W imię Prawdy! C. D. 484

7 sierpnia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie treści w żywocie św. Kajetana:

,,Święty Kajetan urodził się roku Pańskiego 1480 w mieście Wincencyi we Włoszech. Ojciec jego Kasper hrabia z Tienny był jednym z najmożniejszych panów w tym kraju, a matka na imię Maryanna wielkiej świątobliwości niewiastą. Nosząc go w łonie zaofiarowała Matce Bożej, co i po narodzeniu jego ponowiła. W dzieciństwie okazywał szczególne dla ubogich miłosierdzie, rozdawał im nawet swoje zabawki, a gdy już nie miał ich czem wesprzeć, żebrał na to u osób swojej rodziny i domowników.

Z latami wzrastała w nim i pobożność. W dwudziestym piątym roku życia stawszy się panem obszernych włości, w jednej z nich wybudował własnym kosztem kościół dla wygody wieśniaków, i zaopatrzył w odpowiedni fundusz do utrzymania kapłana. Dla ubogich nadzwyczaj był hojnym. Gdy mu razu pewnego robiono uwagę, iż za wiele rozdaje, odpowiedział: ,,Póty będę dawał jałmużnę, aż tak ubogim się stanę, że po mojej śmierci nie będzie za co mnie pochować”. W naukach tak wielki postęp uczynił, że po ukończeniu akademii otrzymał stopień Doktora obojga prawa.

Mając zamiar wyłączniej poświęcić się Bogu, udał się do Rzymu, gdzie zamierzał prowadzić życie ukryte, oddane bogomyślności i uczynkom miłosierdzia. Lecz sława jego świątobliwości, którą tam zajaśniał, doszła do Papieża Juliusza II, który skłonił go do wstąpienia do stanu duchownego, a gdy został na kapłana wyświęcony, wyniósł go na godność Protonotaryusza Apostolskiego i swojego Szambelana.

Kajetan upatrując niebezpieczeństwo dla duszy, na drodze, która mu świetny zawód zapowiadała, uprosiwszy na to u Papieża pozwolenie, opuścił Rzym i wrócił do ojczystego miasta Wincencyi. Tam wstąpił do Bractwa zawiązanego z ubogich rzemieślników, i zajmując się nimi najtroskliwiej, wzwyczaił ich do częstego przystępowania do Sakramentów świętych, rozbudzał ducha pobożności, a razem i skłonił do spełniania uczynków miłosierdzia względem ubogich chorych po szpitalach. Do tego wszystkiego, nie tylko słowem, lecz szczególnie przykładem ich pobudzał.

Przewodnik jego duchowny uznał właściwem, aby Kajetan na obszerniejszem polu gorliwości swojej próbował. Z jego więc poleceni, udał się on do Wenecyi. Tam poszedł prosto do jednego z większych szpitalów, w bardzo zaniedbanym stanie będącego. Użył większej części swojego majątku na odbudowanie go i urządzenie, a sam poświęcił się na usługi chorych. Doglądając ich najtroskliwiej, na pierwszym miał względzie potrzeby ich duszy. Przykład, jaki dawał ten młody jeszcze wówczas a jeden z pierwszych panów włoskich, pobudził i kliku innych najzamożniejszych mieszkańców Wenecyi, którzy zaczęli go naśladować. Szpital też przy którym był Kajetan, stał się wkrótce głównym przytułkiem wszelkiego rodzaju nędzy tego ludnego miasta.
Wyżej wspomniany jego przewodnik duchowny przybywszy do Wenecyi, przewidując, iż Pan Bóg Kajaetana do czegoś szczególnego przeznacza, skłonił go znowu aby udał się do Rzymu. Przybywszy tam wstąpił do Bractwa Miłości Bożej, zajmującego się uczynkami miłosierdzia, a do którego najznakomitsi i najświątobliwsi Prałaci rzymscy należeli.

