W imię Prawdy! C. D. 307

6 maja 2024 roku ciąg dalszy

Tego dnia przeczytałem ważne dla mnie treści w żywocie św. Jędrzeja Polaka, pustelnika, zwanego Żórawkiem:

,,Razu pewnego siły jego, podtrzymywane długo łaską niezwykłą i siłą ducha, opuściły go nagle. Gdy oddaliwszy się od swej celi, rąbał drzewo w lesie, popadł naraz w omdlenie i upadł na ziemię. Zdawało mu się wtedy, że we śnie widzi jakąś postać młodzieńca niezwykłą, nadludzką, piękności niebiańskiej. Ten zbliża się do niego, podnosi go z ziemi, przemawiając do niego głosem tak dźwięcznym, jakoby w nim odzywały się harmonijne chóry anielskie, ciche i łagodne, wsadza go do wozu wspaniałego, zawozi do chatki jego pustelniczej i tam przywraca mu zdrowie. A gdy św. Jędrzej przebudził się z tego omdlenia, znalazł się istotnie w swojej własnej celi i uwierzył, że anioł posłany na pomoc z nieba był owym pięknym młodzieńcem. I nadal Jędrzej wiódł życie pełne umartwień, bólów i pobożności.

Odwiedzali go czasem bracia zakonni, a ludzie świeccy, półdzicy przybywali nieraz do zacisza jego, bądź to przypadkiem zbłądziwszy w lesie, bądź umyślnie, aby widzieć i słyszeć świętego męża, które sława rozchodziła się po coraz to odleglejszych osadach i miastach. A wszyscy ze czcią i nabożeństwem patrzeli na niego i słuchali nauk jego. Ilu to ludzi sam widok jego i postać jego uduchowiona, nadziemska wywołały z ciemności pogaństwa lub z niewoli grzechu, a ci nawróceni, wróciwszy do swoich , przygotowywali dusze do przyjęcia wiary prawdziwej. Wśród uczniów jego najczęściej odwiedzał go i najdłużej przesiadywał u niego pewien Polak, Benedykt, który, naśladując swego mistrza, po śmierci tegoż zamieszkał w tej samej celi i także w poczet Świętych został policzony. Przychodził też do św. Jędrzeja młodziutki chłopczyna, a postać pustelnika takie na nim zrobiła wrażenie, że później poświęcił się stanowi duchownemu i życiem cnotliwem się odznaczając, biskupem Pięciukościołów został obrany. Ten to biskup Maurus utrzymywał stosunki ze świętym Benedyktem, uczniem św. Jędrzeja, i napisał żywot św. Jędrzeja Polaka.

Jeszcze za życia nasz pustelnik otrzymał łaskę czynienia cudów. Pewnego razu niedaleko pustelni rozbójnicy w sprzeczce pomiędzy sobą poranili ciężko jednego ze swoich i przynieśli go do celi św. Jędrzeja, ale poraniony skonał po drodze. Gdy nazajutrz powrócili, aby go pogrzebać, znaleźli go żywego. Przerażenie ich z tego powodu było tak wielkie, że poczęli uciekać na wszystkie strony. Ale poraniony poprzednio powstrzymał ich i opowiedział im, że św. Jędrzej go wskrzesił i że on postanowił oddać się pokucie, aby uzyskać przebaczenie od Pana Boga za ciężkie grzechy swoje. Ze łzami żegnali go wtedy towarzysze, a były to z pewnością pierwsze ich łzy żalu za własne grzechy. Ów wskrzeszony zaś pozostał w pobliżu św. Jędrzeja aż do śmierci, wiodąc żywot jemu podobny.

