W imię Prawdy! C. D. 418

8 lipca 2024 roku

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Wyjaśniwszy w poprzednich ustępach naturę i podział zachwyceń i porwań, musimy się następnie zająć sprawą trudniejszą i mozolniejszą, tj. odróżnieniem zachwytów naturalnych i szatańskich od nadnaturalnych i Boskich. Podstępy szatańskie są bowiem niezliczone, mrzonki wyobraźni są przeróżne, a drogi Boże są niedocieczone tak, że niedoświadczeni – do których siebie zaliczam – nie zdołają ich poznać.
Stąd też wypływa wniosek, żeby się wyrokowało bardzo wątpliwie i fałszywie w tym względzie, gdyby się nie opierało na cudzym doświadczeniu. Słusznie bowiem powiada Ryszard: ,,Najlepiej uczy nas w tej mierze doświadczenie tych ludzi, którzy pełność onej mądrości nie tyle z nauki cudzej, ile raczej z własnego doświadczenia posiedli”. Z ich tedy dzieł zaczerpnąłem pewne prawidła, według których nie trudno będzie odróżnić prawdę od fałszu, byleby nie wyrokować na podstawie jednego lub drugiego prawidła wziętego odrębnie, lecz na podstawie kilku razem zebranych.

1.Osłupienie naturalne, pochodzące z zawrotu głowy, z katalepsji lub z innej choroby, lekarze zdołają bez wszelkiej trudności rozpoznać po objawach ukazujących się na ciele chorego. Również z temperamentu można z pewnością wnosić o jakości zachwycenia, bo np. ludzie temperamentu melancholicznego zwykli się tak głęboko zatapiać w jednej myśli, że łatwo zapominają o innych. Tak samo ludzie pozostający pod gwałtownym uczuciem miłości lub pragnienia czy przygnieceni nawałem boleści lub smutku tak się zwykli wyłącznie temu oddawać, że od zmysłów odchodzą, jakoby popadali w zachwycenie.
Atoli prawie niepodobna, by w tego rodzaju osłupieniu nie pozostała władza w żadnym zamyśle. Słusznie też z własnego doświadczenia powiada Kajetan: ,,Częste objawy zachwytów u osób chorobliwych pochodzą pierwotnie z dobrowolnego zastanawiania się nad własnym stanem; następnie przyzwyczajenie przechodzi w naturę, tak iż wbrew woli takiej osoby zachwyty przychodzą. Dowodem tego jest owa okoliczność, że jeżeli się całą siłą ducha zajmą przez dłuższy czas innymi myślami, uwalniają się od powyższych przypadłości”.

2.Z tego wynika, że u osób początkujących w życiu duchowym należy rozpoznawać zachwycenia bardzo oględnie. Albowiem dusza słaba, oddając się zbyt usilnie rozważaniu spraw Bożych, do czego nie była dawniej przyzwyczajona, tak się niekiedy przejmuje ich nowością i słodyczą, że o wszystkim innym zapomina i zda popada w zachwycenie. Jak upojenie zwykło pochodzić z większej mocy wina, lub ze słabości głowy, tak też i zachwycenie przydarza się niekiedy początkującym wskutek nadzwyczajnej słodyczy niebieskiej, której jeszcze nie zdołają znieść.
Wiadomo nam z doświadczenia, że są tak mocne głowy, że nawet większa obfitość wina nic im nie szkodzi. A przeciwnie – innych już najmniejsza doza upaja. Podobnie zdarza się przy używaniu pociech duchowych, że dusze słabsze mniej są zdolne do przyjmowania ich słodyczy bez jakiegoś nadużycia. Nawet doskonalsi otrzymują je od Boga niekiedy w takiej obfitości, żeby mogły zabić życie cielesne, gdyby ich Opatrzność Boża nie zmniejszyła lub nie usnęła.

