie być uczestnikiem wspólnej radości. Oblubieńcem zaś jest Chrystus, którego iż tak rzec, obchodzą się tutaj zaręczyny, ślub zaś weselny w niebie gdzie się dokonywa niejako małżeństwo z jego oblubienicą kościołem, Ap 19, 7 i 9, który wtedy wprowadzi ją do łożnicy swojej, to jest do nieba, gdzie na wieki będzie zostawała w jego objęciach.
Będzie wzięty od nich oblubieniec.
Przez śmierć krzyżową.
A żaden nie wprawuje łaty.
Chce Chrystus tem podwójnem podobieństwem nauczyć, że rodzaj życia należy stosować do pojęcia i usposobienia uczniów, iżby zmuszeni na początku do niezwykłego postu, nie odstraszyli się i nie odstąpili od ustaw. Przeto porównywa uczniów swoich do szaty zupełnie starej, rodzaj zaś życia surowy i ostry, do sukna jeszcze surowego i wina nowego; i zdanie jest: jako do starego sukna nie przyszywa się sukno nowe, które będąc wszywane hardziej rozdziera sukno stare; i jako wino nowe, lub moszcz burzący się nie wlewa się do beczek starych, które łatwo fermętujące się wino rozrywa; tak uczniom przywykłym do życia swobodniejszego, nie należy zaraz podawać prawideł postępowania surowych i trudnych, żeby zraziwszy się trudnościami, nie odstąpili od przedsięwzięcia prowadzenia życia doskonalszego.”

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Tak więc o tym mówimy, że popadł w zachwycenie lub porwanie, kto odchodzi od zmysłów. Dzieje się to – według nauki księcia teologów, świętego Tomasza – tak w dziedzinie władzy poznawania, jako też pożądania. We władzy poznawania dokonują się owe zjawiska formalne – bo kiedy umysł zajmie się pewnym przedmiotem, natenczas odrywa się od innych. We władzy zaś pożądania dokonują się przyczynowo, tj. siła uczucia opanowuje duszę i ujarzmia ją. Powszechnie znane i przyjęte jest zdanie Dionizjusza: ,,Miłość rodzi zachwycenie”, bo chociaż dusza dwoma skrzydłami wzlatuje ku Bogu, mianowicie poznaniem i miłością, jednakże miłość daje więcej siły i giętkości do lotu. Poznanie bowiem jest pewnego rodzaju przypodobaniem służącym do zapalenia miłości, miłość zaś ma siłę jednoczącą, przemieniającą miłującego w umiłowanego według słów Apostoła: ,,Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20). Stąd to zwolennicy teorii Platona odmawiają władzy poznawania dokładnej znajomości Boga, a przypisują ją miłości. Przez poznanie bowiem widzimy Boga, przez miłość posiadamy Go, a przez posiadanie poznajemy. Toż słusznie mówi święty Grzegorz: ,,Sama miłość jest już poznaniem”.

Podobnie święty Bernard, uznając, że są dwa środki wzniesienia się do Boga, tj. światło rozumu i miłość, pierwszeństwo przyznaje miłości, która wprowadza duszę do piwnicy winnej, tak że może powiedzieć: ,,Rozgorzało serce moje we mnie, a w rozmyślaniu moim rozpalił się ogień” (Ps 38, 4). ,,Skoro bowiem” – mówi święty Doktor – ,,dwa są rodzaje zachwycenia: jeden w umyśle, a drugi w uczuciu; jeden w świetle, a drugi w zapale; jeden w uznaniu, a drugi w poddaniu; toż zaiste pobożne uczucie, pierś zagrzana miłością i strumień świętego poddania, a wreszcie i potęga gorliwości nie skądinąd pochodzą, jak z piwnicy winnej”.

Ryszard – zgodnie ze świętym Bernardem – podaje trzy przyczyny zachwycenia, z których dwie przypisuje władzy uczucia, a jedną rozumowi. Pierwszą jest wielka pobożność lub miłość, która w duszy ludzkiej zapala tak silne pragnienie niebieskie, że ogień miłości wewnętrznej, wzmagając się ponad naturę ludzką, roztapia duszę jako wosk i wyrywa ją z pierwotnego stanu, a wznosi ją pod niebiosa. Drugą przyczyną jest wielki podziw, który porywa duszę, wyprowadzając ją pod wpływem światła Bożego z własnych granic, a wprowadzając ją w podziwianie najwyższej piękności, wznosi ją na kształt błyskawicy w górne krainy. Zaczyna się to zachwycenie od podziwu wynikającego z oglądania pierwszej prawdy i rozwijając się powol, jakoby od świtu, kończy się ostatecznie dziennym upałem miłości. Trzecią przyczyną jest wielka przyjemność i radość, tj. kiedy dusza ludzka upojona obfitością wewnętrznej słodyczy zupełnie zapomina, czym jest i czym była, a przejęta dziwnym nadziemskim uczuciem odchodzi od przytomności.

