W imię Prawdy! C. D. 199

25 lutego 2024 roku

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści autorstwa ks. Leonarda Goffina:

,,Na jakiej górze nastąpiło Przemienienie Pańskie?
Według dawnych podań nastąpiło ono na górze Tabor w Galilei, o kilka mil od jeziora Genezaret i Nazaretu oddalonej.

Czemu Chrystus chciał się na górze Tabor przemienić w obec uczniów?
Ewangelia św. opowiada, że Pan Jezus na sześć dni przedtem przepowiedział apostołom jasno i wyraźnie nie tylko Swą mękę i śmierć, ale i zmartwychwstanie. Uczniowie nie mogli tego pojąć, iżby Syn Boży mógł być tak poniżony ; ztąd było się można lękać, że rzeczywiście Jego męki i zgon zniweczą w nich wiarę w Bóztwo Jego. Otóż Przemienienie miało ich utwierdzić w tej wierze. Utwierdzenie to nastąpiło 1.w skutek tegoż przemienienia, w którem człowieczeństwo Jego zajaśniało promieniem Bozkości. 2.Sam Ojciec niebieski odezwał się, że Pan Jezus jest Synem Bożym. 3.Dwóch najwyższych świadków dawnego zakonu pojawiło się na górze, Mojżesz i Eliasz. Było to dowodem dla uczniów, że obaj są tylko sługami i wysłańcami, a Jezus Panem o końcu, jaki Go czeka w Jerozolimie, tj. o męce, śmierci i zmartwychwstaniu, Stwierdzili więc to, co uczniom oświadczył sam Pan Jezus. 5.Z przemienionego Jezusa spłynął potok szczęścia na uczniów, i to tak wielki, że Piotr nie mógł się wstrzymać od słów: ,,Panie! Dobrze nam tutaj, zbudujmy tu trzy szałasy.” – Ta wielka tajemnica objawienia powinna nas umocnić w wierze w Bóztwo Jezusa, i utwierdzić nas w pragnieniu i nadziei dostąpienia własnej chwały. Przemienienie bowiem Jezusa jest dla wszystkich, którzy idą w ślad Jego cierpień, celem ziemskiej wędrówki i obrazem ich wiekuistego przemienienia.

Czemu Pan Jezus zakazał uczniom Swoim opowiadać o Swem przemienieniu przed zmartwychwstaniem?
Święty Chryzostom odpowiada na to pytanie, jak następuje: ,,Mieli milczeć; gdyż im większeby opowiadano dziwy o synu człowieczym, tem trudniej byłoby niejednemu w niej uwierzyć, a zgorszenie ze śmierci krzyżowej byłoby się wskutek tego zwiększyło.” Gdyby trzej apostołowie byli opowiadali ludziom o przemienieniu Jezusa i poświadczeniu Jego Bóztwa, gorzka i zelżywa śmierć Chrystusa byłaby dla niedowiarków i półwiernych kamieniem obrazy. Aby temu zgorszeniu zapobiedz, nakazał Pan Jezus apostołom tymczasem milczeć i wtedy dopiero cud widziany rozgłaszać, gdy zmartwychwstanie Jego utwierdzi i innych na zawsze w wierze.

Afekt. Panie Jezu! Niechaj rozważanie rozkoszy niebieskich, jakie nas czekają, przyciągnie nas do Ciebie, abyśmy w sporze duchownym nie ulegli, lecz za przyczyną Twej łaski zwycięztwo odnieśli i niezwiędłą koronę uzyskali”.