3.roztropny kierownik duchowy powinien w razie zdarzających się zachwyceń zbadać dokładnie: czy dusza oddana jego pieczy jest istotnie godna tak wielkiej łaski, czy się pozbyła wszelkiego przywiązania do stworzeń, do jakiego stopnia miłości Bożej doszła, jak wielką jaśnieje czystością i jak dalece postąpiła w pokorze. Następnie należy zbadać, czy podobnie jak w duszy, miewa zachwycenia także w obyczajach – czy mianowicie żyje życiem nadziemskim i Bogu oddanym przez całkowite umartwienie.
Czyje bowiem życie nie odpowiada tak wielkim darom, tego zachwycenia są bardzo podejrzane i nie należy ich uznawać za prawdziwe, a raczej za złudzenia szatańskie. Nie mówię, że już taka dusza musi być wolna od każdej niedoskonałości – bo podniesienie ku Bogu nikogo nie wyzwala ze zwyczajnej natury ludzkiej podległej niedoskonałościom powszednim. Należy się jednak wystrzegać, ażeby według tego nie mierzyć świętości u drugich. Owszem, zachwycenia należy uważać za mało znaczące, jeżeli się nie zdarzają osobom o ugruntowanej świętości, które za ich pomocą postępują w dobrym i utrwalają się w cnotach, tak że nie ma najmniejszej obawy przed złudzeniem szatańskim.
Bardzo też zbawienna jest rada dla początkujących, a nawet i dla doskonałych, aby zachwyceń unikali i aby się wszystkimi siłami im opierali za przykładem świętych. Czytamy o opacie Sisoi, że kiedykolwiek modlił się na stojąco, jeżeli tylko rąk na dół nie opuścił, natychmiast popadał w zachwycenie. Toteż ilekroć wypadło mu razem z drugim bratem zakonnym odprawiać modlitwy, natychmiast opuszczał ręce, aby nie popaść w zachwycenie. Łukasz Wading pisze, że franciszkanin Rogeriusz miał powiedzieć swemu spowiednikowi opowiadającemu o częstych zachwyceniach świętego Egidiusza, że dusza czysta wznosząc się ku Bogu, łatwo popada w zachwycenie i że znał pewnego człowiek, który całymi dniami opierał się ze wszystkich sił, by nie popaść w zachwycenie, i tyle pracował, aby się przez porwanie nie połączyć z Bogiem, ile inni zwykli się starać, aby się do Niego zbliżyć. Niejednokrotnie opierała się tej łasce święta Teresa, zwłaszcza w obecności innych sióstr. Albowiem święci sądzą o sobie bardzo nisko i uważają się za niegodnych tej łaski, a bardzo wielką przykrość im sprawia wszelkie ukazywanie się wobec świata.
Zresztą mądrze uczyni kierownik duchowy, kiedy widząc, że jakaś dusza doszła do wysokiego stopnia świętości, nie będzie zwracał na to jej uwagi, lecz pozwoli jej w prostocie serca i w zapoznaniu własnego stanu postępować za pociągającym ją Bogiem. W ten sposób najlepiej się strzeże dary Boże i osłania pokorę.

4.Pewną oznaką, a przynajmniej nasuwającą podejrzenie, że jakieś zachwycenie pochodzi od szatana, są przechwałki, że ktoś może na zawołanie popaść w zachwyt, gdyż zachwycenie nikomu się nie dostaje jako trwała właściwość, jako stały przymiot, lecz łaska Boża pociąga duszę do siebie kiedy i jak chce. Takim samym znakiem jest twierdzenie, że ktoś według upodobania może przerwać zachwycenie lub że za wymówieniem jakiegoś słowa powróci do zmysłów. Wszakże moc Boga nie jest przywiązana do słów – chyba żeby to był rozkaz przełożonego domagającego się spełnienia posłuszeństwa. Jednakże ten ostatni znak sam przez się nie jest jeszcze zupełnie nieomylny, lecz dopiero wtenczas, kiedy go inne poprą.

Dalszym znakiem fałszywego zachwycenia jest, kiedy dusza zachwycona zajmuje się różnymi myślami i pojęciami przedmiotów stworzonych lub popada w wir różnych wyobrażeń. W prawdziwym bowiem zachwyceniu dusza zajmuje się jedynie Bogiem, a w Nim cudownie pogrążona o wszystkim innym zupełnie zapomina, tak że nawet nie może modlić się za przyjaciół lub chcieć czego innego, jak tylko, czego Bóg chce.
Chociażby ktoś pozostawał w zachwyceniu przez kilka dni bez pokarmu i napoju, co się za cud zwykle uważa, nie byłoby to jeszcze dowodem, że zachwycenie jest nadprzyrodzone, bo lekarze podają bardzo liczne przykłady, kiedy ludzie bez cudu mogli przez dłuższy czas żyć bez pokarmu i napoju.

Również fałszywe są zachwycenia tych ludzi, którzy popadają w nie wśród gestów i ruchów nieprzyzwoitych; którzy w samej chwili zachwycenia wymawiają słowa próżne, niejasne, niedorzeczne i nieoględne; którzy się chełpią z zachwyceni i opowiadają o rzekomych objawieniach rzeczy błahych, próżnych i drobiazgowych; którzy nie starają się o postęp w życiu duchowym i nie ćwiczą się w pokorze. Znakomicie mówi o tym Kajetan: ,,Należy zauważyć, że jeżeli przy takich zachwyceniach zdarza się coś naturalnie lub obyczajowo nieprzyzwoitego, czy to w poruszeniach wewnętrznych, czy zewnętrznych, natenczas nie będzie to zachwycenie prorockie, lecz źródłem jego będzie słabość, obłuda, złudzenie szatańskie lub naturalny skutek zatopienia się w rozważaniu jakiejś sprawy”.