Zastanawiając się razu pewnego wraz z nimi nad ówczesnym stanem Kościoła, uznał potrzebę założenia Zgromadzenia Kapłanów, którzy jak najwierniej naśladując ubóstwo i gorliwość Apostołów, przeciwstawili swój sposób życia zarzutom kacerzy, oskarżających duchowieństwo katolickie o odstąpienie od pierwotnego ducha chrześcijaństwa. W tym celu przybrał kilku towarzyszy sobie podobnych, między którymi był i Jan Piotr Karaffa, Biskup Teatyński, prałat wielkiej świątobliwości, a który później został Papieżem pod nazwiskiem Pawła IV, i uzyskał u Papieża Klemensa VII, zatwierdzenie ustaw Zgromadzenia, które zakładali, i w którem niezwłocznie śluby zakonne wykonali. Zadaniem tego nowego Zgromadzenia miało być: kształcenie kapłanów w duchu zaparcia i poświęcenia się Ewangelicznego, a ubóstwo mieli zachowywać tak ścisłe, że ani żadnych stałych funduszów posiadać nie mogli, ani nawet żebrać, tylko spuszczać się na to co im Opatrzność przez miłosierne ręce, sama zsyłać raczy. Zgromadzenie to, z czasem znacznie rozszerzone, uzyskało nazwisko Teatynów od Piotra Karaffy Biskupa Teatyńskiego, który był pierwszym jego generalnym przełożonym.

Lecz duszą tego nowego zakonu, i prawdziwym jego Założycielem, był święty Kajetan. Oddany wyłącznie usługom bliźniego, tak w potrzebach doczesnych jak i duchownych, wiódł życie nadzwyczaj umartwione: rzadko kiedy jadał co innego jak chleb i wodę, sypiał na gołych deskach, większą część nocy na modlitwie przed przenajświętszym Sakramentem spędzając; prawie nigdy nie zrzucał ostrej włosiennicy i kolczastego łańcuszka, które nosił pod odzieniem. Do Matki Bożej miał szczególne nabożeństwo: każdy list swój zaczynał od imienia Jezus i Marya; w kazaniach i przemowach, Zbawiciela zwykle nazywał Synem Maryi. O cokolwiek modlił się, prosił o to zawsze za pośrednictwem przenajświętszej Panny. Zabierając się do Mszy świętej, przywdziewał, jak mówił, duszę swoję w zasługi Maryi; a gdy przychodziło do konsekracyi, wyobrażał sobie, że był w Jej obecności, i błagał Ją aby w jego ręce sprowadziła błogosławiony owoc żywota Swojego. Świętego Franciszka Serafickiego czcił jak głównego swego Patrona. Ciągle rozczytywał się w jego żywocie, i starał się jaknajwierniej Go naśladować.

Trzy lata już upłynęło od założenia przez niego nowego Zgromadzenia, gdy Rzym zdobyty przez wojska Oprysków, pod dowództwem Konetabla Burbona, na łup ich wystawiony został. W oddziale, który wpadł do klasztoru świętego Kajetana znajdował się żołnierz, który dawniej był na dworze jego ojca, a ujrzawszy go w ubogiem odzieniu, sądził, iż się tak przybrał, aby zataić skarby, jakie posiadał. Pobudził więc przeciw niemu żołdactwo, które mu różne męki zadało, domagając się, aby im wydał pieniądze, które ukrywa. Święty zniósł to wszystko z radością, że ubóstwo jego dobrowolne, przywiodło go do takich zniewag i cierpień. Wtrącony wtedy do więzienia z kilku braćmi swoimi, pobożnością, z jaką odśpiewywał kapłańskie z nimi pacierze, zjednał sobie jednego z dowódców wojskowych, który go wraz z towarzyszami wypuścił na wolność.