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Pan ukazał przed wybranymi świadkami swoją chwałę i tę postać cielesną, którą dzielił wspólnie z innymi, rozjaśnił takim blaskiem, że Jego twarz stała się podobna do blasku słońca, a szaty dorównywały bieli śniegu.
W przemienieniu Chrystusa chodziło głównie o to, aby z serc uczniów usunąć zgorszenie krzyża i by uniżenie dobrowolnie przyjętej męki nie zakłóciło wiary tych, którym została objawiona wspaniałość ukrytej godności.
Z nie mniejszą też troską podbudowywał Pan swoim przemienieniem nadzieję Kościoła świętego w tym celu, by całe ciało Chrystusowe dowiedziało się, jaką zostało obdarowane mocą przemiany, i aby wszystkie jego członki mogły się spodziewać udziału w tej chwale, którą wcześniej rozbłysła Głowa.
Powiedział już o tym sam Pan, gdy mówił o majestacie swojego przyjścia: „Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego”. To samo głosi św. Paweł Apostoł: „Sądzę, że utrapienia obecnego czasu nie są godne przyszłej chwały, która się ma w nas objawić”. I znowu: „Umarliście i życie wasze jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, życie wasze, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale”.
W cudzie przemienienia, który miał utwierdzić apostołów i doprowadzić ich do wszelkiej wiedzy, kryje się jeszcze inne pouczenie.
Oto bowiem w czasie jego trwania ukazali się Mojżesz i Eliasz (to znaczy Prawo i prorocy) rozmawiający z Panem, aby w obecności owych pięciu mężów dopełniło się jak najprawdziwiej to, o czym powiedziano: „Na słowie dwóch albo trzech świadków opiera się cała sprawa”.
Cóż jest bardziej stałego i mocniejszego od słowa, w którego przepowiadaniu brzmi trąba Starego i Nowego Testamentu, a z nauką Ewangelii rozbrzmiewają wspólnie instrumenty starodawnych obietnic?
Przystają bowiem nawzajem do siebie stronice obydwu przymierzy i Ten, którego wcześniejsze znaki obiecywały pod zasłoną tajemnic, ukazuje się teraz wyraźny i przejrzysty w blasku obecnej chwały. Albowiem jak powiedział św. Jan: „Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska zaś i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa”. W Nim stała się rzeczywistością obietnica zawarta w prorockich figurach i dopełniło się to wszystko, ku czemu zmierzały nakazy Prawa, ponieważ On przez swoją obecność stwierdza prawdę przepowiedni, a łaską swoją czyni możliwym zachowywanie przykazań.
Niechże więc przez głoszenie świętej Ewangelii utwierdzi się wiara wszystkich chrześcijan i niechaj nikt się nie wstydzi Chrystusowego krzyża, przez który świat został odkupiony. Z tego też powodu niech się nikt nie boi cierpieć dla sprawiedliwości ani niech nie wątpi w osiągnięcie obiecanej nagrody, ponieważ przez pracę zdąża się do wytchnienia i przez śmierć do życia. Skoro Chrystus przyjął na siebie całą słabość naszej nędzy, z Nim razem zwyciężymy to, co On zwyciężył, i otrzymamy wszystko, co nam obiecał, jeśli tylko będziemy trwać w wierze i miłości względem Niego.
Zarówno bowiem w zachowywaniu przykazań, jak i w znoszeniu przeciwności winien w naszych uszach brzmieć uprzedzający głos Ojca: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”. św. Leon Wielki

W imię Prawdy! C. D. 198

24 lutego 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Pisma świętego:

,,W one dni mówił Mojżesz synom Izraela: ,,Jeżeli strzec będziecie rozkazań, które ja wam przykazuję, i czynić je będziecie, że będziecie miłowali Pana, Boga waszego, i chodzili wszystkimi drogami Jego, trzymając się Go, wytraci Pan wszystkie te narody przed obliczem waszym i posiądziecie je, chociaż są większe i mocniejsze niźli wy. Wszelkie miejsce, na które stąpi noga wasza, wasze będzie. Od puszczy i od Libanu, od rzeki wielkiej Eufratu aż do morza zachodniego będą granice wasze. Żaden nie stanie przeciwko wam, strach wasz i bojaźń puści Pan, Bóg wasz, na każdą ziemię, którą deptać będziecie, jako wam powiedział Pan, Bóg wasz”. Pwt 11, 22-25

,,W one dni modlitwę czynili wszyscy: kapłani, gdy się ofiara dokonywała, przy czym Jonata zaczynał, a inni odpowiadali. A modlitwa Nehemiaszowa takowa była: ,,Panie Boże, wszystkich stworzycielu, straszliwy i mocny, sprawiedliwy i miłosierny, który jesteś sam dobrym królem, sam szczodrobliwy, sam sprawiedliwy i wszechmocny i wieczny; który wybawiasz Izraela ze wszego złego; któryś uczynił ojców wybranymi i poświęciłeś ich, przyjmij ofiarę za wszystek lud twój izraelski, i zachowaj cząstkę twą i poświęć. Zgromadź rozproszenie nasze, wybaw tych, którzy są w niewoli u pogan, a wejrzyj na wzgardzonych, aby poznali poganie, żeś Ty jest Bóg nasz”. ( 2 Mch, 1, 23-27)

