W imię Prawdy! C. D. 239

29 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Oddech Jego stawał się coraz chrapliwszy. Pierś podnosiła się ciężko, usta otwierały się, by pochwycić choć trochę powietrza, w głowie huczało od gorączki, serce biło gwałtownie a silnie jak młot, jakby chciało już wyskoczyć z piersi wyprężonej.
Gorączka palił przeokropnie, a od niej krew zmieniała się w ogień w całem ciele.
Zaczynają się kurcze i drgania przedśmiertne, krew znowu bucha, a reszta osadza się zakrzepła około główek gwoździ. Głowa zwisa coraz niżej na obolałej szyi, oczy zachodzą mgłą, wargi sinieją, ale poruszają się jeszcze w modlitwie.
Rany na rękach i nogach rozdzierają się, gdy Jezus chce trochę poruszyć się.

Oczy wszystkich wlepione w Jezusa, wszyscy myślą, że już kona. Jezus jeszcze nie konał… tylko modlił się dalej i przebaczał, a równocześnie teraz przechodzi najstraszniejsze cierpienia, bo cierpienia wewnętrzne, takie, jakie przechodził w Ogrojcu, kiedy wołał: ,,Ojcze, jeśli możliwe, niech odejdzie ten kielich odemnie”. Teraz ma wypić do dna ten kielich.
Czuje się opuszczony od wszystkich, nawet od Ojca niebieskiego… i w tem opuszczeniu zaczyna odmawiać psalm, zaczynający się od słów: ,,Boże mój, Boże, czemuś mię opuścił?”, a obfite łzy, pomieszane z krwią, ciekące z pod kolcy korony, towarzyszą tej bolesnej modlitwie i kapią na ziemię.

Żydzi już się uspokoili, gdyż ciemności zaczęły zalegać po świecie, więc słyszą tę modlitwę.
Niektórzy i teraz jeszcze zaczęli drwić z Jezusa i powtarzali innym: ,,Eljasza woła”.
Żołnierz, widząc okropną mękę Jezusa, bo może kiedyś już był przy krzyżowaniu, lituje się nad Nim i podaje Mu na orzeźwienie trochę octu na gąbce.
Ale i tego zazdroszczą żydzi Jezusowi, bo krzyczą na miłosiernego żołnierza: ,,Poniechaj tego, zobaczymy, czy Eljasz przyjdzie, aby go zdjąć z krzyża”.
Żołnierz odsuwa się od Krzyża i odkłada trzcinę z gąbką, a żydzi patrzą na Jezusa, co będzie z Nim dalej.
Jezus kończy odmawianie Psalmu, który opisuje całą mękę, jaką obecnie przechodzi.
Psalm ten jest wypisany samemi wyrazami i obrazami najokropniejszego bólu i cierpienia, jakie tylko na świecie Jezusa spotkać mogło.

Pod Krzyż tymczasem dopiero teraz udało się zbliżyć Matce Bolesnej, Najświętszej Marji Pannie razem z niewiastami, które szły zdala za Jezusem na Kalwarję. Jan św. przyszedł także.
Marja Magdalena, gdy się tylko przecisnęła pomiędzy żołnierzami i żydami, z rozwartemi rękoma, z rozwianemi włosami, wśród głośnego płaczu przypada do Krzyża, przytyka usta do zakrwawionych Stóp Jezusa, a włosy jej przylepiają się do Krwi na drzewie Krzyża.
Tak serdecznie, tak rzewnie obmyła niedawno Marja Magdalena te Boskie stopy i wonnym olejkiem i łzami, potem wytarła bujnemi włosami, a teraz te stopy tak powalane, poranione… Klęka Marja i rzewnie płacze, a Krew Jezusa kapie na Nią Kropla za Kroplą.
Ale dobrze, że na Marję Magdalenę ta Krew spada, bo na jej duszy wyrosną z tej Krwi prześliczne cnoty pokuty i miłości.