Następnie zaś dodaje, że ci, co w zachwyceniu mówią, a potem rzekomo nie wiedzą, co mówili, a jednak według tego postępują; jak również ci, co niby to chcąc nie chcąc wszystko cokolwiek wiedzą, jakoby pod obcym naciskiem wypowiadają – nie są prawdziwymi prorokami. ,,Stąd więc wynika” – mówi dalej tenże sam Kajetan – ,,że osoby mówiące w zachwyceniu w imieniu Pana Jezusa lub jakiegoś świętego tak, jakoby pod ich naciskiem mówiły, a nie z siebie, albo są oszukane, albo oszukują. A jednak głupi świat podziwia i uwielbia mowy, czyny i osoby tego rodzaju i się nimi zachwyca”. Widocznie zapomina o słowach Apostoła (1 Kor 14, 32) mówiącego: ,,I duchy proroków są poddane prorokom”, tj. mówią ze spokojem duszy, a nie popadają jako szaleńcy w gwałtowne wybuchy. Kiedy zechcą, mogą milczeć i odłożyć mowę na czas stosowniejszy”.

W imię Prawdy! C. D. 417

7 lipca 2024 roku – ciąg dalszy

W tym dniu wysłuchałem ważnych były dla mnie treści z żywotów św. Cyryla i Metodego:

,, Żywot św. Cyryla i Metodego, Apostołów ludów słowiańskich.
(Żyli około roku Pańskiego 880).

Rozległe krainy od morza Adryatyckiego i Czarnego, północną Grecyę i aż do morza Bałtyckiego, a od Łaby aż w głąb Azyi zajmowały w dziewiątym wieku ludy słowiańskie. Nawet w północnych Włoszech, w Bawaryi i nad morzem Północnem mieszkali Słowianie.
Południowym Słowianom, zamieszkałym w Grecyi, już Apostoł święty Paweł opowiadał Jezusa Chrystusa i założył sławne Biskupstwa w Tessalonice i Filippi, do których później listy pisał. Święty Andrzej pracował także nad nawróceniem Słowian i puścił się aż tam, gdzie dziś leży miasto Kijów. Papież Kajus święty, Męczennik, św. Hieronim, kilku cesarzy greckich i wielu znakomitych mężów było Słowianinami. Z tem wszystkiem naród słowiański w głównych w siedliskach swoich żył w głębokiej pogrążony ciemnocie.

Dwaj bracia, Cyryl i Metody, synowie znakomitej senatorskiej rodziny w Tessalonice w Macedonii, byli Apostołami tych ludów. Dla wykształcenia udali się do wyższych szkół w Konstantynopolu. Cyryl tak się bystrością umysłu odznaczał, że dostał zaszczytny przydomek „filozofa“, Metody zaś, prócz innych wiadomości, uczył się malarstwa. Tak uzdolnionym młodzieńcom stała otworem droga do wysokich urzędów, ale oni gardząc światem, poświęcili się służbie Bożej: Cyryl przywdział suknię zakonną, a Metody został kapłanem.
W roku 848 przybyli posłowie od Chazarów, mieszkających na Krymie, do cesarza Michała III, prosząc o chrześcijańskich kapłanów, aby od nich mogli się nauczyć wiary chrześcijańskiej. Padł wybór na Cyryla, albowiem jego porywająca wymowa, głęboka nauka i wielkie cnoty szczególnie go do tej misyi uzdolniały. Gotów dla uwielbienia Jezusa Chrystusa i pozyskania Mu dusz ponieść nawet śmierć męczeńską, udał się z kilku towarzyszami do Chazarów, nauczył się wkrótce ich języka i cały ten naród nawrócił. Powróciwszy do Konstantynopola, przywiózł z sobą relikwie świętego Klemensa I, Papieża.

 Niedługo postanowił z bratem swoim Metodym udać się do Bułgaryi, gdzie już jeńcy greccy zanieśli byli znajomość wiary chrześcijańskiej. Jednakże górowało tu jeszcze pogaństwo, a w pogańskim księciu Bogorysie, który później mimo to się nawrócił, potężnego znaleźli nieprzyjaciela. Metody więc wymalował Bogorysowi na ścianie wielki obraz, przedstawiający Sąd Ostateczny. Na jasnym obłoku Pan Jezus stojący z mocą wielką i majestatem, otoczony zastępami Aniołów; po prawej stronie mnóstwo ludzi, wesoło patrzących w Niebo, na którem jaśniał krzyż i złote korony; po lewej znowu tłum przerażony, wylękły, jakby się chciał w ziemię zapaść, a z przepaści wychylają się ogniste smoki, straszne potwory, buchają kłęby ognia. Bogorys słysząc znaczenie obrazu, tak się przeraził, że z wielu dworzanami i panami przyjął Wiarę świętą. Z okoliczności tego obrazu nazwali Słowianie Metodego „Strachotą.“