W roku 1009 św. Jędrzej, czują, że zbliża się ostatnia jego godzina, uwiadomił o tem braci swych zakonnych. Gdy opat z braciszkami przybyli do pustelni, dusza pustelnika już na wieki była się złączyła ze Stwórcą. Kiedy dla umycia obnażono ciało martwe, spostrzegli, że łańcuch, którym za życia ono było opasane, wrósł w ciało tak, że tylko węzeł wystawał na jednem miejscu nad skórę, z resztą zaś wszędzie nowe ciało i skóra pokryły go zupełnie. Później wykrojono łańcuch ten z ciała, a połowę łańcucha przechowali bracia Benedyktyni w klasztorze jako relikwię, drugą połowę zaś biskup Maurus ofiarował świętobliwemu księciu Gejzie. Ciało pustelnika pochowano z wielką czcią w miejscu zwanem Górą Żelazną.

Po śmierci św. Jędrzej zasłynął nowymi cudami. W głównem mieście powiatu nitryeńskiego, w którem pustelnik za życia był mieszkał jako zakonnik, pewien zbrodniarz miał być stracony przez powieszenie. Wyrok wykonano, lecz gdy ludzie, którzy się temu przypatrywali, odeszli z przekonaniem o śmierci zbrodniarza, tenże modlił się tymczasem gorąco i z wiarą o pomoc do św. Jędrzeja i rzeczywiście stał się cud. Święty ukazał mu się, zdjął stryczek ze szyi jego, a przeznaczywszy mu ostrą pokutę, puścił go na wolność. Ocalony i nawrócony w ten sposób zbrodniarz przybył do opata Filipa, aby mu o tym cudzie opowiedzieć.

Po kanonizacyi św. Jędrzeja cześć i nabożeństwo do niego rozpowszechniło się zwłaszcza w Polsce, gdzie zdarzył się też znowu cud za jego przyczyną. Za czasów panowania Zygmunta Augusta reformacya luterska w Polsce miała wielu zwolenników, wrogo usposobionych dla Kościoła katolickiego i jego wiernych. I zdarzyło się, że gdy w roku 1569 w dzień św. Jędrzeja Żórawki katolicy zgromadzili się w kaplicy, gdzie umieszczona była cela jego, heretycy otoczyli ją, aby ją zburzyć. Ale podczas gdy lud wierny głośno wołał do św. Jędrzeja o ratunek, Święty ukazał się nad kaplicą, trzymając w ręku smugę ognistą, z której takie światło biło na luteranów oblegających kaplicę, że od blasku tego kilku z nich wzrok utraciło, a wszyscy w popłochu uciekli; cudem zaś tym przejęci, powrócili na łono Kościoła katolickiego.

NAUKA MORALNA
W czasach dzisiejszych Pan Bóg od wiernych nie wymaga takich umartwień nadzwyczajnych, jakie nakładał na siebie św. Jędrzej. Samo życie w naszych stosunkach wymaga tyle trudów i wysiłków, tyle obowiązków zawiera względem dobra rodziny i społeczeństwa, że aniby nam czasu ni sił nie starczyło na tyle ćwiczeń duchownych. Wszelako Pan Bóg od nas wymaga, abyśmy, gdy przyjdą cierpienia straszne, nieraz ciągnące się przez długie lata, cierpliwie i pokornie je znosili, a w używaniu i w ogóle w potrzebach życia zawsze byli wstrzemięźliwymi, bo tylko wtedy łaska Boża znaleźć może należyty przystęp do naszej duszy. Cierpienia zaś, znoszone chętnie, stają się już za życia zadośćuczynieniem za grzechy nasze i zgotują nam piękniejszą koronę niebieską.

MODLITWA
Boże, któryś św. Jędrzeja, pustelnika, duchem nadzwyczajnej pokuty i rozmyślania obdarzyć raczył, spraw, abyśmy i my przez jego zasługi i za pośrednictwem jego ciało nasze umartwiając, tem więcej znaleźli upodobania w sprawach niebieskich. Amen”.