Jezus, gdy zobaczył Swą Matkę Najdroższą, popatrzył na Nią z największą miłością, ale pomieszaną z przeraźliwym bólem.
Ta Matka zostać ma teraz na świecie Sama…
By Jej choć trochę zmniejszyć ból, postanawia Ją oddać najwierniejszemu uczniowi, św. Janowi.
Odzywa się więc do Matki Boskiej: ,,Niewiasto, oto Syn Twój”, potem znowu do Jana: ,,Oto Matka Twoja”.
Taki testament Jezus robi przed skonaniem.
Już niczego Ten dobry Jezus nie posiada, wszystko ludziom dał: Swoją prześliczną Naukę, moc czynienia cudów, Sakramenta św., a w jednym z nich Siebie Samego w Komunii św., a teraz ostatek Krwi z Siebie jeszcze toczy, nawet to biedne ubranie, jakie Mu Jego Matka Najświętsza zrobiła, nie Jej oddaje na pamiątkę, lecz swoim katom.

Ale nie koniec jeszcze tej dobroci. Jezus ma jeszcze Matkę, którą tak kocha; i Tę nam jeszcze oddaje, byśmy mieli Pośredniczkę, Pocieszycielkę i Ucieczkę Grzeszników.
O! przyda nam się Ta Matka Bolesna, Ucieczka Grzeszników, Pocieszycielka, Pośredniczka nasza.
A my, co Jezusowi za to oddamy? Co Mu przez całe życie dajemy?
To, co nas najmniej kosztuje, to, co najgorszego mamy, jak ten Kain rzucamy na ofiarę Bogu. I jeszcze chcemy za to cudów i nieba się domagamy. A ilu grzechami tę drogę do nieba barykadujemy?
Po tym przecennym dla nas testamencie Jezus woła: ,,Pragnę”.
Ów żołnierz, który przed chwilą sam chciał pokrzepić Jezusa, teraz biegnie po gąbkę, zanurza ją znowu w occie, nakłada na trzcinę i przytyka ku spieczonym Ustom Jezusa.
Jezus dotknął tylko octu i rzekł: ,,Wykonało się”.

W imię Prawdy! C. D. 224

23 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Jezus skosztował tego napoju pożegnalnego, ale go nie wypił, bo straciłby przytomność, gdyby wypił, a On chce przytomnie umierać.
Doły już gotowe i krzyże osadzono mocno.
Zwykle widzimy na obrazach, że przybijanie do Krzyża odbywało się na ziemi, a potem Krzyż dźwigano i wpuszczano do dołu.
Jednak więcej pewne jest, że najpierw wkopywano krzyże, a potem powrozami wyciągano ofiarę i przybijali ją kaci, stojąc na drabinach.
Gdy już wszystko gotowe, oficer daje znać, by zacząć krzyżowanie.
Dwóch żołnierzy podchodzi do Jezusa i szybkiemi, ostremi ruchami zrywają z Niego ubranie, lecz nie targają, bo to dla nich będzie. Krew znowu strumieniami spływa, bo ubranie przylepiło się do ran.

Gdy już Jezus obnażony, podprowadzają Go pod Krzyż, zarzucają pod ramiona dwa powrozy, kat już czeka na drabinie, przerzuca końce powrozów przez belkę poprzeczną, drudzy chwytają i ciągną Jezusa do góry na Krzyż.
Jest to pierwsze podniesienie w tej krwawej Mszy świętej, jaką Jezus za nas odprawia w Wielki Piątek.
Kat, stojący na drabinie, chwyta Rękę Jezusową, która tyle uzdrawiała, tylu błogosławiła, gładziła główki dzieci, wyciąga z torby gwóźdź, przykłada do dłoni Jezusa, wali młotem. Tryska Krew za każdem uderzeniem, gwóźdź idzie coraz dalej, pozostała tylko główka widoczna, zlana Krwią, która ciecze strumyczkiem na ziemię.