,,Zmiłuj się nad nami, Boże wszystkiego stworzenia, a wejrzyj na nas i ukaż nam światłość zmiłowania twego; i ześlij strach twój na pogan, którzy Cię nie szukali, aby poznali, iż nie ma Boga, jeno Ty, i żeby opowiadali wielkie dzieła twoje. Podnieś rękę twą na obce narody, aby oglądały moc twoją. Bo jakoś przed oczyma ich pokazał swą świątobliwość na nas, tak przed oczyma naszymi będziesz uwielbiony w nich, aby Cię poznali, iż nie masz Boga oprócz Ciebie, Panie. Wznów znaki i powtórz cuda! Uwielb rękę i prawe ramię! Wzbudź zapalczywość i wylej gniew! Zgładź przeciwnika i utrap nieprzyjaciela! Przyspiesz czas i pomnij na koniec, aby wysławiano dziwne dzieła twoje, Panie, Boże nasz”. (Mdr 36, 1-10)

,,Onych dni Anioł Pański zstąpił z Azariaszem i towarzyszami jego w piec i wyrzucił płomień ogniowy z pieca i uczynił jakoby wiatr z rosą przewiewający wśród pieca, a na zewnątrz płomień podnosił się na czterdzieści dziewięć łokci, a wypadłszy, spalił tych, co blisko pieca byli z pomiędzy Chaldejczyków, sług królewskich, którzy podniecali ogień. Ale ogień nie dotknął żadnego z trzech Hebrajczyków, żadnej szkody im nie uczynił ani żadnego zła. Wtedy Ci trzej jakby jednymi usty chwalili i wysławiali Boga w piecu, mówiąc:
,,Błogosławiony jesteś, Panie, Boże ojców naszych: i chwalebny i sławny na wieki (…)” (Dn 3, 47-52)

,,Bracia! Prosimy was karzcie niespokojnych, pocieszajcie małodusznych, podtrzymujcie niemocnych, cierpliwymi bądźcie dla wszystkich. Patrzcie, aby kto złem za złe komu nie oddawał, ale co dobre jest, to zawsze pilnie czyńcie jeden drugiemu i wszystkim. Zawsze się weselcie. Bez przestanku się módlcie. We wszystkim dzięki czyńcie, albowiem taka jest wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was wszystkich. Ducha nie gaście. Proroctw nie lekceważcie. A wszystkiego doświadczajcie; co dobre jest, tego się trzymajcie. Od wszelkiego rodzaju zła się wstrzymujcie. A sam Bóg pokoju niech was we wszystkim uświęci, aby cały duch wasz i dusza i ciało bez nagany na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa było zachowane”. (1 Tes 5, 14-23)

,,Onego czasu wziął Jezus Piotra i Jakuba i Jana, brata jego, i wyprowadził ich na górę wysoką osobno. I przemienił się przed nimi. A oblicze jego rozjaśniało jako słońce, a szaty jego stały się białe jak śnieg. A oto ukazali im się Mojżesz i Eliasz, z Nim rozmawiający. A odpowiadając Piotr, rzekł do Jezusa: Panie! Dobrze jest nam tu być; jeśli chcesz, uczyńmy tu trzy przybytki, tobie jeden, Mojżeszowi jeden, i Eliaszowi jeden. Gdy on jeszcze mówił, oto obłok jasny okrył ich. A oto głos z obłoku mówiący: Ten jest Syn mój miły, w którym sobie dobrze upodobałem, jego słuchajcie. A usłyszawszy uczniowie, upadli na twarz swoją, i bali się bardzo. I przystąpił Jezus, i dotknął się ich, i rzekł im: Wstańcie, a nie bójcie się. A podniósłszy oczy swe, nikogo nie widzieli, jeno samego Jezusa. A gdy zstępowali z góry, przykazał im Jezus, mówiąc: Nikomu nie powiadajcie widzenia, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie”. (Mt 17, 1-9)

W imię Prawdy! C. D. 197

23 lutego 2024 roku

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści w książce pt. ,,Zakazana polskość świętego Piusa X”:

,,W tym momencie oddajmy głos. Ks. kard. Janowi Puzynie, najważniejszemu uczestnikowi konklawe. Sporządził on własnoręczną notatkę o dramaturgii tego wydarzenia i jego końcowym wyniku. Nie mógł jej znać ani ks. S. Momidłowski, ani pismo ,,Katolik”, relacjonujące z dnia na dzień przygotowania do konklawe, jego przebieg i wynik końcowy. Odnaleziono ją wiele lat później w Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej na Wawelu, a opublikował ks. Jacek Urban. Do tego momentu za najbardziej dokładne źródło uznawano relację kardynała Puzyny przekazaną ks. Edwardowi Komarowi. Zapis kard. J. Puzyny był lakoniczny, utrzymany w stylu starych telegramów. Ujawni zakulisowe zabiegi w ciszy kardynalskich pomieszczeń, przypominając siłowe przeciąganie liny. Oto notatka kard. Puzyny:
,,Ku wiecznej pamięci – dla wyświecenia prawdy.
Konklawe rozpoczęliśmy dnia 31 lipca 1903 w piątek o godzinie 5-tej od Veni Creator w Kaplicy Paulińskiej, skąd udaliśmy się parami do Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie przemawiał kard. Oreglia. Przysięga – adoracja Najświętszego Sakramentu, wieczerza wspólna, pod nr 34, widok na plac św. Piotra.
1 sierpnia. Medytacja w kaplicy Paulińskiej o 7-mej wspólna Komunia św. w kaplicy Sykstyńskiej. Mszę św. miał kard. Seratino Vanutelli, o 9.30 posiedzenie – modlitwa, wylosowanie skrutatorów, infirmorów, głosowanie, rodzaj przysięgi, złożenie kartek, z głosem do kielicha. Kard. Rampolla 27, Gotti 17, Sarto 7. Kard. Oreglia zapowiedział, że akcesu nie będzie. Zebranie 7 kardynałów u mnie. Adoracja Najświętszego Sakramentu w kaplicy Paulińskiej, brewiarz. O 16.30 wspólne posiedzenie: R[ampolla] 29, G[otti) 16, S[arto] 10. Byłem u kard. Oreglii zwracałem [uwagę] na niewłaściwą kandydaturę R[ampolli]. Kard. Or[eglia] jest za G[ottim]. U mnie narada, mam w niedzielę rano być u kard. Oreg[lii] i oddać protest-ekskluzywę rządu przeciw wyborowi R[ampolli].
2 sierpnia, niedziela. Miałem Mszę św. o 6.15 w kaplicy Paulińskiej przed ołtarzem Najświętszej Maryi Panny. Byłem u kard. Oreg[lii], który odmówił przyjęcia pisma protestującego (veto) przeciw wyborowi R[ampolli], później odwiedziłem kard. Ramp[ollę], któremu powiedziałem, że wniosę protest przeciw jego wyborowi. Byłem u abp. Mer[r]y de la Vall. Msza św. w kaplicy Sykstyńskiej. Posiedzenie R[ampolla] 29, G[otti] 9, S[arto] 21. Po ogłoszeniu wyniku głosowania odczytałem deklarację z protestem (veto) przeciw wyborowi kard .Ramp[olli]. Wielu kardynałom poddawałem myśl, że przyszły Papież winien być pobożny, wielkiego serca dla wszystkich narodów, rozumiejący pracę biskupa diecezjalnego: małe, wielkie seminaria, misje, wizyta pasterska. Polityka środek – nigdy cel rządów. Posiedzenie o 17 godzinie. Kardynał Perraud wystąpił z mową przeciw wniesionej ekskluzywie. R[ampolla] 30, S[arto] 24, G[otti] 6, Oreg[lia] 2. Poznałem kard. Sarto.
3 sierpnia, poniedziałek. Msza św. o 6-tej w kaplicy Paulińskiej. Posiedzenie o 9.30 – przemówienie R[ampolli] przeciw mej deklaracji. Nin nie wspomniał w przemówieniu, że poprzednio byłem u niego – mały człowiek. Agitacja za kard. R[ampollą] (Vives, Mathieu, Steinhuber). S[arto] 27, R[ampolla] 24. Kardynał Sarto w ładnym, ciepłym przemówieniu dziękuje za oddane mu głosy, wyboru nie przyjmuje. Poszedłem z kard. Sarto do Kaplicy Paulińskiej. Posiedzenie o 17. S[arto] 35, R[ampolla] 16, G[otti] 7. Kard. Satolli oznajmił, że kard. S[arto] wybór przyjmie. Byłem u kard. Koppa i Fischera.
4 sierpnia, [wspomnienie] św. Dominika. Msza św. w Kaplicy Paulińskiej. O 9.30 w kaplicy Sykstyńskiej; posiedzenie. S[arto] 50, R[ampolla] 10, G[otti] 2. Kardynał Sarto poszedł się ubrać w białą sutannę. Oznajmił, że obiera imię Piusa X. Zaraz w kaplicy Sykstyńskiej złożyliśmy hołd Piusowi X, który poprzedzony przez kardynałów dał z logii bazyliki benedykcję do wnętrza bazyliki św. Piotra zebranym wiernym. Głos ładny, silny. Poczem godzinę w kapie jedwabnej, fioletowej składaliśmy hołd po raz drugi w kaplicy Sykstyńskiej Piusowi X (w kapie czerwonej i mitrze). Ściskał i błogosławił. Na sesjach w czasie konklawe kardynałowie byli ubrani we fioletową sutannę, mucet.
4 sierpnia o godzinie 6.30 wyjechaliśmy z Watykanu”.