Z tych przyczyn Ryszard wywodzi zachwycenie i na końcu wspomnianego dzieła dodaje, że można rozróżnić trzy stopnie zachwyceni. ,,Niekiedy bowiem” – mówi on – ,,zachwycenie wynosi dusze poza granicę zmysłów, niekiedy także poza granicę wyobraźni, a niekiedy i ponad rozum. Któż zaś odważy się przeczyć oderwaniu od zmysłów lub od wyobraźni, skoro nawet oderwanie od rozumu stwierdza powaga Apostoła, mówiącego: ,,Znam człowieka… czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, nie wiem, Bóg wie”, iż takowy ,,zachwycony był aż do trzeciego nieba” (2 Kor 12, 2). Zaiste dlatego nie mógł rozpoznać, co się z nim działo, gdyż wskutek zachwycenia wzniósł się ponad sfery ludzkiego rozumu”.

Tak więc pierwszy i najniższy stopień polega na tym, że dusza zatopiona w kontemplacji całą swą siłę tak dalece zwraca na wewnątrz, że na zmysły zewnętrzne wcale nie zważa, wskutek czego przestają one na nią działać i odbierać wrażenia ze świata zewnętrznego. Drugi stopień zachwycenia polega na tym, że także wewnętrzne zmysły pogrążają się w najwyższej kontemplacji wskutek chwilowo zawieszonej twórczej pomocy Bożej, aby się nie zajmowały tymi przedmiotami, do których są z natury skłonne.

Nareszcie trzeci, najdoskonalszy stopień, znany tylko tym, którzy go osiągnęli, polega na tym, że wyższa cząstka duszy, tj. rozum i wola, wznoszą się w sposób nadnaturalny i niedocieczony ponad wszelkie wyobrażenia i rzeczy zmysłowe aż do Boga. Na tym stopniu ,,przychodzi ów pokój, w którym dusza zasypia. Pokój zwracający duszę na wewnątrz. Pokój tamujący pamięć o sprawach zewnętrznych. Pokój, który olśniewa światło rozumu, który zaspakaja pragnienie serca, który całkowicie pochłania duszę, tłumiąc równocześnie i wyobraźnię, i pamięć, i rozum, jak świadczy Apostoł, mówiąc, że ten pokój przewyższa wszelki umysł (Flp 4, 7)

W imię Prawdy! C. D. 410

3 lipca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Chwalcie Pana, wszystkie narody,
wysławiajcie Go, wszystkie ludy,
bo potężna nad nami Jego łaska,
a wierność Pana trwa na wieki”. Ps 117

,,Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!».
Ale on rzekł do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i ręki mojej nie włożę w bok Jego, nie uwierzę».
A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł, choć drzwi były zamknięte, stanął pośrodku i rzekł: «Pokój wam!» Następnie rzekł do Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż w mój bok, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym».
Tomasz w odpowiedzi rzekł do Niego: «Pan mój i Bóg mój!»
Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś dlatego, że Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli»”. J 20, 24-29

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Opat Jan opowiada w następujący sposób, co mu się przydarzyło w zachwyceniu. ,,Przypominam sobie, że bywałem porywany w takie zachwycenie duszy, że zapominałem, iż jestem objuczony brzemieniem ciała, a dusza nagle zrywała zupełnie związek ze zmysłami zewnętrznymi i zapominała całkowicie o rzeczach ziemskich, tak że ani oczy, ani uszy nie były czynne, a umysł tak był pogrążony w rozmyślaniu tajemnic Bożych i spraw duchowych, że nawet nie zauważałem, iż od rana do wieczora nie wziąłem do ust pokarmu, a nazajutrz wątpiłem najzupełniej o wczorajszym poście”.
Posłuchajmy dalej, co w tej mierze mówi święty Bernard, rozumie się – z własnego doświadczenia. ,,Nie bez podstawy” – mówi on – ,,nazwałem zachwycenie oblubienicy śmiercią, która jednak nie z życia, lecz z sideł życia wyrywa, jeżeli (dusza) do tego stopnia się wznosi i ulatuje, że się wywyższa nad pospolity sposób i zwyczaj myślenia. Czegóż się obawiać rozwiązłości tam, gdzie się nawet życia nie czuje? Kiedy bowiem dusza zostaje oderwana – jeżeli już nie od życia, to przynajmniej od świadomości życia – natenczas koniecznym tego skutkiem będzie, że się i pokus doczesnych nie bardzo czuło. Obym i ja często popadał w taką śmierć, bym uniknął sideł śmierci moralnej, bym nie odczuwał jadowitych pociech rozwiązłego żywota. Dobra to śmierć, która nie odejmuje życia, ale je przenosi w lepsze sfery; dobra śmierć, która nie niszczy ciała, a podnosi duszę. Jednak jest to jeszcze śmierć ludzka! Toż niechaj umrze dusza moja, jeżeli się tak wolno wyrazić, śmiercią anielską, aby zapomniawszy o doczesności, nie tylko wyzuła się z pożądania rzeczy poziomych i cielesnych, lecz także z ich wyobrażeń, i aby duchowo obcowała z tymi, z którymi jest złączona podobieństwem natury duchowej”.
Tenże sam święty, mówiąc kiedy indziej o duszy zachwyconej, której dano być ze Słowem i cieszyć się Nim do woli, tak się wyraża: ,,Może spyta się mnie kto, co znaczy cieszyć się Słowem? Odpowiadam: poszukaj sobie takiego, co tego doświadczył, a zapytaj go. A chociażby i mnie było dane doświadczyć tego – czyż myślisz, żebym zdołał wypowiedzieć to, co jest niewymowne? Inna sprawa z Bogiem, w obecności samego Boga, a inna z wami. Wolno było doświadczyć, lecz nie godzi się mówić. Tego nie uczy język, ale łaska”.