Kat schodzi, przenosi drabinę na drugą stronę i tak samo przybija drugą Boską Rękę. Teraz zabiera się do Nóg, ale już bez drabiny, bo Krzyż nie był tak wysoki. Przygważdża te Boskie Stopy, Które tyle razy raniły się, gdy Jezus chodził od miasta do miasta, od wsi do wsi, by nas nauczyć drogi do szczęścia i wydeptać nam drogę do nieba, zachwaszczoną tylu grzechami.
Za każdym uderzeniem młota, za każdem tryśnięciem Krwi z Ran, Żydzi coraz radośniej oczy i usta otwierali, i coraz bliżej cisnęli się do Krzyża z dziką radością i upajali się cierpieniem Jezusa.

Kat jeszcze raz bierze drabinę i wchodzi, by przybić nad głową Jezusa deseczkę z wyrokiem: ,,Jezus Nazareński, Król Żydowski”.
Krwawa robota już skończona, Jezus już przybity, już się nie ruszy, już nie ucieknie.
Kajfaszu, już możesz odejść, będziesz dziś spał spokojnie, bo Jezus już też zaśnie za chwilę śmiertelnie.
Ale Kajfasz jeszcze nie odejdzie. Zbliża się do Krzyża i razem z Żydami zaczyna naigrywanie, bluźnierstwa. Nie wolno było Kajfaszowi przybić Jezusa gwoździami, więc Go będzie przybijał językiem, bluźnierstwami, obelgami.
,,Ty coś miał zburzyć kościół, a za trzy dni znowu odbudować, ocal sam siebie.” ,,Jeśliś naprawdę Syn Boży, zstąp z Krzyża.”
Inni zapewne dodali, śmiejąc się: ,,Mocniejsze gwoździe, niż Jego moc cudotwórcza.”

Drugi kapłan ryczy: ,,Ufał w Bogu, niechże Go teraz wybawi”. ,,Jeśli jest królem Izraela, niech teraz zstąpi z Krzyża, a uwierzymy mu”.
Kaci tymczasem dzielili między siebie szaty po skazańcach, a o suknię Jezusa całodzianą rzucali los, komu ma przypaść.
Reszta żołnierzy, biorąc przykład z kapłanów i faryzeuszów, także zaczęła drwić z Jezusa, wołając: ,,Jeśliś Król żydowski, wybawże samego siebie”.
Wyśmiano naukę Jezusa, Jego wiarę w Boga Ojca, cuda, pobożność i nawet obecne Jego cierpienie.
Niektórzy już zachrypli od wrzasków i śmiechu.
Jezus wisi i milczy początkowo, słucha tego nowego biczowania diabelskiego językami. Krople Krwi spadają jedna po drugiej na ziemię z Rąk, a z Nóg czerwony pasek zbiega po drzewie na glinę i kamienie.
Gdy się trochę bluźniercy uciszyli, Jezus wznosi zakrwawione Oczy do nieba i woła: ,,Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”.
Tak mści się Jezus na swoich wrogach: modli się o przebaczenie dla nich”.

W imię Prawdy! C. D. 223

23 marca 2024 roku

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Szło jednak kilka niewiast za orszakiem i te początkowo zakryły się chustkami i rzewnie płakały nad Jezusem, tak strasznie w niewinnie cierpiącym.
Początkowo bały się kapłanów i skrycie płakały. Teraz jednak widząc, że oficer ujął się za Jezusem, głośno zapłakały nad Nim, już się nie oglądały na okrutnych kapłanów, co powiedzą lub pomyślą sobie.
Jezus wyczuł ich dobre serca, więc przemawia do nich, mimo, że tak okropnie zmęczony i już za chwile umrze.
,,Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nademną, ale same nad sobą i nas synami waszymi, albowiem przyjdą dni w których będzie się mówiło: Szczęśliwe niepłodne… które nie rodziły i nie karmiły.”
,,Tedy poczną mówić górom: Padnijcie na nas, a pagórkom: przykryjcie nas. Albowiem, jeśli na zielonem drzewie to czynią, cóż na suchem będzie?”