*

,,Jakiemi uczuciami przejętem było serce Piusa X dla Wenecyan, dowodem najlepszym pierwsze spotkanie się z nimi zaraz po wyborze. Jeszcze w dzień wyboru, wieczorem, udała się z Wenecyi do Rzymu deputacya duchowieństwa, przedstawicieli stowarzyszeń katolickich i przyjętą została przez Ojca św. mimo jego znużenia, niedługo po swojem przybyciu. Wzruszającą była ta chwila, gdy papież zobaczył u stóp swoich świadków dziewięcioletniej swej pracy w ukochanej stolicy weneckiej; jak opowiada naoczny świadek, proboszcz kościoła ,,dwunastu Apostołów” we Wenecyi, pierwszem powitaniem było – długie łkanie i płacz serdeczny; pierwszy przyszedł do siebie papież i jak ojciec do dzieci odezwał się : ,,złóżcie tę ofiarę, jak i ja musiałem ją złożyć. Módlcie się za mną, bo ciężkim jest krzyż, który Bóg złożył na me ramiona. Wiecie o tem dobrze, jak was kocham. Błogosławię was, wasze rodziny, błogosławię ubogich i chorych”. Ostatnie słowa mógł wyrzec tylko człowiek, którego troską główną przez lata długie stanowili ubodzy, chorzy, opuszczeni”.

W imię Prawdy! C. D. 196

23 lutego 2024 roku

W tym dniu przeczytałem również ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Wydanie świętego Maksymiliana w ręce oprawców”:

,, – Czy święty Maksymilian mówił z bratem o tych, którzy chcieli go wydać?
– W czasie dyktowania książki robił przerwy na kontemplację i modlitwę. Pewnego dnia powiedział: ,,Ktoś jest bardzo zawzięty na klasztor i oskarża go przed Niemcami”. Zrozumiałem, dlaczego mówił nam, abyśmy byli gotowi na wypadek aresztowania czy wysiedlenia. Spakowaliśmy węzełki. Uderzyło mnie, że święty Maksymilian kazał mi się modlić nie za nas, zagrożonych, tylko za tamtą duszę, by nie zginęła. Potem zrozumiałem, że nie zostaliśmy powołani, by troszczyć się o siebie.

– W medytacjach świętego Maksymilian znalazłem dwa zdania: ,,Skarbem są bracia krzyżujący, kochaj ich”. ,,Źli czyszczą dobrych”. Czy to, że święty Maksymilian modlił się za tych, którzy go wydali, mogło do nich dotrzeć?
– Nie wiadomo. W jednym wypadku może tak.
– Szczególnie interesował się nimi? Może dlatego, że byli narzędziami w jego postanowieniu świętości? Agent jest zależny od osoby inwigilowanej. W wypadku świętego Maksymiliana uzależnienie było głębsze, choć im się zdawało, że zależą wyłącznie od gestapo.
– Myśl jest dobra, tylko powierzchowna. Święty Maksymilian, jeśli bez ich wiedzy nadawał kierunek ich pracy, to tylko po to, by skupić na sobie ich raporty.
– Widać to w rozmowie z Lemkiem, którego całkowicie odseparował od dostępu do braci i skierował jego uwagę na siebie.
– Tak samo inne osoby przyjmował sam. Podobnie, gdy odrzucał ostrzeżenia, to było formą wpływania na sytuację.
– Gdy zaczynała się modlitwa za tych, którzy go wydawali, czy święty Maksymilian wymieniał ich imiona, nazwiska i skąd się wzięła wiedza brata?
– Nie wymieniał nawet imion, a ja nie mogłem zadawać pytań mojemu gwardianowi”.