Zmuszony uchodzić z Rzymu, gdy będąc już za miastem z kilku braćmi zakonnymi nad rzeką Tybrem, kłopotał się jak się przez nią przeprawi: pojawił się Anioł, który ich czółnem przewiózł do portu Ostyeńskiego, zkąd udali się do Wenecyi. Tam założył sługa Boży dom swojego zgromadzenia, a wkrótce gdy w mieście tem wybuchło morowe powietrze, wraz ze swoimi zakonnikami poświęcił się całkiem na usługi chorych, tak w szpitalach jak i w mieszkaniach ich najuboższych. Zaledwie klęska ta ustąpiła w Wenecyi, a wybuchła w Padwie, Medyolanie, Genui i Palermie. Wszędzie tam przenosił się nasz Święty, i zakładając swoję główną siedzibę w tych miejscach wraz z braćmi, też same co w Wenecyi zapowietrzonym oddawał usługi.

Na żądanie Klemensa VII, udał się do Neapolu, gdzie także dom Zgromadzenia swojego założył. W roku 1540 był przeznaczony na przełożonego do Wenecyi. Tam pozostał już do śmierci. Nie ustępująć w świętym zawodzie, po różnych Dyecezyach był wzywany przez Biskupów, dla dawania ćwiczeń duchownych zwanych Rekollekcyami, dla kapłanów. Odbywał także misye po różnych parafiach, wprowadzając wszędzie, podówczas mało jeszcze upowszechniony zwyczaj uczęszczania do Sakramentów świętych. Z błędami kacerskimi starannie pod tę porę ukrywającymi się, najskuteczniej walczył, ze szczególnego daru Bożego odkrywając je w tych nawet, którzy je najzręczniej taili.

Innych też łask szczególnych niemało odbierał od Boga. Zdarzyło się, iż ośm godzin wciąż trwał na modlitwie, wśród której zalewał się łzami. Często wpadał w zachwycenie, i posiadał dar proroctwa. Gdy w dzień Bożego Narodzenia modlił się w Rzymie, w kościele Panny Maryi Śnieżnej przed Żłóbkiem Pana Jezusa, objawiła mu się Matka Boża, i przenajświętsze Dzieciątko na ręce dała. Niekiedy całe noce spędzał na biczowaniu się krwawem.
Miał lat sześćdziesiąt i siedem gdy zaburzenia ludowe, będące powodem ciężkich obraz Boskich, o wielki smutek go przyprawiły, wskutek czego śmiertelnie zachorował. Gdy lekarz polecał, aby zamiast desek, na których spoczywał, przyrządzono mu łóżko wygodniejsze, nie zezwolił na to, mówiąc: ,,Powinienem żyć i umrzeć w pokucie. Jakżebym nie miał zdobyć się na to, kiedy Pan Jezus umarł rozpięty na krzyżu”. Nie dozwolił także aby zwołano konsylium z lekarzy, mówiąc, iż do takich nadzwyczajności nie warto uciekać się, gdy idzie o ciało tak grzeszne, jakiem było jego, i że dla ubogiego zakonnika, dość na jednym zwykłym lekarzu. Widząc już zbliżający się swój koniec, z najwyższą pobożnością przyjął ostatnie Sakramenta święte, rzewnie przepraszał wszystkich obecnych i pocieszony obecnością przenajświętszej Maryi Panny, która mu się objawiła otoczona Aniołami, oddał Bogu ducha 7 sierpnia roku Pańskiego 1547. Kanonizowany został przez Papieża Klemensa X.

POŻYTEK DUCHOWY

Świętego Kajetana, które żywot czytałeś, wskrzesił był Pan Bóg w Kościele Swoim, dla rozżywienia i odnowienia w duchowieństwie ducha, którym głównie ono rządzonem być powinno, a od czego tem obfitsze dla wiernych, zależą błogosławieństwa Boże. Często więc za pośrednictwem tego Świętego, proś dla kapłanów o jak najobfitsze łaski ich powołaniu właściwe.”