Najwięcej serca i miłości w czasie całego życia Jezusa i w czasie Jego okropnej Męki okazały niewiasty.
Zawsze to już niewiasty mają więcej serca i miłości niż mężczyźni.
Dlatego to Jezus tak serdecznie i z takiem politowaniem nad niemi przemawia do nich nawet, gdy tak cierpi.
Cóż Jezus w tych słowach przepowiada owym żałującym Go niewiastom?
To, o czem wyżej już była mowa, t. j. o krwawem zburzeniu Jerozolimy, które nastąpi za kilkadziesiąt lat, kiedy Jerozolimę zdobędą Rzymianie i urządzą tak okropną rzeź, że krew potokami popłynie po ulicach, a ludzie przerażeni okropnościami mordu i rzezi, wołać będą: ,,Góry padnijcie na nas, pagórki przykryjcie nas.”

Spadnie tedy Krew Jezusa na dzieci żydowskich niewiast, jak tego wołali przed chwilą przed pałacem Piłata kapłani i może mężowie tych niewiast.
Zielonem drzewem boskiego życia pełnem jest Jezus, a tak cierpi za nieswoje grzechy… Jakżeż cierpieć będą ludzie o duszach aż suchych od grzechów, gdy ich Sprawiedliwość Boża zacznie karać za Jezusa, za Bogobójstwo?
Szczęśliwe te niewiasty, które nie pozostawią dzieci po sobie na ten okropny czas.
Jezus po tych słowach posuwa się dalej, a ciągle słabnie tak, że nim dojdzie do miejsca Trupiej Głowy na Kalwarję, choć sam całego ciężaru Krzyża nie niesie, jeszcze dwa razy upada.
Dowlókł się na miejsce kaźni. Zatrzymano się na pagórku wapiennego kamienia., przypominającym głowę trupa.
Ta kamienna trupia głowa, ta skalista Kalwarja, to nasza dusza twarda, uśmiercona grzechem ciężkim, zakamieniała, na której wyrósł dla Jezusa Krzyż na śmierć Jego w nas.
To miejsce dlatego głównie Sanhedryn wybrał, że tędy krzyżowały się drogi, któremi pielgrzymi z Jaffy i Damaszku szli na święta do Jerozolimy.
Chodziło o to, by wszyscy, zdążający obecnie na święta, mogli widzieć, że Jezus kończy haniebnie na Krzyżu.

Jezus, stanąwszy na miejscu kaźni, popatrzył jeszcze raz na Jerozolimę, w której tyle przecudnych nauk wygłosił, tyle cudów zdziałał, tyle się napracował, by jej mieszkańców nawrócić… a wszystko bezskutecznie.
Przypominają mu się te łzy, jakie wylał nad jej zaślepieniem, i te słowa niegdyś z takiem bólem wyrzeczone: ,,Jeruzalem, Jeruzalem, ile razy chciałem cię zgromadzić, jak kokosz kurczęta, a nie chciałaś… przeto zostanie wasz dom pusty”.
W tej chwili patrzy Jezus zawsze obecny na ziemi (w Najśw. Sakramencie) i na Jerozolimę naszej duszy…
Co w niej widzi? Może takie mrowie grzechów, jak na Kalwarji wrogów.

Żołnierze tymczasem odkładają na bok oszczepy, tarcze, zrzucają płaszcze, biorą łopaty i zaczynają kopać doły pod krzyże.
Inni przygotowują odurzający napój dla skazańców. Jest to mieszanina z wina, żółci, mirry, i kadzidła.
Mirrą i kadzidłem powitali Trzej Mędrcy ze Wschodu Jezusa przy Narodzeniu i dodali złoto… Mirrą i kadzidłem, zmieszanemi z żółcią i winem żegnają Jezusa przed śmiercią i dodadzą do tego żelazne gwoździe, a gdy skona, jeszcze wepchają Mu żelazo do Serca, by już nigdy nie ożyło.
Taka jest wdzięczność ludzka!!!”