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści w książce pt. ,,Zakazana polskość świętego Piusa X”:

,,Miłe bardzo spotkanie czekało ks. Sarto w seminarium w Treviso, gdyż rektorem zakładu był ks. Piotr Jacuzzi, dawny wikary z Riese, któremu nowy spirytualny tyle zawdzięczał i z którym łączyły go węzły tak ścisłej przyjaźni. Towarzystwo drogiego opiekuna lat młodocianych, praca nad młodzieżą, którą ks. Sarto zawsze tak bardzo kochał, trudna wprawdzie i nieraz bardzo uciążliwa, ale miła niezmiernie, myśl, że pracą swoją bliźnim dużo dobrego sprawić może – uprzejmniać miały ks. Sarto przeniesione ze Salzano na grunt obcy dotychczas i nieznany. A posilenia potrzebował takiego bardzo; zawsze pokorny, ceniący siebie bardzo nisko, lękał się, czy nowym obowiązkom podoła; dowodem najlepszym – pierwsze przemówienie, jakie miał do kleryków, jako ich nowy ojciec duchowny. ,,Sądzicie może – mówił – że przychodzę do was z doświadczeniem, nabytem przez długoletnią pracę wśród uczącej się młodzieży, z głębokiemi wiadomościami w ascezie i w teologii, z darem wymowy wybitnym, tak uzdolniony, abym wam mógł z całą pewnością drogę wskazywać, po której was Bóg prowadzić pragnie; oświadczam wam otwarcie, że z tego wszystkiego nic nie posiadam; jestem tylko biednym proboszczem wiejskim, którego tutaj sprowadziła Wola Boża; a skoro już sam Pan tak chciał, więc i wy musicie z tem się pogodzić i słuchać nauk biednego wiejskiego proboszcza i wybaczyć, jeżeli powierzyli mnie, tak niegodnemu i nieuzdolnionemu”

Wnet jednak nowy ojciec duchowny umiał zjednać sobie serca wszystkich wychowanków przez swoją, tak sobie wrodzoną prostotę, przez nauki proste, niewyszukane, w których zupełnie nie zabawiał się w żadne subtelne roztrząsania, lecz w sposób praktyczny gotował młodych lewitów do życia, jakie kiedyś wieść mieli wśród zepsutego świata. Zawsze łagodny i pełen słodyczy, z całą surowością występował przeciw obłudzie, pochlebstwu i przeciw fałszywemu wstydowi, który jest taką przeszkodą, gdy chodzi o mężne wyznawanie wiary, lub o wierność dla obowiązku”.

*

,,Sprawiedliwość wreszcie zwyciężyła; po dwóch latach i ośmiu miesiącach od śmierci kardynała Agostiniego rząd włoski ustąpił i dnia 5 września 1894 r. udzielił swego ,,exequatur” bulli papieskiej, mianującej kardynała Sarto patryarchą weneckim, w dniu, w którym Wenecya święci uroczystość jednego z największych swych synów, św. Wawrzyńca Giustiniani, pierwszego biskupa weneckiego, który piastował godność patriarchy.