Potem udali się bracia na Morawy, gdzie panowie łatwo przyjęli wiarę, lecz lud ani słuchać o tem nie chciał. Trudności te nie zraziły gorliwych misyonarzy. Cyryl, czyli jak go Słowianie zwali, Kiryłł, ułożył słowiański alfabet, zwany kirylicą, przełożył na język słowiański Pismo święte i zaprowadził liturgię słowiańską. Miało to ten skutek, że lud schodził się na nabożeństwo, słuchał uważnie nauk i przyjął Wiarę świętą. Wprowadzenie wszakże języka słowiańskiego do Mszy świętej nie uszło podejrzliwości niemieckich Biskupów. Oskarżyli więc świętych Braci do Rzymu, jakoby nauczali błędów heretyckich. Obaj stawili się w Rzymie roku 876, gdzie ich Papież Adryan II z wielką czcią przyjął. Po długich naradach język słowiański wziął uroczyste zatwierdzenie, a Cyryl i Metody otrzymali święcenia Biskupie. Dla wątłego zdrowia Cyryl nie mógł wracać do krain słowiańskich. Umarł w Rzymie w klasztorze, gdzie też jego relikwie spoczywają obok zwłok świętego Klemensa, umęczonego na Krymie, a które Cyryl wracając z misyi od Chazarów, był z sobą przywiózł.
Metody odebrawszy od Papieża pełnomocnictwo i błogosławieństwo, wrócił jako Biskup do Moraw. Teraz z całą gorliwością rozwinął swą Apostolską czynność także i na Czechy, gdzie książę Borzywój i wielu z panów dało się ochrzcić. Stąd udał się na Węgry, gdzie go z chęcią przyjęto. Budował wszędzie kościoły, święcił kapłanów, zakładał szkoły. Mimo trudów ustawicznie swe Biskupstwo zwiedzał, utwierdzając nowonawróconych w wierze. Dyecezya jego była rozległa, gdyż rozciągała się na Morawy, wielką część Czech, Austryę i Węgry, i to obudziło zazdrość w Biskupach Salzburga i Pasawy. Oskarżyli przeto powtórnie Metodego u Papieża, że nie trzyma się zwyczajów dawnych Kościoła i nawet Mszę świętą odprawia w słowiańskim języku.

Papież Jan VIII, chcąc sprawę oną wyśledzić, wezwał Metodego do Rzymu. Stanąwszy przed Papieżem, usprawiedliwił się Metody przed licznem zgromadzeniem Biskupów i zyskał na nowo zatwierdzenie języka słowiańskiego, a nawet został mianowany Arcybiskupem Moraw. Papież to tylko rozporządził, aby we Mszy świętej Ewangelię najprzód po łacinie, a potem po słowiańsku czytano. Zwyczaj ten istnieje do dzisiaj.

Wrócił więc Metody do swej Archidyecezyi, resztę sił życia swojego jej poświęcając. — Umarł na słowiańskiej ziemi wśród wiernych roku 885. Zwłoki jego spoczywają obok relikwii świętego Cyryla.

Nauka moralna.

 Książę bułgarski, Bogorys, zatwardziały poganin, przeląkł się Sądu Ostatecznego, który mu święty Metody na obrazie przedstawił. Porzucił ulubione swe bogi, a zdał się na miłosierdzie Boga prawdziwego, aby go sprawiedliwość Jego nie potępiła na wieki. I my tam kiedyś staniemy, dlatego częste rozważanie tej okropnej chwili jest dla każdego zbawiennem.
Na odgłos trąby Archanioła powstaną wszyscy z swych grobów, począwszy od Adama aż do pomarłych w owym dniu zniszczenia i zgromadzą się w dolinie Józafata. Wtedy Aniołowie odłączą dobrych od złych, jako pasterz odłącza kozły od owiec. (Mat. 13). Dobrych postawią po prawicy, złych po lewicy. Odłączą wtedy ojca od syna, matkę od córki; nie będzie tam wtenczas ani różnicy stanu, ani płci, ani wieku. Rozłączenie to strasznem będzie, bowiem na wieki. Na którą stronę się sami dostaniemy? na którą nasi rodzice, krewni, przyjaciele? — Podczas kiedy rozłączeni stać będą w wielkiem oczekiwaniu, otworzą się Niebiosa, morze światła rozleje się po świecie, Aniołowie zstąpią z Nieba, niosąc narzędzia Męki Jezusa Chrystusa: powrozy, łańcuchy, płaszcz szkarłatny, koronę cierniową, trzcinę, krwią przesiąkłą suknię i włócznię. Potem ukaże się „znak Syna człowieczego“, to jest krzyż, który najprzedniejsze duchy niebieskie nieść będą. Pochód ten zakończą Cherubini i Serafini z Maryą Królową, ustawią się w szerokie koło i czekać będą na odwiecznego Sędziego, który wśród ich koła zasiędzie. Cóż za przerażający widok dla złych, a nawet dobrzy z drżeniem na to przypatrywać się będą!
Wreszcie ukaże się sam odwieczny Sędzia, Jezus Chrystus i zasiędzie do Sądu. Dobrych powoła do Nieba, złych strąci do piekła. Nie będzie On wtenczas tak łagodnym i pokornym, jak kiedy przyszedł świat odkupić, lecz sprawiedliwym Sędzią, ukaże się w całym Majestacie, w całym blasku Boskiej chwały. Ukaże się zaś Jezus Chrystus na to w całym blasku, aby potępieni widzieli, kogo utracili, kogo prześladowali i obrażali. Wołać wtenczas będą: „Góry przywalcie nas! Pagórki przykryjcie nas!“ Ale nic im to nie pomoże. — Ach, starajmy się, abyśmy stanęli po prawicy i usłyszeli owe słodkie słowa: „Pójdźcie błogosławieni Ojca Mego, otrzymajcie Królestwo wam zgotowane od założenia świata.“ (Mat. 25, 34).