W imię Prawdy! C. D. 215

17 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Gdy szli przez miasto, widać było koło każdego domu ruch i krzątaninę, jak to bywa przed świętami. Jedni porządkowali koło domów, kobiety wyrabiały ciasto na mace, mężczyźni wynosili baryłki wina z piwnic, zabijali jagnięta młode, z kominów wychodziły dymy, dzieci bawiły się wesoło.
Był to czas najradośniejszy dla Żydów, pamiątka wyprowadzenia się z Egiptu do Ziemi mlekiem i miodem płynącej.
Wszędzie było widać radosne twarze, nawet biedacy cieszyli się, że choć teraz podczas świąt pożywią się lepiej. Radość podnosiła piękna pogoda i jasno świecące słońce wiosenne.

Koło tych domów gwarnych i wesołych posuwa się zwolna straszny orszak pogrzebowy żywego Jezusa z dwoma łotrami, w otoczeniu kapłanów i wojska.
Gwar, wrzaski towarzyszą pochodowi, więc ludzie wybiegają z domów i patrzą, co się dzieje?
Poznają Jezusa, patrzą na Niego, jak stęka pod ciężkim krzyżem, spocony, potyka się na każdym kamieniu, krew znowu ciecze z Niego, bo krzyż odnawia rany od biczowania, korona cierniowa uderza w drzewo, rani boleśnie Czoło i Głowę.
Twarz blada, oczy zaczerwienione od łez, wargi spieczone od gorączki. Nogi chwieją się przy każdym kroku, bo Krzyż strasznie ciężki. Pył z drogi siada na ranach Jezusa i pali okropnie.
Oj ciężki ten Krzyż, bo na Nim tyle grzechów, tyle zbrodni!

Niewiasty na progach domów pokazują sobie Jezusa palcami, pokrytemi mąką lub ciastem.
Jednych porywa żal, lecz tych mało, inni zaczynają z Jezusa szydzić i z tych, którzy w Niego uwierzyli.
Nazywają Go Oszustem, bo dawniej tyle cudów robił, uzdrawiał chorych, wskrzeszał umarłych…, a teraz nie umie obronić się, nie uniknie śmierci. Niektóre niewiasty chowają się i płaczą.
Wielu z gapiących się podbiega ku Jezusowi i by się przypodobać wrogom Jego, plują na Niego, przezywają Go i czem mogą, obrzucają.
Inni przyłączają się do pochodu. Idą patrzeć, jak też Jezus będzie umierał przybity do Krzyża.

-Takie święta ma nasz Jezus, takich przyjaciół, taką wdzięczność od swoich rodaków, dla których tyle cudów czynił, dla których był tak dobry.
-A jakie święta my Jezusowi zgotujemy tego roku?
Czy tegoroczne Święta Wielkanocne nie będą Świętami dla grzechów, dla chwały szatana? Zastanówmy się nad tem.
Żywy Jezus idzie na Kalwarię, na swój pogrzeb, czy i my nie sprawimy Mu pogrzebu w naszych duszach w czasie tych świąt?
Smutny pochód jeszcze nie doszedł do bramy miasta zwanej Ogrodową, gdy Jezus nagle zachwiał się silnie i upadł ciężko na ziemię razem z Krzyżem.
Twarz Jego nagle śmiertelnie zbladła jak śnieg, powieki przymknęły się, przez usta otwarte dobywa się chrapliwy oddech.