Nowy patryarcha mianowany już dawno przez Ojca św., dziś, przez ustępstwo rządu włoskiego mając otwarte wnijście do swej owczarni, dzień 24 listopada 1894 r. naznacza jako dzień przybycia swego do Wenecyi, a tymczasem w gorących słowach zwraca się w liście pasterskim do swej dyecezyi nowej, podając w nim niejako program całej swej działalności; nie zakrywa przed sobą trudności, na jakie miał natrafić, wie, jak smutnym jest – ogólny stan w Kościele, dlatego jako zadanie stawia sobie i wiernym – powrót do Ewangelii we wychowaniu, w życiu rodzinnem, w stosunkach społecznych, jednem słowem już przy objęciu dyecezyi weneckiej, jako program swej pracy stawia to samo, co w dziewięć lat potem stanowić będzie myśl zapowiednią papieskich rządów: ,,omnia instaurare ich Christo” – ,,wszystko odnowić w Chrystusie”. W osobnem orędziu zwraca się do kapłanów dyecezyi mantuańskiej i weneckiej, wskazuje im na niebezpieczeństwa zagrażające wierze, Kościołowi, wzywa do pracy usilnej, gorliwej na każdym polu, przestrzega, by się nie zrażali ironią pism humorystycznych, obelgami dzienników politycznych, napaściami i czynnemi nawet zniewagami, bo w czasach dzisiejszych kapłan musi być przygotowanym na wszystko, i mimo przeciwności, oszczerstw, zniewag osobistych, powinien wytrwać w swojem posłannictwie i przed niczem się nie ugiąć”.

W imię Prawdy! C. D. 195

22 lutego 2024 roku

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Popiełuszko, będziesz ukrzyżowany”:

,,Dni po zaginięciu księdza Jerzego należy uznać za moment załamania się psychozy stanu wojennego wywołanej przez terror. Czuwanie gromadziło dziesiątki tysięcy (wiedziała o tym CIA na podstawie danych satelitarnych), pogrzeb zgromadził setki tysięcy. 350 tysięcy – jak chcą jedni, 500 tysięcy, jak udowadniają drudzy na podstawie zdjęć robionych przez samoloty komunistów i satelity – zebrało się bez lęku na pogrzebie bohaterskiego księdza.

Uczestnicy pogrzebu mieli poczucie, że stykają się z jedną największych zbrodni, jakich dokonał reżim moskiewski w Polsce, ze zbrodnią półwiecza, która nigdy nie będzie zapomniana. Przemówił prymas Polski i Lech Wałęsa, uznany przez komunistów za już nieistniejącego. Milicjanci zamiast bić, zabijać, dbali o bezpieczeństwo wrogich im tłumów, a może i własne, gotowe bronić samych siebie, nie okazując nienawiści do tłumów. Przekonali się, że są one od nich liczniejsze i że kiedyś może będą musieli przed nimi zdać sprawę ze swojego postępowania. Ksiądz Jerzy swoją śmiercią zadał cios terroryzmowi komunistycznemu. Nastąpiło załamanie się strachu. I choć to zwycięstwo zostało zaprzepaszczone przez negocjatorów na ulicy Zawrat, w Magdalence i przy ,,okrągłym stole”, przez zabranianie robotnikom strajku w ważnym momencie 1986 i 1989 roku, zwycięstwo księdza Jerzego – moim zdaniem – uświadomiło komunistom, że należy postarać się o legalizację swojej władzy, co zrealizowali, gdy do władzy doszedł Gorbaczow, który nakazał im takie postępowanie.

Mordercy, nim księdza Jerzego zabili, liczyli na to, że da się tego uniknąć dzięki zastraszeniu. Jak ongi Bock, który żegnał świętego Maksymiliana, wstrzykując mu fenol, słowami: ,,Teraz ci będzie lżej na drodze do wieczności”, także funkcjonariusze SB lubowali się w aforyzmach, metaforach i alegoriach. Telefonowali całe miesiące, powtarzając natrętnie jak katarynka, kwestię: ,,Będziesz ukrzyżowany”.”

*

,,Naród polski nie nosi w sobie nienawiści, i dlatego zdolny jest wiele przebaczyć, ale tylko za cenę powrotu do prawdy. Bo prawda i tylko prawda jest pierwszym warunkiem zaufania. Naród tak boleśnie doświadczony już nie uwierzy żadnym gołosłownym deklaracjom”.

W tym dniu przeczytałem również ważne dla mnie treści w książce pt. ,, Wydanie świętego Maksymiliana w ręce oprawców”:

,,- Podobieństwa wynikały ze ścisłego naśladowania Chrystusa przez ojca Maksymiliana, więc i to co zwracało się przeciw niemu też się upodobniło – powiedział brat Arnold.
– Czy brat powie, kim byli ci Judasze?
– bardzo mnie pan zjednał swoim wywodem, ale nie nadszedł czas, bym panu powiedział, co jest wiadome w tej sprawie.
– Kiedy ten czas nastąpi? – spytałem.
– Trzeba czekać i być cierpliwym – odrzekł franciszkanin.

