Jak jest napisane u proroka Izajasza: „Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: «Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego»”.
Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swoje grzechy. Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. I tak głosił: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym”. Mk 1, 2-8
Wyobraź sobie pustynię, Jana Chrzciciela w ubogim stroju, który żywi się szarańczą i miodem leśnym oraz te tłumy, które do niego przychodzą, a nawet wyznają swoje grzechy… Co miał w sobie ten człowiek? … Czym zbudował tak wielki autorytet i zaufanie, że ludzie wyznawali mu swoje grzechy?… BYŁ ŚWIADKIEM… Głosił to, czym żył… A fundamentem jego misji było uniżenie przed Bogiem.
Czy marzysz o takim autorytecie?…. Nie wiem, czy jesteś księdzem, nauczycielem, rodzicem, czy uczniem – jeśli chcesz ludziom coś głosić – musisz tym żyć. Ja osobiście mam dzisiaj pragnienie, by nic ludziom już nie mówić – tylko być świadkiem i mieć żywą relację z Jezusem Chrystusem… Ludzie sami przychodzą do takich świadków. Nie trzeba nikomu na siłę pomagać.
Człowiek natomiast ma w sobie taką nieuporządkowaną skłonność do prostowania ścieżek rodziców, nauczycieli, kolegów, przyjaciół, czy rządu, a najciężej jest mu prostować swoje serce. Myślę, że osoba, która w 100 % wyprostowałaby swoje serce nie oceniałaby już nikogo, ponieważ znałaby swoją biedę i nędzę przed Bogiem, a tym samym miejsce w szeregu – tak jak św. Jan Chrzciciel.
Proszę Cię dzisiaj Panie – prostuj ścieżkę mojego życia. Tak mnie skrusz, tak mnie złam, byś został tylko Ty, byś został tylko Ty…