Modlitwa.

Wszechmogący, wieczny Boźe, który nas przez błogosławionych Biskupów i Wyznawców Twoich, a naszych Patronów Cyryla i Metodego do jedności wiary chrześcijańskiej powołać raczyłeś, daj nam, prosimy, abyśmy ich uroczystością teraz się weseląc, za przyczyną ich zasług do wiecznej doszli chwały. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi po wszystkie wieki wieków. Amen.”

W imię Prawdy! C. D. 416

7 lipca 2024 roku – ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Inaczej zapatruje się na zachwycenie święty Franciszek Salezy. Rozróżnia on trzy rodzaje zachwycenia, tj. zachwycenie rozumu, woli i czynu. ,,Jeden z nich” – powiada tenże święty – ,,zachodzi w dziedzinie rozumu, drugi w woli, a trzeci w działaniu. Jeden w świetle, drugi w cieple, a trzeci w czynie. Jeden sprawia podziw, drugi zapał gorliwości, trzeci działa”.

Pierwszy rodzaj pochodzi z nadzwyczajnego oświecenia niebieskiego, którym dusza przejęta poznaje jakąś nową i dawniej znaną prawdę i przez to poznanie wpada w podziw i w zachwycenie.

Drugi rodzaj pochodzi z samej natury i istoty miłości prowadzącej do zachwyceni. Bóg bowiem, jako nieskończona Dobroć i Piękność, pociąga duszę do miłości. I jak igła namagnesowana nabiera – że się tak wyrażę – czucia i życia, chwieje się, rusza i nie spocznie, dokąd nie przyjdzie do należytego kierunku ku biegunom, tak też i dusza – uwolniona pod wpływem miłości Bożej z więzów ciała i wyswobodzona z zależności od zmysłów wznosi się do góry ku zjednoczeniu się z Bogiem, Dobrem najwyższym. Te zaś oświecenie i zapał zazwyczaj idą ze sobą w parze i we wzajemnej zależności, jednakże nie zawsze. Jak bowiem filozofowie pogańscy mieli więcej wiedzy niż miłości, tak znowu częstokroć u chrześcijan więcej można znaleźć miłości niż wiedzy, tak że nadprzyrodzone zachwycenie jest raczej dziełem woli niż rozumu i ma więcej ciepła niż światła.

Wreszcie trzecim rodzajem, uzupełniającym poprzednie, jest zachwycenie życia i czynów, kiedy to dusza wznosi się ponad ziemskie pragnienia i nędzę zepsutej natury, a przy łasce Boskiej staje się zdolna ponad siły natury do zachowania przykazań Bożych, do przyjmowania niebieskich natchnień i do doskonałego pełnienia cnót. A więc kiedy ktoś przenosi pokorę nad pychę, ubóstwo nad dostatki, wzgardę nad zaszczyty, a umartwienie nad rozkosze, taki człowiek wiedzie życie zachwycone i zostaje pod wpływem Bożym jakoby w ciągłym porwaniu do dzień i życia nadnaturalnego. Ten rodzaj zachwyceń jest skuteczniejszy i bezpieczniejszy aniżeli zachwycenia rozumu i woli, nie podlega złudzeniom; ma w sobie mniej okazałości, ale więcej świętości. W nim występuje człowiek w roli czynnej, w tamtych zaś gra rolę bierną.

Co się zaś tyczy przyczyn wywołujących zachwycenie, nie należy odstępować od nauki św. Tomasza, która wywodzi zachwycenie z trojakich przyczyn: z natury ludzkiej, z wpływu szatańskiego i z pomocy Bożej.
Zachwyt naturalny i pewne oderwanie od zmysłów pochodzi z choroby, którą lekarze zowią osłupieniem lub katalepsją. Nawiedzeni tą chorobą tracą czucie i siły. W jakim położeniu napadnie ich ta choroba, w takim skostnieli i bezwładni pozostają z oczyma otwartymi i nieporuszonymi. Na pozór wyglądają, jakoby byli całkiem przytomni, a tymczasem są oni zupełnie pozbawieni użycia zmysłów.

Przykład takiej choroby podaje Galenus, opowiadając o swym koledze szkolnym, że wskutek ustawicznej pracy naukowej wtrącił się w taki stan, iż ,,leżał jako drzewo zesztywniały i wyprężony, a chociaż zdawało się, że na nas otwartymi oczyma spoglądał, jednakże nie zdradzał ani ruchem, ani słowem samowiedzy. Po upływie paroksyzmu powiadał, że słyszał, choć niedokładnie i niejasno, o czym myśmy mówili; nawet niektóre rzeczy pamiętał i twierdził, że wszystkich obecnych spostrzegał, ale nie mógł mówić ani poruszyć sobą”. Ferneliusz zaś opowiada o innym człowieku, który w tym stanie nic nie słyszał i tak był znieczulony, że nawet ukłucia nie czuł, ale leżał jak trup.

