W imię Prawdy! C. D. 385

21 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„Samych tylko pociech zmysłowych – oddzielnie od istotnych – Pan Bóg udziela duszom początkującym i niedoskonałym, aby je tą niby zapłatą skłonić do swojej służby, a odwieść od miłości światowej. Dusze takie są podobne do dzieci, którym dopóki nie podrosną – potrzeba mleka, a nie stałego pokarmu. Ponieważ zaś tego rodzaju pociecha sama w sobie jest bez znaczenia i nie prowadzi do żadnej świętości ani jej nie oznacza, zwykła wiązać się z niezmiernymi niebezpieczeństwami.
Jedni bowiem nadużywają jej jako pobudki do zarozumiałości, a inni do próżnych przechwałek i chełpliwości. „Bardzo wielu” – powiada święty Wilhelm Opat, prawdziwy autor dziełka pt. „Do Braci z góry Bożej” zamieszczonego pomiędzy dziełami świętego Bernarda – „bardzo wielu karmionych chlebem synowskim, uważając się już za synów, a ustając tam, gdzie winni postępować naprzód, wskutek nawiedzającej ich łaski nikczemnieje w sumieniu, mają się za coś, kiedy są niczym. Ojciec niebieski karmi ich niekiedy droższymi pokarmami, aby się starali o synostwo; atoli oni nadużywając łaski Bożej, stają się Jego nieprzyjaciółmi”. Tak samo wyraża się Tauler, mówiąc: „Niekiedy ukazuje się wielki skutek miłości, jak np. pociechy, pobożność itp., lecz to wszystko nie zawsze jest pożyteczniejsze i lepsze, bo to i bez prawdziwej miłości może istnieć. Wszakże natura zwykła poddawać tego rodzaju smak i słodycz, a nawet za dopuszczeniem Bożym może je szatan wzniecić w człowieku, aby go inni za wyższego uważali”.

Niekiedy szatan podsuwa fałszywe pociechy także wśród pobożnych ćwiczeń, np. przy modlitwie, odwiedzaniu kościołów, przy czytaniu duchownym. Czyni to po to, aby oziębli ludzie omamieni tą pozorną świętością tłumili wyrzuty sumienia i aby w ten sposób uspokojeni drzemali dalej w grzechach. „I nie dziw” – mówi opad Elred – „że ta łaska bywa częstokroć wspólnym udziałem złych i wybranych; wszakże wiemy, że owe jeszcze znakomitsze dary, jak: mowa mądrości, proroctwo, rozmaitość języków i łaska czynienia cudów, dostawały się także bezbożnym. Wszak i Saul między prorokami, a Judasz między Apostołami”. Cokolwiek niżej dodaje tenże sam autor: „Niechże tedy nikt nie mierzy swojej świętości miarą tego pierwszego rodzaju nawiedzenia, który widocznie i bezbożni mogą otrzymać”. Ryszard wyraża się o tym przedmiocie w następujący sposób: „Słodkie afekty względem Boga są pod pewnym względem cielesne i zwodnicze i bywają owocem serca, a nie ducha; owocem zmysłów, a nie rozumu”.

Inni znowu: przepełnieni obfitością pociech zmysłowych postępują tak nieoględnie, że folgując zbytecznie uczuciom lub dręcząc się ponad siły zewnętrznymi uczynkami pokutnymi, rujnują zdrowie ciała. Inni znowu, zapaleni owym żarem, robią przeróżne postanowienia i zobowiązują się ślubem do ich wykonania. Kiedy zaś później natura doznaje osłabnięcia, a ów zapał ostygnięcia – nie mogą ich wykonać.
Tacy ludzie nie mają miary i nie umieją korzystać z obfitych łask, bo sądzą, że im wszystko wolno, cokolwiek im podda gwałtowna i nieroztropna pobożność. Bardzo dobrze radzi im święty Doktor seraficki, aby się niekiedy uchylali od tej gwałtowności i nie zatapiali się w niej całkowicie, według tego, co napisano: „Miód znalazłeś? Jedz tyle, ile ci potrzeba” (Prz 25, 16). „Wszak pożyteczniej” – mówi dalej tenże święty – „mieć umiarkowaną łaskę pobożności na dłuższy czas, aniżeli stracić ją zupełnie wskutek wyniszczenia sił i utraty naturalnej mocy i nieodwołalnie być jej pozbawionym. Tacy bowiem ludzie raz zrażeni zazwyczaj bardzo uważają potem na siebie i aby odzyskać siły nieroztropnie stracone, zwykli nie tylko pieścić się zbytecznie, ale także i żyć rozwiąźlej”.