Ciężki Krzyż przygniótł Go silnie do ziemi.
Orszak zatrzymał się. Żołnierze pochylają się nad Jezusem i chcą Go dźwignąć. Na to żydzi wołają: ,,Udaje, że zemdlał”, zaczynają Go kopać i wołają, by wstawał i niósł Krzyż. Zawraca i podjeżdża oficer, patrzy uważnie na Jezusa i widzi, że tak wyczerpany, iż nie doniesie Krzyża na Kalwarię.
Rozgląda się więc, kogoby wziąć do pomocy Jezusowi.
W tym czasie szedł z pola niejaki Szymon Cyrenejczyk i z ciekawości zbliżył się, zobaczył Jezusa przywalonego Krzyżem, omdlałego.
Cyrenejczyk musiał mieć minę bardzo bolesną, kiedy oficer ocenił go, że można mu kazać pomóc dźwigać Krzyż Jezusowi.

,,Weź ten Krzyż i chodź z nami”, woła do Szymona oficer. Szymon bez ociągania się wypełnia rozkaz.
Czujecie miłość za to ku Cyrenejczekowi, a może zazdrościcie mu. Gdyby was ów oficer spytał, kto z was pomógłby Jezusowi dźwigać Krzyż, – wszyscy zgłosilibyście się.

Dźwigajcie cierpliwie te Krzyże, jakie na was kładzie cierpienie, czy to od złych ludzi, czy choroby, czy inne nieszczęścia.
Jak mamy zachować się gdy nas Bóg krzyżem nawiedzi, niech nas pouczy następujący przykład:
Pewien wcale pobożny człowiek stale narzekał przed Bogiem i przed ludźmi na ciężki krzyż życiowy.
Raz zesłał mu Bóg pouczające senne widzenie.

Oto widzi wielkie pole pokryte krzyżami. Jedne z tych krzyżów były z najdroższych kruszców i kamieni, a więc diamentowe, złote, srebrne, inne mosiężne, żelazne, a najwięcej drewnianych.
Staje Jezus koło niego i powiada: ,,Prosisz ciągle o zmianę krzyża, więc możesz sobie teraz wybrać jaki chcesz.”
Biegnie więc ucieszony do najbogatszych krzyżów i bierze najwspanialszy na ramię, ale wnet odkłada go, bo za ciężki. Bierze inny, ale też nie może go unieść.
Zawstydzony idzie między drewniane, ale i te, choć bardzo ładne, jednak też za ciężkie.
Idzie wreszcie do jednego małego i skromnego krzyżyka. Wkłada go na ramię i czuje, że ten będzie najlżejszy i najodpowiedniejszy. Wraca z nim do Jezusa i powiada: ,,Panie, ten mi najlepiej nadaje się”. Wtedy Jezus z uśmiechem boskim powiada: ,,To właśnie twój krzyż, jaki ci sam wybrałem, jako najodpowiedniejszy dla ciebie, nośże go i nie narzekaj, bo ten krzyż na pewno cię zbawi.”

Odtąd już nigdy ów człowiek nie narzekał na swój krzyż. Nieśmy i my za Jezusem taki krzyż, jaki nam On daje, a nie szukajmy innego, bo będzie na pewno cięższy.
Chrystus wynagrodził Cyrenejczekowi tę przysługę, bo jego synowi Aleksander i Rufus zostaną później biskupami. Widocznie Szymon, opowiadając w domu po powrocie z Kalwarii, co uczynił dla Jezusa, zaciekawił synów, że potem razem z nim poznali Jezusa i Jego naukę”.

W imię Prawdy! C. D. 168

31 stycznia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Szczęśliwy ten, komu została odpuszczona nieprawość,
którego grzech został puszczony w niepamięć.
Szczęśliwy człowiek,
któremu Pan nie poczytuje winy,
w którego duszy nie kryje się podstęp.
Póki milczałem, schnęły kości moje,
wśród codziennych mych jęków.
Bo dniem i nocą ciążyła
nade mną Twa ręka,
język mój ustawał
jak w letnich upałach.
Grzech mój wyznałem Tobie
i nie ukryłem mej winy.
Rzekłem: «Wyznaję nieprawość moją wobec Pana»,
a Tyś darował winę mego grzechu.
Toteż każdy wierny będzie się modlił do Ciebie
w czasie potrzeby.
Choćby nawet fale wód uderzały,
jego nie dosięgną.
Tyś dla mnie ucieczką:
z ucisku mnie wyrwiesz,
otoczysz mnie radościami ocalenia.
«Pouczę cię i wskażę drogę, którą pójdziesz;
umocnię moje spojrzenie na tobie.
Nie bądźcie bez rozumu niczym koń i muł:
tylko wędzidłem i uzdą można je okiełznać,
nie zbliżą się inaczej do ciebie».
Liczne są boleści grzesznika,
lecz łaska ogarnia ufających Panu.
Cieszcie się sprawiedliwi i weselcie w Panu,
wszyscy o prawym sercu, wznoście radosne okrzyki!” Ps 32