Wśród nadprzyrodzonego porwania nie tylko nie może dusza mówić, ale nawet nie może tego pojąć, co równocześnie widzi. Pochodzi to najpierw z tej przyczyny, że sam przedmiot jako nieskończony przewyższa wszelkie pojęcia i nie da się ująć i wyrazić żadnymi słowami. Następnie, dusza chcąc uformować jakiś sąd, musiałaby się zwrócić ku swej czynności, czego jednak uczynić nie może, dokąd trwa w oglądaniu Boga. Tak ściśle bowiem łączy się natenczas z przedmiotem widzenia, że jej najzupełniej brakuje sił do wykonania jakiejkolwiek innej czynności. Po upływie zaś zachwycenia nie może wypowiedzieć słowami szczęścia, jakiego doznała, bo już nie posiada onego światła, którego blaskiem oświecona używała Boskich pociech.
Powyższe zdania stwierdza najzupełniej święta Teresa, opisując własne zachwycenia. Powiada ona, że dusza przyszedłszy do siebie po zachwyceniu, nie może nic z tego, co widziała, innym opowiedzieć, ani nawet sobie przypomnieć, chyba tylko w ciemnych i ogólnych zarysach. Podobnie jak gdyby ktoś wszedł do pałacu królewskiego przepełnionego różnymi przedmiotami, obrazami, posągami i mnóstwem innych kosztownych i gustownie ustawionych ozdób, i gdyby to wszystko objął nagłym i pobieżnym rzutem oka, nie mógłby potem przypomnieć sobie szczegółów tej obfitej i różnorodnej mieszaniny; tak też i dusza, oderwana od zmysłów i przypuszczona do oglądania Boga, widzi w Nim taką wielką obfitość dziwów, że nie może ich sobie szczegółowo zapamiętać.

Opisując zaś zewnętrznie objawy zachwycenia, tak mówi: dusza w zachwyceniu zda się nie ma ciała i nie ożywia go. Naturalna ciepłota ulatuje z ciała, oddech ustaje, tak że nie znać najmniejszego tchnienia lub poruszenia. Do tego przychodzi skostniałość i oziębienie członków, bladość twarzy i wszystkie objawy występujące na konających lub umarłych. Oprzeć się zachwyceniu lub je przerwać – nie zdoła, chociażby wytężyła ku temu wszystkie siły, gdyż pewien niezmiernie gwałtowny napad przychodzi na nią tak nagle, że się jej wydaje, jakoby była unoszona w nieznane dziedziny. Zdaje się jej, że przebywa w obcej i zupełnie innej ziemi aniżeli nasza, gdzie inne przyświeca światło, inny jest sposób życia i pojmowania. Niekiedy zaś nie tylko dusza, ale i ciało bywa unoszone do góry ponad ziemię. Ta zaś pomiędzy zachwyceniem a porwaniem zachodzi różnica, że zachwycenie łagodniej odrywa duszę od zmysłów, a porwanie silniej i gwałtowniej, tak że porwanie jest do tego stopnia spotęgowanym zachwyceniem, iż pewien gwałt zadaje duszy i odrywa ją nadzwyczaj szybko a silnie od rzeczy zmysłowych, a podnosi ją i pobudza do czysto duchowego oglądania i delektowania się rzeczami nadzmysłowymi”.