W imię Prawdy! C. D. 306

6 maja 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Bracia, przypominam wam Ewangelię, którą wam głosiłem. Przyjęliście ją i mocno przy niej stoicie. Przez nią osiągnięcie zbawienie pod warunkiem, że ją taką zachowacie, jak ją wam głosiłem. Inaczej przyjęliście wiarę na próżno.
Przede wszystkim przekazałem wam to, co mnie samemu podano: mianowicie: że Chrystus umarł za nasze grzechy, wedle Pisma; że został pogrzebany i że wedle Pisma trzeciego dnia zmartwychwstał. Ukazał się Kefasowi potem dwunastu, potem więcej niż pięciuset braciom pospołu, z których większość żyje dotychczas, a niektórzy już pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom. A na sam koniec ukazał się także mnie, który jestem jakby płód poroniony”. 1 Kor 15, 1-8a

,,Apostołowie odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa. Nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie”. Dz 5, 41-42

Tego dnia przeczytałem ważne dla mnie treści w żywocie św. Jędrzeja Polaka, pustelnika, zwanego Żórawkiem:

,,Różnymi sposobami krzewiło się chrześcijaństwo u różnych ludów pogańskich, ale wszędzie krew lub męczeństwo świętych ludzi torowały drogę nauce Chrystusa Pana. Gdzie lud pogański obyczajów mniej dzikich nie zabijał lub nie dręczył posłanników wiary prawdziwej, tam oni sami zadawali sobie ciężkie umartwienia, życie męczenników biorąc dobrowolnie na siebie, bądź, aby ćwicząc się w doskonałości coraz większej i heroicznem pokonywaniu potrzeb życiowych, w ten sposób ubłagać łaskę nawrócenia dla pogan, w których żyli otoczeniu, bądź, aby dać ludom hołdującym tylko zmysłom dobitny na sobie przykład, że można nie tylko gardzić wszystkiemi uciechami tego świata, ale odmawiać sobie najpotrzebniejszych rzeczy, walczyć skutecznie przeciw naturze materialnej, na korzyść ducha, a przytem być nie tylko szczęśliwym, ale prawdziwie wielkim mężem, obfitującym do tego stopnia w łaskę Boską, że promienia jej udzielają się ludziom w ich otoczeniu przebywającym.

Takim Świętym, który nie przez głoszenie nauk wśród obcego ludu, ale życiem cnotliwem i męczeńskiem przyczynił się do krzewienia wiary chrześcijańskiej wśród pogan, być św. Jędrzej Polak, pustelnik.
Urodził się w Opatówce, w Polsce, za czasów, kiedy Mieczysław I., sam chrzest przyjąwszy w r. 965, przykładem swoim ułatwił rozpowszechnienie się chrześcijaństwa w narodzie polskim. Wydany przez księcia tego nakaz burzenia i topienia posągów bałwochwalczych wykonywano w całym kraju bez większego oporu.
To też przypuścić można, że św. Jędrzej już w latach dziecięcych został ochrzczony. Jako młodzieniec, odczuwając głęboko świętość nauki nowej, co dopiero w Polsce się krzewiącej, począł wieść żywot bardzo bogobojny i postanowił wstąpić do zakonu. Z klasztorów bowiem powstających w różnych częściach kraju rozlewało się wówczas światło wiary św. na ludy.

Trudniej, niż w Polsce, przyjmowano chrześcijaństwo w sąsiednich Węgrzech, dokąd św. Wojciech, biskup praski, wysłał w tym czasie misyonarzy i zakonników. Książę Gejza wprawdzie przyjął chrzest, ale więcej ze względów politycznych, niż z przekonania; misyonarze ochrzcili 5000 Węgrów, ale bałwochwalstwo mimo to utrzymywało się wśród ochrzczonych i na dworze książęcym. Później dopiero, w roku 997, gdy po śmierci Gejzy na tron węgierski wstąpił Stefan św., nastały dla sprawy chrześcijańskiej czasy lepsze. Trudności, z jakiemi nauka wiary św. musiała walczyć za czasów Gejzy, skłoniły św. Jędrzeja do złożenia ślubów zakonnych na Węgrzech, aby gorliwością swoją popierać czynność apostolską tamtejszych zakonników. Przybywszy do klasztoru Soborem zwanego, a założonego przez Benedyktynów w powiecie Nitryeńskim, w nim przyjął habit z rąk ówczesnego opata Filipa.