Niekiedy ludzie ciemni zwyczajne zemdlenie biorą za zachwycenie, jak o tym wspomina święta Teresa, przywodząc liczne tego przykłady. Inni znowu zaliczają letarg do chorób sprowadzających zachwycenie. Tymczasem w letargu ludzie popadają w bardzo głęboki sen i tracą najzupełniej świadomość o wszystkim, co w prawdziwym zachwyceniu nie przychodzi.
Nadto prawdziwy zachwyt, czyli oderwanie od zmysłów, może sprowadzić nadzwyczaj żywa wyobraźnia. Kiedy bowiem soki żywotne zbyt silnie na mózg uderzają, tamują działalność zmysłów, tak że człowiek popada w odrętwienie zewnętrzne, a natomiast wewnętrzne obrazy wyobraźni bierze za rzeczywistość i niekiedy rozmawia z osobami, jakie mu wyobraźnia przedstawia. Dzieje się to zupełnie tak, jak w sennych marzeniach, gdyż istotnie – tego rodzaju zachwyt nie różni się niczym więcej od marzeń, jak tylko tym, że się dokonuje na jawie, a one we śnie. Im żywsza jest wyobraźnia, tym więcej soków żywotnych zbiera się w mózgu i tym silniejsze i dłuższe przychodzi oderwanie, szczególnie przy usposobieniu melancholicznym.

Czytamy, że Platon tak się niekiedy zatapiał w badaniach filozoficznych, że odchodził od zmysłów. Sokrates cały dzień przestał na jednym miejscu nieporuszony, popadłszy w zamyślenie i osłupienie. Podobny zachwyt zdarzył się Karneadesowi – według świadectwa Waleriusza Maksyma; Plotynowi – według Porfiriusza; Jamblikowi – według Eunapiusza. Zresztą znany jest zachwyt świętego Tomasza z Akwinu, który siedząc u stołu królewskiego, wykrzyknął: ,,Już sprawa skończona z manichejczykami!”. Podobnie znany jest wszystkim z opowiadania świętego Augustyna kapłan Restytut, ,,który według upodobania odchodził od zmysłów i jako trup leżał tak, że nie tylko nie czuł szczypania i kłucia, ale nawet nie wiedział, iż go ogniem przypiekano. Atoli twierdził, że rozmowy obecnych, jeżeli były głośno prowadzone, słyszał tak, jak gdyby do niego z oddalenia dochodziły”. Tymczasem zachwycenie wznoszące duszę do Boga, nie jest dziełem natury – uczy święty Tomasz.

Szatan zaś sprawia zachwycenia w ten sposób, że tamuje komunikację pomiędzy zmysłami a duszą. Święty Augustyn mniema, że tego rodzaju były zachwycenia Plotyna i innych ówczesnych zwolenników Platona. Również nie ulega wątpliwości, że zachwyty Montana i jego towarzyszek były dziełem szatańskim.

Nie można tu wreszcie nie wspomnieć o opisie zachwycenia, jaki nam podaje autor książki ,,O tajnej filozofii egipskiej” przypisywanej niesłusznie Arystotelesowi. ,,Częstokroć wśród rozmyślania” – powiada on o sobie – ,,zdawał mi się, iż porzucam ciało, a cieszę się Dobrem najwyższym z niewypowiedzianą rozkoszą. Stąd też jakoby ogłuszony pozostawałem w poczuciu, że jestem cząstką wyższego świata i że w jakim nadzwyczajnym świetle osiągnąłem życie wieczne; jednakże nie można tego ani wypowiedzieć, ani wysłuchać, ani zrozumieć. Nareszcie zmęczony umysł oparł się na wyobraźni, a kiedy mi zabrakło onego światła, czułem się zasmuconym”. Tak się wyrażał autor podniesiony na duchu albo za pomocą naturalnej kontemplacji, albo też omamiony szatańskim złudzeniem.

W imię Prawdy! C. D. 415

7 lipca 2024 roku – ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Wyszedłszy stamtąd udał się do swego rodzinnego miasta; uczniowie jego towarzyszyli mu. W najbliższy szabat zaczął nauczać w synagodze, a jego liczni słuchacze, pełni podziwu, stawiali sobie pytanie: ,,Skądże on bierze to wszystko? Cóż to za mądrość, która mu jest dana? A te cuda, które się dokonują jego rękami? Nie jest to cieśla, syn Maryi i brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? A siostry jego – czyż nie są tu między nami?” Tak to dla nich stał się powodem obrazy. Wtedy rzekł im Jezus: ,,Nigdzie nie doznaje prorok tak mało uznania jak w swym rodzinnym mieście, jak właśnie wśród krewnych swych i swej rodziny.” Nie mógł też zdziałać tam żadnego cudu, uzdrowił jedynie kilku chorych, wkładając na nich ręce; i dziwił się ich niedowiarstwu. Następnie obchodził okoliczne osady i nauczał”. Mk 6, 1-6

Do powyższego fragmentu Pisma świętego ważny był dla mnie komentarz ks. Wujka:

,,W. 3. Rzemieślnik syn Maryi.
Jako sąsiedzi Pana Chrystusowi widząc go nie tylko ubogiego człeka, ale też znając rodzice jego wedle ciała podłe i ubogie, nie znając bóstwa jego, i rodzaju jego według bóstwa, gorszyli się z niego. Tak się gorszą Aryani z człowieczeństwa jego, a Kalwinistowie z Sakramentu ciała i krwie jego, patrząc tylko na osoby chleba, które nic nie są różne od pospolitego: a nie bacząc tego, iż ciało Pańskie jest w Sakramencie, nie przez robotę piekarską, ale przez poświęcenie, i mocą słów Pana Chrystusowych.
W. 5. I nie mógł tam uczynić cudu.
Nie iżby on nie mógł, ale iż z strony ich wada i przekaza była, że nie byli sposobni ku przyjęciu wiary. I przetoż nie chciał tam cudów czynić, gdzie tak wielkie niedowiarstwo było, że im cuda żadnego pożytku przynieść nie mogły. I dla tegoć mało nie wszędy wiary się domaga u tych, którzy chcieli widzieć cuda jego, mówiąc: Wierz tylko. A nadto dla tego nie mógł, iż nie była rzecz słuszna, przed takimi niewiernymi cuda czynić. Jako gdy kto czego niesłusznego prosi, mówimy: Nie mogę tego uczynić.”

,,W owych dniach Pan posłał do Dawida proroka Natana. Ten przybył do niego i powiedział: „W pewnym mieście było dwóch ludzi, jeden był bogaczem, a drugi biedakiem. Bogacz miał owce i wielką liczbę bydła, biedak nie miał nic prócz jednej małej owieczki, którą nabył. On ją karmił i wyrosła przy nim wraz z jego dziećmi, jadła jego chleb i piła z jego kubka, spała u jego boku i była dla niego jak córka. Raz przyszedł gość do bogacza, lecz jemu żal było brać coś z owiec i własnego bydła, czym mógłby posłużyć podróżnemu, który do niego zawitał. Więc zabrał owieczkę owemu biednemu mężowi i tę przygotował człowiekowi, co przybył do niego”. Dawid oburzył się bardzo na tego człowieka i powiedział do Natana: „Na życie Pana, człowiek, który tego dokonał, jest winien śmierci. Nagrodzi on za owieczkę w czwórnasób, gdyż dopuścił się czynu bez miłosierdzia”.

Natan oświadczył Dawidowi: „Ty jesteś tym człowiekiem. To mówi Pan, Bóg Izraela: Ja namaściłem cię na króla nad Izraelem. Ja uwolniłem cię z rąk Saula. Dałem ci dom twojego pana, a żony twego pana na twoje łono, oddałem ci dom Izraela i Judy, a gdyby i tego było za mało, dodałbym ci jeszcze więcej. Czemu zlekceważyłeś słowo Pana, popełniając to, co złe w Jego oczach? Zabiłeś mieczem Chetytę Uriasza, a jego żonę wziąłeś sobie za małżonkę. Zamordowałeś go mieczem Ammonitów. Dlatego właśnie miecz nie oddali się od domu twojego na wieki, albowiem Mnie zlekceważyłeś, a żonę Uriasza Chetyty wziąłeś sobie za małżonkę. To mówi Pan: Oto Ja wywiodę przeciwko tobie nieszczęście z własnego twego domu, żony zaś twoje zabiorę sprzed oczu twoich, a oddam je twojemu współzawodnikowi, który będzie obcował z twoimi żonami – wobec tego słońca. Uczyniłeś to wprawdzie w ukryciu, jednak Ja obwieszczę tę rzecz wobec całego Izraela i wobec słońca”.

Dawid rzekł do Natana: „Zgrzeszyłem wobec Pana”. Natan odrzekł Dawidowi: „Pan odpuszcza ci też twój grzech – nie umrzesz. Lecz dlatego, że przez ten czyn odważyłeś się wzgardzić Panem, syn, który ci się urodzi, na pewno umrze”. Natan udał się potem do swego domu.
Pan dotknął dziecko, które urodziła Dawidowi żona Uriasza, tak iż ciężko zachorowało. Dawid błagał Boga za chłopcem i zachowywał surowy post, a wróciwszy do siebie, całą noc leżał na ziemi. Dostojnicy jego domu, podszedłszy do niego, chcieli podźwignąć go z ziemi: bronił się jednak; w ogóle z nimi nie jadał. W siódmym dniu dziecko zmarło. Słudzy Dawida obawiali się powiadomić go, że dziecko umarło. Twierdzili: „Jeżeli, gdy dziecko jeszcze żyło, przemawialiśmy do niego, a głosu naszego nie usłuchał, to jak możemy mu powiedzieć, że chłopiec umarł? Może uczynić sobie coś złego”. Gdy jednak Dawid zauważył, że słudzy jego rozmawiają szeptem, zrozumiał, że dziecko zmarło. Pytał więc sługi swoje: „Czy dziecko umarło?” Odpowiedzieli: „Umarło”.