1 lutego 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Kiedy zbliżył się czas śmierci Dawida, wtedy rozkazał swemu synowi, Salomonowi, mówiąc: «Ja wyruszam w drogę [przeznaczoną ludziom na] całej ziemi1. Ty zaś bądź mocny i okaż się mężem! Będziesz strzegł zarządzeń Pana, Boga twego, aby iść za Jego wskazaniami, przestrzegać Jego praw, poleceń i nakazów, jak napisano w Prawie Mojżesza, aby ci się powiodło2 wszystko, co zamierzysz, i wszystko, czym się zajmiesz, ażeby też Pan spełnił swą obietnicę, którą mi dał, mówiąc: „Jeśli twoi synowie będą strzec swej drogi, postępując wobec Mnie szczerze z całego serca i z całej duszy, to wtedy nie będzie ci odjęty potomek na tronie Izraela.
Potem Dawid spoczął ze swymi przodkami i został pochowany w Mieście Dawidowym. A czas panowania Dawida nad Izraelem wynosił czterdzieści lat. W Hebronie panował siedem lat, a w Jerozolimie panował trzydzieści trzy lata.
Zasiadł więc Salomon na tronie Dawida, swego ojca, a jego władza królewska została utwierdzona”. 1 Krl 2, 1-4. 10-12

,,Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch3. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!» I mówił do nich: «Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!» Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. 13 Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali”. Mk 6, 7-13

,,Paweł, Sylwan i Tymoteusz do Kościoła Tesaloniczan w Bogu Ojcu naszym i Panu Jezusie Chrystusie. Łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa!
Bracia, zawsze winniśmy za was Bogu dziękować, co jest rzeczą słuszną, bo wiara wasza bardzo wzrasta, a miłość wzajemna u każdego z was obfituje, i to tak, że my sami w Kościołach Bożych chlubimy się wami z powodu waszej cierpliwości i wiary we wszystkich waszych prześladowaniach i uciskach, które znosicie. Są one zapowiedzią sprawiedliwego sądu Boga; celem jego jest uznanie was za godnych królestwa Bożego, za które też cierpicie. Bo przecież jest rzeczą słuszną u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, a wam, uciśnionym, dać ulgę wraz z nami, gdy z nieba objawi się Pan Jezus z aniołami swojej potęgi w płomienistym ogniu, wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną zagładę [z dala] od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego w owym dniu, kiedy przyjdzie, aby być uwielbionym w świętych swoich i okazać się godnym podziwu6 dla wszystkich, którzy uwierzyli, bo wyście dali wiarę świadectwu naszemu. Dlatego modlimy się zawsze za was, aby Bóg nasz uczynił was godnymi swego wezwania, aby z mocą udoskonalił w was wszelkie pragnienie dobra oraz czyn [płynący z] wiary. Aby w was zostało uwielbione imię Pana naszego Jezusa Chrystusa – a wy w Nim – za łaską Boga naszego i Pana Jezusa Chrystusa”. 1 Tes 1, 1-12

,,Każdy czyn Chrystusa chwałą okrywa Kościół Powszechny; ale chwałą ponad wszelką chwałę jest Krzyż. Świadomy tej prawdy powiada święty Paweł: „Nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z Krzyża Chrystusa”.