Św. Jędrzej w czasie nowicyatu z niezwykłą pilnością i pobożnością słuchał nauk mistrza swego Filipa, pogłębiając coraz bardziej znajomość nauki Kościoła katolickiego i ćwicząc się w życiu zakonnem. Wkońcu doszedłszy do takiej doskonałości, że reguła zakonna wydawała mu się jeszcze za łagodną, a pobyt w klasztorze za wygodny, za pozwoleniem opata swego udał się na daleką puszczę, aby tam, wśród gęstych, dzikich lasów, do śmierci wieść życie pustelnicze i w modlitwie bezustannej, pracy ciężkiej i nadzwyczajnem umartwieniu ciała i ducha zbliżyć się więcej w cierpieniu do Zbawiciela, a przez to zaskarbić sobie łaski dla siebie i dla kraju, w którym przebywał. W tej to puszczy sam zbudował sobie ubogą chatkę, i w niej dni i noce spędzał na modlitwie i rozmyślaniu, przerywając raz po raz ćwiczenia duchowne ciężką pracą cielesną. Żywił się roślinami, które same w lesie rosły, nie bacząc na przykry ich i nieraz wstrętny smak i przyjmując pokarmu tyle tylko, aby z głodu nie umarł.

W miarę, jak ciało jego przyzwyczaiło się coraz więcej do tego postu surowego, tak, iż głód przestawał mu dokuczać, odmawiał sobie coraz więcej pokarmu wszelkiego , aż wkońcu jadał tylko co cztery dni, trzy dni spędzając zupełnie bez przyjmowania pokarmu. Wskutek tego ciało jego więdło, siły go opuszczały, myśli trudno mu było skupiać w modlitwie, a senność go opanowywała. W chwilach takich brał siekierę i szedł rąbać drzewo w lesie, aby przemocą rozruszać omdlewające członki i znowu uczynić się zdolnym do dalszej modlitwy i do rozmyślania o męce Pana Jezusa. Nocy nawet na sen nie używał, nie pokładał się wcale, ale siedząc na zwalonym pniu dębowym, czerpał siły nie ze snu ani z pokarmu, ale z nadzwyczajnej łaski Boskiej. Ponieważ zdarzyło się, że w tej postawie sen go nieraz zmorzył, a on czuwać chciał ciągle, aby na chwilę nie odrywać się od rozkoszy i słodyczy niebiańskiej, więc otoczył pień, na którym noce spędzał , postawionemi trzcinami, ostro zakończonemi, albo znów umieszczał nad głową ramę drewnianą, do której przywiązane były ciężkie kamienie. Skoro tylko głowa snem odurzona mu zwisła, albo skoro pochylił się w jaką stronę, zaraz raniły go ostre trzciny albo uderzył go kamień ciężki w głowę, tak, iż senność odeszła, a rany nowe cierpienia wywoływały, których pragnął tak bardzo z miłości dla Chrystusa Pana. Ale te rany, zadawane co noc, nie wystarczały mu; pragnął cierpieć bóle cięższe i bez przerwy. Opasał więc ciało swe grubym, miedzianym łańcuchem i ściągnął tak silnie, że po krótkim czasie ogniwa nierówne potworzyły mu rany głębokie w pasie, które drażnione i ściskane ciągle, nie mogły się goić, ale niszczyły skórę i ukryte pod nią wnętrzności. A jakże się umartwiał Święty ten w czasie Wielkiego postu, skoro już w ciągu całego roku zadawał sobie umartwienia, którychby zwykły człowiek grzeszny długo nie wytrzymał. Otóż pragnąc czas ten, przeznaczony dla wszystkich wiernych na pokutę i umartwienia, odróżnić od innych miesięcy, poprosił opata klasztoru swego o przysłanie mu 40 orzechów, które przez cały post 40-dniowy miały mu wystarczyć na pożywienie. Tak tedy przygotowując się do święta Zmartwychwstania Pańskiego, codziennie tylko jeden orzech spożywał, nic więcej oprócz tego w ciągu dni 40 nie jedząc…”