Dawid podniósł się z ziemi, umył się i namaścił, zmienił swe ubranie i wszedłszy do domu Pańskiego, oddał pokłon. Powróciwszy do domu zażądał, by mu podano posiłek, którym się pożywił. Słudzy na to mu powiedzieli: „Co ma znaczyć twój sposób postępowania? Gdy dziecko żyło – płakałeś, lecz gdy zmarło – powstałeś i posiliłeś się”. Odrzekł: „Dopóki dziecko żyło, pościłem i płakałem, gdyż mówiłem sobie: «Kto wie, może Pan nade mną się ulituje i dziecko będzie żyło?» Tymczasem umarło. Po cóż mam pościć? Czy zdołam je wskrzesić? Ja pójdę do niego, ale ono do mnie nie wróci”.
Dawid okazywał współczucie dla swej żony Batszeby. Poszedł do niej i spał z nią. Urodził się jej syn, któremu dała imię Salomon. A Pan umiłował go i posłał o tym wiadomość, i za pośrednictwem Natana nazwał go Jedidiasz – ze względu na Pana”. Sm 12, 1-25

,,Bóg znany jest w Judzie,
Jego imię wielkie jest w Izraelu.
W Salem się wznosi przybytek Jego,
a na Syjonie jest Jego mieszkanie.
Tam zdruzgotał strzały łuków,
tarcze, miecze i zbroje.
Ty jesteś pełen światła
i potężniejszy od gór odwiecznych.
Najwaleczniejsi stali się łupem,
sen ich ogarnął,
bezwładnie opadły ręce wojowników.
Od Twojej groźby, Boże Jakuba,
rydwany i konie zamarły w bezruchu.
Jesteś straszliwy i któż Ci się oprze,
gdy gniew Twój się obudzi?
Z nieba ogłosiłeś wyrok;
zamilkła strwożona ziemia,
Kiedy Bóg powstał, by dokonać sądu
i ocalić poniżonych tej ziemi.
Bo nawet gniew na ludzi
przyniesie Ci chwałę,
A ci, których gniew nie dotknie,
będą obchodzić Twe święto.
Składajcie i wypełniajcie śluby
wobec Boga naszego i Pana.
Niech wszyscy stojący dokoła
przyniosą dary Budzącemu grozę,
Panu, który poskramia pychę książąt
i jest postrachem władców ziemi”. Ps 76

W imię Prawdy! C. D. 414

7 lipca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Wstąpił we mnie duch, gdy do mnie mówił, i postawił mnie na nogi; potem słuchałem Tego, który do mnie mówił. Powiedział mi:
«Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwili. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg. A oni, czy będą słuchać, czy też zaprzestaną – są bowiem ludem opornym – przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich»”. Ez 2, 2-5

,,Do Ciebie wznoszę oczy, który mieszkasz w niebie.
Jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów.
Jak oczy służebnicy na ręce jej pani,
tak oczy nasze ku Panu, Bogu naszemu,
dopóki się nie zmiłuje nad nami.
Zmiłuj się nad nami, zmiłuj się, Panie,
bo mamy już dosyć pogardy.
Ponad miarę nasza dusza jest nasycona
szyderstwem zarozumialców i pysznych pogardą”. Ps 123

,,Bracia:
Aby nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik Szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny”. 2 Kor 12, 7-10

Do powyższego fragmentu Pisma świętego ważny był dla mnie komentarz ks. Wujka:

,,Dan mi jest bodziec ciała mego.
Od Boga, nie iżby Bóg był sprawcą pokusy, ale że dozwolił to czartu, ażeby kusił św. Pawła, i to w rodzaju i materii lubieżności dla upokorzenia go.
Aby mię policzkował.
Policzkować, znaczy bić w twarz pięściami, zwłaszcza dla okazania zniewagi i wzgardy; jakby rzekł: Dany mnie jest bodziec ciała, abym tą hańbą dotknięty, stał się sam sobie lichym i wzgardzonym, i żebym się nie pysznił z powodu objawień i innych darów Bożych.
Rzekł mi Pan. Dosyć ty masz na łasce mojej. Abyś, jakkolwiek w sobie słaby, we mnie jednak był mocnym do pokonania pokusy.
Albowiem moc w słabości doskonalszą się stawa.
Gdyż im większa słabość, to jest, pokusa cielesna, tem większą daje nam Chrystus Pan przeciwko niej łaskę.
Rad się tedy przechwalać będę w krewkościach moich.
Bardziej i raczej niż z każdej innej rzeczy, w której się zdaje celować.
Aby we mnie mieszkała moc Chrystusowa.
Aby we mnie trwale przebywała, i z dnia na dzień bardziej się nademną utwierdzała potęga Chrystusowa, przez którą jestem potężnym w Chrystusie do zwalczenia wszystkich pokus.
Dla tego.
Dla wielkiej ich użyteczności, i ponieważ przez nie doskonali się we mnie i utrwala się moc Chrystusowa.
Albowiem, gdy nie mogę.
Gdy doznaję utrapienia, i cierpię to, com wyraził.
Tedym jest potężny.
Mocą nie moją, ale Chrystusową, która mnie czyni wyższym od nich.”