Odpowiedź brata Arnolda za zakaz poszukiwania na własną rękę. Choć nie wiedziałem, czy brat Arnold wprowadzi mnie kiedykolwiek na drogę poznania historii wydania świętego Maksymiliana w ręce oprawców, i choć nie znałem przyczyny tego zakazu, postanowiłem go nie łamać.

– Trzydzieści lat temu, ten sam czas. Żniwa w Oświęcimiu. Można zjeść kilka ziarenek zboża. Przy wieczornym apelu okazuje się, że brak jednego więźnia z bloku 14A. Wszedł w zboże i wyludnioną wokół obozu okolicą odszedł tak daleko, że pościg go nie dosięgnął. Noc, dzień i noc staliśmy, czekając na selekcję do bunkra głodowego na śmierć, co było karą za ucieczkę więźnia dla tych, którzy zostali – zaczął Gajowniczek.

Niektórzy SS-mani noc spędzili z nami, bijąc. Rósł stos nieprzytomnych. Zaczęła się wybiórka. Liczyliśmy, na kogo wypadnie. Oko Fritzscha padło na mnie, potem wskazał ręką i wiedziałem, że po mnie, i rzeczywiście wypowiedziałem te słowa: ,,Mam żonę i dzieci, żal mi ich, że je osierocę”.

Nagle ruch: jakiś więzień wystąpił z szeregu przede mną, zdjął czapkę przed Fritzschem, a on pyta, czego więzień chce, więzień odpowiada: ,,On ma żonę i dzieci, ma dla kogo żyć, ja jestem samotny i chcę umrzeć za niego”. ,,Za którego ty chcesz iść więźnia?” – zapytał Fritzsch. ,,Za tego” – odwrócił się więzień. Patrzył na mnie. Poznałem, że jest to ojciec Kolbe. Mnie kazano wstąpił do szeregu na jego miejsce, a jemu na moje. Jak to się stało, że Fritzsch usłuchał więźnia – nigdy tej zagadki się nie wyjaśni. Nie wierzyłem sobie, że znów będę żył.

– Powiedział pan ,,znów”. Od tej chwili – jak pan żyje?
– w tym życiu czekały mnie zaraz straszliwe chwile… przechodziłem tyfus.
– Czy nie przeklinał pan tego, że pan żył?
– O, nie. Bardziej jeszcze chciałem żyć, żeby nie zmarnowała się ofiara ojca Kolbe, chroniłem siebie dwa razy bardziej. W ten sposób ratował mnie drugi raz. On mi jeszcze dodawał siły, myślę, że już z nieba. Jak mogłem zaprzepaścić jego życie? On przeznaczył je, żebym żył z moją żoną i cieszył się synami. Do nich szedłem przez lasy pod Schwerinem w czasie ewakuacji: dwanaście dni nie dano nam jeść ani pić. Żywiliśmy się trawami i pokrzywami. Były upały i one były suche. Potem wojska amerykańskie przeszły przez nas. Kazali nam wstać i iść. Poszedłem. Zapisałem się na transport do Polski i wróciłem.

– Potem minęło dwadzieścia pięć lat życia?
– Bez burz, wielki okres spokoju, żadnych zdarzeń.
– Żadnych?
– Nic, zupełnie nic się nie zdarzyło. Rozpoczęło się to życie w Brzegu, nie chcieliśmy wracać do Warszawy, do wspomnień. Przyjechaliśmy tu za kuzynką. ,,Przywiozłaś mnie do miasta umarłych. Tu umarli tylko mieszkają” – powiedziałem żonie. Może trzy tysiące ludzi tu było, łącznie z Niemcami, którzy wyjeżdżali. Miasto zdruzgotane. Ja pracowałem w administracji, żona w handlu. Nie zdobyliśmy wysokich stanowisk ani godności, ani odznaczeń. Nie dokonaliśmy niczego. Pracowałem w opiece społecznej. Jak tylko przyjechaliśmy, garnęli się do nas Niemcy, mały chłopiec, który stracił ojca na froncie, Manfred. Dawaliśmy mu chleb. Kiedy odjeżdżali do Niemiec, przyniósł prezent: tacę z kieliszkami, obiecał pisać, ale wiedzieliśmy, że nigdy nie napisze ani się nie zobaczymy”.